Autor: ApprilynneWatson
Komentują:
* {Nyan}
* //Johnny//
{Trzeci rozdział to po prostu rozmowa w samochodzie w drodze do pizzerii. Annika ściemnia mamie, że zostaje na noc u Caroline, pisze do niej chłopak (prawie zapomniałam o istnieniu Kennedy' ego "Spacja-po-apostrofie" Davis) i Mike tworzy sztuczną dramę, bo jego kuzynka ma chłopaka. Pomijamy rozdział, bo jest krótki i nic nie wnosi, czyli - co za tym idzie - nie wymaga szczególnej uwagi, zwłaszcza z naszego punktu widzenia. Skupmy się na istocie fan fików, czyli szacunku do lore, a w następnych rozdziałach nareszcie mamy do tego okazję...}
Początki bywają różne
Mike parkuje na zapuszczonym, betonowym parkingu przed restauracją. Wysiadamy. Dopiero teraz czuję, że zrobiło się naprawdę zimno. A może to przez strach?
Kuzyn łapie mnie za nadgarstek i ciągnie za sobą na tyły budynku. Potykam się co chwila o wystające kamyczki {To jakaś nowa wersja "Księżniczki na ziarnku grochu", gdzie bohaterka potyka się o najdrobniejsze przedmioty.}, ale jego silna ręka powstrzymuje mnie od przewrócenia .
Po chwili stajemy przed zardzewiałymi, blaszanymi drzwiami.
-Pewnie nie masz wsuwki?- mówi Mike, patrząc na kłódkę która wygląda na mocną i nową {Chcecie mi powiedzieć, że Mike nie ma kluczy do tylnych drzwi (zakładam, że to drzwi na tyłach) będąc pracownikiem pizzerii?} //Czemu nie wejdą głównym? Nocna zmiana nie powinna zacząć się od obchodu?//.
Bez słowa wyciągam z włosów spinkę, przytrzymującą moją grzywkę. Kaskada rudych loków zasłania mi przez chwilę widok. Zagarniam je za uszy i wyciągam dłoń ze spinką w stronę Mike'a {Chwalić cię, apostrofie poprawny! *.*}. Bierze ją i przez chwilę mocuje z zabezpieczeniem. {Zabezpieczenie niegdyś było zawodowym meksykańskim wrestlerem, ale lata przerwy zrobiły swoje i chłopak ostatecznie wygrał.} //Gdyby ten opis był filmem, byłby to „Rocky 3”.// Gdy kłódka opada, pociągając za sobą połyskujący łańcuch, kuzyn wpycha mnie do środka.
-Skoro tu ze mną przyszłaś, pobawimy się w przebieranki.- zaczyna. Patrzę na niego podejrzliwie. {Podobnie Nyan, której ostała z gimbazy część wyobraźni zaczyna płatać głupie figle. Ale poważnie: przebieranki w zamkniętej pizzerii w środku nocy. To brzmi jak a) morderstwo na tle seksualnym, b) furry allert.} - Dzisiejszy temat to „Nie daj się rozpoznać".- rzuca w moją stronę papierową torbę. {A w środku...}
W środku jest błękitna koszula, czarne spodnie, czerwone trampki i czapka z plakietką „Stróż nocny". Chowam się za pudłami pełnymi metalowych rurek i kabli i przebieram się w „przebranie" {Przebieram się w przebranie, ubieram się w ubranie...} ochroniarza. Nie wiem, skąd Mike to wytrzasnął ale pasuje idealnie. //Oczywiście.// Wpycham spódnicę, buty i bluzkę do torby i po drodze do drzwi frontowych {MOMENT! Te stare, blaszane drzwi to jednak GŁÓWNE wejście? W czynnej pizzerii? Odynie, ta firma naprawdę jest na skraju bankructwa...} wrzucam ją do bagażnika.
Wchodzimy. Moje nozdrza wypełniają się zapachem sosu do pizzy, sera, ciasta i czegoś jeszcze... to pozostawia mi żelazisty posmak w ustach {Knajpa dla całej rodziny!}. Idę tuż za moim kuzynem, rozglądając się wokoło. Pomimo tego, że pizzeria ma teraz całkiem niezłe obroty, to wygląda na zapuszczoną i od dawna nie odnawianą {*kaszle* Też widzicie ten nonsens?}
//”- Mamo! Mamo! Pizza!
//”- Mamo! Mamo! Pizza!
- Nie kochanie, ten lokal ma drzwi owinięte łańcuchem, pewnie jest w remoncie.”//.
Mike bierze z obdrapanego blatu krótkofalówkę oraz latarkę. Patrzy na mnie. Mrugam dwa razy na znak, że wszystko jest okej. {Nowy rodzaj komunikacji. Albo rozszerzony migowy. Jest z tego matura?}
-Która godzina?- pyta.
Wyciągam z kieszeni telefon.
-Za dwadzieścia dwunasta.- mówię.
-Hm... mamy jeszcze trochę czasu. Oprowadzę cię.
-Zachowujesz się tak, jakbyś się cieszył że mimo wszystko jestem tu z tobą.- trącam go łokciem w bok. {No ba! Gdyby FNaF miał tryb co-op, ta gra byłaby za prosta.} Coś za naszymi plecami spada. Odwracamy się równocześnie. Pusto, tylko ciemny korytarz. //Przypadkowy przedmiot wywołujący przypadkowy SPOOK jest przypadkowy.//
-Albo wiesz...- drapie się po karku.- Chodźmy od razu do biura.- łapie mnie za nadgarstek i puszcza się biegiem. Mijamy różne pomieszczenia. Wszystkie są słabo oświetlone, a co jakiś czas widzę czerwone lampki kamer.
Wpadamy zdyszani do biura a Mike zasuwa drzwi. Metalowa klapa hałaśliwie opada. To daje mi poczucie pozornego bezpieczeństwa. //Po pierwsze: po co biec, skoro podobno jest jeszcze czas na oprowadzanie? Po drugie: drzwi pobierają energię, więc…//
-Co... to... było?- pytam, łapiąc oddech.- Niczego... nie... widziałam.
-Nie wiem.- kręci głową Mike.- Ale dobrze, że udało nam się tu dostać tak szybko. {Teoretycznie to nic nie powinno im zrobić krzywdy przed dwunastą. Nawet Mike stwierdził, że mają jeszcze trochę czasu.}
Rozglądam się o pokoju {i opowiadam po swoim dniu}. Jest stosunkowo mały. Po obu stronach ma ciężkie, metalowe opadające drzwi{,} a obok nich dwa przyciski- jeden jest odpowiedzialny właśnie za klapy, a drugi włącza światło. Biurko jest strasznie zabałaganione- stoi tam butelka wody, w skrytce leży tablet {TFU! Ten nieogarnięty czas akcji nadal mnie dręczy. Który to w końcu: '84, '85, czy Czernobóg wie jaki?}. Tuż nad nim znajduje się...
-O Buziu! {O Boru!} Jaka ona słodka!- biorę w ręce babeczkę z oczami.- Jesteś prze - ślicz - na !- seplenię jak do małego dziecka. {Wtedy babeczka mrugnęła i zarumieniła się. (Przyznajcie, że to byłaby świetna scena.)} //Następnie bohaterka chwyciła pluszowego Freddy’ego, nacisnęła mu nos i dostała zawału. The end.//
Naprzeciw biurka wisi plakat, przedstawiający kostiumy {*Starting triggermode.exe*} Chici, Freddy' ego {*trigger intensifies*} i Bonnie' go {*trigger intensifies even more*} na scenie. Nad nimi znajduje się napis „Celebrate!". Wisi tam też kilka rysunków, zapewnie autorstwa dzieci. Ich liczba niebezpiecznie przywodzi mi na myśl te zamordowane. Podłoga jest wyłożona czarnymi i białymi płytkami.
-Cóż... ładnie, tylko przydałoby się trochę posprzątać.- zerkam pod biurko. Dostrzegam pajęczynę. {Pamiętajmy: to świetnie prosperująca restauracja!}
Kuzyn nie reaguje na moje uwagi- wciska mi do rąk tablet{, który nie miałby prawa do istnienia w latach osiemdziesiątych, ale skoro sama gra o tym zapomina, to i moje opo musi go mieć}.
-Twoim zadaniem jest patrzeć na kamery w całej pizzerii. Przeleć wszystkie teraz i powiedz mi, co widzisz.
-Hm... Dobra. Kamera pierwsza to chyba scena. Freddy, Chica i Bonnie stoją razem i nikogo nie brakuje. Kuchnia, pusto //Dla ścisłości, taki obraz pokazuje kamera w kuchni:
Piracka Zatoka {Z ciekawości sprawdziłam, czy "Pirate Cove" można przetłumaczyć w ten sposób i odkryłam, że "cove" podobno można użyć jako synonim "faceta". Moja wyobraźnia znowu połączyła nie te wątki.}- kurtyna zasłonięta. Jadalnia, pusto. Toalety tak samo. Kulisy też, tylko jakieś części. Schowek pusty, podobnie jak korytarze. - patrzę na Mike'a.- Nic się na razie nie dzieje.
-Na razie. Mają jeszcze dziesięć minut. - mówi, siadając na krześle {NO TO CZEGOŚ TY SIĘ W TYM KORYTARZU WYSTRASZYŁ?!} //Przypadkowego przedmiotu wywołującego przypadkowy SPOOK.//. Ja siadam po turecku, opierając się o biurko. Biorę do rąk babeczkę i zaczynam się jej przyglądać. Dopiero teraz zobaczyłam, że ma ona malutkie ząbki. Urocze.
-Annie, zerkaj co jakiś czas na kamery, a ja będę pilnował drzwi.
-Okej. -mówię, nie odrywając wzroku od babeczki.- Nie sądzisz, że ona jest urocza?
-Mnie przeraża.
-Zamknij się.
-Ty się zamknij. {Ależ dzieci, piaskownica to za rogiem!}
Słyszę ciche piknięcie zegarka elektrycznego. Północ. Spoglądam na drzwi. Na razie nic się nie dzieje. Odkładam zabawkę i skupiam się na pilnowaniu kamer. Jeszcze raz sprawdzam wszystkie pomieszczenia. Nie widzę nic niepokojącego.
- O której kończymy?- pytam Mike'a.
-O szóstej rano.- odpowiada i w tym samym czasie zasuwa drzwi.- Nie patrz cały czas w kamery. Musimy być oszczędni //Powiedział po zasunięciu drzwi bez powodu.//. Mamy ograniczoną ilość energii. Gdy ją wyczerpiemy jesteśmy bezbronni. Drzwi same się otworzą, wszystko zgaśnie a kostiumy {*WARNING - Critical trigger level*} zaczną atakować.
{Boru, to jest tak chamska zrzyna z gry, że aż boli.} //A tam gdzie powinna być, żeby zachować logiczność to jej nie było.//
Rzucam okiem na wskaźnik baterii, który jednocześnie pokazuje zużytą energię. Dziewięćdziesiąt procent {Ale że tak szybko? Na drugiej nocy? Jak już robimy kopiuj-wklej to porządnie!} //Mikey cały czas ma zamknięte drzwi, tą taktyką przeżyją może do *DŹWIĘK WYŁĄCZAJĄCEGO SIĘ ZASILANIA*.//. Wyłączam tablet i nastawiam sobie budziki w telefonie na co dziesięć minut, by mieć jako- taką kontrolę nad ewentualnymi atakami animatroników {*Trigger level dropped*}. Światło pod sufitem mruga.
-Mike? Powiedz mi, czy jest w ogóle wiadome dlaczego te roboty atakują?- pytam, podnosząc głowę. - Mają jakiś powód? Jakiś defekt w systemie?
-Musiałabyś zapytać tych, którzy się nimi zajmują.- odrzeka mój kuzyn.- Chociaż, pewnie oni sami tego nie wiedzą... {Ach, kochany pan Afton - BHP na najwyższym poziomie. :') }
// //
-Te dzieci... ich ciała zostały wepchnięte do kostiumów... a kiedyś te kostiumy normalnie funkcjonowały... nie robiły nikomu krzywdy...
Nagle coś sobie przypominam. No jasne! Przecież... ja tu już kiedyś byłam! W moje dziesiąte urodziny mama i tata zabrali mnie tu na pizzę. Nie była najlepsza, ale mi smakowała. Gdy wychodziliśmy, na drzwiach zobaczyłam ogłoszenie, że zdarzyło się coś i pizzerię zamykają na rok... Otworzyli ją ponownie... w dzień śmierci mojego taty ! {Szok i niedowierzanie! Ale poważnie, po co to tutaj? Twój tata miał wypadek na motocyklu, jakąś tam kolizję z ciężarówką, co to ma wspólnego... *wyobraża sobie Foxy'ego rzucającego się w slow motion pod koła ciężarówki* Nevermind, I'm sold.} //Przypadkowa zbieżność wydarzeń w czasie jest przypadkowa.//
Łzy zaczynają spływać po moich policzkach.
-Annika, wszystko dobrze? Dlaczego płaczesz?- Mike kuca przy mnie i przytula. Łapię go za kołnierz {krzycząc "GDZIE MÓJ OJCIEC, SUKINSYNU?!"}.
-Nic... nic mi nie jest, po prostu coś sobie przypomniałam. Wspomnienia czasem potrafią wzbudzić skrajne uczucia.- zmuszam się do śmiechu, choć z każdą chwilą ogarnia mnie coraz większa rozpacz. Włączam tablet i zaczynam przeglądać kamery. Mój wzrok zatrzymuje się na miniaturce obrazu z kamery przy Pirackiej Zatoce. Coś jest nie tak... Naciskam na nią. Obraz rozciąga się na cały ekran. Odruchowo zerkam na godzinę. Już dochodzi druga. Siedzę tu już dwie godziny?! Jakim cudem... nie słyszałam budzików co dziesięć minut ?! {Dyjobelska magija, cytując Apo. Poza tym, opko atakuje Nadmiarus Spacio.}
Z powrotem skupiam się na obrazie z kamery. Czuję, jak krew zaczyna szybciej krążyć mi w żyłach. W tym samym momencie słyszę stukanie przy drzwiach.
-Mike!- mówię, podrywając się na nogi.- Kurtyna w pirackim kąciku {Ekhem, to "Piracka Zatoka", czy "piracki kącik"?} jest rozsunięta. Foxy zniknął. I... i już tu jest.
Słyszę, jak drzwi się podnoszą. {Ale... jak? Celem tych drzwi było powstrzymywanie animatroników. Póki cała bateria nie jest wyczerpana, nic nie powinno grozić stróżowi nocnemu. Czyżby Imperatyw władował swoje łapy także w mechanikę FNaFa?} //kopiuj-wklej idzie tutaj!// Boję się obrócić.
Odczuwam strach. Prawdziwy, najczystszy strach. Strach, który powoduje coś, co nie ma racji bytu. Na tą chwilę zostaję zawieszona w przestrzeni. Wszystko wokół mnie ustaje, a sekunda trwa wieki. {Plus za opis. Poważnie, dobry jest, i zresztą nie ten jedyny. Podziwiam to opo za fakt, że jest pisane chociaż trochę bardziej pod jakość niż ilość, co na polskim Wattpadzie jest rzadkością.}
Ok, chyba czas bym się odezwała :).
Cieszę się, że czytasz moje opowiadanie, bo jako jedne{*o} z nielicznych ma okazję być skończone i mieć kolejne części :D.
Bardzo zależy mi na komentarzach, {Zbędny przecinek} wyrażających Twoją opinię. Rozdziały są pisane do przodu, aktualnie mam ich czternaście. Proszę, daj mi jakąś wskazówkę jak uczynić je lepszym ;). {Ooookaaay, teraz czuję się dziwnie. To naprawdę jest autorka, nie ałtorka.}
To wiele dla mnie znaczy, dziękuję :*.
~Zizi
Do zobaczenia, Anniko Campbell
Pierwsze pytanie- czemu jeszcze żyję? Dlaczego ta poczwara mnie nie zabija? Po drugie- dlaczego Mike patrzy się {"Się" jest w wielu przypadkach zbędne i przy takim poziomie opka nawet mnie uraziło w oczy.} na mnie jakbym właśnie obcięła się na łyso? A po trzecie {się}... co tak właściwie się wydarzyło {się} ?! {I CO SIĘ NAGLE STAŁO Z TYM NADMIAREM SPACJI?!}
Przez tą niekończącą się sekundę przypomniałam sobie moje zwątpienie i niedowiarstwo, gdy mój kuzyn opowiedział o tym, co się tu dzieje. Jak mogłam mu nie wierzyć ?! Jak śmiałam wątpić ?! {Też mnie to zastanawia. W końcu pizzeria zarabiała reklamując się ROBOTAMI, a ciebie dziwi fakt, że potrafią się PORUSZAĆ.} //Czytałaś o tych robotach. Twoje przyjaciółki czytały o tych robotach. Twój kuzyn opowiadał o tych robotach. Byłaś już w tej pizzerii i widziałaś te roboOMGRUSZASIĘ!//
Powoli zaczynam się podnosić z podłogi. Z jakichś powodów uznałam, że zginąć z ręki robota będąc skuloną przyjdzie mi łatwiej. {Formacja pancernik!}
Stoję już wyprostowana. Nagle Mike wycia rękę {... co robi z tą ręką?}, by mnie od czegoś powstrzymać.
-Annie... Nie ruszaj się.- nakazuje, a ja zastygam. Boję się nawet oddychać.- Jest za tobą.
Zaciskam ręce w pięści.
-Co mam robić?- szepcę //Ach, szepc mi, jak ja dawno tego nie słyszałem…//, ale jest już za późno. {Słyszę rozdzierający uszy mechaniczny wrzask i w tej samej chwili Foxy odgryza mi płat czołowy. The End.} Czuję w sobie narastającą wściekłość. Bóg wie czemu, czuję że ta przeklęta pizzeria jest współodpowiedzialna za śmierć taty. {WIEDZIAŁAM, że Foxy rzucający się pod koła ciężarówki to dobry trop!} Chwytam jakiś segregator i robiąc obrót, przywalam animatronikowi w twarz.
{
{
Mało co widzę, słyszę tylko, że coś spada i z łoskotem uderza o ziemię. Uświadamiam sobie, że mam zamknięte oczy. Otwieram je i dostrzegam to, co zrobiłam. {Właśnie złamałaś podstawowy bezsens całej serii FNaF. To faktycznie wielkie wydarzenie.} Przede mną leży kostium lisa {*WARNING - TRIGGER LEVEL ABOVE CRITICAL*} wysokości około dwóch metrów. Ma złote, błyszczące oczy i wiele ubytków. Zamiast prawej łapy ma zakrzywiony hak, a lewa to tylko metalowy stelaż. Ma otwartą szczękę. Wygląda na zwichniętą.
-Wspaniale.- jęczy Mike.
-Co? Przynajmniej cię nie zaatakował.- zupełnie nie rozumiem, skąd ta złość w jego głosie.
-Już wolałbym zawał niż płacenie stu dolarów za odnowę tego futrzaka.- wskazuje na Foxy' ego. {Tia... żeby to był tylko zawał, niewdzięczny sukinkocie.} //Mike dostałby zawału po byciu wciśniętym do robotycznego zwierzaka. „Quit me with that furry shit”.//
-A kto powiedział, że się dowiedzą?- moja pewność siebie wraca na swoje miejsce.- Masz gdzieś śrubokręt?
-Jest w szufladzie.- Mike wyjmuje narzędzie i podaje mi je. Patrzę krytycznie na robota.
-Okej.- jęczę, podnosząc go. – Zaraz spróbujemy cię trochę podreperować.
-Tylko nie za bardzo, bo się dowiedzą.- maszyna przemawia do mnie ludzkim głosem.
{*buforowanie*
Wait...
Cofam się o krok. Ale jestem tylko trochę zdziwiona. {Nie to co Nyan, która zaczyna ze strachem dostrzegać, w którą stronę rusza ten fan fik. Po chwili podciąga kolana pod brodę, mrucząc na zmianę "Pinterest", "DeviantArt" i "Po co te fan arty?"}
-Dobrze.- szepcę {Fun fact: to istniejące słowo.}, chwytając rękoma pysk ogromnego lisa. Śruby są obluzowane. Próbuję je podkręcić, ale śrubokręt ma złą końcówkę.
-Mikey, masz może taki, tylko z inną końcówką? Krzyżową.
-To biuro ochroniarza, a nie zakład pomocy dla mechanicznych morderców.- mruczy, ale podaje mi inny śrubokręt. {Dobra, kolejny plus dla autorki - przy tej kwestii faktycznie się uśmiechnęłam.}
-Jest idealny.- piszczę jak mała dziewczynka i nagle mam ochotę porozmawiać z tym dziwnym kostiumem. {*Trigger lev...* AAAAAAARGH!} Towarzyszy temu takie dziwne uczucie pomieszania strachu z ekscytacją. Z jednej strony wiesz, że jest nieobliczalny i może odgryźć ci pół twarzy a z drugiej czujesz, że ma wiele ciekawych wiadomości do przekazania. {Kur, nie... nie idź w tą stronę... tak dobrze szło...} //Czemu Foxy’emu nagle się odmieniło? Kalibracja „wyłącz-włącz”?// {Włącz-wyłącz co? FANDOM?}
-Jak cię zaboli, to powiedz.- mówię do Foxy' ego.
-Teraz raczej nic nie poczuję. Bolało za to, kiedy przywaliłaś mi w twarz segregatorem- odpowiada. Ma mechaniczny głos, ale jest niski i bardzo męski. {*powstrzymuje wymioty* Nie... proszę bez shipów... błagam!}
-Przepraszam. – spuszczam wzrok i widzę, że jedną ze swych rąk położył na mojej talii. {AAAAAAAAAA!!! NIE RÓBCIE MI TEGO!!!}- Mógłbyś zabrać rękę?- lekko poruszam biodrami, żeby ją strącić. – Mike, ten lis jest niepełnosprawny. Pomóż mu przesunąć dłoń.
-Nie zbliżę się do tego... czegoś.- mówi Mike, chowając się za krzesłem.- Ty... ty widzisz jak na ciebie patrzy? Jak na kawał szynki ! {Co z tym Nadmiaro Spacio?! Szło tak pięknie do tego rodziału!} //Ty się martwisz o spacje, ja się martwię o Mike’a, który widząc poziom „inteligencji” Foxy’ego dalej go obraża i NIE WIDZI, ŻE PODRYWA MU KUZYNKĘ.//
-A myślałam, że jesteś odważny.- jęknęłam i przestaję wkręcać śrubę, by ściągnąć rękę Foxy'ego z mojej talii.
Przez przypadek, dosłownie przez ułamek sekundy spoglądam w jego oczy. Pamiętam zakaz Mike'a. Gdy nasze spojrzenia się spotykają, zapominam o dyskomforcie jaki powoduje to, że mnie dotyka.
{
{
„Odwróć wzrok! Jeśli tego nie zrobisz, możesz już więcej nie mieć okazji patrzenia na cokolwiek!"- krzyczę w myślach. Udaje mi się w końcu oderwać moje oczy od jego, dokręcić śrubki i jeszcze wypolerować hak oraz mechaniczną rękę {Frytki do tego! Nie zapomnij o frytkach!}. Robię dwa kroki wstecz i przyglądam swemu dziełu. Nienajgorzej. Przynajmniej jego szczęka nie wygląda już na zwichniętą.
-I jak?- pytam, lekko się uśmiechając.- Lepiej?
-Rany...- wzdycha.- Już od dawna nikt się mną nie zajmował. Dziękuję.
To ostatnie słowo sprawia, że jestem z siebie dumna. Tak niewiele wystarczy, by zasiać ziarno dobra w sercu robotycznego mordercy. Jeśli... roboty mają serca. {NIE. TE NIE MAJĄ. TO PUSTE SKORUPY OPĘTANE PRZEZ DUCHY. NA DODATEK PRAGNĄ ZEMSTY.} //LORE TIME! Miałem już pisać, że Foxy ma przecież mentalność małego dziecka, co wyklucza świadomy podryw, ALE: przypomniała mi się teoria, według której animatroniki, jako że są dziećmi, bawią się z ochroniarzem w chowanego. Właśnie dlatego skaczą mu do twarzy, by nie zdążył ich „zaklepać”. Foxy jako jedyny tego nie robi. Wydaje się nie brać udziału w zabawie, prawdopodobnie dlatego, że jest bardziej dojrzały niż reszta. Biegnie do biura i nie atakuje, jakby chciał dotrzeć do ochroniarza przed innymi. Szuka kontaktu? Chce by się nim ktoś „zajął”, jak już wspomniał? Chodzi mi o to, że skoro Foxy jest względnie dojrzały, może wystąpić u niego zauroczenie, zwłaszcza w pierwszej dziewczynie jaką widzi. Jednakże, *wdech* TO ŻE ISTNIEJE TEORETYCZNA PODSTAWA NIE ZNACZY, ŻE POWINNO TO ZAJŚĆ! MOŻE, ALE NIE POWINNO! TĄ PODSTAWĄ JEST POBOCZNA TEORIA! TO WCIĄŻ DZIECKO! *długi wdech* NATYCHMIAST ZAWRÓCIĆ TEN SHIP, ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNO!!!
//
-Jak ja się wam odwdzięczę...- mówi, oglądając z bliska swój lśniący, srebrny hak.
-To nic takiego, naprawdę.- macham ręką.- Powiedz tylko swoim kolegom animatronikom, że jeżeli chcą tu koniecznie przyjść, to niech nas nie straszą tylko mówią, co chcą, bym naprawiła. //DON’T.//- mrugam okiem w stronę oszołomionego lisa //RUN.//. Nie wiem czemu, ale się rumienię.- Dobrze?
{Thorze, widzisz i nie grzmisz. Kiedy to opo zeszło na ten tor? CZEMU na niego zeszło? CO TO KURWA JEST?!} //*Wręcza Nyan segregator* - Walimy się w głowy segregatorami. Na trzy. Raz…// {*jebs*}
-Jasne.- odpowiada i odwraca {A tu, dla odmiany, przydałoby się "się".} do wyjścia. Gdy jest już przy drzwiach, spogląda na mnie.- Jak masz na imię?
-Annika Campbell. Mike'a już pewnie znasz. – pokazuję ręką na krzesło, za którym ciągle się ukrywa.- Ale ja jestem tu tylko gościnnie. Raczej więcej mnie nie zobaczysz. //Wrócisz. Ja to wiem. Ty to wiesz. Nyan to wie. Wszyscy też wiemy dlaczego.// {Boru.. nie wytrzymam *biegnie po miskę*}
-Ach tak.- mruczy, jakby było mu smutno.- Dobrze, to ja idę. Do zobaczenia, mam nadzieję, Anniko Campbell.
Słyszę jak biegnie po korytarzu. {Fuck this. Od dzisiaj nie biegam przez korytarze, tylko po korytarzach.}
-Annika...- zza krzesła wychyla się przerażona twarz mojego kuzyna.- Czy ty... właśnie z nim flirtowałaś ?!
{ - Też w to nie wierzę, stary - odezwała się stojąca w kącie Nyan. Po chwili wahania podeszła do biednego Mike'a i z westchnieniem klepnęła go w ramię. - Witamy w fandomie FNaFa.} //Johnny w tym czasie powraca do Pinteresta i Deviantarta o których wspomniała Nyan. Ma ochotę wyskoczyć za burtę tego shipu, ale musi zostać do szóstej rano.//
Wzruszam ramionami, dając do zrozumienia że nic mnie to nie obchodzi, ale ciężko jest mi się powstrzymać od odpowiedzenia „może?". //*plusk wody*//
{OOOOO, NIENIENIENIE! *łapie linę w ostatniej chwili i wciąga Johnny'ego na pokład* NIE ZOSTAWIASZ MNIE TUTAJ SAMEJ Z TYM MECHA-FURRY SHIPEM!}
//*zaplątany w linę* Cholera, to ma więcej rozdziałów…//
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz