wtorek, 22 sierpnia 2017

Za szybcy i za wściekli, czyli horror, dramat i profanacja - Bad Girl #2



"Bad Girl"
Autor:
bez_uczuc (Wattpad)
Komentują:
* <Apocalyptical>
* [Blue]
* ((Dola))

Rozdział 3

- Start za trzy... - jedyne co słychać to ryk silników . <Za szybcy, za wściekli> ((Zapierdalający i wkurwieni.))
 
- Dwa... - moje ręce są mocno zaciśnięte na kierownicy. <Te pościgi, te wybuchy, te emocje>
 
- Jeden - nic innego się nie liczy, tylko ja i moje auto. <I ta śmieszna pani z flagami na środku drogi> [Są tak szybcy i tak wściekli, że ja bym się martwiła o zdrowie tej śmiesznej pani] ((Ja zawsze podziwiam te śmieszne panie. Przyznajcie, trzeba sporej odwagi, żeby nie uciec przed samochodami jadącymi prosto na ciebie))

- Ruszyli! - usłyszałam głos z głośników i puściłam hamulec. Oby dwie ręce miałam na kierownicy, ponieważ David przerobił mi skrzynie biegów na automatyczną. <Jakże wygodne – ałtorka nie musi pamiętać o zmianie biegów ^ ^>
 
Pierwsze okrążenie było już za mną <KIEDY?! Znowu poszła w nadświetlną?> ((Jeździ tak szybko, że nawet się nie zorientowałaś, kiedy trzasnęła pierwsze kółko)). Zostały jeszcze tylko dwa. Jestem druga od razu za tą tlenioną blondynką <Za Barbie *^*> [Kolejna oczywista oczywistość- czemu bohaterki typu Mary Sue zawsze mają coś do tlenionych Barbie?] ((Czy tylko mi zgrzyta fakt, że tleniona Barbie jest królową nielegalnych wyścigów?)). Widać było, że jest bardzo doświadczona, ponieważ praktycznie w ogóle nie dało się jej wyprzedzić. Kolejne okrążenie też już jest za mną, a blondynka nadal jest przede mną. .<Co ta kropka> [Zastępuje wszystkie zgubione wcześniej przecinki] Zostało ostatnie okrążenie, aby ją wyprzedzić. Nie dam się tak łatwo pokonać, przecież gramy nie tylko o tytuł królowej ulicy, ale także o samochody przegranych. <PFFFFFFFFFFFFFFFT. No już to widzę!> Nie rozstanę się z moim maleństwem <I tak planujesz wymienić je na starszy model> [Cóż, kobieta zmienną jest]. Po chwili zastanowienia, zdecydowałam się na dosyć ryzykowny krok, a mianowicie drifting <Tyle, że to nazwa całych zawodów i ligi, a nie pojedynczego ślizgu...> . Nie potrafię go za dobrze, ale jestem w trakcie trenowania. <Super, cieszę się. Tyle, że wiesz, że od tego są specjalne zawody, samochód odrobinę wytraca prędkość, a opony niebezpiecznie szybko się niszczą? Nie. Nie wiesz. I dlatego robisz z siebie idiotkę.> Niestety w większości przypadków, nie udawało mi się to, dlatego nie wiedziałam czy się powiedzie czy skasuje samochód i własne życie. ((Czekam.*idzie po popcorn*)) <Oby. Jednego kretyna za kółkiem mniej> [Ostatnią postacią, której tak bardzo życzyłam śmierci był Joffrey Baratheon… nie skończyło się to dla niego zbyt dobrze, także w sprawie tego całego driftingu masz moje błogosławieństwo]
 
Takie wysokie stawki trzeba płacić za swoją pasję. Skręciłam kierownicą w lewo i zaciagnęłam sprzęgło. <Zaciągnąć to ty sobie możesz co najwyżej HAMULEC RĘCZNY. Sprzęgło się WCISKA. Poza tym „zaciągając” sprzęgło zmienisz bieg, a nie wprowadzisz samochód w poślizg. No chyba, że chodzi ci o tzw. „strzał sprzęgłem” – jedną z technik driftu polegającą na chwilowym naciśnięciu pedału sprzęgła, zredukowaniu biegu i bardzo szybkim, energicznym puszczeniu go w trakcie przejeżdżania przez zakręt. Powoduje to gwałtowną utratę przyczepności kół. Ewentualnie o tym klasycznym wciśnięciu sprzęgła i zaciągnięciu ręcznego. Wtedy owszem, możesz męczyć ten biedny pedał, ale nie wygląda jakbyś właśnie to miała na myśli, a mylenia hamulca ze sprzęgłem w tak bezsensowny sposób nie zamierzam wybaczyć.> ((Ja tam się na samochodach nie znam, ale z tego co mi wiadomo, to ona nie powinna mieć w ogóle sprzęgła. Wcześniej wspomniała, że ma automatyczną skrzynię biegów)) <Ty, faktycznie. Ona ma SKRZYNIĘ AUTOMATYCZNĄ. Kompletnie mi ten fakt umknął... Ale prawda. W samochodach z automatem jest tylko gaz i hamulec. Za to hamulec jest na tyle duży, że w jej lepszej idei świata pewnie robi jednocześnie za jedno i drugie... To nawet nabiera nieco sensu, jeśli faktycznie przydepnęła na hamulec, myśląc, że to sprzęgło.>
 
Zrobiłam to. <BRAAAWO. Tylko ty, kartonie, potrafisz wprowadzić samochód w poślizg  SAMYM SPRZĘGŁEM (którego oczywiście nie masz) i nie wypaść z zakrętu>
 
Udało mi się. <Dzięki czemu obróciłaś samochód bokiem i poza widowiskiem nic się nie stało>

Gdyby nie to<,> że siedziałam teraz w samochodzie skakałabym z radości. [Ten blogasek i tak mocno odbiega od realiów, więc… spoko, możesz skakać] <Oczywiście. Też się cieszę, że na każdym kroku gwałcisz prowadzenie samochodu> Minimalnie przejechałam pierwsza przez start. <OCZYWIŚCIE.> Od razu jak wysiadłam otoczył mnie tłum, przez który przebili się Will, Jay oraz David. <Ty fejmie.>
                 
 Za każdym razem, gdy któryś z nas wygrywał, nasza czwórka była przy sobie. Uważaliśmy, że zwycięstwo było zespołowe. <Jak w F1?>
 
Dziewczyny<,> z którymi wygrałam podeszły do mnie i wcisnęły klucze od swoich samochodów. <Na jaką cholerę? Jeden cholerny wyścig nie przesądza sprawy. To, że kretynka wygrała nie znaczy od razu, żeby obsypywać ją samochodami. Wszyscy ci kierowcy mają po pierdyliard aut, żeby nie wypaść z ligi?>  Blond dziunia miała z tym największy problem [Cały czas utwierdzam się w przekonaniu, że to ty masz z nią największy problem]. Z resztą wcale jej się nie dziwię. Przegranie jest równe z hańbą. <Hańbą to jest mylenie ręcznego ze sprzęgłem.> Podałam po jednym kluczyku moich nowych zabawek przyjaciołom ((Och, jakaś ty hojna)) , gdy znowu zobaczyłam Natana <Stalker> [Nowy chłopak ze szkoły, z którym siedziałaś w ławce na każdej lekcji przez calutki dzień, nagle i to zupełnie przypadkowo zjawia się na wyścigu, w którym ty bierzesz udział? AŁtorka ciska nam zbiegami okoliczności prosto w twarz i nawet nie daje odetchnąć!] ((Imperatyw narracyjny. To zawsze jest imperatyw narracyjny)). Przyglądał mi się, jednak jego mina nie była szczęśliwa, bardziej chyba zmartwiona. Moje rozmyślania i szczęście z wygranej przerwał odgłos syren policyjnych. Przeklne<*ę>łam pod nosem i po chwili już wsiadałam do mojego samochodu. Na szczęście chłopacy odjechali jakieś kilka minut temu, dlatego byli bezpieczni i nie musiałam się o nich martwić. <Wygodny imperatyw narracyjny – wygrane samochody pewnie też były tylko trzy, bo jakżeby inaczej?>
 
W chwili, gdy chciałam już odjeżdżać zauważyłam, że Natan patrzy zdezorientowany na wszystko co się dzieje dookoła. <Bo jest miękkim ziemniakiem i nie ogarnia, że to nielegalny wyścig> Zapewne był to jego pierwszy taki wyścig. Z litości zatrąbiłam, a on po chwili już siedział w moim samochodzie, przez to jak się "grzebał" policja wybrała mnie sobie na cel [Czemu ten cały Natan jest taki nieporadny… ugh. Szczerze? Nie wiem, kto bardziej działa mi na nerwy- super zUa boChaterka, czy koleś, będący męskim odpowiednikiem typowej „panienki w opresji”]. Odjechałam z piskiem opon i pokierowałam w stronę najbliższej autostrady. Tam najłatwiej było zgubić psy. <Pewnie! Najłatwiej zgubić pościg na prostej drodze! Ktoś tu zbyt dużo czasu spędził przed grą. Tam to faktycznie policjanci się gubią i znikają, kiedy odjedziesz na odpowiedni dystans>

- Nie wiedziałem, że się ścigasz - powiedział Natan<,> spoglądając na mnie.

- Już wiesz - odburknęłam - Co ty tu<,> do jasnej cholery<,> robiłeś?! - wydarłam się na niego za jego nieodpowiedzialność. <On tylko przyszedł obejrzeć wyścig, ta? To jeszcze nie zbrodnia> [Ale wtedy merysójka nie miałaby powodów do furii, a przecież to jedyny sposób na rozpoczęcie jakiejkolwiek znajomości z chłopakiem] Jeżeli idzie się pierwszy raz to zawsze z kimś. Tak dla bezpieczeństwa. <Jeśli jesteś dziewczyną to owszem. Chłopaków ta zasada aż tak bardzo nie dotyczy.>
 
- Widziałem jak koło mojego domu jadą sportowe samochody, dlatego chciałem zobaczyć czy będzie coś wartego do oglądania. Wiesz jakieś ładne dziewczyny, samochody i trochę adrenaliny [Dokładnie w tej kolejności].
 
- I jak warto było przyjechać? Miałeś to<,> po co tu przyjechałeś? <A czym on przyjechał? Nocnym autobusem? Latającym dywanem? Rowerem?> ((Przyleciał na miotle)) - zapytałam na chwilę na niego zerkając - Nie gap się - odparłam zdenerwowana ((Rozmawia z tobą, to chyba naturalne, że się patrzy)).

- Nie wiedziałem, że się ścigasz, więc owszem było warto ((Ale gdybyś wiedział, to nie byłoby warto?)) – powiedział<,> nie odwracając ode mnie wzroku.
 
Spojrzałam  w boczne lusterko z zamiarem zobaczenia [Poważnie? A jak zawsze spoglądam w lusterko z zamiarem usłyszenia…] jak daleko ode mnie jest policja. Po tym co zobaczyłam przeraziłam się i jeszcze bardziej przyśpieszyłam <Silnik zawył żałośnie, gdy tak bezlitośnie wydzierałam z niego więcej niż mógł mi zaoferować. Poważnie. Samochody nie rozpędzają się w nieskończoność>, co oczywiście nie uszło uwadze Natana. Spojrzał w lusterko.
 
- Czy ty ich już czasem nie powinnaś zgubić? - zapytał z niedowierzaniem. Patrząc<,> na mój licznik na którym wskazówka zatrzymała się na 270 km [Acha… czy tylko ja mam wrażenie, że aŁtorka po prostu wpisała  d u ż ą  liczbę?] <Niesłusznie, Blue  – samochód merysójki prędkość maksymalną osiąga przy mniej więcej 350 km/h. Chociaż aŁtorka pewnie o tym nie wie, więc...>.
 
- Zapewne miastowe pieski bym zgubiła już dawno. <Jadąc bez przerwy po prostej drodze>
 
- To kto to jest? - zapytał z nie ukrywanym zaciekawieniem [Coś słabo ukrył to zaskoczenie, skoro o nim wspomniałaś].

- Carl – ucie<*ę>łam krótko<.>
 
- Kto to jest Carl? - zapytał z jeszcze większą ciekawością.
 
- Zamknij się – odparłam<,> widząc jak jest już coraz bliżej nas. - Podaj mi mój telefon. Jest w schowku - wskazałam na miejsce, gdzie znajdował się mój samsung <Nazwy firm zapisuje się WIELKĄ literą>. Od razu zadzwoniłam do Willa [Mniema, że cały czas jadąc i nie zwalniając ani odrobinę, bo po co?], aby na mnie czekali w garażu, a ja pojawię się zaraz po tym jak zgubię Carla. <Przy prawie trzystu kilometrach na godzinę. Zadzwoniła przez telefon przy prawie trzystu kilometrach na godzinę. Dlaczego jeszcze nie wbiła się w barierki po tym jak utraciła kontrolę nad kierownicą, gdy samochód podskoczył na wyboju?> [Może ten cały David zamontował jej jeszcze jakiegoś super autopilota razem z tą automatyczną skrzynią biegów?]
 
Postanowiłam zjechać z autostrady, ponieważ na mieście będzie łatwiej go zgubić. <Wow! Naprawdę?!> [A czy jeszcze kilka zdań wcześniej nie WJECHAŁAŚ na autostradę z przeświadczeniem, że to TAM będzie łatwiej pozbyć się policji?] <Carl ma własny kodeks postępowania :3> Pojechałam w sam środek miasta, gdzie ostro skręciłam w prawo i jeszcze raz w prawo tak, aby w razie zbliżenia się Carla na niebezpieczn[i]e bliską odległość, mogłabym mu się po prostu schować. <Co?> ((To… to nie ma sensu.)) Carl tak jak przypszczałam <CO?> ((Przy-p(łocie)-szczałam))  zgubił mnie [Wcale mu się nie dziwię. Też Cię zgubiłam, przedzierając się przez ostatnie dwa zdania].
 
Kierowałam się w stronę warsztatu, aby odstawić samochód i powiadomić chłopaków o moim przybyciu. W połowie drogi Nunes nie wytrzymał ciszy i zaczął zadawać pytania.
 
- Gdzie jedz<i>emy? Kto to jest Carl? Od kiedy się ścigasz?
 
- Jedziemy do warsztatu, gdzie zapewne czekają na mnie chłopacy. Pewnie ich widziałeś. Carl to policjant, ale taki z ogromnym doświadczeniem w łapance [Słowo „łapanka” bardzo źle mi się kojarzy]. Jest jednym z najlepszych kierowców jakich znam. Kiedyś sam się ścigał, aż do pewnego wypadu. Ścigam się od poł roku. Już jesteśmy. <Znowu czas niepokorny sobie ze mnie drwi, bo to wszystko trwało kilka sekund>
 
Wysiadłam z samochodu i<,> nie przejmując się Natanem <Przywiozłaś go do obcego miejsca i uznałaś, że masz go gdzieś. Stupida cagna!>, pokier<o>wałam w strone<*ę> kanapy na której chłopacy grali w Need For Spead <Ja pierdole. Wysiadam z tego cholerstwa. Gra nazywa się „Need For SPEED”> ((Cichaj, Apo, Need For Spead to pewnie jakaś super gra specjalnie dla merysójek. Nie to co plebejskie Need For Speed)) <*wzdech*> z 2005r. W moją ulubioną część. <Właśnie widzę.>
               
-Witam was wszystkich. Tak nadal żyje i mnie nie złapali. Dziękuję za to, że się o mnie martwiliście [A czego od nich oczekiwałaś? Że wszyscy wsiądą w swoje super samochody i ruszą w miasto z misją poszukiwawczo-ratunkową? Zupełnie przypadkiem trafią na idiotkę, który wyciąga grubo ponad dwusetkę i cały czas skręca jedynie w prawo, by zmylić pościg i najzwyczajniej w świecie domyślą się, że to ty? Ruszą z piskiem opon za tym całym Carlem, magicznie odwracając od Ciebie jego uwagę? Krzykną do niego, że ma rozwiązaną sznurówkę, albo pokażą palcem niebo, wołając „Patrz, samolot!”, by w ten sposób, poziomem adekwatnym do reszty opka, sprawić, że straci on główną bohaterkę z oczu? Rzucą się pod koła jego samochodu, poświęcając swoje życie, byś ty mogła uciec? HM?!] - powiedziałam sarkastycznie, po czym dosiadłam się do nich i porwałam w ręce jednego z padów, kiedy przyszedł do nas Natan. <Wkurza mnie ta sucz>
 
- Um<,> cześć – ((Mamy kolejną postać! Nazywa się Um)) powiedział chłopak, na co moi przyjaciele od razu się zerwali ze swoich miejsc, wyciągając broń [Po prostu się przywitał, a oni spodziewali się ataku?] i zacze<*ę>li patrzeć to na mnie to na niego. <Nerwowi są jak na swój fach>
 
- Kim jesteś i co ty tu robisz? - zapytał spokojnie Will. To on zawsze robił za " tego spokojnego". <A ty za „tą fajną i złą”. Nudne> [„zapytał spokojnie”, „robił za tego spokojnego”- znasz inne słowa? Opanowany, z zimną krwią, zrównoważony, stoicki, cierpliwy? Nie? Szkoda]
 
- Jestem Natan<,> kolega Lii i ona -powiedział wskazując na mnie- mnie tu przywiozła, aby mnie nie złapali – odpowiedział<,> przygryzając dolną wargę<. Tęcza w żołądku> [Ktoś mi wytłumaczy, czemu policja miałaby się interesować typem, który od tak po prostu wpadł obejrzeć samochody? Po co wsiadał do pojazdu uczestnika wyścigu, narażając się na większe niebezpieczeństwo?]

- Zapędziłeś się. Nie przyjaźnimy się. Dobra<,> z resztą to jest Will, Jay i David. Nikogo z nich nie podrywaj są moi - odparłam ironicznie i powróciłam do gry<,> poprzednio rzucając jednego z padów Nunesowi. <Zakładając, że grali wszyscy naliczyłam pięć padów.  Nie spotkałam się jeszcze z grą, która miałaby ekran podzielony na tyle części (bo samą pięcioosobówkę znam, ale akcja dzieje się na jednym niepodzielonym ekranie i jest to zwyczajny dodatek do Little Big Planet 2)>

Rozdział 4

Kolejny dzień. Przez to, że gliny zjawiły się wczoraj w środku imprezy to niestety nie zdążyliśmy wybrać króla ulicy. Termin będzie zapewne przesunięty o kilka dni i wysłany sms-em na telefony, aby gliny się trochę uspokoiły. <Po jednym wyścigu. *headdesk* Nie umiem nad tym przejść>  

Dziś jest drugi dzień szkoły, a ja już najchętniej bym nie szła. <Jak każdy> Na szczęście mam na 9, dlatego mogę sobie jeszcze trochę poleżeć. Kiedy ponownie wtuliłam się wygodnie w poduszkę, to od razu zaczęłam zasypiać, jednak moje lenistwo nie mogło potrwać zbyt długo, ponieważ usłyszałam dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że jeżeli nie będzie to nic ważnego to ta osoba zaraz zginie. ((Uuu, powiało grozą, uuu, ale z ciebie badass)) Otwarłam drzwi z impetem tak jak mam to w zwyczaju i już chciałam się wydrzeć, aż do momentu kiedy zobaczyłam osobę za nimi stojąca, dlatego tak szybko jak je otwarłam to też zamknęłam. <Nie mówiąc nam o tym, kto zawitał pod twe majestatyczne wrota do królestwa koszmaru i profanacji, bo po co tłumaczyć>
 
Pobiegłam jak najszybciej do mojego pokoju, wzięłam telefon z półki i pobiegłam do pokoju Alice <Kim jest Alice?>, aby sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Gdy już się tam znalazłam i miałam pewnośc<*ć>, że nic jej nie jest [A coś mogło jej się stać, bo…?] to drżącymi rękami wybrałam numer do Willa.
 
-Hallo - usłyszałam zaspany głos mojego przyjaciela.
 
- Will - powiedziałam cicho roztrzęsionym głosem. Chłopak szybko się ogarnął, dlatego, że ja nigdy nie traciłam zimnej krwi [Wydzieranie się na ludzi to idealny przykład tracenia zimnej krwi, a ty, złotko, robisz to bez przerwy. Tak tylko dopowiadam].
 
- Lia<,> skarbie<,> co się dzieje? - powiedział Will nie<*razem*> wyraźnie co oznaczało, że się ubiera.  
 
- Joseph <Kto?> ((No Joseph, no. Potrzeba ci jeszcze jakiejś informacji?)) <Rozmiar buta by się przydał> jest pod moimi drzwiami  [Kolejny facet? Każda Mary Sue koniecznie musi mieć swój męski harem?] ((Oczywiście. W końcu jest piękna, niezwykła, niesamowita, cudowna, zabawna…)) <... niepowtarzalna, zjawiskowa, olśniewająca, wspaniała...>- powiedziałam szeptem, aby nikt mnie nie usłyszał, chociaż wiedziałam, że to i tak jest przynajmniej niemożliwe. <Skoro dałaś się zobaczyć... Możesz się teraz zamknąć w szafie, a i tak nikt nie uwierzy, że nie ma cię w domu>
 
- Kurwa - usłyszałam donośny głos mojego przyjaciela - nic ci nie zrobił? [Pobił, zabił, zakopał i zgwałcił. Dlatego teraz tak po prostu może z Tobą rozmawiać]- w jego głosie można było bez problemu usłyszeć, że się martwi. <Ciekawe czym. My o niczym nie wiemy>

- Jeszcze nie. Zabierz go stamtąd jak najdalej, proszę... - powiedziałam drżącym głosem do telefonu. <Co za dramat...>
 
-Nie martw się<,> zaraz będę. -Usłyszałam po czym bez słowa pożegnania rozłączyłam się.  
 
Po krótkiej chwili usłyszałam głosy kłócących się Willa i Josepha [Ona trzyma tego Willa w piwnicy, że tak szybko się pojawił?]. Ze strachu p<r>zed nim schowałam się pod łóżko razem z Alice. <Pierwszorzędna kryjówka. Jak w tanim horrorze> Dziewczynka przez te krzyki się obudziła [Albo przez to, że zabrałaś ją z łóżka i upchnęłaś pod nim]. Kiedy wszelkiego rodzaju odgłosy ucichły, usłyszałam pukanie do drzwi i spokojny głos mojego przyjaciela. Drżącymi rękoma z Alice na rękach otworzyłam jemu drzwi i od razu byłyśmy w jego objęciach. Szeptał mi na ucho kojące słowa i gładził rękoma moje plecy. <Ale co się stało?! Skąd taka reakcja?! Kim jest Joseph i Alice?! Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi...>

 Kiedy już byłam w miarę moich możliwości spokojna to postanowiłam, że nie pójdę do szkoły i zostanę w domu. Will zaoferował się, że zajmie się Alice, abym mogła odpocząć od tego wszystkiego. ((„Tego wszystkiego”, czyli od czego?)) Jemu ufałam najbardziej na świecie z osób jakie kiedykolwiek poznałam. Dlatego nie miałam żadnego problemu z zostawieniem jemu dziewczynki. Chłopak zaoferował się, że przypilnuje ją dzisiaj do ok. 20 za co byłam mu bardzo wdzięczna.
 
Kiedy usłyszałam odgłos zamykanych drzwi wejściowych, to pierwsze co zrobiłam, to pozamykałam wszystkie drzwi i okna. Można było pomyśleć, że wpadam w paranoję, ale ja po prostu bardzo dobrze znam tego człowieka. <Nie. Po prostu wpadasz w paranoję, bo nie mam podstaw, by sądzić inaczej> Następną rzecz jaką zrobiłam po wyjściu Willa i Alice było posprzątanie całego domu. Moja matka nigdy się nie przejmowała porządkiem jaki panował w domu, może dlatego, że przebywała tutaj tylko wtedy, gdy nie było żadnego pijanego faceta[,] z którym mogła by się przespać. <A wydawała się być taką miłą kobietą> ((Och, Apo, mówisz jakbyś nie wiedziała, że każda merysójka musi mieć złe relacje z rodzicami/opiekunami prawnymi)) <Ja tu tylko próbuję wyjść ze schematu ;-;>
 
Po posprzątaniu wszystkiego postanowiłam, że pooglądam kreskówki. Kiedy byłam pochłonięta zagadką, która rozwiązywał Scooby Doo i jego przyjaciele usłyszałam dźwięk mojego telefonu informujący mnie o nowej wiadomości. Warknęłam niezadowolona pod nosem i sprawdzałam wiadomość.
 
Od Will:
 
Jak się masz mała? Jestem z Alice u Davida i Jaya. Mała ((Powtó… A zresztą, nieważne)) nie daje im spokoju od pół godziny jeździ na plecach biednego Davida. Mam to nagrane jak wrócę to ci to pokażę :D
 
Uśmiechnęłam się pod nosem i już po chwili odpisałam.
               
Do Will:
 
Trzymam się nie najgorzej. Wyobraziłam ich sobie :))
               
Wysłałam wiadomość i już nie dostałam odpowiedzi. Miałam zamiar kontynuować oglądanie bajki, kiedy usłyszałam dobijanie się do moich drzwi. <I tak oto z „za szybkich, za wściekłych” trafiliśmy do jakiegoś niszowego horroru z dramatem w tle> Na początku moje myśli powędrowały w najgorszym kierunku, z myślą o tym, że to może być Joseph [„Moje myśli powędrowały z myślą”, ta konstrukcja istnieje] <I chyba coś znaczy>. Tak cicho jak tylko potrafiłam podeszłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer. Na moje szczęście to nie był Joseph, tylko Natan [Wait, skąd on wie, gdzie ona mieszka?]<STALKER>. Przybrałam na twarz jak najbardziej obojętny wyraz twarzy [… ta konstrukcja też istnieje]<Ale ta to już na pewno niczego nie znaczy>, na jaki było mnie stać i otworzyłam drzwi chłopakowi.
               
- Czego ty się tak dobijasz do mnie?! [Najwyraźniej wyraz twarzy jej twarzy nie był dostatecznie obojętny, skoro od razu zaczęła krzyczeć]- wydarłam się, ale zamiast usłyszeć jakąś sensowną odpowiedź poczułam jego ręce oplatające moją talię ((Dlaczego?)). Zdziwiona i zaskoczona na ten gest przez chwilę stałam w bezruchu, lecz po chwili się ogarnęłam i także obie<*ę>łam rękoma jego postać. <Zupełnie przypadkowo i niezamierzenie. I na co jej było granie niedostępnej?> Kiedy chłopak się ode mnie oderwał usłyszałam jego głos:

-Dlaczego nie było ciebie w szkole? - zapytał tak jakby z wyrzutem. [Poważnie? Nie pojawiła się w szkole, a on robi z tego powodu sceny, wyjęte rodem z koreańskiej dramy?]

- Bo szkoła to dno i nikt normalny nie wytrzyma w niej dłużej niż jeden dzień - powiedziałam z uśmiechem i wpuściłam chłopaka do mojego domu. ((Dlaczego? Wcześniej jawnie okazywałaś mu niechęć i byłaś wobec niego suką (czytelnikom też dawałaś do zrozumienia, że go nie lubisz), więc dlaczego, na R’hllora wpuszczasz go teraz do domu?))
 
- Ej<,> ja wytrzymałem – powiedział<,> zdejmując buty na korytarzu i kierując się prosto do salonu.
 
- Chcesz coś do picia ? – zapytam ((kiedy?))<,> kierując się w stronę kuchni.
 
- Kawę jak jest - odpowiedział na co ja tylko mruknęłam ciche potwierdzenie i poszłam przygotować dwie kawy. Kiedy wróciłam do salonu to zastałam chłopaka pochłoniętego kolejną zagadką brygady detektywów. Zaśmiałam się na ten widok i podałam mu gorący napój. Na rozmowie spędziliśmy dużo
czasu [Tak dużo, że aż nie przedstawiłam wam ani jednego, najmniejszego fragmentu dialogu], aż do momentu, gdy usłyszałam szczeknięcie zamka w drzwiach oznajmiającego przybycie Willa ((Czy on ma klucze do jej domu?))i już po chwili usłyszałam głos mojego przyjaciela.
 
- Wróciliśmy! - powiedział Will<,> zdejmując swoje buty.

- Mamo ! Jus jestem! Wies jak supel było z wujkiem Fillem i Dafitem i Jajem?? - usłyszałam szczęśliwy głos mojej córki [Spędzam wśród dzieciaków tak mało czasu, jak tylko jest to możliwe, ale jestem prawie pewna, że nie na tym polega seplenienie].

- Mamo ? - usłyszałam zaskoczony głos Natana. <SZOK I NIEDOWIERZANIE! Wiem kim jest ALICE!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz