czwartek, 24 sierpnia 2017

Pastor Amelia pupilkiem Talonu, hangar ćwiczebny i statki pod ziemią - Życie Bez Istnienia #3

        Jesteście gotowi pożegnać Dolores i kartony profanujące postaci z Overwatch? My tak. A więc do dzieła! Czas wracać do nieogarniętego miejsca akcji, pokrowców na nogi, oszczędnych opisów parkouru i biednej, wymęczonej przez los Pastor Amelii, która jakimś cudem zabłądziła między grami. Po drodze zwiedzimy hangary ćwiczebne mieszczące samoloty (pod ziemią!) oraz poznamy sekret upuszczania ciśnienia za pomocą podnoszenia głosu i opuszczania głowy równocześnie. Niech moc będzie z wami, a merysójki daleko!


Autor: Wiidowmaker (Wattpad)

Komentują:
* <Apocalyptical>
* {Nyan}

~5~
<Im Back, In Black~>
Postanowiłam rozejrzeć się dokładnie po moim pokoju. Oczywiście nie był za duży, więc długo to nie trwało {Tym bardziej mnie fascynuje, dlaczego nie mogłaś go obejrzeć poprzedniego wieczoru}. Obczaiłam <To słowo nie istnieje w języku polskim> jakie ciuchy mam w szafie. Same czarne rzeczy, jak na żałobę <W jednostce panował absolutny zakaz noszenia ubrań w innym kolorze – nikt nie chciał podpaść Reaperowi, którego najzwyklej w świecie irytowały podobne kreacje> , ale się dziwię, że są w moim rozmiarze. Mają tu jakiegoś jasnowidza, albo coś? {Nie, Sombrę. Hakerzy na jej poziomie zwykli bez trudu odnajdywać potrzebne informacje. Ciekawi mnie, dlaczego ostatnio oszczędzają na sprzęcie, równocześnie kupując ci nowe ciuchy.} <Właśnie po to oszczędzali – muszą godnie przyjąć merysójkę *^*>
Nałożyłam czarną koszulkę na ramiączkach, długie czarne jeansy i czarne, wysokie trampki {Kolorów opisywać nie musisz, skoro WSZYSTKO w szafie było czarne. Oszczędzisz sobie powtórzeń}. Długie, ciemne włosy spięłam w warkocza. Oczywiście nigdzie się nie ruszałam bez mojej czapki... też czarnej <Strój Mary Sue dopasowany został pod kolor (mo)jej duszy, czy coś> {WIIII, WIIII, WIIII *hipster alarm*}. Normalnie jak na pogrzeb {Na pogrzeb (nie licząc te zimą) nie chodzi się w CZAPCE, a przynajmniej w moich stronach. Szacunku dla zmarłego, łachudro!}. Na nogi nałożyłam moje pokrowce {To po co ci te spodnie? Pokrowce powinny wystarczać}, razem z nożami. <Za każdym razem kiedy Bolesna wdziewa swe pokrowce wizualizuję sobie jak wciska na spodnie takie średniowieczne nogawice, które składają się z dwóch, materiałowych „tub” na nogi i sznurka do wiązania> Ciekawa jestem czy dadzą mi jeszcze jakieś wyposażenie. Czym mam niby się bronić i w ogóle? {Nożami? Poza tym, uszanuj fakt, że i tak cokolwiek na ciebie wydali przy tej swojej okropnej sytuacji finansowej. Sombra sprzedała swoje monitory, byś ty miała w czym chodzić!}
Usłyszałam pukanie do moich drzwi. Otworzyłam, po chwili zobaczyłam Amelię <- wielka bestia wypuszczona z Archikatedry w swoich krzywych łapach trzymała jakiś amulet, który wyciągnęła w moją stronę, z szczenięcym piskiem domagając się rzutu w głąb korytarza ->, bez swojego "kasku" {*krztusi się*} i różnych broni {*krztusi się ponownie*}.
-Gotowa?- spytała się{, bo pytanie o zdanie nowicjuszki było poniżej jej godności}.
-Raczej tak...- odpowiedziałam.
-Chodź na salę <*do hangaru ćwiczebnego>.
Kobieta poszła pierwsza, a ja<,> zamykając drzwi stałam osłupiała <I tak stała i zamykała, osłupiała nic nie miała, ale stała i zamykała>. Przypomniało mi się co mówiła Sombra o Amelii <*Am... Nieistotne.> , poczułam się trochę nieswojo, ale muszę przeżyć z nią trening.
W drodze nie wymieniliśmy {*niłyśmy, Lacroix chyba nie zmieniła płci podczas tego spaceru} żadnego słowa, wszyscy prócz Sombry są tutaj tacy... martwi {A już zwłaszcza Gerard Lacroix! *ba dum tsss*} <No Gabe też przykładem nie świeci :’) >. Doszliśmy do tej<*tego> samej<*samego> sali<*hangaru> co wcześniej, ten sam rozwalony obiekt stał gdzie powinien <i tej samej Apo nóż się w kieszeni otwiera, gdy widzi podobne powtórzenia> {Nie stać ich było na naprawę}.
-Słuchaj, w życiu nikogo niczego nie uczyłam {Pardon, nauczyła całkiem sporo osób komendy ,,Zdechł pies”}, ale mam nadzieję, że trochę ci pomogę...{Błe, Serduszkotopienna Wdowa kontratakuje} Na treningu szło ci nieźle, ale brakuje w tobie energii {To wsadźcie jej Duracella w tyłek i po problemie} <A nie lepiej przypiąć ją śmigła tego ogromnego wiatraka w elektrowniach wiatrowych?> i pierwsze co masz robić...- zatrzymała się- to mnie gonić. <Co mi zrobisz jak mnie złapiesz? :3>
*Wtf... bawimy się w berka {Pomyślałam dokładnie to samo}, no nieźle, nie to co wcześniej.*
-Mam po prostu cie wyprzedzić, tak?
-Nie bądź taka pewna siebie, mało kto skacze jak ja... <- oświadczyła nieskromnie Widowmaker, po raz kolejny zaskakując czytelników swoją niebywałą elokwencją i talentem w budowaniu zdań, które nie brzmią ani trochę finezyjnie>
<Pastor/Vicar> Amelia wskoczyła na pierwsze piętro obiektu, po czym spytała się "Na co czekasz?". {WAIT, ja rozumiem, że Wdowę ciężko pokonać w parkourze, ale CHOLERA JASNA - w grze nią ledwo na payload wyskoczysz!} <Bo to nie jest Wdowa – to crossover z Bloodborne *^*> Zaczęłam biec, zanim wskoczyłam na najniższy poziom ona była już w 1/3 drogi {Magiczna zasada karząca pisać niektóre...nieważne}.
*No nieźle... Dobra, dam radę.*
Naśladowałam kroki Amelii <*wyje z rozpaczy*>, dużo mi brakuje do jej poziomu. Dla niej skakanie po obiektach jest jak niedzielny spacerek {Też skaczę po obiektach w niedziele. Głównie turystycznych, ale czasem odwiedzamy z rodzicami jakiś sportowy}. W każdym razie biegłam jak nigdy, szybko i ze skupieniem <Wedle tego boCHaterka zwykle biegała wolno i bezmyślnie>. Jednak nie dorównywałam Amelii <Give Me A Break>... Gdzie ona się tego nauczyła...{Zapytaj jej martwego męża}
Dobiegłam do końca (tym razem nie wbiegłam w dziurę {Szkoda}) gdzie czekała na mnie Amelia <To imię już śni mi się po nocach...>. Normalnie sobie stoi jak gdyby nigdy nic, z założonymi rekami patrzy się na mnie.
-Za wolno... {TO brzmi jak Wdowa} ale muszę przyznać że nawet nieźle {A TO już nie}.
-Czekaj...- padłam na podłogę zmęczona jak nie wiadomo co {Słowo wyjaśnienia: ,,nie wiadomo co” to takie wiecznie zmęczone stworki}- muszę odpocząć. <Die! *^*>
-Tutaj nie ma odpoczynku, wstawaj! {O, tu jest moja kochana bezlitosna Wdowa! Chyba zaczyna się budzić ze snu zimowego}
-Jaja se {*plaskacz* - Sobie, smarkulo - syknęła Widowmaker.} robisz? Nigdy nie było mi potrzebne skakanie po budynkach... może kiedyś, ale to już nie ważne... {AHAHAHA, i ty chcesz być agentką Talonu?}- odpowiedziałam.
-Za dwie minuty widzę cie<*ę> na dole z powrotem. Nie umiem obsługiwać się nożami {*posługiwać, posługiwać...*tłucze czołem o klawiaturę*} <Well... Z pamiętnika Bolesnej, co Nyan?>, ale Sombra to już coś innego. {Ehm, nie? Z tego co pamiętam, Sombra korzystała wyłącznie z uzi i zhakowanych maszyn} <Uzi czy nóż... A jaka to różnica? Grunt, że to BROŃ i jest ZABÓJCZA>
Zniknęła mi z oczu w pół sekundy <*puf*> {rzucając ,,Translocating” z francuskim akcentem}. Skierowałam wzrok w dół. Stał tam Gabriel z gotową już Sombrą{, a Wdowa najwyraźniej rozpłynęła się w powietrzu}. Mężczyzna patrzył się prosto na mnie, źle mi z tym<,> że jestem jakieś 10 metrów od podłogi, a ja słyszę ich rozmowę, jakbym stała tuż obok nich. {Ehh...Gabe, na cholerę ty dałeś jej super-duper-uszy, gdy zapominasz o ich istnieniu?}
-Patrzysz się na nią jak łysy na grzebień {- W sensie jak na zupełnie zbędny w moim życiu przedmiot? To by się zgadzało - odpowiedział ze wzruszeniem ramion.}, w sumie już od chwili kiedy ją zobaczyłeś pierwszy raz. Nie rozumiem cie Gab...- powiedziała Sombra do Gabriela. <Ja też nie rozumiem... Zwłaszcza od kiedy mam wrażenie, że Reaper jako jedyny facet w towarzystwie został poddany jakiemuś praniu mózgu, żeby móc dopasować się do roli tru loffa dla merysójki ;-;>
-Wiesz<,> że ta dziewczyna nie ma rodziców i chyba dobrze wiesz przez kogo {wiesz, że wiem, że ty wiesz}...- odpowiedział.- Jedyna decyzja której teraz żałuję. {Wdowa może i faktycznie się budzi, ale nasz kochany Reaper dalej mocno śpi} <Need Healing >
Zaniepokoiłam się jego odpowiedzią <Och... Ja niepokoję się wszystkim co mówi już od samego początku>. Od razu wstałam, jak najszybciej wróciłam na dół.
-Masz coś do powiedzenia... Gabriel?- spytałam się.
 <- You Never Were A Good Student.>
-Ona chyba to słyszała.- Sombra skierowała wzrok na mężczyznę.
{- No shit, Sherlock. W końcu daliśmy jej super czuły słuch - wtrąciła się asystentka Nyan, po czym szybko wycofała się w cień Reyesa.}
-Ty to zrobiłeś?!- podniosłam głos<,> zwieszając głowę w dół. <Kiedy podnosząc głos musisz opuszczać głowę, żeby wyrównać ciśnienie w czaszce...>
{- Nie, zeszłoroczny śnieg. Domyśl się, skarbie.}
Gotowałam się w środku, miałam wielką ochotę go zabić, teraz, w tym miejscu. <Skarbie, możesz spróbować. Chętnie popatrzę jak zeskrobują cię ze ściany ^ ^> Chciałam sięgnąć po noże, zaciskałam pięści. {Zrób to, a skończysz swoje szkolenie w jednej chwili}
-Nie miałem wyjścia...- <powiedział> jak zwykle powolnym głosem, jednak coraz głośniej {Ale...co? Co zrobił powolnym głosem, ale jednak coraz głośniej? O.o} <AŁtorka chyba słuchała reaperowego voice line’u odrobinę zbyt długo (o ile w ogóle czegokolwiek słuchała) >
-Dlaczego to zrobiłeś?!- wściekłam się bardziej.
<- I Am The Angel Of Death – odpowiedział Reaper. Nie musiał się tłumaczyć przed Mary Sue.>
-To ja może pójdę po <Pastor> Amelię <, ona z pewnością pomoże z tą merysójką>...- wtrąciła się Sombra {Taktyczny odwrót *kciuk w górę*}.
-Zabiłeś moich rodziców... Dlaczego... Dlaczego to zrobiłeś!?!?!- rzuciłam się na niego<,> przygniatając mężczyznę do ściany, w ręku trzymałam nóż {AHAHAHA! Obezwładniłaś GABRIELA REYESA? REAPERA?!} <That Was A Tactical Error>.
-Dziecko... nic tym nie zdziałasz...{No i to brzmi jak Reaper!}
-Kochałam moich rodziców!!!<!!!11!1!!> Kto ci zaszkodził że ich zabiłeś!?!
<- Twoi rodzice. To powinno być oczywiste. – wtrąciła się Apo, pierwsza tego imienia - samozwańczy padawan Reapera – by obronić swego mistrza przed bezlogiką Sue>
-Uspokój się natychmiast!- krzyknął.
-Przyciągnęliście mnie tutaj żeby uprzykrzać mi życie!?!?
-Zabiłem twoich rodziców, żebyś mogła tu trafić! {Wszak by zwerbować Mery Sue trzeba się cholernie napracować z wieloletnim wyprzedzeniem}- odepchnął mnie, poleciałam na podłogę, on się do mnie zbliżał i z każdym krokiem robił się bardziej zły {Status ulty: 97%...98...}. <Death Blossom Is Ready... DIE! DIE! DIE!>
Wstałam powolnym krokiem {Naucz mnie wstawać powolnym krokiem, mistrzu!}, podniosłam głowę.
-Po co niby miałam tu trafić...
-Twoi rodzice... twój ojciec... pracował dla Szponu... jednak twoja matka go przekonała do dobrej strony, zdradził nas, byłaś jeszcze ty... przez ciebie sprawy się komplikowały... twój ojciec za dużo wiedział o naszej organizacji, musieliśmy jego <*go> zdyskwalifikować... a ciebie obserwowaliśmy od tamtego zdarzenia... {Ałtorko kochana! Talon od ,,dyskwalifikacji” miał Wdowę! Reaper był dowódcą akcji wymagających pozbywania się ochrony bardziej ważnych ,,celów”, jak choćby w przypadku Katyi Volskayi (a ten cinematic na pewno widziałaś, skoro tak się znasz na Sombrze). Gdy chodzi o byle cywila to jeden strzał i po sprawie, a dzieciakiem czemu mieliby się przejmować?}
-To nie możliwe, że mój tato tu pracował... Kłamiesz!
-Maciej Figus, pracował ze mną całe sześć lat! {Kot mojej sąsiadki miał na imię Figus. Taki fun fact. Ponadto: obaliliśmy właśnie teorię, że Dolores jest hiszpanką.} <Wtedy przynajmniej miało to jakiś większy sens...>
-Nie możliwe {Zła spacja, sio mi stąd!}... oszukiwał mnie całe życie {Skądże, po prostu nie mówił ci gdzie pracuje}...- schowałam noże.
-Teraz zrozum... To było najlepsze wyjście {dla Talonu. Zdanie jakiejś smarkuli gówno nas wtedy obchodziło}- zbliżył się do mnie.
-Nie podchodź do mnie...- oddaliłam się.
Uświadomiłam sobie wszystko co powiedział {Ale masz wolny zapłon}. Jednak Gabriel ma racje {żywnościowe, dla całej ekipy. W końcu trzeba się dobrze odżywiać}...
Przyszła Sombra razem z Amelią <, wlokąc ją na smyczy – nie będę dociekać jak udało jej się skrępować tak wielkiego potwora>.
{Wersja Apo sprawiła, że wyobraziłam sobie Pastor Amelię jako zwierzątko domowe... Uwieczniłam swoją wizję szkicem. Indżoj :3 }
Ja nie wiedziałam co robić, więc wybiegłam jak najszybciej z sali do swojego pokoju. Zamknęłam się na klucz... muszę dojść do siebie...

~6~
Zaszyłam się w swoim pokoju. Dręczy mnie dziwne uczucie, że mieszkam w tym samym budynku z zabójcą moich rodziców {Wiesz czemu? Bo tak jest - psycholog Nyan} <Nagle okazało się, że Talon nie zajmuje się sadzeniem kwiatków w rabatkach i dokarmianiem wiewiórek. Czego Dolores spodziewała się po organizacji, której trzon stanowią mordercy?>. Znienawidziłam go, ale możliwe że ma racje {żywnościowe oczywiście, to już ustaliłyśmy} <Zawsze trzymaj z tym, który ma jedzenie. ZAWSZE>. Naszła mnie myśl aby dowiedzieć się więcej o mojej rodzinie, oczywiście na telefonie nic nie zdziałam <Oj tam. Dla chcącego nic trudnego>. Sombra powinna umieć to zrobić... ale to później. Nie chcę się nikomu pokazywać w takim stanie. Kurwa nienawidzę faceta... {Oooo, przestaliśmy gwiazdkować. Robi się poważnie} Teraz w sumie już wiem dlaczego zapisali mnie do szkoły samoobrony {Reaper i reszta, nie rodzice}.
Od wczoraj nic nie jadłam <Nie będę ci współczuć, bo w każdej chwili mogłaś temu zapobiec>. W lodówce było jedzenie. Wyciągnęłam pierwszą lepszą sałatke {*ę, kobieto, Ę! Ale spokojnie, klawisz alt da się naprawić}. Zauważyłam<,> że jest taka sama jaką kupuje <Kto ci ją kupuje?> codziennie na śniadanie... Chujowa jak zwykle<,> ale poczułam się jak w domu.
W pokoju nawet nie miałam okna, w sumie co się dziwić jak jestem pod ziemią. Światło dawała mi jedynie mała żarówka na suficie {W końcu, jak zostało wcześniej ustalone, Talon oszczędzał obecnie na wszystkim}. Usiadłam na łóżku, zaczęłam przeglądać coś w telefonie {Pewnie Kwejka}<Instagrama.>, jednocześnie wsuwałam salatke {Oj, teraz to nawet ,,ł” się pochorowało}. Mam bardzo dużo nie odebranych {*odgania złą spację gazetą*} połączeń od ciotki. Waham się czy zadzwonić czy żeby dalej się martwiła. Ale co ja powiem<:> "znalazłam pracę! Będę zabijać ludzi wraz z kimś kto mi zajebał moich rodziców" {Nie wiem jak u ciebie, ale moją ciocię bardziej zmartwiłaby informacja ,,Dostałam robotę na kasie w Biedronce!”} <Biznes jest biznes. U mnie pytaliby zapewne tylko o to czy dobrze płacą>. Zajebisty plan.
Nagle usłyszałam pukanie do moich drzwi. Podeszłam i lekko je uchyliłam.
-Czego chcesz?- spytałam Sombre {Zła merysójka! Wypluj te ogonki!}<,> która stała pod drzwiami.
-Masz budynek cały dla siebie {Taktyczny błąd *kciuk w dół*}, tylko niczego nie zepsuj.
-Ale jak to?- zdziwiłam się. <No właśnie...? Toż to jeszcze dziecko ‘-‘>
-Mamy misję...{Kolejne merysójki wymagają porwania...} <„Mam armię!” ~ Loki Laufeyson *^* >
-Dobra... a co ze mną?
-Możesz pozwiedzać, tylko nie wchodź do pokoju gdzie na drzwiach piszę {w tej właśnie chwili, i to grubym markerem do płyt} "nie wpuszczam policjantów, listonoszy, {FBI, CBŚ, NFZ, <M16, CIA, CBA, ONZ...>} pracowników szponu i Sombry" {Idealny sposób na zachęcanie Sombry do włamania}, to pokój Gabriela.
-Łatwo się domyślić {Ej, zawsze to Wdowa mogła sobie taką kartkę nakleić}... dobra poradzę sobie, długo was nie będzie?
-Ogólnie sam lot w jedną stronę zajmie nam 2 godziny... i nie wiadomo ile czasu Bedzie {Razem z Altem buntuje się także Shift. Uwolnić klawiaturę!} trwać sama akcja więc... do ośmiu godzin się wyrobimy {Kropki też zaczęła połykać. Zaraz zeżre pół opka *^*} <Klawiatura niepokorna <.< >
-A czy... mogę wyjść z budynku?- spytałam się {bo chyba nie Sombrę} nieśmiało.
-Żartujesz sobie?- przerwała zdanie {Ale...kiedy niby?}- dobra my idziemy {Dostała telepatyczny sygnał od Reapera}.
-No to... cześć...
Patrzyłam na Sombre<ę> do czasu aż zniknie w windzie. Pomyślałam<,> że skoro nie będzie także Sombry... jej komputery są wolne {Ty chyba naprawdę chcesz umrzeć. Może jeszcze podwędzisz Doomfistowi rękawicę?} <Albo zwiniesz McCree’iemu Peacekeepera razem z kapeluszem?>... Ale dobra to później, bo jeszcze na serio mnie nakryje. Co tu by porobić? Tak bardzo chciałabym wyjść zapalić... ale nie mam fajek, ani hajsu {Ani zgody na wyjście}. Dobra, pozwiedzam.
Korytarz nie był długi, na końcu była winda. Na tym piętrze były pokoje Sombry, Gabriela i Amelii <*otwiera usta, by coś powiedzieć, ale poddaje się, bo i tak każdy wie o co chodzi*>. Przynajmniej cieszę się że nie słyszę dziwnych dźwięków zza ściany... tak jak słyszałam u mnie w bloku... Nie ważne <Nie, ważne? To może nam powiesz skoro to takie ważne? Nie? No trudno...>. Jest tu jakiś pokój gdzie często siedzą ci pracownicy {No wiecie...CI pracownicy...}. Stoły i krzesła, no i automaty. No i pokój który zwiedzil<*ł>am jako pierwszy... czyli to nie wiem {Ta konstrukcja boli w moje przeżarte rakiem serduszko}, pokój do badań, bardziej "mutowania". Do pokoi na tym piętrze nie mam zamiaru wchodzić, więc zjadę pietro  <„Quicksilver” Maximoff> niżej, gdzie właśnie jest sala<*hangar> treningowa<*ćwiczebny>. W korytarzu po lewej stronie także są drzwi... takie trochę większe. Postanowiłam otworzyć... <A tu znikąd wyskoczyła ta bestia, którą wszyscy nazywają Amelią – to właśnie w tym pomieszczeniu łudząco przypominającym katedrę musieli ją trzymać przez cały ten czas> z trudem<,> ale otworzyłam. I tu szczęka mi opadła. Samoloty, niesamoloty <Ciekawi mnie jak te twory wyglądają...> czego tylko chcesz. Zajebiście duży plac i to pod ziemią {No właśnie. POD, KURNA, ZIEMIĄ. Jak to stamtąd wylatuje?!} <Jak? To proste! Najpierw do dziury w ścianie, później długim, krętym i stromym tunelem w górę i ostatecznie, po odsunięciu wielkiego głazu maskującego dziurę w ziemi, na wolność! Jak w dobrej kreskówce :’) >. Podeszłam do jednego ze statków <Ok. Samoloty jeszcze jakoś wytłumaczyłam... Ale STATKI?!>... jestem wysoka<,> ale przy tym bydlaku czułam się jak mrówa {Ale mrówka, tylko taka napakowana mrówa}. Pewnie polecieli tym mniejszym, którym mnie tu sprowadzili <Latającą Zmywarką ^ ^>... no cóż, w tej sali {*hangarze} jest mega zimno, nie mam zamiaru tu więcej siedzieć.
Dużo jest tu sal zebraniowych itp<.> ale nie miałam zamiaru ich zwiedzać. Są nudne dla takich ludzi jak ja {Takich zajebistych ludzi jak ty} <Te wszystkie potencjalnie niepilnowane papiery, które choć w niewielkich ilościach musiały zostać w którejś z tych sal faktycznie są nudne... Mój duch eksploratora i złodzieja także machnął na to ręką i poszedł miotać się po szalenie ciekawym korytarzu>...
Chciałam zajechać windą jak najwyżej, ale dobra... będę posłuszna i tam nie pójdę. Chociaż no kurde, nie mam 6 lat... ale w sumie nie chce narobić kłopotów {Chyba tylko sobie}.
W końcu czas na komputery Sombry... Poradzę sobie? {Potkniesz się o Firewalla i rozbijesz zęby na pozostałych zabezpieczeniach :> Miłej zabawy!}

***
Señorita ludziska {Pamiętacie, jak po drugim rozdziale señorita Sue wspominała, że pouczy się hiszpańskiego? Kłamała} <I to w wyjątkowo paskudny sposób...> , jakiś krótki rozdział wyszedł, nie bijcie mnie. Jeszcze kolega mnie zdradził z nocnikiem i jak tu żyć <*sięga po popcorn* Mów dalej... To może być najciekawszy moment tego rozdziału>... wgl kupiłam sobie koszulkę z napisem na plecach "muchacha" z wąsami co mnie śmieszy xd {Zatrzymajcie tą karuzelę śmiechu...} Hasta la vista ziemnioczki! {Adios, Sue! Jak dobrze, że nie ma więcej rozdziałów...} <Au revoir, ałtorko! Oby nasze drogi znowu się nie przecięły!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz