wtorek, 8 maja 2018

Sprawdzaj kamery, flirtuj z lisem - Ta, która przetrwała #2





Komentują:

* {Nyan}

* //Johnny//

{Trzeci rozdział to po prostu rozmowa w samochodzie w drodze do pizzerii. Annika ściemnia mamie, że zostaje na noc u Caroline, pisze do niej chłopak (prawie zapomniałam o istnieniu Kennedy' ego "Spacja-po-apostrofie" Davis) i Mike tworzy sztuczną dramę, bo jego kuzynka ma chłopaka. Pomijamy rozdział, bo jest krótki i nic nie wnosi, czyli - co za tym idzie - nie wymaga szczególnej uwagi, zwłaszcza z naszego punktu widzenia. Skupmy się na istocie fan fików, czyli szacunku do lore, a w następnych rozdziałach nareszcie mamy do tego okazję...}

Początki bywają różne

Mike parkuje na zapuszczonym, betonowym parkingu przed restauracją. Wysiadamy. Dopiero teraz czuję, że zrobiło się naprawdę zimno. A może to przez strach?
Kuzyn łapie mnie za nadgarstek i ciągnie za sobą na tyły budynku. Potykam się co chwila o wystające kamyczki {To jakaś nowa wersja "Księżniczki na ziarnku grochu", gdzie bohaterka potyka się o najdrobniejsze przedmioty.}, ale jego silna ręka powstrzymuje mnie od przewrócenia .
Po chwili stajemy przed zardzewiałymi, blaszanymi drzwiami.
-Pewnie nie masz wsuwki?- mówi Mike, patrząc na kłódkę która wygląda na mocną i nową {Chcecie mi powiedzieć, że Mike nie ma kluczy do tylnych drzwi (zakładam, że to drzwi na tyłach) będąc pracownikiem pizzerii?} //Czemu nie wejdą głównym? Nocna zmiana nie powinna zacząć się od obchodu?//. 
Bez słowa wyciągam z włosów spinkę, przytrzymującą moją grzywkę. Kaskada rudych loków zasłania mi przez chwilę widok. Zagarniam je za uszy i wyciągam dłoń ze spinką w stronę Mike'a {Chwalić cię, apostrofie poprawny! *.*}.  Bierze ją i przez chwilę mocuje z zabezpieczeniem. {Zabezpieczenie niegdyś było zawodowym meksykańskim wrestlerem, ale lata przerwy zrobiły swoje i chłopak ostatecznie wygrał.} //Gdyby ten opis był filmem, byłby to „Rocky 3”.// Gdy kłódka opada, pociągając za sobą połyskujący łańcuch, kuzyn wpycha mnie do środka.
-Skoro tu ze mną przyszłaś, pobawimy się w przebieranki.- zaczyna. Patrzę na niego podejrzliwie. {Podobnie Nyan, której ostała z gimbazy część wyobraźni zaczyna płatać głupie figle. Ale poważnie: przebieranki w zamkniętej pizzerii w środku nocy. To brzmi jak a) morderstwo na tle seksualnym, b) furry allert.} - Dzisiejszy temat to „Nie daj się rozpoznać".- rzuca w moją stronę papierową torbę. {A w środku...}
//Albo…//
W środku jest błękitna koszula, czarne spodnie, czerwone trampki i czapka z plakietką „Stróż nocny".  Chowam się za pudłami pełnymi metalowych rurek i kabli i przebieram się w „przebranie" {Przebieram się w przebranie, ubieram się w ubranie...} ochroniarza. Nie wiem, skąd Mike to wytrzasnął ale pasuje idealnie. //Oczywiście.// Wpycham spódnicę, buty i bluzkę do torby i po drodze do drzwi frontowych {MOMENT! Te stare, blaszane drzwi to jednak GŁÓWNE wejście? W czynnej pizzerii? Odynie, ta firma naprawdę jest na skraju bankructwa...} wrzucam ją do bagażnika.
Wchodzimy. Moje nozdrza wypełniają się zapachem sosu do pizzy, sera, ciasta i czegoś jeszcze... to pozostawia mi żelazisty posmak w ustach {Knajpa dla całej rodziny!}. Idę tuż za moim kuzynem, rozglądając się wokoło. Pomimo tego, że pizzeria ma teraz całkiem niezłe obroty, to wygląda na zapuszczoną i od dawna nie odnawianą {*kaszle* Też widzicie ten nonsens?} 
//”- Mamo! Mamo! Pizza!
- Nie kochanie, ten lokal ma drzwi owinięte łańcuchem, pewnie jest w remoncie.”//.
Mike bierze z obdrapanego blatu krótkofalówkę oraz latarkę. Patrzy na mnie. Mrugam dwa razy na znak, że wszystko jest okej. {Nowy rodzaj komunikacji. Albo rozszerzony migowy. Jest z tego matura?}
-Która godzina?- pyta.
Wyciągam z kieszeni telefon.
-Za dwadzieścia dwunasta.- mówię.
-Hm... mamy jeszcze trochę czasu. Oprowadzę cię.
-Zachowujesz się tak, jakbyś się cieszył że mimo wszystko jestem tu z tobą.- trącam go łokciem w bok. {No ba! Gdyby FNaF miał tryb co-op, ta gra byłaby za prosta.} Coś za naszymi plecami spada. Odwracamy się równocześnie. Pusto, tylko ciemny korytarz. //Przypadkowy przedmiot wywołujący przypadkowy SPOOK jest przypadkowy.// 
-Albo wiesz...- drapie się po karku.- Chodźmy od razu do biura.- łapie mnie za nadgarstek i puszcza się biegiem. Mijamy różne pomieszczenia. Wszystkie są słabo oświetlone, a co jakiś czas widzę czerwone lampki kamer.
Wpadamy zdyszani do biura a Mike zasuwa drzwi. Metalowa klapa hałaśliwie opada. To daje mi poczucie pozornego bezpieczeństwa. //Po pierwsze: po co biec, skoro podobno jest jeszcze czas na oprowadzanie? Po drugie: drzwi pobierają energię, więc…//
-Co... to... było?- pytam, łapiąc oddech.- Niczego... nie... widziałam.
-Nie wiem.- kręci głową Mike.- Ale dobrze, że udało nam się tu dostać tak szybko. {Teoretycznie to nic nie powinno im zrobić krzywdy przed dwunastą. Nawet Mike stwierdził, że mają jeszcze trochę czasu.}
Rozglądam się o pokoju {i opowiadam po swoim dniu}. Jest stosunkowo mały. Po obu stronach ma ciężkie, metalowe opadające drzwi{,} a obok nich dwa przyciski- jeden jest odpowiedzialny właśnie za klapy, a drugi włącza światło. Biurko jest strasznie zabałaganione- stoi tam butelka wody, w skrytce leży tablet {TFU! Ten nieogarnięty czas akcji nadal mnie dręczy. Który to w końcu: '84, '85, czy Czernobóg wie jaki?}. Tuż nad nim znajduje się...
-O Buziu! {O Boru!} Jaka ona słodka!- biorę w ręce babeczkę z oczami.- Jesteś prze - ślicz - na !- seplenię jak do małego dziecka. {Wtedy babeczka mrugnęła i zarumieniła się. (Przyznajcie, że to byłaby świetna scena.)} //Następnie bohaterka chwyciła pluszowego Freddy’ego, nacisnęła mu nos i dostała zawału. The end.//
Naprzeciw biurka wisi plakat, przedstawiający kostiumy {*Starting triggermode.exe*} Chici, Freddy' ego {*trigger intensifies*} i Bonnie' go {*trigger intensifies even more*} na scenie. Nad nimi znajduje się napis „Celebrate!". Wisi tam też kilka rysunków, zapewnie autorstwa dzieci. Ich liczba niebezpiecznie przywodzi mi na myśl te zamordowane. Podłoga jest wyłożona czarnymi i białymi płytkami.
-Cóż... ładnie, tylko przydałoby się trochę posprzątać.- zerkam pod biurko. Dostrzegam pajęczynę. {Pamiętajmy: to świetnie prosperująca restauracja!}
Kuzyn nie reaguje na moje uwagi- wciska mi do rąk tablet{, który nie miałby prawa do istnienia w latach osiemdziesiątych, ale skoro sama gra o tym zapomina, to i moje opo musi go mieć}.
-Twoim zadaniem jest patrzeć na kamery w całej pizzerii. Przeleć wszystkie teraz i powiedz mi, co widzisz.
-Hm... Dobra.  Kamera pierwsza to chyba scena. Freddy, Chica i Bonnie stoją razem i nikogo nie brakuje. Kuchnia, pusto //Dla ścisłości, taki obraz pokazuje kamera w kuchni:
//.
Piracka Zatoka {Z ciekawości sprawdziłam, czy "Pirate Cove" można przetłumaczyć w ten sposób i odkryłam, że "cove" podobno można użyć jako synonim "faceta". Moja wyobraźnia znowu połączyła nie te wątki.}- kurtyna zasłonięta. Jadalnia, pusto. Toalety tak samo. Kulisy też, tylko jakieś części. Schowek pusty, podobnie jak korytarze. - patrzę na Mike'a.- Nic się na razie nie dzieje.
-Na razie. Mają jeszcze dziesięć minut. - mówi, siadając na krześle {NO TO CZEGOŚ TY SIĘ W TYM KORYTARZU WYSTRASZYŁ?!} //Przypadkowego przedmiotu wywołującego przypadkowy SPOOK.//. Ja siadam po turecku, opierając się o biurko. Biorę do rąk babeczkę i zaczynam się jej przyglądać. Dopiero teraz zobaczyłam, że ma ona malutkie ząbki. Urocze.
-Annie, zerkaj co jakiś czas na kamery, a ja będę pilnował drzwi.
-Okej. -mówię, nie odrywając wzroku od babeczki.- Nie sądzisz, że ona jest urocza?
-Mnie przeraża.
-Zamknij się.
-Ty się zamknij. {Ależ dzieci, piaskownica to za rogiem!}
Słyszę ciche piknięcie zegarka elektrycznego. Północ. Spoglądam na drzwi. Na razie nic się nie dzieje. Odkładam zabawkę i skupiam się na pilnowaniu kamer. Jeszcze raz sprawdzam wszystkie pomieszczenia. Nie widzę nic niepokojącego.
- O której kończymy?- pytam Mike'a.
-O szóstej rano.- odpowiada i w tym samym czasie zasuwa drzwi.- Nie patrz cały czas w kamery. Musimy być oszczędni //Powiedział po zasunięciu drzwi bez powodu.//. Mamy ograniczoną ilość energii. Gdy ją wyczerpiemy jesteśmy bezbronni. Drzwi same się otworzą, wszystko zgaśnie a kostiumy {*WARNING - Critical trigger level*} zaczną atakować.
{Boru, to jest tak chamska zrzyna z gry, że aż boli.} //A tam gdzie powinna być, żeby zachować logiczność to jej nie było.//
Rzucam okiem na wskaźnik baterii, który jednocześnie pokazuje zużytą energię. Dziewięćdziesiąt procent {Ale że tak szybko? Na drugiej nocy? Jak już robimy kopiuj-wklej to porządnie!} //Mikey cały czas ma zamknięte drzwi, tą taktyką przeżyją może do *DŹWIĘK WYŁĄCZAJĄCEGO SIĘ ZASILANIA*.//. Wyłączam tablet i nastawiam sobie budziki w telefonie na co dziesięć minut, by mieć jako- taką kontrolę nad ewentualnymi atakami animatroników {*Trigger level dropped*}. Światło pod sufitem mruga.
-Mike? Powiedz mi, czy jest w ogóle wiadome dlaczego te roboty atakują?- pytam, podnosząc głowę. - Mają jakiś powód? Jakiś defekt w systemie?
-Musiałabyś zapytać tych, którzy się nimi zajmują.- odrzeka mój kuzyn.- Chociaż, pewnie oni sami tego nie wiedzą... {Ach, kochany pan Afton - BHP na najwyższym poziomie. :') }
// //
-Te dzieci... ich ciała zostały wepchnięte do kostiumów... a kiedyś te kostiumy normalnie funkcjonowały... nie robiły nikomu krzywdy...
Nagle coś sobie przypominam. No jasne! Przecież... ja tu już kiedyś byłam! W moje dziesiąte urodziny mama i tata zabrali mnie tu na pizzę. Nie była najlepsza, ale mi smakowała. Gdy wychodziliśmy, na drzwiach zobaczyłam ogłoszenie, że zdarzyło się coś i pizzerię zamykają na rok... Otworzyli ją ponownie... w dzień śmierci mojego taty ! {Szok i niedowierzanie! Ale poważnie, po co to tutaj? Twój tata miał wypadek na motocyklu, jakąś tam kolizję z ciężarówką, co to ma wspólnego... *wyobraża sobie Foxy'ego rzucającego się w slow motion pod koła ciężarówki* Nevermind, I'm sold.} //Przypadkowa zbieżność wydarzeń w czasie jest przypadkowa.//
Łzy zaczynają spływać po moich policzkach.
-Annika, wszystko dobrze? Dlaczego płaczesz?- Mike kuca przy mnie i przytula. Łapię go za kołnierz {krzycząc "GDZIE MÓJ OJCIEC, SUKINSYNU?!"}.
-Nic... nic mi nie jest, po prostu coś sobie przypomniałam. Wspomnienia czasem potrafią wzbudzić skrajne uczucia.- zmuszam się do śmiechu, choć z każdą chwilą ogarnia mnie coraz większa rozpacz. Włączam tablet i zaczynam przeglądać  kamery. Mój wzrok zatrzymuje się na miniaturce obrazu z kamery przy Pirackiej Zatoce. Coś jest nie tak... Naciskam na nią. Obraz rozciąga się na cały ekran. Odruchowo zerkam na godzinę. Już dochodzi druga. Siedzę tu już dwie godziny?! Jakim cudem... nie słyszałam budzików co dziesięć minut ?! {Dyjobelska magija, cytując Apo. Poza tym, opko atakuje Nadmiarus Spacio.}
Z powrotem skupiam się na obrazie z kamery. Czuję, jak  krew zaczyna szybciej krążyć mi w żyłach. W tym samym momencie słyszę stukanie przy drzwiach.
-Mike!- mówię, podrywając się na nogi.- Kurtyna w pirackim kąciku {Ekhem, to "Piracka Zatoka", czy "piracki kącik"?} jest rozsunięta. Foxy zniknął. I... i już tu jest.
Słyszę, jak drzwi się podnoszą. {Ale... jak? Celem tych drzwi było powstrzymywanie animatroników. Póki cała bateria nie jest wyczerpana, nic nie powinno grozić stróżowi nocnemu. Czyżby Imperatyw władował swoje łapy także w mechanikę FNaFa?} //kopiuj-wklej idzie tutaj!// Boję się obrócić.
Odczuwam strach. Prawdziwy, najczystszy strach. Strach, który powoduje coś, co nie ma racji bytu. Na tą chwilę zostaję zawieszona w przestrzeni. Wszystko wokół mnie ustaje, a sekunda trwa wieki. {Plus za opis. Poważnie, dobry jest, i zresztą nie ten jedyny. Podziwiam to opo za fakt, że jest pisane chociaż trochę bardziej pod jakość niż ilość, co na polskim Wattpadzie jest rzadkością.}

Ok, chyba czas bym się odezwała :).
Cieszę się, że czytasz moje opowiadanie, bo jako jedne{*o} z nielicznych ma okazję być skończone i mieć kolejne części :D.
Bardzo zależy mi na komentarzach, {Zbędny przecinek} wyrażających Twoją opinię. Rozdziały są pisane do przodu, aktualnie mam ich czternaście. Proszę, daj mi jakąś wskazówkę jak uczynić je lepszym ;). {Ooookaaay, teraz czuję się dziwnie. To naprawdę jest autorka, nie ałtorka.}
To wiele dla mnie znaczy, dziękuję :*.
 ~Zizi

Do zobaczenia, Anniko Campbell

Pierwsze pytanie- czemu jeszcze żyję? Dlaczego ta poczwara mnie nie zabija? Po drugie- dlaczego Mike patrzy się {"Się" jest w wielu przypadkach zbędne i przy takim poziomie opka nawet mnie uraziło w oczy.} na mnie jakbym właśnie obcięła się na łyso? A po trzecie {się}... co tak właściwie się wydarzyło {się} ?! {I CO SIĘ NAGLE STAŁO Z TYM NADMIAREM SPACJI?!}
Przez tą niekończącą się sekundę przypomniałam sobie moje zwątpienie i niedowiarstwo, gdy mój kuzyn opowiedział o tym, co się tu dzieje. Jak mogłam mu nie wierzyć ?! Jak śmiałam wątpić ?! {Też mnie to zastanawia. W końcu pizzeria zarabiała reklamując się ROBOTAMI, a ciebie dziwi fakt, że potrafią się PORUSZAĆ.} //Czytałaś o tych robotach. Twoje przyjaciółki czytały o tych robotach. Twój kuzyn opowiadał o tych robotach. Byłaś już w tej pizzerii i widziałaś te roboOMGRUSZASIĘ!//
Powoli zaczynam się podnosić z podłogi. Z jakichś powodów uznałam, że zginąć z ręki robota będąc skuloną przyjdzie mi łatwiej. {Formacja pancernik!}
Stoję już wyprostowana. Nagle Mike wycia rękę {... co robi z tą ręką?}, by mnie od czegoś powstrzymać.
-Annie... Nie ruszaj się.- nakazuje, a ja zastygam. Boję się nawet oddychać.- Jest za tobą.
Zaciskam ręce w pięści.
-Co mam robić?- szepcę //Ach, szepc mi, jak ja dawno tego nie słyszałem…//, ale jest już za późno. {Słyszę rozdzierający uszy mechaniczny wrzask i w tej samej chwili Foxy odgryza mi płat czołowy. The End.} Czuję w sobie narastającą wściekłość. Bóg wie czemu, czuję że ta przeklęta pizzeria jest współodpowiedzialna za śmierć taty. {WIEDZIAŁAM, że Foxy rzucający się pod koła ciężarówki to dobry trop!} Chwytam jakiś segregator i robiąc obrót, przywalam animatronikowi w twarz. 
{
}
Mało co widzę, słyszę tylko, że coś spada i z łoskotem uderza o ziemię. Uświadamiam sobie, że mam zamknięte oczy. Otwieram je i dostrzegam to, co zrobiłam. {Właśnie złamałaś podstawowy bezsens całej serii FNaF. To faktycznie wielkie wydarzenie.} Przede mną leży kostium lisa {*WARNING - TRIGGER LEVEL ABOVE CRITICAL*} wysokości około dwóch metrów. Ma złote, błyszczące oczy i wiele ubytków. Zamiast prawej łapy ma zakrzywiony hak, a lewa to tylko metalowy stelaż. Ma otwartą szczękę. Wygląda na zwichniętą.
-Wspaniale.- jęczy Mike.
-Co? Przynajmniej cię nie zaatakował.- zupełnie nie rozumiem, skąd ta złość w jego głosie.
-Już wolałbym zawał niż płacenie stu dolarów za odnowę tego futrzaka.- wskazuje na Foxy' ego. {Tia... żeby to był tylko zawał, niewdzięczny sukinkocie.} //Mike dostałby zawału po byciu wciśniętym do robotycznego zwierzaka. „Quit me with that furry shit”.//
-A kto powiedział, że się dowiedzą?- moja pewność siebie wraca na swoje miejsce.- Masz gdzieś śrubokręt?
-Jest w szufladzie.- Mike wyjmuje narzędzie i podaje mi je. Patrzę krytycznie na robota.
-Okej.- jęczę, podnosząc go. – Zaraz spróbujemy cię trochę podreperować.
-Tylko nie za bardzo, bo się dowiedzą.- maszyna przemawia do mnie ludzkim głosem.
{*buforowanie*
Wait...
What?
}
Cofam się o krok. Ale jestem tylko trochę zdziwiona. {Nie to co Nyan, która zaczyna ze strachem dostrzegać, w którą stronę rusza ten fan fik. Po chwili podciąga kolana pod brodę, mrucząc na zmianę "Pinterest", "DeviantArt" i "Po co te fan arty?"}
//ABORT!!!  
//
-Dobrze.- szepcę {Fun fact: to istniejące słowo.}, chwytając rękoma pysk ogromnego lisa. Śruby są obluzowane. Próbuję je podkręcić, ale śrubokręt ma złą końcówkę.
-Mikey, masz może taki, tylko z inną końcówką? Krzyżową.
-To biuro ochroniarza, a nie zakład pomocy dla mechanicznych morderców.- mruczy, ale podaje mi inny śrubokręt. {Dobra, kolejny plus dla autorki - przy tej kwestii faktycznie się uśmiechnęłam.}
-Jest idealny.- piszczę jak mała dziewczynka i nagle mam ochotę porozmawiać z tym dziwnym kostiumem. {*Trigger lev...* AAAAAAARGH!} Towarzyszy temu takie dziwne uczucie pomieszania strachu z ekscytacją. Z jednej strony wiesz, że jest nieobliczalny i może odgryźć ci pół twarzy a z drugiej czujesz, że ma wiele ciekawych wiadomości do przekazania. {Kur, nie... nie idź w tą stronę... tak dobrze szło...} //Czemu Foxy’emu nagle się odmieniło? Kalibracja „wyłącz-włącz”?// {Włącz-wyłącz co? FANDOM?}
-Jak cię zaboli, to powiedz.- mówię do Foxy' ego.
-Teraz raczej nic nie poczuję. Bolało za to, kiedy przywaliłaś mi w twarz segregatorem- odpowiada. Ma mechaniczny głos, ale jest niski i bardzo męski. {*powstrzymuje wymioty* Nie... proszę bez shipów... błagam!}
-Przepraszam. – spuszczam wzrok i widzę, że jedną ze swych rąk położył na mojej talii. {AAAAAAAAAA!!! NIE RÓBCIE MI TEGO!!!}- Mógłbyś zabrać rękę?- lekko poruszam biodrami, żeby ją strącić. – Mike, ten lis jest niepełnosprawny. Pomóż mu przesunąć dłoń.
-Nie zbliżę się do tego... czegoś.- mówi Mike, chowając się za krzesłem.- Ty... ty widzisz jak na ciebie patrzy? Jak na kawał szynki ! {Co z tym Nadmiaro Spacio?! Szło tak pięknie do tego rodziału!} //Ty się martwisz o spacje, ja się martwię o Mike’a, który widząc poziom „inteligencji” Foxy’ego dalej go obraża i NIE WIDZI, ŻE PODRYWA MU KUZYNKĘ.//
-A myślałam, że jesteś odważny.- jęknęłam i przestaję wkręcać śrubę, by ściągnąć rękę Foxy'ego z mojej talii.
Przez przypadek, dosłownie przez ułamek sekundy spoglądam w jego oczy. Pamiętam zakaz Mike'a. Gdy nasze spojrzenia się spotykają, zapominam o dyskomforcie jaki powoduje to, że mnie dotyka. 
{
}
„Odwróć wzrok! Jeśli tego nie zrobisz, możesz już więcej nie mieć okazji patrzenia na cokolwiek!"- krzyczę w myślach. Udaje mi się w końcu oderwać moje oczy od jego, dokręcić śrubki i jeszcze wypolerować hak oraz mechaniczną rękę {Frytki do tego! Nie zapomnij o frytkach!}. Robię dwa kroki wstecz i przyglądam swemu dziełu. Nienajgorzej. Przynajmniej jego szczęka nie wygląda już na zwichniętą.
-I jak?- pytam, lekko się uśmiechając.- Lepiej?
-Rany...- wzdycha.- Już od dawna nikt się mną nie zajmował. Dziękuję.
To ostatnie słowo sprawia, że jestem z siebie dumna. Tak niewiele wystarczy, by zasiać ziarno dobra w sercu robotycznego mordercy. Jeśli... roboty mają serca. {NIE. TE NIE MAJĄ. TO PUSTE SKORUPY OPĘTANE PRZEZ DUCHY. NA DODATEK PRAGNĄ ZEMSTY.} //LORE TIME! Miałem już pisać, że Foxy ma przecież mentalność małego dziecka, co wyklucza świadomy podryw, ALE: przypomniała mi się teoria, według której animatroniki, jako że są dziećmi, bawią się z ochroniarzem w chowanego. Właśnie dlatego skaczą mu do twarzy, by nie zdążył ich „zaklepać”. Foxy jako jedyny tego nie robi. Wydaje się nie brać udziału w zabawie, prawdopodobnie dlatego, że jest bardziej dojrzały niż reszta. Biegnie do biura i nie atakuje, jakby chciał dotrzeć do ochroniarza przed innymi. Szuka kontaktu? Chce by się nim ktoś „zajął”, jak już wspomniał? Chodzi mi o to, że skoro Foxy jest względnie dojrzały, może wystąpić u niego zauroczenie, zwłaszcza w pierwszej dziewczynie jaką widzi. Jednakże, *wdech* TO ŻE ISTNIEJE TEORETYCZNA PODSTAWA NIE ZNACZY, ŻE POWINNO TO ZAJŚĆ! MOŻE, ALE NIE POWINNO!  TĄ PODSTAWĄ JEST POBOCZNA TEORIA! TO WCIĄŻ DZIECKO! *długi wdech* NATYCHMIAST ZAWRÓCIĆ TEN SHIP, ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNO!!! 
//
-Jak ja się wam odwdzięczę...- mówi, oglądając z bliska swój lśniący, srebrny hak.
-To nic takiego, naprawdę.- macham ręką.- Powiedz tylko swoim kolegom animatronikom, że jeżeli chcą tu koniecznie przyjść, to niech nas nie straszą tylko mówią, co chcą, bym naprawiła. //DON’T.//- mrugam okiem w stronę oszołomionego lisa //RUN.//. Nie wiem czemu, ale się rumienię.- Dobrze?
{Thorze, widzisz i nie grzmisz. Kiedy to opo zeszło na ten tor? CZEMU na niego zeszło? CO TO KURWA JEST?!} //*Wręcza Nyan segregator* - Walimy się w głowy segregatorami. Na trzy. Raz…// {*jebs*}
-Jasne.- odpowiada i odwraca {A tu, dla odmiany, przydałoby się "się".} do wyjścia. Gdy jest już przy drzwiach, spogląda na mnie.- Jak masz na imię?
-Annika Campbell. Mike'a już pewnie znasz. – pokazuję ręką na krzesło, za którym ciągle się ukrywa.- Ale ja jestem tu tylko gościnnie. Raczej więcej mnie nie zobaczysz. //Wrócisz. Ja to wiem. Ty to wiesz. Nyan to wie. Wszyscy też wiemy dlaczego.// {Boru.. nie wytrzymam *biegnie po miskę*}
-Ach tak.- mruczy, jakby było mu smutno.- Dobrze, to ja idę. Do zobaczenia, mam nadzieję, Anniko Campbell.
Słyszę jak biegnie po korytarzu. {Fuck this. Od dzisiaj nie biegam przez korytarze, tylko po korytarzach.}
-Annika...- zza krzesła wychyla się przerażona twarz mojego kuzyna.- Czy ty... właśnie z nim flirtowałaś ?!
{ - Też w to nie wierzę, stary - odezwała się stojąca w kącie Nyan. Po chwili wahania podeszła do biednego Mike'a i z westchnieniem klepnęła go w ramię. - Witamy w fandomie FNaFa.} //Johnny w tym czasie powraca do Pinteresta i Deviantarta o których wspomniała Nyan. Ma ochotę wyskoczyć za burtę tego shipu, ale musi zostać do szóstej rano.//
Wzruszam ramionami, dając do zrozumienia że nic mnie to nie obchodzi, ale ciężko jest mi się powstrzymać od odpowiedzenia „może?". //*plusk wody*//
{OOOOO, NIENIENIENIE! *łapie linę w ostatniej chwili i wciąga Johnny'ego na pokład* NIE ZOSTAWIASZ MNIE TUTAJ SAMEJ Z TYM MECHA-FURRY SHIPEM!}
//*zaplątany w linę* Cholera, to ma więcej rozdziałów…//

poniedziałek, 7 maja 2018

Fantasy w wykonaniu Sue, czyli bójmy się motocykla parowego - ,,Żyję dla smoków" #4

Autor: Saphira0706
Komentują:
*<Apocalyptical>
*((Dola))
 
Rozdział 7
Słyszałam głosy moich przyjaciół nade mną. Pod głową czułam coś miękkiego. Powoli spróbowałam otworzyć oczy.
-...Budzi się!- zawołała Mel. Leżałam z głową na jej kolanach. Wokół mnie był mały tłumek.
((- Spokojnie, zaraz temu zaradzę! - krzyknęła Dola, po czym wystrzeliła w stronę Sue serię z karabinu - Już się szmata nie obudzi!))
-Raven<,> jak się czujesz?- spytała Cortny. Zetknąłam ((zerknęłam + potknęłam = zetknąłam. Merysójka ewidentnie potknęła się na leżąco, patrząc na Cortny.)) <Jest zdolna :”) > na nią. Miała granatowe włosy! Każda z moich przyjaciółek wyglądała zupełnie inaczej! <Czy ty się, kartonie, nie przyglądałaś temu jak się przemieniają? Czy może ktoś zamknął ci oczy, a ty znowu miałaś jakieś widzenie?> ((Upadając, uderzyła się w głowę i amnezji dostała.)) Zerknęłam na siebie. Miałam na sobie śliczną, długą, rozłożystą sukienkę koloru fioletowego. Moje włosy nadal były białe tylko końcówki były zabarwione na mocny fiolet, który powoli jaśniał u góry ((A to ciekawe, bo na zdjęciu tamtej dziewki, które wstawiłaś zamiast opisu twoich włosów, było odwrotnie. Na końcówkach były jasne i ciemniały u góry.)) <Drobny szczegół... Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ałtorka po prostu nawrzucała w tekst jakichkolwiek zdjęć, byle tylko jej się podobały. I za nic ma, że się nie zgadza z JEJ WŁASNĄ fabułą i światem przedstawionym.>. Byłam bardzo ciekawa jaki mam kolor oczu ((Kolor, którego nigdy nie zobaczysz u normalnego, zdrowego człowieka.)) <I na pewno nie zobaczysz go u nikogo innego na całym, calutkim świecie.>, lecz nie mogłam nigdzie tego sprawdzić dlatego postanowiłam, że poczekam z tym jeszcze trochę. Wstałam z podłogi i uśmiechnęłam się do moich przyjaciół<,> by potwierdzić to, że nic mi sie<Po pierwsze: *ę, a po drugie: Na cholerę tutaj to słowo?> jest i czuję się wyśmienicie ((się)).
-Jaką moc otrzymałaś?- zapytała ta sama kobieta co wcześniej
-Otrzymałam moc, dzięki której mogę władać nad energią elektryczną. <Fantasy i prąd. Na raz. W jednym miejscu. Gdyby chociaż inaczej i bardziej klimatycznie to określiła nasza gromowładna...>
Po sali przeszły ciche szepty. Nie przekmowałwm ((To wygląda jak nazwa azteckiego boga. Ma dziewczyna fantazję.)) <Huitzilopochtli jest z niej dumny!> się nimi. Zeszłam na bok i spokojnie czekałam. Kiedy ostatnie 5<*pięć> osób zakończyło swoją przemianę, na podest wyszła kobieta o różowych włosach i pogodnym uśmiechu. <Omujborze! To Effie Trinket!>
-Serdecznie wszytskim ((Apo, podaj mie sól. To już zasługuje na krwawego orła.)) <*usłużnie podsuwa worek soli* Może miotacz ognia do tego?> ((Wolę tradycyjne metody.)) gratuluję i życzę udanego dnia Przyjęcia!- powiedziała i podeszła do mnie. Większość osób zdążyła już wyjść lub wyfrunąć z sali ((Czemu to mnie tak bawi?)) <Zobaczyłam oczami wyobraźni takich napompowanych jak balony ludzi, którzy nagle zaczęli wypuszczać z siebie powietrze i z donośnym „Frrrrrrr” wylatywać przez dziurę w suficie. Straszna choroba, a ja i tak powiem, że to wyjątkowo źle przemyślane fantasy pisane bez krztyny chęci i talentu.> ((Chęci może są, ale talentu niestety brak.)), ale ja jeszcze stałam i patrzyłam na miejsce, w którym otrzymałam nową moc. Z tego co wiedziałam nikt takiej nie miał na całym świecie ((Okej, nie doceniłam ałtorki. Jednak moc zdarzająca się raz na sto lat nie wystarczająco merysójkowa. Ona musiała pójść o krok dalej.*klaszcze*)) <THE CHOSEN ONE!>.
((Applause Slow Clap GIF))
 - wszytskiego <*przeciągły zgrzyt zębów*>
((Phil Hartman Crying GIF by Saturday Night Live))
najlepszego((,)) Raven- powiedziała różowo-włosa <Nie wiem kto powiedział ałtorce, że ten zapis kolorów jest poprawny, ale ten ktoś powinien natychmiast przestać sprowadzać dzieci na złą drogę.> kobieta i podała mi małą paczkę, po czym przytuliła mnie i opuściła salę. Nie powiem było to trochę dziwne.
Podarunek schowałam w kieszeni ((Rejwen weszła jakiemuś skrzatowi do kieszeni i wtedy schowała paczkę.)) (sukienka z kieszeniami to jest cuuuuu<uuuuuuuuuuu>do ((Jaki ty masz cel w przedłużaniu tych samogłosek? Nie zauważyłaś, że jedyne co tym osiągasz, to jeszcze większe wkurwienie czytelnika?)), oczywiście takimi ukrytymi <Geez... Rejwen przez te kieszenie musi sprawiać wrażenie jakby w biodrach była na szerokość komody. Co z niej za merysójka? ‘_’ >) i poszłam do moich przyjaciół. ((Przeczytałam całe to gówniane opowiadanie i wiecie co? Ta paczka już nigdy się nie pojawia. Nigdy nie poznamy jej zawartości. NIGDY.)) <DISSAPEARED! To dopiero magia...>
Świętowaliśmy jeszcze przez jakiś czas((,)) po czym każdy udał się do swoich domów((,)) nie licząc Mel, która u mnie nocowała. Chociaż coś mi się wydaje, że wieczorem będzie się chciała wymknąć do Raily' ego😏 <Ciężko jej będzie się wymykać do tego ego. Mam nadzieję, że ona ma świadomość, że ego jest raczej niematerialne i trudno je spotkać osobno... Chociaż może po tamtych żelkach...>
Siedziałyśmy w moim pokoju i powoli opanowywałyśmy swoje nowe moce. <I ani trochę nie groziło to śmiercią lub kalectwem. Tamte merysójskie pioruny to tylko łaskoczą, prawda.> ((Zwłaszcza w połączeniu z wodą.)) Melanie wszystko wychodziło idealnie i cokolwiek by zrobiła wydawało się jakby to właśnie ten dar miała od urodzenia. <Bo zdaje się, że miała go od urodzenia. Na równi z telekinezą. Tako rzecze nieścisła narracja!> Jak na razie ciągle ona coś robiła, a pomiędzy tworzeniem wodnych zwierząt rozmawiała ze mną. Była zachwycona swoim nowym kolorem włosów, ale również bardzo podobała się jej moja sukienka. Nie powiem, że mi się nie podobała, była cudowna. Ale chyba najbardziej zazdrościłam mojej przyjaciółce oczu. Były przepiękne i od razu przyciągały uwagę. Powiem tyle<,> ten kolor dało się nazwać tylko jako jaskrawy i urzekający niebieski. <Czyli nieistniejący w naturze na żadnych prawach. Ani chybi to neony ktoś jej wszczepił w oczy <.< >
-Zazdroszczę ci oczu- powiedziałam((,)) podczas gdy ona stworzyła sobie wodną kanapę ((Widzę, że Melanie też nadaje się do Ikei. I, może się mylę, ale siedzenie na wodzie raczej do łatwych i przyjemnych nie należy.)) <Gdyby mi się chciało wytłumaczyłabym to jako magiczne zwiększenie wytrzymałości napięcia powierzchniowego wody... Ale ałtorka na pewno nie ma o tym pojęcia, więc po co się męczyć?>
-Dlaczego?
-Są takie niebieskie i na pewno nie tylko ja ich tobie zazdroszczę. Ja ci mówię, że mój brat będzie się wgapiał tylko w twoje oczy<.>
-Ja również zazdroszczę ci oczu. Mają śliczny i głęboki odcień fioletu ((HA! Mówiłam! I zauważyliście, że wszystkie przyjaciółki Rejwen mają niebieskie oczy? Ładne, ale możliwe w prawdziwym świecie i niezbyt oryginalne. Tylko Mery Só Wszechmocna ma inne. Fioletowe, których normalnie nie uświadczysz. Nawet najbliższe przyjaciółki nie mogą przyćmić jej przezajebistości i wyjątkowości.)), tak, że gdy ktoś dłużej w nie spojrzy to się w nich zatraci. Ja tak prawie już miałam- odparła z uśmiechem. <Czyżby Mel przejawiała skłonności biseksualne? Ależ skąd! To po prostu imperatyw zmusza ją do ulegania niepodważalnemu urokowi merysójki!> A ja właśnie zdałam sobie sprawę, że nadal nie zobaczyłam jak wyglądają moje oczy po przemianie. Wstałam gwałtownie, sprawiając, że wodne motyle które na mnie przysiadły, wzbiły się w powietrze i wróciły do swojej pani ((Ale… ona jest w stanie stworzyć je tak po prostu, czy potrzebuje do tego wody? W sensie, ona tworzy wodę, czy tylko nad nią panuje (jak, np. Cleo z H2O)? I te motyle mają samoświadomość? One żyją? JA NAPRAWDĘ CHCIAŁABYM SIĘ CZEGOŚ KONKRETNEGO DOWIEDZIEĆ!)) <Ekhem! Hydrokineza opiera się głównie na kontrolowaniu istniejących cząsteczek. To nie jest moc kreatorska, więc nie powinna zawierać w sobie zdolności tworzenia materii. Albo to ałtorka zapomniała powiedzieć, że jest inaczej i Mel jest jakimś super-hiper-turbo stworzycielem. Jednak w podstawowej wersji powinna tworzyć wyłącznie z istniejącej wody. Ponadto motyle nie mają prawa mieć świadomości i żyć normalnie, ponieważ wykonane są tylko z wody i niczego więcej. Tak jak woda nie jest w stanie myśleć tak te motyle też nie. Koniec wykładu uzupełniającego braki w świadomości ałtorki. Dziękuję za uwagę.> ((Nie od dziś wiemy, że ałtorka nie przejmuje się reaserchem i logiką, więc u niej to nie musi tak ładnie wyglądać.)). Podeszłam do lustra znajdującego się w mojej łazience, co prawda w pokoju miałam jeszcze jedno, ale jakoś zaciągnęło mnie w stronę toalety, gdzie lustro było ciutkę <Go. Fuck. Yourselfie.> większe.
To co ujrzałam w lustrze po prostu zaparło mi dech w piersiach. Włosy tworzyły idealną kompozycję tych dwóch kolorów ((JEST! JEST CHAMSKI OPIS PODCZAS PRZEGLĄDANIA SIĘ W LUSTRZE! *odhacza* APO, SZAMPAN, WRESZCIE NATRAFIŁYŚMY NA OPKO IDEALNE.)) <*strzela szampanem i rozlewa do wysokich kieliszków, a potem częstuje Dolę* Zdrowie!>. Nie dało się powiedzieć, że nie przyciągały uwagi. Zaraz potem można było dostrzec te wielkie oczy patrzące z zachwytem w odbicie. Były dokładnie takie jak opisywała je Mel. Widać było, że ta siła, która daje nam drugi dar trochę zaszalała, ponieważ mój makijaż również się zmienił ((Ta siła na bank jest w jakiejś zawodówce kosmetycznej. A ten dzień Przyjęcia to takie jej praktyki. Ale zastanawiam się, jak ona trzyma tusz do rzęs, skoro jest raczej niematerialna.)) <Kreatorka! Ona tworzy coś z niczego!>. Czarne kreski jeszcze bardziej powie<*ę>kszały już i tak wielkie oczy, a ciemne cienie cudownie je podkreślały. Z moich ust wydostał się okrzyk zdumienia. <– ARGH!>
-Raven<,> wszytsko ((Dlaczego.))
((Why Would You Do This To Me? GIF))
 dobrze?
<– AAAARGHHH!>
-Tak tylko po prostu te oczy...one są cudowne! ((#skromność))
-A nie mówiłam?!- zaśmiała się- Thomas nie będzie mógł od ciebie oczu oderwać- dokończyła śpiewnie<.>
- Dlaczego akurat on?- spytałam<.>
-Nie wiem<,> tak jakoś myślę. Raily jest ze mną ((Jasne, bo tylko dlatego Raily’ nie może na nią lecieć. Wcale nie dlatego, że jest jej bratem.)) <Zaczynam odnosić wrażenie, że w tym uniwersum każdy może być z każdym i nic się nie liczy... Tylko jakoś nie pamiętam, żeby w opisie było ostrzeżenie przed brazylijską telenowelą O.o>, Mikael i Anderos moim zdaniem trakują ((traktują + kują = trakują)) cię wyłącznie jak przyjaciółkę, no dobra może Anderos odrobinkę na ciebie lecieć, ale to Thomas zerwał się pierwszy<,> by cię łapać<,> gdy zemdlałaś. A potem gdzieś się ulotnił. <I to jest właśnie niezbity dowód na to, że on jest truloffem jedynym i słusznym. Taktyka godna Edwarda ze Zmierzchu i Stefano Salvatore z Pamiętników Wampirów! *klask klap klask klap kask klap*> ((Sugerujesz, że… Thomas jest wąpierzem?)) <Tako rzekły mi znaki na niebie i ziemi. To ulubiona taktyka wąpierzy.>
Musiałam przyznać jej rację. Podczas naszego małego świętowania unikał mnie, nie wiem czemu ((Bo jesteś irytująca?)) <To by było za proste.>. Wątpię<,> by się we mnie zakochał tak jak to twierdzi Melanie ((Oczywiście, że się zakochał, nikogo nie oszukasz, ałtorko. Daruj sobie.)) <Ja dalej wierzę, że jest nadzieja dla tego chłopaka...> ((To bezcelowe.)). Według mnie miał po prostu jakiś powód dla którego mnie unikał. ((Pewnie dlatego, że nie chce cię zranić. Ałtorki lubią ten motyw, mimo tego, a może szczególnie dlatego, że nie ma żadnego sensu.)) A może w ogóle mnie nie unikał? <Tylko jego droga jak na złość zawsze przebiegała z daleka ode mnie?> Postanowiłam, że przestanę o tym myśleć ((Dla ciebie to nie problem.)), a jeżeli go spotkam to może coś się go popytam czemu mnie dziś unikał. Wróciłam do Melki i usiadłam na swoim łóżku. Ułożyłam ładnie sukienkę ((Dlaczego siedzicie w pokoju w balowych sukniach? Jeszcze je zniszczycie, pustaki.)) <Może moc-stylistka permanentnie je w te sukienki zapakowała? Tak z użyciem kleju i gwoździ.> by się nie pogniotła i powróciłam do konwersacji z Mel ((W tym krótkim akapicie aż cztery razy padło słowo „unikał”. Brawo, ałtorko.)).
Kiedy wstałam rano, zgodnie z moimi oczekiwaniami ((Wtrącenia oddziela się DWOMA przecinkami, bezmózgi kartonie.)) nie było Melanie. Uśmiechnęłam się chytrze i powoli i po cichu <i> udałam się do pokoju Raily' ego ((Oj, niedobra merysójka, chciałaś podglądać?)) <Każdego rusza coś innego ^ ^>. Tak jak myślałam zastałam tam moją najlepszą przyjaciółkę wtuloną w mojego brata. Opuszczając ich pokój miałam cichą nadzieję, że kiedyś również znajdę kogoś, kto będzie patrzył na mnie z tą samą miłością z jaką Raily patrzy na Mel <Whoah! On na nią patrzył, śpiąc. To ten legendarny człowiek, który opanował zdolność spania z otwartymi oczami *o*>... ((Jak już mówiłam, chętnie spojrzę tak na twoje zmasakrowane zwłoki, pustaku.))

Rozdział 8
Zeszłam do kuchni i postanowiłam zrobić wszytskim ((Tego już się nie leczy. Zostaje tylko eutanazja.)) <Albo długie i bolesne tortury. Bardziej podoba mi się ta moja wersja wydarzeń.> śniadanie. Jako iż rodzice Mel poszli do swojego domu (w końcu mieli wolną chatę😏😂 <Zły nawias. > < >) musiałam wykombinować jakiś dobry posiłek dla 5 <*pięciu> osób. Hmmmm... Czemu ja się w ogóle zastanawiam? Zrobię naleśniki! I to z nutellą ((Nutella w świecie fantasy. *klaszcze*))^^ <Nosz cholera. Aż sobie kawę wylałam z wrażenia ‘-‘ Kto jej pozwolił pakować emotkę i fantasy-nutellę w jednym zdaniu? No kto?!> i jakimiś tam owocami.
Wzięłam się do pracy. Po 30 <*trzydziestu> minutach miałam dostłownie <... Co?> górę naleśników. Zaczęłam je odzdabiać <Mam takie dziwne ważenie, że ałtorka wyjątkowo nie dogaduje się z klawiaturą. Te literki robią co chcą!> i smarować nutellą<,> kiedy usłyszałam kroki na schodach. Uwaga<,> Raven rozkminia ((Uwaga, Dola powstrzymuje się przed anihilacją najbliższego otoczenia.)) <Uwaga! Apo wściekle ściera plamę po kawie z biurka, żeby nie rozwalić sobie klawiatury.>. Raily i Melka na 100% nie wstali((,)) bo to takie typowe lenie, znając życie tata też śpi (po kimś Raily musiał to odziedziczyć xD ((ZABIERZ. MI. TO. SPRZED. OCZU.))) 
<* http://gif-finder.com/wp-content/uploads/2015/09/Fire-in-the-hole.gif *>
 dlatego wydedukowałam, że mama schodzi ((Podczas tych niesamowicie skomplikowanych rozmyślań biednej merysójce mózg się spalił i dym zaczął jej wychodzić uszami. Sherlock Holmes, Herkules Poirot i Auguste Dupin mogli w spokoju opuścić szafę. Sue nie była już dla nich konkurencją.)). W przekonaniu utwierdziły mnie jej pierwsze słowa po wstaniu<.>
-Dzień dobry((,)) kochanie- powiedziała zaspanym głosem. - uuuu<,> śniadanko. Pomogę ci((,)) dobrze? <Uuuuuuuuch. Jak ja gardzę tym przeciąganiem głosek w dialogach <.< >
Pokiwałam głową i zabrałyśmy się do pracy. Po niecałych 10 <*dziesięciu> minutach śniadanko było gotowe.
-Pójdę ich wszystkich pobudzić((,)) a ty ponalewaj soku dobrze?- powiedziała mama ((Dola zaśmiała się szyderczo. Na szczęście nikt nie zauważył, gdy wsypywała strychniny do soku.)). Najpierw chciałam się zgodzić<,> ale potem przypomniało mi się, że Mel i Raily śpią razem i nie wiem czy chciałabym widzieć jej reakcję na taką sytuację ((Kropka. A Raily’ ma dwadzieścia lat. DWADZIEŚCIA. W tym wieku już chyba można mieć dziewczynę, prawda?)) <Ale żeby od razu leżeć OBOK niej? Dolu, nie siej zgorszenia! Skoro od całowania się są dzieci, aż strach pomyśleć co może wyleźć ze spania ciało przy ciele!> ((Bliźniaki?))
-Może.ja pójdę.ich ((Ach, kropka i spacja to tak bardzo podobne do siebie klawisze. Każdemu zdarza się pomylić.)) <Leżą tak blisko siebie, że łatwo się pomylić ^ ^ > pobudzić<,> co? Zapomniałam jednej rzeczy z pokoju<,> więc będę miała po drodze- odparłam szybko<.>
-Dobrze, leć. Jakby tata nie chciał wstać to wiesz co robić- uśmiechnęła się i mrugnęła do mnie ((Whoa, whoa, whoa… Whoa. Ona… Ona ma dobre relacje z rodzicami! Jestem w autentycznym szoku!)) <Jednak wyrwała się kliszy... Na jakiś czas. Nie wróżę jej rodzicom wyjątkowo długiego życia.> ((A ja wręcz przeciwnie. Ale sądzę, że już nigdy się nie pojawią. Co najwyżej ktoś o nich wspomni.)).
Pobiegłam najpierw do pokoju mojego brata. Ludzieee  ((Spłooooń.)) <W najgłębszych czeluściach Edomu ((*Eeedooomuuu)), proszę.> dlaczego oni nadal muszą spać i to jeszcze w swoich ramionach. ((*?)) Romantyczne, ale po dłuższym patrzeniu mam ochotę zwrócić te owoce <Tylko, że przyszłaś ich obudzić, a nie sobie popatrzeć, Sue. Od patrzenia masz Internety w swoim parowym smartfonie.> co podjadłam przy dekorowaniu ((Rozumiem cię. Też mam ochotę zwymiotować, po przeczytaniu tego opka.)).
Podeszłam do łóżka Raily' ego i zaczęłam oboje delikatnie szarpać po ramieniu. Nic. Spali jak zabici i jedyne co zrobili to jeszcze bardziej się do siebie przytulili. Zaczęłam ich wołać po imieniu, ale nie za głośno, by rodzice nie nabrali podejrzeń ((No tak, jeszcze się dowiedzą, że ich dwudziestoletni syn *konspiracyjny szept* spał z dziewczyną! I się przytulali! A tak na poważnie, Apo, ta trójka jest starsza od nas. Jak się z tym czujesz?)) <Źle się czuję. Bardzo źle. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić dorosłych ludzi, którzy się tak zachowują. Nie mogę uwierzyć, że ałtoreczka ma starszego, dorosłego (!) brata. Facet musi mieć w życiu ciężko, skoro daje siostrze taki wzór młodego człowieka...>. Dalej nic. Wyczarowałam dwie kostki lodu i położyłam je  im na szyi. Nadal nic. ((To śpiączka, już się nie obudzą. Pozostaje ci tylko udusić ich poduszką skrócić ich cierpienia.)) <Zaraz tam śpiączka... To tylko ten prawdziwy Raven przybył zrobić porządek z towarzystwem. Najpierw bliscy, potem Sue.>
Nagle w mojej głowie powstał chytry <Przepraszam, jaki? Rejwen, ty chyba nie myślisz, że ktokolwiek uwierzy ci, że możesz wykombinować jakiś przebiegły plan. Jesteś bystra jak woda w kałuży. To cud, że w ogóle potrafisz się porozumiewać słowami.> plan ((*kaszel* poduszka *kaszel*)). Wczoraj jakiś czas po tym jak Mel poszła ,,spać" ćwiczyłam troszkę ((Już nie „ciutke”? Sukces!)) <No czas najwyższy!> ze swoją drugą mocą i mam idealny sposób<,> by szybko ich obudzić. Wyciągnęłam przed siebie rękę na której wesoło tańczyły fioletowo-białe błyskawice ((Jak żyję, o fioletowych błyskawicach nie słyszałam! A nawet jeśli jest to możliwe, to mogę się założyć, że ałtorka o tym nie wie i po prostu chciała, żeby te pieruny były takie fajne, wyjątkowe i merysójcze.)) <Mare. Barrow. Wszystko, co musisz wiedzieć o pochodzeniu i wyglądzie mocy merysójki to Mare Barrow z „Czerwonej Królowej”.> .  Wyciągnęłam ((sobie ze stawów)) palec w stronę zakochanych i bum! Porażeni prądem nie za mocno<,> ale i nie za lekko <Rejwen „Paralizator” MerySue melduje się na służbie!>.
Zerwali się z łóżka jak poparzeni ((Może dlatego, że… zostali poparzeni?)) <Woah! Tego się nie spodziewałam!>! Byli tak zdezorientowani tym co się stało, ze nie mogłam się już powstrzymać i wybuchłam niekontrolowanym ((To już nie „niepohmowanym”? Sukces!)) śmiechem.
Dosłownie płakałam ze śmiechu ((Rejwen, ciszej! Rodzice nie mogą nic usłyszeć!)) <Bo jeszcze pomyślą, że ich dwudziestoletni syn zrobił z siebie pośmiewisko na oczach siostry!> ((Że ma dziewczynę! Nieno, nie przestaje mnie to bawić. Gdyby społeczeństwo w tym opku było wzorowane na średniowiecznej Europie, a on spałby ze swoim chłopakiem, to jeszcze bym zrozumiała, ale w tej sytuacji…)), w przeciwieństwie do mojej najlepszej przyjaciółki i jej chłopaka, oni to mnie zabijali wzrokiem. <Jakoś im się nie dziwię. Ja też nie lubię, kiedy ktoś razi mnie prądem. Serce potem dziwnie boli i robi niestworzone rzeczy...>
Leżałam na ziemi i nadal się śmiałam ((To naprawdę jest aż takie zabawne?)), kiedy oni spojrzeli na siebie i zaczęli wymachiwać rękami. Nagle uniosłam się nad ziemię i zobaczyłam, że Mel stworzyła wodną poduchę, podobną do tej<,> na której spała, ale<,> znając życie<,> kiedy mnie na nią spuszczą wcale nie będę się unosić i nie będę suchutka ((Okej, Holmes, Poirot i Dupin wracają do szafy, Rejwen znów popisuje się błyskotliwą dedukcją!)). Nagle przestałam się unosić i wpadłam do wodnej bańki.  Miałam mało powietrza ((Mało? A w wodzie to nie powinno go w ogóle nie być?)) <Technicznie rzecz biorąc w wodzie tlenu jest sporo ((Ale oddychać się tym nie da.)). Tylko tlenu i raczej się merysójce nie przyda, ale to zawsze coś. Może czas odkryć w sobie nowe supermoce i wyhodować skrzela?>, ale najbardziej wkurzyli mnie ci sadyści, którzy sobie przede mną stali i śmiali. ((Dola patrzyła na to wszystko przez okno i też się śmiała. A niech się szmata utopi!))
Zamknęłam oczy i pozwoliłam, by moja moc zamroziła bańkę ((i mnie przy okazji. The End.)) <A woda to czasem nie powiększa objętości, kiedy zamarza? Z Rejwen powinna chyba zostać krwawa miazga...> ((A powinna. Ale ałtorka o tym nie wie.)). Czułam się źle, ponieważ nie miałam czym oddychać
< http://www.reactiongifs.com/wp-content/uploads/2013/06/nicholas-cage-you-dont-say.gif >
  i na dodatek miałam mało przestrzeni ((No co ty nie powiesz?)), dlatego z wielką chęcią pozwoliłam moim błyskawicom rozwalić to małe więzienie ((i mnie przy okazji. The End vol.2)) <Too bad... Nie dość, że została zmiażdżona żywcem, to jeszcze się usmażyła...>.
Kiedy bańka pękła ((umarłam)) zaczęłam łapczywie brać powietrze ((Ciężko łapie się powietrze z ZAMROŻONYMI<, USMAŻONYMI> I ROZSADZONYMI PŁUCAMI.)), gdyż pod koniec mojego pobytu i zamrożonej kulce byłam ((martwa)) praktycznie ((martwa)) na rezerwie. Raily i Melka najpierw patrzyli na mnie ze strachem, ale gdy zobaczyli, że normalnie ((nie)) oddycham i ((nie)) żyję, odetchnęli z ulgą.
< – Wreszcie! ­– zakrzyknęli, przybijając sobie piątkę – Jedna merysójka mniej na świecie!>
-Kiedyś was za to zabiję- warknęłam w ich stronę- ale teraz złaźcie na dół ((n))a śniadanie i nie wkurzajcie mnie bardziej!
W błyskawicznym tempie opuścili pokój. Wzięłam głęboki wdech i rozmroziłam swoje ubranie((,)) po czym ruszyłam w stronę sypialni rodziców.  Jak się okazało tata już wstał (pewnie przez to, że tak bardzo się śmialiśmy) <Wypchaj się tymi nawiasami, kartonie.> i nie musiałam na nim używać, żadnej z moich mocy. ((O nie! Ominie nas kolejny popis tych wspaniałych, merysójczych zdolności!)) <Naaah, to tylko ałtorce zabrakło pomysłów na szalenie bezużyteczne sztuczki i pogwałcone prawa natury.>
Wbiegłam jeszcze na szybko do mojego pokoju i za pomocą magii zmieniłam swoją piżamę w śnieżynki <KTÓREJ magii konkretnie użyłaś do podmienienia sobie łachów? Tej od ZAMRAŻANIA czy może tej od PRĄDU?>  na luźny fioletowy kombinezon na ramiączkach i z krótkimi spodenkami.
((Comedy Central Wtf GIF))
((Rozumiem, że kombinezon zrobiony był z lodu albo z błyskawic.)) <A jakżeby inaczej?> Gdy zeszłam na dół zastałam całą rodzinkę przy stole. I każdy już pałaszował swoją porcję naleśników. Nawet na mnie nie zaczekali! Skandal! ((Nie dziwię się. Jak niby mają jeść i patrzeć na ciebie?)) <Z pełnymi ustami nie da się komentować wspaniałych przymiotów merysójki :”) > ((Raczej ciężko jest nie zwymiotować, patrząc na Rejwen.))
***
Pożegnałam się z rodzicami i ruszyłam na moim motocyklu ((*odhacza* Dużo tego. Założę się, że to Kawasaki.)) <A ja jestem niemal pewna, że to w dodatku czarny model Ninja.> ((Pewnie tak. I, czekaj, MOTOCYKL W ŚWIECIE FANTASY? TEŻ JEST NA PARĘ?)) <Mnie to już nic tutaj nie zdziwi...> w stronę domu Melanie. Miałam ją odwieźć, a potem jechać <n>a próbę do chłopaków, ponieważ za kilka dni miał się odbyć nasz występ <*śmieje się pod nosem* No, no, no, Rejwen... Kilka dni siedzenia i gadania z chłopakami w jednym pokoju – o ile dobrze pamiętam ostatnia próba nie była szczególnie ważna, bo przyćmiły ją radosne pogaduszki i sen – nie zrobi z ciebie dobrej wokalistki. I w nosie mam twój „diablo anielski” głos.>  ((A basisty i perkusisty wciąż brak. Tak, będę się tego cały czas czepiać.)). Zanim opuściliśmy dom, była dosyć długa kłótnia na temat tego czy Mel ma jechać ze mną czy z Raily' m ((Mam nadzieję, że pojedzie z merysójką, która spowoduje poważny wypadek. Naprawdę na to liczę.)) <Najbardziej byłoby mi szkoda motocykla. Merysójka może sobie zdechnąć ‘_’ > ((Tego motocykla nie powinno tu być.)) <TO NIE JEST POWÓD, ŻEBY GO KASOWAĆ NA DRZEWIE!>. W końcu wyszło na to, że gdyby Melka jechała razem z moim braciszkiem, to on dziwnym trafem mógł nie dotrzeć na próbę lub baaardzo ((Przestań.)) się spóźnić <A lecieliby na smoku czy jechali jakimś samochodem czy coś? Bo mizianie się zarówno na rozumnej istocie jak i za kierownicą może być trudne, niezręczne, a nawet krępujące :v> ((I dosyć niebezpieczne.)).  dlatego to ja ją odwoziłam nie Raily.
Ubrana w jeansowe szorty i czarną, luźną bluzkę, której jedno ramiączko ciągle spadało w końcu dotarłam do posiadłości chłopaków ((Wcześniej byłaś ubrana w kombinezon z lodu. Przebrałaś się na motocyklu?)) <Moc-stylistka jeszcze z nią nie skończyła!> ((To irytujące. W jednej chwili jesteś ubrana w koszulkę i spodnie, a tu nagle jeb! Sukienka!)). Zostawiłam swój motocykl na podjeździe i już miałam wchodzić do budynku, gdy usłyszałam za sobą jakiś szmer ((To ja. Czekam z siekierą.)) <Psssst! To nie szmer, to działający miotacz ognia ^ ^>. Hałas ewidentnie dochodził z lasu. Jakaś dziwna siła kazała mi tam iść ((*kaszel, kaszel* imperatyw *kaszel*)). Napisałam Anderosowi, że się odrobinę spóźnię i zagłębiłam się w czeluść lasu <albowiem to nie był las typu „ściana drzew”, w którą należałoby się zagłębić, oj nie. Była to czeluść lasu, gdzie należało zejść na linie, wykazując się przy tym niebywałymi zdolnościami alpinistycznymi>.
Szłam i szłam przed siebie. Jakaś część mnie, mówiła, że to nie ma sensu i powinnam wrócić, ale ta druga ((*imperatyw)) ciągnęła mnie w tamtą stronę i niechciała ((mi pozwolić na przyswojenie podstawowych zasad ortografii.)) mnie puścić. Przez pewien czas szłam pieszo, ale postanowiłam pojechać na łyżwach<,> ponieważ tak będzie szybciej ((Jasne! Po jebanej ziemi! W pierdolonym lesie! Pełnym haszczy, krzaków i połamanych gałęzi! Osiągniesz zawrotną prędkość! Wybaczcie mi ten język, ale mam dość. DOŚĆ.)).
< https://i.imgur.com/IX88Pwg.gif>
 Szybciej zobaczę co tam jest i szybciej wrócę na próbę.
Po około 10 <*dziesięciu> minutach drogi dotarłam na polanę. To co na niej zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach. Przede mną leżał, zwinięty w kłębek<,> ogromny, śliczny<,> czarny smok. Mój smok... ((Po chwili okazało się, że jednak nie był tak chętny na współpracę, gdyż spojrzał na mnie z pogardą i w sekundę zmienił w kupkę popiołu. The End.)) <*owacje na stojąco i pełne pasji gwizdy*>
₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪
Witajcie! ((Spierdalaj.))
Jak wyobrażacie sobie smoka Raven? ((To bez znaczenia jak go sobie wyobrażę, bo, znając ciebie, i tak wstawisz jebane zdjęcie.)) <No jak to jak? Jest ogromny, śliczny i czarny jak dusza Sue. Nie dałaś, ałtorko, szczególnego pola do manewru >.< >
Jakiego koloru będzie miał oczy? ((Kolor, który naturalnie nie występuje, bo smok musi być taki WYJĄTKOWY.)) <BO OCZYWIŚCIE KOLOR OCZU JEST NAJWAŻNIEJSZY U KAŻDEJ NAPOTKANEJ GADZINY! A JEŚLI MAM W DUPIE KOLOR JEJ KAPRAWYCH ŚLEPI, BO OBCHODZI MNIE NA PRZYKŁAD CZY JEST WIWERNĄ TO CO? TO GORSZA JESTEM?!> ((A CO ZA RÓŻNICA ILE MA KOŃCZYN? GRUNT, ŻE MA ŁADNE OCZY. POZA TYM, SKORO MAMY TU KALKĘ  ERAGONA, TO STAWIAM SWOJE PŁYTY, ŻE TO KLASYCZNY SMOK. TAM NIE BYŁO WYWERN.))
Jak się będzie nazywał? ((Pewnie weźmiesz jakieś imię z „Eragona”.)) <Obstawiam Saphirę, Firnena, Ciernia, Shruikena albo Glaedra. Żodyn inny gad w „Eragonie” nie był na tyle ważny, żeby mógł należeć do merysójki.>
Swoje propozycje piszcie w komentarzach😝 <I jeszcze czego. To twoja książka, sama się baw w nazywanie :v >
Do następnego 😁 ((FUCK YOU.))
Ps. Rozdział nie sparwdzany 😉 <Ić sprawdzić ((*sparwdzić)) czy cię w szafie nie ma.>
((Angry The It Crowd GIF))
((FUCK. YOU.))