niedziela, 25 marca 2018

O gender w Hogwarcie i prawie do nazwy własnej - Mój Hogwart #2

Autor: Tumblr_Girl_1313

Komentują:
* {Nyan}
* ((Dola))

 


- 4 -

Stanęłam przed wielkim obrazem ślicznej dziewczynki. {Może opis? Wiesz, dla tych, którzy nie czytali albo nie pamiętają oryginalnych książek (bo ci, którzy je czytali wystawili ałtorce środkowy palec po pierwszym rozdziale).} ((No przecież masz. „Śliczna dziewczynka”, czego ci więcej potrzeba?))
- Oh, witaj Anne! - odezwał się obraz
- Witaj((, obraze)) Penelopo
- Dawno cię tutaj nie było{, nie było komu kropek wpieprzać przed każdym enterem} ((i przecinków.))
- całe wieki,a pamiętam wszystko jak by to było wczoraj {Wszystko poza lekcjami polskiego z podstawówki. Chyba się powtarzam...}- na moje słowa dziewczyna uśmiechnęła się troskliwie
- Wchodź - obraz odsunął się. I weszłam w dziurę w ścianie ((To brzmiałoby ładniej, gdyby ałtorka zrobiła z tego jedno zdanie.))... Wielki pokój {Bo oczywiście Mery “Boże-widzisz-i-nie-grzmisz” Só musi mieć wielki pokój z łazienką, kuchnią i kamerdynerem.} cały różowy ((GDZIE MOJE ORZECZENIE?)) jak na małą dziewczynkę przystało. Nic się tu nie zmieniło było tylko czysto, widać dziadek ((*kaszel*)) dbał o to aby skrzaty regularnie sprzątały {Już bardziej ekonomicznie było oddać ten pokój pod czyiś wynajem. Choćby i skrzatów.}. Zostały tylko wyniesione obrazki i zabawki. Ręką przejechałam po oparciu wielkiego fotela... ((Wyobraźcie to sobie w zwolnionym tempie. Niezły patos.)) {Prawie jak słynna scena ze zbożem z “Gladiatora”.} Chciałam właśnie rzucić się na łóżko((,)) kiedy zauważyłam((,)) jak na krześle przy biurku leży już przygotowany mundurek.
- No weźcie! – jęknęłam((,)) jednak byłam za bardzo zmęczona((,)) aby się teraz nad tym rozczulać. Zdjęłam buty i położyłam się na łóżku, a moje oczy momentalnie się zamknęły{, standardowo pochłaniając w swej paszczy kropkę.} ((Ja już chyba wiem, skąd wiewiórki z „Daj mi umrzeć” brały swoje kropki.))

***

Budzik zadzwonił o 7 rano ((Zadzwonił o siedem rano.)). Zerwałam się na równe nogi, bo było to dosyć niespotykane, dla mnie oczywiście {*przeciera oczy* Czy to było w miarę logiczne zdanie z dobrze postawionymi przecinkami?} ((Szczyt możliwości ałtorki. Nacieszmy się nim, bo drugiego takiego nie znajdziemy.)). Leniwie zsunęłam się z łóżka, włączyłam muzykę w telefonie {Telefon. W Hogwarcie. Pomińmy fakt, że czarodzieje czystej krwi (jak nasza kochana boCHatereczka) trzymali się od mugolskiej technologii z daleka.} ((Pomińmy fakt, że mugolska technologia NIE DZIAŁA w Hogwarcie.)) i pomaszerowałam w stronę drzwi łazienki {HAH! Wiedziałam, że ma tam łazienkę!}. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i zrobiłam loki. Lekki makijaż {Co to, słynny “letki” wyszedł już z mody?}: raptem puder i trochę tuszu na rzęsy,a po tym przyszedł czas na ubranie się. Na samą myśl o tym w gardle czułam jak rośnie mi gula.
- Czego się boisz((,)) głupia? ((Cieszę się, że jesteś świadoma poziomu swojej inteligencji.)) - powiedziałam sama do siebie. Wzięłam koszulę w rękę i sięgałam po sweter, kiedy sobie przypomniałam, że mam jeszcze własne ubrania i zapewne te drzwi, które mijałam obok łazienki to szafa {Tylko szafa? Spodziewałabym się garderoby z armią otumanionych mugolskich stylistek.}. Podeszłam do nich i niepewnie dotknęłam klamki - w końcu to szkoła magii kto wie co mnie czeka {*upiorny szept* Styliiiistkiiiii...} ((Słusznie, lepiej zachowaj ostrożność. Nie wiesz, gdzie mogę czekać na ciebie z siekierą.))- ale na całe szczęście była to tylko obszerna szafa ((O co chodzi z tymi powtórzeniami? Czy używanie synonimów boli?)) wypełniona rzeczami z moich 10 kufrów ((wypełniona rzeczami z moich dziesięć kufrów.)) - uff... Sięgnęłam po czarne spodnie z wysokim stanem i z dziurami na kolanach, a także czarne((,)) krótkie conversy {Perfekcyjny strój dla młodej czarownicy. W trakcie roku szkolnego. W Hogwarcie. #pojedynczeZdaniaNiedowierzania} ((I to w latach 90.)). Jedyne co miałam z mundurka to biała koszula i krawat((,)) z którym miałam nie lada problem((,)) dlatego go sobie jednak odpuściłam ((Czyli nie miałaś krawata.)). Podeszłam do wielkiego lustra przyjrzałem się sobie {zmieniając płeć w trakcie zdania (i tak, tu dalej nie ma cholernej kropki)}
-całkiem całkiem. - {*płacze cicho patrząc na ilość małych liter na początkach wypowiedzi*} ((Spokojnie, Nyanku. To dopiero początek.)) i ruszyłam do drzwi. Byłam sama na schodach((.)) 
-co do cholery? - powiedziałam pod nosem i ruszyłam w stronę wielkiej sali ((*Wielkiej Sali)). I wtedy wszystko się wyjaśniło - śniadanie {Hello, Captain Obvious! I haven’t seen you for a while...}. Na sama myśl mój żołądek domagał się pysznego tosta z ciągnącym się serem. Razem ze mną wchodziło jeszcze pare spóźnionych studentów, którzy bardzo dziwnie się na mnie gapili gdy stawiłam swoje "pierwsze kroki" ((Nic dziwnego, twój ubiór nie jest zbyt powszechny wśród czarodziejów w latach 90.)) ludzie odprowadzali mnie wzrokiem aż do monetu {monetu = monety + momentu => czas to pieniądz. Szach mat, antymaterialiści.} kiedy usiadłam obok studentów Durmstrangu oddzielających Hogwart. Nie chciałam siedzieć obok moich rówieśników zaopatrzonych w siebie egoistów {Zaopatrzyli się w siebie i kilku kolegów, tak na wszelki wypadek.} (takie było moje zdanie na temat ślizgonów ((*Ślizgonów.)) i magów czystej krwi... Ta ja też się do nich zaliczałam, ale trudno spojżeć {GAAH! MOJE OCZY! NIECH KTOŚ JEJ DA SŁOWNIK ORTOGRAFICZNY!} ((*uderza ałtorkę słownikiem w twarz* ZAŁATWIONE!)) prawdzie w oczy). Nałożyłam sobie 4 ((*CZTERY. SŁOWNIE. Nie ma tu Apo, więc ktoś musi zwracać na to uwagę.)) apatycznie wyglądające tosty ((Patrzyły się pustym wzrokiem przed siebie, nie chciały jeść, ani rozmawiać z bliskimi.)) {*autentyczny płacz ze śmiechu* Apatyczne tosty... ja pier... duszę się tutaj XD}, co tu dużo gadać były nieziemskie ((Te apatyczne podobno lepiej smakują. Nie próbują się wyrywać, gdy wsadzasz je sobie do ust.)) (i teraz ja - autorka czuje narastający głód {I teraz ja, Nyan, przywalę ci, droga ałtorko, za łamanie czwartej ściany.}) Po zjedzonym śniadaniu{, w które wliczała się kropka z poprzedniego zdania,} ((Prawie tak nieziemska jak apatyczne tosty.)) Dumbledore wymówił krótkie przemówienie życząc nam udanego dnia. Wszyscy wstali rownocześnie a ludzi było jak mrówków {NIE. Mówię stanowcze NIE używaniu słabych memów w opkach.} ((Szczerze mówiąc, nie dziwi mnie obecność tego słowa w tym opku. Nawet mi pasuje do ałtorki.)) bardzo dużo, może nawet za bardzo dużo {“za bardzo dużo”}. Pierwsza lekcją było zielarstwo dlatego zamierzałam {pogalopować na swoim różowym jednorożcu} w kierunku szklarni.
- no((,)) moi drodzy((,)) czy ktoś wie((,)) co to jest? -Pani Spout ((zjadła wszystkie przecinki potrzebne w tym zdaniu.)) {W Hogwarcie obowiązywały zastępstwa? Bo pani Spout nie kojarzę w stałym gronie pedagogicznym.} ((Nauczycielką zielarstwa była pani SPROUT, więc ewidentnie mamy tu zastępstwo.)) pokazała nam dziwne czarne coś przypominające ślimaka pokrytego bąblami - Anne?
- To czyrakobulwy
- Świetnie((,)) 10 punktów dla Slytherinu. Wszyscy popatrzyli się w moja stronę a ja ich totalnie olałam((,)) gapiąc się na nauczyciela ((i zjadając przecinki.)) {- powiedziała pani Spout, z jakiegoś powodu wyręczając narratorkę.}
-Będziecie z nich wyciskać ropę.
- Co?! - zapytał Seamus Finnigan
- Ropę, Finnigan, ropę – ((Dialog przekopiowany z książki. Brawo, ałtorko.)) i wszyscy zaczęliśmy robotę, ohydną((,)) ale jednak zabawną kiedy komuś taka maź poplamiona specjalny płaszcz, ale czemu nie mam pojęcia {Też nie wiem, czemu ta maź była poplamiona i co z tymi specjalnymi płaszczami.} ((Oj, Nyan, to oczywiste. Ta maź była poplamiona specjalnym płaszczem.))
- no, wiec ((wyborczy)) do czego może służyć ropa z czyrakobulwy? - zapytała pod koniec lekcji {ta ropa.}
{ - Do trucia merysójek? - rzuciła z nadzieją Nyan.}
- Na przykład usuwania trądziku w szczególności po używaniu na sobie czarów by go usunąć. {Wut?} ((Chyba wolę jak chamsko kopiujesz z książki. Przynajmniej cię rozumiem.))
- Następne 10 punktów dla Slytherinu! - i tak zakończyła się pierwsza lekcja. Następny przystanek dom Hagrida i opieka nad magicznymi stworzeniami.

Wybaczcie, że troszeczkę krótki ale ostatnio nie miałam weny po za tym szkoła daje się we znaki... ((Jasne, bo wcześniej to wenę miałaś.))
Odrazu mowię, jeśli ktoś się skapnął rozmowa Seamus'a {Akysz, apostrofie!} i Profesor Spout (jeśli zrobiłam błędy w nazwiskach najmocniej przepraszam było ciemno ((I ty myślisz, że ja ci teraz wybaczę? *śmieje się, ostrząc siekierę*))) i brałam to z książki {Śmiem polemizować, że w ogóle czytałaś tą książkę, skoro robisz błędy w nazwiskach.} ((Może te dwa zdania przeczytała.))

- 5 -

- Witajcie na naszej pierwszej lekcji opieki nad magicznymi zwierzętami w tym roku! - powitała nas wielkolud {Hagrid także zmienił płeć. Behold, w świecie czarodziejów oficjalnie pojawiło się Gender.} ((Nikt nie jest bezpieczny.)) - dzisiaj i przez następne pare lekcji będziemy omawiać sklątki tylnowybuchowe
- A co to niby co to i co robi?!
- Malfoy to taki piesek obronny tylko może osiągnąć niesamowitą wielkość i jest niebezpieczny {Też właśnie sobie wyobraziliście Malfoya jako terrierka? :’) } ((Teraz tak. Nyan, nie musiałaś.)), bardzo niebezpieczny wiec jeśli chcesz mieć tą ((*TĘ, NA BRODĘ MERLINA.)) buźkę całą słuchaj Hagrida... A i załatw sobie okulary bo mamy to przed sobą. Geniusz.... ((W tym miejscu ałtorka chyba zwymiotowała kropkę. I dobrze, może przestanie je zjadać.))
- Dumbledore może bądź milsza, mój ojciec pracuje w ministerstwie {A ja myślałam, że to Hagrid rozmawia z Malfoyem O.o Tak oto działa źle zapisany dialog.} ((Żeby tylko dialog…))
- Moja ciotka też tam pracuje i o ile dobrze wiem to jest wyżej położona od twojego taty {LORE TIME! *ustępuje miejsca Doli* Gdzie pracował Lucjusz Malfoy?} ((Tak właściwie, to Rowling nie wspomniała na jakim stanowisku pracował. Wiadomo tylko, że był ważny w Ministerstwie.)) - odpowiedziałam biało włosemu {Draco został wiedźminem. Przewiduję, że w ciągu następnego roku hipogryfy zostaną doszczętnie wytępione.} ((Biedny Hardodziob.)), któremu momentalnie mina zrzedła ((Sue właśnie zgasiła Draco. Z każdą chwilą coraz bardziej cię nie lubię, ałtorko.)).

***

Usiadłam przy stole i nałożyłam sobie kotleta z pieczonymi ziemniakami ((O Perunie, to w Hogwarcie podają schabowe?)). I((,)) mimo że nie było to zbyt miłe((,)) podsłuchiwałam myśli Rona, Hermiony i Harrego ((*HARRY’EGO.)). No sorry musiałam{, w końcu jestem taka zajebista i w ogóle}((, no i muszę się znowu pochwalić, że umiem czytać w myślach, bo jeszcze zapomnicie)). Nałożyli sobie ziemniaki z jagnięcina ((Fascynujące.)) i rozmawiali o jakimś szurniętym pomyśle dziewczyny i o tym że idzie do biblioteki. Po godzinie zadzwonił dzwon na lekcje popołudniowe((,)) co oznaczało dwie godziny wróżbiarstwa z profesor Trelawney. Byłam tam kilka razy i wydawało mi się, że robi się tutaj coraz duszniej. Usiadłam nad moimi "podopiecznymi" {*sarkastyczny kaszel*} ((*wiąże sznur na żyrandolu* Tym razem to nie dla mnie.)) i ich obserwowałam.
Zaraz pojawiła się nauczycielka we własnej osobie strasząc wszystkich w około {*wokół, jak już coś. W okole to ty sobie możesz wiesz co zrobić.}. Przepowiedziała Potter'owi ((A TAM, GDZIE APOSTROF JEST POTRZEBNY, TO GO NIE ZNAJDZIESZ. WIESZ GDZIE GO SOBIE MOŻESZ WSADZIĆ, AŁTORKO?)) jak to ona ujęła... " widzę przed tobą same trudności... Same przeszkody, i to nie małe... Obawiam się, że to czego się tak boisz, naprawdę się stanie... I być może szybciej, niż myślisz..." {Sponsorem poprawnej interpunkcji jest Kalka Z Książki.} ((W sumie, to Trelawney ma rację. Biedny Harry musi użerać się z Merysuką, a to faktycznie trudność.))I po chwili zaczęła ((trzy)) lekcje ((na raz, azaliż się rozmnożyła)) nudna i trwająca w nieskończoność. Czarno włoswgo ((CTHULHU FHTAGN!)) coś trapiło musiałam to sprawdzić i tak myślał o tym, że Black został złapany, a w zeszłym roku przepowiedziała, że Czarny Pan odzyska swą moc... Nagle poczułam jak mnie mrozi. Ten którego imienia nie wolno wymawiać ((*Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, do cholery jasnej!)) - Voldemort.
Nagle wszyscy przysypiali w tym Harry najbardziej dlatego najmocniej jak mogłam kopnęłam go w oparcie i odrazu się podniósł ja jak to każdy udawałam, że słucham o tym kto urodził się pod jaką planetą...((GDZIE SĄ MOJE PRZECINKI? CZY KTOŚ MOŻE WYJAŚNIĆ AŁTORCE, ŻE ZNAKI INTERPUNKCYJNE NIE SĄ JADALNE?)) Potem Ron palną ((oni w czasie przyszłym)) głupotę (dosyć zboczoną) i dała im prace domową ((Ta głupota.)) {A tobie to już nie?} ((Merysuka nie ma czasu na tak przyziemne błahostki.)).
Przed kolacją stałam przed wielka salą {*przeładowuje colta, wyciąga spod łóżka łuk i wymienia groty* Dola, ruszaj ze mną walczyć o prawa Wielkiej Sali do nazwy własnej!} ((*ostrzy siekierę* Mnie akurat nie musisz namawiać.)) rozmawiając z jedną Ślizgonką tłumacząc jej jedno zaklęcie. Wtedy trojka schodziła ze schodów usłyszeli za sobą głos chłopaka z mojego rocznika i domu... Draco Malfoy ten biało włosy idiota stał razem z dwoma glupszymi typkami z gazetą w ręku ((To zabawne, że robiąc tak obrzydliwe błędy ortograficzne, stylistyczne i interpunkcyjne masz czelność nazywać kogoś „głupim” i „idiotą”.)).
- Weasley! Hej, Weasley!
- Co?
- Piszą o twoim tacie – rzekł((,)) podając mu gazetę. Artykuł był o ostatnich wydarzeniach pod czas ((SPACJO, WYNOŚ SIĘ STĄD.)) meczu quidditcha, mroczny znak ((*Mroczny Znak, NA TRÓJZĄB POSEJDONA, TO SIĘ PISZE WIELKIMI LITERAMI. *szloch*)), śmierciożercy...
(Bla, bla, bla) {Dziękuję za szczegółowe streszczenie każdej dramy w tym opku} - ... Arnolda Weasleya... Widzisz, Weasley, nawet nie potrafi podać poprawnie jego imienia... To
- to zauważmy((,)) że o twoim ojcu nawet nie ma wzmianki. - weszłam mu w wypowiedź - w końcu to taki niesamowity czarodziej, wpłaca nieziemskie kwoty dla ministerstwa i przecież jak to on jest czystej krwi... O a właśnie jak on tam jest Lucjan... Marian? – ((Żałosne. Moja siedmioletnia kuzynka jest w stanie bardziej mi pocisnąć.)) chłopak zacząć się robić czerwony
- uważaj sobie!
- bo co((,)) powiesz tatusiowi? - Podeszłam bliżej - on jednak nic nie powiedział i poszedł. Odechciało mi się jeść((,)) dlatego wróciłam do siebie. Przebrałem się w biały T-shirt i szare dresy {Teraz skoro już zmieniłem płeć, mogę zostać prawdziwym Sebixem Hogwartu!} ((Nyan, nie obrażaj biednych Sebixów.)). Napisałam do cioci ((TUTAJ JEST „ŻE”. W TYM MIEJSCU KONIECZNY JEST PRZECINEK. JA WIEM, ŻE AŁTORKA JEST MNIEJ WIĘCEJ TAK SAMO INTELIGENTNA JAK AMEBA, ALĘ TĘ WIEDZĘ WYNOSI SIĘ Z PODSTAWÓWKI.)) że jest wszystko w porządku. I poczułam chęć na herbatę {- uderzyła mnie w potylicę, twierdząc, że już dawno trzeba było to zrobić}. Wyszłam z pokoju i skierowałam się na sam dół i stanęłam przed obrazem z owocami((,)) połaskotałam gruszkę i weszłam do kuchni.{*i} Skrzaty czuły się troszeczkę nieswojo w moim towarzystwie ale {*i} wynagrodziłam im to mówiąc, że ((NO WIDZISZ, TO NIE JEST TAKIE TRUDNE.)) w moim pokoju jest za zimno (co było prawdą) i wolę jednak biało- czarną pościel {Że się wyrażę, co ma piernik do wiatraka?} ((Domyśl się.)). Zrobiłam sobie herbatę((,)) dolałam soku {*chowa pustą butelkę wybielacza* Miłej herbatki} ((*wsypuje strychninę do cukierniczki* Nie zapomnij posłodzić!)) i ruszyłam do mojej Komnaty ((A TU JUŻ JEST WIELKA LITERA. TYLKO PO CHUJ?)) {Jej komnata jest jedynym prawilnym pomieszczeniem zasługującym na tytuł nazwy własnej.} w której było jak prosiłam ciepło i była pościel o którą prosiłam {Aaah, o to chodziło z “wynagradzaniem” chuj-wie-czego skrzatom - po prostu zagoniłaś je do bezsensownej roboty} ((Łaskawco.)). Wypiłam herbatę((,)) czytając książkę((, o którą prosiłam.)). Nagle na zegarku zobaczyłam 22:30 dlatego postanowiłam pójść spać. Mój sen był za to bardzo((,)) ale to bardzo rąbnięty... {*zaciera ręce ze złowieszczym chichotem* Wybielacz wszedł!}

- 6 -

Stałam w zakazanym lesie ((*headdesk* Ja już *headdesk* nie mam *headdesk* siły. Domyślacie się, co tu jest źle?)) całkiem sama, a przynajmniej tak myślałam. Usłyszałam krzyk kobiety((,)) dlatego zaczęłam biec w tamtą stronę {Wiem, że to sen, ale i tak mamy tu starą filmową regułę; słyszysz krzyk? Lepiej sprawdź co się wydarzyło!}. Była wysoka, gęsta i biała mgła ((Wysoka mgła?)). Biegłam i biegłam. Przewróciłam się o korzeń przy upadku obiłam kolana (byłam w białych shortach, conversach i bluzce, tak wszystko białe i kucyka miałam ((Na chuj mi to wiedzieć?)) {Powiedzcie mi, ile osób pamięta, w co była ubrana w swoim śnie? Ja się z reguły skupiam na spieprzaniu przed czymś dziwnym.}), ubrudziłam się i rozcięłam skórę przy łokciu. Gdy się podniosłam((,)) znalazłam się zupełnie gdzie indziej. Byłam w pokoju, który widziałam pierwszy raz w życiu. Przestrzenny, meble robione na zamówienie z czarnego dębu* {Masz szczęście, Sue - takie drzewo faktycznie istnieje.}. Pokój był niebieski z wielkim łóżkiem, przestronnymi oknami i opuszczonymi parapetami ((Opuszczone parapety? Pierwsze słyszę.)), a na jednym z nich siedział chłopak. Podeszłam do niego. Był... Inny. 
-Draco? - wypowiedziałam co drugą literę, ale on mnie nie słyszał {Mówisz do chłopa “Ej, Er-Ce!” i dziwisz się, że nie reaguje?} ((Świetny pomysł. Od dziś mówcie mi Oa. Albo Dl.)) nadal siedział zapatrzony w gwiazdy. Przypomniałam sobie o ręce - nic nie było, moja skóra była nienaruszona. Usiadłam obok chłopaka, oparłam plecy o okno i patrzyłam na niego jak zaczarowana. {Śmierdzi shipem na kilometr.} ((Ja już nie wiem czy bardziej chce mi się śmiać, czy płakać.)) Po jego policzku spłynęła jedna, mała łza ((*fanfary* *oklaski* *wiwaty* POJEDYNCZA ŁZA! OCH, JAK DOBRZE, BAŁAM SIĘ, ŻE JEJ JUŻ NIE ZOBACZĘ!)). Chciałam ją zetrzeć((,)) jednak moja ręka nie była w stanie((,)) zatrzymała się na jego policzku, tego nie poczuł ((Zalecałabym inwersję. „Nie poczuł tego”, lepiej, prawda?)). Mój obraz się rozmazał i czułam ból, smutek i krzyk kobiety {To się właśnie dzieje, gdy zalewasz z rana kawę Red Bullem: słyszysz obrazy i czujesz krzyki.} ((Mądre słowo na dziś – „synestezja”.)). Zaczęłam płakać.
-Anne! - podniosłam zaspana głowę. Byłam w klasie do obrony przed czarna magią... JA zasnęłam na lekcji?! ((Toż to się nie godzi!))
- No przecież nie śpię – skłamałam((,)) ale i tak nikt nie uwierzył. Nagle zrobiło się ciemno i ktoś zaczął skakać po ławkach... Co?!
-jestem ninja wy mnie nie  widzicie!i zaraz słyszeliśmy stukot przewróconych rzeczy
-Patrishia?
-Nic mi nie jest! - chwile po tym ktoś wbiegł do sali - błąd włosa dziewczyna ja ją znam... Veronic?!
- Minotaur!!! Ludzie uciekajcie!!! {To w końcu fandom Pottera, czy Percy’ego Jacksona?! I CO TU SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?!} ((Już chyba nie ma sensu pytać.)) -  i zaraz wybiegła. Nikt by jej nie uwierzył gdyby nie to((,)) że ziemia niebezpiecznie trzęsła się pod nami. Dziewczyny zaczęły pisać testamenty ((Miałam napisać jakiś inteligentny komentarz, o tym, jak to bez sensu pisać testamenty w takich okolicznościach, ale nie mam siły. Pośmieję się w kącie.)), przepraszać i krzyczeć, chłopaki brali nogi za pas i uciekali {Widać, że faceci myślą rozsądniej w ekstremalnych sytuacjach}, nauczyciel kazał wrócić do dormitorii ((*dormitoriów.)) jednak nikt go nie słuchał. Postanowiłam wziąć przykład z chłopaków i uciekałam z sali ((Uciekałam, uciekałam i uciec nie mogłam.)) {Jak raz ma trochę rozumu w głowie}. Wbiegłam w jeden z korytarzy i podałam hasło obrazowi((,)) przeszłam i na moje nieszczęście wyszłam tak że przede mną stał wielki ((przecinek, który chciał się zemścić za bestialskie pożarcie jego pobratymców.)) stwór. Obrócił się do mnie przodem, a ja głupia stałam w miejscu. Nagle jednak usłyszałam w mojej głowie BIEGNIJ IDIOTKO NO!!!! Więc ruszyłam dupę {Zauważyłam ciekawą zależność między tym opkiem, a np. Bolesną (fanfikiem z Overwatch, który tutaj analizowałyśmy). Kolokwialny język w fanfikach wciska się w najgorsze miejsca. To po prostu psuje immersję czytelnika ze światem, w którym dzieje się akcja tworu opkoidalnego. Poważnie, ludzie: nawet tego i przekleństw można używać z głową!}. Biegłam ile sił w nogach((,)) jednak on był coraz bliżej i bliżej. Biegłam po schodach, korytarzach, a on ciagle był za mną. Spojrzałam się za siebie by wiedzieć czy może jednak {ten minotaur} przeżyje, nie zauważając wielkiej przepaści przede mną. Krzyknęłam kiedy poczułam, że nie mam gruntu. Wylądowałam w pokoju bez okien {Psychiatryk!} ((NIE, NYAN, NIE, NIE PRZYPOMINAJ MI O TYM, NIE GDY JESTEM NA SKRAJU ZAŁAMANIA NERWOWEGO.)). Usłyszałam ten sam krzyk kobiety i ten sam ból co wcześniej. Zwijałam się i płakałam. Po pewnym czasie leżałam ledwo przytomna, przypominałam sobie wszystkie zdarzenia z mojego życia. Czułam((,)) że moje oczy się już więcej nie otworzą. {Ostatnim, co słyszałam był szept, dobiegający jakby z oddali....
“Wyyybieeeelaaaacz...”} ((To była dobra decyzja.))

-NIE! - obudziłam się zalana potem((, gdyż jakiś skrzat wylał na mnie całe wiadro tej wydzieliny. Obudzić to ty się możesz ZLANA potem.)). Oddycham bardzo nie równo((, lecz krzywo)) {To przez tą “dynamiczną” zmianę czasową. Wróć do przeszłego i powinno ci przejść}... Wdech wydech Anne... Mówiłam sobie {Patrz, zadziałało!}. Podeszłam do szafy i wyjęłam świeża piżamę, poszłam do łazienki, umyłam twarz zimna wodą i wróciłam do łóżka. Zmieniłam stronę poduszki
- do wymiany... - powiedziałam zażenowana tym faktem {A o staromodnym suszeniu, to już nie słyszałaś? Chyba, że stężenie soli w twoich łzach/ślinie/smarkach jest tak wysokie, że materiał uległ zniszczeniu.} ((Może chodzi jej o prześcieradło. Plamy z prześcieradła lepiej wyprać, niż wysuszyć.)). Potem tylko bałam się, że nie zasnę lub kiedy zasnę będę miała jeszcze gorszy sen. Jednak zmęczenie wygrało (w końcu była 3 nad ranem ((była trzy nad ranem))) i po 30 minutach ((i po trzydzieści minutach)) walki z samą sobą zamknęłam oczy.

***

Obudziłam się o godzinie 8:30 miałam półgodziny((,)) aby ubrać się i dojść do klasy. Miałam obronę przed czarną magią, Super pomyslałam {bez pomocy jakichkolwiek pauz czy cudzysłowów. Kto w ogóle z tego korzysta?} ((Na pewno nie ałtorka. Ona jest ponad to!)). Ubrałam się w czarną plisowaną spódnice, zakolanówki, koszule i do tego wszystkiego całe czarne vansy {Ja już nie będę powtarzać swoich komentarzy co do czystokrwistej czarownicy ubierającej się jak nastolatki w 2018}. Włosy wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone. Wybiegłam z pokoju i sprintem udałam się do sali. Jasne było, że jestem spóźniona. Kiedy wpadłam do klasy Seamus dostał kredą od Szalono okiego {Poddaję się *upada na ziemię*} ((NYAN, NIE! NIE ZOSTAWIAJ MNIE SAMEJ! WALCZ!)).
- Smith... Spóźniona. ((Chochlik kornwalijski)) Odejmuje Ślizgonom 5 punktów - wszyscy się na mnie spojrzeli, wiadomo kto z pogardą... ((To ja. Nyan pewnie zerka z podłogi.))
- Wolałabym Dumbledore ((*hiperwentylacja*)) - starałam się uśmiechnąć. Usiadłam obok Hermiony i zaczęliśmy lekcje (blah blah blah) {*z podłogi dobiegają znajome wszystkim pomruki*} ((Nyan, nie możesz się poddać!))
- ministerstwo uważa że ((TUTAJ ZNOWU JEST „ŻE”. PRZECINKI W KOŃCU SIĘ ZEMSZCZĄ.)) nie powinniście znać tych czarów! Ale to głupstwo! No dobrze((,)) kto mi powie dlaczego te zaklęcia nazywają się niewybaczalnymi?
- gdy się ich użyje trafia się do askabanu {*jęk boleści*} ((*wrzask bólu* CO TO, KURWA JEST „ASKABAN”? TERAZ TO JUŻ ZBYT WIELE, NAWET KRWAWY ORZEŁ JEST DLA CIEBIE ZBYTECZNĄ ŁASKĄ. TWOJA ŚMIERĆ BĘDZIE DŁUGA I BOLESNA.)), po za tym sama nazwa wskazuje na to że ((*szloch*)) są niewybaczalne - odpowiedziałam
- świetnie masz te 5 punktów... Weasley!
- T-t-tak?
-Znasz jakieś?
- No tata kiedyś mówił mi o jednym... Chyba się nazywa Imperius, czy jakoś tak...
- Ano tak... Kto jak kto((,)) ale twój ojciec na pewno je zna. Kiedyś sprawiło ministerstwu mnóstwo kłopotów. - wyjął z {*ze} szklanego pojemnika coś co wyglądało jak pająk, ohyda... Powiększył go i wypowiedział zaklęcie podane wcześniej przez Rona. Robal {*podnosząc z ziemi rękę* Wypraszam sobie! Pająk nie jest byle robalem, tylko STA-WO-NO-GIEM} latał z głowy na głowę. Chodził po rękach i podręcznikach. Kiedy znalazł się na głowie rudo włosego, Draco nie mógł powstrzymać śmiechu((,)) jednak kiedy znał się na nim((,)) ja o mało nie sikałam, ponieważ jego mina była fenomenalna!
- no dobra! A może teraz ma wyskoczyć przez okno? Utopić się? Kiedyś każdy czarodziej uważał że ((*jęczy*)) działał pod wpływem tego zaklęcia, a wszystko to bo kazał mu czarny pan {Jak naziści. Przepraszam, musiałam} ((*Czarny Pan. KURWA, TO JEST NAZWA WŁASNA!)). No dobrze... Longbottom! A ty jakieś znasz?
- No jest jeszcze Cruciatus...- powiedział Neville
- Bardzo dobre zaklęcie. Chodź((,)) podejdź tutaj... Crucio! - robak zaczął zwijać się na wszystkie strony, a Neville wyglądał podobnie. Nie tylko on((,)) ja też. Czułam ból, który niósł się po całym moim ciele, każdej komórce ((*śmiech* Nie mam zielonego pojęcia, co cię tak boli, Sue, ale cieszy mnie to. Cierp, szmato.))
- PROSZĘ PRZESTAĆ TO GO BOLI! ((PRZECINKI TEŻ CIERPIĄ, GDY SIĘ JE ZJADA.)) - wypaliła Hermiona
- To może panna Granger poda nam ostatnie zaklęcie niewybaczalne? - ale ona tylko pokręciłam głową ((Pokręciłaś głową Hermiony?)) na nie {Ekhem, tak to już na pewno nie było w książce. Nawet ja to pamiętam.} ((Tak to w filmie było.))
- Zaklęcie uśmiercające – odpowiedziałam((,)) kiedy Moody odchodził pod tablice((.))
- Tak... - wrócił się do mnie - jak ono brzmi? - czułam na sobie wzrok innych((.))
- Avada kedavra... - wyszeptałam. Nauczyciel skierował różdżkę w stronę "pająka" wypowiedział zaklęcie i przede mną leżał trup...
- Zaklęcie uśmiercające... Praktycznie nikt go nie przeżył {Nie pamiętam jak cała scena wyglądała w książce, ale i tak muszę to powiedzieć: no co ty, kurwa, nie powiesz?}... Prócz jednej osoby - podszedł do Pottera - która siedzi w tej klasie... Panno Dumbledore, proszę powiedzieć jakie są skutki zaklęcia Cruciatus.
- Ból... - łzy napływały mi do oczu - to zaklęcie może doprowadzić do szaleństwa, śmierci... Rzadko kto przeżył... ((WTF? Oszaleć od tego można, owszem, śmiertelne przypadki pewnie też się zdarzały, ale bez przesady.))
- Kto nie powinien przeżyć?
- Dziecko, dorosły ledwo potrafi wytrzymać 10 minut ((Skąd ty masz takie informacje?))- pojedyncza łza spłynęła ((*fanfary* KOLEJNA!)). {Nie można było tej chamskiej ekspozycji wcisnąć, gdy gadali o zaklęciu Cruciatus?} ((Ałtoka to sobie wymyśliła. Tego nie było w książce ani w filmie.))
- No dobrze. To wszystko na dzisiaj. Możecie wyjsć. - rzuciłam się w kierunku drzwi i pobiegłam do pokoju. Na moich policzkach czułam mokre strumyczki... ((Dlaczego płaczesz?)) Poszłam do łazienki((,)) przemyłam buzię, poprawiłam rzęsy tuszem i zamaskowałam zaczerwienienia. Wyszłam z pokoju i ruszyłam na następne zajęcia unikając każdego... Ale nadal musiałam być blisko Harrego ((*HARRY’EGO. Wiedziałabyś, gdybyś czytała książkę.)) i pilnując((,)) aby nie usypiał na lekcjach {Odnoszę wrażenie, że Dumbledore wynajął Ankę do pilnowania, by Harry się nie opuszczał z żadnego z przedmiotów.}.
Po kolacji, dziadek ((*hiperwentylacja*)) ogłosił((,)) iż zostały 2 ((*dwa)) tygodnie((,)) aby wrzucić swoje imię do czary, która cały czas stała przed podium. Udałam się do pokoju, dorobiłam cześć lekcji ((To miło, że mówisz „cześć” lekcjom.)) i o 23 poszłam spać. I tak minąłem {wszelkie normy logiczne, w ułamku sekundy zostając facetem. Czego to magia nie jest w stanie zrobić...} mi następne 2 tygodnie... Oczywiście bez płaczu i unikania ludzi, udało mi się nawet zdobyć kontakt z Harrym, Ronem i Hermioną, wiec nie było tak źle. Byłam u dziadka ((*hiperwentylacja*)) opowiedziałam mu mój sen pomijając ślizgona... ((*Ślizgona. WIELKIE LITERY NIE BOLĄ.)) Powiedziałam co z Harrym itp. Nacisnęłam na odcisk Malfoy'owi i zdobyłam z 35 punktów dla Slytherinu... {Ot, dzień jak co dzień.}

1095 słów!!! {Własnymi komentarzami dodałam ci kolejne trzysta. Jak z tobą, Dola?} ((Za dużo. Mam dość. *wychodzi*)) Nie sądziłam ((PRZECINEK.)) że uda mi się dojść do tylu! {Nie musisz nam dziękować ;*} Dziękuje wam za wszystkie gwiazdki :* Kilka rzeczy jest z prawdziwego życia... Może się do myślicie co :D {Powiedzcie, że to ten wybielacz w herbacie, proszę} ((Strychnina w cukierniczce.))

*przypuśćmy, że takie drzewo {chodzi o ten czarny dąb} istnieje, a jeśli tak to jeszcze lepiej ;P {Nosz ja pier... *powstrzymuje się przed uderzeniem ręką w stół* RE-KURWA-SEARCH. TO NIE BOLI.} ((Nyan, ciebie nie boli, bo jesteś inteligentna. Natomiast ałtorka ma musk ameby i nawet tak prosta czynność może sprawiać jej trudność.))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz