~5~
<Im Back, In Black~>
Postanowiłam
rozejrzeć się dokładnie po moim pokoju. Oczywiście nie był za duży, więc długo
to nie trwało {Tym bardziej
mnie fascynuje, dlaczego nie mogłaś go obejrzeć poprzedniego wieczoru}.
Obczaiłam <To słowo nie istnieje w języku
polskim> jakie ciuchy mam w szafie. Same czarne rzeczy, jak na żałobę
<W jednostce panował absolutny zakaz noszenia
ubrań w innym kolorze – nikt nie chciał podpaść Reaperowi, którego najzwyklej w
świecie irytowały podobne kreacje> , ale się dziwię, że są w moim
rozmiarze. Mają tu jakiegoś jasnowidza, albo coś? {Nie, Sombrę. Hakerzy na jej poziomie zwykli bez trudu
odnajdywać potrzebne informacje. Ciekawi mnie, dlaczego ostatnio oszczędzają na
sprzęcie, równocześnie kupując ci nowe ciuchy.} <Właśnie
po to oszczędzali – muszą godnie przyjąć merysójkę *^*>
Nałożyłam czarną
koszulkę na ramiączkach, długie czarne jeansy i czarne, wysokie trampki {Kolorów opisywać nie musisz,
skoro WSZYSTKO w szafie było czarne. Oszczędzisz sobie powtórzeń}.
Długie, ciemne włosy spięłam w warkocza. Oczywiście nigdzie się nie ruszałam
bez mojej czapki... też czarnej <Strój Mary Sue
dopasowany został pod kolor (mo)jej duszy, czy coś> {WIIII, WIIII, WIIII *hipster
alarm*}. Normalnie jak na pogrzeb {Na pogrzeb (nie licząc te zimą) nie chodzi się w CZAPCE, a
przynajmniej w moich stronach. Szacunku dla zmarłego, łachudro!}. Na
nogi nałożyłam moje pokrowce {To
po co ci te spodnie? Pokrowce powinny wystarczać}, razem z nożami. <Za każdym razem kiedy Bolesna wdziewa swe pokrowce
wizualizuję sobie jak wciska na spodnie takie średniowieczne nogawice, które
składają się z dwóch, materiałowych „tub” na nogi i sznurka do wiązania>
Ciekawa jestem czy dadzą mi jeszcze jakieś wyposażenie. Czym mam niby się
bronić i w ogóle? {Nożami?
Poza tym, uszanuj fakt, że i tak cokolwiek na ciebie wydali przy tej swojej
okropnej sytuacji finansowej. Sombra sprzedała swoje monitory, byś ty miała w
czym chodzić!}
Usłyszałam
pukanie do moich drzwi. Otworzyłam, po chwili zobaczyłam Amelię <- wielka bestia wypuszczona z Archikatedry w swoich
krzywych łapach trzymała jakiś amulet, który wyciągnęła w moją stronę, z
szczenięcym piskiem domagając się rzutu w głąb korytarza ->, bez
swojego "kasku" {*krztusi
się*} i różnych broni {*krztusi
się ponownie*}.
-Gotowa?-
spytała się{, bo pytanie o
zdanie nowicjuszki było poniżej jej godności}.
-Raczej tak...-
odpowiedziałam.
-Chodź na salę <*do hangaru ćwiczebnego>.
Kobieta poszła
pierwsza, a ja<,> zamykając drzwi
stałam osłupiała <I tak stała i zamykała,
osłupiała nic nie miała, ale stała i zamykała>. Przypomniało mi się
co mówiła Sombra o Amelii <*Am...
Nieistotne.> , poczułam się trochę nieswojo, ale muszę przeżyć z nią
trening.
W drodze nie
wymieniliśmy {*niłyśmy,
Lacroix chyba nie zmieniła płci podczas tego spaceru} żadnego słowa,
wszyscy prócz Sombry są tutaj tacy... martwi {A już zwłaszcza Gerard Lacroix! *ba dum tsss*} <No Gabe też przykładem nie świeci :’) >.
Doszliśmy do tej<*tego> samej<*samego> sali<*hangaru>
co wcześniej, ten sam rozwalony obiekt stał gdzie powinien <i tej samej Apo nóż się w kieszeni otwiera, gdy widzi
podobne powtórzenia> {Nie
stać ich było na naprawę}.
-Słuchaj, w
życiu nikogo niczego nie uczyłam {Pardon, nauczyła całkiem sporo osób komendy ,,Zdechł pies”},
ale mam nadzieję, że trochę ci pomogę...{Błe, Serduszkotopienna Wdowa kontratakuje} Na treningu szło ci
nieźle, ale brakuje w tobie energii {To wsadźcie jej Duracella w tyłek i po problemie} <A nie lepiej przypiąć ją śmigła tego ogromnego
wiatraka w elektrowniach wiatrowych?> i pierwsze co masz robić...-
zatrzymała się- to mnie gonić. <Co mi zrobisz
jak mnie złapiesz? :3>
*Wtf... bawimy
się w berka {Pomyślałam
dokładnie to samo}, no nieźle, nie to co wcześniej.*
-Mam po prostu
cie wyprzedzić, tak?
-Nie bądź taka
pewna siebie, mało kto skacze jak ja... <-
oświadczyła nieskromnie Widowmaker, po raz kolejny zaskakując czytelników swoją
niebywałą elokwencją i talentem w budowaniu zdań, które nie brzmią ani trochę
finezyjnie>
<Pastor/Vicar>
Amelia
wskoczyła na pierwsze piętro obiektu, po czym spytała się "Na co
czekasz?". {WAIT, ja
rozumiem, że Wdowę ciężko pokonać w parkourze, ale CHOLERA JASNA - w grze nią
ledwo na payload wyskoczysz!} <Bo to nie
jest Wdowa – to crossover z Bloodborne *^*> Zaczęłam biec, zanim
wskoczyłam na najniższy poziom ona była już w 1/3 drogi {Magiczna zasada karząca pisać
niektóre...nieważne}.
*No nieźle...
Dobra, dam radę.*
Naśladowałam
kroki Amelii <*wyje z rozpaczy*>, dużo
mi brakuje do jej poziomu. Dla niej skakanie po obiektach jest jak niedzielny
spacerek {Też skaczę po
obiektach w niedziele. Głównie turystycznych, ale czasem odwiedzamy z rodzicami
jakiś sportowy}. W każdym razie biegłam jak nigdy, szybko i ze
skupieniem <Wedle tego boCHaterka zwykle biegała
wolno i bezmyślnie>. Jednak nie dorównywałam Amelii <Give Me A
Break>... Gdzie ona się tego nauczyła...{Zapytaj jej martwego męża}
Dobiegłam do
końca (tym razem nie wbiegłam w dziurę {Szkoda}) gdzie czekała na mnie Amelia <To
imię już śni mi się po nocach...>. Normalnie sobie stoi jak gdyby
nigdy nic, z założonymi rekami patrzy się na mnie.
-Za wolno... {TO brzmi jak Wdowa} ale
muszę przyznać że nawet nieźle {A
TO już nie}.
-Czekaj...-
padłam na podłogę zmęczona jak nie wiadomo co {Słowo wyjaśnienia: ,,nie wiadomo co” to takie wiecznie
zmęczone stworki}- muszę odpocząć. <Die! *^*>
-Tutaj nie ma
odpoczynku, wstawaj! {O, tu
jest moja kochana bezlitosna Wdowa! Chyba zaczyna się budzić ze snu zimowego}
-Jaja se {*plaskacz* - Sobie, smarkulo -
syknęła Widowmaker.} robisz? Nigdy nie było mi potrzebne skakanie po
budynkach... może kiedyś, ale to już nie ważne... {AHAHAHA, i ty chcesz być agentką Talonu?}-
odpowiedziałam.
-Za dwie minuty
widzę cie<*ę> na dole z powrotem. Nie
umiem obsługiwać się nożami {*posługiwać,
posługiwać...*tłucze czołem o klawiaturę*} <Well...
Z pamiętnika Bolesnej, co Nyan?>, ale Sombra to już coś innego. {Ehm, nie? Z tego co pamiętam,
Sombra korzystała wyłącznie z uzi i zhakowanych maszyn} <Uzi czy nóż... A jaka to różnica? Grunt, że to BROŃ i
jest ZABÓJCZA>
Zniknęła mi z
oczu w pół sekundy <*puf*> {rzucając ,,Translocating” z
francuskim akcentem}. Skierowałam wzrok w dół. Stał tam Gabriel z gotową
już Sombrą{, a Wdowa
najwyraźniej rozpłynęła się w powietrzu}. Mężczyzna patrzył się prosto
na mnie, źle mi z tym<,> że jestem
jakieś 10 metrów od podłogi, a ja słyszę ich rozmowę, jakbym stała tuż obok
nich. {Ehh...Gabe, na
cholerę ty dałeś jej super-duper-uszy, gdy zapominasz o ich istnieniu?}
-Patrzysz się na
nią jak łysy na grzebień {-
W sensie jak na zupełnie zbędny w moim życiu przedmiot? To by się zgadzało -
odpowiedział ze wzruszeniem ramion.}, w sumie już od chwili kiedy ją
zobaczyłeś pierwszy raz. Nie rozumiem cie Gab...- powiedziała Sombra do
Gabriela. <Ja też nie rozumiem... Zwłaszcza od
kiedy mam wrażenie, że Reaper jako jedyny facet w towarzystwie został poddany
jakiemuś praniu mózgu, żeby móc dopasować się do roli tru loffa dla merysójki
;-;>
-Wiesz<,> że ta dziewczyna nie ma rodziców i chyba
dobrze wiesz przez kogo {wiesz,
że wiem, że ty wiesz}...- odpowiedział.- Jedyna decyzja której teraz
żałuję. {Wdowa może i
faktycznie się budzi, ale nasz kochany Reaper dalej mocno śpi} <Need Healing >
Zaniepokoiłam
się jego odpowiedzią <Och... Ja niepokoję się
wszystkim co mówi już od samego początku>. Od razu wstałam, jak
najszybciej wróciłam na dół.
-Masz coś do
powiedzenia... Gabriel?- spytałam się.
<- You Never Were A Good Student.>
-Ona chyba to
słyszała.- Sombra skierowała wzrok na mężczyznę.
{- No shit, Sherlock. W końcu daliśmy jej super czuły
słuch - wtrąciła się asystentka Nyan, po czym szybko wycofała się w cień
Reyesa.}
-Ty to
zrobiłeś?!- podniosłam głos<,>
zwieszając głowę w dół. <Kiedy podnosząc głos
musisz opuszczać głowę, żeby wyrównać ciśnienie w czaszce...>
{- Nie, zeszłoroczny śnieg. Domyśl się, skarbie.}
Gotowałam się w
środku, miałam wielką ochotę go zabić, teraz, w tym miejscu. <Skarbie, możesz spróbować. Chętnie popatrzę jak
zeskrobują cię ze ściany ^ ^> Chciałam sięgnąć po noże, zaciskałam
pięści. {Zrób to, a
skończysz swoje szkolenie w jednej chwili}
-Nie miałem
wyjścia...- <powiedział> jak zwykle
powolnym głosem, jednak coraz głośniej {Ale...co? Co zrobił powolnym głosem, ale jednak coraz głośniej? O.o} <AŁtorka chyba słuchała reaperowego voice line’u
odrobinę zbyt długo (o ile w ogóle czegokolwiek słuchała) >
-Dlaczego to
zrobiłeś?!- wściekłam się bardziej.
<- I Am The Angel Of Death – odpowiedział
Reaper. Nie musiał się tłumaczyć przed Mary Sue.>
-To ja może
pójdę po <Pastor> Amelię <, ona z pewnością pomoże z tą merysójką>...-
wtrąciła się Sombra {Taktyczny
odwrót *kciuk w górę*}.
-Zabiłeś moich
rodziców... Dlaczego... Dlaczego to zrobiłeś!?!?!- rzuciłam się na niego<,> przygniatając mężczyznę do ściany, w
ręku trzymałam nóż {AHAHAHA!
Obezwładniłaś GABRIELA REYESA? REAPERA?!} <That Was A Tactical Error>.
-Dziecko... nic
tym nie zdziałasz...{No i to
brzmi jak Reaper!}
-Kochałam moich
rodziców!!!<!!!11!1!!> Kto ci
zaszkodził że ich zabiłeś!?!
<-
Twoi rodzice. To powinno być oczywiste. – wtrąciła się Apo, pierwsza tego imienia
- samozwańczy padawan Reapera – by obronić swego mistrza przed bezlogiką
Sue>
-Uspokój się
natychmiast!- krzyknął.
-Przyciągnęliście
mnie tutaj żeby uprzykrzać mi życie!?!?
-Zabiłem twoich
rodziców, żebyś mogła tu trafić! {Wszak by zwerbować Mery Sue trzeba się cholernie napracować z
wieloletnim wyprzedzeniem}- odepchnął mnie, poleciałam na podłogę, on
się do mnie zbliżał i z każdym krokiem robił się bardziej zły {Status ulty: 97%...98...}. <Death Blossom
Is Ready... DIE! DIE! DIE!>
Wstałam powolnym
krokiem {Naucz mnie wstawać
powolnym krokiem, mistrzu!}, podniosłam głowę.
-Po co niby
miałam tu trafić...
-Twoi rodzice...
twój ojciec... pracował dla Szponu... jednak twoja matka go przekonała do
dobrej strony, zdradził nas, byłaś jeszcze ty... przez ciebie sprawy się
komplikowały... twój ojciec za dużo wiedział o naszej organizacji, musieliśmy
jego <*go> zdyskwalifikować... a
ciebie obserwowaliśmy od tamtego zdarzenia... {Ałtorko kochana! Talon od ,,dyskwalifikacji” miał Wdowę! Reaper był dowódcą akcji wymagających
pozbywania się ochrony bardziej ważnych ,,celów”, jak choćby w przypadku Katyi
Volskayi (a ten cinematic na pewno widziałaś, skoro tak się znasz na Sombrze).
Gdy chodzi o byle cywila to jeden strzał i po sprawie, a dzieciakiem czemu
mieliby się przejmować?}
-To nie możliwe,
że mój tato tu pracował... Kłamiesz!
-Maciej Figus,
pracował ze mną całe sześć lat! {Kot
mojej sąsiadki miał na imię Figus. Taki fun fact. Ponadto: obaliliśmy właśnie
teorię, że Dolores jest hiszpanką.} <Wtedy
przynajmniej miało to jakiś większy sens...>
-Nie możliwe {Zła spacja, sio mi stąd!}...
oszukiwał mnie całe życie {Skądże, po prostu nie mówił ci gdzie pracuje}...-
schowałam noże.
-Teraz zrozum...
To było najlepsze wyjście
{dla Talonu. Zdanie jakiejś smarkuli gówno nas wtedy obchodziło}-
zbliżył się do mnie.
-Nie podchodź do
mnie...- oddaliłam się.
Uświadomiłam
sobie wszystko co powiedział {Ale
masz wolny zapłon}. Jednak Gabriel ma racje {żywnościowe, dla całej ekipy. W końcu trzeba się
dobrze odżywiać}...
Przyszła Sombra
razem z Amelią <, wlokąc ją na smyczy – nie będę
dociekać jak udało jej się skrępować tak wielkiego potwora>.
{Wersja Apo sprawiła, że wyobraziłam sobie Pastor Amelię jako zwierzątko domowe... Uwieczniłam swoją wizję szkicem. Indżoj :3 }
Ja nie wiedziałam co robić, więc wybiegłam jak najszybciej z sali do swojego pokoju. Zamknęłam się na klucz... muszę dojść do siebie...
{Wersja Apo sprawiła, że wyobraziłam sobie Pastor Amelię jako zwierzątko domowe... Uwieczniłam swoją wizję szkicem. Indżoj :3 }
Ja nie wiedziałam co robić, więc wybiegłam jak najszybciej z sali do swojego pokoju. Zamknęłam się na klucz... muszę dojść do siebie...
~6~
Zaszyłam się w
swoim pokoju. Dręczy mnie dziwne uczucie, że mieszkam w tym samym budynku z
zabójcą moich rodziców {Wiesz
czemu? Bo tak jest - psycholog Nyan} <Nagle
okazało się, że Talon nie zajmuje się sadzeniem kwiatków w rabatkach i
dokarmianiem wiewiórek. Czego Dolores spodziewała się po organizacji, której
trzon stanowią mordercy?>. Znienawidziłam go, ale możliwe że ma racje
{żywnościowe oczywiście, to
już ustaliłyśmy} <Zawsze trzymaj z tym,
który ma jedzenie. ZAWSZE>. Naszła mnie myśl aby dowiedzieć się
więcej o mojej rodzinie, oczywiście na telefonie nic nie zdziałam <Oj tam. Dla chcącego nic trudnego>. Sombra
powinna umieć to zrobić... ale to później. Nie chcę się nikomu pokazywać w
takim stanie. Kurwa nienawidzę faceta... {Oooo, przestaliśmy gwiazdkować. Robi się poważnie} Teraz w
sumie już wiem dlaczego zapisali mnie do szkoły samoobrony {Reaper i reszta, nie rodzice}.
Od wczoraj nic
nie jadłam <Nie będę ci współczuć, bo w każdej
chwili mogłaś temu zapobiec>. W lodówce było jedzenie. Wyciągnęłam
pierwszą lepszą sałatke {*ę,
kobieto, Ę! Ale spokojnie, klawisz alt da się naprawić}. Zauważyłam<,> że jest taka sama jaką kupuje <Kto ci ją kupuje?> codziennie na
śniadanie... Chujowa jak zwykle<,> ale
poczułam się jak w domu.
W pokoju nawet
nie miałam okna, w sumie co się dziwić jak jestem pod ziemią. Światło dawała mi
jedynie mała żarówka na suficie {W
końcu, jak zostało wcześniej ustalone, Talon oszczędzał obecnie na wszystkim}.
Usiadłam na łóżku, zaczęłam przeglądać coś w telefonie {Pewnie Kwejka}<Instagrama.>,
jednocześnie wsuwałam salatke {Oj,
teraz to nawet ,,ł” się pochorowało}. Mam bardzo dużo nie odebranych {*odgania złą spację gazetą*}
połączeń od ciotki. Waham się czy zadzwonić czy żeby dalej się martwiła. Ale co
ja powiem<:> "znalazłam pracę!
Będę zabijać ludzi wraz z kimś kto mi zajebał moich rodziców" {Nie wiem jak u ciebie, ale moją
ciocię bardziej zmartwiłaby informacja ,,Dostałam robotę na kasie w
Biedronce!”} <Biznes jest biznes. U mnie
pytaliby zapewne tylko o to czy dobrze płacą>. Zajebisty plan.
Nagle usłyszałam
pukanie do moich drzwi. Podeszłam i lekko je uchyliłam.
-Czego chcesz?-
spytałam Sombre {Zła
merysójka! Wypluj te ogonki!}<,>
która stała pod drzwiami.
-Masz budynek
cały dla siebie {Taktyczny
błąd *kciuk w dół*}, tylko niczego nie zepsuj.
-Ale jak to?-
zdziwiłam się. <No właśnie...? Toż to jeszcze
dziecko ‘-‘>
-Mamy misję...{Kolejne merysójki wymagają
porwania...} <„Mam armię!” ~ Loki
Laufeyson *^* >
-Dobra... a co
ze mną?
-Możesz
pozwiedzać, tylko nie wchodź do pokoju gdzie na drzwiach piszę {w tej właśnie chwili, i to grubym
markerem do płyt} "nie wpuszczam policjantów, listonoszy, {FBI, CBŚ, NFZ, <M16, CIA, CBA, ONZ...>} pracowników szponu i
Sombry" {Idealny sposób
na zachęcanie Sombry do włamania}, to pokój Gabriela.
-Łatwo się
domyślić {Ej, zawsze to
Wdowa mogła sobie taką kartkę nakleić}... dobra poradzę sobie, długo was
nie będzie?
-Ogólnie sam lot
w jedną stronę zajmie nam 2 godziny... i nie wiadomo ile czasu Bedzie {Razem z Altem buntuje się także
Shift. Uwolnić klawiaturę!} trwać sama akcja więc... do ośmiu godzin się
wyrobimy {Kropki też zaczęła
połykać. Zaraz zeżre pół opka *^*} <Klawiatura
niepokorna <.< >
-A czy... mogę
wyjść z budynku?- spytałam się {bo
chyba nie Sombrę} nieśmiało.
-Żartujesz
sobie?- przerwała zdanie {Ale...kiedy
niby?}- dobra my idziemy {Dostała
telepatyczny sygnał od Reapera}.
-No to...
cześć...
Patrzyłam na
Sombre<ę> do czasu aż zniknie w
windzie. Pomyślałam<,> że skoro nie
będzie także Sombry... jej komputery są wolne {Ty chyba naprawdę chcesz umrzeć. Może jeszcze
podwędzisz Doomfistowi rękawicę?} <Albo
zwiniesz McCree’iemu Peacekeepera razem z kapeluszem?>... Ale dobra
to później, bo jeszcze na serio mnie nakryje. Co tu by porobić? Tak bardzo
chciałabym wyjść zapalić... ale nie mam fajek, ani hajsu {Ani zgody na wyjście}.
Dobra, pozwiedzam.
Korytarz nie był
długi, na końcu była winda. Na tym piętrze były pokoje Sombry, Gabriela i
Amelii <*otwiera usta, by coś powiedzieć, ale
poddaje się, bo i tak każdy wie o co chodzi*>. Przynajmniej cieszę
się że nie słyszę dziwnych dźwięków zza ściany... tak jak słyszałam u mnie w
bloku... Nie ważne <Nie, ważne? To może nam
powiesz skoro to takie ważne? Nie? No trudno...>. Jest tu jakiś pokój
gdzie często siedzą ci pracownicy {No wiecie...CI pracownicy...}. Stoły i krzesła, no i automaty.
No i pokój który zwiedzil<*ł>am jako
pierwszy... czyli to nie wiem {Ta
konstrukcja boli w moje przeżarte rakiem serduszko}, pokój do badań,
bardziej "mutowania". Do pokoi na tym piętrze nie mam zamiaru
wchodzić, więc zjadę pietro <„Quicksilver” Maximoff> niżej, gdzie
właśnie jest sala<*hangar> treningowa<*ćwiczebny>. W korytarzu po lewej stronie
także są drzwi... takie trochę większe. Postanowiłam otworzyć... <A tu znikąd wyskoczyła ta bestia, którą wszyscy
nazywają Amelią – to właśnie w tym pomieszczeniu łudząco przypominającym katedrę
musieli ją trzymać przez cały ten czas> z trudem<,> ale otworzyłam. I tu szczęka mi opadła.
Samoloty, niesamoloty <Ciekawi mnie jak te twory
wyglądają...> czego tylko chcesz. Zajebiście duży plac i to pod
ziemią {No właśnie. POD,
KURNA, ZIEMIĄ. Jak to stamtąd wylatuje?!} <Jak?
To proste! Najpierw do dziury w ścianie, później długim, krętym i stromym
tunelem w górę i ostatecznie, po odsunięciu wielkiego głazu maskującego dziurę
w ziemi, na wolność! Jak w dobrej kreskówce :’) >. Podeszłam do
jednego ze statków <Ok. Samoloty jeszcze jakoś
wytłumaczyłam... Ale STATKI?!>... jestem wysoka<,> ale przy tym bydlaku czułam się jak
mrówa {Ale mrówka, tylko
taka napakowana mrówa}. Pewnie polecieli tym mniejszym, którym mnie tu
sprowadzili <Latającą Zmywarką ^ ^>...
no cóż, w tej sali {*hangarze}
jest mega zimno, nie mam zamiaru tu więcej siedzieć.
Dużo jest tu sal
zebraniowych itp<.> ale nie miałam
zamiaru ich zwiedzać. Są nudne dla takich ludzi jak ja {Takich zajebistych ludzi jak ty} <Te wszystkie potencjalnie niepilnowane papiery, które
choć w niewielkich ilościach musiały zostać w którejś z tych sal faktycznie są
nudne... Mój duch eksploratora i złodzieja także machnął na to ręką i poszedł
miotać się po szalenie ciekawym korytarzu>...
Chciałam
zajechać windą jak najwyżej, ale dobra... będę posłuszna i tam nie pójdę.
Chociaż no kurde, nie mam 6 lat... ale w sumie nie chce narobić kłopotów {Chyba tylko sobie}.
W końcu czas na
komputery Sombry... Poradzę sobie? {Potkniesz się o Firewalla i rozbijesz zęby na pozostałych
zabezpieczeniach :> Miłej zabawy!}
***
Señorita
ludziska {Pamiętacie, jak po
drugim rozdziale señorita Sue wspominała, że pouczy się hiszpańskiego? Kłamała}
<I to w wyjątkowo paskudny sposób...>
, jakiś krótki rozdział wyszedł, nie bijcie mnie. Jeszcze kolega mnie zdradził
z nocnikiem i jak tu żyć <*sięga po popcorn* Mów
dalej... To może być najciekawszy moment tego rozdziału>... wgl
kupiłam sobie koszulkę z napisem na plecach "muchacha" z wąsami co
mnie śmieszy xd {Zatrzymajcie
tą karuzelę śmiechu...} Hasta la vista ziemnioczki! {Adios, Sue! Jak dobrze, że nie ma
więcej rozdziałów...} <Au revoir,
ałtorko! Oby nasze drogi znowu się nie przecięły!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz