wtorek, 6 marca 2018

Rak nad rakami w roli obrzydliwej profanacji - Mój Hogwart #1




Autor: Tumblr_Girl_1313 ((Już sama nazwa ałtorki może nam dużo powiedzieć o jej dziele.
Swoją drogą, pierwszy raz zaczynam analizę tak wcześnie. Będzie ciekawie.))

Komentują
* {Nyan}
* ((Dola))

<Z gościnnym udziałem Apocalyptical>

Rozdział 1

Jedno z najgorszych uczuć jest takie((,)) kiedy orientujesz się, że ((Boru, to połowa pierwszego zdania, a ja już mam dość.)) {Czo to za zdanie?} w ciągu 30 minut musisz znaleźć się w szkole na rozpoczęciu roku((,)) ale najgorsze jest to((,)) kiedy chcesz się tam teleportować i nie możesz, mimo iż twój dziadek jest tam dyrektorem ((*konsternacja* Błagam, powiedzcie mi, że źle zrozumiałam i Albus Dumbledore wcale nie jest jej dziadkiem. Proszę.)) i spędziłaś tam większość swojego dzieciństwa. ((Jedno z najgorszych uczuć jest takie, kiedy zaczynasz czytać i nie rozumiesz już pierwszego zdania{, ale najgorsze jest to, że kiedy chcesz je zrozumieć i nie możesz, mimo iż twój mózg nie jest w najgorszym stanie i widziałaś już gorsze rzeczy}.)) NAGLE nie możesz zrobić nic aby się tam dostać, czemu? Bo jestem nie pełnoletnia((, lecz w połowie letnia)) {więc jeszcze nie gorąca ( ͡° ͜ʖ ͡°)} i po raz pierwszy w papierach szkoły no a przynajmniej oficjalnie, a nie jako mały szkrab poznający każdy zakamarek zamku ((Śmiem wątpić, że poznałaś każdy zakamarek. Hogwart jest ogromny.)), no teraz mojej szkoły. {Z tego zdania dosłownie zrozumiałam, że ona jest po raz pierwszy pełnoletnia w papierach szkoły. Przeczytajcie sobie to zdanie jeszcze kilka razy i załapiecie, o co mi chodzi.}
-Anne? { - Tak, mame?} - drzwi mojego wielkiego((,)) białego pokoju zawalonego ubraniami, księgami i innymi rzeczami, które uznałam za potrzebne lub mniej, lub też po prostu nie robiłam tutaj porządków od tygodnia... ((Ale… co z tymi drzwiami?)) {Też chciałabym się dowiedzieć. Ałtorka nie umie dokończyć żadnej myśli.} - CO TY TUTAJ ROBISZ? Ekspres był 5 godzin temu sądziłam, że od tego czasu tam jesteś? {Pierwsza sprawa: czo ten pytajnik? Druga: ona (ktokolwiek wszedł do środka) sądziła pięć godzin temu, że Anne jest od tego czasu w pociągu, ale cztery godziny temu to pewnie już wiedziała, że coś się święci.} I co się stało z twoim pokojem?!
- Naprawdę myślałaś, że tam jestem?
- Tak no.. Em... Nie odwracaj kota ogonem((,)) młoda damo {Mówi się ,,nie zmieniaj tematu” *waży w ręce słownik frazeologizmów* A tak poza tym, czemu się zmieszała?} - ciocia Emili {Nie moja, tylko jakiejś Emilii. Bo po co mi własna ciocia?} spojrzała na mnie swoim piorunującym wzrokiem
- No więc, miałam tam być kiedy przypomniałam sobie, że Frodo ((musi wrzucić Pierścień do Góry Przeznaczenia)) potrzebuje jedzenia {Te hobbity to by tylko żarły i żarły...}, a mam zamiar go ze sobą zabrać, do tego potrzebowałam atramentu {Do zabrania ze sobą Froda? O.o}, odebrać różdżkę, bo potrzebowała lekkiego odnowienia ((W jaki sposób odnawia się różdżki?)), wie ciocia ((Ciocia wie, ale Dola nie wie. A chciałaby się dowiedzieć.)), miałam odebrać twoje papiery z ministerstwa, a musiałam się przebrać no więc tak minęło około półtorej godziny jak nie dwie lub więcej weszłam na małe zakupy do sklepu, a potem... {Tyle zachodu o jednego kota...}
- DOŚĆ!!!
- Boże... {Nie “Boże”, tylko Nyan. Ale uznam to za komplement.}
- Nie jesteś nawet spakowana! Wiedziałam, że to jest zły pomysł((,)) abyś tam pojechała((.)) 
- Zły? Chociaż kogoś poznam((.))
- Masz umiejętności nauczyciela Hogwartu, a nie zwykłej czternastolatki ((Ofkors. W końcu to merysójka, musi być lepsza, niż zwykły plebs. Btw, ktoś znowu zeżarł kropkę.)) {Anastazie. To na stówę znowu ona. Niby skąd u niej tyle ich było? *^* Btw, KLISZA ALERT.}
- No i?
- Ta szkoła NIE JEST CI POTRZEBNA((,)) Anne.
- Nie obchodzi mnie to{, ciocie}. - odparłam sucho - chcę się tam znaleźć i pomóc dziadkowi((,)) po za {Sue, patrz mi na usta i powtarzaj: ,,poooozaaa”. Nie “po za”, tylko “POZA”.} tym będzie turniej. - ciocia wpatrywała się w mnie {W moje płytkie jak talerz wnętrze, a nie WE MNIE}, na mój pokój((,)) w okno, na mnie ((Dola też patrzyła się na pokój, na okno, na merysójkę i miała nadzieję, że gdzieś ujrzy wszystkie pominięte przecinki.))
- Ehhh... Masz 2 minuty {That was easy.} - i zrezygnowana wyszła z pokoju.Byłam gotowa w półtorej minuty , kocham magię ((Ty nawet się ubrać bez magii nie potrafisz?)) {Ale spacji to ci magia nie postawi poprawnie, co?}.
- Na brodę merlina ((Czymże jest ten tajemniczy „merlin”? Ja kojarzę tylko wielkiego czarodzieja Merlina.))! Anne((,)) tych kufrów to nie za dużo? - zapytał mój wujek {- a nie jakiejś Emilii -} James
- Nie, tylko 10 uważam, że wystarczy mi to na pół roku ((W tych kufrach musi być pełno kropek.)) {Podziel. To. Zdanie. BŁAGAM.}
- Pół roku, a nie na cały? I tak będziesz miała mundurek.
- To nie rewia mody((,)) Anne - napomknęła ciocia Em {Pierwsza sprawa: popieram ciotkę. Druga: czy kiedykolwiek widziałyście w podobnym raku słowa pokroju “napomknęła”? I to nie ironia - jestem autentycznie w szoku O.o}.
- Mundurki, mundurkami {Przecinki, przecinkami} ale chyba będę mogła od czasu do czasu założyć coś stosownego.
- Szczególnie jak teraz...? - zapytała zniesmaczona Ciotka. Gdybym była nią bym jej się nie dziwiła {... co?} ((,)) białe shorty do tego czarny top i kardigan z rękawami 3/4 i na dodatek białe conversy dla niej czarownicy {czyt. jakiejś innej czarownicy} czystej krwi ((Droga ałtorko, czarodzieje czystej krwi noszą szaty. A jak już ubierają się jak mugole, to ich kreacje nie są tak dobrze dobrane.))(nie żebym ja taka nie była) najważniejsza była elegancja, a że cała moja rodzina prócz dziadka jest ze Slytherinu, a przynajmniej nic nie wiem o rodzinie ze strony dziadka mało osób o niej mówi nawet on, większość go nie lubi prócz moich kochanych rodziców którzy zawsze go popierali, byli inni niż wszyscy dlatego umarli, a tak mi mówiono ((Perunie, to chyba najgorzej napisane opo, jakie czytałam. Nie dość, że zdania są cholernie długie, to jeszcze ałtorka wrzuca tyle wtrąceń, że prawie nigdy nie kończy początkowej myśli. )) {Teraz ogarnęłam, że to było jedno zdanie... co w końcu z tą rodziną ze Slytherinu?}. No więc ((*ton wrednej polonistki* Nie zaczyna się zdań od „no więc”.)) moja ciocia i wujek zawsze byli ubrani w eleganckie stroje {I ten początek nie ma sensu w odniesieniu do reszty zdania. Na co nam wiedzieć jak się ubierają, kiedy to nic nie znaczy?} zapominamy o tym((,)) że są bardzo szanowanymi czarodziejami i wysoko ustawionymi urzędnikami w Ministerstwie Magii ((Dowiemy się co dokładnie tam robią? Nie? No ok.)).
W cia((*ą))gu 4 sekund byliśmy przed bramą. Z nimi wszystko wydaje się prostsze... ((I oczywiście nie raczysz nam powiedzieć jak się tam dostaliście?)) {I o jakich “nich” chodzi? Wujka i ciotkę? Skrzaty? Świstokliki?}
- Dalej dojdę sama. - obydwoje zrobili wielkie oczy {Flashbacki z zaburzeniami świadomości: wujostwo stało się jedną osobą i przemówiło.}
- A może jednak wrócimy? - Dodała ciocia, szczerze? {Nie, na pewno kłamała.} dosłyszałam ((*głęboki wdech* Wielka litera.))"a może jednak" co dobrze nie wróżyło dlatego postanowiłam sobie pójść.
Poradzę sobie powiedziałam cioci, dawno telepatii nie używałam ((*krztusi się herbatą* Czternastolatka opanowała legilimencję? I to na takim poziomie? Mów mi jeszcze, ałtorko.)) teraz będę miała tyle osób... hi hi {Nie dość, że nie powinna tego jeszcze umieć, to zamierza chwalić się tym każdemu. Wyczuwam wredny wariant merysójki: merysukę.}
Jak typowa jedynaczka, która straciła rodziców ((Klisza!)) mam tyle sekretów i umiem dochować tajemnice((,))  dlatego list który przyszedł do mnie kilka dni temu z Hogwartu był ostatnia rzeczą o której powiedziałam cioci, patrząc, że napisał go Dziadek ((Oryginalne imię!)) {W końcu Dumbledore nie miał prawa być jej dziadkiem.}. W liście wspomniał, że ma wielka prośbę abym pilnowała pewne osoby, a jeśli się da to nawet całą szkołę, ((Ja nawet nie wiem jak to skomentować. Czternastolatka ma pilnować cały jebany Hogwart? Czy to jakiś żart?)) {Mało zabawny.} nie powiem, że mnie to nie zdziwiło, bo bym kłamała {Kurw... de, Sue, ja już cię nienawidzę, a to dopiero pierwszy rozdział}. Ale o co mu chodziło? Wyrwało mnie z myślenia znane mi jęczenie - Irytek... Oczywiście gdybym zrobiła jeszcze krok zostałabym obrzucona jakimś paskudztwem, ale jak to powiedziała moja ciocia mam wiedzę nauczyciela ((*otwiera usta, by to skomentować, ale po przemyśleniu, rezygnuje*)) więc zna się pewne zaklęcia, a będąc mała miałam z Irytkiem pewien zakład((,)) który wygrałam, bo sprytu mi nie mało ((*śmiech* Śmiem wątpić.)) {Dowiemy się kim jest ten Irytek przed końcem rozdziału? Nie? Ok...}
- Zrób coś((,)) a porozmawiamy - zrobiłam krok i poleciały we mnie kulki w atramencie - zaklęcie tarczy i stare zaklęcie które unieruchamia duchy ((Cóż to za fascynujące zaklęcie? Nie kojarzę takiego.)) {Mnie ciekawi, co jest kwestią, a co opisem -,-} – widzę((Na macki wielkiego Cthulhu, przed „że” stawiamy przecinek!)) {A Zdania Zaczynamy Wielką Literą *^*} że przypomnimy sobie dawne zasady {ortografii i interpunkcji - przypomnimy sobie całą podstawówkę, tak dla pewności}. - Oczywiście jak zawsze zaczęłam kłócić się z tym idiotą zapominając co mam przed sobą... ((Stado wściekłych lwów? Mam nadzieję, że to stado wściekłych lwów.))
{Ułóżmy plan wydarzeń: pakuje się w swoim pokoju, jest na peronie, słyszy Irytka (ducha. Tak na wolności, w miejscu publicznym)...
Mam dwa pytania: 1) Gdzie ona jest? 2) Co tu się odjebało?}

Witajcie. Oto mój pierwszy rozdział, przepraszam, że taki długi ((*krztusi się* Długi?)) ale po prostu musiałam. Wiecie, jak każdy artysta ((*krztusi się* Artysta?)) {Czuję się dogłębnie urażona... od teraz już nigdy nie uznam tego słowa za komplement.}  mam pewną wizję dlatego brnęłam do tego momentu. Mam nadzieje, że się spodoba. Jeśli zrobiłam gdzieś błędy z góry przepraszam ((TO OPOWIADANIE JEST JEDNYM WIELKIM BŁĘDEM.)).

Rozdział 2

"-Oczywiście jak zawsze zaczęłam kłócić się z tym idiotą zapominając co mam przed sobą..." {Previously on “Mój Hogwart”}
  

Za drzwiami
Wielka sala ((Nie, nie wiem dlaczego to jest wyśrodkowane.))
  
- Jeszcze raz witam naszych gości i was((,)) drodzy uczniowie. Ostrzegam was, że turniej trój magiczny ((*stłumiony wrzask wściekłości* *Turniej Trójmagiczny.)) {A może to inny turniej? Na przykład “Turniej Trój Magicznych”? Taka szansa na poprawianie dopów?} to nie byle konkursik i że bedą mogli wziąć udział uczniowie tylko powyżej 17 roku życia {*sarkastyczny kaszel* Sue się dostanie warunkowo, prawda?}. - na sali było słychać buczenia które szybko ostały ((ostać - zostać, pozostać, przetrwać, przeciwstawić się, oprzeć się komuś lub czemuś, ocaleć, utrzymać się; o płynach: ustać się, sklarować się. Ni chuja nie pasuje do tego zdania.)) zważając na inny głos roznoszący się za drzwiami...
  
Przed drzwiami 
- Zapomnij! Wróciłam a ty masz ostro przesrane! – wrzeszczałam ((Ty naprawdę myślisz, że Irytek się tym przejmie?)), a duch nadal nie słuchał {DAJ. TU. KROPKĘ.} nagle poczułam, że kilkuset oczu ((*kilkaset)) się na mnie gapi... I to nie tylko ja sparaliżowany Irytek miał dokładnie to samo jego oczy i moje zwróciły się ku bokowi z którego to "doleciało"((Co doleciało? Te „kilkuset oczu”?)). Zdębiałam {jak Nyan próbująca zrozumieć coś z poprzedniego zdania}. Jeszcze konkretnie szkoła się nie zaczęła, ale ja już witam wszystkich z różdżką w ręku wycelowaną w ducha na którym już użyłam zaklęcia i teraz wszyscy, tak dosłownie wszyscy {łącznie z tymi skrzatami pracującymi piętro niżej} patrzą się w stronę drzwi do wielkiej sali ((*Wielkiej Sali. TO SIĘ PISZE WIELKIMI LITERAMI.)). Szybko schowałam różdżkę, otrzepałam ubranie, poprawiłam włosy i ruszyłam przed siebie, bo co innego mi zostało? ((Przytulić się do Wierzby Bijącej? Chętnie bym na to popatrzyła.)) Aby Irytek został grzeczny użyłam zaklęcia lewicującego ((„Lewicującego”? Nie słyszałam o takim. Nyan, Apo, wiecie jak to może działać?)) {To pewnie wymysł wielkiego polskiego czarodzieja, Korwina Mikke. Rzuca je na swoich przeciwników politycznych, by móc ich bezkarnie wyzywać od lewaków.} <Magiczna księga, która z jakiegoś powodu chyba trafiła do działu ksiąg zakazanych w ałtoreczkowym Hogwarcie, zwana przez nielicznych Wielkim Majestatycznym Słownikiem Języka Polskiego powtarza słowa Nyana i rzecze, że to ironiczne stwierdzenie oznaczające, że coś skłania się ku lewicowym poglądom >.< > , a on leciał za mną jak balonik na sznurku ((PO CHOLERĘ TY GO ZA SOBĄ CIĄGNIESZ?)) {I gdzie są Obrońcy Praw Duchów gdy ich potrzeba?!}. Przeszłam przez salę pełną szeptów, zboczonych myśli ((No oczywiście, przecież merysójka jest tak zajebiście piękna, że każdy, kto ją tylko zobaczy, od razu chce zaruchać. Tak, dziewczyn też to dotyczy.)), obrazy do mojej osoby do momentu kiedy robiłam pierwsze kroki po schodkach na miejsca nauczycieli. Stanęłam przodem do nich i dyrektorów Beauxbatons i Durmstrangu, a także ministrów, dygnęłam lekko, uśmiechnęłam się i lekko spuściłam głowę, obróciłam się na pięcie((lekko))  w bok i takim sposobem stanęłam ((lekko)) oko w oko z osobą, na która czekałam: Albusem Percivalem Wulfrykiem Brianem Dumbledore'm
- Niezłe wejście {Wejście Sue, kur- jej... nieważne} - jego głos w ogóle się nie zmienił: miły tajemniczy no taki jego ((To dobrze, że nie mówi głosem profesor McGonagall.))
- Dziękuje... ((Kto dziękuje? Dola nie dziękuje, Dola nie ma za co dziękować.)) - wszyscy patrzyli się w naszą stronę, zgaduję, że nikt nie wiedział kim jestem((,)) oczywiście znalazło się parę osób((,)) ale bardzo nie wiele((, lecz mnóstwo)). {Wszak po raz pierwszy widzą na oczy Mary Sue - prastarą, potężną istotę zdolną naginać prawa magii, czasu, przestrzeni, kanonu i logiki.}
- Chodź - i wskazał mi ręką stary stołek z bardzo starą czapką ((*TIARĄ.))
To konieczne?
Tak - odpowiedział mi dziadek ((dziadek. On jednak jest jej dziadkiem.
*konsternacja*
*przeciera oczy*
*krztusi się herbatą*
CZY TO JEST JAKIŚ JEBANY ŻART? CZY AŁTORKA NAPRAWDĘ TO ZROBIŁA? NAPRAWDĘ POSUNĘŁA SIĘ DO TAKIEJ PROFANACJI? DO STU TYSIĄCA PIEKIEŁ, DUMBLEDORE BYŁ GEJEM! A SKORO BYŁ GEJEM, TO NIE MIAŁ DZIECI, A TYM BARDZIEJ WNUKÓW. NIE, JA NIE BĘDĘ TEGO TOLEROWAĆ. *idzie po siekierę* SŁYSZAŁAŚ MOŻE O KRWAWYM ORLE? WIESZ JAK TO KUREWSKO BOLI? GDZIE JEST MOJA SÓL? APO, PODAJ MI SÓL!))
{Ja ją zastąpię. *podaje sól* I sugeruję skorzystać z kołyski Judasza... to adekwatne do wymiaru profanacji.}
 i niepewnym krokiem ruszyłam {w daleki rejs do krainy Hui-Wie-Gdzie, skąd już nigdy nie wrócę. The End}. Obok juz stała profesor McGonagall, która podniosła tiarę przydziału ((*odlicza do dziesięciu* *Tiarę Przydziału.))i zachęcająco się na mnie spojrzała {“się na mnie spojrzała”} jak widać moja twarzy pokazała wszystkie moje uczucia co do tego przedmiotu ((Moja twarzy ukazuje wszystkie uczucia, jakie żywię do bohaterki i do sposobu w jaki buduje zdania. To nie są ciepłe uczucia.)) i tego co się stanie...
- Anne Dumbledore - krzyknęła czapka ((Niby dlaczego tiara miałaby krzyczeć jej nazwisko? Jedyne co wykrzykuje to nazwa domu, do którego dany uczeń otrzymał przydział.)) i zaraz rozniosły się szepty i to nie tylko pomiędzy uczniami Hogwartu ale i Beauxbatons((,)) i Durmstrangu ((Oczyyyywiiiście, przecież nawet uczniów innych szkół, którzy pierwszy raz widzą Hogwart na oczy, interesuje jaki przydział dostanie merysuka.)).
- Cisza!!! - krzyknęła profesor i od((spacja))razu jak makiem zasiał{a mandragory, ażeby w niedalekiej przyszłości móc ich krzykiem wytępić wszystkie raki, których nie tknąłby nawet bazyliszek.}
- Hmmm... Znów trudny wybór ale nie popełnię tego błędu co z Potterem {Oczywiście co to za potterowski fanfik bez wspominania o samym Potterze. A tak w ogóle, czy Tiara właśnie przyznała, że Harry powinien być w Slytherinie? Przyznała się do BŁĘDU?}, a po za {*POZA. POZA, DO CHOLERY JASNEJ} tym mam to samo zdanie co...
- co 10 lat temu {Pani Wielka Litera chyba nie zgodziła się na pełny udział w tym rakowym przedsięwzięciu.}? Och błagam, byłam małym, głupim i zarozumiałym dzieckiem! ((No popatrz, nic się nie zmieniło.))
- To nie zmienia faktu, że nadal jesteś tą samą osobą ((Nawet Tiara Przydziału to wie.))
- mogę podjąć własną decyzję, a ty BĘDZIESZ musiała jej ulec ((*facepalm* Nie, nie musi. MOŻE.)) - wszyscy wiedzieli o kogo mi chodzi ((NIKT NIE WIE O KOGO CHODZI, HARRY NIKOMU SIĘ NIE PRZYZNAŁ, ŻE TIARA CHCIAŁA UMIEŚCIĆ GO W SLYTHERINIE.)), kto jest teraz w innym domu niż powinien, patrzyli się to na mnie to na Harrego ((*Harry’ego.)), a ja szybko spojrzałam mu w oczy. {Jeżu, proszę, nie wciągajmy w to Pottera. Ta postać już została dostatecznie skrzywdzona przez fandom.}
- Tak, ale mimo wszystko muszę wymówić ten dom
- No więc?
- No więc Slytherin!!! ((No kto by się spodziewał?)) zatkało mnie. Jak mogła mi to zrobić?! ((Tiara ewidentnie nie lubi Slytherinu i uważała, że jest tam za dużo dobrych uczniów, więc musiała umieścić w nim kogoś gorszego.)) Slytherin?! To coś?! CO?!!?!?!??((!!!11!!!1!!)) Byłam wściekła jednak na zewnątrz opanowana. I krokiem, którego sama opisać nie potrafię ((Powstrzymam się od komentarza.)) ruszyłam do stołu ślizgonów. {Pamiętacie może, jak nasza Sue wspominała, że jej dumna rodzina należała w całości do Slytherinu? Pamiętacie może też niejaką wzmiankę w książkach o tym, że na wybór Tiary miały wpływ korzenie kandydata? To czemu, do jasnej cholery, jest zdziwiona?!} Przypomniałam sobie, że mam na palcu pierścień rodowy, który jak na magiczny przedmiot przystało i to magiczny przedmiot rodzinny zaczęły robić się z nim dziwne rzeczy.
Wąż który tam był jakby zrobił się nowy, srebrny, a nie brudny a diament w oku zabłysł zielonym blaskiem - rodzina przetrwała... ((A co do przetrwania twojej rodziny ma dom, do którego się dostaniesz?)) Zgaduję, że ciocia już robi fikołki z radości, ponieważ nigdy nie chciałam tu trafić. {Wredna zła ciocie Emili} Mnóstwo ludzi którzy uważają się za lepszych... I praktycznie wszyscy tu zgnili! {No patrz! Poczujesz się jak w domu!} Nie mam ochoty być jak moja rodzina, uważająca się za lepszych od czarownic i czarodziejów "nie czystej krwi" {ale nadal zamierzam uważać się za super zajebistą i lepszą, nawet od nauczycieli}
- przepraszam, mogę usiąść? - zapytałam najsłodziej jak potrafiłam jedną z pierwszoroczniaków. Dziewczyna odpowiedziała mi przytaknięciem głowy . Super ten rok będzie pełen... Nie jednak wolę o tym nie myślec...
  
I jak podoba się drugi rozdział?((Nie podoba.)) Musicie się przyzwyczaić do tego, że to nie będzie pięć słów na krzyż, wiec mam nadzieję (i innego wyjścia to nie ma), że wam to nie przeszkadza. {*autentyczny kaszel* Boru... umieram... to chyba... rak...}
Xoxo
A.((„A”, to pewnie od „absolutne beztalencie”.))

Rozdział 3

{A gdzie moje “Previously on...”? :<}
Gdy skończyła się uczta jako pierwsza wyszłam z sali, nie mogłam czekać, zbyt dużo pytań miałam w głowie {I za mało kropek. Idź do Związku Polskich Wiewiórek z ostatniej analizy, może się z tobą podzielą.}. Slytherin, ci uczniowie, których rzekomo miałam pilnować, turniej, goście, plan lekcji, lekcje. Z niewiadomego powodu czułam jak łzy napływają mi do oczu {Sztuczna drama już w trzecim rozdziale. Takie rzeczy tylko u nas!}, mimo wszystko byłam bardzo blisko gabinetu dziadka ((To tak bardzo boli.)), a kiedy zobaczyłam orła poczułam ulgę.
- sorbet truskawkowy ((Ałtorce „Daj mi umrzeć” zepsuł się klawisz alt, a ta definitywnie ma zjebany shift.))- typowe hasła dziadka, zawsze pełne humoru i związane ze słodyczami. Skąd je znałam? Znam każde hasło{, ty głuptasie czytelniku, nie domyśliłeś się? W końcu jestem pieprzoną MERYSÓJKĄ}, nawet jeśli mnie nie ma w szkole to i tak tam jestem ((Merysójka Schrödingera)). To przecież takie logiczne, prawda {No ba, Sue. Masz to w definicji swojego gatunku. Swoją drogą, nie łatwiej wyjaśnić to faktem, że... *dusi się chwilę* twój dziadek jest tutaj dyrektorem?}. Stanęłam na pierwszym stopniu i wtedy schody zaczęły się podnosić w górę, jedyny ich minus jest taki, że trwa to wieki ((Wiesz, ruchome schody też posuwają się powoli, ale nikt nikomu nie zabrania po nich wchodzić. Wtedy można znaleźć się na górze znacznie szybciej. Ale, żeby się tego domyślić, trzeba mieć chociaż połowę mózgu.)). Więc gdy znalazłam się na górze podeszłam do jedynych dużych, właśnie miałam pukać wielką kołatką kiedy usłyszałam "wejdź" {Poważnie, kto zżera te kropki na końcu każdego akapitu?}
- Spodziewałem się ciebie lada chwila((,)) Anne. Wystrzeliłaś jak petarda. - starzec spojrzał na mnie spod okularów wzrokiem typu "a nie mówiłem" {Brak wielkich liter zaczyna mnie mierzić. Ałtorko, nie chcesz mnie mierzić, zaufaj mi.} z uśmieszkiem na twarzy ((To był udawany uśmiech. Dumbledore wiedział, że jakaś dziwna dziewczynka udaje jego wnuczkę, ale miał tak dobre serce, że nie mógł jej wyprowadzić z błędu. A niech się biedne, głupie dziecko cieszy.)). Podniósł się i powoli ruszył w moją stronę jednak nie mogłam czekać podbiegłam do niego i wtuliłam się, w tym momencie nawet jego długa broda nie mogła tego zepsuć ((Bo zazwyczaj jego długa broda odpychała merysójkę. Ale teraz, niestety, nie miała czasu zareagować.)) {Baterie w niej padły.}.
- za dużo pytań, Hmmm? - zapytał
- nawet nie wiesz jak bardzo -wyszeptałam {- na przykład “kto zapierdolił mi wszystkie wielkie litery?!”} powoli się oddaliłam, a pojedyncze łzy ciekły mi po policzkach. Dziadek spojrzał się na mnie wzrokiem pełnym współczucia ((To nie współczucie, to głębokie obrzydzenie, spowodowane faktem, że jakaś tępa dzida podaje się za jego wnuczkę. Btw, Dumbledore miał około sto pięćdziesiąt lat, więc jest za stary, żeby być dziadkiem czternastoletniej Anne. Moja teoria o podszywanie się pod wnuczkę ma sens i będę się jej kurczowo trzymać.))
- Nie warto płakać Anne {z powodu wyciągniętej z dupy dramy} - miał racje ((żywnościowe)). Wzięłam {kilka z nich na zapas} duży oddech aby się uspokoić a on juz czekał z chusteczką ((nasączoną chloroformem))
- Dziękuje - wychrypiałam{. Niech ten koszmar się skończy, pomyślałam.}
- W sprawie domu zaskoczyło mnie postępowanie tiary {Wszak powinna ulec niezłomnej sile merysójki.}, ale nic z tym nie poradzimy ((Dumbledore, od samego początku darzę cię ogromnym szacunkiem i uważam za geniusza. Błagam, nie zepsuj tego tymi zjebanymi zdaniami.)) - powiedział szybko jak zobaczył, że próbuję coś dodać - jeśli chodzi o mój ostatni list chciałbym abyś pilnowała naszej trójcy świętej ((KURWA MAĆ, JESTEŚ NAJPOTĘŻNIEJSZYM CZARODZIEJEM W TYM UNIWERSUM, NAPRAWDĘ MUSISZ SIĘ WYRĘCZAĆ JAKIMŚ CZTERNASTOLETNIM, NARCYSTYCZNYM BACHOREM?)) {Ja tylko zwrócę uwagę na fakt, że “trójca święta” to raczej porównanie nasze, wyciągnięte z chrześcijańskiego wychowania, i jakoś za cholerę mi to nie leży w ustach czarodzieja z książek Rowling.} - AAAA! {Też sobie pokrzyczę *chrząknięcie* AAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!} O to mu chodziło - zapewne wiesz kogo - spojrzał się na mnie
- oczywiście, uważasz, że znowu coś zrobią? {Chodzi o Pottera, Hermionę i Rona, prawda? Głupie pytanie - oczywiście, że to o nich chodzi.}
- nie koniecznie, ale sama wiesz moja droga, nigdy nic nie wiadomo
- oczywiście ((Irytek stwierdził, że dręczenie pierwszoroczniaków już mu nie wystarcza, żeby zaspokoić jego żądzę zniszczenia i chaosu, więc dla odmiany postanowił zajebać wszystkie kropki i wielkie litery potrzebne w tym dialogu. To jedyna hipoteza, która powstrzymuje mnie przed załamaniem nerwowym.)) {Załamię się za nas obie.}
- Dlatego będziesz miała zajęcia razem z nimi, a przynajmniej tam gdzie Harry tam i ty ((Ałtorka zdaje sobie sprawę z tego, że to niemożliwe?))
-  wybacz dziadku, ale to trochę dziwne
- Dziwne?
- mam być jego ochroniarzem? Szpiegiem czy chodzi o coś więcej?
- Więcej? - on jak i ja byliśmy zdezorientowani, jak ja mam mu to niby wytłumaczyć?!
- brzmi jak swatka ((Co.)) - dziadek załapał ((Dola nie załapała. Dola żąda wyjaśnień.)) {Pędzę z wyjaśnieniem!}
- nie, nie i nie.
- Czyli jak to będzie?
- chcę abyś była jego sumieniem
- sumieniem? - co?! {Też zadaję sobie to pytanie. Tak co trzy zdania tego raka.}
- tak, pilnuj by nie robił nic głupiego. Sam bym to zrobił ale na głowie mam turniej, co oznacza przygotowania i obsługę naszych gości - wydawał się przygnębiony tą sytuacją ale tylko dla tego {*Dlatego. DLATEGO! GrrrRRAAAH! *Nyan cofa się do epoki kamienia łupanego, by móc coś zrozumieć*}, takowa jest ((Te zdania bolą. Moje biedne oczy…)).
- Coś się dzieje, ja to wiem - mężczyzna westchnął cieżko {Koniec świata. Dumbledore gada sam ze sobą.}
- Kochanie... Powiem ci w swoim czasie i postaraj się zapomnieć jak na razie wszystko jest pod kontrolą {CO JEST Z TYMI ZDANIAMI NIE TAK?!}
- Dobrze... - kierowałam się w stronę wyjścia {już od dłuższego czasu. I znowu ktoś wpierdolił kropkę.}
- A i kwestia twojego pobytu. Nie będę ciebie męczył tym że jesteś w ślizgonach, dlatego będziesz spać w swoim starym pokoju ((Ofkors, merysójka nie może dzielić pokoju z plebsem. W końcu jest dojebana w chuj, a zwykły plebs nie jest godzien, żeby chociaż wylizać jej conversy.)) - czułam jak na mojej twarzy rośnie wielki banan {To chyba narośl nowotworowa.}
- Naprawdę?!
- Naprawdę
- O BOŻE!!! {O PROFANACJO RELIGIJNA!!!} Dziękuje {Skrzat Przytuła, oczywiście}. Miłej nocy
- Dobranoc stokrotko - jak dawno od nikogo tego nie słyszałam... ((Gdy tylko drzwi za Anne się zamknęły, Dumbledore zaśmiał się szyderczo. Gdy tylko merysuka uśnie, on rozkaże skrzatom domowym zamurować wejście do jej pokoju.))
((Oficjalnie, to najgorzej napisany dialog, jaki kiedykolwiek czytałam.))
{Oficjalnie, to najbardziej poplątane opo jakie kiedykolwiek czytałam.}
Zamknęłam drzwi i udałam się schodami na dół. To teraz na 3 piętro...
  
 I jak? Mam nadzieje, że się podoba ((Kurewsko daleko od „w porządku”)) {Skręć 300 metrów za “Bardziej niż do kitu” w którąkolwiek stronę i powinnaś zobaczyć znak “Do dupy”.}. Do następnego!! ((CZY TO SĄ DWA WYKRZYKNIKI?)) {Nyan osunęła się z krzesła półprzytomna. W ostatnim przebłysku świadomości zdecydowała, że jednak powinna była zapisać się na te bezpłatne badania onkologiczne.}
Xoxo ((Umrzyj.))
A((bsolutne beztalencie)).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz