Komentują:
* <Apocalyptical>
* <Apocalyptical>
* [Blue]
* ((Dola))
* ((Dola))
Rozdział 3
- Start za trzy... - jedyne co
słychać to ryk silników . <Za szybcy, za
wściekli> ((Zapierdalający i wkurwieni.))
- Dwa... - moje ręce są mocno
zaciśnięte na kierownicy. <Te pościgi, te
wybuchy, te emocje>
- Jeden - nic innego się nie
liczy, tylko ja i moje auto. <I ta śmieszna pani
z flagami na środku drogi> [Są tak szybcy
i tak wściekli, że ja bym się martwiła o zdrowie tej śmiesznej pani] ((Ja zawsze podziwiam te śmieszne panie. Przyznajcie, trzeba
sporej odwagi, żeby nie uciec przed samochodami jadącymi prosto na ciebie))
- Ruszyli! - usłyszałam głos z
głośników i puściłam hamulec. Oby dwie ręce miałam na kierownicy, ponieważ
David przerobił mi skrzynie biegów na automatyczną. <Jakże
wygodne – ałtorka nie musi pamiętać o zmianie biegów ^ ^>
Pierwsze okrążenie było już za
mną <KIEDY?! Znowu poszła w nadświetlną?> ((Jeździ tak szybko, że nawet się nie zorientowałaś, kiedy
trzasnęła pierwsze kółko)). Zostały jeszcze tylko dwa. Jestem druga od
razu za tą tlenioną blondynką <Za Barbie *^*>
[Kolejna oczywista oczywistość- czemu
bohaterki typu Mary Sue zawsze mają coś do tlenionych Barbie?] ((Czy tylko mi zgrzyta fakt, że tleniona Barbie jest królową
nielegalnych wyścigów?)). Widać było, że jest bardzo doświadczona,
ponieważ praktycznie w ogóle nie dało się jej wyprzedzić. Kolejne okrążenie też
już jest za mną, a blondynka nadal jest przede mną. .<Co
ta kropka> [Zastępuje wszystkie zgubione
wcześniej przecinki] Zostało ostatnie okrążenie, aby ją wyprzedzić. Nie
dam się tak łatwo pokonać, przecież gramy nie tylko o tytuł królowej ulicy, ale
także o samochody przegranych. <PFFFFFFFFFFFFFFFT.
No już to widzę!> Nie rozstanę się z moim maleństwem <I tak planujesz wymienić je na starszy model> [Cóż, kobieta zmienną jest]. Po chwili
zastanowienia, zdecydowałam się na dosyć ryzykowny krok, a mianowicie drifting <Tyle, że to nazwa całych zawodów i ligi, a nie
pojedynczego ślizgu...> . Nie potrafię go za dobrze, ale jestem w
trakcie trenowania. <Super, cieszę się. Tyle, że
wiesz, że od tego są specjalne zawody, samochód odrobinę wytraca prędkość, a
opony niebezpiecznie szybko się niszczą? Nie. Nie wiesz. I dlatego robisz z
siebie idiotkę.> Niestety w większości przypadków, nie udawało mi się
to, dlatego nie wiedziałam czy się powiedzie czy skasuje samochód i własne
życie. ((Czekam.*idzie po popcorn*)) <Oby. Jednego kretyna za kółkiem mniej> [Ostatnią postacią, której tak bardzo życzyłam śmierci
był Joffrey Baratheon… nie skończyło się to dla niego zbyt dobrze, także w
sprawie tego całego driftingu masz moje błogosławieństwo]
Takie wysokie stawki trzeba
płacić za swoją pasję. Skręciłam kierownicą w lewo i zaciagnęłam sprzęgło. <Zaciągnąć to ty sobie możesz co najwyżej HAMULEC
RĘCZNY. Sprzęgło się WCISKA. Poza tym „zaciągając” sprzęgło zmienisz bieg, a
nie wprowadzisz samochód w poślizg. No chyba, że chodzi ci o tzw. „strzał
sprzęgłem” – jedną z technik driftu polegającą na chwilowym naciśnięciu pedału
sprzęgła, zredukowaniu biegu i bardzo szybkim, energicznym puszczeniu go w
trakcie przejeżdżania przez zakręt. Powoduje to gwałtowną utratę przyczepności
kół. Ewentualnie o tym klasycznym wciśnięciu sprzęgła i zaciągnięciu ręcznego.
Wtedy owszem, możesz męczyć ten biedny pedał, ale nie wygląda jakbyś właśnie to
miała na myśli, a mylenia hamulca ze sprzęgłem w tak bezsensowny sposób nie
zamierzam wybaczyć.> ((Ja tam się na
samochodach nie znam, ale z tego co mi wiadomo, to ona nie powinna mieć w ogóle
sprzęgła. Wcześniej wspomniała, że ma automatyczną skrzynię biegów)) <Ty, faktycznie. Ona ma SKRZYNIĘ AUTOMATYCZNĄ.
Kompletnie mi ten fakt umknął... Ale prawda. W samochodach z automatem jest
tylko gaz i hamulec. Za to hamulec jest na tyle duży, że w jej lepszej idei
świata pewnie robi jednocześnie za jedno i drugie... To nawet nabiera nieco
sensu, jeśli faktycznie przydepnęła na hamulec, myśląc, że to sprzęgło.>
Zrobiłam to. <BRAAAWO. Tylko ty, kartonie, potrafisz wprowadzić
samochód w poślizg SAMYM SPRZĘGŁEM (którego oczywiście nie masz) i nie
wypaść z zakrętu>
Udało mi się. <Dzięki czemu obróciłaś samochód bokiem i poza
widowiskiem nic się nie stało>
Gdyby nie to<,> że siedziałam teraz w samochodzie
skakałabym z radości. [Ten blogasek i tak mocno
odbiega od realiów, więc… spoko, możesz skakać] <Oczywiście.
Też się cieszę, że na każdym kroku gwałcisz prowadzenie samochodu>
Minimalnie przejechałam pierwsza przez start. <OCZYWIŚCIE.>
Od razu jak wysiadłam otoczył mnie tłum, przez który przebili się Will,
Jay oraz David. <Ty fejmie.>
Za każdym razem, gdy któryś z nas wygrywał,
nasza czwórka była przy sobie. Uważaliśmy, że zwycięstwo było zespołowe. <Jak w F1?>
Dziewczyny<,> z którymi wygrałam podeszły do mnie i wcisnęły klucze
od swoich samochodów. <Na jaką cholerę? Jeden
cholerny wyścig nie przesądza sprawy. To, że kretynka wygrała nie znaczy od
razu, żeby obsypywać ją samochodami. Wszyscy ci kierowcy mają po pierdyliard
aut, żeby nie wypaść z ligi?> Blond dziunia miała z tym największy problem [Cały czas utwierdzam się w przekonaniu, że to ty masz z
nią największy problem]. Z resztą wcale jej się nie dziwię. Przegranie
jest równe z hańbą. <Hańbą to jest mylenie
ręcznego ze sprzęgłem.> Podałam po jednym kluczyku moich nowych
zabawek przyjaciołom ((Och, jakaś ty hojna)) ,
gdy znowu zobaczyłam Natana <Stalker> [Nowy chłopak ze szkoły, z którym siedziałaś w ławce na
każdej lekcji przez calutki dzień, nagle i to zupełnie przypadkowo zjawia się
na wyścigu, w którym ty bierzesz udział? AŁtorka ciska nam zbiegami
okoliczności prosto w twarz i nawet nie daje odetchnąć!] ((Imperatyw narracyjny. To zawsze jest imperatyw narracyjny)).
Przyglądał mi się, jednak jego mina nie była szczęśliwa, bardziej chyba
zmartwiona. Moje rozmyślania i szczęście z wygranej przerwał odgłos syren
policyjnych. Przeklne<*ę>łam pod nosem
i po chwili już wsiadałam do mojego samochodu. Na szczęście chłopacy odjechali
jakieś kilka minut temu, dlatego byli bezpieczni i nie musiałam się o nich
martwić. <Wygodny imperatyw narracyjny – wygrane
samochody pewnie też były tylko trzy, bo jakżeby inaczej?>
W chwili, gdy chciałam już
odjeżdżać zauważyłam, że Natan patrzy zdezorientowany na wszystko co się dzieje
dookoła. <Bo jest miękkim ziemniakiem i nie
ogarnia, że to nielegalny wyścig> Zapewne był to jego pierwszy taki
wyścig. Z litości zatrąbiłam, a on po chwili już siedział w moim samochodzie,
przez to jak się "grzebał" policja wybrała mnie sobie na cel [Czemu ten cały Natan jest taki nieporadny… ugh.
Szczerze? Nie wiem, kto bardziej działa mi na nerwy- super zUa boChaterka, czy
koleś, będący męskim odpowiednikiem typowej „panienki w opresji”]. Odjechałam
z piskiem opon i pokierowałam w stronę najbliższej autostrady. Tam najłatwiej
było zgubić psy. <Pewnie! Najłatwiej zgubić
pościg na prostej drodze! Ktoś tu zbyt dużo czasu spędził przed grą. Tam to
faktycznie policjanci się gubią i znikają, kiedy odjedziesz na odpowiedni
dystans>
- Nie wiedziałem, że się ścigasz
- powiedział Natan<,> spoglądając na
mnie.
- Już wiesz - odburknęłam - Co ty
tu<,> do jasnej cholery<,> robiłeś?! - wydarłam się na niego za
jego nieodpowiedzialność. <On tylko przyszedł
obejrzeć wyścig, ta? To jeszcze nie zbrodnia> [Ale wtedy merysójka nie miałaby powodów do furii, a przecież to
jedyny sposób na rozpoczęcie jakiejkolwiek znajomości z chłopakiem] Jeżeli
idzie się pierwszy raz to zawsze z kimś. Tak dla bezpieczeństwa. <Jeśli jesteś dziewczyną to owszem. Chłopaków ta
zasada aż tak bardzo nie dotyczy.>
- Widziałem jak koło mojego domu
jadą sportowe samochody, dlatego chciałem zobaczyć czy będzie coś wartego do
oglądania. Wiesz jakieś ładne dziewczyny, samochody i trochę adrenaliny [Dokładnie w tej kolejności].
- I jak warto było przyjechać?
Miałeś to<,> po co tu przyjechałeś? <A czym on przyjechał? Nocnym autobusem? Latającym
dywanem? Rowerem?> ((Przyleciał na miotle))
- zapytałam na chwilę na niego zerkając - Nie gap się - odparłam zdenerwowana ((Rozmawia z tobą, to chyba naturalne, że się patrzy)).
- Nie wiedziałem, że się ścigasz,
więc owszem było warto ((Ale gdybyś wiedział, to nie
byłoby warto?)) – powiedział<,>
nie odwracając ode mnie wzroku.
Spojrzałam
w boczne lusterko z zamiarem zobaczenia [Poważnie? A jak zawsze spoglądam w lusterko z zamiarem
usłyszenia…] jak daleko ode mnie jest policja. Po tym co zobaczyłam
przeraziłam się i jeszcze bardziej przyśpieszyłam <Silnik
zawył żałośnie, gdy tak bezlitośnie wydzierałam z niego więcej niż mógł mi
zaoferować. Poważnie. Samochody nie rozpędzają się w nieskończoność>,
co oczywiście nie uszło uwadze Natana. Spojrzał w lusterko.
- Czy ty ich już czasem nie
powinnaś zgubić? - zapytał z niedowierzaniem. Patrząc<,>
na mój licznik na którym wskazówka zatrzymała się na 270 km [Acha… czy tylko ja mam wrażenie, że aŁtorka po prostu
wpisała d u ż ą liczbę?] <Niesłusznie,
Blue – samochód merysójki prędkość
maksymalną osiąga przy mniej więcej 350 km/h. Chociaż aŁtorka pewnie o tym nie
wie, więc...>.
- Zapewne miastowe pieski bym
zgubiła już dawno. <Jadąc bez przerwy po prostej
drodze>
- To kto to jest? - zapytał z nie
ukrywanym zaciekawieniem [Coś słabo ukrył to
zaskoczenie, skoro o nim wspomniałaś].
- Carl – ucie<*ę>łam krótko<.>
- Kto to jest Carl? - zapytał z
jeszcze większą ciekawością.
- Zamknij się – odparłam<,> widząc jak jest już coraz bliżej nas. -
Podaj mi mój telefon. Jest w schowku - wskazałam na miejsce, gdzie znajdował
się mój samsung <Nazwy firm zapisuje się WIELKĄ
literą>. Od razu zadzwoniłam do Willa [Mniema,
że cały czas jadąc i nie zwalniając ani odrobinę, bo po co?], aby na
mnie czekali w garażu, a ja pojawię się zaraz po tym jak zgubię Carla. <Przy prawie trzystu kilometrach na godzinę.
Zadzwoniła przez telefon przy prawie trzystu kilometrach na godzinę. Dlaczego
jeszcze nie wbiła się w barierki po tym jak utraciła kontrolę nad kierownicą,
gdy samochód podskoczył na wyboju?> [Może
ten cały David zamontował jej jeszcze jakiegoś super autopilota razem z tą
automatyczną skrzynią biegów?]
Postanowiłam zjechać z
autostrady, ponieważ na mieście będzie łatwiej go zgubić. <Wow! Naprawdę?!> [A
czy jeszcze kilka zdań wcześniej nie WJECHAŁAŚ na autostradę z
przeświadczeniem, że to TAM będzie łatwiej pozbyć się policji?] <Carl ma własny kodeks postępowania :3> Pojechałam w sam środek miasta, gdzie ostro
skręciłam w prawo i jeszcze raz w prawo tak, aby w razie zbliżenia się Carla na
niebezpieczn[i]e bliską odległość, mogłabym
mu się po prostu schować. <Co?> ((To… to nie ma sensu.)) Carl
tak jak przypszczałam <CO?> ((Przy-p(łocie)-szczałam))
zgubił mnie [Wcale mu się nie dziwię. Też Cię zgubiłam, przedzierając
się przez ostatnie dwa zdania].
Kierowałam się w stronę
warsztatu, aby odstawić samochód i powiadomić chłopaków o moim przybyciu. W
połowie drogi Nunes nie wytrzymał ciszy i zaczął zadawać pytania.
- Gdzie jedz<i>emy? Kto to jest Carl? Od kiedy się
ścigasz?
- Jedziemy do warsztatu, gdzie
zapewne czekają na mnie chłopacy. Pewnie ich widziałeś. Carl to policjant, ale
taki z ogromnym doświadczeniem w łapance [Słowo
„łapanka” bardzo źle mi się kojarzy]. Jest jednym z najlepszych
kierowców jakich znam. Kiedyś sam się ścigał, aż do pewnego wypadu. Ścigam się
od poł roku. Już jesteśmy. <Znowu czas
niepokorny sobie ze mnie drwi, bo to wszystko trwało kilka sekund>
Wysiadłam z samochodu i<,> nie przejmując się Natanem <Przywiozłaś go do obcego miejsca i uznałaś, że masz
go gdzieś. Stupida cagna!>, pokier<o>wałam
w strone<*ę> kanapy na której chłopacy
grali w Need For Spead <Ja pierdole. Wysiadam z
tego cholerstwa. Gra nazywa się „Need For SPEED”> ((Cichaj, Apo, Need For Spead to pewnie jakaś super gra
specjalnie dla merysójek. Nie to co plebejskie Need For Speed)) <*wzdech*> z 2005r.
W moją ulubioną część. <Właśnie widzę.>
-Witam was wszystkich. Tak nadal
żyje i mnie nie złapali. Dziękuję za to, że się o mnie martwiliście [A czego od nich oczekiwałaś? Że wszyscy wsiądą w swoje
super samochody i ruszą w miasto z misją poszukiwawczo-ratunkową? Zupełnie
przypadkiem trafią na idiotkę, który wyciąga grubo ponad dwusetkę i cały czas skręca
jedynie w prawo, by zmylić pościg i najzwyczajniej w świecie domyślą się, że to
ty? Ruszą z piskiem opon za tym całym Carlem, magicznie odwracając od Ciebie
jego uwagę? Krzykną do niego, że ma rozwiązaną sznurówkę, albo pokażą palcem
niebo, wołając „Patrz, samolot!”, by w ten sposób, poziomem adekwatnym do
reszty opka, sprawić, że straci on główną bohaterkę z oczu? Rzucą się pod koła
jego samochodu, poświęcając swoje życie, byś ty mogła uciec? HM?!] -
powiedziałam sarkastycznie, po czym dosiadłam się do nich i porwałam w ręce
jednego z padów, kiedy przyszedł do nas Natan. <Wkurza
mnie ta sucz>
- Um<,>
cześć – ((Mamy kolejną postać! Nazywa się Um)) powiedział
chłopak, na co moi przyjaciele od razu się zerwali ze swoich miejsc, wyciągając
broń [Po prostu się przywitał, a oni spodziewali
się ataku?] i zacze<*ę>li
patrzeć to na mnie to na niego. <Nerwowi są jak
na swój fach>
- Kim jesteś i co ty tu robisz? -
zapytał spokojnie Will. To on zawsze robił za " tego spokojnego". <A ty za „tą fajną i złą”. Nudne> [„zapytał spokojnie”, „robił za tego spokojnego”- znasz
inne słowa? Opanowany, z zimną krwią, zrównoważony, stoicki, cierpliwy? Nie?
Szkoda]
- Jestem Natan<,> kolega Lii i ona -powiedział wskazując
na mnie- mnie tu przywiozła, aby mnie nie złapali – odpowiedział<,> przygryzając dolną wargę<. Tęcza w żołądku> [Ktoś
mi wytłumaczy, czemu policja miałaby się interesować typem, który od tak po
prostu wpadł obejrzeć samochody? Po co wsiadał do pojazdu uczestnika wyścigu,
narażając się na większe niebezpieczeństwo?]
- Zapędziłeś się. Nie przyjaźnimy się. Dobra<,> z resztą to jest Will, Jay i David.
Nikogo z nich nie podrywaj są moi - odparłam ironicznie i powróciłam do gry<,> poprzednio rzucając jednego z padów
Nunesowi. <Zakładając, że grali wszyscy
naliczyłam pięć padów. Nie spotkałam się
jeszcze z grą, która miałaby ekran podzielony na tyle części (bo samą
pięcioosobówkę znam, ale akcja dzieje się na jednym niepodzielonym ekranie i
jest to zwyczajny dodatek do Little Big Planet 2)>
Rozdział 4
Kolejny dzień. Przez to, że gliny
zjawiły się wczoraj w środku imprezy to niestety nie zdążyliśmy wybrać króla
ulicy. Termin będzie zapewne przesunięty o kilka dni i wysłany sms-em na
telefony, aby gliny się trochę uspokoiły. <Po
jednym wyścigu. *headdesk* Nie umiem nad tym przejść>
Dziś jest drugi dzień szkoły, a
ja już najchętniej bym nie szła. <Jak każdy>
Na szczęście mam na 9, dlatego mogę sobie jeszcze trochę poleżeć. Kiedy
ponownie wtuliłam się wygodnie w poduszkę, to od razu zaczęłam zasypiać, jednak
moje lenistwo nie mogło potrwać zbyt długo, ponieważ usłyszałam dzwonek do
drzwi. Wiedziałam, że jeżeli nie będzie to nic ważnego to ta osoba zaraz
zginie. ((Uuu, powiało grozą, uuu, ale z ciebie badass))
Otwarłam drzwi z impetem tak jak mam to w zwyczaju i już chciałam się
wydrzeć, aż do momentu kiedy zobaczyłam osobę za nimi stojąca, dlatego tak
szybko jak je otwarłam to też zamknęłam. <Nie
mówiąc nam o tym, kto zawitał pod twe majestatyczne wrota do królestwa koszmaru
i profanacji, bo po co tłumaczyć>
Pobiegłam jak najszybciej do
mojego pokoju, wzięłam telefon z półki i pobiegłam do pokoju Alice <Kim jest Alice?>, aby sprawdzić czy
wszystko jest w porządku. Gdy już się tam znalazłam i miałam pewnośc<*ć>, że nic jej nie jest [A coś mogło jej się stać, bo…?] to drżącymi
rękami wybrałam numer do Willa.
-Hallo - usłyszałam zaspany głos
mojego przyjaciela.
- Will - powiedziałam cicho
roztrzęsionym głosem. Chłopak szybko się ogarnął, dlatego, że ja nigdy nie
traciłam zimnej krwi [Wydzieranie się na ludzi to
idealny przykład tracenia zimnej krwi, a ty, złotko, robisz to bez przerwy. Tak
tylko dopowiadam].
- Lia<,>
skarbie<,> co się dzieje? - powiedział
Will nie<*razem*> wyraźnie co
oznaczało, że się ubiera.
- Joseph <Kto?>
((No Joseph, no. Potrzeba ci jeszcze jakiejś
informacji?)) <Rozmiar buta by się przydał> jest pod moimi drzwiami [Kolejny facet?
Każda Mary Sue koniecznie musi mieć swój męski harem?] ((Oczywiście. W końcu jest piękna, niezwykła, niesamowita,
cudowna, zabawna…)) <... niepowtarzalna, zjawiskowa, olśniewająca, wspaniała...>- powiedziałam szeptem, aby nikt mnie nie usłyszał,
chociaż wiedziałam, że to i tak jest przynajmniej niemożliwe. <Skoro dałaś się zobaczyć... Możesz się teraz zamknąć
w szafie, a i tak nikt nie uwierzy, że nie ma cię w domu>
- Kurwa - usłyszałam donośny głos
mojego przyjaciela - nic ci nie zrobił? [Pobił,
zabił, zakopał i zgwałcił. Dlatego teraz tak po prostu może z Tobą rozmawiać]-
w jego głosie można było bez problemu usłyszeć, że się martwi. <Ciekawe czym. My o niczym nie wiemy>
- Jeszcze nie. Zabierz go stamtąd
jak najdalej, proszę... - powiedziałam drżącym głosem do telefonu. <Co za dramat...>
-Nie martw się<,> zaraz będę. -Usłyszałam po czym bez
słowa pożegnania rozłączyłam się.
Po krótkiej chwili usłyszałam
głosy kłócących się Willa i Josepha [Ona trzyma
tego Willa w piwnicy, że tak szybko się pojawił?]. Ze strachu p<r>zed nim schowałam się pod łóżko razem z
Alice. <Pierwszorzędna kryjówka. Jak w tanim
horrorze> Dziewczynka przez te krzyki się obudziła [Albo przez to, że zabrałaś ją z łóżka i upchnęłaś pod
nim]. Kiedy wszelkiego rodzaju odgłosy ucichły, usłyszałam pukanie do
drzwi i spokojny głos mojego przyjaciela. Drżącymi rękoma z Alice na rękach
otworzyłam jemu drzwi i od razu byłyśmy w jego objęciach. Szeptał mi na ucho
kojące słowa i gładził rękoma moje plecy. <Ale
co się stało?! Skąd taka reakcja?! Kim jest Joseph i Alice?! Tak wiele pytań,
tak mało odpowiedzi...>
Kiedy już byłam w miarę moich możliwości
spokojna to postanowiłam, że nie pójdę do szkoły i zostanę w domu. Will
zaoferował się, że zajmie się Alice, abym mogła odpocząć od tego wszystkiego. ((„Tego wszystkiego”, czyli od czego?)) Jemu ufałam
najbardziej na świecie z osób jakie kiedykolwiek poznałam. Dlatego nie miałam
żadnego problemu z zostawieniem jemu dziewczynki. Chłopak zaoferował się, że
przypilnuje ją dzisiaj do ok. 20 za co byłam mu bardzo wdzięczna.
Kiedy usłyszałam odgłos
zamykanych drzwi wejściowych, to pierwsze co zrobiłam, to pozamykałam wszystkie
drzwi i okna. Można było pomyśleć, że wpadam w paranoję, ale ja po prostu
bardzo dobrze znam tego człowieka. <Nie. Po
prostu wpadasz w paranoję, bo nie mam podstaw, by sądzić inaczej> Następną
rzecz jaką zrobiłam po wyjściu Willa i Alice było posprzątanie całego domu.
Moja matka nigdy się nie przejmowała porządkiem jaki panował w domu, może
dlatego, że przebywała tutaj tylko wtedy, gdy nie było żadnego pijanego faceta[,] z którym mogła by się przespać. <A wydawała się być taką miłą kobietą> ((Och, Apo, mówisz jakbyś nie wiedziała, że każda merysójka
musi mieć złe relacje z rodzicami/opiekunami prawnymi)) <Ja tu tylko próbuję wyjść ze schematu ;-;>
Po posprzątaniu wszystkiego
postanowiłam, że pooglądam kreskówki. Kiedy byłam pochłonięta zagadką, która
rozwiązywał Scooby Doo i jego przyjaciele usłyszałam dźwięk mojego telefonu
informujący mnie o nowej wiadomości. Warknęłam niezadowolona pod nosem i
sprawdzałam wiadomość.
Od Will:
Jak się masz mała? Jestem z Alice
u Davida i Jaya. Mała ((Powtó… A zresztą, nieważne))
nie daje im spokoju od pół godziny jeździ na plecach biednego Davida. Mam to
nagrane jak wrócę to ci to pokażę :D
Uśmiechnęłam się pod nosem i już
po chwili odpisałam.
Do Will:
Trzymam się nie najgorzej.
Wyobraziłam ich sobie :))
Wysłałam wiadomość i już nie
dostałam odpowiedzi. Miałam zamiar kontynuować oglądanie bajki, kiedy
usłyszałam dobijanie się do moich drzwi. <I tak
oto z „za szybkich, za wściekłych” trafiliśmy do jakiegoś niszowego horroru z
dramatem w tle> Na początku moje myśli powędrowały w najgorszym
kierunku, z myślą o tym, że to może być Joseph [„Moje
myśli powędrowały z myślą”, ta konstrukcja istnieje] <I chyba coś znaczy>. Tak cicho jak tylko
potrafiłam podeszłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer. Na moje szczęście to
nie był Joseph, tylko Natan [Wait, skąd on wie,
gdzie ona mieszka?]<STALKER>.
Przybrałam na twarz jak najbardziej obojętny wyraz twarzy [… ta konstrukcja też istnieje]<Ale ta to już na pewno niczego nie znaczy>, na jaki
było mnie stać i otworzyłam drzwi chłopakowi.
- Czego ty się tak dobijasz do
mnie?! [Najwyraźniej wyraz twarzy jej twarzy nie
był dostatecznie obojętny, skoro od razu zaczęła krzyczeć]- wydarłam
się, ale zamiast usłyszeć jakąś sensowną odpowiedź poczułam jego ręce
oplatające moją talię ((Dlaczego?)). Zdziwiona i
zaskoczona na ten gest przez chwilę stałam w bezruchu, lecz po chwili się
ogarnęłam i także obie<*ę>łam rękoma
jego postać. <Zupełnie przypadkowo i niezamierzenie.
I na co jej było granie niedostępnej?> Kiedy chłopak się ode mnie
oderwał usłyszałam jego głos:
-Dlaczego nie było ciebie w
szkole? - zapytał tak jakby z wyrzutem. [Poważnie?
Nie pojawiła się w szkole, a on robi z tego powodu sceny, wyjęte rodem z
koreańskiej dramy?]
- Bo szkoła to dno i nikt
normalny nie wytrzyma w niej dłużej niż jeden dzień - powiedziałam z uśmiechem
i wpuściłam chłopaka do mojego domu. ((Dlaczego?
Wcześniej jawnie okazywałaś mu niechęć i byłaś wobec niego suką (czytelnikom
też dawałaś do zrozumienia, że go nie lubisz), więc dlaczego, na R’hllora
wpuszczasz go teraz do domu?))
- Ej<,>
ja wytrzymałem – powiedział<,>
zdejmując buty na korytarzu i kierując się prosto do salonu.
- Chcesz coś do picia ? – zapytam
((kiedy?))<,>
kierując się w stronę kuchni.
- Kawę jak jest - odpowiedział na
co ja tylko mruknęłam ciche potwierdzenie i poszłam przygotować dwie kawy.
Kiedy wróciłam do salonu to zastałam chłopaka pochłoniętego kolejną zagadką
brygady detektywów. Zaśmiałam się na ten widok i podałam mu gorący napój. Na
rozmowie spędziliśmy dużo
czasu [Tak
dużo, że aż nie przedstawiłam wam ani jednego, najmniejszego fragmentu dialogu],
aż do momentu, gdy usłyszałam szczeknięcie zamka w drzwiach oznajmiającego
przybycie Willa ((Czy on ma klucze do jej domu?))i
już po chwili usłyszałam głos mojego przyjaciela.
- Wróciliśmy! - powiedział Will<,> zdejmując swoje buty.
- Mamo ! Jus jestem! Wies jak
supel było z wujkiem Fillem i Dafitem i Jajem?? - usłyszałam szczęśliwy głos mojej
córki [Spędzam wśród dzieciaków tak mało czasu, jak
tylko jest to możliwe, ale jestem prawie pewna, że nie na tym polega
seplenienie].
- Mamo ? - usłyszałam zaskoczony
głos Natana. <SZOK I NIEDOWIERZANIE! Wiem kim
jest ALICE!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz