Autor: Pawciooo (Wattpad)
Komentują:
*((Dola))
*{Nyan}
Z gościnnym udziałem nieproszonej Przytuły.
Rozdział 5
Emy Pov.
Po paru minutach, przy naszym stoliku pojawia się Braian, wraz z Alanem (?). ((A ten nawias i pytajnik są tu, ponieważ…?)) {Spóźniły się do poprzednich rodziałów. Albo ałtor zapomniał, czy Alan faktycznie nazywał się ,,Alan”, czy może jednak ,,Seba”.}
- To ja idę odprowadzić Emy {*Imaj} – odzywa się moja przyjaciółka.
- A nie lepiej, żeby wracała z Braianem((?)) {Może to był rozkaz, a nie pytanie?} – wtrąca się Alan {Seba, władca Gopników}.
- Co((,)) kurwa? ((To już pewne. Akcja opka rozgrywa się w jakimś burdelu.)) – pytam podnosząc głowę i patrząc na niego morderczym wzrokiem.
- No ty wrócisz z Braianem, bo macie w te ((*ę!)) {pędy zapierdzielać do domu} samą stronę, natomiast ja i Melisa, mamy w drugą stronę – mówi gestykulując dłońmi w powietrzu {Znowu helikopter?}.
- On ma rację – odzywa się Mel. Braian cały czas milczy.
- To już wolę sama wracać do domu, niż z tym oto panem – ((Serio? Przed chwilą prawie zostałaś zgwałcona, a mimo to chcesz wracać w nocy, kompletnie nawalona i sama do domu. Ale, z drugiej strony, to całkiem niezły pomysł. Może po drodze zamorduje cię jakiś psychopata z siekierą. Oszczędziłoby to mi i Nyan cierpienia.)) {Drodzy gentlemani, pamiętajcie: zawsze puszczajcie kobietę przodem... nigdy nie wiadomo za którym rogiem będę czekać z siekierą na Merysójki.} mówiąc to patrze ((*ę)) się wrogo na Braian((k))a.
Nie będę wracała z tym dupkiem i skurwielem.((Wybuch za 3… 2… 1…
*5 minut później*
SERIO? KURWA, SERIO? KOLEŚ PRZED CHWILĄ OCALIŁ CIĘ PRZED GWAŁTEM, A TY GO OCENIASZ TYLKO NA PODSTAWIE TEGO, ŻE KILKA LAT TEMU ZABRAŁ CI ZABAWKĘ? Ja pier… Dawno nie czytałam opowiadania, w którym bohaterka byłaby takim bucem jak Imaj.))
- Sama? Pogięło Cię{, że używasz zwrotów grzecznościowych w OPOWIADANIU?}? – pyta się Mel.
((- Tak, niech idzie sama! – krzyknęła Dola, wychodząc zza stołu i chowając siekierę pod prochowcem.))
{- Popieram - odpowiedziała Nyan, wcale nie pokazowo przeładowując colta. - Najlepiej przez tamte ciemne uliczki za rogiem...}
- Ugh, No dobra, niech Ci będzie, ale robię to tylko dla((tego, że nie wiem jak inaczej pchnąć fabułę do przodu.)) Ciebie – mówie ((*ę)).
Na Braian((k))a twarzy pojawia się uśmiech ((rasowego gwałciciela)).
- Nie licz na nic – mówię przewracając oczami.
Po paru minutach byłam sam na sam z chłopakiem {To ty masz chło- a, no tak. Chodzi o Brajanka}. Zapadła grobowa cisza, ((Niech ktoś zabierze stąd ten przecinek!)) {Nie chcesz jadła, napoju, zostawże nas w spokoju! AKYSZ, AKYSZ!} i trwała całe wieki. Melisa poszła z Alanem w swoje strony {Dobrze wiedzieć, że Melisa ma własne strony. Niech tam idzie i nie wraca. Btw, #przyjaciułeczkamerysójkizpszyjacielemgaregostju}, więc także zaczęłam kierować się w stronę mojego domu.
- A ty dokąd? – pyta się zdziwiony Braian. {No zgadnij, Sherlocku.}
- Do domu? – odpowiadam. ((No chyba raczej pytasz.))
- No chyba nie będziesz szła w takim stanie – miał rację, kiwałam się na prawo i lewo, do przodu i do tyłu((, na ukos, do góry, na dół…)) {Mały Zielony Skrzat w ostatniej chwili podtrzymał mnie za łokieć (z trudem sięgając), żebym nie odleciała do ciepłych krajów}.
- A co mam robić? – pytam sie ((*ę)) {bo nie Brajana} sarkastycznie.
- Usiąść na mój motocykl? {Ugh... mózgu, nie rób mi tego. Te gimbusiarskie teksty źle na mnie działają...} – pyta się, i ((*szloch*)) kieruje się w stronę ścigacza.
- Chwila, to ty nie piłeś? – pytam ((*zakłada długi, czarny płaszcz z kapturem i otwiera słownik synonimów* Egzorcyzmy czas zacząć.)) {Przyniosę wywar ze słownika ortograficznego, tak na wszelki wypadek.} przerażona.
- Nie – uśmiecha się zakładając kask, po czym zachęca mnie ręką, żebym podeszła do niego. {Czemu to zdanie mnie tak boli...}
Gdy znajduję się przy Braianie((,)) {O nie... nienienie, myślałam, że to był koniec poematu ,,Gdy znajduję się na balkonie”!} to siadam na motocykl zakładakac ((Zastanawia mnie, jak wygląda owa czynność.)) {zakładać + gdakać = zakładakać. A teraz sobie wyobraźmy Imaj zakładającą kask gdacząc.} kask. Wiele razy jeździłam na motorze, więc nie boję się {W końcu każda Mery Sue musi umieć jeździć na motorze... fascynujące, że nie ma swojego własnego czarnego Kawasaki.}.
- Lepiej się trzymaj - mówi, a ja wiedząc w jakim stanie jestem opłatami ręce, wokół jego brzuchu i wtulam się w niego. ((A może chodzi o to, że skóra z rąk schodzi jej płatami albo potrzebne są jakieś opłaty, żeby mogła go objąć.)) {Stała się opłatami, by móc go objąć?}
Czuje((*ę)) jego ((twarde)) {idealnie wyrzeźbione} mięśnie {Adonisa}, które najwyraźniej przez mój dotyk są napięte ((Of kors)) {Bikoz ewry dotyk powoduje napięcie mięśni. Ałtor jest facetem i nie wie jak działanią męskie mięśnie? Czy może jego wszystkie koleżanki w klasie tak go podniecają, że napina się wręcz odruchowo?}. Po chwili odjeżdżamy. Jedzie szybko, ale rozsądnie.
Wolno, nudy, ble. ((Wcześniej powiedziałaś, że jedzie szybko. To w końcu jak?)) {Zbyt rozsądnie. Musi coś odwalić, by zaczęło jej się podobać.}
Mysle ((*ę)) {Mysle - kolejny fascynujący czasownik.}, a Braian jakby czytał w moich myślach przyspiesza jeszcze bardziej {Brajan przyspieszył w jej myślach jeszcze bardziej. Osiągnął prędkość Flasha, przebił się przez płat czołowy i wyleciał okiem.}.
Oooo tak. ((Błagam, niech dobiją do jakiegoś słupa)) {Oooo tak.}
Nim się oglądam((,)) jesteśmy już pod moim domem. {,,Nim się oglądam” co proszę?}
- Dzięki za podwózkę, , {*piszczy wskakując na krzesło. Bezpański podwójny przecinek uciekł pod biurko z sykiem* A TO CO ZA ANOMALIA?!} narka - mowie{*ę, do czorta!} idąc w stronę domu.
- Do jutra - mówi.
Co? Nie, Braian idioto {,,Idioto” to jakieś nazwisko z japońskiego? Końcówka by się zgadzała.}, chcę się trzymać od ciebie z daleka. ((Ale i tak wszyscy wiemy, że skończycie razem. Daruj sobie, nikogo nie przekonasz.))
No siemka ((Przynajmniej nie „elo”.)) {I tak mu nie wybaczę.} : v taki króciutki, No ale co mi tam :P Wieczorkiem będzie powyżej 1000 {Proszę, idź w jakość. Nie ilość. Krótkie, a dobre opo wcale nie jest złe.} ❣
No siemka ((Przynajmniej nie „elo”.)) {I tak mu nie wybaczę.} : v taki króciutki, No ale co mi tam :P Wieczorkiem będzie powyżej 1000 {Proszę, idź w jakość. Nie ilość. Krótkie, a dobre opo wcale nie jest złe.} ❣
Rozdział 6
Obudziłam się z ogromnym bólem ((pustej)) głowy {To co ją może boleć? Mózgu tam nie ma.}, oraz z saharą ((Czymże jest owa „sahara”?)) {Może chodziło o saharynę?} w buzi. Kac morderca nie ma serca {Nyan Morderca też, więc przestań drażnić moje alter ego gimbusiarskimi tekstami}. Wstałam z łóżka, wszystkie moje mięśnie, {*paniczny płacz. Przecinek ponownie syknął* DOOOLA! ON WRÓCIŁ! ZABIERZ GO!} zapulsowały, kiedy stałam już na nogach. Zdecydowanie za dużo wypiłam ((Nikt ci nie kazał zaczynać od czystej.)) {I to w klubie, zapewne oferującym pełną gamę kolorowych drinków}. Podchodzę do lustra.2
O ja pierdole.((Nie pierdol, bo rodzinę powiększysz. #Gimnazjalnyżarcik)) {Na gimbazę zadziałać może tylko inna gimbaza.}
Podskoczyłam na widok mojej marnie wyglądające((j)) buzi {Jeżu Stefanie, ile ty masz lat, że nie potrafisz powiedzieć ,,TWARZ”?}. Popełniłam najgorszy błąd ((rodząc się)), kładąc się z makijażem, który w tym momencie wyglądał okropnie, cały rozmazany. Nie wspomnę o moim włosach ((Moim włosach.)), które odstają na różne strony {Znowu je piekłaś?}.8
Wyglądam jak wiedźma, po spotkaniu z jakimiś ogrami.((Nie obrażaj wiedźm, pustaku.)) {Ani ogrów - w porównaniu do Brajana to prawdziwi gentlemani.}
Nie mogąc dłużej patrzeć na moje odbicie, ((koleżanka małego, zielonego chochlika)) sięgnęła po ręcznik i ((udusiła mnie nim)) {,,ZA WOLNE ZWIĄZKI ANTYMERYSÓJKOWE!”} ruszyłam pod prysznic. Ciepła woda, {*płacz* No niech on sobie stąd pójdzie... T^T} była dla mnie ukojeniem, natomiast zimna, {SZLAG BY CIĘ TRAFIŁ TYSIĄCEM PIORUNÓW! DAJ MI ZEJŚĆ Z TEGO KRZESŁA!} pozwoliła mi na obudzenie się i gotowość do {ŚMIERCI} dnia.+
Po skończonym prysznicu, ruszyłam do garderoby i wyciągnęłam z niej czarny crop-top {A ja dalej nie wiem co to jest.}, oraz czarną spódniczkę w kwiatki, co rzadko jest u mnie spotykane, ale te ((*Ę!)) spódniczkę lubiłam najbardziej, {<-- Kropki (w przeciwieństwie do zdziczałych przecinków) NIE GRYZĄ} na to założyłam biały dziurkowany sweterek.
(Zdjęcie)
Okej. Jestem umyta, ubrana, mam makijaż, moje włosy są dobrze {upieczone} ułożone, a więc pora na mojego różowego Iphona. ((Oczywiście. Czym byłaby merysójka bez swojego Iphona?)) {Różowego! To ważny szczegół!}
O kurwa.((Stwierdzam, że masz bardzo ubogi zasób słownictwa.)) {Skądże, po prostu zobaczyła, że jedna z tamtego burdelu zrobiła sobie u niej nocleg w salonie. Ałtor tak naprawdę miał na myśli ,,O, kurwa.”}
Myśle ((*ę. I nie wierzę ci.)), widząc wiadomości od Melisy oraz Braiana?! Robię zdziwioną minę {Nie wierzę ci, nie wstawiłeś emotki}.
❤Mel❤: Dzień dobry, jest dzisiaj świetna pogoda, więc śmigamy nad jęziorko? ((„Jęziorko” to takie specjalne jeziorko wypełnione wyrwanymi językami, jakby ktoś nie wiedział. Khal Drogo poleca.))
Ja: Hmm, No okej, ale o której?5
Czekając na odpowiedź od Mel, patrzę co napisał do mnie Braian.
Braian: Siemka, jak się jechało?
Ja: Nie pamiętam.+
Ja: Nie pamiętam.+
Oczywiście skłamałam, było zajebiscie ((Wcześniej myślałam, że to literówka, ale ałtor chyba naprawdę myśli, że to się tak pisze. To smutne.)), szybko, wiatr we włosach{, ten słup i koleś z siekierą, nie no, mówię ci, czad, odjazd, rewela...}.1
Po chwili odpisała Melisa.
❤Mel❤: Będę po Ciebie o 14
Patrzę na zegarek, kurde, jest już 13. ((Już się wykąpałaś i ubrałaś, więc w czym problem?))
Braian: Szkoda :c Mam nadzieję, że jeszcze na nim pojeździsz
Ja: Raczej nie
Braian: Tak, tak. {Nie po to dałem łapówkę Imperatywowi.}
Ja: Raczej nie
Braian: Tak, tak. {Nie po to dałem łapówkę Imperatywowi.}
Już mu nie odpisałam, teraz musiałam szukać mojego stroju kąpielowego, o bosh ((Chodzi ci o tę firmę, która produkuje pralki, zmywarki i tym podobne?)) {Mam flashbacki Zmywarkolotu Talonu}.
Naszczęście ((Spacja stwierdziła, że ma w dupie to opowiadanie i uciekła w Bieszczady.)) nie musiałam długo szukać, był na wyciągnięcie ręki. ((Koleżanka małego, zielonego chochlika)) Sięgnęła po torbę,((Nyan, proszę, powiedz mi, że tu wcale nie ma przecinka przed „i”. Proszę.)) {JEST. JEST I ZNOWU NA MNIE SYCZY!} i zaczęłam pakować do niej ręcznik, strój kąpielowy, wodę, {TEŻ CI GNOJU ZASYCZĘ! SSSSSPIERDALAJ!} i jakiś tam prowiant.
➡SKIP TIME➡ {Oh, fuck you}
- Hejka - odzywa się wesoły głos Melisy, która Przytuła ((Przytuła, to imię koleżanki chochlika.)) się do mnie.4
- Cześć - odpowida odwzajemnijąc ((Że co zrobiła?)) {mnąc + odwzajemniając = odwzajemnijąc} uścisk.
Mel jest dzisiaj pełna energii, coś musiało się stać {Ecstasy. Ecstasy jej się stało.}.
- Co ty taka wesoła? - pytam podejrzliwie. ((A to źle, że jest wesoła?)) {Może Imaj boi się, że zaczęli ćpać bez niej.}
- Alan odprowadził mnie pod sam dom i on jest mega słodki - mówi uśmiechając się. {UWAŻAJ! To pieprzony MIMIK! *^*}
- Haha – odpowiadam ((Śmiechłam w tym momencie.)) {Śmiechom nie było końca.} po czym idziemy na autobus.1
➡SKIP TIME➡ {FUCK. YOU. IN. PARTICULAR *^*}
Jesteśmy już z Mel na plaży. Przystojniacy, słoneczko, woda, piwko, plaża ((No nie mów! To na plaży jest też plaża!? Poza tym, to nieodpowiedzialne kąpać się po alkoholu.)). Jest zajebiscie ((On na pewno myśli, że to się tak pisze.)) {Ciężka choroba, a ty i tak powiesz, że to pojebane.}.10
- Idziesz się kąpać? - pyta się{, bo nie} mnie Mel.1
- Hmm, no okej – ((Chyba nie muszę już pisać, że chodzi o chochlika, prawda?)) odpowiada wstając z kocyka i ruszając do wody.
Niektórzy chłopacy {*głęboki wdech zapowiadający...* AAAAAAAAAAA...}, wodzą za mną wzrokiem, nie powiem, ale niektórzy to nieźle ((pieką)) ciasteczka.
- O kurwa!! {Kolejna?!}- wydzieram się, kiedy ledwo co dotykam wody - Zimna w chuj!! {Pełna kulturka. Na plaży pewnie gromada dorosłych, dzieci i starszych ludzi, a ta na cały regulator ,,Zimna w chuj”.}
- Nie pierdol ((Boru iglasty, nawet ja tyle nie przeklinam.))- mówi Melisa wchodząc do wody – Dobra((,)) zwracam honor. {Odsetki też oddawaj}
Mimo, iż {,,Iż”! Jakież podniosłe słowa, mości ałtorze!} woda jest lodowata, po chwili jestem już w niej cała zamoczona. Stała się ciepła. ((Nie, pustaku, nie stała się nagle ciepła. To ty się przyzwyczaiłaś.)) {Albo ktoś obok... ugh...}
Po paru minutach wyszłam z wody. Gdy znalazłam się na kocu, położyłam się z zamiarem opalenia się. Położyłam się na brzuchu i ((położyłam)) {się} pozwoliłam, aby słońce padało {się} wprost na moje plecy {sięsię}.
Po chwili, ((Przecinki też potrzebują egzorcyzmów.)) {*staje na krześle uzbrojona w miotłę, słysząc kolejny syk* Zwłaszcza ten} ktoś zakrył mi słońce.
- Mel weź wypitalaj {To słowo dziwnie wygląda przy natłoku przekleństw}, {Przytuła} opalać się chce - mówię, po chwili czuje ((*ę! Na Welesa, co z tobą jest nie tak?)) mokre ręce na swoich plecach, {IDŹ. SOBIE *^*} i to nie ręce Melisy, odwracam się gwałtownie, to {za bardzo rozbudowane zdanie} Braian.
Po raz pierwszy widzę do bez koszulki, ma wyrazisty kaloryfer {Wyrazisty. WYRAZISTY?}, jego bicepsy też niczego sobie. ((Któżby się spodziewał?))+
- Ty chuju! - krzyczę i czuję, że się czerwienie ((*ę. A mama mówiła, nie zasypiaj na słońcu.)).
- Ale miłe powitanie - mówi uśmiechając się arogancko.
- Na inne nie zasłużyłeś - mówię uśmiechając się sztucznie.2
- Auć, zabolało - słyszę głos ((Seby)) Alana. {Miał oczywiście na myśli kamień, którym oberwał od jakiegoś hiszpańskiego inkwizytora, a nie te dziecinne odzywki.}
Jest ((Seba)) Alan, jest Braian{, jest impreza.}, ale gdzie jest ((Karyna)) Mel?
- Wiecie, gdzie jest Melisa? - pytam się{, bo nie} ich. Na dworze zaczęło się ściemniać {Pardon, ale czy PLAŻA nie oznacza bycia NA ZEWNĄTRZ?}, ludzie zaczęli opuszczać plaże ((Trzy jednocześnie!)) {C-C-C-COMBO BREAKER!}, ratownicy wyparowali {,,Zaklęcie teleportacji, zawsze niezawodne” mruknął dumny z siebie imperatyw narracyjny}.+
Czy ja spałam?!
Najwidoczniej tak.
- W wodzie - mówi Alan pokazując na wodę {No shit, Sherlock}, mój wzrok podąża za jego i widzę Mel, która do mnie macha. Ale coś jest nie tak, po chwili, zaczyna się wiercić. ((Co zaczyna się wiercić? Chochlik?))
- O boże!! {Ale tak z małej litery? Gdzie moja hiszpańska inkwizycja?! Brać heretyka!}
Melisa!! - krzyczę wstając z koca i biegnąc w stronę wody.
Chłopacy {*wciąga powietrze nosem* Dziesięć, dziewięć...} zdezorientowani stoją, ale po chwili się orientują co się dzieje {się}.
Melisy ((Ale co Melisy? Pies? Kot? But?)) {Chochlik!} się topi!!! ((Mówiłam, że to nie odpowiedzialne pływać po alkoholu.))4
Wbiegłam do wody, ale ktoś mnie powstrzymuję ((A tam gdzie „ę” jest potrzebne, to go nie znajdziesz.)), ten ktoś do Braian{a ma wąty}.
- Puszczaj mnie! - krzyczę w jego stronę.
- Ja po nią popłynę - odzywa się Alan wbiegając jak najszybciej do wody. {W końcu to gieroj Melisy, na innego w towarzystwie merysójki liczyć nie może.}
- Nie mogę na to patrzeć! - krzycze ((*ę)) wtulając się w ((twardą i dobrze zbudowaną)) klatę Braiana.
((- Nie martw się, pomogę! – powiedziała radośnie Dola, wbijając gwoździe w oczy Imaj.)) {Ja bym to zrobiła jak Góra... #pozdrodlakumatych}
Melisa Pov.
Ja się topie ((*ę))! {I’M MELTING, I’M MEL...czekaj, to nie ta bajka?} Czy ja umrę?! O kurwa! {Przebiegła sobie środkiem plaży, to musiałam pokazać ją paluchem, żeby mochery miały pożywkę.} Pomocy!! Próbuje ((*ę)) krzyczeć, ale pod wodą jest to nie możliwe {Zła spacja! Do budy!}. Kurwa {Pod wodą też?!}. Ja zgine ((*ę)). Panikuję. Nie wiem co się dzieje, zaplątałam się w glony i nie mogę z nich uciec. ((Dobra, nigdy w życiu się nie topiłam, ale wydaje mi się, że to nie tak wygląda. Ona chyba nie powinna być w stanie racjonalnie myśleć.)) {Nurkowałam dosyć sporo i wierz mi, ałtorze, glony porastające strefy przeznaczone dla ludzi nie tak mocne, by nie móc ich wyrwać z dna/kamienia/whatever.}
Po chwili czuję męską dłoń, na moich biodrach {Też nigdy się nie topiłam ani nie ratowałam tonącego, ale nie wyobrażam sobie wyciągać kogoś za biodra. Pod pachy jest o wiele łatwiej i zdecydowanie skuteczniej.}, ktoś mnie ratuje. To Alan {Seba, najpiękniejszy z Gopników}. Po chwili jestem już uratowana, uratował mi życie {No co ty nie powiesz...}. ((Po chwili)) Chłopak chwyta mnie na ręce i ((po chwili)) idzie w stronę brzegu.
- Wiesz, że jak się uratuje komuś życie, jest się z nim do końca życia? - odzywa się Alan {*krztusi się kiślem* EXCUSE ME? Ostatnio niedaleko mojego domu jakieś dziecko topiło się w wodzie. Jakoś nie słyszałam, by ratownik mu się potem OŚWIADCZYŁ.}.
Czuje coś dziwnego w brzuchu, jakby motylki {Mam złe wieści - to tasiemiec opkoidalny}, nigdy w życiu się nie zakochałam, nie no, raz w życiu, ale tego pożałowałam. Ale teraz właśnie {Przytuła} chyba się zakochuje. ((Wydaje mi się, że żeby się zakochać, trzeba trochę więcej niż jednego dnia. Ale co ja tam wiem.)) Alan jest uroczy i słodki, i wydaje mi się, że wierny. ((ZNASZ GO JEDEN DZIEŃ, DO CHOLERY. PO CZYM TY TO WNIOSKUJESZ?))3
Braian Pov.
Alan wychodzi już z wody z Melisą na rękach, Emy {*Imaj} tuli się do mnie i ściska mnie z całych sił, a ja nie staram się myśleć o tym, że jest w samym staniku i majtkach {Ja wiem, że faceci to gówno wiedzą o damskich ubraniach, ale czytając ,,stanik i majtki” widzę kompletnie co innego. Nie znamy słowa ,,bikini”?}. Jej strój kąpielowy jest boski
(Zdjęcie)
Na sam jej widok, mój członek, ma ogromny wzwód, a co dopiero kiedy tuli się do mnie w samym stroju kąpielowym. ((Znaczy… twój członek tuli się do ciebie w stroju kąpielowym?)) {Co to za romantyczne opo bez wzwodu...}
Emy Pov.
- Melisa – wykrzykuje ((*ę)) po czym biegnę do Mel.+
- Emy {*Imaj} - odpowiada tuląc się do mnie.
((- Dola!))
{- Nyan!}
- Przytuła!
- Nic Ci nie jest? - pytam sie ((*ę)) jej.
- Naszczęście ((*liczy do dziesięciu*)) - odpowiada.
Elo {NOSZJAPIERKUR...} :v Z góry przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału, ale miałem ogromną burzę i wolałem wyłączyć telefon {Ty to piszesz na telefonie?}. I przepraszam, ale nie udało mi się 1000 słów, mamy 900 :D Może być? ;3 {Nie. I tak dostaniesz shurikenem.} Jak się podoba? :D {Fakt, że to już koniec - jak najbardziej.}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz