Autor: Saphira0706
Komentują:
*<Apocalyptical>
*((Dola))
Rozdział 7
Słyszałam głosy moich
przyjaciół nade mną. Pod głową czułam coś miękkiego. Powoli spróbowałam
otworzyć oczy.
-...Budzi się!-
zawołała Mel. Leżałam z głową na jej kolanach. Wokół mnie był mały tłumek.
((- Spokojnie,
zaraz temu zaradzę! - krzyknęła Dola, po czym wystrzeliła w stronę Sue serię z
karabinu - Już się szmata nie obudzi!))
-Raven<,> jak się
czujesz?- spytała Cortny. Zetknąłam ((zerknęłam +
potknęłam = zetknąłam. Merysójka ewidentnie potknęła się na leżąco, patrząc na
Cortny.)) <Jest zdolna :”) > na nią. Miała granatowe włosy! Każda z moich
przyjaciółek wyglądała zupełnie inaczej! <Czy ty
się, kartonie, nie przyglądałaś temu jak się przemieniają? Czy może ktoś
zamknął ci oczy, a ty znowu miałaś jakieś widzenie?> ((Upadając, uderzyła się w głowę i amnezji dostała.))
Zerknęłam na siebie. Miałam na sobie śliczną, długą, rozłożystą sukienkę koloru
fioletowego. Moje włosy nadal były białe tylko końcówki były zabarwione na
mocny fiolet, który powoli jaśniał u góry ((A to
ciekawe, bo na zdjęciu tamtej dziewki, które wstawiłaś zamiast opisu twoich
włosów, było odwrotnie. Na końcówkach były jasne i ciemniały u góry.)) <Drobny szczegół... Coraz bardziej utwierdzam się w
przekonaniu, że ałtorka po prostu nawrzucała w tekst jakichkolwiek zdjęć, byle
tylko jej się podobały. I za nic ma, że się nie zgadza z JEJ WŁASNĄ fabułą i
światem przedstawionym.>. Byłam bardzo ciekawa jaki mam kolor oczu ((Kolor, którego nigdy nie zobaczysz u normalnego, zdrowego
człowieka.)) <I na pewno nie zobaczysz go
u nikogo innego na całym, calutkim świecie.>, lecz nie mogłam nigdzie
tego sprawdzić dlatego postanowiłam, że poczekam z tym jeszcze trochę. Wstałam
z podłogi i uśmiechnęłam się do moich przyjaciół<,>
by potwierdzić to, że nic mi sie<Po pierwsze:
*ę, a po drugie: Na cholerę tutaj to słowo?> jest i czuję się
wyśmienicie ((się)).
-Jaką moc otrzymałaś?-
zapytała ta sama kobieta co wcześniej
-Otrzymałam moc,
dzięki której mogę władać nad energią elektryczną. <Fantasy
i prąd. Na raz. W jednym miejscu. Gdyby chociaż inaczej i bardziej klimatycznie
to określiła nasza gromowładna...>
Po sali przeszły ciche
szepty. Nie przekmowałwm ((To wygląda jak nazwa
azteckiego boga. Ma dziewczyna fantazję.)) <Huitzilopochtli
jest z niej dumny!> się nimi. Zeszłam
na bok i spokojnie czekałam. Kiedy ostatnie 5<*pięć>
osób zakończyło swoją przemianę, na podest wyszła kobieta o różowych włosach i
pogodnym uśmiechu. <Omujborze! To Effie
Trinket!>
-Serdecznie wszytskim ((Apo, podaj mie sól. To już zasługuje na krwawego orła.)) <*usłużnie podsuwa worek soli* Może miotacz ognia do
tego?> ((Wolę tradycyjne metody.)) gratuluję i życzę udanego dnia Przyjęcia!-
powiedziała i podeszła do mnie. Większość osób zdążyła już wyjść lub wyfrunąć z
sali ((Czemu to mnie tak bawi?)) <Zobaczyłam oczami wyobraźni takich napompowanych jak
balony ludzi, którzy nagle zaczęli wypuszczać z siebie powietrze i z donośnym
„Frrrrrrr” wylatywać przez dziurę w suficie. Straszna choroba, a ja i tak
powiem, że to wyjątkowo źle przemyślane fantasy pisane bez krztyny chęci i
talentu.> ((Chęci może są, ale talentu
niestety brak.)), ale ja jeszcze stałam i patrzyłam na miejsce, w którym
otrzymałam nową moc. Z tego co wiedziałam nikt takiej nie miał na całym świecie
((Okej, nie doceniłam ałtorki. Jednak moc zdarzająca
się raz na sto lat nie wystarczająco merysójkowa. Ona musiała pójść o krok
dalej.*klaszcze*)) <THE CHOSEN ONE!>.
- wszytskiego <*przeciągły
zgrzyt zębów*>
(())
najlepszego((,)) Raven- powiedziała różowo-włosa <Nie wiem kto powiedział ałtorce, że ten zapis kolorów
jest poprawny, ale ten ktoś powinien natychmiast przestać sprowadzać dzieci na
złą drogę.> kobieta i podała mi
małą paczkę, po czym przytuliła mnie i opuściła salę. Nie powiem było to trochę
dziwne.
Podarunek schowałam w
kieszeni ((Rejwen weszła jakiemuś skrzatowi do kieszeni
i wtedy schowała paczkę.)) (sukienka z kieszeniami to jest cuuuuu<uuuuuuuuuuu>do ((Jaki
ty masz cel w przedłużaniu tych samogłosek? Nie zauważyłaś, że jedyne co tym
osiągasz, to jeszcze większe wkurwienie czytelnika?)), oczywiście takimi
ukrytymi <Geez... Rejwen przez te
kieszenie musi sprawiać wrażenie jakby w biodrach była na szerokość komody. Co
z niej za merysójka? ‘_’ >) i
poszłam do moich przyjaciół. ((Przeczytałam całe to
gówniane opowiadanie i wiecie co? Ta paczka już nigdy się nie pojawia. Nigdy
nie poznamy jej zawartości. NIGDY.)) <DISSAPEARED! To dopiero magia...>
Świętowaliśmy jeszcze
przez jakiś czas((,)) po czym każdy udał się do
swoich domów((,)) nie licząc Mel, która u mnie
nocowała. Chociaż coś mi się wydaje, że wieczorem będzie się chciała wymknąć do
Raily' ego😏 <Ciężko jej będzie się wymykać do tego ego. Mam
nadzieję, że ona ma świadomość, że ego jest raczej niematerialne i trudno je
spotkać osobno... Chociaż może po tamtych żelkach...>
Siedziałyśmy w moim
pokoju i powoli opanowywałyśmy swoje nowe moce. <I
ani trochę nie groziło to śmiercią lub kalectwem. Tamte merysójskie pioruny to
tylko łaskoczą, prawda.> ((Zwłaszcza w
połączeniu z wodą.)) Melanie
wszystko wychodziło idealnie i cokolwiek by zrobiła wydawało się jakby to
właśnie ten dar miała od urodzenia. <Bo
zdaje się, że miała go od urodzenia. Na równi z telekinezą. Tako rzecze
nieścisła narracja!> Jak na
razie ciągle ona coś robiła, a pomiędzy tworzeniem wodnych zwierząt rozmawiała
ze mną. Była zachwycona swoim nowym kolorem włosów, ale również bardzo podobała
się jej moja sukienka. Nie powiem, że mi się nie podobała, była cudowna. Ale
chyba najbardziej zazdrościłam mojej przyjaciółce oczu. Były przepiękne i od
razu przyciągały uwagę. Powiem tyle<,> ten kolor dało się nazwać tylko jako jaskrawy
i urzekający niebieski. <Czyli
nieistniejący w naturze na żadnych prawach. Ani chybi to neony ktoś jej
wszczepił w oczy <.< >
-Zazdroszczę ci oczu-
powiedziałam((,)) podczas gdy ona stworzyła
sobie wodną kanapę ((Widzę, że Melanie też nadaje się
do Ikei. I, może się mylę, ale siedzenie na wodzie raczej do łatwych i
przyjemnych nie należy.)) <Gdyby
mi się chciało wytłumaczyłabym to jako magiczne zwiększenie wytrzymałości
napięcia powierzchniowego wody... Ale ałtorka na pewno nie ma o tym pojęcia,
więc po co się męczyć?>
-Dlaczego?
-Są takie niebieskie i
na pewno nie tylko ja ich tobie zazdroszczę. Ja ci mówię, że mój brat będzie
się wgapiał tylko w twoje oczy<.>
-Ja również
zazdroszczę ci oczu. Mają śliczny i głęboki odcień fioletu ((HA! Mówiłam! I zauważyliście, że wszystkie przyjaciółki
Rejwen mają niebieskie oczy? Ładne, ale możliwe w prawdziwym świecie i niezbyt
oryginalne. Tylko Mery Só Wszechmocna ma inne. Fioletowe, których normalnie nie
uświadczysz. Nawet najbliższe przyjaciółki nie mogą przyćmić jej
przezajebistości i wyjątkowości.)), tak, że gdy ktoś dłużej w nie spojrzy
to się w nich zatraci. Ja tak prawie już miałam- odparła z uśmiechem. <Czyżby Mel przejawiała skłonności biseksualne? Ależ
skąd! To po prostu imperatyw zmusza ją do ulegania niepodważalnemu urokowi
merysójki!> A ja właśnie zdałam
sobie sprawę, że nadal nie zobaczyłam jak wyglądają moje oczy po przemianie. Wstałam
gwałtownie, sprawiając, że wodne motyle które na mnie przysiadły, wzbiły się w
powietrze i wróciły do swojej pani ((Ale… ona jest w
stanie stworzyć je tak po prostu, czy potrzebuje do tego wody? W sensie, ona
tworzy wodę, czy tylko nad nią panuje (jak, np. Cleo z H2O)? I te motyle mają
samoświadomość? One żyją? JA NAPRAWDĘ CHCIAŁABYM SIĘ CZEGOŚ KONKRETNEGO
DOWIEDZIEĆ!)) <Ekhem! Hydrokineza
opiera się głównie na kontrolowaniu istniejących cząsteczek. To nie jest moc
kreatorska, więc nie powinna zawierać w sobie zdolności tworzenia materii. Albo
to ałtorka zapomniała powiedzieć, że jest inaczej i Mel jest jakimś
super-hiper-turbo stworzycielem. Jednak w podstawowej wersji powinna tworzyć
wyłącznie z istniejącej wody. Ponadto motyle nie mają prawa mieć świadomości i
żyć normalnie, ponieważ wykonane są tylko z wody i niczego więcej. Tak jak woda
nie jest w stanie myśleć tak te motyle też nie. Koniec wykładu uzupełniającego
braki w świadomości ałtorki. Dziękuję za uwagę.> ((Nie od dziś wiemy, że ałtorka nie przejmuje się reaserchem
i logiką, więc u niej to nie musi tak ładnie wyglądać.)). Podeszłam do lustra znajdującego się w mojej
łazience, co prawda w pokoju miałam jeszcze jedno, ale jakoś zaciągnęło mnie w
stronę toalety, gdzie lustro było ciutkę <Go.
Fuck. Yourselfie.> większe.
To co ujrzałam w
lustrze po prostu zaparło mi dech w piersiach. Włosy tworzyły idealną
kompozycję tych dwóch kolorów ((JEST! JEST CHAMSKI OPIS
PODCZAS PRZEGLĄDANIA SIĘ W LUSTRZE! *odhacza* APO, SZAMPAN, WRESZCIE
NATRAFIŁYŚMY NA OPKO IDEALNE.)) <*strzela
szampanem i rozlewa do wysokich kieliszków, a potem częstuje Dolę* Zdrowie!>. Nie dało się powiedzieć, że nie przyciągały
uwagi. Zaraz potem można było dostrzec te wielkie oczy patrzące z zachwytem w
odbicie. Były dokładnie takie jak opisywała je Mel. Widać było, że ta siła,
która daje nam drugi dar trochę zaszalała, ponieważ mój makijaż również się
zmienił ((Ta siła na bank jest w jakiejś zawodówce
kosmetycznej. A ten dzień Przyjęcia to takie jej praktyki. Ale zastanawiam się,
jak ona trzyma tusz do rzęs, skoro jest raczej niematerialna.)) <Kreatorka! Ona tworzy coś z niczego!>. Czarne kreski jeszcze bardziej powie<*ę>kszały
już i tak wielkie oczy, a ciemne cienie cudownie je podkreślały. Z moich ust
wydostał się okrzyk zdumienia. <– ARGH!>
-Raven<,> wszytsko ((Dlaczego.))
dobrze?
<– AAAARGHHH!>
-Tak tylko po prostu
te oczy...one są cudowne! ((#skromność))
-A nie mówiłam?!-
zaśmiała się- Thomas nie będzie mógł od ciebie oczu oderwać- dokończyła
śpiewnie<.>
- Dlaczego akurat on?-
spytałam<.>
-Nie wiem<,>
tak jakoś myślę. Raily jest ze mną ((Jasne, bo tylko
dlatego Raily’ nie może na nią lecieć. Wcale nie dlatego, że jest jej bratem.))
<Zaczynam odnosić wrażenie, że w
tym uniwersum każdy może być z każdym i nic się nie liczy... Tylko jakoś nie
pamiętam, żeby w opisie było ostrzeżenie przed brazylijską telenowelą O.o>, Mikael i Anderos moim zdaniem trakują ((traktują + kują = trakują)) cię wyłącznie jak
przyjaciółkę, no dobra może Anderos odrobinkę na ciebie lecieć, ale to Thomas
zerwał się pierwszy<,> by cię łapać<,> gdy zemdlałaś. A potem gdzieś się ulotnił. <I to jest właśnie niezbity dowód na to, że on jest
truloffem jedynym i słusznym. Taktyka godna Edwarda ze Zmierzchu i Stefano Salvatore
z Pamiętników Wampirów! *klask klap klask klap kask klap*> ((Sugerujesz, że… Thomas jest wąpierzem?)) <Tako rzekły mi znaki na niebie i ziemi. To ulubiona taktyka wąpierzy.>
Musiałam przyznać jej
rację. Podczas naszego małego świętowania unikał mnie, nie wiem czemu ((Bo jesteś irytująca?)) <To by było za proste.>. Wątpię<,> by się we mnie zakochał tak jak to twierdzi
Melanie ((Oczywiście, że się zakochał, nikogo nie
oszukasz, ałtorko. Daruj sobie.)) <Ja
dalej wierzę, że jest nadzieja dla tego chłopaka...> ((To bezcelowe.)). Według mnie miał po prostu jakiś powód dla którego mnie unikał. ((Pewnie dlatego, że nie chce cię zranić. Ałtorki lubią ten
motyw, mimo tego, a może szczególnie dlatego, że nie ma żadnego sensu.)) A
może w ogóle mnie nie unikał? <Tylko jego
droga jak na złość zawsze przebiegała z daleka ode mnie?> Postanowiłam, że przestanę o tym myśleć ((Dla ciebie to nie problem.)), a jeżeli go spotkam to
może coś się go popytam czemu mnie dziś unikał. Wróciłam do Melki i usiadłam na
swoim łóżku. Ułożyłam ładnie sukienkę ((Dlaczego
siedzicie w pokoju w balowych sukniach? Jeszcze je zniszczycie, pustaki.)) <Może moc-stylistka permanentnie je w te sukienki
zapakowała? Tak z użyciem kleju i gwoździ.> by się nie pogniotła i powróciłam do konwersacji z Mel ((W tym krótkim akapicie aż cztery razy padło słowo „unikał”.
Brawo, ałtorko.)).
Kiedy wstałam rano, zgodnie z moimi oczekiwaniami ((Wtrącenia oddziela się DWOMA przecinkami, bezmózgi kartonie.))
nie było Melanie. Uśmiechnęłam się chytrze i powoli i po cichu <i> udałam się do pokoju Raily' ego ((Oj, niedobra merysójka, chciałaś podglądać?)) <Każdego rusza coś innego ^ ^>. Tak jak
myślałam zastałam tam moją najlepszą przyjaciółkę wtuloną w mojego brata.
Opuszczając ich pokój miałam cichą nadzieję, że kiedyś również znajdę kogoś,
kto będzie patrzył na mnie z tą samą miłością z jaką Raily patrzy na Mel <Whoah! On na nią patrzył, śpiąc. To ten legendarny
człowiek, który opanował zdolność spania z otwartymi oczami *o*>... ((Jak już mówiłam, chętnie spojrzę tak na twoje zmasakrowane
zwłoki, pustaku.))
Rozdział 8
Zeszłam do kuchni i
postanowiłam zrobić wszytskim ((Tego już się nie leczy.
Zostaje tylko eutanazja.)) <Albo
długie i bolesne tortury. Bardziej podoba mi się ta moja wersja wydarzeń.> śniadanie. Jako iż rodzice Mel poszli do
swojego domu (w końcu mieli wolną chatę😏😂
<Zły nawias. > < >) musiałam wykombinować jakiś dobry posiłek dla
5 <*pięciu> osób. Hmmmm... Czemu ja się w ogóle
zastanawiam? Zrobię naleśniki! I to z nutellą ((Nutella
w świecie fantasy. *klaszcze*))^^ <Nosz
cholera. Aż sobie kawę wylałam z wrażenia ‘-‘ Kto jej pozwolił pakować emotkę i
fantasy-nutellę w jednym zdaniu? No kto?!> i jakimiś tam owocami.
Wzięłam się do pracy.
Po 30 <*trzydziestu> minutach miałam dostłownie <... Co?> górę naleśników. Zaczęłam je odzdabiać <Mam
takie dziwne ważenie, że ałtorka wyjątkowo nie dogaduje się z klawiaturą. Te
literki robią co chcą!> i smarować
nutellą<,> kiedy usłyszałam kroki na schodach. Uwaga<,>
Raven rozkminia ((Uwaga, Dola powstrzymuje się przed
anihilacją najbliższego otoczenia.)) <Uwaga!
Apo wściekle ściera plamę po kawie z biurka, żeby nie rozwalić sobie
klawiatury.>. Raily i Melka na
100% nie wstali((,)) bo to takie typowe lenie,
znając życie tata też śpi (po kimś Raily musiał to odziedziczyć xD ((ZABIERZ. MI. TO. SPRZED. OCZU.)))
<* *>
dlatego wydedukowałam, że mama schodzi ((Podczas tych niesamowicie skomplikowanych rozmyślań biednej
merysójce mózg się spalił i dym zaczął jej wychodzić uszami. Sherlock Holmes,
Herkules Poirot i Auguste Dupin mogli w spokoju opuścić szafę. Sue nie była już
dla nich konkurencją.)). W przekonaniu utwierdziły mnie jej pierwsze
słowa po wstaniu<.>
-Dzień dobry((,)) kochanie- powiedziała zaspanym głosem. - uuuu<,>
śniadanko. Pomogę ci((,)) dobrze? <Uuuuuuuuch. Jak ja gardzę tym przeciąganiem głosek w
dialogach <.< >
Pokiwałam głową i zabrałyśmy się do pracy. Po niecałych 10 <*dziesięciu> minutach śniadanko było
gotowe.
-Pójdę ich wszystkich
pobudzić((,)) a ty ponalewaj soku dobrze?-
powiedziała mama ((Dola zaśmiała się szyderczo. Na szczęście
nikt nie zauważył, gdy wsypywała strychniny do soku.)). Najpierw
chciałam się zgodzić<,> ale potem przypomniało mi się, że Mel i Raily
śpią razem i nie wiem czy chciałabym widzieć jej reakcję na taką sytuację ((Kropka. A Raily’ ma dwadzieścia lat. DWADZIEŚCIA. W tym
wieku już chyba można mieć dziewczynę, prawda?)) <Ale żeby od razu leżeć OBOK niej? Dolu, nie siej
zgorszenia! Skoro od całowania się są dzieci, aż strach pomyśleć co może wyleźć
ze spania ciało przy ciele!> ((Bliźniaki?))
-Może.ja pójdę.ich ((Ach, kropka i
spacja to tak bardzo podobne do siebie klawisze. Każdemu zdarza się pomylić.)) <Leżą tak blisko siebie, że łatwo się pomylić ^ ^
> pobudzić<,> co?
Zapomniałam jednej rzeczy z pokoju<,>
więc będę miała po drodze- odparłam szybko<.>
-Dobrze, leć. Jakby
tata nie chciał wstać to wiesz co robić- uśmiechnęła się i mrugnęła do mnie ((Whoa, whoa, whoa… Whoa. Ona… Ona ma dobre relacje z
rodzicami! Jestem w autentycznym szoku!))
<Jednak wyrwała się kliszy... Na jakiś czas. Nie wróżę jej rodzicom
wyjątkowo długiego życia.> ((A ja wręcz
przeciwnie. Ale sądzę, że już nigdy się nie pojawią. Co najwyżej ktoś o nich
wspomni.)).
Pobiegłam najpierw do
pokoju mojego brata. Ludzieee ((Spłooooń.)) <W najgłębszych czeluściach Edomu ((*Eeedooomuuu)),
proszę.> dlaczego oni nadal muszą spać i to jeszcze w
swoich ramionach. ((*?)) Romantyczne, ale po dłuższym
patrzeniu mam ochotę zwrócić te owoce <Tylko,
że przyszłaś ich obudzić, a nie sobie popatrzeć, Sue. Od patrzenia masz
Internety w swoim parowym smartfonie.> co podjadłam przy dekorowaniu ((Rozumiem cię. Też
mam ochotę zwymiotować, po przeczytaniu tego opka.)).
Podeszłam do łóżka
Raily' ego i zaczęłam oboje delikatnie szarpać po ramieniu. Nic. Spali jak
zabici i jedyne co zrobili to jeszcze bardziej się do siebie przytulili.
Zaczęłam ich wołać po imieniu, ale nie za głośno, by rodzice nie nabrali podejrzeń
((No tak, jeszcze się dowiedzą, że ich dwudziestoletni
syn *konspiracyjny szept* spał z dziewczyną! I się przytulali! A tak na poważnie, Apo, ta trójka jest starsza od nas.
Jak się z tym czujesz?)) <Źle się
czuję. Bardzo źle. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić dorosłych ludzi, którzy
się tak zachowują. Nie mogę uwierzyć, że ałtoreczka ma starszego, dorosłego (!)
brata. Facet musi mieć w życiu ciężko, skoro daje siostrze taki wzór młodego
człowieka...>. Dalej nic.
Wyczarowałam dwie kostki lodu i położyłam je im na szyi. Nadal nic. ((To śpiączka, już się nie obudzą. Pozostaje ci tylko udusić
ich poduszką skrócić ich cierpienia.)) <Zaraz tam śpiączka... To tylko ten prawdziwy Raven
przybył zrobić porządek z towarzystwem. Najpierw bliscy, potem Sue.>
Nagle w mojej głowie
powstał chytry <Przepraszam, jaki?
Rejwen, ty chyba nie myślisz, że ktokolwiek uwierzy ci, że możesz wykombinować
jakiś przebiegły plan. Jesteś bystra jak woda w kałuży. To cud, że w ogóle potrafisz
się porozumiewać słowami.> plan
((*kaszel* poduszka *kaszel*)). Wczoraj jakiś
czas po tym jak Mel poszła ,,spać" ćwiczyłam troszkę ((Już nie „ciutke”? Sukces!)) <No czas najwyższy!> ze swoją drugą mocą i mam idealny sposób<,> by szybko ich obudzić. Wyciągnęłam przed
siebie rękę na której wesoło tańczyły fioletowo-białe błyskawice ((Jak żyję, o fioletowych błyskawicach nie słyszałam! A nawet
jeśli jest to możliwe, to mogę się założyć, że ałtorka o tym nie wie i po
prostu chciała, żeby te pieruny były takie fajne,
wyjątkowe i merysójcze.)) <Mare. Barrow. Wszystko, co musisz wiedzieć o
pochodzeniu i wyglądzie mocy merysójki to Mare Barrow z „Czerwonej
Królowej”.> . Wyciągnęłam
((sobie ze stawów)) palec w stronę zakochanych i
bum! Porażeni prądem nie za mocno<,> ale i nie za lekko <Rejwen „Paralizator” MerySue melduje się na
służbie!>.
Zerwali się z łóżka
jak poparzeni ((Może dlatego, że… zostali poparzeni?)) <Woah! Tego się nie spodziewałam!>! Byli tak zdezorientowani tym co się stało, ze
nie mogłam się już powstrzymać i wybuchłam niekontrolowanym ((To już nie „niepohmowanym”? Sukces!)) śmiechem.
Dosłownie płakałam ze
śmiechu ((Rejwen, ciszej! Rodzice nie mogą nic usłyszeć!)) <Bo jeszcze pomyślą, że ich dwudziestoletni syn
zrobił z siebie pośmiewisko na oczach siostry!> ((Że ma dziewczynę! Nieno, nie przestaje mnie to bawić. Gdyby
społeczeństwo w tym opku było wzorowane na średniowiecznej Europie, a on spałby
ze swoim chłopakiem, to jeszcze bym zrozumiała, ale w tej sytuacji…)), w przeciwieństwie do mojej najlepszej
przyjaciółki i jej chłopaka, oni to mnie zabijali wzrokiem. <Jakoś im się nie dziwię. Ja też nie lubię, kiedy ktoś
razi mnie prądem. Serce potem dziwnie boli i robi niestworzone rzeczy...>
Leżałam na ziemi i
nadal się śmiałam ((To naprawdę jest aż takie
zabawne?)), kiedy oni spojrzeli na siebie i zaczęli wymachiwać rękami. Nagle
uniosłam się nad ziemię i zobaczyłam, że Mel stworzyła wodną poduchę, podobną
do tej<,> na której spała, ale<,>
znając życie<,> kiedy mnie na nią spuszczą wcale nie będę się unosić
i nie będę suchutka ((Okej, Holmes, Poirot i Dupin
wracają do szafy, Rejwen znów popisuje się błyskotliwą dedukcją!)).
Nagle przestałam się unosić i wpadłam do wodnej bańki. Miałam mało powietrza ((Mało?
A w wodzie to nie powinno go w ogóle nie być?)) <Technicznie rzecz biorąc w wodzie tlenu jest sporo ((Ale oddychać się tym nie da.)). Tylko tlenu i raczej się merysójce nie przyda, ale to
zawsze coś. Może czas odkryć w sobie nowe supermoce i wyhodować skrzela?>, ale najbardziej wkurzyli mnie ci sadyści,
którzy sobie przede mną stali i śmiali. ((Dola patrzyła
na to wszystko przez okno i też się śmiała. A niech się szmata utopi!))
Zamknęłam oczy i
pozwoliłam, by moja moc zamroziła bańkę ((i mnie przy
okazji. The End.)) <A woda to
czasem nie powiększa objętości, kiedy zamarza? Z Rejwen powinna chyba zostać
krwawa miazga...> ((A powinna. Ale ałtorka o
tym nie wie.)). Czułam się źle,
ponieważ nie miałam czym oddychać
i na
dodatek miałam mało przestrzeni ((No co ty nie
powiesz?)), dlatego z wielką chęcią pozwoliłam moim błyskawicom rozwalić
to małe więzienie ((i mnie przy okazji. The End vol.2))
<Too bad... Nie dość, że została
zmiażdżona żywcem, to jeszcze się usmażyła...>.
Kiedy bańka pękła ((umarłam)) zaczęłam łapczywie brać powietrze ((Ciężko łapie się powietrze z ZAMROŻONYMI<, USMAŻONYMI> I ROZSADZONYMI PŁUCAMI.)), gdyż pod koniec mojego pobytu i zamrożonej
kulce byłam ((martwa)) praktycznie ((martwa)) na rezerwie. Raily i Melka najpierw
patrzyli na mnie ze strachem, ale gdy zobaczyli, że normalnie ((nie)) oddycham i ((nie))
żyję, odetchnęli z ulgą.
< – Wreszcie! – zakrzyknęli,
przybijając sobie piątkę – Jedna merysójka mniej na świecie!>
-Kiedyś was za to
zabiję- warknęłam w ich stronę- ale teraz złaźcie na dół ((n))a śniadanie i nie wkurzajcie mnie bardziej!
W błyskawicznym tempie opuścili pokój. Wzięłam głęboki wdech
i rozmroziłam swoje ubranie((,)) po czym ruszyłam w stronę sypialni
rodziców. Jak się okazało tata już wstał (pewnie przez to, że tak bardzo
się śmialiśmy) <Wypchaj się tymi
nawiasami, kartonie.> i nie
musiałam na nim używać, żadnej z moich mocy. ((O nie!
Ominie nas kolejny popis tych wspaniałych, merysójczych zdolności!)) <Naaah, to tylko ałtorce zabrakło pomysłów na szalenie
bezużyteczne sztuczki i pogwałcone prawa natury.>
Wbiegłam jeszcze na
szybko do mojego pokoju i za pomocą magii zmieniłam swoją piżamę w śnieżynki <KTÓREJ magii konkretnie użyłaś do podmienienia sobie
łachów? Tej od ZAMRAŻANIA czy może tej od PRĄDU?> na
luźny fioletowy kombinezon na ramiączkach i z krótkimi spodenkami.
(())
((Rozumiem,
że kombinezon zrobiony był z lodu albo z błyskawic.)) <A jakżeby inaczej?> Gdy
zeszłam na dół zastałam całą rodzinkę przy stole. I każdy już pałaszował swoją
porcję naleśników. Nawet na mnie nie zaczekali! Skandal! ((Nie dziwię się. Jak niby mają jeść i patrzeć na ciebie?)) <Z pełnymi ustami nie da się komentować wspaniałych
przymiotów merysójki :”) > ((Raczej ciężko
jest nie zwymiotować, patrząc na Rejwen.))
***
Pożegnałam się z rodzicami
i ruszyłam na moim motocyklu ((*odhacza* Dużo tego.
Założę się, że to Kawasaki.)) <A
ja jestem niemal pewna, że to w dodatku czarny model Ninja.> ((Pewnie tak. I, czekaj, MOTOCYKL W ŚWIECIE FANTASY? TEŻ JEST
NA PARĘ?)) <Mnie to już nic tutaj nie zdziwi...> w stronę domu Melanie. Miałam ją odwieźć, a
potem jechać <n>a próbę do chłopaków, ponieważ za kilka dni
miał się odbyć nasz występ <*śmieje się
pod nosem* No, no, no, Rejwen... Kilka dni siedzenia i gadania z chłopakami w
jednym pokoju – o ile dobrze pamiętam ostatnia próba nie była szczególnie
ważna, bo przyćmiły ją radosne pogaduszki i sen – nie zrobi z ciebie dobrej
wokalistki. I w nosie mam twój „diablo anielski” głos.> ((A basisty i perkusisty wciąż brak. Tak, będę się tego cały
czas czepiać.)). Zanim opuściliśmy dom, była dosyć długa kłótnia na
temat tego czy Mel ma jechać ze mną czy z Raily' m ((Mam
nadzieję, że pojedzie z merysójką, która spowoduje poważny wypadek. Naprawdę na
to liczę.)) <Najbardziej byłoby mi
szkoda motocykla. Merysójka może sobie zdechnąć ‘_’ > ((Tego motocykla nie powinno tu być.)) <TO NIE JEST POWÓD, ŻEBY GO KASOWAĆ NA DRZEWIE!>. W końcu wyszło na to, że gdyby Melka jechała
razem z moim braciszkiem, to on dziwnym trafem mógł nie dotrzeć na próbę lub
baaardzo ((Przestań.)) się spóźnić <A lecieliby na smoku czy jechali jakimś samochodem
czy coś? Bo mizianie się zarówno na rozumnej istocie jak i za kierownicą może
być trudne, niezręczne, a nawet krępujące :v> ((I dosyć niebezpieczne.)). dlatego to ja ją odwoziłam nie Raily.
Ubrana w jeansowe
szorty i czarną, luźną bluzkę, której jedno ramiączko ciągle spadało w końcu
dotarłam do posiadłości chłopaków ((Wcześniej byłaś
ubrana w kombinezon z lodu. Przebrałaś się na motocyklu?)) <Moc-stylistka jeszcze z nią nie skończyła!> ((To irytujące. W jednej chwili jesteś ubrana w koszulkę i spodnie,
a tu nagle jeb! Sukienka!)). Zostawiłam
swój motocykl na podjeździe i już miałam wchodzić do budynku, gdy usłyszałam za
sobą jakiś szmer ((To ja. Czekam z siekierą.)) <Psssst! To nie szmer, to działający miotacz ognia ^
^>. Hałas ewidentnie dochodził
z lasu. Jakaś dziwna siła kazała mi tam iść ((*kaszel,
kaszel* imperatyw *kaszel*)). Napisałam Anderosowi, że się odrobinę
spóźnię i zagłębiłam się w czeluść lasu <albowiem
to nie był las typu „ściana drzew”, w którą należałoby się zagłębić, oj nie.
Była to czeluść lasu, gdzie należało zejść na linie, wykazując się przy tym
niebywałymi zdolnościami alpinistycznymi>.
Szłam i szłam przed
siebie. Jakaś część mnie, mówiła, że to nie ma sensu i powinnam wrócić, ale ta
druga ((*imperatyw)) ciągnęła mnie w tamtą
stronę i niechciała ((mi pozwolić na przyswojenie
podstawowych zasad ortografii.)) mnie puścić. Przez pewien czas szłam
pieszo, ale postanowiłam pojechać na łyżwach<,> ponieważ tak będzie szybciej ((Jasne! Po jebanej ziemi! W pierdolonym lesie! Pełnym haszczy,
krzaków i połamanych gałęzi! Osiągniesz zawrotną prędkość! Wybaczcie mi ten
język, ale mam dość. DOŚĆ.)).
< >
Szybciej zobaczę co tam jest i szybciej wrócę
na próbę.
Po około 10 <*dziesięciu> minutach drogi dotarłam na polanę. To co na niej zobaczyłam zaparło mi
dech w piersiach. Przede mną leżał, zwinięty w kłębek<,>
ogromny, śliczny<,> czarny smok. Mój smok... ((Po chwili okazało się, że jednak nie był tak chętny na współpracę,
gdyż spojrzał na mnie z pogardą i w sekundę zmienił w kupkę popiołu. The End.))
<*owacje na stojąco i pełne pasji
gwizdy*>
₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪
Witajcie! ((Spierdalaj.))
Jak wyobrażacie sobie smoka Raven? ((To bez znaczenia jak go sobie
wyobrażę, bo, znając ciebie, i tak wstawisz jebane zdjęcie.)) <No jak to jak? Jest ogromny, śliczny i czarny jak
dusza Sue. Nie dałaś, ałtorko, szczególnego pola do manewru >.< >
Jakiego koloru będzie miał oczy? ((Kolor, który naturalnie nie
występuje, bo smok musi być taki WYJĄTKOWY.)) <BO
OCZYWIŚCIE KOLOR OCZU JEST NAJWAŻNIEJSZY U KAŻDEJ NAPOTKANEJ GADZINY! A JEŚLI
MAM W DUPIE KOLOR JEJ KAPRAWYCH ŚLEPI, BO OBCHODZI MNIE NA PRZYKŁAD CZY JEST
WIWERNĄ TO CO? TO GORSZA JESTEM?!> ((A CO ZA
RÓŻNICA ILE MA KOŃCZYN? GRUNT, ŻE MA ŁADNE OCZY. POZA TYM, SKORO MAMY TU
KALKĘ ERAGONA, TO STAWIAM SWOJE PŁYTY,
ŻE TO KLASYCZNY SMOK. TAM NIE BYŁO WYWERN.))
Jak się będzie nazywał? ((Pewnie weźmiesz jakieś imię z „Eragona”.)) <Obstawiam
Saphirę, Firnena, Ciernia, Shruikena albo Glaedra. Żodyn inny gad w „Eragonie”
nie był na tyle ważny, żeby mógł należeć do merysójki.>
Swoje propozycje piszcie w komentarzach😝 <I jeszcze czego. To twoja książka, sama się baw w
nazywanie :v >
Do następnego 😁 ((FUCK YOU.))
Ps. Rozdział nie sparwdzany 😉 <Ić sprawdzić ((*sparwdzić)) czy cię w szafie nie ma.>
(())
((FUCK.
YOU.))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz