Komentują:
* <Apocalyptical>
* <Apocalyptical>
* [Blue]
* ((Dola))
* ((Dola))
Rozdział 1
- Lia<*bez
spacji> ! Wstawaj<,> bo
spóźnisz się pierwszego dnia do szkoły<*bez
spacji> ! - usłyszałam wkurzający głos mojej rodzicielki <Bo słowo „mama” to mainstream. Prawdziwy oryginał
mówi „rodzicielka”> [„usłyszałam
wkurzający głos mojej rodzicielki” fuck yeah, dawno tego nie było] .
- Wątpię, aby się tym zasmucili -
mruknęłam w poduszkę.
Nauczyciele nie przepadali za
mną, ponieważ jestem typem "złej dziewczyny" <Czyżby
nowa zła merysójka?> [Tego również tak
dawno nie było] ((Jakie to nowe, odważne i
śmiałe!)). Mam blond włosy do pasa, pocieniowane w kształcie litery
"U" <Wszystkie ZŁE DZIEWCZYNY tak
grzecznie i ładnie ścinają włosy ^ ^> [Bo
to jest kamuflaż. Każdy szanujący się kryminalista właśnie takie nosi, by nie
zwracać na siebie uwagi. Nasza merysójka jest niesamowicie przebiegła, a ty
tego nie doceniasz], kolczyk w języku i mój własny wygodny styl. Raczej
nie znajdziecie mnie nigdzie w sukieneczkach, spódniczkach i innych niepotrzebnych
mi do szczęścia rzeczach <Mnie też nie, ale to
nie oznacza, że mam swój własny styl> [Na
upartego próbowałam podciągnąć to pod tomboya (takiego po wylewie), ale koniec
końców moja duma mi na to nie pozwoliła]. Na "mój styl" ((Powtórzenie)) składały się: rozpuszczone włosy[,] najczęściej przerzucone przez lewe ramię,
bluza z kapturem wciągana przez głowę, czarne rurki z dziurami na kolanach i
wysokim stanem oraz moje kochane buty z pumy. [Biedna
puma…] <No patrz... Chyba ostatnio
mijałam kogoś takiego na ulicy. Kilka razy zresztą. Cholernie oryginalny ten
„twój styl”> ((Typowa „tumblr girl”
#oryginalność #drugiej_takiej_jak_ja_nie_znajdziesz))
Zaspana zeszłam na dół, ((Nawet zębów nie umyłaś. Fuj)) wzięłam jabłko w dłoń
i już chciałam wyjść<,> kiedy
zatrzymał mnie głos mojej mamy.
- Lia, zdajesz sobie sprawę z
tego, że jest rozpoczęcie roku szkolnego i należałoby ubrać się na galowo?
- Przecież jestem((,)) nie widać? - wskazałam na swój strój składający
się z białej bluzy, czarnych rurek, czarno-białych butów i czapki z prostym
daszkiem. <Gdybym ja tak przyszła na rozpoczęcie
roku szkolnego, dyrektora prawdopodobnie by mnie powiesiła na pierwszym lepszym
drzewie> ((Wątpię, by chciało jej się szukać
drzewa. Wystarczyłaby klamka)) - przecież strój galowy jest czarno-biały. Mam
rację ? ((Nie. To tak nie działa)) - spytałam z
ironicznym uśmiechem<. HAHAHAHA... Aleś ty
zabawna!> [Nie dość, że MarySue jest zła,
to jeszcze ironiczna? No TEGO to już naprawdę dawno nie było. Czy to opko może
być jeszcze bardziej nieprzewidywalne?]
- Lia<,>
wiesz o co mi chodzi. Sukienki wcale nie są takiego złe i jestem pewna, że
wyglądałabyś w niej bardzo ładnie, gdyby tylko... ((SUKIENKI
(…) wyglądałabyś w NIEJ…))- nie pozwoliłam jej
dokończyć, ponieważ przerwałam jej w pół zdania [No
skoro jej przerwałaś, logiczne jest to, że nie miała jak dokończyć…].
- Stop<...
Spacja.> ! Bo się lekko zapędziłaś [Poważnie?
Jakie dziecko zwraca się w taki sposób do własnego rodzica?]. Tak<,> sukienki są złe [podstępne
i mściwe!] i nie będę się w to ubierać, a co do wyglądu księżniczki to
zapomnij<Nah...> ! Wychodzę! ((Nie wracaj!)) <- Jak
ty się zwracasz do matki, parapecie?! Kultury trochę i szacunku do kobiety,
która ściągnęła cię na ten świat! – zawsze czujna Apo chwyciła ów Lię za
kołnierz bluzy i cisnęła nią o ziemię, by panienka-Jestem-Zła znalazła się na
poziomie adekwatnym do swoich odzywek.>
Wzięłam swoją deskorolkę<,> bo nie wypada pojechać do szkoły
samochodem<,> mając 16 lat. Eh, głupie
przepisy. <Wiem co czujesz...>
Od razu po dotarciu do szkoły,
wielu ludzi zaczęło schodzić mi z drogi. Z resztą co się dziwić, skoro
przemieszczam się po szkole na mojej deskorolce. ((Gdybym
była woźną w tej szkole to jebła bym ci w ryj miotłą)) <Zwłaszcza po schodach musiałaś wymiatać, nie? To
przecież takie super> [Pewnie wjechała na
górę po poręczy. Żadna szanująca się merysójka nie podlega prawu grawitacji]
Zaczynałam od godziny
wychowawczej <MOMENT! Od kiedy rozpoczęcie roku
szkolnego oznacza godzinę wychowawczą?! O.o>, dlatego plecak oraz
deskorolke<*ę> zostawiłam w szafce, po
czym udałam się do klasy. Było już kilka minut po dzwonku, dlatego nie zdziwił
mnie fakt, iż wszyscy są <Było kilka minut, więc
wszyscy ją są. Anty logiczna ta zmiana czasu> już w klasie.
Otworzyłam drzwi<,> zwracając tym
uwagę wszystkich zgromadzonych i przywitałam się z moją wychowawczynią.
- Dobry - powiedziałam i poszłam
w stronę mojej ławki - ostatniej pod oknem. <Oczywiście.
Ostatnia pod oknem to Święty Graal każdego rebela>
- Nam, <Co
tu robi ten przecinek?> też miło cię widzieć [Powinien
siedzieć tutaj] Lio.- odparła sarkastycznie nauczycielka - Czy będziesz
tak miła i wytłumaczysz nam przyczynę swojego spóźnienia?
- Nie - Ucięłam krótko, a klasa
zaczęła się śmiać. ((HAHAHAHA, OMG DOWCIP ROKU, HAHAHAHA, ZARAZ MI PŁUCA
WYPADNĄ!!!)) <Niby z czego? To było
żałosne> ((Nie znasz się, Apo, wszystko co
powie merysójka jest zabawne)) <No skoro tak mówisz...> Zdenerwowana nauczycielka zaczęła
kontynuować to<,> co jej wcześniej
przerwałam, czyli przedstawianie chłopaka, który stał koło jej biurka.
- To jest Natan i będzie z wami
chodził do klasy od tego roku. Opowiesz coś o sobie? - spytała spoglądając na
niego z dołu.
- Nazywam się Natan Nunes mam 16
lat, pochodzę z Włoch <Nunes to nazwisko z Południowej Ameryki –
konkretniej z Brazylii. To przynajmniej sugeruje wpisanie go w wyszukiwarkę.
Nijak nie ma się to do Włoszech> ((To nie
jest jakiś radykalny błąd. Może ma jakieś brazylijskie korzenie. Ostatecznie
moje nazwisko, jeśli dobrze kojarzę, pochodzi z Węgier)) <Z jednej strony wiem i rozumiem, ale... Ałtorka prawdopodobnie nie jest świadoma tego skąd pochodzi nazwisko Natana.>i nie mam
dziewczyny [Poprawcie mnie, jeśli przez te wakacje
cokolwiek zmieniło się w systemie nauczania, ale jestem prawie pewna, że status
związku nie jest aż taki ważny] - skończył, a pomiędzy dziewczynami dało
się usłyszeć szepty, na co ja tylko prycham [Ha,
prychnęła! Ile rozdziałów nienawiści i bezpodstawnej pogardy im dajecie, zanim
będą razem?] <Zbyt mało, Blue... Zbyt mało.>.
- Dobrze. Usiądź koło Amelii. –
powiedziała<,> przyglądając jakieś
papiery na biurku, a ja w tym samym czasie spojrzałam na nią nienawistnym
wzrokiem. <Kto by się spodziewał?>
- A Amelia to? - spytał
zdezorientowany chłopak.
- Lia - westchnęła - dziewczyna,
która się spóźniła. - Spojrzał na mnie, po czym zaczął kierować się do mojej
ławki. <KTO BY SIĘ SPODZIEWAŁ?!> [ROMAN! R O M A
N JAK NIC!]
- Mogę? - zapytał się i
poruszając brwiami, tak jakby na coś liczył. <Huat?
Ta konstrukcja naprawdę istnieje...> [Może
liczył swoimi brwiami i dlatego tak nimi poruszał?] ((Też chcę umieć liczyć brwiami)) Przewróciłam oczami
i zdjęłam swoje nogi z krzesełka. - dlaczego nie jesteś ubrana na galowo, jak
wszyscy inni? <Bo czemu by nie? To jakieś zwykłe
niszowe lekcje, a nie uroczystość z okazji rozpoczęcia roku> -
popatrzyłam na niego i stwierdziłam, że jest nawet przystojny. ((Oczywiście. Nie godzi się, by merysójka zakochała się w
jakimś trollu)) Miał czarne włosy ułożone w artystycznym nieładzie,
białą koszulę z podwinie<*ę>tymi
rękawami do łokci, czarne((,)) dopasowane
spodnie oraz tego samego koloru buty. Oczy były koloru ciemnego brązu. <Szczegóły twarzy zupełnie mi umknęły. Wszak to
nieważne, bo bohater jest przystojnym i ma czarne włosy oraz brązowe oczy.
Ałtorko – twarz nie składa się z oczu i włosów, a słowo „przystojny” nie
załatwia całego opisu> [Oj, cicho tam,
Apo. On jest PRZYSTOJNY, a ty tu jeszcze narzekasz]- Odpowiesz?
-Nie. – odparłam [po raz kolejny z rzędu, doskonale wiedząc, iż czytelnicy
preferują nudne, powtarzające się dialogi, od rozbudowanych i ciekawie
poprowadzonych rozmów]<,>
podwijając rękawy mojej bluzy, ponieważ było strasznie gorąco. <Wcale nie naśladujesz go. Wcale nie.>
- Co oznacza ten tatuaż? <Jaki TATUAŻ?> [No
tak, nastoletni rebel koniecznie musiał dostać tatuaż w pakiecie. Zobaczymy jak
fajnie będzie, kiedy ten wzorek rozciągnie Ci się razem ze skórą ^^ Takie już
są uroki rośnięcia, skarbie] ((Tatuaż wcale nie
jest ważnym elementem wyglądu. Wcale))- spytał<,>
spoglądając na mój nadgarstek. Zignorowałam go. <Pfff...
Czytelników też olewasz, bo nawet nie raczysz nam powiedzieć co on właściwie
przedstawia> Chłopak<,>
widząc, że nie mam zamiaru z nim rozmawiać, odwrócił się w stronę tablicy.
Chwilę później zadzwonił dzwonek,
przez co od razu zerwałam się z miejsca i wyszłam z klasy. <Z początku mówiła, że minęło ledwie parę minut
lekcji, a tu już dzwonek... Skoczyła w nadświetlną czy jak?> ((Przyspieszyła czas siłą swojego umysłu))
Reszta lekcji minęła mi bez problemu. <Co. Co? CO. CO?> Na każdej lekcji ((Powtórzenie))
musiałam siedzieć z Natanem, który zadawał bardzo dużo pytań <Meeeh... Nadal mówimy o rozpoczęciu roku
szkolnego>. Kiedy usłyszałam dzwonek <Który
już raz usłyszałaś zanim cofnęłaś się w czasie> oznajmiający koniec
lekcji, wyszłam z klasy i pokierowałam się do mojej szafki, aby sięgnąć
dyskorolke <Cóż to takiego?> [Połączenie deskorolki z kulą dyskotekową. Może i mało
praktyczny pojazd, ale żebyś tylko widziała jak zajebiście świeci się w
ciemności!] i potrzebne na jutro książki ((Po
kiego grzyba je bierzesz, skoro jutro będziesz ich potrzebować?)). W
chwili, gdy miałam zamiar zamknąć szafkę, ktoś mi w tym przeszkodził [Któż to taki? Umieramy z ciekawości].
- Czego chcesz? – warkne<*ę>łam.
- Co robisz dziś wieczorem ?
Chciałabyś się może ze mną spotkać? [Poważnie?
Dziewczyna tak otwarcie go ignoruje i zabija wzrokiem przez cały dzień, a ten
chce jeszcze przechodzić z nią to samo po szkole?] ((Masochista, jak nic.))
- Szczerze mówiąc to nie –
odpowiedziała <Kto odpowiedział?> i
zatrzasnęłam szafkę przed zdezorientowanym chłopakiem. Spieszyłam się,
ponieważ na pierwszej lekcji dostałam SMSa o treści<:>
Wyścig samochodowy. 22. Opuszczony parking, "Wybór króla i królowej" wiedziałam co to oznacza i cieszyłam się z
otwarcia sezonu. <Pierwszy wyścig na otwarcie
sezonu i już wybierają króla i królową? A to nie powinno być tak, że tytuł
powinno się przyznawać na koniec sezonu tym, którzy zebrali najwięcej
zwycięstw/punktów?>
Tak, jeżdżę w nielegalnych
wyścigach <To nie jest odpowiedź na moje
pytania> [Na wcześniejsze też Ci ich nie
udzieliła. Na Twoim miejscu nie liczyłabym na zbyt wiele] z moim
najlepszym przyjacielem Willem. Jest ode mnie starszy o 2 lata i to do niego
należy tytuł króla ulicy. Rok temu jeszcze się nie ścigałam, ponieważ według
Willa byłam za młoda [Nasza bohaterka miała wówczas p i ę t n a ś c i e lat, tak tylko przypominam], dlatego
nie do mnie należy tytuł królowej ulicy <Nazwy
własne piszemy wielką literą. Bez tego to jedynie niesmaczne powtórzenia>.
Niestety.
Od razu po przekroczeniu progu
mojego domu, pokierowałam się do mojego ((Powtórzenie))
pokoju, gdzie przebrałam się w krótkie spodenki, moje ulubione buty,
czarną bluzę Willa, a pod nią czarny sportowy stanik z Nike. Mój przyjaciel
powinien tu zaraz być dlatego nie pozostało mi nic innego jak na niego czekać. <Linia czasu w tym opku mnie zadziwia...>
Rozdział 2
Właśnie oglądam kreskówki, gdy
nagle usłyszałam trzaskanie drzwi od mojego domu [To
pewnie czas przeszły przypomina Ci, że to z niego wcześniej korzystałaś]
- Hejka laska<*razem*> ! – słyszę <Znowu zmiana czasu> na co nie<*łacznie*>
chętnie wyłączam telewizor i kieruje <Kto się
kieruje?> się do przedpokoju.
- Hejka bracie po innym tacie<*wzdech* Nie wstawia się spacji między słowem, a
znakiem interpunkcyjnym> ! - witam się z moim przyjacielem buziakiem
w policzek <Friendzoned =.=> , po czym
siadam na podłodze i ubieram buty. Niestety nie mogę delektować się ciszą, ponieważ
mój przyjaciel zaczyna się śmiać. - Masz coś do mnie, ((*rozmasowuje
skronie* Przed „albo” nie stawia się przecinka. Pała)) albo do sposobu w
jaki ubieram buty? <Tak, mam.>
- Hmm, poza faktem, że ubierasz
buty tak jakbyś miała 2 lata to nie<. Ja też tak
ubieram buty, kiedy nie zależy mi na czasie -_-> - mówi<,> nie przestając się śmiać.
- Kretyn – podsumowuje <Mam wrażenie, że mamy do czynienia z jakimś nowym
bohaterem... Bezimienny tu jest. Blue, chowaj błyskotki O.o> [Schowane! Moje i nie oddam!] zachowanie Willa. -
Gdzie jedziemy najpierw?
- Do warsztatu, tam powinni już
czekać na nas David i Jay. Czas coś wygrać<,>
bo ostatnio stan naszych zabawek się nie zmienia. - powiedział robiąc
"smutną minę". <*samotna, męska łza
spływająca po policzku*>
[Ja
to widzę tak]
- Nie smutaj. <No nie wierzę...> [No
błagam] Przecież dzisiaj jedziemy trochę się rozerwać i coś wygrać.
Przyjechałeś czymś, czy muszę ciebie zawieść? - zapytałam z uśmiechem na
ustach.
- Nie przyjechałem tutaj
samochodem, bo jeszcze byś się podnieciła na jego widok. <Eww... On ma 18 lat z tego co mi wiadomo. Czas wyjść
z gimnazjum> ((Z gimnazjum się wychodzi, ale
gimbazą zostaje się już na zawsze))
- Po zawodach biorę cię do
dobrego psychiatry – powiedziałam<,>
kręcąc głową, po czym udaliśmy się do garażu, gdzie znajduje się mój jeden z
bardziej ulubionych pojazdów -.zielono<->czarne
Kawasaki <*N>ninja zx<Tu nie powinno być jeszcze „r”?> 300 [Czemu wszystkie MarySue mają jakąś dziwną obsesję na punkcie
Kawasaki?] <To moda>. Zakładamy
kaski i w ciszy kierujemy się do warsztatu, gdzie już powinni czekać na nas
nasi kumple.
<*magiczna
zmiana czasu narracji*>
Kiedy weszliśmy do środka, naszym
oczom ukazał się widok całujących siebie ((*się.
„Siebie” sugeruje, że każdy z nich całował SIEBIE SAMEGO)) Davida i Jaya
<HA! GEEEEEEJ!> [ To „naszym oczom ukazał się widok(…)” brzmi, jakbyś
opisywała krajobraz] Pokazałam Willowi, aby siedział cicho i ((Jak się pokazuje komuś, żeby siedział cicho? Ja prosty
człowiek, nie rozumiem!)) podeszłam do nich od tyłu. Widząc jak bardzo
byli zajęci sobą(,) wzięłam butelkę z wodą ((A skąd ją wzięłaś?))i wylałam im na głowę, robiąc
kilka kroków w tył, by mnie nie złapali za szybko [Nie
wiem jak ona trafiła w nich tą wodą, jeśli podczas lania, robiła kroki w tył].
Ich miny były bezcenne [Tak bezcenne, że aż ich nie
opiszę, bo po co?].
-Lia <...>!
- usłyszałam donośny głos moich kupli [„Kupli”,
powiadasz? Tak jak to godła górnicze w kształcie młota i kilofa…?].
- Ładnie mam na imię, tak wiem –
mówię<,> uśmiechając się niewinnie. <Zabawna jest>
- Na mózg ci padło<Mreh.> ? - zapytał David, bo to na niego
poleciała większość zwartości butelki [Większość
poleciała gdzieś na ziemię, kiedy się cofałaś, już to ustaliłyśmy].
- Mówisz tak jakbyś o tym nie
wiedział<.> - mruknął przez śmiech
Will. ((O! Kolejny śmieszek!))
- Dobra dzieci, kto z kim jedzie
? – powiedziałam<,> od razu
przechodząc do konkretów .
- Ja z Davidem możemy wziąć
samochód Willa, a wy pojedźcie Lamborghini <Wszelkim
Bogom dzięki za tą nazwę zapisaną poprawnie! Przyznać się, kto przeczytał
„Lamborgini” jako „Lambordżini”?? <.< >. Spotkamy się na
miejscu. - mówi Jay, chwytając za rękę swojego chłopaka.
- Jeżeli po drodze ubrudzicie mi
czymkolwiek tapicerkę to zabije [Kto zabije? Apo,
to znowu ten tajemniczy bohater]<Bezimienny
zabije. Strzała w oku i te sprawy ^ ^> - powiedział Will<,> patrząc na chłopaków. David postanowił
go zignorować i przeszedł do kolejnej ważnej rzeczy.
- A i mała<,> jakby jakiś dupek miał czelność się do ciebie
dobierać to pamiętaj, aby do nas przyjść - odpowiedział mi David<,> na co Jay i Will zgodnie pokiwali
głowami. - Nie chcemy powtórki z rozrywki – ((Dowiemy
się o jaką „rozrywkę” chodzi? Nie? Ok.)) powiedział to smutnym głosem.
- Tak wiem<,> tato. A jak jakieś dziewczyny będą się do was kleić
mam was przed nimi ochronić. - Powiedziałam ten sam teks<*t>, który mówię przed każdymi zawodami. <A ma to związek z zawodami ponieważ...?> [Ponieważ nasza bohaterka i jej „kuple” są chodzącym
gangiem zajebistości i nie mogą się opędzić od adoratorów płci przeciwnej. Tak,
tych gejów też się to tyczy]
- Kochana jesteś [Jak jeszcze raz pocałują się w policzki, to naprawdę nie
wiem co zrobię…] - powiedzieli równo chłopacy <Świadomość
Zbiorowa> po czym pożegnali się ze mną krótkim buziakiem [<.<] w policzek
((Ale wszyscy trzej na raz?!)) <Więcej Świadomości Zbiorowej> i próbowali
dogonić Willa ((Podzielność uwagi level hard. Całowali
ją i gonili Willa w tym samym czasie!)), ale ten sumiennie im uciekał.
Zaśmiałam się pod nosem i usiadłam na miejscu pasażera, gdyż nie lubiłam się
denerwować ograniczeniami jakie daje nam miasto. <Tsa...
Kto wymyślił przepisy drogowe i ograniczenia prędkości?! Jak można kogokolwiek
ograniczać przez miasto?!>
Po 15 minutach jazdy dotarliśmy
na miejsce. Już sporo osób się zebrało i jeszcze więcej nowych samochodów do
wygrania ((To zdanie istnieje.)). Zapowiada się
bardzo ciekawy wieczór.
- Dobra<,>
ja idę zapisać siebie i Lie<*ę>, a wy w
tym czasie rozejrzyjcie się za czymś ciekawym ((Kolejne
powtórzenie. Czy ałtorka jest świadoma istnienia czegoś takiego jak „słownik
synonimów”?)) <Polowanie czas zacząć! –
dodał na koniec, śmiejąc się diabolicznie>- odpowiedział Will, a my
zgodnie pokiwaliśmy głowami i poszliśmy się rozejrzeć. Po kilku minutach moją
uwagę przykuło niebieskie Lamborghini Mursielago. Uwielbiam Lamborghini. Sama
mam tylko Awentador'a, ((APOSTROF! NIECH KTOŚ JEJ
ODBIERZE TEN APOSTROF, ZANIM KOMUŚ STANIE SIĘ KRZYWDA!!!)) dlatego
chętnie bym wygrała jeszcze jedną zabawkę. <AŁtorka
zrobiła research – to widać. Wyrzuca z siebie nazwy samochodów jak karabin
samopowtarzalny. Zasadniczy problem polega na tym, że jedyne co ją interesuje
to ogólny wygląd samochodu. Gdyby tak nie było wiedziałaby, że ten „tylko”
Aventador jest w rzeczywistości szybszy od Murciélago (dwie nazwy w oryginalnym tekście zawierają błędy) i stanowi
jego następcę, a zatem jest nowszej generacji. Tak więc jedyne co boCHaterka
próbuje osiągnąć to zmiana dobrego wozu na gorszy, co dowodzi tylko tego, że
nie ma pojęcia o czym mówi, bo „ładniejszy” nie oznacza „lepszy”.
Gratuluję!>
- Podoba ci się ? - usłyszałam za
sobą ten dawno nie słyszany ((Nie słyszany, lecz
widziany)) głos – Mogę<*ę> cię
nim przenieść <Słodki jeżu kolczasty O.o
PRZENIEŚĆ SAMOCHODEM?!>jeżeli chcesz - powiedział
"uwodzicielskim" głosem.
- Oczywiście, ładny jest. Akurat
nada się do mojej małej kolekcji<. Naaah,
16-latka ma prywatną kolekcję samochodów i udaje, że się na tym zna. Co ma Apo?
Kawałeczek garażu wydarty rodzicom, żeby mieć gdzie chować motocykl. Coś mi się
tu nie zgadza =.=> - odpowiedziałam zadziornie Matowi. Ehh<,> Will miał rację, zachowuje się jak
małe dziecko.
- A nie chciałabyś się może ze
mną przejechać jak już dostanę tytuł króla ulicy? - spytał się<,> podchodząc do mnie jeszcze bliżej.
- Słuchaj Matt <Mat, Matt – ilu ich tam jest na raz?> [Czy to ma większe znaczenie? Mary Sue zawsze otaczają
się hordą facetów, jeden więcej nie robi różnicy], mało ci było
upokorzenia jak ostatnio się do mnie dobierałeś?
- Nie zrobisz tego ponownie ((CZEGO nie zrobi ponownie?)) - uśmiechnął się<,> poprawiając kurtkę, czym dał mi do
zrozumienia, że ma przy sobie broń
<Jasnowidz!>. Ponownie zrobił krok w przód<Zabierz
stąd tą spację<.< > , a ja jak to ja oczywiście nie cofam się
tylko próbowałam nawiązać kontakt wzrokowy z którymś z chłopaków. <Potencjalny gwałciciel do ciebie podchodzi? Rozglądaj
się żywo dookoła! To na pewno wiele pomoże> Ten palant ma czelność mi
grozić, w dodatku na moim terenie!((Jak on
mógł?!!!1111oneone11!!)) <Akt własności,
prosz. Inaczej mi nie udowodnisz, że to twój teren.> Na szczęście
zauważył mnie Jay i czym prędzej podszedł w moją stronę.
- To jak? - zapytał Mat <Mat z Mattem mówią na zmianę – bliźnięta syjamskie,
ot co!> ze swoim uśmieszkiem, którego już znążyłam <Dola! Dola! Co to znaczy?! ‘-‘> ((Zniżyłam + zdążyłam = znążyłam)) <A,ok. Teraz wszystko stało się jakby jaśniejsze> znielubić.
- Hej<,>
kochanie - usłyszałam głos za sobą co wywołało na moich ustach uśmiech, a na
twarzy Mata zdziwienie i zaskoczenie.
- Hej<,>
Jay - powiedziałam, dałam mu buziaka w policzek i złapałam za rękę.
- My się chyba nie znamy -
powiedział Jay<,> wystawiając rękę do
Mata – Jay<,> miło mi<.>
- Matt - powiedział trochę
podejrzliwie, ale i tak uścisnąl rękę Jaya.
- Lia<,>
chodź już, bo za kilka minut masz wyścig - powiedział chłopak<,> po czym pociągnął ją <Kogo? Ałtorka chyba lubi zmieniać style w
narracji>> w stronę jej samochodu - ten facet nic ci nie zrobił
? -popatrzył na nią z zmartwieniem na twarzy, ponieważ wiedział jak to
się kiedyś skończyło. <Wszyscy wiedzą. WSZYSCY.
Tylko nie my czytelnicy> ((W końcu zwykły
plebs nie jest godny, by poznać mhroczne sekrety merysójki))
- Nic się nie stało. Przyszedłeś
w samą porę - powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy - za ile mam wyścig
? -zapytałam<,> chcąc jak
najszybciej zmienić temat.
- Za jakieś 3 minuty.
- Cholera<,>
przmlecież <Syghmhf.> ((PH’NGLUI MGLW’NAFH CTHULHU R’LYEH WGAH’NAGL FHTAGN!!!)) nie
zdążę przyprowadzić samochodu - powiedziałam i przyspieszyłam krokum<. Powiało łaciną>
- Spokojnie, David już ci go
przyprowadził - powiedział uśmiechnięty chłopak - Powodzenia - uśmiechnął się
do mnie, po czym pocałował mnie w czoło.
- Uczestników proszę na miejsca -
rozległ się głos informacyjny - powitajmy królową ulicy, która przyjechała
bronić tytułu! Na linii mety pojawiła się jakaś tleniona blondynka w różowym
Nissanie. Ja się zastrzelę. <Ja też... Ja
też.>
Kiedy wsiadłam do samochodu
wydawało mi się, że widziałam Natana [Plot twist?].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz