Autor: KiraAsahina
Komentują:
*<Apocalyptical>
*((Dola))
*//Johnny//
1. Piękna
Nieznajoma
Wieczór, dzień koncertu... stanąłem przed lustrem i spojrzałem
w nie <Nie ma to jak zacząć kliszą nad
kliszami...> ((Zapowiada się wspaniale.
*zaciera ręce*)). Co mam w sobie takiego, że laski mdleją na mój widok? <Imperatyw po swojej stronie?> ((Nawet nie wiecie jak mnie to rozbawiło. Bujną masz
wyobraźnię, chłopcze.)) Chyba działają na nie moje czerwone włosy i
ciemno<*bez spacji*> brązowe oczy...//Po prostu kup pisemko dla kobiet i przeczytaj.//
Przeczesałem dłonią włosy i poszedłem wziąć prysznic. Ściągnąłem bluzkę, którą
położyłem na pralce i spojrzałem na moją umięśnioną klat((k))ę <dla chomika>,
która odbijała się od wejścia do kabiny. Cudowna, ciepła woda spływała po moich
plecach<,> dając mi orzeźwienie...
<Jestem na 95% pewna, że
ałtorka, pisząc to, chociaż przez chwilę wyglądała tak:
>
((Tymczasem analizatorzy, czytając
to, wyglądają tak:
Lubię to uczucie. Po pięcio minutowym <Okej.
Liczba zapisana słowem – to się ceni. Szkoda, że mimo wszystko i tak błędnie. A
było już tak blisko :”) > ((Nie można mieć
wszystkiego.))//Word podkreślił to na dwa
sposoby, brakuje tylko przekreślenia.//prysznicu wytarłem moje mokre
ciało//Wycieranie suchego byłoby dziwne, a opis
sugerujący obsesję bohatera na punkcie własnego ciała po prostu trzeba przyjąć
na klat(k)ę.//, a na włosy położyłem ręcznik<.
Tak zaczęłam się nagle zastanawiać... Czy faceci z krótkimi włosami koniecznie
muszą owijać sobie głowę ręcznikiem w imitacji turbanu? To chyba ma większy
sens w przypadku dłuższych włosów...>//Jako
posiadacz długich włosów wyjaśniam: tęsknię za czasami, kiedy NIE musiałem
robić turbanu.// ubrałem czerwona<*ą>
koszule<*ę> w czarną kratkę i czarne
po<*bez spacji*> dziurawione rurki ((Ciekawe czy sam je podziurawił, czy kupił dziurawe.
Niestety, z następnych rozdziałów dowiadujemy się, że z prawdziwą gwiazdą rocka
nie ma on nic wspólnego, więc stawiam na tę drugą opcję.)) <Na 100%. Szczerze wątpię, by to coś, co udaje
rockowca było w stanie chociażby przyłożyć nożyczki do swoich zapewne markowych
spodni :”) >. Zostało mi wytarcie włosów i ich ułożenie chociaż to
drugie nie jest potrzebne <Więc po to
robisz?> ((Z nudów.))
// //
... Spojrzałem na zegarek<.>
-Mam jeszcze dwie godziny- pomyślałem<,> susząc włosy //Rozumiem
obsesję wyglądem, ale właśnie zabierasz pracę stylistom.// ((Krótkie włosy same schną dość szybko… Jeszcze nigdy nie
widziałam krótkowłosego faceta z suszarką. Ale może teraz się czepiam.)) <Z drugiej strony... Czy faceci rzeczywiście zaczynają
się szykować na dwie godziny przed wyjściem z domu? To by oznaczało, że stroją
się bardziej ode mnie...>. Po wykonaniu czynności ((Brakuje mi tu przymiotnika „porannych”. Wyszłaby ładna
klisza.)) poszedłem do sypialni i
zaparkowałem moja gitarę <Och... Jak się PARKUJE
gitary?! *siada na ziemi przed pokrowcem ze swoją, podpiera brodę pięścią i
zamyśla się głęboko w poszukiwaniu odpowiedzi*> //*przechodzi obok i wsuwa mandat pod strunę* Ładnie to
tak zastawiać półtora miejsca?// ((… Są jakieś miejsca parkingowe dla gitar?)) czerwona
gitara rockowa na pudle renesansowym <JAKIM?! To pudła rezonansowe nie są już w użytku? A,
nie. To tylko absolutna głupota niewiedza ałtorki ->
>
((Bzdura! Po prostu
to pudło wyrzeźbił Michał Anioł! Pewnie Dawida mu tam trzasnął!)) była przyklejona czarna czaszka ((Och, jednak nie.)). Zapakowałem gitarę do pokrowca//Tesla wśród gitar, sama wyjechała z miejsca
parkingowego.// i podszedłem do
drzwi<,> biorąc klucze i dokumenty.
Wyszedłem z domu, przed którym czekała na mnie limuzyna... ((Panie! Na co tu ten wielokropek?)) Należę do
najbardziej znanego zespołu rockowego na świecie ((A to
ciekawe, bo nie kojarzę nikogo z czerwonymi włosami w Led Zeppelin.)) <*cudem powstrzymuje się od wybuchnięcia śmiechem, ale
kąciki ust drgają jak opętane*> razem z kumplami założyliśmy go
cztery lata temu ((Że niby zdobyliście taką sławę w
cztery lata?
))
i daliśmy radę sami wejść na stronę, czyli
najpierw zwykle imprezy, koncerty na wsiach aż w końcu koncert w Samym <Kim jest Samy i czemu w nim gracie? =.=>
środku Francji<.> bilety na koncert
poszły w niecały tydzień<,> tak fanki
się rzucają <Tylko mnie jakoś wyjątkowo trudno w
to uwierzyć?> ((Nie, nie tylko tobie. Chyba,
że chodzi mu o dwunastoletnie fanki.)). Wsiadłem do pojazdu.
-Witam panów jest stres? -zapytałem<,> witając się z nimi<.> //- Spóźnia się, układa włosy. – odpowiedzieli z irytacją.// czarno włosy Olek i brązowo włosy Grzegorz <Choroba, która zmusza ałtorów do zapisywania kolorów włosów w ten sposób najwyraźniej osiągnęła już status epidemii O.o> kiwnęli tylko głowami na nie ((KIWNĘLI głowami na „NIE”? Czy my jesteśmy w Bułgarii?!)). Olek jest jednym z głównych wokalistów, a Grzegorz gra na perkusji... <Patrz, Dola! Perkusja! ‘-‘ > ((Cieszy mnie to niezmiernie. Mam tylko jedno pytanie. GDZIE, DO CHOLERY, JEST BAS? DLACZEGO W OPKACH NIGDY NIE MA BASISTÓW? BO CO, JAK MA TYLKO CZTERY STRUNY TO GORSZY JAKIŚ JEST? DROGIE AŁTORKI, BAS JEST NAPRAWDĘ POTRZEBNY W ZESPOLE.)) //Źle zaparkował gitarę i po wyjściu zastał blokadę z autografem komendanta.//
-Siema Mike! Ja stresa <Czego?> nie mam w porównaniu do ciebie- odezwała się nasza główna chórzystka<,> no czasem wokalistka, ale to tylko w jednym utworze... Vanessa. Dziewczyna ma <*raczej „miała”. Z oryginalnego tekstu wynika, że wydarzenia miały miejsce w przeszłości, a dziewczyna dopiero teraz ma ładną sylwetkę i nie wiadomo co było wcześniej. Drobny błąd, ale i tak kłuje.> ładną sylwetkę jak modelka i śliczny<,> delikatny głos... Usiadłem obok niej<,> kładąc ręce na oparciach<.> po mojej drogiej stronie siedziała Ririanna <Wobec tego Vanessa siedziała po taniej stronie. Cóż... To w końcu „Rockowiec”, więc taki podział ma jakiś sens :”) > ((Niektóre kobiety dzielą się na tańsze i droższe.)) jedna z chórzystek
-Witam panów jest stres? -zapytałem<,> witając się z nimi<.> //- Spóźnia się, układa włosy. – odpowiedzieli z irytacją.// czarno włosy Olek i brązowo włosy Grzegorz <Choroba, która zmusza ałtorów do zapisywania kolorów włosów w ten sposób najwyraźniej osiągnęła już status epidemii O.o> kiwnęli tylko głowami na nie ((KIWNĘLI głowami na „NIE”? Czy my jesteśmy w Bułgarii?!)). Olek jest jednym z głównych wokalistów, a Grzegorz gra na perkusji... <Patrz, Dola! Perkusja! ‘-‘ > ((Cieszy mnie to niezmiernie. Mam tylko jedno pytanie. GDZIE, DO CHOLERY, JEST BAS? DLACZEGO W OPKACH NIGDY NIE MA BASISTÓW? BO CO, JAK MA TYLKO CZTERY STRUNY TO GORSZY JAKIŚ JEST? DROGIE AŁTORKI, BAS JEST NAPRAWDĘ POTRZEBNY W ZESPOLE.)) //Źle zaparkował gitarę i po wyjściu zastał blokadę z autografem komendanta.//
-Siema Mike! Ja stresa <Czego?> nie mam w porównaniu do ciebie- odezwała się nasza główna chórzystka<,> no czasem wokalistka, ale to tylko w jednym utworze... Vanessa. Dziewczyna ma <*raczej „miała”. Z oryginalnego tekstu wynika, że wydarzenia miały miejsce w przeszłości, a dziewczyna dopiero teraz ma ładną sylwetkę i nie wiadomo co było wcześniej. Drobny błąd, ale i tak kłuje.> ładną sylwetkę jak modelka i śliczny<,> delikatny głos... Usiadłem obok niej<,> kładąc ręce na oparciach<.> po mojej drogiej stronie siedziała Ririanna <Wobec tego Vanessa siedziała po taniej stronie. Cóż... To w końcu „Rockowiec”, więc taki podział ma jakiś sens :”) > ((Niektóre kobiety dzielą się na tańsze i droższe.)) jedna z chórzystek
-Nie mam tremy -zaprzeczyłem dziewczynie<.>
-Czemu wy mu pozwalacie siadać między was, a nam nie?- oburzył się srebrno włosy Cris<.>
-((No przecie to Gary Stu, jak mogłybyśmy mu odmówić?)) Bo on jest dla nas miły i na jego barkach fajnie się śpi- zachi<c>hotal<*ł>a Ririanna.
-Taa<,> a jak was przeleci to nie moja sprawa- burknął Grześ<. I słusznie, mój Grzesiu. Co cię obchodzi kogo kolega ma zamiar przelecieć, a kogo nie?> ((Zazdrosny.))//To przez te włosy.//
-Stary<,> ty się dobrze czujesz<?> wiesz dobrze, że nie jestem taki ((Nie powiedział żaden rockman nigdy. Może mi jeszcze wmówisz, że groupies nie macie?)) - prawie do niego warknąłem<.>
-Dobra<,> nie skakać sobie do gardeł pu<*ó>ki koncert przed nami((, potem już możecie, nie będę się wtrącał.)) - odparł Cris.
-Czemu wy mu pozwalacie siadać między was, a nam nie?- oburzył się srebrno włosy Cris<.>
-((No przecie to Gary Stu, jak mogłybyśmy mu odmówić?)) Bo on jest dla nas miły i na jego barkach fajnie się śpi- zachi<c>hotal<*ł>a Ririanna.
-Taa<,> a jak was przeleci to nie moja sprawa- burknął Grześ<. I słusznie, mój Grzesiu. Co cię obchodzi kogo kolega ma zamiar przelecieć, a kogo nie?> ((Zazdrosny.))//To przez te włosy.//
-Stary<,> ty się dobrze czujesz<?> wiesz dobrze, że nie jestem taki ((Nie powiedział żaden rockman nigdy. Może mi jeszcze wmówisz, że groupies nie macie?)) - prawie do niego warknąłem<.>
-Dobra<,> nie skakać sobie do gardeł pu<*ó>ki koncert przed nami((, potem już możecie, nie będę się wtrącał.)) - odparł Cris.
Spojrzałem na Grzesia<,>
po czym przymknąłem oczy. //Może się czepiam, ale
kłuje mnie imię Grześ. Wszyscy mają opkowe, zagraniczne imiona: Vanessa,
Ririanna, Cris… Nawet Olek się tak nie rzuca. A potem jest Grześ. Po prostu
Grześ. Założę się, że autorka obiecała jakiemuś znajomemu Grzesiowi, że
uwieczni go w swojej twórczości. Mój dobowy limit słowa „Grześ” został właśnie
wyczerpany.// Pół godziny jazdy <to>
idealny moment na drzemkę.
- O<,> jest okazja -<powiedział> jeden z moich kumpli i po chwili usłyszałem śmiechy innych, gdy otworzyłem oczy <bezimienny> kolega ((Może to jest basista? *zapytała z nadzieją*)) już przybliżał czarny flamaster do mojej twarzy<,> chcąc prawdopodobnie narysować mi wąsy.. //Żeby tylko to były wąsy… Wycieczki szkolne niczego nie nauczyły?// ((Ile oni mają lat?)) <Ale fizycznie czy psychicznie? Bo w tej drugiej kwestii zapewne dużo mniej niż ałtorka myśli...> Eh<,> wkurzające... Spojrzałem na niego lekko uśmiechnięty. <Czy Mike jest Japończykiem? Oni też tak maskują prawdziwe emocje, bo nie wypada im uzewnętrzniać swoich uczuć publicznie.> ((Niestety nigdy nie poznamy odpowiedzi na to pytanie.))
-Dobra<,> komu winko dla otuchy? - powiedziała Vanessa<. Fascynujące... Tam, gdzie nie ma pytajników, jest słowo „spytał/a”, ale tam, gdzie pytajnik cudem się pojawił, słowa „pytać” już nie ma <.< > //Vanessa nie pyta. Ona wie, że na trzeźwo te buce nic nie zagrają.//
-Szampan czy winko ((*wino))<,> mała?-Odezwał się Grzesiu. Zerknąłem do szafki... Szampan i czerwone winko ((*wino))... Oblizałem się<.>
-Ja zamawiam winko ((*WINO, KUR… NA CHOLERĘ TO ZDRABNIAĆ?)) <Bo wydaje się, że brzmi grzeczniej?> //W ich (mentalnym) wieku wolno pić?// - Powiedziałem po chwili ciszy. Vanessa<*ę> każdy z nas nazywa <*bez ją*> mała, bo ma 17 <*siedemnaście – za wcześnie pochwaliłam...> lat<.> jakoś jej to nie przeszkadza<.> nalała nam wina, a błagalnym wzrokiem spojrzał na Cris'a<Wrzucanie wszędzie apostrofów też zaczyna być chorobą większości... Jak tak dalej pójdzie wszyscy zginiemy ._. > on tylko kiwnął głowa<*ą>, że nie może się napić ((Znowu kiwnął na „nie”! Ewidentnie jesteśmy w Bułgarii!)). Wziąłem pucharek <Wino w pucharku? To na pewno nie były lody?> ((Bieda, na kieliszki ich nie stać.)) //Kieliszki są dla dorosłych.// i z chłopakami unieśliśmy je lekko do góry<,> stukając każdy w każdego pucharek<.>
- O<,> jest okazja -<powiedział> jeden z moich kumpli i po chwili usłyszałem śmiechy innych, gdy otworzyłem oczy <bezimienny> kolega ((Może to jest basista? *zapytała z nadzieją*)) już przybliżał czarny flamaster do mojej twarzy<,> chcąc prawdopodobnie narysować mi wąsy.. //Żeby tylko to były wąsy… Wycieczki szkolne niczego nie nauczyły?// ((Ile oni mają lat?)) <Ale fizycznie czy psychicznie? Bo w tej drugiej kwestii zapewne dużo mniej niż ałtorka myśli...> Eh<,> wkurzające... Spojrzałem na niego lekko uśmiechnięty. <Czy Mike jest Japończykiem? Oni też tak maskują prawdziwe emocje, bo nie wypada im uzewnętrzniać swoich uczuć publicznie.> ((Niestety nigdy nie poznamy odpowiedzi na to pytanie.))
-Dobra<,> komu winko dla otuchy? - powiedziała Vanessa<. Fascynujące... Tam, gdzie nie ma pytajników, jest słowo „spytał/a”, ale tam, gdzie pytajnik cudem się pojawił, słowa „pytać” już nie ma <.< > //Vanessa nie pyta. Ona wie, że na trzeźwo te buce nic nie zagrają.//
-Szampan czy winko ((*wino))<,> mała?-Odezwał się Grzesiu. Zerknąłem do szafki... Szampan i czerwone winko ((*wino))... Oblizałem się<.>
-Ja zamawiam winko ((*WINO, KUR… NA CHOLERĘ TO ZDRABNIAĆ?)) <Bo wydaje się, że brzmi grzeczniej?> //W ich (mentalnym) wieku wolno pić?// - Powiedziałem po chwili ciszy. Vanessa<*ę> każdy z nas nazywa <*bez ją*> mała, bo ma 17 <*siedemnaście – za wcześnie pochwaliłam...> lat<.> jakoś jej to nie przeszkadza<.> nalała nam wina, a błagalnym wzrokiem spojrzał na Cris'a<Wrzucanie wszędzie apostrofów też zaczyna być chorobą większości... Jak tak dalej pójdzie wszyscy zginiemy ._. > on tylko kiwnął głowa<*ą>, że nie może się napić ((Znowu kiwnął na „nie”! Ewidentnie jesteśmy w Bułgarii!)). Wziąłem pucharek <Wino w pucharku? To na pewno nie były lody?> ((Bieda, na kieliszki ich nie stać.)) //Kieliszki są dla dorosłych.// i z chłopakami unieśliśmy je lekko do góry<,> stukając każdy w każdego pucharek<.>
-Za udany koncert- powiedzieliśmy chórem i napiliśmy się,
dałem się troszeczkę napić Vanessie.
Ta wzięła i napiła się<,> po czym lekko skwasiła <Kogo lub co skwasiła? Chyba nie siebie, bo „skwasić pot. «popsuć komuś humor»” – PWN tak chciał.> ((Aj tam, ona wino skwasiła, bo za słodkie było.)) <Alejakto? O.o>. Zaśmiałem się. Wziąłem resztę i wypiłem<.> mm<,> uwielbiam smak czerwonego wina...Po godzinie dojechaliśmy na miejsce<.> wysiadłem z pojazdu, z chłopakami. <Ałtorka najwyraźniej uznała w szkole, że nie ma opcji, żeby interpunkcja do czegoś jej się w życiu przydała i dlatego skrupulatnie odrzuciła prawie całą wiedzę na ten temat. Innego wytłumaczenia na te przypadkowo stawiane kropki i przecinki nie widzę.>
Ta wzięła i napiła się<,> po czym lekko skwasiła <Kogo lub co skwasiła? Chyba nie siebie, bo „skwasić pot. «popsuć komuś humor»” – PWN tak chciał.> ((Aj tam, ona wino skwasiła, bo za słodkie było.)) <Alejakto? O.o>. Zaśmiałem się. Wziąłem resztę i wypiłem<.> mm<,> uwielbiam smak czerwonego wina...Po godzinie dojechaliśmy na miejsce<.> wysiadłem z pojazdu, z chłopakami. <Ałtorka najwyraźniej uznała w szkole, że nie ma opcji, żeby interpunkcja do czegoś jej się w życiu przydała i dlatego skrupulatnie odrzuciła prawie całą wiedzę na ten temat. Innego wytłumaczenia na te przypadkowo stawiane kropki i przecinki nie widzę.>
Ochrona bramkami miała oddzielone fanów <Czytam te pięć wyrazów chyba po raz szósty i dalej
nie łapię. To przecież wygląda tak, jakby ktoś skleił losowe słowa z kilku
niepowiązanych ze sobą zdań -.- > ((Mnie też
przerosło…)) od kawałku chodnika<,>
po którym mieliśmy przejść w tłumie zobaczyłem dziewczynę z ciemno blond <To ciemno czy blond? Osobno to nie ma sensu... >włosami
do ramion, twarz miała delikatna<*ą> i
kobieca<*ą – kolejna, której się Alt zepsuł
>.< > śliczna była<.>
nie mogłem się w nią długo wpatrywać, bo chłopaki zaczęli mnie ciągnąć do
wejścia budynku ((Czy oni wchodzą tym samym wejściem co
publiczność?)) //Nie, mają publiczność
ochrona bramkami oddzielone.//. Dziewczyna nie uśmiechała się i pomimo
odbłysków flash'y<*fleszy.> aparatów w
jej szaro-niebieskich <Tęczówki w kratkę czy w
paski?> ((W zygzaki.))
oczach nic się nie
odbijało <Whoa! To chyba miała takie okulary jak
koń w bryczce!> ((Może to manekin był?)) //”Łowca androidów proszony do wejścia A, wykryto wadliwego
replikanta w sztucznym tłumie.”// Jej
wzrok był martwy, a ręce miała skrzyżowane. Ubrana była w dżinsowe rurki z
dziurami, podartą białą koszulę i dżinsową kurteczkę z krótkim rękawem. Kurtka
sięgała jej do połowy talii. Gdy wszedłem z chłopakami zaczęli zasypywać mnie
pytaniami.
-no nasz <*R>romeo znalazł sobie Julie <Tak. Wiele Julii, które wręcz wlewały się drzwiami i oknami do garderoby> //Nie no, ochrona je bramki oddzielone.//? - zaśmiał się Grzechu<.>
-Śmieszne, że aż rzeka wyschła ((Oj błagam, nawet moje suchary są zabawniejsze.))- powiedziałem do niego. Po dziesięciu minutach weszliśmy na scenę przed schodami zacząłem grać <Scena przed schodami czy grał przed schodami? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi!> szybkie akordy, a Olek walić w bębny ((Walnąć, to ty sobie możesz w twój pozerski ryj, na perkusji się GRA.)) weszliśmy na scenę <niosąc perkusję pod pachą? O.o> ((Jak można wcisnąć całą perkusję pod pachę? *siada przy swojej perkusji i szuka odpowiedzi* Ło Perunie, a on ma pewnie bardziej rozbudowany zestaw!)) //Jedyne możliwe wyjaśnienie: . Nie wiem co gorsze, to czy playback…//, a fanki zaczęły piszczeć, ale nie ta ciemna blondynka, w którą się zapatrzałem..<.> Płomienie zabłysły, gdy weszliśmy... Zaczęliśmy koncert<.> ((STOP, WRÓĆ, POCZEKAJ! Takie wielkie gwiazdy, a nawet supportu nie mają? A próba dźwięku? CZY WY CHOCIAŻ GITARY DO WZMACNIACZY PODŁĄCZYLIŚCIE?)) <To oni są suportem... Dla najlepszego zespołu rockowego na świecie, który trochę się spóźnia i dlatego jeszcze nie ma go w tekście. > //Wzmacniacze są zarezerwowane dla najlepszego zespołu na świecie, to nie zabawki dla dzieci. Jak zepsują to rodzice będą musieli wynająć garaż, żeby je spłacić. Koniec prób, koniec kariery.(*SPOILER* Najlepszy zespół rockowy na świecie ma próby w garażu.// piękna nieznajoma była dwa rzędy od sceny przy barierkach. Graliśmy i śpiewaliśmy z pół godziny<,> po czym z innym gitarzysta<*ą. Wyczuwam tego bezimiennego kolegę> ((Czyli to nie był basista. *wzdycha*)) zeskoczyliśmy ze sceny i graliśmy na gitarach<,> ((Zazwyczaj między sceną a publicznością są ochroniarze. Muzycy zazwyczaj nie pchają się tak między publikę, bo to raczej nie kończy się dobrze.)) //Może za dużo oczekuję, ale czy fani pod sceną nie powinni chociaż zagrzewać się do pogo? No wiecie, tego NABUZOWANEGO MŁYNU OBIJAJĄCYCH SIĘ O SIEBIE LUDZI. Co ten najlepszy „rockowy” zespół na świecie właściwie gra?// popisując się lekko zbliżyłem się z nim do pięknej nieznajomej, a reszta fanek dotykały moich i jego barków<,> piszcząc. Piękna nieznajoma nie piszczała. Nawet się nie uśmiechała <Myślała, że najlepszy zespół rockowy na świecie będzie reprezentował poziom z jakim się ogłaszał, ale srogo się zawiodła> ((Pewnie „Bravo” im ten tytuł nadało. Innego wyjścia nie widzę. Żaden „Rolling Stone” ani inny „Hit Parader” by się tak nie stoczył.)).. <.> Swój martwy wzrok miała wkłuty w scenę. Podszedłem do niej<,> grając na gitarze i włączyłem mikrofon<, jednocześnie roztrącając fanki na bok i szarpiąc struny. Taki ze mnie wielofunkcyjny mężczyzna, a co!> ((Nosem mikrofon włączył. A fanki same padały pod wpływem jego uroku osobistego.))
-Raz((,)) dwa! Raz((,)) dwa((,)) trzy((, cztery. Większość utworów rockowych grana jest w podziale na cztery, więc powinno naliczać się do czterech. A jeśli już chcecie się popisywać i kombinować z podziałem na trzy, to naliczanie do dwóch na początku jest niepotrzebne i zwyczajnie mylące. *prycha pogardliwie* Pozerzy.))!- krzyknąłem i zaczęliśmy ostrzej grać <To naprawdę super zespół, skoro potrzebują wyraźnie zaakcentowanego momentu, w którym kończą się solówki.> ((Ty faktycznie, on tak pokracznie naliczał w trakcie utworu… Po chuj? W tym momencie perkusista powinien mu wyjebać werblem w ryj, za to, że tak chamsko został wywalony z rytmu.)) <A nie szkoda by mu było werbla? Cegłówka brzmi jak lepsza opcja ‘-‘> //Ja bym wziął pudło renesansowe, publika miałaby widowisko.// wszyscy razem śpiewaliśmy ,a dziewczyny robiły za chórki<.> mega to brzmiało <#skromność> ((Oszyyywiiiście, wszystkie utwory brzmią „mega”, gdy muzycy mają głęboko w dupie podział rytmiczny.)) //Wielu ludzi ma opinię, że rock i metal to hałas bez rytmu. Teraz wiemy przez kogo tak myślą.//. Piękna nieznajoma spojrzała na gitarę i dalej się nie uśmiechała ręce dalej miała skrzyżowane i nie piszczała, i nie skakała, a w jej oczach nic się dalej nie odbijało nawet najmniejsze światło ((dalejdalejdalej)). //Łowca androidów wpadł w ogień krzyżowy uroku Stu i nierytmicznego fałszu. Zginął na miejscu.// <Zaczynam szczerze wątpić w jakość nie tylko zespołu, ale i miejsca koncertu. Wszystko wskazuje na to, że była to stodoła, a za scenę robiły jakieś skrzynki. To by tłumaczyło jakim cudem udało im się wnieść perkusję po schodach w czasie, gdy perkusista grał – to były po prostu garnki. Zero świateł, zero choreografii... Tylko banda dzieciaków z instrumentami domowej roboty. Najlepszy, bo jedyny zespół rockowy w okolicznych wsiach.> ((To ma sens. Brak supportu, próby dźwięku, muzycy ochoczo wskakujący w publiczność i gitarzysta, który nie potrafi naliczać.)) //Passat dziadka jako limuzyna, w butelce wina sok brzozowy (też dziadka, znaleziony pod fotelem), brak kieliszków…//
-no nasz <*R>romeo znalazł sobie Julie <Tak. Wiele Julii, które wręcz wlewały się drzwiami i oknami do garderoby> //Nie no, ochrona je bramki oddzielone.//? - zaśmiał się Grzechu<.>
-Śmieszne, że aż rzeka wyschła ((Oj błagam, nawet moje suchary są zabawniejsze.))- powiedziałem do niego. Po dziesięciu minutach weszliśmy na scenę przed schodami zacząłem grać <Scena przed schodami czy grał przed schodami? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi!> szybkie akordy, a Olek walić w bębny ((Walnąć, to ty sobie możesz w twój pozerski ryj, na perkusji się GRA.)) weszliśmy na scenę <niosąc perkusję pod pachą? O.o> ((Jak można wcisnąć całą perkusję pod pachę? *siada przy swojej perkusji i szuka odpowiedzi* Ło Perunie, a on ma pewnie bardziej rozbudowany zestaw!)) //Jedyne możliwe wyjaśnienie: . Nie wiem co gorsze, to czy playback…//, a fanki zaczęły piszczeć, ale nie ta ciemna blondynka, w którą się zapatrzałem..<.> Płomienie zabłysły, gdy weszliśmy... Zaczęliśmy koncert<.> ((STOP, WRÓĆ, POCZEKAJ! Takie wielkie gwiazdy, a nawet supportu nie mają? A próba dźwięku? CZY WY CHOCIAŻ GITARY DO WZMACNIACZY PODŁĄCZYLIŚCIE?)) <To oni są suportem... Dla najlepszego zespołu rockowego na świecie, który trochę się spóźnia i dlatego jeszcze nie ma go w tekście. > //Wzmacniacze są zarezerwowane dla najlepszego zespołu na świecie, to nie zabawki dla dzieci. Jak zepsują to rodzice będą musieli wynająć garaż, żeby je spłacić. Koniec prób, koniec kariery.(*SPOILER* Najlepszy zespół rockowy na świecie ma próby w garażu.// piękna nieznajoma była dwa rzędy od sceny przy barierkach. Graliśmy i śpiewaliśmy z pół godziny<,> po czym z innym gitarzysta<*ą. Wyczuwam tego bezimiennego kolegę> ((Czyli to nie był basista. *wzdycha*)) zeskoczyliśmy ze sceny i graliśmy na gitarach<,> ((Zazwyczaj między sceną a publicznością są ochroniarze. Muzycy zazwyczaj nie pchają się tak między publikę, bo to raczej nie kończy się dobrze.)) //Może za dużo oczekuję, ale czy fani pod sceną nie powinni chociaż zagrzewać się do pogo? No wiecie, tego NABUZOWANEGO MŁYNU OBIJAJĄCYCH SIĘ O SIEBIE LUDZI. Co ten najlepszy „rockowy” zespół na świecie właściwie gra?// popisując się lekko zbliżyłem się z nim do pięknej nieznajomej, a reszta fanek dotykały moich i jego barków<,> piszcząc. Piękna nieznajoma nie piszczała. Nawet się nie uśmiechała <Myślała, że najlepszy zespół rockowy na świecie będzie reprezentował poziom z jakim się ogłaszał, ale srogo się zawiodła> ((Pewnie „Bravo” im ten tytuł nadało. Innego wyjścia nie widzę. Żaden „Rolling Stone” ani inny „Hit Parader” by się tak nie stoczył.)).. <.> Swój martwy wzrok miała wkłuty w scenę. Podszedłem do niej<,> grając na gitarze i włączyłem mikrofon<, jednocześnie roztrącając fanki na bok i szarpiąc struny. Taki ze mnie wielofunkcyjny mężczyzna, a co!> ((Nosem mikrofon włączył. A fanki same padały pod wpływem jego uroku osobistego.))
-Raz((,)) dwa! Raz((,)) dwa((,)) trzy((, cztery. Większość utworów rockowych grana jest w podziale na cztery, więc powinno naliczać się do czterech. A jeśli już chcecie się popisywać i kombinować z podziałem na trzy, to naliczanie do dwóch na początku jest niepotrzebne i zwyczajnie mylące. *prycha pogardliwie* Pozerzy.))!- krzyknąłem i zaczęliśmy ostrzej grać <To naprawdę super zespół, skoro potrzebują wyraźnie zaakcentowanego momentu, w którym kończą się solówki.> ((Ty faktycznie, on tak pokracznie naliczał w trakcie utworu… Po chuj? W tym momencie perkusista powinien mu wyjebać werblem w ryj, za to, że tak chamsko został wywalony z rytmu.)) <A nie szkoda by mu było werbla? Cegłówka brzmi jak lepsza opcja ‘-‘> //Ja bym wziął pudło renesansowe, publika miałaby widowisko.// wszyscy razem śpiewaliśmy ,a dziewczyny robiły za chórki<.> mega to brzmiało <#skromność> ((Oszyyywiiiście, wszystkie utwory brzmią „mega”, gdy muzycy mają głęboko w dupie podział rytmiczny.)) //Wielu ludzi ma opinię, że rock i metal to hałas bez rytmu. Teraz wiemy przez kogo tak myślą.//. Piękna nieznajoma spojrzała na gitarę i dalej się nie uśmiechała ręce dalej miała skrzyżowane i nie piszczała, i nie skakała, a w jej oczach nic się dalej nie odbijało nawet najmniejsze światło ((dalejdalejdalej)). //Łowca androidów wpadł w ogień krzyżowy uroku Stu i nierytmicznego fałszu. Zginął na miejscu.// <Zaczynam szczerze wątpić w jakość nie tylko zespołu, ale i miejsca koncertu. Wszystko wskazuje na to, że była to stodoła, a za scenę robiły jakieś skrzynki. To by tłumaczyło jakim cudem udało im się wnieść perkusję po schodach w czasie, gdy perkusista grał – to były po prostu garnki. Zero świateł, zero choreografii... Tylko banda dzieciaków z instrumentami domowej roboty. Najlepszy, bo jedyny zespół rockowy w okolicznych wsiach.> ((To ma sens. Brak supportu, próby dźwięku, muzycy ochoczo wskakujący w publiczność i gitarzysta, który nie potrafi naliczać.)) //Passat dziadka jako limuzyna, w butelce wina sok brzozowy (też dziadka, znaleziony pod fotelem), brak kieliszków…//
-zamknijmy oczy i lecimy do gwiazd niech nasz miłość niesie nas ponad niebo pełne gwiazd. //POTĘGA MIŁOŚCIA!//
Musimy lecieć droga do gwiazd by odkryć samych nas <Ten tekst brzmi tak... popowo. Wiecie wydawanie dźwięków do muzyki, byle się rymowało, a fanki szybko złapały refren i na bank odniosły go do swojego marnego życia.> ((*kaszel* Ten tekst nie ma żadnego sensu! To ma być rockowy zespół? Ałtorka perfidnie sobie z nas kpi!))- śpiewaliśmy ja z tym gitarzysta<*ą> stanęliśmy twarzami do siebie i graliśmy. <Ale, że wy razem „miłość ponad niebo pełne gwiazd”? Panie! To czego się pan za babami oglądasz?> ((To tylko na pokaz, żeby fanek nie stracić.)) Zerknąłem na piękną nieznajomą<,> która szła do wyjścia wróciliśmy na scenę<,> by dokończyć koncert. No i na nasze nieszczęście zaczął padać deszcz. <Dach stodoły przeciekał.>
Było już po pierwszej w nocy<,> więc zakończyliśmy koncert i poszliśmy do naszego pojazdu ((To brzmi jakbyście sami decydowali kiedy skończyć koncert. Słońce ty moje, koncerty odbywają się w określonych godzinach, a każda minuta spóźnienia kosztuje. Dużo kosztuje. Chociaż, co ja mówię! To przecież nie może być koncert profesjonalnego zespołu na dużym stadionie w dużym mieście!))
Musimy lecieć droga do gwiazd by odkryć samych nas <Ten tekst brzmi tak... popowo. Wiecie wydawanie dźwięków do muzyki, byle się rymowało, a fanki szybko złapały refren i na bank odniosły go do swojego marnego życia.> ((*kaszel* Ten tekst nie ma żadnego sensu! To ma być rockowy zespół? Ałtorka perfidnie sobie z nas kpi!))- śpiewaliśmy ja z tym gitarzysta<*ą> stanęliśmy twarzami do siebie i graliśmy. <Ale, że wy razem „miłość ponad niebo pełne gwiazd”? Panie! To czego się pan za babami oglądasz?> ((To tylko na pokaz, żeby fanek nie stracić.)) Zerknąłem na piękną nieznajomą<,> która szła do wyjścia wróciliśmy na scenę<,> by dokończyć koncert. No i na nasze nieszczęście zaczął padać deszcz. <Dach stodoły przeciekał.>
Było już po pierwszej w nocy<,> więc zakończyliśmy koncert i poszliśmy do naszego pojazdu ((To brzmi jakbyście sami decydowali kiedy skończyć koncert. Słońce ty moje, koncerty odbywają się w określonych godzinach, a każda minuta spóźnienia kosztuje. Dużo kosztuje. Chociaż, co ja mówię! To przecież nie może być koncert profesjonalnego zespołu na dużym stadionie w dużym mieście!))
//”- Czekajcie! Fanki coś
krzyczą! B… Bis? Co to do cholery znaczy?
- Nie wiem, bierz perkusję pod
pachę i idziemy! Zostało jeszcze trochę winka w limuzynie!”//.
<Hej ho! Czas na ogólne
pytanie! Góra złota temu, kto powie mi w jakim kraju tak naprawdę rozgrywa się
akcja! Patrząc na imiona wiem, że ni cholery nie wiem co myśleć >.< > ((Obstawiamy! Ja jestem za Bułgarią!)) //Powiem więcej: bułgarska wieś mająca, w porywach,
dwieście mieszkańców.//
2. pusty
wzrok
W domu poszedłem od razu do sypialni <*ś>sciagnal<*ął>em
bluzkę i spodnie<,> i walna<*ą>lem się na łóżko... teraz marze <farbami > tylko o śnie. Chcę na chwilkę
odejść do krainy Morfeusza <Nie powiedział nigdy
żaden szanujący się, prawdziwy rockman> ((JEST!
JEST KRAINA MORFEUSZA! APO, TU TAKA PIĘKNA KLISZA, A TY SIĘ NIE CIESZYSZ?)) <DOSKONALE WIESZ, ŻE SZKODA MI MORFEUSZA. PATRZ ILE
SIĘ TEGO SZATAŃSTWA U NIEGO ZALĘGŁO!>, lecz dalej mam przed oczami
wzrok nieznajomej pusty<,> ale
olśniewający<.> jedyna się nie bawiła<.> dziwne... bardzo dziwne... <To coś udające muzyka najwyraźniej nie dopuszcza do
siebie tego, że ktoś może mieć dobry gust i uznawać tylko prawdziwą
muzykę...>
//Ja, Kurdian, winkelried
pozerów i normików,//Zamknąłem oczy i odleciałem <na chmurce> w krainę
Morfeusza<.> widziałem tam <tę niepokojąco martwą> twarz nieznajomej<,> która coś wołała<,>
nie wiem dokładnie co<.> wyciągnąłem
rękę i usłyszałem pukanie budzika <*mierzy
budzik podejrzliwym wzrokiem* Uczyło się języków obcych, co?> ((Nie. Budzik po prostu zapukał uprzejmie do drzwi i
nieśmiało spytał, czy może obudzić gitarzystę najbardziej znanego zespołu
rockowego na świecie. Potem wyszedł, trzaskając drzwiami, gdy okazało się, że
to wcale nie jest Jimmy Page.))... otworzyłem oczy<.> byłem na podłodze praktycznie cały Mokry
<Czy Mokry to druga forma ewolucji Mike’?>
od potu.. <.>
-Co to ma niby być?!- pomyślałem<.> czemu jestem na ziemi? <Bo spadłeś z wyra, deklu.> ((Niee, to byłoby zbyt proste.)) //Budzik go zrzucił. Ma już dość tego cyrku, ale musi robić staż, żeby móc budzić kogoś normalnego.// Nie wiem<,> ale pewien jestem<,> że muszę znaleźć tą nieznajoma<*ą> ((*drapie się po głowie* „Nieznajomą” kończy się na „ą”, więc „tą” wydaje się poprawne… Ale z drugiej strony w domyśle jest „dziewczynĘ”, więc… Może powinno być „tę”? *drapie się mocniej* Zaczynam wątpić w swoją znajomość ortografii.)) i zobaczyć kim ona jest <Mam pewną teorię. Opis wskazuje na nieumarłą/zombie minus nieskończone pokłady nienawiści do wszystkiego co żywe.>((Wąpierz.))//Replikantka nasłana przez Bojowników o Gust i Smak.// .. <.> wstałem z ziemi i złapałem się za ramię<.> miałem uderzyć <Czyli to było zaplanowane działanie? To po co tamte pytania z początku akapitu?> ((Masochista jak nic!)) w szafkę<,> gdy spadłem z łóżka spojrzałem na godzinę 7:30 <Eee... Na moje oko, gdy spadł z łóżka to jeszcze spał... > ((Znaczy… On spadając sprawdził godzinę?)) //Tu 7:30, obok 8:00 a u sąsiada 11:00.//Eh... to nie moja godzina//Sąsiad podmienił.//<.> poszedłem do łazięki <Ło boru.> ((Oszlag, tego jeszcze nie było!)) //Ojapierniczę, jak to się czyta?// wziąć prysznic... mijając jedno okno spojrzałem w nie.. <.> deszcz<,> a mój dom mija ta nieznajoma... <Stop. Chciałabym w tym miejscu zaznaczyć, że ni hu hu nie łapię dlaczego tutaj nie ma ani kropek, ani wielkich liter. Nadmiaru wielokropków też nie potrafię logicznie uzasadnić, ale w mojej głowie ten fragment jest nudny jak flaki z olejem i podobnież się ciągnie.> //Ten koncert był najbardziej rockowym momentem w całym rockowcu. Stąd już tylko w dół.// ubrałem się na szybkiego <Szto? O.o> //Kim jest Szybki i czemu kopiujesz jego styl? Jesteś gwiazdą, media cię zjedzą. Czy raczej zjadłyBY, gdybyście byli znani poza wsią.// i wybiegłem z domu<,> aby ją zatrzymać<,> lecz jej tam już nie było <Nie dość, że zombie to jeszcze zjawa?> ((Teleportejszyn!)).. przeszedłem kawałek<,> by zobaczyć czy gdzieś jest w pobliżu<,> lecz nie było jej... po jakiś dziesięciu minutach poszedłem pod dom. Spojrzałem jeszcze raz w bok i zobaczyłem ją <Co. Przecież laska zniknęła bez śladu... Po kiego czorta i biesa wracała mu pod dom? Zgubiła drogę czy jak?> ((Moja teoria jest taka, że dziewczę jest stalkerem. Ale nie chce wzbudzać podejrzeń, więc za każdym razem, gdy Mike ją widzi udaje znudzoną (jak na koncercie) albo ucieka.)) //Sąsiad ją nasłał, żeby sam mógł znowu podmienić godzinę. Ona się zachowuje jak słabo oskryptowany NPC. Łazi za, graczem, żeby pchać fabułę do przodu.// i jak najszybciej podbiegłem do niej. Nieznajoma odwróciła się w moją stronę<.> widać zauważyła<,> że podbiegałem <No co ty nie powiesz, bystrzaku.> i spojrzała na mnie swoim pustym wzrokiem. Jej ramię też było zimne<,> ale nie z deszczu ((A skąd ty to wiesz?)). <Zombieee... *szepcze, celowo przeciągając głoski* Zooombieee...> ((Żadne zombie, to klasyczny i kliszowy wąpierz!)) <To błyskać jak fiolka z brokatem też zacznie? Bogowie...> Puściłem jej ramie<*ę> i patrzałem <Tsa. Popatrzać to se możesz na nie powiem co. Drażni mnie to słowo jak mało które inne.> na nią<.> a ta na mnie swoim martwym wzrokiem. <Jeśli jeszcze raz przeczytam o tym, że jej wzrok jest martwy albo pusty to nie ręczę za siebie...> ((Wolę to, niż gdyby miał ciągle wychwalać jej urodę.)) //Albo swoją, na szczęście z tym skończył już na początku.//
-Czemu chodzisz w deszczu? ((To wszystko na co cię stać, podrywaczu?)) - spytałem<,> patrząc na nią. Nie uzyskałem odpowiedzi i albo ja ślepy((,)) albo ona nie mruga. <Obstawiam pierwszą wersję wydarzeń.> ((Z pewnością mrugacie w tym samym momencie.)) Czy aby na pewno jest żywa? //Czy replikanci są żywi? Filozoficznie mocno.//Pomachałem dłonią przed jej oczami
-Co to ma niby być?!- pomyślałem<.> czemu jestem na ziemi? <Bo spadłeś z wyra, deklu.> ((Niee, to byłoby zbyt proste.)) //Budzik go zrzucił. Ma już dość tego cyrku, ale musi robić staż, żeby móc budzić kogoś normalnego.// Nie wiem<,> ale pewien jestem<,> że muszę znaleźć tą nieznajoma<*ą> ((*drapie się po głowie* „Nieznajomą” kończy się na „ą”, więc „tą” wydaje się poprawne… Ale z drugiej strony w domyśle jest „dziewczynĘ”, więc… Może powinno być „tę”? *drapie się mocniej* Zaczynam wątpić w swoją znajomość ortografii.)) i zobaczyć kim ona jest <Mam pewną teorię. Opis wskazuje na nieumarłą/zombie minus nieskończone pokłady nienawiści do wszystkiego co żywe.>((Wąpierz.))//Replikantka nasłana przez Bojowników o Gust i Smak.// .. <.> wstałem z ziemi i złapałem się za ramię<.> miałem uderzyć <Czyli to było zaplanowane działanie? To po co tamte pytania z początku akapitu?> ((Masochista jak nic!)) w szafkę<,> gdy spadłem z łóżka spojrzałem na godzinę 7:30 <Eee... Na moje oko, gdy spadł z łóżka to jeszcze spał... > ((Znaczy… On spadając sprawdził godzinę?)) //Tu 7:30, obok 8:00 a u sąsiada 11:00.//Eh... to nie moja godzina//Sąsiad podmienił.//<.> poszedłem do łazięki <Ło boru.> ((Oszlag, tego jeszcze nie było!)) //Ojapierniczę, jak to się czyta?// wziąć prysznic... mijając jedno okno spojrzałem w nie.. <.> deszcz<,> a mój dom mija ta nieznajoma... <Stop. Chciałabym w tym miejscu zaznaczyć, że ni hu hu nie łapię dlaczego tutaj nie ma ani kropek, ani wielkich liter. Nadmiaru wielokropków też nie potrafię logicznie uzasadnić, ale w mojej głowie ten fragment jest nudny jak flaki z olejem i podobnież się ciągnie.> //Ten koncert był najbardziej rockowym momentem w całym rockowcu. Stąd już tylko w dół.// ubrałem się na szybkiego <Szto? O.o> //Kim jest Szybki i czemu kopiujesz jego styl? Jesteś gwiazdą, media cię zjedzą. Czy raczej zjadłyBY, gdybyście byli znani poza wsią.// i wybiegłem z domu<,> aby ją zatrzymać<,> lecz jej tam już nie było <Nie dość, że zombie to jeszcze zjawa?> ((Teleportejszyn!)).. przeszedłem kawałek<,> by zobaczyć czy gdzieś jest w pobliżu<,> lecz nie było jej... po jakiś dziesięciu minutach poszedłem pod dom. Spojrzałem jeszcze raz w bok i zobaczyłem ją <Co. Przecież laska zniknęła bez śladu... Po kiego czorta i biesa wracała mu pod dom? Zgubiła drogę czy jak?> ((Moja teoria jest taka, że dziewczę jest stalkerem. Ale nie chce wzbudzać podejrzeń, więc za każdym razem, gdy Mike ją widzi udaje znudzoną (jak na koncercie) albo ucieka.)) //Sąsiad ją nasłał, żeby sam mógł znowu podmienić godzinę. Ona się zachowuje jak słabo oskryptowany NPC. Łazi za, graczem, żeby pchać fabułę do przodu.// i jak najszybciej podbiegłem do niej. Nieznajoma odwróciła się w moją stronę<.> widać zauważyła<,> że podbiegałem <No co ty nie powiesz, bystrzaku.> i spojrzała na mnie swoim pustym wzrokiem. Jej ramię też było zimne<,> ale nie z deszczu ((A skąd ty to wiesz?)). <Zombieee... *szepcze, celowo przeciągając głoski* Zooombieee...> ((Żadne zombie, to klasyczny i kliszowy wąpierz!)) <To błyskać jak fiolka z brokatem też zacznie? Bogowie...> Puściłem jej ramie<*ę> i patrzałem <Tsa. Popatrzać to se możesz na nie powiem co. Drażni mnie to słowo jak mało które inne.> na nią<.> a ta na mnie swoim martwym wzrokiem. <Jeśli jeszcze raz przeczytam o tym, że jej wzrok jest martwy albo pusty to nie ręczę za siebie...> ((Wolę to, niż gdyby miał ciągle wychwalać jej urodę.)) //Albo swoją, na szczęście z tym skończył już na początku.//
-Czemu chodzisz w deszczu? ((To wszystko na co cię stać, podrywaczu?)) - spytałem<,> patrząc na nią. Nie uzyskałem odpowiedzi i albo ja ślepy((,)) albo ona nie mruga. <Obstawiam pierwszą wersję wydarzeń.> ((Z pewnością mrugacie w tym samym momencie.)) Czy aby na pewno jest żywa? //Czy replikanci są żywi? Filozoficznie mocno.//Pomachałem dłonią przed jej oczami
i po chwili
nieznajoma najprawdopodobniej sie<*ę>
zdenerwowała<, Och, naprawdę? Nie spodziewałabym
się.> bo chwyciła mój nadgarstek jednym szybkim i mocnym ruchem//Replikantka jak nic.//.
Nie zaciskała ręki<,> ale i tak
czułem ból <To albo ty jesteś, chłopie, miękki
ziemniak, albo ona jest nieprzeciętnie silnym dziewczęciem. Nie ma nic
pomiędzy.> ((To ona jest silna. Moja teoria z
wąpierzem się potwierdza.)). Wyrwałem od niej rękę i patrzałem <Sygh. Pogodzę się lepiej z tym, że inaczej nie
będzie...> na nią<.>
- kim jesteś?- zapytałem spokojnie. I nie uzyskałem odpowiedzi. Nieznajoma poszła poszła. //Daleko daleko od ciebie.// <I zrobiła to szybko szybko.> Zatrzymałem ją i zapytałem ponownie. Patrzałem na nią oczekująco.
-Kaname ((Wy też zawsze przedstawiacie się przypadkowym ludziom, który zaczepiają was na ulicy i zadają dziwne pytania?))- powiedziała niskim<,> spokojnym głosem i poszła przed siebie. Dowiedziałem się jak piękna nieznajoma ma na imię<,> a to już coś. Poszedłem do domu i tam zaparzyłem sobie kawę i <kompletnie przemoczony bezsensownym ganianiem podczas deszczu> usiadłem na kanapie<,> włączając telewizor//Uwaga. Mamy tu słowo „telewizor”. Zapamiętajcie je, bo później pojawiać się będą tylko skróty „tv”.//. Oglądałem kanały muzyczne..Wieczór..<. Rano... A nawet po południu...? Dajcie spokój, przecież on dopiero co wstał. Nie może być już wieczór.> ((Koleś jest w zespole rockowym, a ma nudniejsze życie niż ja. Niebywałe.)) <*pluje na wiadomego podrabiańca* Pozer.> na dworze już nie padało<,> więc spakowałem gitarę w futerał<Nie widzę związku pierwszego z drugim. Jakieś pomysły?> ((Nie. Poddaję się.)) //Musiał ją przeparkować.// i wsiadłem na swój motor<,> po<*spacja*>czym pojechałem do garażu Grzecha<.> zawsze u niego robiliśmy próby ((Najbardziej znany zespół rockowy na świecie i wciąż na etapie grania w garażu.)) <Takie czory tylko w Opkolandzie :”) > . Nie skupiałem się na próbie cały czas myślałem < On się nie skupiał na próbie przez cały czas czy cały czas myślał o niej? *miota się bezradnie w kółko w fundamentalnym dla tej analizy pytaniu: Co ałtor miał na myśli?*> ((Osiwiejesz, jeśli będziesz analizować każde zdanie.)) o Kaname <O, interpunkcjo!> była silniejsza niż inne dziewczyny i zimna jakby od wielu lat leżała pod ziemią. <To już wąpierz czy jeszcze nieumarła? O.o> ((Wąpierz.)) //Jeden z tych modeli robotniczych.//Cały czas myślałem czy ona aby na pewno jest człowiekiem. <Musi być. W końcu to opko z kosza „romans”, a nie „fikcja”. Paranormal romance minął się o włos z tym dziełem. Bo gdzie tam „Rockowiec” przy czymś takim:
- kim jesteś?- zapytałem spokojnie. I nie uzyskałem odpowiedzi. Nieznajoma poszła poszła. //Daleko daleko od ciebie.// <I zrobiła to szybko szybko.> Zatrzymałem ją i zapytałem ponownie. Patrzałem na nią oczekująco.
-Kaname ((Wy też zawsze przedstawiacie się przypadkowym ludziom, który zaczepiają was na ulicy i zadają dziwne pytania?))- powiedziała niskim<,> spokojnym głosem i poszła przed siebie. Dowiedziałem się jak piękna nieznajoma ma na imię<,> a to już coś. Poszedłem do domu i tam zaparzyłem sobie kawę i <kompletnie przemoczony bezsensownym ganianiem podczas deszczu> usiadłem na kanapie<,> włączając telewizor//Uwaga. Mamy tu słowo „telewizor”. Zapamiętajcie je, bo później pojawiać się będą tylko skróty „tv”.//. Oglądałem kanały muzyczne..Wieczór..<. Rano... A nawet po południu...? Dajcie spokój, przecież on dopiero co wstał. Nie może być już wieczór.> ((Koleś jest w zespole rockowym, a ma nudniejsze życie niż ja. Niebywałe.)) <*pluje na wiadomego podrabiańca* Pozer.> na dworze już nie padało<,> więc spakowałem gitarę w futerał<Nie widzę związku pierwszego z drugim. Jakieś pomysły?> ((Nie. Poddaję się.)) //Musiał ją przeparkować.// i wsiadłem na swój motor<,> po<*spacja*>czym pojechałem do garażu Grzecha<.> zawsze u niego robiliśmy próby ((Najbardziej znany zespół rockowy na świecie i wciąż na etapie grania w garażu.)) <Takie czory tylko w Opkolandzie :”) > . Nie skupiałem się na próbie cały czas myślałem < On się nie skupiał na próbie przez cały czas czy cały czas myślał o niej? *miota się bezradnie w kółko w fundamentalnym dla tej analizy pytaniu: Co ałtor miał na myśli?*> ((Osiwiejesz, jeśli będziesz analizować każde zdanie.)) o Kaname <O, interpunkcjo!> była silniejsza niż inne dziewczyny i zimna jakby od wielu lat leżała pod ziemią. <To już wąpierz czy jeszcze nieumarła? O.o> ((Wąpierz.)) //Jeden z tych modeli robotniczych.//Cały czas myślałem czy ona aby na pewno jest człowiekiem. <Musi być. W końcu to opko z kosza „romans”, a nie „fikcja”. Paranormal romance minął się o włos z tym dziełem. Bo gdzie tam „Rockowiec” przy czymś takim:
-Ty ej, Mike<,> zamyślony o swojej
Julii?-rzekł Grzesiek<. – po pierwsze, a po
drugie to chyba spytał :v> ((Gdyby tak gwiazdy
rocka rozmawiali o wszystkich dziewczynach, które im się spodobały…))
-Spadaj.. <.> o czym innym myślałem.. <.>
-To o czym?-zapytała mnie Vanessa
-< Absolutnie nie o Kaname! Co to, to nie! Ja tylko myślałem...>O tym czy Kaname jest człowiekiem.. <.>- ((Czyli nie myślał o Kaname, ale myślał o Kaname. Brawo, ałtorko.)) koleżanka Vanessa <i towarzysz Iwan razem z obywatelem Zacharijem> parsknęła <*li> śmiechem<.>
-Ty głupi jesteś - <rzekła Próba<, która z jakich przyczyn nagle nabrała cech ludzkich. Może to jednak jest paranormal romance.> ((Ach, ten Wattpad! Zawsze czymś zaskoczy!)) trwała dobre kilka godzin. Gdy wracałem do domu było już po jedenastej ((CZEKAJ! Jak jechał na próbę był już wieczór! Spędził tam kilka godzin i jest dopiero jedenasta?!)). Zaparkowałem motorem w garażu //Obok gitary?// i poszedłem od razu do pokoju. Wziąłem ręcznik i poszedłem do łazięki <Och... To nie była literówka...> ((*przeciera oczy* KTOŚ NAPRAWDĘ MYŚLI, ŻE TO JEST POPRAWNE?)). Po prysznicu wróciłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Kaname. <Przez wcześniejsze braki w kropkach, mój łeb odrzucił istnienie tej tam i wyszło mu „łóżko Kaname.” Oto do czego prowadzi interpunkcja w stanie agonalnym!> Hmph<,> ciekaw jestem czy przyjdzie na nasz koncert. <Ostatnio niezbyt jej się podobało, więc... :”) > ((Ja ci mówię, to stalkerka, tylko udaje normalną!)) Chciałbym. Po chwili zobaczyłem ciemność. //Ale ta ciemność niegrzeczna, budzik przynajmniej puka. Ten opis może równie dobrze oznaczać śmierć.// Zapadłem w sen. <O rety, rety. Historia zatoczyła pełne koło i rozdział skończył się tak, jak się zaczął. Piękne! *klaszcze radośnie*> ((*radośnie odhacza kliszę*))
-Spadaj.. <.> o czym innym myślałem.. <.>
-To o czym?-zapytała mnie Vanessa
-< Absolutnie nie o Kaname! Co to, to nie! Ja tylko myślałem...>O tym czy Kaname jest człowiekiem.. <.>- ((Czyli nie myślał o Kaname, ale myślał o Kaname. Brawo, ałtorko.)) koleżanka Vanessa <i towarzysz Iwan razem z obywatelem Zacharijem> parsknęła <*li> śmiechem<.>
-Ty głupi jesteś - <rzekła Próba<, która z jakich przyczyn nagle nabrała cech ludzkich. Może to jednak jest paranormal romance.> ((Ach, ten Wattpad! Zawsze czymś zaskoczy!)) trwała dobre kilka godzin. Gdy wracałem do domu było już po jedenastej ((CZEKAJ! Jak jechał na próbę był już wieczór! Spędził tam kilka godzin i jest dopiero jedenasta?!)). Zaparkowałem motorem w garażu //Obok gitary?// i poszedłem od razu do pokoju. Wziąłem ręcznik i poszedłem do łazięki <Och... To nie była literówka...> ((*przeciera oczy* KTOŚ NAPRAWDĘ MYŚLI, ŻE TO JEST POPRAWNE?)). Po prysznicu wróciłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Kaname. <Przez wcześniejsze braki w kropkach, mój łeb odrzucił istnienie tej tam i wyszło mu „łóżko Kaname.” Oto do czego prowadzi interpunkcja w stanie agonalnym!> Hmph<,> ciekaw jestem czy przyjdzie na nasz koncert. <Ostatnio niezbyt jej się podobało, więc... :”) > ((Ja ci mówię, to stalkerka, tylko udaje normalną!)) Chciałbym. Po chwili zobaczyłem ciemność. //Ale ta ciemność niegrzeczna, budzik przynajmniej puka. Ten opis może równie dobrze oznaczać śmierć.// Zapadłem w sen. <O rety, rety. Historia zatoczyła pełne koło i rozdział skończył się tak, jak się zaczął. Piękne! *klaszcze radośnie*> ((*radośnie odhacza kliszę*))
3. wieczorem
melo rano dramat <Ouu... Coś mi mówi, że
dopiero teraz zaczyna się prawdziwa próba *^* > ((Wyczuwam element komiczny.))
Tygodniowe przygotowywanie do koncertu w stolicy kraju
uważam za zamknięte. <Dobrze wiedzieć. Czemu
ałtorki pomijają tak wdzięczny temat próby? Przecież tym można powiedzieć tak
dużo o zespole, jego członkach i ogólnej atmosferze...> ((Może to lepiej… A tak w ogóle… JAKIEGO kraju???)) <Bułgarii, Japonii, Polski, Anglii, Stanów
Zjednoczonych albo Opkolandu :”) > Jechaliśmy limuzyną na miejsce
koncertu ((Do kolejnej stodoły. A ta cała limuzyna to
pewnie zwykły autobus.)) <No przecież!
Też się codziennie wożę limuzyną za grube pieniądze. Nawet szofera mam w
pakiecie!> //Ja dalej jestem za Passatem.//.
Było gdzieś tak po dziewiątej wieczorem. Chłopacy mieli do siebie jakieś sapy <CO?> ale nie słuchałem ich cały czas
myślałem <Co
ałtor ma na myśli? *mamrocze pod nosem ze wzrokiem utkwionym w nieistniejący
punkt przed sobą, kiwając się przy tym w przód i tył*> o Kaname. O
jej blond włosach, oczach<,> w których
nic się nie odbijało <kur... czaczki.>
i o cerze jasnej jak śnieg((, włosach czarnych jak
heban i ustach czerwonych jak… Och, to nie ta bajka…)). Piękna. Piękna <i Bestia.> tajemnicza nieznajoma. Chociaż
teraz to raczej znajoma ((Znasz tylko i wyłącznie jej
imię. To wciąż nieznajoma.)) //Jest
gwiazdorem, on decyduje kogo zna, kogo nie. Że niby Kaname przedstawiła się
dobrowolnie? Nie mogła mu się oprzeć!//. Gdy poszliśmy już na scenę po
dojechaniu na miejsce koncertu <Serio? To nie
poszliście na scenę ZANIM dojechaliście? Co to za szamańskie praktyki?> ((*drapie się po głowie* Tu nic nie ma sensu…))
rozglądałem się za Kaname i nie wiedziałem jej. Rozglądałem się ze sceny <Czyli Mike, za przeproszeniem, gówno widziałeś. Ze
sceny nie widać niczego poza czornymi jak dusze Sue sylwetkami ludzi.
Reflektory za bardzo biją po oczach, żeby móc widzieć cokolwiek. A szczegółów
to już w ogóle nie zobaczysz bez uskuteczniania jogi dla zaawansowanych>
((Ty lepiej akordów pilnuj, pozerze.)) i
zobaczyłem ją siedzącą na barierkach ((WIDZISZ?
Przyszła! Stalker jak nic, ona jest WSZĘDZIE!)). Miała na sobie czarną,
skórzaną kurt((k))e<*ę>
do połowy talii, czerwony top<,> który
ładnie na niej leżała <Cóż... „top, który
leżała” to ostatni krzyk mody, tak?> ((To
jest „ta topa”.)) //Shipuję Tą Topę z Tym
Miłościem.// miała na sobie dżinsy z dziurami i sztucznymi kryształkami ((O Perunie, ale kicz.)) //Po
ostatnim koncercie wie jak się wpasować.//, na nogach czarne trampki.
Jako jedyna ze wszystkich dziewczyn nie skakała, nie piszczała, nie śpiewała. <Pierwsze zapewne jest efektem tego, że siedziała na barierkach, drugie
tego, że nie chciała zwracać na siebie uwagi ochroniarzy, którzy mogliby szybko
ją sprowadzić na ziemię, a trzecie – po prostu nie znała tekstu?>
Tylko siedziała i patrzała na nas nie widziałem aby mrugała <ZNOWU.> ((Mike
musiałby mieć wzrok jak Superman, żeby z takiej odległości zobaczyć, czy ona
mruga. Co ciekawe, gdy już *SPOILER* będą razem, wątek o jej, ekhem, niezwykłości znika. Jest normalna.)) <Kiedy ja stałam na scenie ledwo byłam w stanie
rozróżnić poszczególne sylwetki i określić czy mam przed sobą kobietę czy
mężczyznę... Może ten zespół ze stodoły nie używa reflektorów scenicznych? ._.
> //Dziadek świeci długimi z Passata.
Kolejne słowo powoli zbliża się do limitu…//. Po prostu patrzała ((*YŁA.)) się na nas i słuchała.
Koniec . Koniec koncertu <Jakby nie dało się tego załatwić na raz. To już co najmniej drugi raz, kiedy ałtorka wprowadza jakiś chory artyzm, po prostu dublując napisane słowo i wstawiając kropkę pomiędzy. Za co?> ((Och, Apo, nie znasz się, to takie poetyckie.)). Rozmawialiśmy<,> no<,> a raczej oni rozmawiali z fanami<,> a ja biegłem za Kaname<,> która szła do wyjścia. <I mam uwierzyć, że absolutnie wszyscy bez problemu wypuścili cię na salę? Do tych wszystkich szalejących fanek, z których pewnie ponad połowa mogłaby zabić za możliwość dotknięcia cię, zgadza się, Mike?
Koniec . Koniec koncertu <Jakby nie dało się tego załatwić na raz. To już co najmniej drugi raz, kiedy ałtorka wprowadza jakiś chory artyzm, po prostu dublując napisane słowo i wstawiając kropkę pomiędzy. Za co?> ((Och, Apo, nie znasz się, to takie poetyckie.)). Rozmawialiśmy<,> no<,> a raczej oni rozmawiali z fanami<,> a ja biegłem za Kaname<,> która szła do wyjścia. <I mam uwierzyć, że absolutnie wszyscy bez problemu wypuścili cię na salę? Do tych wszystkich szalejących fanek, z których pewnie ponad połowa mogłaby zabić za możliwość dotknięcia cię, zgadza się, Mike?
>
//Ten zespół przechodzi z
„najlepszego na świecie” do „jedynego najlepszego we wsi” wedle potrzeb ałtorki.
Sugeruję wygooglować jakikolwiek koncert jakiejkolwiek światowej kapeli i
zastanowić się, jak zejście z takiej sceny w tłum może w ogóle być możliwe.//
Niestety pech chciał <,że
> zgubiłem ją w tłumie, jakby rozpłynęła się w powietrzu i nic po
niej nie zostało. <Nihil novi...> ((Dracula potrafił zmieniać się w mgłę. To na bank wapierz.))
//Mike zastanawiał się pod swoim domem, czy
nie jest przypadkiem ślepy. Myślę, że możemy spokojnie uznać taką możliwość.//Pobiegłem
gdzieś za róg <w sali koncertowej, bo właśnie
ten patent zadziałał na ulicy tydzień wcześniej i brak ewentualnych rogów
wewnątrz budynku nie mógł mnie zatrzymać.> i to były dosłownie
sekundy<,> kiedy znalazłem się na
ziemi<,> a pode mną leżała wyraźnie zdenerwowana
Kaname. Słodko wygląda jak jest zdenerwowana. //Nie
uważałeś tak wcześniej, kiedy złapała cię za nadgarstek.//
-Złaź ze mnie<,> zboczeńcu!-Wszyscy na nas spojrzeli i wstałem. <Znowu nie widzę związku. Te cholernie skomplikowane ciągi przyczynowo-skutkowe drwią ze mnie na każdym kroku.> ((Mnie bardziej rażą dwa podmioty w jednym zdaniu. *wzdryga się*)) Pomogłem jej wstać//Pozwoliła ci? Czemu?//<,> a ta się otrzepywała z piasku <Gęsto zaścielającego podłogę sali koncertowej w – przypominam – stolicy kraju. To nawet nie jest ich stodoła, gdzie mogłoby się walać siano.>.
-Wybacz. Szukałem cie<*ę> i.... tak cię znalazłem - uśmiechnąłem sie<*ę> niepewnie<,> a ona tylko skrzyżowała ręce i uniosła brew ku górze i poszła przed siebie <Mam nieodparte wrażenie, że z nią jest tak jakby trochę nie tak... Tym większe zdziwienie, że Mike lata za nią jak pogłaskany szczeniak.> ((Nie znasz się, toimperatyw miłość.)).
Chciałem za nią pobiec<,> ale
zatrzymała mnie ekipa i poszliśmy do limuzyny. //Dziadkowi
siadał już akumulator od tego ciągłego świecenia.//
Szofer zawoził nas do domów ((Okej, w tym miejscu zatrzymam się, żeby dla odmiany coś pochwalić. To chyba pierwsze opko, w którym zespół mieszka osobno, a członkowie nie zachowują się jakby mieli świadomość zbiorową i godziny bez siebie nie mogli wytrzymać. Dola aprobuje.)).
-I jak tam nie udany podryw? Co<,> Mike?-śmiał się Grzechu<. Ponawiam pytanie o miejsce akcji. Kaname, Mike i Grzechu w jednym miejscu i czasie wskazują na:
-Złaź ze mnie<,> zboczeńcu!-Wszyscy na nas spojrzeli i wstałem. <Znowu nie widzę związku. Te cholernie skomplikowane ciągi przyczynowo-skutkowe drwią ze mnie na każdym kroku.> ((Mnie bardziej rażą dwa podmioty w jednym zdaniu. *wzdryga się*)) Pomogłem jej wstać//Pozwoliła ci? Czemu?//<,> a ta się otrzepywała z piasku <Gęsto zaścielającego podłogę sali koncertowej w – przypominam – stolicy kraju. To nawet nie jest ich stodoła, gdzie mogłoby się walać siano.>.
-Wybacz. Szukałem cie<*ę> i.... tak cię znalazłem - uśmiechnąłem sie<*ę> niepewnie<,> a ona tylko skrzyżowała ręce i uniosła brew ku górze i poszła przed siebie <Mam nieodparte wrażenie, że z nią jest tak jakby trochę nie tak... Tym większe zdziwienie, że Mike lata za nią jak pogłaskany szczeniak.> ((Nie znasz się, to
Szofer zawoził nas do domów ((Okej, w tym miejscu zatrzymam się, żeby dla odmiany coś pochwalić. To chyba pierwsze opko, w którym zespół mieszka osobno, a członkowie nie zachowują się jakby mieli świadomość zbiorową i godziny bez siebie nie mogli wytrzymać. Dola aprobuje.)).
-I jak tam nie udany podryw? Co<,> Mike?-śmiał się Grzechu<. Ponawiam pytanie o miejsce akcji. Kaname, Mike i Grzechu w jednym miejscu i czasie wskazują na:
>
-Zamknij pyszczek<,> Grzesiu –wywarczałem <Zabawne, że warczysz, zwracając się do kolegi jak do psa, ratlerku.> w jego stronę i reszte<*ę> drogi świętowaliśmy za udany koncert.
Ranek. <Północ. Wczesny wieczór. W zasadzie cokolwiek innego też, bo takie zapisywanie z niczego pory dnia jest, lekko mówiąc, dziwne.> Godzina dziewiąta trzydzieści. ((Dwudziesty maja. Temperatura - piętnaście stopni. Zawartość tlenu w powietrzu - 21%.)) //Proszę o choć odrobinę konsekwencji. Wcześniej widzieliśmy zapis 9:30, co się od tamtej pory stało? Dodatkowa lekcja polskiego? Nie twierdzę, że był on poprawny, ale już go użyliśmy. Niech to opo trzyma jakikolwiek poziom, nawet taki.// Niebo zachodziło już w kolor błękitu <*przekrzywia głowę w niemym pytaniu o sens*> ((*ponownie drapie się po głowie* To gdzie oni są, że po dziewiątej się dopiero jasno robi?)) //„Zachodziło” sugeruje wieczór. „Kolor błękitu” sugeruje wschód. *wygląda przez okno kontemplując liniowość wymiaru czasowego*// przez uchylone okno do mojego pokoju wpadało świeże, chłodne powietrze, miły dla ucha śpiew ptaków i na moją twarz padały promienie słoneczne i gdy zadzwonił mój budzik jedną rzeczą<,> która mnie powstrzymała od rzuceniem budzikiem o ścianę było to, że to mój telefon. <Ja naprawdę próbuję dać szansę temu tworowi, ale im bardziej się staram, tym częściej ałtorka ciska mi w twarz nieskładnymi tasiemcami z miliardem zdań złożonych, ale interpunkcją i spójnością nieskalanych ‘-‘ > ((*krzywi się* Żądam równouprawnienia dla zdań pojedynczych!)) Kurna<,> głowa po wczorajszym melanżu boli <*bolała. W tej formie wynika, że melanż był już jakiś czas temu, a czaszka pęka dopiero teraz, czyli o wiele za późno, patrząc na to, że nie wiemy ile czasu minęło od chwili, gdy to się działo> ((Jakim melanżu? Przecie wy tylko piliście w limuzynie w drodze do domu! Tak słabe głowy, czy stodoła była tak daleko od waszych domów, że jechaliście kilka godzin?)) //Dziadek dla odmiany zabrał prawdziwe wino. Chciałbym opis tego melanżu, poznanie zespołu od tej strony byłoby plusem dla opo.// jak cholera. Spojrzałem na godzinę i wyłączyłem budzik. Trzy godziny i do kościoła. <Powodzenia, Mickey ^ ^ Jestem pewna, że rozstrojone organy szczególnie przypadną ci do gustu.> Wstałem i poszedłem do kuchni po tabletki na ból głowy i szafki <Zwłaszcza szafki były w tej walce niezbędne.> wyciągnąłem dwa litry wody mineralnej ((Każdy prawdziwy, szanujący się rockman wie, że kaca leczy się piwem. Amator.)) <No jasne. Przecież „czym się trułeś, tym się lecz.” nie bierze się w tym kontekście zupełnie znikąd...>. Połknąłem tabletkę i poszedłem do łazięki ((*hiperwentylacja*)). Tam się ubrałem i spojrzałem na zegar. No jeszcze dwie godziny. <Fakt, że łykał jedną tabletkę i ubierał się przez całą godzinę świadczy o jego dość kiepskim stanie. On naprawdę chce się dobić tym kościołem ‘_’ > ((Masochista. Jak my.)) Poszedłem do kuchni i zacząłem robić na śniadanie jajecznicę. Usiadłem z talerzem na białej kanapie i włączyłem tv. //Co ten skrót? Czemu ten Skrót? Wcześniej widzieliśmy normalny zapis.// Oglądałem i jadłem, jadłem i oglądałem. <I tak mi zleciała kolejna godzina z życia. To wcale nie tak, że kac bardzo lubi objawiać się nadwrażliwością na dźwięki, światłowstrętem, mdłościami i osłabieniem. Zupełnie nie.> ((Mówię ci, to masochista. Dla niego to czysta przyjemność.)) Talerz włożyłem do zlewu i wróciłem na kanapę. Spojrzałem na godzinę wstałem i poszedłem ubrać lakierki <Ok. Jednak nie godzina. Jadł przez dwie godziny, co świadczy o nim jeszcze gorzej... Albo naprawdę lubi zimną jajecznicę O.o >. Ubrałem i poszedłem do drzwi. Wyszedłem z domu <,> kurde <,> ale to słońce razi. <I to jest względnie prawidłowy odruch. Jeden z niewielu tutaj, ale po ałtorce nie spodziewam się ani doświadczenia, ani researchu...> Zakluczyłem dom i poszedłem do kościoła. Usiadłem w ławce i słuchałem księdza gdy nadszedł czas na psalm <Bo wcześniej nie słuchał. I niby ten opuszczony przecinek da się zrozumieć, a nawet wyjaśnić. Chłopak po prostu się nie mógł skupić :v > usłyszałem znajomy głos.
Głos śpiewał ((Sam głos, właściciel gdzieś się zgubił.)):
Pan mym pasterzem nie brak mi niczego*
Podniosłem wzrok i spojrzałem na elegancko ubraną Kaname.//NPC, zawsze tam gdzie gracz. Wpaść na nią po wyjściu z kościoła? Spostrzec ją w jakikolwiek znaczący sposób? Nie! Puff! Po prostu sobie jest!// Włosy miała związane w koka.
Miała wspaniały, niski głos.
Po mszy podeszłem <DAMN.> ((Obrzydliwe.)) do niej.
-Ładnie śpiewałaś- <po>chwaliłem ((Chwalił, chwalił i nachwalić się nie mógł.))<.>
-dzięki - głos miała głośny aż musiałem chwycić się za głowę - kac?
-Tak<.>
-Kac morderca nie ma serca, głową pęka <,> rura pali <,> po co żeście tyle chlali<? I to jest dokładnie ta formułka, którą mówisz nieznajomemu gościowi, którego nie tak dawno temu okrzyknęłaś zboczeńcem. Tak, to musi być miłość.> ((*krztusi się herbatą* Ałtorka naprawdę myśli, że to było zabawne?)) //*nie ma się czym krztusić, bo herbata wyschła*//
-Też sie zastanawiam. Podobał ci się koncert?
-Tak//Serio?// - usłyszałem<,> a gdy spojrzałem w bok <,> gdzie szła Kaname już jej nie było. <Cholera. Ona jest lepsza niż mój prywatny złodziej O.O> Podsumowanie wieczora i ranka?
Melo<n i d*g>ranat. Wieczorem melo <,> rano dramat. ((*ponownie krztusi się herbatą* Nigdy więcej nie żartuj. NIGDY.))
------------------------------------
*Ps 23 (22), 1-2a. 2b-3. 5. 6 (R.: Por 1)
-Zamknij pyszczek<,> Grzesiu –wywarczałem <Zabawne, że warczysz, zwracając się do kolegi jak do psa, ratlerku.> w jego stronę i reszte<*ę> drogi świętowaliśmy za udany koncert.
Ranek. <Północ. Wczesny wieczór. W zasadzie cokolwiek innego też, bo takie zapisywanie z niczego pory dnia jest, lekko mówiąc, dziwne.> Godzina dziewiąta trzydzieści. ((Dwudziesty maja. Temperatura - piętnaście stopni. Zawartość tlenu w powietrzu - 21%.)) //Proszę o choć odrobinę konsekwencji. Wcześniej widzieliśmy zapis 9:30, co się od tamtej pory stało? Dodatkowa lekcja polskiego? Nie twierdzę, że był on poprawny, ale już go użyliśmy. Niech to opo trzyma jakikolwiek poziom, nawet taki.// Niebo zachodziło już w kolor błękitu <*przekrzywia głowę w niemym pytaniu o sens*> ((*ponownie drapie się po głowie* To gdzie oni są, że po dziewiątej się dopiero jasno robi?)) //„Zachodziło” sugeruje wieczór. „Kolor błękitu” sugeruje wschód. *wygląda przez okno kontemplując liniowość wymiaru czasowego*// przez uchylone okno do mojego pokoju wpadało świeże, chłodne powietrze, miły dla ucha śpiew ptaków i na moją twarz padały promienie słoneczne i gdy zadzwonił mój budzik jedną rzeczą<,> która mnie powstrzymała od rzuceniem budzikiem o ścianę było to, że to mój telefon. <Ja naprawdę próbuję dać szansę temu tworowi, ale im bardziej się staram, tym częściej ałtorka ciska mi w twarz nieskładnymi tasiemcami z miliardem zdań złożonych, ale interpunkcją i spójnością nieskalanych ‘-‘ > ((*krzywi się* Żądam równouprawnienia dla zdań pojedynczych!)) Kurna<,> głowa po wczorajszym melanżu boli <*bolała. W tej formie wynika, że melanż był już jakiś czas temu, a czaszka pęka dopiero teraz, czyli o wiele za późno, patrząc na to, że nie wiemy ile czasu minęło od chwili, gdy to się działo> ((Jakim melanżu? Przecie wy tylko piliście w limuzynie w drodze do domu! Tak słabe głowy, czy stodoła była tak daleko od waszych domów, że jechaliście kilka godzin?)) //Dziadek dla odmiany zabrał prawdziwe wino. Chciałbym opis tego melanżu, poznanie zespołu od tej strony byłoby plusem dla opo.// jak cholera. Spojrzałem na godzinę i wyłączyłem budzik. Trzy godziny i do kościoła. <Powodzenia, Mickey ^ ^ Jestem pewna, że rozstrojone organy szczególnie przypadną ci do gustu.> Wstałem i poszedłem do kuchni po tabletki na ból głowy i szafki <Zwłaszcza szafki były w tej walce niezbędne.> wyciągnąłem dwa litry wody mineralnej ((Każdy prawdziwy, szanujący się rockman wie, że kaca leczy się piwem. Amator.)) <No jasne. Przecież „czym się trułeś, tym się lecz.” nie bierze się w tym kontekście zupełnie znikąd...>. Połknąłem tabletkę i poszedłem do łazięki ((*hiperwentylacja*)). Tam się ubrałem i spojrzałem na zegar. No jeszcze dwie godziny. <Fakt, że łykał jedną tabletkę i ubierał się przez całą godzinę świadczy o jego dość kiepskim stanie. On naprawdę chce się dobić tym kościołem ‘_’ > ((Masochista. Jak my.)) Poszedłem do kuchni i zacząłem robić na śniadanie jajecznicę. Usiadłem z talerzem na białej kanapie i włączyłem tv. //Co ten skrót? Czemu ten Skrót? Wcześniej widzieliśmy normalny zapis.// Oglądałem i jadłem, jadłem i oglądałem. <I tak mi zleciała kolejna godzina z życia. To wcale nie tak, że kac bardzo lubi objawiać się nadwrażliwością na dźwięki, światłowstrętem, mdłościami i osłabieniem. Zupełnie nie.> ((Mówię ci, to masochista. Dla niego to czysta przyjemność.)) Talerz włożyłem do zlewu i wróciłem na kanapę. Spojrzałem na godzinę wstałem i poszedłem ubrać lakierki <Ok. Jednak nie godzina. Jadł przez dwie godziny, co świadczy o nim jeszcze gorzej... Albo naprawdę lubi zimną jajecznicę O.o >. Ubrałem i poszedłem do drzwi. Wyszedłem z domu <,> kurde <,> ale to słońce razi. <I to jest względnie prawidłowy odruch. Jeden z niewielu tutaj, ale po ałtorce nie spodziewam się ani doświadczenia, ani researchu...> Zakluczyłem dom i poszedłem do kościoła. Usiadłem w ławce i słuchałem księdza gdy nadszedł czas na psalm <Bo wcześniej nie słuchał. I niby ten opuszczony przecinek da się zrozumieć, a nawet wyjaśnić. Chłopak po prostu się nie mógł skupić :v > usłyszałem znajomy głos.
Głos śpiewał ((Sam głos, właściciel gdzieś się zgubił.)):
Pan mym pasterzem nie brak mi niczego*
Podniosłem wzrok i spojrzałem na elegancko ubraną Kaname.//NPC, zawsze tam gdzie gracz. Wpaść na nią po wyjściu z kościoła? Spostrzec ją w jakikolwiek znaczący sposób? Nie! Puff! Po prostu sobie jest!// Włosy miała związane w koka.
Miała wspaniały, niski głos.
Po mszy podeszłem <DAMN.> ((Obrzydliwe.)) do niej.
-Ładnie śpiewałaś- <po>chwaliłem ((Chwalił, chwalił i nachwalić się nie mógł.))<.>
-dzięki - głos miała głośny aż musiałem chwycić się za głowę - kac?
-Tak<.>
-Kac morderca nie ma serca, głową pęka <,> rura pali <,> po co żeście tyle chlali<? I to jest dokładnie ta formułka, którą mówisz nieznajomemu gościowi, którego nie tak dawno temu okrzyknęłaś zboczeńcem. Tak, to musi być miłość.> ((*krztusi się herbatą* Ałtorka naprawdę myśli, że to było zabawne?)) //*nie ma się czym krztusić, bo herbata wyschła*//
-Też sie zastanawiam. Podobał ci się koncert?
-Tak//Serio?// - usłyszałem<,> a gdy spojrzałem w bok <,> gdzie szła Kaname już jej nie było. <Cholera. Ona jest lepsza niż mój prywatny złodziej O.O> Podsumowanie wieczora i ranka?
Melo<n i d*g>ranat. Wieczorem melo <,> rano dramat. ((*ponownie krztusi się herbatą* Nigdy więcej nie żartuj. NIGDY.))
------------------------------------
*Ps 23 (22), 1-2a. 2b-3. 5. 6 (R.: Por 1)
4. Nie
chciane ((RAZEM.)) wydarzenia
Jechałem szybko motorem <Niby nie mam
prawa tego krytykować, bo sama jestem na tyle leniwa, by w niewymagającym
towarzystwie popełniać ten grzech niewybaczalny, ale znam sporo osób, które na
próbę nazwania ich maszyn „motorami” cedzą przez zęby, że „motor” to tylko
silnik, a oni mają MOTOCYKLE...> na próbę do Grzecha <.> i tak byłem już spóźniony <,> no ale cóż ja poradzę na kaca trwającego
dwa dni? <Jakoś nie przeszkodziło ci to
wytrzymać co najmniej czterdziestominutowego koncertu organowego, więc słaba
wymówka :v > //Jedzie na kacu? Oby żadnej ważnej dla fabuły postaci
nic się nie stało!//Jechałem i jechałem
<i dojechać nie mogłem> na
przejściu dla pieszych nie zauważyłem przechą <*o>dzącej
przez pasy Kaname i potrąciłem ją //O czym to ja
mówiłem?// ((*śmiech* Imperatyw narracyjny jest
tu silny.)). <Obawiam się, że Kaname Ex
Machina jest jedyną mieszkanką tego bezimiennego miasta. Biedna, nie ma łatwego
życia.> Ludzie <O. Jednak nie.> ((To
tylko statyści, robią sztuczny tłum.))//*Replikanci.// spojrzeli na mnie. Zatrzymałem się na chodniku i
podbiegłem do nich i zadzwoniłem po karetkę. Byłem soanikowany <Dolu? Mamy to
w słowniku?> ((*sprawdza* Eeee… Jeszcze nie.
Johnny, jakieś pomysły?)) //Widzieliśmy to
wcześniej. *kartkuje katalog chorób opkowych* Literówkus instant, ale nie tylko. Biorąc pod uwagę niewiedzę
ortograficzną, szwankujoncy Alt i niedoprzecinkoze jak i nerwice zdan zlozonych
prowadzonca do słownych tasiemcow stwierdzam obecnosc opkostwora zadkiego pasozyta wysoce zarazli… *dostaje zapaści*//.
Przecież ona mnie za to znienawidzi. Czekałem na karetkę i policję. Na cholerę jechałem tak szybko. <*?> Karetka przyjechała i zabrała Kaname //*Johnny’ego//<,>
a policja mnie przesłuchiwała... mnie i innych świadków. Po przesłuchaniu
zadzwoniłem do zespołu i pojechałem do szpitala <,>
gdzie leżała Kaname. Na cholerę, na cholerę<, na
cholerę>((, na cholerę)) jechałem z
taką prędkością <na
cholerę... Ej. Czekaj! To mój tekst *^*>. Nie wybaczę sobie <,> jeśli ona tego nie przeżyje. Zająłem
miejsce na parkingu i wbiegłem do
szpitala i podbiegłem do recepcji <i w zasadzie nie znam innych spójników poza „i” i mam
dużo do napisania w jednym zdaniu i kompletnie nie wiem do czego służą
kropki> ((Kropki nie liczy się jako słowo.
„I” to co innego.)). Po uzyskaniu informacji na której sali leży Kaname
szybko tam poszedłem. Usiadłem przy Kaname
<Dobrze, że wymieniasz z imienia. Przez
chwilę bałam się, że biegłeś do Kaname, ale usiadłeś przy przypadkowej kobiecie
w innym skrzydle szpitala.> //Bo co bo
dlugie wlosy?! Jak się pozbendę wszystkich objawów to wam coś powiem!//.
Wyglądała okropnie... rozcięty łuk brwiowy, głowa w bandażu, ubrania podarte i
zakrwawione <, których nikt nie zdjął, żeby
ocenić czy dziewczę nie ma innych obrażeń, z rodzaju tych, których nie widać na
pierwszy rzut okna na zakrwawione i podarte szmaty> ((A po co? Wnętrzności nie wypływają, więc wszystko w
porządku.)), była nie przytomna ((RAZEM.))...
i to wszystko moja wina...mogłem wolniej jechać ... Siedziałem tak dobre kilka
godzin i gdy Kaname się obudziła przytuliłem ją<,
zupełnie nie dbając o to, że zapewne jest potłuczona i obolała, w końcu to ja
tu jestem gwiazdą i będę robił co chcę,> ((To
Gary Stu, jego dotyk jest leczniczy.))
//ŁAPY PRECZ!//a jak usłyszałem jej jęk z bólu odsunąłem się.
-kaname wybacz<,że nie
szanuję cię wystarczająco, by pisać twoje imię wielką literą> nie
widziałem cie<*ę>. Jechałem za szybko <.> przepraszam na prawdę <i na kłamstwo.>
przepraszam to już więcej się nie powtórzy - zamiast odpowiedzi Kaname
usłyszałem głos lekarza <,> który mnie
wyprosił z sali <Jeden
mądry!> więc wyszedłem. Wychodząc cały czas patrzałem na Kaname. Na
salę weszła policja i zbierała zeznania od Kaname. Po kwadransie wyszli policjanci i podeszli do
mnie <Kaname>. Powiedzieli, że mam
szczęście <,> bo Kaname nie wniosła na
mnie oskarżenia <Kaname>.
Wszedłem do niej na salę. Podeszłem ((Cóżeś uczynił?))
do łóżka i usiadłem obok <.> no i
zacząłem bardzo przepraszać i dziękować, że nie wniosła oskarżenia. Miały
godziny<,> a ja dalej przepraszałem. <Ale to już było
i nie wróci więcej |I choć tyle się zdarzyło to do przodu |Wciąż wyrywa głupie
serce ~ *fałszuje sobie pod nosem, żeby nie zacząć ostentacyjnie
ziewać*>
-zamknij się –Oznajmiła <Może się nie znam, ale to był bardziej rozkaz niż informacja...> i umilkłem. Po chwili podszedł do mnie lekarz i musiałem wyjść. Wsiadłem na motor i pojechałem do Vanessy. Była najbliżej. <A pojechałeś tam, bo...?> ((Wyżalić się chłopaczyna musiał.)) Po godzinie jazdy siedziałem u niej w salonie i opowiadałem jej o wszystkim.
-Teraz leży w szpitalu. Mówię ci jak przyjechałem i wbiegłem do jej sali to ją przytuliłem.. <.>
-Przytuliłeś - powiedziała z uśmiechem((, po czym zaśmiała się i zaczęła śpiewać „Jacek i Barbara zakochana para”, całkowicie zapominając, że ma już siedemnaście lat.)).-po przyjacielsku. Słuchaj dalej. I jak ją przytuliłem to przez chwilę miałem wrażenie, że ona nie żyje. Była blada i zimna jak zawsze z resztą. <Czyli w zasadzie nic nowego. Zombie tak mają. Skąd wniosek, że umarła ponownie? Nie tak łatwo po raz kolejny posłać takie ścierwo do grobu.>
-Ja wiem, że to twoje zauroczenie.. <.> ale zdajesz sobie sprawę, że ja nie za bardzo sie ((*ę)) tym interesuje<*ę??-chwile<*ę> tak milczeliśmy i w końcu wyszedłem z jej domu i podeszłem do motoru<. Wrooooom! Tak właśnie z rockmana nasz Mike stał się zakochanym emo. Strzeżcie się bracia i siostry w rockowej wierze! Miłość do zombie niszczy bardziej niż przypuszczaliśmy!> ((STAŁ się emo? Moim zdaniem był nim od początku, teraz jest tylko trochę bardziej.)) <Na początku jeszcze robiłam sobie nadzieję, że coś z niego będzie. :”) > - będziesz na próbie wieczorem? -ciągnęła Vanessa<.>
-Nie wiem<,> ale postaram się być ((Jak na *kaszle* gitarzystę najbardziej znanego zespołu na świecie dość luźno traktujesz próby.)) -wsiadłem na motor i dojechałem do domu <*pyk* Teleportejszyn.>. Mała pewnie pomyślała, że ten wypadek to nie udany podryw pięknej Kaname ((Nie wiesz jak zdobyć dziewczynę? Zdecydowanie powinieneś potrącić ją motocyklem, na pewno się uda!)). <Kolejny. Ten rak to jakieś kliszowe, monotematyczne perpetuum mobile.> Nigdy więcej nie będę jeździć tak szybko. Nigdy więcej nie chcę potrącić więcej ludzi. <No. Zobaczymy... Albo nie, bo jest spora szansa, że ałtorka zabrała ci motocykl, żebyś dotrzymał obietnicy.> //*wychodzi ze szpitala* O, ktoś wyrzucił całkiem dobry motocykl!//
-zamknij się –Oznajmiła <Może się nie znam, ale to był bardziej rozkaz niż informacja...> i umilkłem. Po chwili podszedł do mnie lekarz i musiałem wyjść. Wsiadłem na motor i pojechałem do Vanessy. Była najbliżej. <A pojechałeś tam, bo...?> ((Wyżalić się chłopaczyna musiał.)) Po godzinie jazdy siedziałem u niej w salonie i opowiadałem jej o wszystkim.
-Teraz leży w szpitalu. Mówię ci jak przyjechałem i wbiegłem do jej sali to ją przytuliłem.. <.>
-Przytuliłeś - powiedziała z uśmiechem((, po czym zaśmiała się i zaczęła śpiewać „Jacek i Barbara zakochana para”, całkowicie zapominając, że ma już siedemnaście lat.)).-po przyjacielsku. Słuchaj dalej. I jak ją przytuliłem to przez chwilę miałem wrażenie, że ona nie żyje. Była blada i zimna jak zawsze z resztą. <Czyli w zasadzie nic nowego. Zombie tak mają. Skąd wniosek, że umarła ponownie? Nie tak łatwo po raz kolejny posłać takie ścierwo do grobu.>
-Ja wiem, że to twoje zauroczenie.. <.> ale zdajesz sobie sprawę, że ja nie za bardzo sie ((*ę)) tym interesuje<*ę??-chwile<*ę> tak milczeliśmy i w końcu wyszedłem z jej domu i podeszłem do motoru<. Wrooooom! Tak właśnie z rockmana nasz Mike stał się zakochanym emo. Strzeżcie się bracia i siostry w rockowej wierze! Miłość do zombie niszczy bardziej niż przypuszczaliśmy!> ((STAŁ się emo? Moim zdaniem był nim od początku, teraz jest tylko trochę bardziej.)) <Na początku jeszcze robiłam sobie nadzieję, że coś z niego będzie. :”) > - będziesz na próbie wieczorem? -ciągnęła Vanessa<.>
-Nie wiem<,> ale postaram się być ((Jak na *kaszle* gitarzystę najbardziej znanego zespołu na świecie dość luźno traktujesz próby.)) -wsiadłem na motor i dojechałem do domu <*pyk* Teleportejszyn.>. Mała pewnie pomyślała, że ten wypadek to nie udany podryw pięknej Kaname ((Nie wiesz jak zdobyć dziewczynę? Zdecydowanie powinieneś potrącić ją motocyklem, na pewno się uda!)). <Kolejny. Ten rak to jakieś kliszowe, monotematyczne perpetuum mobile.> Nigdy więcej nie będę jeździć tak szybko. Nigdy więcej nie chcę potrącić więcej ludzi. <No. Zobaczymy... Albo nie, bo jest spora szansa, że ałtorka zabrała ci motocykl, żebyś dotrzymał obietnicy.> //*wychodzi ze szpitala* O, ktoś wyrzucił całkiem dobry motocykl!//
5. pierwszy
uśmiech<dziecka. Jeśli dobrze pamiętam
tak właśnie powstał Dzwoneczek i reszta tych maleńkich wróżek. Ałtorka wyraźnie
próbuje wspomóc magiczne dobrodziejki, bo wiosna z roku na rok coraz bardziej
szwankuje <.< >
Mija już tydzień. Kaname wyszła ze szpitala i ja każdego
dnia ją odwiedzałem. <Już dawno nie widziałam
równie niezgrabnej narracji.> ((Ta z „Daj mi
umrzeć” była podobna.)) Obecnie idziemy w deszczu pod parasolką do kina.
Szedłem z zacieszem ((Z czym?)) na twarzy.
< >
A tak się zamartwiałem, że się nie zgodzi. Ulice oświetlały
światła lamp stojących przy chodniku. Ulica wyglądała jak Wisła <POLSZA! *^* Chyba. Może...>. Dosłownie.
Lało jak z cebra. Szliśmy w milczeniu co było krępujące..<.> szliśmy i szliśmy i< szliśmy i [...] i szliśmy i wreszcie>
doszliśmy. Przy kasie kupiłem bilety<,>
popcorn, cole i poszliśmy na salę<,>
która była praktycznie pusta ((Imperatyw wyrzucił z
kina wszystkich ludzi, by merysójka Gary
Stu i jego ukochana mogli być sami.)) //*teleportuje się motocyklem do kina* Uff, już myślałem
że anulują seans. Wielozadaniowy ten imperatyw, zakneblował obsługę i nauczył
się obsługiwać projektor. Mógł jeszcze przynieść konsolę, Gary dałby popis w Guitar
Hero.//. Zajęliśmy miejsca i gdy
Kaname położyła ręce na oparcia położyłem swoją dłoń na jej. Zimna jakby była
martwa. <*zgrzyt zębów*> ((Spokojnie, towarzyszu, już niedługo.)) Kaname
spojrzała na dłonie. Lekko się uśmiechnąłem<,>
a gdy film się zaczął przeniosłem wzrok na ekran. Sala kinowa była już pełna
ludzi ((Och, imperatyw się nie postarał.)) //Szczerze liczyłem na Guitar Hero, jeszcze odrobinę
rocka w rockowcu… // i światła stopniowo gasły<,>
a na ekranie wyświetlały się różnorodne reklamy. Po chwili<,> no dobra<,>
po piętnastu minutach zaczął sie film.
Po filmie wyszliśmy z kina.
Po filmie wyszliśmy z kina.
<
>
Film fajny<,> ale
mnie nie wciągnęło <NO PATRZ! JA O TYM RAKU NIE
MOGĘ POWIEDZIEĆ NAWET TYLE.>. Szliśmy tak chwilę, lało, lało< lało, lało, lało> i lało gorzej jak
wcześniej<,> i gdy szliśmy dzielnicą<,> która o tej godzinie była zatłoczona <to...? Mreh. Tu gdzie by się przydało zdanie złożone
to ni cholery.>. Odprowadziłem Kaname do jej domu. Dziewczyna
podziękowała mi i pocałowała w policzek. Uśmiechnąłem się i poszedłem do domu.
W domu brałem prysznic. <Czyścioszek z niego jak na gwiazdę rocka.> ((Z niego taka gwiazda rocka jak z koziej dupy rajzentasza! Toż to zwykłe emo jest! Tfu!)) Ciepła woda spływała po moim ciele. <*wyciąga gifa z samego początku analizy o ałtorce*> Wreszcie ciepło na dworze zimno w luj//Obrzydliwe porównanie, gorsze niż to skrótowe „tv”.// <Ten kobiet zmienny jest. Niby na dworze wreszcie ciepło, ale zimno w trzy i trochę... Menopauza?>. Po prysznicu założyłem spodnie od piżamy i poszedłem zaparzyć sobie herbatę. Spojrzałem w okno. Po szybie spływały krople deszczu. Jedne samotne drugie nie ((Co?)). Usiadłem na kanapie myślałem o Kaname <*odsuwa się od komputera i odwraca od monitora w nagłym ataku torsji* Czy ona musi być wszędzie nawet wtedy, kiedy jej nie ma w pobliżu? Romans romansem, ale błagam. Przestrzeni trochę!> ((Miłość rośnie wokół nas…)) //A sio, miłościu!//. Włączyłem tv//Znowu! Jak bardzo napięty trzeba mieć grafik, żeby oszczędzać czas na pisaniu skrótowo słów „telewizor” lub „telewizję”?// i oglądałem filmy dla zabicia czasu. W sumie powinienem iść spać<, bo> mam jutro próbę.. <.> ale nie chciało mi się. <Uwaga! To najbardziej buntownicza decyzja w wykonaniu tego CZŁONKA NAJLEPSZEGO ROCKOWEGO ZESPOŁU NA ŚWIECIE. Starsi koledzy po fachu tarzają się po ziemi i wypluwają płuca w solidnym rechocie nad dzieciakiem ze stodoły z wybujałym ego.> ((Nie tylko oni. Ja też się śmieję i jednocześnie płaczę nad zmarnowanym potencjałem. Pomyśl, jakby ałtorka miała odrobinę talentu, a on zachowywał się jak PRAWDZIWA gwiazda rocka... To byłoby dobre.)) <To nadal byłby krzywy romans... Ale rację ci przyznam. To MOGŁOBY być dobre opowiadanie o muzykach rockowych, gdyby trochę pogrzebać przy fabule i realiach.> W końcu poczułem się senny i poszedłem się położyć. Zasnąłem. <Jako księżniczka. Sen jest dobry dla urody, a przecież taka gwiazda musi być piękna.>
Ranek <ŚWIT. ZMIERZCH. PÓŹNE PRZEDPOŁUDNIE.>. Miałem dziwaczny sen. Ja i chłopaki najpierw poszliśmy po Kaname ((Ona jest nawet w jego śnie! To już naprawdę niepokojące.)) i razem poszliśmy na polane <Ło. Ledwo przyszli i już mają polane. Tak bez zagryzki? O.o> ((Och, Apo, ty tylko o jednym myślisz!)) <WCALE NIE! Ja po prostu nadal walczę o rockowca, którego wszyscy spodziewaliśmy się ujrzeć... I czepiam się pominiętych ogonków. Nic nowego.> i tam jedliśmy watę cukrową <Nie wróżę tej imprezie długiego życia na wacie cukrowej :x > i potem bawiliśmy sie<*ę> do rana i skakaliśmy po tęczy i po łące<,> która była z misio żelków //Gdzie mogę dostać taką watę?//. ((Dlaczego ałtorka ma czelność wmawiać nam, że to gwiazda rocka?)) <Okaaay... Nie wiem co wziął, ale to mocne musiało być ._. > ((Podjebali żelki od Rejwen.)) Aż żelków mi sie zachciało.. ubrałem sie<*ę> i wziąłem gitarę, portfel i bluzę i poszedłem do motoru. <Czemu mam wrażenie, że on wszędzie taszczy swoją gitarę?> ((Jakbyś spojrzała na takiego, to nawet przez myśl by ci nie przeszło, że gra w zespole rockowym. A jak ma ze sobą gitarę, to może ktoś naiwny się nabierze.)) Wsiadłem klucze do stacyjki <Biedne klucze nie zdążyły zaprotestować, więc dały Mike’owi je wsiąść. Zaparkowana gitara na pudle renesansowym tylko otarła łzę żalu.> ((Może w tej stacyjce było specjalne krzesełko dla kluczy?)) włożyłem j<*i> ruszyłem. Najpierw wjechałem do sklepu <Wbił się przez drzwi obrotowe i zaparkował w dziale motoryzacyjnym dla kamuflażu.> i kupiłem misio żelki i bekon z jednorożca.//Napisała ałtorka, po czym pociekła jej ślinka. Fangirlowanie obniżyło poziom cukru, a magazyn żelków pusty.// Czyli żelkowe paski w kolorze tęczy <Bekon z jednorożca? Ale... Dlaczego? I w ogóle czemu on to robi? Tak wiele pytań!> ((*prycha* Nie wmówisz mi, ałtorko, że ten pozer ma coś wspólnego z gwiazdą rocka. Jako rockers czuję się dogłębnie urażona.)) <Spokojnie, Dolu, nikt nie będzie ci niczego wmawiał. Altorce nie uwierzysz, a i ja też czuję w tym miejscu wyłącznie obrzydzenie bohaterem...>. Takie śniadanie to ja lubię. Jechałem do Grzecha i gdy wjechałem <w> Ririanna<*ę> rzuciła sie<*ę> na mnie.
-Misio<,> żelki!!!- krzyczała<, Czuję się jakbym redagowała wstęp do filmu porno O.o A wystarczyła drobna korekta w kluczowym miejscu...> ((Mam wrażenie, że filmy porno mają w sobie więcej sensu i fabuły.))
-Moje!-dołączyła się Vanessa. Podniosłem ręce ku górze j dziewczyny nie mogły doskoczyć. Komicznie to wyglądało. Jakoś udało mi się przedostać do Grzecha//Jakoś? Fanki odtrącasz zawodowo, co tam dwie misiożelkoweprojekcje autorki fanatyczki.// i otworzyłem misio żelki.
-Jak film?-zapytał Grzesiu.
-Spoko było...
-Jak tam Julia, Romeo?- dodała z uśmieszkiem Ririanna. Ja w odpowiedzi się uśmiechnąłem i zjadłem kilka żelków.
W domu brałem prysznic. <Czyścioszek z niego jak na gwiazdę rocka.> ((Z niego taka gwiazda rocka jak z koziej dupy rajzentasza! Toż to zwykłe emo jest! Tfu!)) Ciepła woda spływała po moim ciele. <*wyciąga gifa z samego początku analizy o ałtorce*> Wreszcie ciepło na dworze zimno w luj//Obrzydliwe porównanie, gorsze niż to skrótowe „tv”.// <Ten kobiet zmienny jest. Niby na dworze wreszcie ciepło, ale zimno w trzy i trochę... Menopauza?>. Po prysznicu założyłem spodnie od piżamy i poszedłem zaparzyć sobie herbatę. Spojrzałem w okno. Po szybie spływały krople deszczu. Jedne samotne drugie nie ((Co?)). Usiadłem na kanapie myślałem o Kaname <*odsuwa się od komputera i odwraca od monitora w nagłym ataku torsji* Czy ona musi być wszędzie nawet wtedy, kiedy jej nie ma w pobliżu? Romans romansem, ale błagam. Przestrzeni trochę!> ((Miłość rośnie wokół nas…)) //A sio, miłościu!//. Włączyłem tv//Znowu! Jak bardzo napięty trzeba mieć grafik, żeby oszczędzać czas na pisaniu skrótowo słów „telewizor” lub „telewizję”?// i oglądałem filmy dla zabicia czasu. W sumie powinienem iść spać<, bo> mam jutro próbę.. <.> ale nie chciało mi się. <Uwaga! To najbardziej buntownicza decyzja w wykonaniu tego CZŁONKA NAJLEPSZEGO ROCKOWEGO ZESPOŁU NA ŚWIECIE. Starsi koledzy po fachu tarzają się po ziemi i wypluwają płuca w solidnym rechocie nad dzieciakiem ze stodoły z wybujałym ego.> ((Nie tylko oni. Ja też się śmieję i jednocześnie płaczę nad zmarnowanym potencjałem. Pomyśl, jakby ałtorka miała odrobinę talentu, a on zachowywał się jak PRAWDZIWA gwiazda rocka... To byłoby dobre.)) <To nadal byłby krzywy romans... Ale rację ci przyznam. To MOGŁOBY być dobre opowiadanie o muzykach rockowych, gdyby trochę pogrzebać przy fabule i realiach.> W końcu poczułem się senny i poszedłem się położyć. Zasnąłem. <Jako księżniczka. Sen jest dobry dla urody, a przecież taka gwiazda musi być piękna.>
Ranek <ŚWIT. ZMIERZCH. PÓŹNE PRZEDPOŁUDNIE.>. Miałem dziwaczny sen. Ja i chłopaki najpierw poszliśmy po Kaname ((Ona jest nawet w jego śnie! To już naprawdę niepokojące.)) i razem poszliśmy na polane <Ło. Ledwo przyszli i już mają polane. Tak bez zagryzki? O.o> ((Och, Apo, ty tylko o jednym myślisz!)) <WCALE NIE! Ja po prostu nadal walczę o rockowca, którego wszyscy spodziewaliśmy się ujrzeć... I czepiam się pominiętych ogonków. Nic nowego.> i tam jedliśmy watę cukrową <Nie wróżę tej imprezie długiego życia na wacie cukrowej :x > i potem bawiliśmy sie<*ę> do rana i skakaliśmy po tęczy i po łące<,> która była z misio żelków //Gdzie mogę dostać taką watę?//. ((Dlaczego ałtorka ma czelność wmawiać nam, że to gwiazda rocka?)) <Okaaay... Nie wiem co wziął, ale to mocne musiało być ._. > ((Podjebali żelki od Rejwen.)) Aż żelków mi sie zachciało.. ubrałem sie<*ę> i wziąłem gitarę, portfel i bluzę i poszedłem do motoru. <Czemu mam wrażenie, że on wszędzie taszczy swoją gitarę?> ((Jakbyś spojrzała na takiego, to nawet przez myśl by ci nie przeszło, że gra w zespole rockowym. A jak ma ze sobą gitarę, to może ktoś naiwny się nabierze.)) Wsiadłem klucze do stacyjki <Biedne klucze nie zdążyły zaprotestować, więc dały Mike’owi je wsiąść. Zaparkowana gitara na pudle renesansowym tylko otarła łzę żalu.> ((Może w tej stacyjce było specjalne krzesełko dla kluczy?)) włożyłem j<*i> ruszyłem. Najpierw wjechałem do sklepu <Wbił się przez drzwi obrotowe i zaparkował w dziale motoryzacyjnym dla kamuflażu.> i kupiłem misio żelki i bekon z jednorożca.//Napisała ałtorka, po czym pociekła jej ślinka. Fangirlowanie obniżyło poziom cukru, a magazyn żelków pusty.// Czyli żelkowe paski w kolorze tęczy <Bekon z jednorożca? Ale... Dlaczego? I w ogóle czemu on to robi? Tak wiele pytań!> ((*prycha* Nie wmówisz mi, ałtorko, że ten pozer ma coś wspólnego z gwiazdą rocka. Jako rockers czuję się dogłębnie urażona.)) <Spokojnie, Dolu, nikt nie będzie ci niczego wmawiał. Altorce nie uwierzysz, a i ja też czuję w tym miejscu wyłącznie obrzydzenie bohaterem...>. Takie śniadanie to ja lubię. Jechałem do Grzecha i gdy wjechałem <w> Ririanna<*ę> rzuciła sie<*ę> na mnie.
-Misio<,> żelki!!!- krzyczała<, Czuję się jakbym redagowała wstęp do filmu porno O.o A wystarczyła drobna korekta w kluczowym miejscu...> ((Mam wrażenie, że filmy porno mają w sobie więcej sensu i fabuły.))
-Moje!-dołączyła się Vanessa. Podniosłem ręce ku górze j dziewczyny nie mogły doskoczyć. Komicznie to wyglądało. Jakoś udało mi się przedostać do Grzecha//Jakoś? Fanki odtrącasz zawodowo, co tam dwie misiożelkowe
-Jak film?-zapytał Grzesiu.
-Spoko było...
-Jak tam Julia, Romeo?- dodała z uśmieszkiem Ririanna. Ja w odpowiedzi się uśmiechnąłem i zjadłem kilka żelków.
< – Martwa. Dokładnie tak jak
w scenariuszu. – odparł Mike. Zbladł dopiero po chwili, gdy przypomniał sobie
pełne zakończenie dramatu. Apo tylko zatarła ręce z diabolicznym uśmiechem, w
ostatniej chwili tłumiąc chochliczy chichot.>
-Dobra<!> koniec gadania<,> bo nigdy tej próby nie zaczniemy - rzekł jeden chłopak z zespołu <Ten bezimienny kolega, którego nie było widać przez całe cztery poprzednie rozdziały jednak żyje! *o*> i zaczęliśmy próbę ((Kto tak w ogóle jest w tym zespole? Mamy gitarzystę Mike’a, perkusistę Grzesia i dwie chórzystki. Raz albo dwa został wspomniany wokalista Olek i na początku mieliśmy jeszcze Crisa, ale żodyn nie wie na czym on gra, ale teraz i Cris, i Olek zniknęli. Potem ciągle pojawia się jakiś bezimienny. O chuj tu chodzi?)) //Te postaci są tak nieistotne, że sama ałtorka ich nie ogarnia. Ririana została przedstawiona po Vanessie jako jedna z chórzystek. Są jakieś inne oprócz Vanessy? Czemu nie przedstawić Ririany jako po prostu drugiej chórzystki? Opis z początku opka sugeruje, że jest ich więcej niż dwie. Nerwica zdań złożonych może i minęła, ale wciąż zostało wrodzone przekleństwo perfekcjonizmu i czułości na detale. Ten detal mnie boli.//. Po próbie poszliśmy z ekipą do baru i zajęliśmy swoje ulubione miejsce. I podeszła do nas kelnerka. Złożyliśmy zamówienie i spojrzałem na Kaname <Ex Machina> siedzącą przy barku i rozmawiającą z barmanem. Musiała mnie zauważyć, ponieważ spojrzała w moją stronę i posłała mi uśmiech. To pierwszy raz kiedy widziałem ją uśmiechniętą. <*pada na twarz i przestaje się ruszać. Po chwili słychać tylko zduszone: „Wreszcie...” i jest to ostatnia oznaka jakiegokolwiek życia*> ((*trąca ciało czubkiem buta* Ech… Johnny, chyba sami będziemy musieli sobie poradzić z następną częścią.)) //*symuluje opkostwora*//
-Dobra<!> koniec gadania<,> bo nigdy tej próby nie zaczniemy - rzekł jeden chłopak z zespołu <Ten bezimienny kolega, którego nie było widać przez całe cztery poprzednie rozdziały jednak żyje! *o*> i zaczęliśmy próbę ((Kto tak w ogóle jest w tym zespole? Mamy gitarzystę Mike’a, perkusistę Grzesia i dwie chórzystki. Raz albo dwa został wspomniany wokalista Olek i na początku mieliśmy jeszcze Crisa, ale żodyn nie wie na czym on gra, ale teraz i Cris, i Olek zniknęli. Potem ciągle pojawia się jakiś bezimienny. O chuj tu chodzi?)) //Te postaci są tak nieistotne, że sama ałtorka ich nie ogarnia. Ririana została przedstawiona po Vanessie jako jedna z chórzystek. Są jakieś inne oprócz Vanessy? Czemu nie przedstawić Ririany jako po prostu drugiej chórzystki? Opis z początku opka sugeruje, że jest ich więcej niż dwie. Nerwica zdań złożonych może i minęła, ale wciąż zostało wrodzone przekleństwo perfekcjonizmu i czułości na detale. Ten detal mnie boli.//. Po próbie poszliśmy z ekipą do baru i zajęliśmy swoje ulubione miejsce. I podeszła do nas kelnerka. Złożyliśmy zamówienie i spojrzałem na Kaname <Ex Machina> siedzącą przy barku i rozmawiającą z barmanem. Musiała mnie zauważyć, ponieważ spojrzała w moją stronę i posłała mi uśmiech. To pierwszy raz kiedy widziałem ją uśmiechniętą. <*pada na twarz i przestaje się ruszać. Po chwili słychać tylko zduszone: „Wreszcie...” i jest to ostatnia oznaka jakiegokolwiek życia*> ((*trąca ciało czubkiem buta* Ech… Johnny, chyba sami będziemy musieli sobie poradzić z następną częścią.)) //*symuluje opkostwora*//
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz