środa, 28 marca 2018

Smok, merysójka i łyżwo-buty, czyli o tym jak nie pisać fantasy słów kilka - Żyję dla smoków #1



Autor: Saphira0706 ((Czyli ałtorka wspaniałego „Psychiatryka”!)) <Bo są takie rzeczy, do których się wraca mimo wszystko :”) >
Komentują:
*<Apocalyptical>
*((Dola))

Rozdział 1

Biegłam przed siebie, co chwila skręcając<,> by nie uderzyć w jakieś drzewo((, azaliż pojawiały się przede mną zupełnie nagle, bez ostrzeżenia.)) <Taki trochę odwrotny Copperfield!> . Nie uciekałam <Szkoda.> przed niczym ((Uf, to dobrze, już się martwiłam.)) . Po prostu ścigałam się z Melanie, kto pierwszy dotrze na łąkę obok strumienia. Stamtąd był widok na całe miasto w dole.
Czasem, w sumie nie czasem tylko prawie zawsze <Czasem kiedy widzę coś takiego, w sumie nie czasem, a prawie zawsze wydaje mi się, że ktoś usiłuje nabić sobie słów na liczniku. I to jeszcze bardziej chamsko, niż uprawiając klasyczne wodolejstwo...>  obserwowałyśmy nie ludzi na dole <Nie ludzi, mówisz? Elfy, krasnoludy, urgale, wróżki... Takie klimaty?>, lecz smoki na niebie. ((A mama mówiła, nie bierz tych narkotyków!))
Tak, właśnie tak. Smoki. ((Dobra, zrozumiałam.)) <A ja nie. Wszystkie znane mi źródła donoszą, że jak się widzi smoka nad miastem to w dziewięciu na dziesięć przypadków trzeba zebrać co śmielszych wojaków i gadzinę zestrzelić > < >
Są to piękne, majestatyczne stworzenia, które już od dzieciństwa darzyłam sympatią. <A one odwdzięczały ci się ciepłem domowego ogniska? Kilkukrotnie paląc pół wsi za jednym przelotem?>
Co roku odbywał się dzień Przyjęcia ((Znaczy… dzień przyjęcia smoków?)) <Nie, Dolu. To dzień Przyjęcia. Gdziekolwiek Przyjęć leży ma swoje dni miasta/wsi/osady/czterech domów na krzyż.>. W tym dniu, każdy chłopak i dziewczyna w wieku 18 <*osiemnastu> lat dostają drugi dar ((Ale jaki dar?)), który w jakiś sposób przyczyni się do ich przyszłości <Doradztwo zawodowe wersja fantasy?>.
Tak, jest to drugi dar ((O jakich darach mówisz? Złoto, kadzidło i mirra?))
<List z informacją o przyjęciu na wymarzone studia. A ten pierwszy to pewnie z podstawówki...>, ponieważ każdy rodzi się już z jednym. Ten drugi ma im pomóc wybrać drogę życiową ((Czy dowiem się o jakie dary ci chodzi?)) <Studia. Jeśli nie wiesz o co chodzi, to pewnie chodzi o studia>. Czy jakoś tak ((Nie wiesz? Naprawdę? Toż to twoje uniwersum!)).
Czasami zostają nawet jeźdźcami lub opiekunami smoków! ((Mocne te prochy.)) <Wyobraź sobie minę rodziny, kiedy taki delikwent zaczyna ujeżdżać odkurzacz, myśląc, że to jego ukochana gadzina O.o>
Smoki to coś a<*à> la taka nasza świętość. <Hej, Dola! Dej mnie dziewicę! W końcu jest okazja! Trza smokom rzucić na ofiarę!> ((Poczekaj chwilę! *bierze siekierę i kieruje się w stronę najbliższego przedszkola*)) Dla niektórych to po prostu latające jaszczurki, które zioną ogniem <i kradną błyskotki. Jak to jaszczurki na sterydach>, a dla innych (w tym dla mnie) <(Mam nadzieję, że cię gadzina zeżre)> są całym życiem.
Co prawda nie mam jeszcze 18 <*osiemnastu> ((Och, Apo, tęskniłaś?)) <Słów nie znajduję, żeby opisać jak bardzo mi tego brakowało!> lat (będę mieć za 2<*dwa> tygodnie), by wiedzieć dużo o smokach, ale miałam z nimi już dużo styczności. <Mnie do osiemnastki więcej brakuje, ale... *wsuwa na nos dodające powagi i intelektu okularki w cienkich oprawkach* Czego chciałabyś się o tych smokach dowiedzieć, młody padawanie?>
W mojej rodzinie synowie bardzo często, praktycznie z pokolenia na pokolenie((,)) zostawali jeźdźcami bądź opiekunami smoków. Tak więc mój tata i o 2<*dwa> lata starszy brat posiadają własne smoki <W moim pojęciu świata posiadać można dobro materialne. Co podsuwa mi z kolei wizję dwóch facetów dzierżących przerośnięte smoczki dla dzieci...>.
Smok mojego taty nazywa się Vesus, a Raily' ego ((*wzdryga się* Wróciła. Spacja po apostrofie.)) <A może rozmawiamy tu o ego gościa imieniem Raily’?> (mojego brata <(Pssst. Nie spodziewałbym się tego. Linijkę wyżej wcale nie było podane, że masz brata, a ja nie potrafię wyciągać wniosków :v)>) Axon. Ale dosyć już o smokach (nie wierzę, że to mówię) ((Nie wierzę, że wstawiłaś tu ten nawias.)) <Nie wierzę, że tutaj wszędzie są nawiasy... Ałtorskie, oczywiście. Twoje, Dolu, są piękne <3 > ((Awww, dziękuję, Apo <3)).
Usłyszałam świst za plecami i uchyliłam głowę. Przede mną doszło do katastrofy w wyniku zderzenia dwóch drzew ((Nie wiem dlaczego, ale wyobraziłam sobie katastrofę World Trade Center z udziałem drzew zamiast samolotów.)) <Mnie się zwizualizowała  pułapka rodem z Indiany Jonesa :”) >.
-Melanie((,)) miało być uczciwie!- krzyknęłam.
-Wybacz, ale wiesz, że ja nigdy nie przegrywam <i dlatego napierniczam w ciebie drzewami! Umrzyj. :) >- odpowiedziała przyjaciółka <Woah! Tylko prawdziwa przyjaciółka spróbuje cię zabić, żeby wygrać idiotyczny wyścig. A panie mają, przypomnę, prawie osiemnaście lat...> ((Wiek to tylko liczba.))i mnie wyprzedziła.
-Tak chcesz się bawić<*?>, dobrze- powiedziałam do siebie z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
Wyciągnęłam rękę przed siebie i nagle pod stopami Meli pojawił się lód, na którym się poślizgnęła <Czory. Dyjobelska magija!>.
Ja<,> korzystając z okazji, zamieniłam<*co ta spacja?*> ,za pomocą swojej mocy, trampki na łyżwy <*headdesk* Mamy tu wyraźnego kandydata do tytułu najgłupszej mocy ever >, i jechałam ze zdwojoną szybkością na lodowej ścieżce ku mecie. ((Ach, więc o taki dar chodzi! To miło, ałtorko, że nareszcie wyjaśniłaś!)) <To dyshonor dla całej sztuki magicznej i sztuk pokrewnych...>
Za plecami usłyszałam warknięcie Melanie ((Melanie jest psem?)) <Smokiem.> i kolejny świst. Odwróciłam głowę i zobaczyłam kamień lecący prosto na mnie ((Ej, ona chce ją wyprzedzić, czy zabić? Rzucanie kamieniami w przyjaciółkę to nie jest najlepszy pomysł.)) <Rzucanie w nią drzewami też spoko nie było ‘-‘ >, skręciłam w prawo<,> jednocześnie kierując w ta<*ę> stronę ścieżkę, która pojawiał się tuz<*ż> przed tym jak na nią nastąpiłam ((Mój musk nie jest w stanie znaleźć sensu w tym zdaniu. Apo, pomusz.)) <Wyobraź sobie, że stoisz na plamie lodu, dobrze? Okej. No to jesteś. A teraz zrób krok w dowolną stronę. Widzisz jak ta plama porusza się razem z tobą? No, to teraz zacznij zasuwać jakby od tego zależało twoje życie, a plamka grzecznie pobiegnie równo z tobą. Gratulacje! Właśnie stworzyłaś samobieżne jeziorko!> ((Dziękuję, Apo, teraz wszystko nabrało sensu.)).
Melka starała się mnie dogonić, lecz na łyżwach jestem nie do pobicia <Głównie przez wzgląd na to, że ona tych łyżew nie miała, a bieganie po lodzie w trampkach jest, lekko mówiąc, wymagające.>. W końcu moją mocą jest władza nad lodem, śniegiem<, buto-łyżwami, > i wiatrem, więc nie ma ze mną szans. <Zwłaszcza w czasie lata, gdzie śniegu i lodu wszędzie pełno.> Moc mojej przyjaciółki to telekineza <Zapamiętajmy to sobie bardzo dokładnie. Przyda się później>, potrafi siłą woli przenieść dowolny przedmiot, rzucić go lub nawet go zniszczyć ((Czej, czy Melanie rzuciła w naszą merysójkę drzewami? Tylko dlatego, że chciała wygrać wyścig?)) <To normalne osiemnastolatki tak nie robią? O.o>.
Na metę dotarłam pierwsza. Przemieniłam z powrotem łyżwy na buty <Pamiętacie może hasło, że dar pomaga wybrać drogę w życiu? Coś mi się widzi, że droga życiowa głównej merysójki wiedzie w linii prostej do kasy w najbliższej wypożyczalni łyżew.> i przywitałam się z Charlotte i Cortny. Razem z Melanie tworzymy zgrany zespół.
Po chwili na łąkę dociera ((O, jaka ładna zmiana czasu narracji.)) zmęczona Melka, wiem, że jest na mnie zła, ale jak na razie nie ma siły<,> by się na mnie wyżyć i bardzo dobrze. Gdy Mela się wkurzy to lepiej już kopać dla siebie grób ((Nie wątpię. Ona chyba nie jest całkiem zdrowa psychicznie.)) <Na moje oko to kopanie sobie grobu jest przy Melce jedynym rozsądnym wyjściem. Nigdy nie wiesz skąd nadleci jakaś pancerna brzoza...>
Charlotte wyciąga przed siebie rękę i już po chwili pojawiają się dwa roślinne, miękkie fotele <Kolejna do tytułu najgłupszej supermocy! Ale przynajmniej robotę w Ikei ma jak w banku!>, na które zdyszana przyjaciółka pada od razu ((Na dwa jednocześnie? Chyba komuś przydałaby się dieta.)) <Albo remont charakteru, żeby się nie kładła na obu na raz. Egoistka.>. Gdy ((skrzat przechodzący nieopodal)) uznaje, ze jest bezpiecznie siada na siedzeniu obok Melanie <Uciekaj, skrzacie! Przy niej nie jest bezpiecznie!>.
-To co dzisiaj robimy? ((To co zawsze, Pinky.))-spytała Lotte.
Lotte jest najmłodsza z nas wszystkich. Pomimo, że wszystkie jesteśmy w tym samym wieku<,> to ona najpóźniej się urodziła. ((Muszę przyznać, że w pewien sposób naprawdę brakowało mi tych zdań.)) <Eww... Przypomina mi to taką jedną bardzo denerwującą znajomą. Jest między nami niecałe cztery miesiące różnicy, ale ona traktuje mnie tak, jakby to były cztery lata.>
Jakby ktoś jeszcze nie zauważył ((*Wzdryga się* Czy to ma być jakieś obrzydliwe złamanie czwartej ściany?)) <Owszem. Za tym też tęskniłam.>, Charlotte posiada wszelką władzę nad ((fotelami.)) roślinnością. A tego jeszcze nie mówiłam, ale Cortny posiada specyficzną umiejętność. Ma władze ((*ę)) nad mrokiem i cieniami <W praktyce wygląda to tak, że uderza ręką w przełącznik na ścianie i światło w pokoju gaśnie. Prawdziwe czory *o* >. Potrafi nadać im dowolny kształt i sprawić((,)) by zrobiły wszystko((,)) co im rozkarze ((GRAMMAR NAZI MODE: ON. *ROZKAŻE, NA SIEDEM KRĘGÓW PIEKŁA!)). Jest jedyną osobą w moim mieście, która posiada taką moc ((O Perunie, czyżby to ona była jedyną i prawdziwą merysójką?)) <The Chosen One. Wybrana spośród wybranych.>.
-Może pójdziemy popływać?- proponuje Cortny.
Cortny jest wysoką, szczupłą i bardzo wygimnastykowaną blondynką. Dużo chłopaków się za nią ogląda((,)) ale nie tylko za nią <Oczywiście. Przeca wszystkie cztery tworzycie swój Kwartet Zagłady i wszyscy faceci padają wam do stóp.>. Melanie jest niewysoką brunetką, z niebieskimi oczami, o kobiecych kształtach. Charlotte również jest niewysoką brunetką. Różni się z Melką tym, że Lotte ma zielone oczy, Melanie ma więcej piegów i Charlotte umi <To chyba powinno być trochę przerażające, że ona uważa, że ta forma jest poprawna. Takie pocieszne „ałtoreczkowe” coś :3 > bardzo szybko biegać ((Umi też gwałcić ortografię.)). Ja natomiast mam białe, niefarbowane włosy do pasa <No proszę... To dzieje się z wiedźminami, kiedy zbyt długo unikają barbera <.< > i do tego mam bardzo jasne szare <*kocie> oczy, prawie białe. I nie noszę soczewek <Konia z rzędem temu, kto pierwszy pokaże mi fantasy z prawdziwymi kolorowymi soczewkami w pakiecie albo białe, ZDROWE oczy w realnym świecie>. W większości kolor oczu i włosów zależy od mocy jaką się posiada. ((Opisów postaci też mi brakowało. Idealne.)) <Patrz! Kolorowe włosy znowu mają głębsze znaczenie... Czy to oznacza, że transformuję w Milkę z Psychiatryka? O.O >
-Ja jestem za-zpowiedziala ((Zapowiedziała? Teraz pytam na serio, bo nie wiem, co ałtorka miała na myśli. „Z” jest dosyć daleko na klawiaturze od „P”.)) <Z-Zapowietrzyła się – to jąkający się skrót myślowy.> Melka. Wiedziała, że jak będziemy pływać to będzie najlepsza i w sumie nic nowego.
-Ja też((,)) ale pod warunkiem, że ścigamy się na miejsce <Znowu? Litości... One mają po osiemnaście lat. Czemu wszystkie ścigają się wszędzie jak dzieciarnia na placu szkolnym mojej podstawówki?> ((Trzeba zaprezentować  czytelnikom kolejne możliwości tych bezsensownych mocy.)) - powiedziała Lotte.
-Ok. Kto ostatni u tego nocujemy!-krzyknęła Mela i wystrzeliła przed siebie.
Charlotte pobiegła zaraz za nią potem ja i Cortny. Obie wiedziałyśmy, że brunetki są szybkie i, że w taki sposób ich nie pokonamy.
Spojrzałyśmy zgodnie na siebie. Cortny wskoczyła na drz((e))wo i skakała z jednej gałęzi na drugą ((Ktoś tu chyba naoglądał się za dużo „Naruto”. Mało znany fakt, ale w praktyce znacznie wygodniej biega się po ziemi.)) <No chyba, że Cortny jest chimerą małpy i człowieka...>. W ten sposób poruszała się o wiele szybciej ((Oczywiście.)) <Małpa.>. Ja znowu zmieniłam swoje buty na łyżwy i pojechałam przed siebie. <Ale tak po ziemi? Na łyżwach? *szturcha butem zalegające wszędzie liście i gałązki, marszcząc brwi w konsternacji*> Po chwili minęłam Cortny. Owszem((,)) była szybka na swój sposób((,)) ale ja byłam szybsza((, w końcu to ja jestem tu <jedyną i prawdziwą> merysójką)). Przede((spacja))mną biegły brunetki. Widać było, że obie chcą wygrać. <Może nie wiesz, moja droga, ale startując w wyścigu przeważnie chce się wygrać.> ((Ja zazwyczaj chciałam po prostu dobiec do mety niezauważona przez nikogo, żeby nie narazić się na złośliwości ze strony rówieśników. #traumatycznewspomnieniazpodstawówki))
Lotte za pomocą mocy wyciągała na wierzch grube korzenie, przez które Melka często się przewracała <I dobrze. Niech zobaczy jak to jest, kiedy ktoś próbuje cię zabić *^* >.
Natomiast Melanie wyrywała z ziemi drzewa, często te, na których przed chwilą stała Cortny, i rzucała nimi w przyjaciółkę. ((Melanie niepokoi mnie coraz bardziej. To mi raczej wygląda na usiłowanie zabójstwa niż wyścig)) <Pamiętaj, że Moon, Mili i Melanie zaczynają się na tę samą literę~ > ((Och, rzeczywiście.))
Po chwili wyprzedziłam i Melanie<,> i Charlotte, ale nie na długo.
Widząc, że je wyprzedziłam<,> zaczęły((popełniać paskudne powtórzenia)) atakowac<*ć> mnie wspólnymi siłami <I żadnych drzew, kamieni i gałęzi. Atakowały tylko wspólnym wysiłkiem.>. W pewnym momencie<,> gdy serio się już wkurzyłam, odwróciłam się w ich stronę i zamroziłam wszytsko ((Zauważcie, że ałtorka może ze dwa razy na całe opowiadanie napisała „wszystko”. Najczęściej popełnia ten właśnie błąd (w „Psychiatryku również), co jest cholernie niepokojące, bo ona najprawdopodobniej jest pewna, że forma „wszytsko” jest poprawna.)) co było przede mną ((*śmiech* Skoro zamroziłaś wszystko, co było PRZED tobą, to po jakiego czorta odwracasz się do dziewczyn, które są ZA tobą?)) <Może wymroziła wszystko w promieniu paruset metrów w każdą stronę?>. Dziewczyny zaczęły się ślizgać i wywracać.
Lotte wyczarowała pnącze, na którym stanęła<,> by prowadziło ją do mety. I była pierwsza. ((Nie mogła zrobić tego od razu?)) <Wierzgały w niej ostatnie resztki uczciwości w tym wyścigu śmierci. Albo to imperatyw stłamsił wszystkie dobre pomysły...>
Następnie dotarłyśmy ja i Cortny. Dokładnie w tym samym czasie ja dojechałam do Charlotte, a blondynka zaskoczyła ((Apo, one znowu próbują kogoś zaskoczyć!)) <Udało się im – zaskoczyły mnie i kompletnie nie wiem co się dzieje *konsternacja once again*> z drzewa<,> lądując obok niej.
Na samym końcu przybyła zziajana Melanie<.>
-Cicho((,)) nic nie mócie. – ((Naucz mnie mócić. Chyba, że chodziło ci o „młócić”, np. zboże.)) <*łapie za cep* Łby też chyba można wymłócić, nie?> powiedziała zanim ktokolwiek otworzył buzię.
Wiedziałyśmy, że była wściekła. W końcu to ona wymyśliła, że kyo <Zajechało japońszczyzną. Co z lekka mnie niepokoi, bo to ja wprowadziłam to dziecię w świat animców. Fanficki are comming.> dobiegnie ostatni u tego nocujemy.
Gdy Melka się uspokoiła zmieniliśmy swoje ciuchy na stroje kąpielowe <A te czary to czyje?> ((Tego skrzata, który wcześniej przechodził.)) i poszłyśmy popływać do jeziora.
Strój Melanie wyglądał tak:
https://em.wattpad.com/156175b310af3f083127cf356e38cfa7e88f9bff/68747470733a2f2f73332e616d617a6f6e6177732e636f6d2f776174747061642d6d656469612d736572766963652f53746f7279496d6167652f41496f3856546736306a766344513d3d2d3335343534373330342e313439653964373038353739386132303538363735323331373133322e6a7067?s=fit&w=720&h=720
 ((Ałtorka, oczywiście, nie jest świadoma tego, że ludzie mają coś takiego jak „wyobraźnia”. No i uważa napisy za zbytek.)) <I tak pokażę wam wszystkie możliwe zdjęcia. Tym wybitnym dziełem należy się napawać w całości.>
Cornty tak ((Dola nie)):
https://em.wattpad.com/d8e9585e68e7be5d44500ae40719c513aab7bdf8/68747470733a2f2f73332e616d617a6f6e6177732e636f6d2f776174747061642d6d656469612d736572766963652f53746f7279496d6167652f36542d63764774517332427730673d3d2d3335343534373330342e313439653964373239313239353462643536363638333130353535372e6a7067?s=fit&w=720&h=720
Charlotte tak:
https://em.wattpad.com/891f852eab6f735a1063fc378be1891495426cbe/68747470733a2f2f73332e616d617a6f6e6177732e636f6d2f776174747061642d6d656469612d736572766963652f53746f7279496d6167652f515f63743348524b30796c4674513d3d2d3335343534373330342e313439653964373337393664393038383632333039353833353731352e6a7067?s=fit&w=720&h=720
A mój tak:
https://em.wattpad.com/6f30f4602fb99cb0992b1f00f7458e5ef19965a4/68747470733a2f2f73332e616d617a6f6e6177732e636f6d2f776174747061642d6d656469612d736572766963652f53746f7279496d6167652f6b54526e6347664b45584b7259673d3d2d3335343534373330342e313439653964373534643039396539333937313338373139323836322e6a7067?s=fit&w=720&h=720
Zabawa trchwała ((trwała + chwała = trchwała <A nawet truchlała :v >)) w najlepsze. Ścigałyśmy się, nurkowałyśmy i chlapałyśmy wodą. Najbardziej chlapała Mela((,)) ale w sumie co się dziwić. Skoro ma władze ((*Ę)) nad wodą to może nawet z kałuży zrobić tsunami ((Stop, wróć! Czy ten sadystyczny pustak nie miał przypadkiem mocy telekinezy?)). <Co tam nieścisłość w mocach. Wyobraź sobie FIZYCZNIE MOŻLIWE tsunami z kałuży... Taki słupek wody na dwadzieścia kilka metrów w górę ^ ^ >
Po udanym popołudniu udałyśmy się do brunetki. Niby przegrała, ale spędzimy więcej czasu ze sobą więc... już się nie gniewa.
Wysuszyłyśmy się, przebrałyśmy i poszłyśmy na górę. Tam, ((Przecinku niedobry! Idź stąd!)) zaczęły się rozmowy na tematy poważne i niepoważne przy 10<*dziesięciu> paczkach żelek ((Wow, co za szalona impreza.)).
₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪
Cześć ludziska!
Mam nadzieję, że podobał się wam pierwszy rozdział mojego nowego opowiadania^^ ((Oczywiście, że nie ^^)) <Ale chociaż poziom z Psychiatryka względnie został :”) >
Liczę na jakieś gwiazdki <***** mosz i się ciesz. Tylko dlatego, że lubię poprawiać twoje liczebniki> i komentarze 😜😁
Do zobaczenia 😜😝😜

Rozdział 2< https://youtu.be/sBo52--2XU4 -> jeśli kogokolwiek interesuje gust muzyczny ałtorki, proszę, to dodała w mediach>

Jako iż miałyśmy przy sobie 10 <*dziesięć> paczek żelek, długo nie trzeba było czekać aż nam odbije ((A mama mówiła, nie kupuj żelek od tych dziwnych panów w prochowcach, którzy czają się pod szkołą!)) <Jeśli po tych żelkach pojawiają się smoki... ZAMAWIAM CZTERY PACZKI!> ((Apo, spokojnie, tamten odkurzacz to nie smok!)).
Poszłyśmy spać około 5 <*piątej (I ałtoreczka jeszcze ma czelność żebrać o gwiazdki)> ((około pięć)) nad ranem, a ja o 6.30 już nie spałam<,> gdyż czyiś wyjątkowo głośny budzik nie chciał się zamknąć!
<*zmieniamy czas narracji, bo poranne zmagania z budzikiem wymagają więcej dynamizmu*>
Ja i Charlotte mamy najlżejszy sen co się czasem przydaje, a czasem nie <Kto by się spodziewał?>. Natomiast 2 ((<*>Bo słowo „dwie” jest tak kurewsko trudne.)) pozostałe przyjaciółki śpią wyjątkowo mocno, tak, że chyba jedynie kubeł zimnej wody na nich <*nie – chyba, że twoje koleżanki mają brody, wąsy i inne atrybuty męskości, których przy dzieciach na poziomie ałtorki nie przywołuje się z nazwy...> zadziała.
-Mela<,> wyłącz to...- odpowiedziało mi mruknięcie ((Ale jakie mruknięcie? Czyje mruknięcie? I na co odpowiedziało?)) <Mela jest zmiennokształtną. Raz warczy, raz mruczy...>
-Mela<,> no..((.))-powiedziała Lotte, ale ona też nic nie wskórała.
-Cornty...-powiedziałam przesłodzonym głosem- wyłącz to cholerstwo((,)) bo je zamrożę i wywalę przez okno.
Tym razem też odpowiedziało mi jakieś miauknięcie. <Czemu sama nie wstaniesz i nie wyłączysz draństwa?>
Popatrzałam na Charlotte i wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia. Wyciągnęłam rękę zamrażając budzik, co stłumiło nieco jego wrzaski <Budzik krzyczał, że bardzo nie chce być zamrożony, ale nikt nie zwracał na niego żadnej uwagi, bowiem w pomieszczeniu zgromadziły się jedynie sadystki i psychopatki, dla których ta rozpacz brzmiała jak muzyka.>. Lotte wykonała kilka ruchów dłonią i nagle znikąd pojawiła się gałązka, która zabrała urządzenie i wystawiła je przez okno<,> zostając tam w bezruchu. ((A nie mogłyście po prostu, no nie wiem, WSTAĆ I SAME GO WYŁĄCZYĆ? ROZUMIEM, ŻE MACIE DOŚĆ NISKIE IQ, ALE WE DWIE CHYBA SPROSTAŁYBYŚCIE TEMU TRUDNEMU ZADANIU.)) <NO CO TY? TO BY NIE BYŁO WYSTARCZAJĄCO „KUUL” DLA MERYSÓJEK. MAJĄ MOCE I ZAMIERZAJĄ DOBITNIE UŚWIADOMIĆ CI, ŻE BEZ NICH NIE POTRAFIĄ ŻYĆ.>
Uśmiechnęłyśmy się zgodnie i poszłyśmy spać...
Niestety nasz sen nie chciał przyjść <Gdyby mnie ktoś bez powodu zrobił pobudkę o 6:30 nic nie mogłoby mnie powstrzymać przed zaśnięciem po raz kolejny i wstaniem dopiero po dziesiątej. Tak profilaktycznie, żeby upewnić się, że zagrożenie minęło ^ ^”>, więc byłyśmy zmuszone z brunetką wstać ((i go zawołać)).
Poszłyśmy się przebrać i zeszłyśmy na dół ((*odhacza z listy klisz*)). Rodziców Melanie nie było <*nachyla się nad ramieniem Doli i skreśla punkt: „Nieobecni rodzice kogokolwiek”*> ((,)) ponieważ wyjechali służbowo razem z moimi rodzicami na tydzień. Inaczej nasi rodzice mają ciutkę <*trochę> konferencji, a tak to mają po prostu tydzień wakacji. Eh...((spacja))niestety ja muszę chodzić do szkoły. <Bo ty, tak dla odmiany, wakacji masz dwa miesiące.>
Wakacje skończyły się miesiąc temu. Ale z dziewczynami często urządzamy sobie takie wypady w weekend((,)) więc da się przeżyć.
Najbardziej nie potrafimy się doczekać  18<*osiemnastego> października. W tym dniu każdy chłopak i dziewczyna w wieku 18<*osiemnastu> lat otrzymują moc.
Jest to ich druga umiejętność, ponieważ((,)) jak już każdy zauważył, rodzimy się już z jedną.
https://i.imgur.com/XpoWMgA.gif
Ten dzień nazywamy dniem Przyjęcia. Ponieważ przyjmujemy nową moc, która ma pomóc wybrać życiową ścieżkę czy jakoś tak. <Nah. Moja teoria o wsi Przyjęć była lepsza. Balony, dmuchane zamki i wata cukrowa zamiast jakiejś idiotycznej mocy> ((Wolę watę cukrową.)) <Jak każdy.>
Rocznikowo nasza czwórka ma już 18<*osiemnaście> lat, czyli w tym roku dostaniemy nową moc.
Wczorajszej nocy, każda z nas rozkminiała ((Obrzydliwe zastosowanie slangu poza dialogiem. Pała.)) <Heh, żeby to raz jej się zdarzyło :”) >jaką moc może otrzymać.
Wszystkie jednogłośnie stwierdziłyśmy, że Melanie dostanie moc władzy nad wodą ((Jeszcze niedawno twierdziłaś, że Melanie MA moc władzy nad wodą. <A wcześniej była telekineza. To z wodą to tylko wróż merysójka miała widzenie > <  >)). Ma z nią do czynienia praktycznie każdego dnia, bo nie ma takiego((,)) w którym by nie poszła popływać lub coś w tym stylu. Uznałyśmy, że Lotte otrzyma jakąś leczniczą moc lub związana ze zwierzętami. <I gdzie tu element niespodzianki? No gdzie?>
Co do mnie i do Cortny to nie umiałyśmy stwierdzić jaką umiejętność otrzymamy ((Jesteś jedyną i prawilną Mary Sue. Dostaniesz jakąś w chuj potężną moc, która najprawdopodobniej przydarza się raz na sto lat.)) <I do tego Żodyn nie będzie wiedział czym właściwie jesteś i jak w razie czego cię powstrzymać.>.
Niecierpliwiłyśmy się na ten dzień też dlatego, że wtedy mam urodziny ^^ jeeej juchuuu ((CO TO, KURWA, MA BYĆ?)) <The Chosen One vol.2 >. Jest to moja 18<*osiemnastka – powtórz tę magiczną liczbę jeszcze kilka razy dla pewności, że każdy na pewno zauważył, zrozumiał i zapamiętał> więc szykuję się i<m>prezkaa((aaaaaaaaaaa))aa.
Mam taką nadzieję, że może jakiś smok mnie sobie wybierze <na przystawkę.> ((Gdybym była smokiem prędzej bym cię spaliła, niż pozwoliła się dosiąść.)). Zazwyczaj w dniu urodzin smok wybiera sobie jeźdźca lub opiekuna. Może go sobie wybrać w zwykły dzień((,)) ale zazwyczaj jest to w urodziny tej osoby. <Bo smoki mają szczególny dar lokalizowania solenizantów już na pierwszy rzut oka. Tego jeszcze nie grali.> ((Może chodzi o urodziny smoka.))
Nikt tego nie powiedział na głos, ale wiem, że ludzie są bardzo ciekawi tegorocznego dnia Przyjęcia, ponieważ tylko raz się zdarzyło dziecko, które się urodziło w ten dzień i było ono najpotężniejszym człowiekiem na świecie ((*tarza się po podłodze ze śmiechu* Codziennie rodzą się dzieci. W chuj dzieci. Ale tego jednego dnia nie. Jeśli jakaś ciężarna kobieta trafi do szpitala, to lekarze na siłę wciskają jej dziecko z powrotem, BO, KURWA, CZEMU NIE.)).
 Ale wątpię by mnie coś takiego spotkało ((Oczywiście, że cię spotka.)). Bo nie licząc białych włosów i bardzo jasnych oczu <Które oczywiście powstały naturalnie i nie świadczą o żadnej wyjątkowości> , jestem zupełnie zwyczajna ((Nie, nie jesteś zwyczajna. Jesteś merysójką!)). A sławy nie potrzebuję i nie chcę. Po prostu do szczęścia mi nie potrzebna. <Każda merysójka na początku tak mówi... Każda.>
https://i.makeagif.com/media/10-02-2015/BmF2dd.gif
Zeszłyśmy z Lotte do kuchni i zabrałyśmy się za robienie śniadania. Wszystkie po prostu ubóstwiałyśmy naleśniki((,))więc na śniadanie będzie właśnie to danie (ale się zrymowało xD~dop aut.). ((*przeładowuje karabin* NIE BĘDĘ TEGO TOLEROWAĆ.)) <*headdesk* ~dop.analiz.>
Zabrałyśmy wszystkie potrzebne składniki i już po chwili były gotowe. Przypomniało mi się, że muszę lecieć szybko do domu, tak więc zwinęłam szybko 2 <*dwa> naleśniki i pobiegłam do domu ((Słownik synonimów, wbrew pozorom, nie gryzie. W odróżnieniu ode mnie.)) <A liczebniki to już w ogóle połykają w całości, patrząc na to jak uparcie ałtorka ich unika>.
Tam czekał na mnie mój brat Raily<’ – jeśli dobrze pamiętam to tak wyglądał pierwszy zapis>.
Raily
<’> był o 2 <*dwa.> lata starszym, wysokim blondynem o zielonych oczach. Wiele dziewczyn w naszej okolicy na niego leciało, ale on dalej był zakochany w tej jedynej, a tak dokładniej w Melanie ((Brat merysójki z przyjaciółką merysójki. Schemat, lecimy dalej.)) <Oczywiście brat, siostra i przyjaciółka są tak niepodważalnie piękni i młodzi, że każda osoba w zasięgu wzroku mdleje na ich widok. Każda jedna, bez wyjątków, bo w tym uniwersum pojęcie „gust” nie istnieje, więc wszyscy biją pokłony temu, co pani i władczyni świata – ałtorka – uzna za ideał>. Kiedyś Mel mi coś mówiła jaki to mój brat jest słodki, uroczy i w ogóle, ale w sumie każdy wie, że mają sie((*Ę)) ku sobie.
-Hejka-powiedziałam na przywitanie i przytuliłam się<,> dając mu buziaka w policzek.
-Cześć sis ((*wzdryga się* Nie wiem, co mnie bardziej boli. Ten wstrętny skrót, czy fakt, że muszę go zaakceptować, bo to dialog.)) <A ja nie będę w polskiej literaturze akceptować skróconej angielszczyzny pod żadną postacią. Zwłaszcza w pseudo fantastycznym uniwersum. *przytacza sobie armatę*>
-To...dlaczego musiałeś mnie wyciągnąć wcześniej od dziewczyn?
((- Żebyś oddała tę spację, którą zajebałaś.))
-Mam dla ciebie małą propozycję.-spojrzałam na niego podejrzliwie- wiem, że nie przepadasz za tą pracą w kawiarence, a chcesz zarobić trochę grosza. Niedawno Mike zrezygnował z dalszej współpracy z nami. A, że wspomniany wcześniej osobnik był wokalistą naszego zespołu ((Vive la chamska ekspozycja! Wydaje mi się, że Sue wie, kto jest wokalistą w twoim zespole.)) <Ona może i wie, ale przeca my nie wiemy. Raily’ stanął na wysokości zadania i wyręczył ałtorkę. I tu nasuwa mi się pytanie: Czy on wie, że jest w kiepskim opku i liczy, że jak coś zepsuje to ałtorka go wyrzuci ze sceny, a wtedy będzie wolny? Może trzeba biedakowi pomóc! *^* > mamy teraz problem. Raven ((Nareszcie wiem, jak nazywa się boCHaterka.)) <Wolałam nie wiedzieć. Zbyt wiele pięknych wspomnień na sprofanowanie...> wiem jak ty śpiewasz, i każdy kro cię zna i kto cię słyszał wie, że masz anielski i zarazem diabelski głos ((*konsternacja* Że niby jak to brzmi?)) <Jak już wspominałam, znam ałtorkę osobiście. Czytała moje opowiadania i zna część moich postaci. W tym także białowłosego Ravena, który, śmiesznie się złożyło, był aniołem, ale upadł i stał się demonem. Niech żyje zupełnie przypadkowa analogia! Ach. Zemsta  jest słodka...> . Dlatego więc składam ci propozycję dołączenia do ,,Magic Army". <Mój Raven zakrztusiłby się tlenem, gdyby usłyszał coś takiego, a potem uśmiechnąłby się drwiąco i zmieszał rozmówcę z błotem za próbę pozbawienia go godności. Gdy tymczasem...>
Nie powiem((,)) zatkało mnie. Brat razem ze swoją paczką często wyjeżdżają nawet na kilka dni na jakieś tam swoje koncerty. Raz nawet byłam na jednym i muszę powiedzieć, że są genialni. <Czy raczej byli. Moim skromnym zdaniem zmiana wokalisty na Rejwen może nie wyjść temu zespołowi na dobre. A już na pewno nie będą brzmieli tak, jak w oryginale> ((To nie ma znaczenia. Wszyscy będą tak zachwyceni urodą merysójki, że nikt nie usłyszy wokalu.)) Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Mówisz serio?
-Jak najbardziej- powiedział<,> szczerząc się do mnie. Bez zastanowienia rzuciłam się mu na szyję. Krzyczałam mu bez opamiętania do ucha((,)) jak bardzo mu dziękuję. On tylko się zaśmiał i odstawił na ziemię, odrywając się przy tym od mojego przytulaska  <*wzdryg*> ((*wzdycha*)).
-Pierwsza próba za 2 <*dwa> dni- mrugnął do mnie i poszedł do drzwi prowadzących do piwnicy, skąd zapewne później pójdzie na dwór w kierunku ,,stajni" <To ciekawe, że smoki w stajniach się trzyma. Czego to ludzie nie wymyślą?> aż dotrze do Axon' a ((Kur… *Axona.)). Muszę przyznać, że Axon<,> tak samo jak Vesus<,> byli zachwycającymi smokami. Smok Raily' ((Perunie, czy wy też widzicie tę olbrzymią przestrzeń pomiędzy imieniem, a przyrostkiem?)) <Bo znowu mówimy o jego ego *^* > ego był cały zielony <ZIELONE EGO? Proszki z początku weszły za mocno?>. Był dosyć sporych rozmiarów, ale i tak nie dorównywał wzrostem Vesus' owi ((*głęboki wdech* *Vesusowi.)). Wiadomo dlaczego. Vesus jest starszy, a przez to na pewno większy ((To nie jest reguła.)) <W „Eragonie” i owszem. Tam smoki nigdy nie przestawały rosnąć. #chamska_kalka >. Ale oby dwa smoki są kochane. Po prostu nie da się ich nie kochać^^ <Emotka, która zastępuje kropkę... *flashback z Psychiatryka* Obawiam się, że stoimy w miejscu>
Po chwili poszłam na górę i wbiłam< sobie klamkę w oko> ((WBIĆ to ty se możesz nóż w serce, do pokoju to się WCHODZI.)) do mojego pokoju.
Był śliczny. Może ciutkę <*trochę> zbyt ponury, ale mi się bardzo podobał. Gdy słońce rano wpadało przez okna, wcale nie wydawał się taki okropny czy straszny. ((To cały opis? Żartujesz sobie ze mnie?)) <Reszty się domyśl! To nie jest takie trudne. Co może mieć prawie-mhroczna merysójka w swoim pokoju na piętrze?>
Walnęłam się na łóżko ((WALNĄĆ to ja ci mogę w twój pusty ryj, na łóżku się KŁADZIE.)) <Coś cię przed tym powstrzymuje, Dolu? Nie krępuj się!> i myślałam o tym wszystkim co się wydarzyło  w ciągu nawet nie 5<*pięciu> minut. ZAŁAPAŁAM SIĘ DO ZESPOŁU!!!!! ((NA OSIEM NÓG SLEIPNIRA, NAJWYŻEJ TRZY WYKRZYKNIKI.)) Postanowiłam zrobić sobie szybki obiad, a potem spotkać się z dziewczynami. Zeszłam więc na dół i wbiłam ((sobie nóż w serce <i klamkę w drugie parszywe oko>. The end.)) do kuchni. Widok, który tam ujrzałam tak mnie zaskoczył, że byłam prawie pewna, że moja szczęka wylądowała na ziemi <z głośnym łupnięciem i dźwiękiem tłuczonej ceramiki. Wtedy zdałam sobie sprawę, że trzeba będzie wymienić płytki.>. Mianowicie zastałam w pomieszczeniu mojego brata, co nie było by niczym dziwnym<,> gdybym go nie przyłapała na całowaniu się z Melanie. ((A to jest dziwne, ponieważ…? Sama mówiłaś, że do siebie pasują.)) <I że mają się ku sobie. Na moje oko właśnie mają się ku sobie bardziej :3 >
Stałam tam i próbowałam zrozumieć co tu się dzieje ((*prychnięcie* Czego ty nie rozumiesz?)) <Zastanawia się od czego zacząć remont uszkodzonej szczęką podłogi>. Postanowiłam powolutku wycofać się do swojego pokoju, ale oczywiście musiałam zahaczyć o krzesło<*imperatyw>, które stało w roku pokoju ((Oczywiście całkiem przypadkowo i niechcący. I co to jest „rók” pokoju?)). Zaskoczeni oderwali się od siebie i stanęli w bezpiecznej odległości. Oboje byli zakłopotani zaistniałą sytuacją, dlatego postanowiłam przerwać denerwującą ciszę.
-Mel, chodź ze mną na chwilę do mojego pokoju-brunetka posłusznie skinęła głową i ruszyła w stronę schodów. Kiedy miałam pewność, że mnie nie usłyszy szepnęłam do Raily' ego- a my sobie później pogadamy ((ALE PO CHUJ? JEST DOROSŁYM CZŁOWIEKIEM, NIE MUSiAŁBY CI SIĘ TŁUMACZYĆ NAWET GDYBY PRZELECIAŁ JĄ NA BLACIE W KUCHNI. OFICJALNIE NIENAWIDZĘ GŁÓWNEJ BOHATERKI.)) <Gdyby ją przeleciał, już nigdy nie spojrzałabym ałtorce w oczy inaczej niż z niechęcią i obrzydzeniem. Bogowie brońcie przed tym scenariuszem > <  > ((A TERAZ POTRAFISZ PATRZEĆ NA NIĄ BEZ NIECHĘCI I OBRZYDZENIA?)) <Potrafię stwarzać pozory.>- powiedziałam i wyszłam z kuchni.
Wparowałam do swojego pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Z grobową mina podeszłam do przestraszonej Melanie. Sądziła pewnie, że zacznę po niej krzyczeć lub coś w tym stylu, ale ja,((postawiłam zupełnie niepotrzebny przecinek i)) zadałam tylko jedno pytanie:
-Powiedz mi jak do tego doszło. ((Wohohoho, cóż za cliffhanger!))
₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪
Elo ludzie!^^ <Yo!>
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał ;) <Oczywiście. Podobał mi się tak samo jak zawsze :* >
Liczę na jakieś gwiazdeczki i szczere <Nie wiesz o co prosisz *szepnęła Apo ze złowieszczym uśmieszkiem chochlika*> komentarze ;D naprawdę możecie mnie krytykować i wytykać błędy ((Dzięki za pozwolenie, bardzo chętnie.)) <Nie! To pułapka! Nie pamiętasz już co działo się pod Psychiatrykiem, kiedy ktoś zwrócił jej uwagę na zapis liczb?!>. Po prostu chcę wiedzieć jaka jest wasza opinia na temat tego rozdziału/ opka ;) ((Beznadziejne ;)))
Dobrej nocy ;P
Ps. Ile pączków wczoraj zjedliście/ zjadłyście? ;)

niedziela, 25 marca 2018

O gender w Hogwarcie i prawie do nazwy własnej - Mój Hogwart #2

Autor: Tumblr_Girl_1313

Komentują:
* {Nyan}
* ((Dola))

 


- 4 -

Stanęłam przed wielkim obrazem ślicznej dziewczynki. {Może opis? Wiesz, dla tych, którzy nie czytali albo nie pamiętają oryginalnych książek (bo ci, którzy je czytali wystawili ałtorce środkowy palec po pierwszym rozdziale).} ((No przecież masz. „Śliczna dziewczynka”, czego ci więcej potrzeba?))
- Oh, witaj Anne! - odezwał się obraz
- Witaj((, obraze)) Penelopo
- Dawno cię tutaj nie było{, nie było komu kropek wpieprzać przed każdym enterem} ((i przecinków.))
- całe wieki,a pamiętam wszystko jak by to było wczoraj {Wszystko poza lekcjami polskiego z podstawówki. Chyba się powtarzam...}- na moje słowa dziewczyna uśmiechnęła się troskliwie
- Wchodź - obraz odsunął się. I weszłam w dziurę w ścianie ((To brzmiałoby ładniej, gdyby ałtorka zrobiła z tego jedno zdanie.))... Wielki pokój {Bo oczywiście Mery “Boże-widzisz-i-nie-grzmisz” Só musi mieć wielki pokój z łazienką, kuchnią i kamerdynerem.} cały różowy ((GDZIE MOJE ORZECZENIE?)) jak na małą dziewczynkę przystało. Nic się tu nie zmieniło było tylko czysto, widać dziadek ((*kaszel*)) dbał o to aby skrzaty regularnie sprzątały {Już bardziej ekonomicznie było oddać ten pokój pod czyiś wynajem. Choćby i skrzatów.}. Zostały tylko wyniesione obrazki i zabawki. Ręką przejechałam po oparciu wielkiego fotela... ((Wyobraźcie to sobie w zwolnionym tempie. Niezły patos.)) {Prawie jak słynna scena ze zbożem z “Gladiatora”.} Chciałam właśnie rzucić się na łóżko((,)) kiedy zauważyłam((,)) jak na krześle przy biurku leży już przygotowany mundurek.
- No weźcie! – jęknęłam((,)) jednak byłam za bardzo zmęczona((,)) aby się teraz nad tym rozczulać. Zdjęłam buty i położyłam się na łóżku, a moje oczy momentalnie się zamknęły{, standardowo pochłaniając w swej paszczy kropkę.} ((Ja już chyba wiem, skąd wiewiórki z „Daj mi umrzeć” brały swoje kropki.))

***

Budzik zadzwonił o 7 rano ((Zadzwonił o siedem rano.)). Zerwałam się na równe nogi, bo było to dosyć niespotykane, dla mnie oczywiście {*przeciera oczy* Czy to było w miarę logiczne zdanie z dobrze postawionymi przecinkami?} ((Szczyt możliwości ałtorki. Nacieszmy się nim, bo drugiego takiego nie znajdziemy.)). Leniwie zsunęłam się z łóżka, włączyłam muzykę w telefonie {Telefon. W Hogwarcie. Pomińmy fakt, że czarodzieje czystej krwi (jak nasza kochana boCHatereczka) trzymali się od mugolskiej technologii z daleka.} ((Pomińmy fakt, że mugolska technologia NIE DZIAŁA w Hogwarcie.)) i pomaszerowałam w stronę drzwi łazienki {HAH! Wiedziałam, że ma tam łazienkę!}. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i zrobiłam loki. Lekki makijaż {Co to, słynny “letki” wyszedł już z mody?}: raptem puder i trochę tuszu na rzęsy,a po tym przyszedł czas na ubranie się. Na samą myśl o tym w gardle czułam jak rośnie mi gula.
- Czego się boisz((,)) głupia? ((Cieszę się, że jesteś świadoma poziomu swojej inteligencji.)) - powiedziałam sama do siebie. Wzięłam koszulę w rękę i sięgałam po sweter, kiedy sobie przypomniałam, że mam jeszcze własne ubrania i zapewne te drzwi, które mijałam obok łazienki to szafa {Tylko szafa? Spodziewałabym się garderoby z armią otumanionych mugolskich stylistek.}. Podeszłam do nich i niepewnie dotknęłam klamki - w końcu to szkoła magii kto wie co mnie czeka {*upiorny szept* Styliiiistkiiiii...} ((Słusznie, lepiej zachowaj ostrożność. Nie wiesz, gdzie mogę czekać na ciebie z siekierą.))- ale na całe szczęście była to tylko obszerna szafa ((O co chodzi z tymi powtórzeniami? Czy używanie synonimów boli?)) wypełniona rzeczami z moich 10 kufrów ((wypełniona rzeczami z moich dziesięć kufrów.)) - uff... Sięgnęłam po czarne spodnie z wysokim stanem i z dziurami na kolanach, a także czarne((,)) krótkie conversy {Perfekcyjny strój dla młodej czarownicy. W trakcie roku szkolnego. W Hogwarcie. #pojedynczeZdaniaNiedowierzania} ((I to w latach 90.)). Jedyne co miałam z mundurka to biała koszula i krawat((,)) z którym miałam nie lada problem((,)) dlatego go sobie jednak odpuściłam ((Czyli nie miałaś krawata.)). Podeszłam do wielkiego lustra przyjrzałem się sobie {zmieniając płeć w trakcie zdania (i tak, tu dalej nie ma cholernej kropki)}
-całkiem całkiem. - {*płacze cicho patrząc na ilość małych liter na początkach wypowiedzi*} ((Spokojnie, Nyanku. To dopiero początek.)) i ruszyłam do drzwi. Byłam sama na schodach((.)) 
-co do cholery? - powiedziałam pod nosem i ruszyłam w stronę wielkiej sali ((*Wielkiej Sali)). I wtedy wszystko się wyjaśniło - śniadanie {Hello, Captain Obvious! I haven’t seen you for a while...}. Na sama myśl mój żołądek domagał się pysznego tosta z ciągnącym się serem. Razem ze mną wchodziło jeszcze pare spóźnionych studentów, którzy bardzo dziwnie się na mnie gapili gdy stawiłam swoje "pierwsze kroki" ((Nic dziwnego, twój ubiór nie jest zbyt powszechny wśród czarodziejów w latach 90.)) ludzie odprowadzali mnie wzrokiem aż do monetu {monetu = monety + momentu => czas to pieniądz. Szach mat, antymaterialiści.} kiedy usiadłam obok studentów Durmstrangu oddzielających Hogwart. Nie chciałam siedzieć obok moich rówieśników zaopatrzonych w siebie egoistów {Zaopatrzyli się w siebie i kilku kolegów, tak na wszelki wypadek.} (takie było moje zdanie na temat ślizgonów ((*Ślizgonów.)) i magów czystej krwi... Ta ja też się do nich zaliczałam, ale trudno spojżeć {GAAH! MOJE OCZY! NIECH KTOŚ JEJ DA SŁOWNIK ORTOGRAFICZNY!} ((*uderza ałtorkę słownikiem w twarz* ZAŁATWIONE!)) prawdzie w oczy). Nałożyłam sobie 4 ((*CZTERY. SŁOWNIE. Nie ma tu Apo, więc ktoś musi zwracać na to uwagę.)) apatycznie wyglądające tosty ((Patrzyły się pustym wzrokiem przed siebie, nie chciały jeść, ani rozmawiać z bliskimi.)) {*autentyczny płacz ze śmiechu* Apatyczne tosty... ja pier... duszę się tutaj XD}, co tu dużo gadać były nieziemskie ((Te apatyczne podobno lepiej smakują. Nie próbują się wyrywać, gdy wsadzasz je sobie do ust.)) (i teraz ja - autorka czuje narastający głód {I teraz ja, Nyan, przywalę ci, droga ałtorko, za łamanie czwartej ściany.}) Po zjedzonym śniadaniu{, w które wliczała się kropka z poprzedniego zdania,} ((Prawie tak nieziemska jak apatyczne tosty.)) Dumbledore wymówił krótkie przemówienie życząc nam udanego dnia. Wszyscy wstali rownocześnie a ludzi było jak mrówków {NIE. Mówię stanowcze NIE używaniu słabych memów w opkach.} ((Szczerze mówiąc, nie dziwi mnie obecność tego słowa w tym opku. Nawet mi pasuje do ałtorki.)) bardzo dużo, może nawet za bardzo dużo {“za bardzo dużo”}. Pierwsza lekcją było zielarstwo dlatego zamierzałam {pogalopować na swoim różowym jednorożcu} w kierunku szklarni.
- no((,)) moi drodzy((,)) czy ktoś wie((,)) co to jest? -Pani Spout ((zjadła wszystkie przecinki potrzebne w tym zdaniu.)) {W Hogwarcie obowiązywały zastępstwa? Bo pani Spout nie kojarzę w stałym gronie pedagogicznym.} ((Nauczycielką zielarstwa była pani SPROUT, więc ewidentnie mamy tu zastępstwo.)) pokazała nam dziwne czarne coś przypominające ślimaka pokrytego bąblami - Anne?
- To czyrakobulwy
- Świetnie((,)) 10 punktów dla Slytherinu. Wszyscy popatrzyli się w moja stronę a ja ich totalnie olałam((,)) gapiąc się na nauczyciela ((i zjadając przecinki.)) {- powiedziała pani Spout, z jakiegoś powodu wyręczając narratorkę.}
-Będziecie z nich wyciskać ropę.
- Co?! - zapytał Seamus Finnigan
- Ropę, Finnigan, ropę – ((Dialog przekopiowany z książki. Brawo, ałtorko.)) i wszyscy zaczęliśmy robotę, ohydną((,)) ale jednak zabawną kiedy komuś taka maź poplamiona specjalny płaszcz, ale czemu nie mam pojęcia {Też nie wiem, czemu ta maź była poplamiona i co z tymi specjalnymi płaszczami.} ((Oj, Nyan, to oczywiste. Ta maź była poplamiona specjalnym płaszczem.))
- no, wiec ((wyborczy)) do czego może służyć ropa z czyrakobulwy? - zapytała pod koniec lekcji {ta ropa.}
{ - Do trucia merysójek? - rzuciła z nadzieją Nyan.}
- Na przykład usuwania trądziku w szczególności po używaniu na sobie czarów by go usunąć. {Wut?} ((Chyba wolę jak chamsko kopiujesz z książki. Przynajmniej cię rozumiem.))
- Następne 10 punktów dla Slytherinu! - i tak zakończyła się pierwsza lekcja. Następny przystanek dom Hagrida i opieka nad magicznymi stworzeniami.

Wybaczcie, że troszeczkę krótki ale ostatnio nie miałam weny po za tym szkoła daje się we znaki... ((Jasne, bo wcześniej to wenę miałaś.))
Odrazu mowię, jeśli ktoś się skapnął rozmowa Seamus'a {Akysz, apostrofie!} i Profesor Spout (jeśli zrobiłam błędy w nazwiskach najmocniej przepraszam było ciemno ((I ty myślisz, że ja ci teraz wybaczę? *śmieje się, ostrząc siekierę*))) i brałam to z książki {Śmiem polemizować, że w ogóle czytałaś tą książkę, skoro robisz błędy w nazwiskach.} ((Może te dwa zdania przeczytała.))

- 5 -

- Witajcie na naszej pierwszej lekcji opieki nad magicznymi zwierzętami w tym roku! - powitała nas wielkolud {Hagrid także zmienił płeć. Behold, w świecie czarodziejów oficjalnie pojawiło się Gender.} ((Nikt nie jest bezpieczny.)) - dzisiaj i przez następne pare lekcji będziemy omawiać sklątki tylnowybuchowe
- A co to niby co to i co robi?!
- Malfoy to taki piesek obronny tylko może osiągnąć niesamowitą wielkość i jest niebezpieczny {Też właśnie sobie wyobraziliście Malfoya jako terrierka? :’) } ((Teraz tak. Nyan, nie musiałaś.)), bardzo niebezpieczny wiec jeśli chcesz mieć tą ((*TĘ, NA BRODĘ MERLINA.)) buźkę całą słuchaj Hagrida... A i załatw sobie okulary bo mamy to przed sobą. Geniusz.... ((W tym miejscu ałtorka chyba zwymiotowała kropkę. I dobrze, może przestanie je zjadać.))
- Dumbledore może bądź milsza, mój ojciec pracuje w ministerstwie {A ja myślałam, że to Hagrid rozmawia z Malfoyem O.o Tak oto działa źle zapisany dialog.} ((Żeby tylko dialog…))
- Moja ciotka też tam pracuje i o ile dobrze wiem to jest wyżej położona od twojego taty {LORE TIME! *ustępuje miejsca Doli* Gdzie pracował Lucjusz Malfoy?} ((Tak właściwie, to Rowling nie wspomniała na jakim stanowisku pracował. Wiadomo tylko, że był ważny w Ministerstwie.)) - odpowiedziałam biało włosemu {Draco został wiedźminem. Przewiduję, że w ciągu następnego roku hipogryfy zostaną doszczętnie wytępione.} ((Biedny Hardodziob.)), któremu momentalnie mina zrzedła ((Sue właśnie zgasiła Draco. Z każdą chwilą coraz bardziej cię nie lubię, ałtorko.)).

***

Usiadłam przy stole i nałożyłam sobie kotleta z pieczonymi ziemniakami ((O Perunie, to w Hogwarcie podają schabowe?)). I((,)) mimo że nie było to zbyt miłe((,)) podsłuchiwałam myśli Rona, Hermiony i Harrego ((*HARRY’EGO.)). No sorry musiałam{, w końcu jestem taka zajebista i w ogóle}((, no i muszę się znowu pochwalić, że umiem czytać w myślach, bo jeszcze zapomnicie)). Nałożyli sobie ziemniaki z jagnięcina ((Fascynujące.)) i rozmawiali o jakimś szurniętym pomyśle dziewczyny i o tym że idzie do biblioteki. Po godzinie zadzwonił dzwon na lekcje popołudniowe((,)) co oznaczało dwie godziny wróżbiarstwa z profesor Trelawney. Byłam tam kilka razy i wydawało mi się, że robi się tutaj coraz duszniej. Usiadłam nad moimi "podopiecznymi" {*sarkastyczny kaszel*} ((*wiąże sznur na żyrandolu* Tym razem to nie dla mnie.)) i ich obserwowałam.
Zaraz pojawiła się nauczycielka we własnej osobie strasząc wszystkich w około {*wokół, jak już coś. W okole to ty sobie możesz wiesz co zrobić.}. Przepowiedziała Potter'owi ((A TAM, GDZIE APOSTROF JEST POTRZEBNY, TO GO NIE ZNAJDZIESZ. WIESZ GDZIE GO SOBIE MOŻESZ WSADZIĆ, AŁTORKO?)) jak to ona ujęła... " widzę przed tobą same trudności... Same przeszkody, i to nie małe... Obawiam się, że to czego się tak boisz, naprawdę się stanie... I być może szybciej, niż myślisz..." {Sponsorem poprawnej interpunkcji jest Kalka Z Książki.} ((W sumie, to Trelawney ma rację. Biedny Harry musi użerać się z Merysuką, a to faktycznie trudność.))I po chwili zaczęła ((trzy)) lekcje ((na raz, azaliż się rozmnożyła)) nudna i trwająca w nieskończoność. Czarno włoswgo ((CTHULHU FHTAGN!)) coś trapiło musiałam to sprawdzić i tak myślał o tym, że Black został złapany, a w zeszłym roku przepowiedziała, że Czarny Pan odzyska swą moc... Nagle poczułam jak mnie mrozi. Ten którego imienia nie wolno wymawiać ((*Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, do cholery jasnej!)) - Voldemort.
Nagle wszyscy przysypiali w tym Harry najbardziej dlatego najmocniej jak mogłam kopnęłam go w oparcie i odrazu się podniósł ja jak to każdy udawałam, że słucham o tym kto urodził się pod jaką planetą...((GDZIE SĄ MOJE PRZECINKI? CZY KTOŚ MOŻE WYJAŚNIĆ AŁTORCE, ŻE ZNAKI INTERPUNKCYJNE NIE SĄ JADALNE?)) Potem Ron palną ((oni w czasie przyszłym)) głupotę (dosyć zboczoną) i dała im prace domową ((Ta głupota.)) {A tobie to już nie?} ((Merysuka nie ma czasu na tak przyziemne błahostki.)).
Przed kolacją stałam przed wielka salą {*przeładowuje colta, wyciąga spod łóżka łuk i wymienia groty* Dola, ruszaj ze mną walczyć o prawa Wielkiej Sali do nazwy własnej!} ((*ostrzy siekierę* Mnie akurat nie musisz namawiać.)) rozmawiając z jedną Ślizgonką tłumacząc jej jedno zaklęcie. Wtedy trojka schodziła ze schodów usłyszeli za sobą głos chłopaka z mojego rocznika i domu... Draco Malfoy ten biało włosy idiota stał razem z dwoma glupszymi typkami z gazetą w ręku ((To zabawne, że robiąc tak obrzydliwe błędy ortograficzne, stylistyczne i interpunkcyjne masz czelność nazywać kogoś „głupim” i „idiotą”.)).
- Weasley! Hej, Weasley!
- Co?
- Piszą o twoim tacie – rzekł((,)) podając mu gazetę. Artykuł był o ostatnich wydarzeniach pod czas ((SPACJO, WYNOŚ SIĘ STĄD.)) meczu quidditcha, mroczny znak ((*Mroczny Znak, NA TRÓJZĄB POSEJDONA, TO SIĘ PISZE WIELKIMI LITERAMI. *szloch*)), śmierciożercy...
(Bla, bla, bla) {Dziękuję za szczegółowe streszczenie każdej dramy w tym opku} - ... Arnolda Weasleya... Widzisz, Weasley, nawet nie potrafi podać poprawnie jego imienia... To
- to zauważmy((,)) że o twoim ojcu nawet nie ma wzmianki. - weszłam mu w wypowiedź - w końcu to taki niesamowity czarodziej, wpłaca nieziemskie kwoty dla ministerstwa i przecież jak to on jest czystej krwi... O a właśnie jak on tam jest Lucjan... Marian? – ((Żałosne. Moja siedmioletnia kuzynka jest w stanie bardziej mi pocisnąć.)) chłopak zacząć się robić czerwony
- uważaj sobie!
- bo co((,)) powiesz tatusiowi? - Podeszłam bliżej - on jednak nic nie powiedział i poszedł. Odechciało mi się jeść((,)) dlatego wróciłam do siebie. Przebrałem się w biały T-shirt i szare dresy {Teraz skoro już zmieniłem płeć, mogę zostać prawdziwym Sebixem Hogwartu!} ((Nyan, nie obrażaj biednych Sebixów.)). Napisałam do cioci ((TUTAJ JEST „ŻE”. W TYM MIEJSCU KONIECZNY JEST PRZECINEK. JA WIEM, ŻE AŁTORKA JEST MNIEJ WIĘCEJ TAK SAMO INTELIGENTNA JAK AMEBA, ALĘ TĘ WIEDZĘ WYNOSI SIĘ Z PODSTAWÓWKI.)) że jest wszystko w porządku. I poczułam chęć na herbatę {- uderzyła mnie w potylicę, twierdząc, że już dawno trzeba było to zrobić}. Wyszłam z pokoju i skierowałam się na sam dół i stanęłam przed obrazem z owocami((,)) połaskotałam gruszkę i weszłam do kuchni.{*i} Skrzaty czuły się troszeczkę nieswojo w moim towarzystwie ale {*i} wynagrodziłam im to mówiąc, że ((NO WIDZISZ, TO NIE JEST TAKIE TRUDNE.)) w moim pokoju jest za zimno (co było prawdą) i wolę jednak biało- czarną pościel {Że się wyrażę, co ma piernik do wiatraka?} ((Domyśl się.)). Zrobiłam sobie herbatę((,)) dolałam soku {*chowa pustą butelkę wybielacza* Miłej herbatki} ((*wsypuje strychninę do cukierniczki* Nie zapomnij posłodzić!)) i ruszyłam do mojej Komnaty ((A TU JUŻ JEST WIELKA LITERA. TYLKO PO CHUJ?)) {Jej komnata jest jedynym prawilnym pomieszczeniem zasługującym na tytuł nazwy własnej.} w której było jak prosiłam ciepło i była pościel o którą prosiłam {Aaah, o to chodziło z “wynagradzaniem” chuj-wie-czego skrzatom - po prostu zagoniłaś je do bezsensownej roboty} ((Łaskawco.)). Wypiłam herbatę((,)) czytając książkę((, o którą prosiłam.)). Nagle na zegarku zobaczyłam 22:30 dlatego postanowiłam pójść spać. Mój sen był za to bardzo((,)) ale to bardzo rąbnięty... {*zaciera ręce ze złowieszczym chichotem* Wybielacz wszedł!}

- 6 -

Stałam w zakazanym lesie ((*headdesk* Ja już *headdesk* nie mam *headdesk* siły. Domyślacie się, co tu jest źle?)) całkiem sama, a przynajmniej tak myślałam. Usłyszałam krzyk kobiety((,)) dlatego zaczęłam biec w tamtą stronę {Wiem, że to sen, ale i tak mamy tu starą filmową regułę; słyszysz krzyk? Lepiej sprawdź co się wydarzyło!}. Była wysoka, gęsta i biała mgła ((Wysoka mgła?)). Biegłam i biegłam. Przewróciłam się o korzeń przy upadku obiłam kolana (byłam w białych shortach, conversach i bluzce, tak wszystko białe i kucyka miałam ((Na chuj mi to wiedzieć?)) {Powiedzcie mi, ile osób pamięta, w co była ubrana w swoim śnie? Ja się z reguły skupiam na spieprzaniu przed czymś dziwnym.}), ubrudziłam się i rozcięłam skórę przy łokciu. Gdy się podniosłam((,)) znalazłam się zupełnie gdzie indziej. Byłam w pokoju, który widziałam pierwszy raz w życiu. Przestrzenny, meble robione na zamówienie z czarnego dębu* {Masz szczęście, Sue - takie drzewo faktycznie istnieje.}. Pokój był niebieski z wielkim łóżkiem, przestronnymi oknami i opuszczonymi parapetami ((Opuszczone parapety? Pierwsze słyszę.)), a na jednym z nich siedział chłopak. Podeszłam do niego. Był... Inny. 
-Draco? - wypowiedziałam co drugą literę, ale on mnie nie słyszał {Mówisz do chłopa “Ej, Er-Ce!” i dziwisz się, że nie reaguje?} ((Świetny pomysł. Od dziś mówcie mi Oa. Albo Dl.)) nadal siedział zapatrzony w gwiazdy. Przypomniałam sobie o ręce - nic nie było, moja skóra była nienaruszona. Usiadłam obok chłopaka, oparłam plecy o okno i patrzyłam na niego jak zaczarowana. {Śmierdzi shipem na kilometr.} ((Ja już nie wiem czy bardziej chce mi się śmiać, czy płakać.)) Po jego policzku spłynęła jedna, mała łza ((*fanfary* *oklaski* *wiwaty* POJEDYNCZA ŁZA! OCH, JAK DOBRZE, BAŁAM SIĘ, ŻE JEJ JUŻ NIE ZOBACZĘ!)). Chciałam ją zetrzeć((,)) jednak moja ręka nie była w stanie((,)) zatrzymała się na jego policzku, tego nie poczuł ((Zalecałabym inwersję. „Nie poczuł tego”, lepiej, prawda?)). Mój obraz się rozmazał i czułam ból, smutek i krzyk kobiety {To się właśnie dzieje, gdy zalewasz z rana kawę Red Bullem: słyszysz obrazy i czujesz krzyki.} ((Mądre słowo na dziś – „synestezja”.)). Zaczęłam płakać.
-Anne! - podniosłam zaspana głowę. Byłam w klasie do obrony przed czarna magią... JA zasnęłam na lekcji?! ((Toż to się nie godzi!))
- No przecież nie śpię – skłamałam((,)) ale i tak nikt nie uwierzył. Nagle zrobiło się ciemno i ktoś zaczął skakać po ławkach... Co?!
-jestem ninja wy mnie nie  widzicie!i zaraz słyszeliśmy stukot przewróconych rzeczy
-Patrishia?
-Nic mi nie jest! - chwile po tym ktoś wbiegł do sali - błąd włosa dziewczyna ja ją znam... Veronic?!
- Minotaur!!! Ludzie uciekajcie!!! {To w końcu fandom Pottera, czy Percy’ego Jacksona?! I CO TU SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?!} ((Już chyba nie ma sensu pytać.)) -  i zaraz wybiegła. Nikt by jej nie uwierzył gdyby nie to((,)) że ziemia niebezpiecznie trzęsła się pod nami. Dziewczyny zaczęły pisać testamenty ((Miałam napisać jakiś inteligentny komentarz, o tym, jak to bez sensu pisać testamenty w takich okolicznościach, ale nie mam siły. Pośmieję się w kącie.)), przepraszać i krzyczeć, chłopaki brali nogi za pas i uciekali {Widać, że faceci myślą rozsądniej w ekstremalnych sytuacjach}, nauczyciel kazał wrócić do dormitorii ((*dormitoriów.)) jednak nikt go nie słuchał. Postanowiłam wziąć przykład z chłopaków i uciekałam z sali ((Uciekałam, uciekałam i uciec nie mogłam.)) {Jak raz ma trochę rozumu w głowie}. Wbiegłam w jeden z korytarzy i podałam hasło obrazowi((,)) przeszłam i na moje nieszczęście wyszłam tak że przede mną stał wielki ((przecinek, który chciał się zemścić za bestialskie pożarcie jego pobratymców.)) stwór. Obrócił się do mnie przodem, a ja głupia stałam w miejscu. Nagle jednak usłyszałam w mojej głowie BIEGNIJ IDIOTKO NO!!!! Więc ruszyłam dupę {Zauważyłam ciekawą zależność między tym opkiem, a np. Bolesną (fanfikiem z Overwatch, który tutaj analizowałyśmy). Kolokwialny język w fanfikach wciska się w najgorsze miejsca. To po prostu psuje immersję czytelnika ze światem, w którym dzieje się akcja tworu opkoidalnego. Poważnie, ludzie: nawet tego i przekleństw można używać z głową!}. Biegłam ile sił w nogach((,)) jednak on był coraz bliżej i bliżej. Biegłam po schodach, korytarzach, a on ciagle był za mną. Spojrzałam się za siebie by wiedzieć czy może jednak {ten minotaur} przeżyje, nie zauważając wielkiej przepaści przede mną. Krzyknęłam kiedy poczułam, że nie mam gruntu. Wylądowałam w pokoju bez okien {Psychiatryk!} ((NIE, NYAN, NIE, NIE PRZYPOMINAJ MI O TYM, NIE GDY JESTEM NA SKRAJU ZAŁAMANIA NERWOWEGO.)). Usłyszałam ten sam krzyk kobiety i ten sam ból co wcześniej. Zwijałam się i płakałam. Po pewnym czasie leżałam ledwo przytomna, przypominałam sobie wszystkie zdarzenia z mojego życia. Czułam((,)) że moje oczy się już więcej nie otworzą. {Ostatnim, co słyszałam był szept, dobiegający jakby z oddali....
“Wyyybieeeelaaaacz...”} ((To była dobra decyzja.))

-NIE! - obudziłam się zalana potem((, gdyż jakiś skrzat wylał na mnie całe wiadro tej wydzieliny. Obudzić to ty się możesz ZLANA potem.)). Oddycham bardzo nie równo((, lecz krzywo)) {To przez tą “dynamiczną” zmianę czasową. Wróć do przeszłego i powinno ci przejść}... Wdech wydech Anne... Mówiłam sobie {Patrz, zadziałało!}. Podeszłam do szafy i wyjęłam świeża piżamę, poszłam do łazienki, umyłam twarz zimna wodą i wróciłam do łóżka. Zmieniłam stronę poduszki
- do wymiany... - powiedziałam zażenowana tym faktem {A o staromodnym suszeniu, to już nie słyszałaś? Chyba, że stężenie soli w twoich łzach/ślinie/smarkach jest tak wysokie, że materiał uległ zniszczeniu.} ((Może chodzi jej o prześcieradło. Plamy z prześcieradła lepiej wyprać, niż wysuszyć.)). Potem tylko bałam się, że nie zasnę lub kiedy zasnę będę miała jeszcze gorszy sen. Jednak zmęczenie wygrało (w końcu była 3 nad ranem ((była trzy nad ranem))) i po 30 minutach ((i po trzydzieści minutach)) walki z samą sobą zamknęłam oczy.

***

Obudziłam się o godzinie 8:30 miałam półgodziny((,)) aby ubrać się i dojść do klasy. Miałam obronę przed czarną magią, Super pomyslałam {bez pomocy jakichkolwiek pauz czy cudzysłowów. Kto w ogóle z tego korzysta?} ((Na pewno nie ałtorka. Ona jest ponad to!)). Ubrałam się w czarną plisowaną spódnice, zakolanówki, koszule i do tego wszystkiego całe czarne vansy {Ja już nie będę powtarzać swoich komentarzy co do czystokrwistej czarownicy ubierającej się jak nastolatki w 2018}. Włosy wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone. Wybiegłam z pokoju i sprintem udałam się do sali. Jasne było, że jestem spóźniona. Kiedy wpadłam do klasy Seamus dostał kredą od Szalono okiego {Poddaję się *upada na ziemię*} ((NYAN, NIE! NIE ZOSTAWIAJ MNIE SAMEJ! WALCZ!)).
- Smith... Spóźniona. ((Chochlik kornwalijski)) Odejmuje Ślizgonom 5 punktów - wszyscy się na mnie spojrzeli, wiadomo kto z pogardą... ((To ja. Nyan pewnie zerka z podłogi.))
- Wolałabym Dumbledore ((*hiperwentylacja*)) - starałam się uśmiechnąć. Usiadłam obok Hermiony i zaczęliśmy lekcje (blah blah blah) {*z podłogi dobiegają znajome wszystkim pomruki*} ((Nyan, nie możesz się poddać!))
- ministerstwo uważa że ((TUTAJ ZNOWU JEST „ŻE”. PRZECINKI W KOŃCU SIĘ ZEMSZCZĄ.)) nie powinniście znać tych czarów! Ale to głupstwo! No dobrze((,)) kto mi powie dlaczego te zaklęcia nazywają się niewybaczalnymi?
- gdy się ich użyje trafia się do askabanu {*jęk boleści*} ((*wrzask bólu* CO TO, KURWA JEST „ASKABAN”? TERAZ TO JUŻ ZBYT WIELE, NAWET KRWAWY ORZEŁ JEST DLA CIEBIE ZBYTECZNĄ ŁASKĄ. TWOJA ŚMIERĆ BĘDZIE DŁUGA I BOLESNA.)), po za tym sama nazwa wskazuje na to że ((*szloch*)) są niewybaczalne - odpowiedziałam
- świetnie masz te 5 punktów... Weasley!
- T-t-tak?
-Znasz jakieś?
- No tata kiedyś mówił mi o jednym... Chyba się nazywa Imperius, czy jakoś tak...
- Ano tak... Kto jak kto((,)) ale twój ojciec na pewno je zna. Kiedyś sprawiło ministerstwu mnóstwo kłopotów. - wyjął z {*ze} szklanego pojemnika coś co wyglądało jak pająk, ohyda... Powiększył go i wypowiedział zaklęcie podane wcześniej przez Rona. Robal {*podnosząc z ziemi rękę* Wypraszam sobie! Pająk nie jest byle robalem, tylko STA-WO-NO-GIEM} latał z głowy na głowę. Chodził po rękach i podręcznikach. Kiedy znalazł się na głowie rudo włosego, Draco nie mógł powstrzymać śmiechu((,)) jednak kiedy znał się na nim((,)) ja o mało nie sikałam, ponieważ jego mina była fenomenalna!
- no dobra! A może teraz ma wyskoczyć przez okno? Utopić się? Kiedyś każdy czarodziej uważał że ((*jęczy*)) działał pod wpływem tego zaklęcia, a wszystko to bo kazał mu czarny pan {Jak naziści. Przepraszam, musiałam} ((*Czarny Pan. KURWA, TO JEST NAZWA WŁASNA!)). No dobrze... Longbottom! A ty jakieś znasz?
- No jest jeszcze Cruciatus...- powiedział Neville
- Bardzo dobre zaklęcie. Chodź((,)) podejdź tutaj... Crucio! - robak zaczął zwijać się na wszystkie strony, a Neville wyglądał podobnie. Nie tylko on((,)) ja też. Czułam ból, który niósł się po całym moim ciele, każdej komórce ((*śmiech* Nie mam zielonego pojęcia, co cię tak boli, Sue, ale cieszy mnie to. Cierp, szmato.))
- PROSZĘ PRZESTAĆ TO GO BOLI! ((PRZECINKI TEŻ CIERPIĄ, GDY SIĘ JE ZJADA.)) - wypaliła Hermiona
- To może panna Granger poda nam ostatnie zaklęcie niewybaczalne? - ale ona tylko pokręciłam głową ((Pokręciłaś głową Hermiony?)) na nie {Ekhem, tak to już na pewno nie było w książce. Nawet ja to pamiętam.} ((Tak to w filmie było.))
- Zaklęcie uśmiercające – odpowiedziałam((,)) kiedy Moody odchodził pod tablice((.))
- Tak... - wrócił się do mnie - jak ono brzmi? - czułam na sobie wzrok innych((.))
- Avada kedavra... - wyszeptałam. Nauczyciel skierował różdżkę w stronę "pająka" wypowiedział zaklęcie i przede mną leżał trup...
- Zaklęcie uśmiercające... Praktycznie nikt go nie przeżył {Nie pamiętam jak cała scena wyglądała w książce, ale i tak muszę to powiedzieć: no co ty, kurwa, nie powiesz?}... Prócz jednej osoby - podszedł do Pottera - która siedzi w tej klasie... Panno Dumbledore, proszę powiedzieć jakie są skutki zaklęcia Cruciatus.
- Ból... - łzy napływały mi do oczu - to zaklęcie może doprowadzić do szaleństwa, śmierci... Rzadko kto przeżył... ((WTF? Oszaleć od tego można, owszem, śmiertelne przypadki pewnie też się zdarzały, ale bez przesady.))
- Kto nie powinien przeżyć?
- Dziecko, dorosły ledwo potrafi wytrzymać 10 minut ((Skąd ty masz takie informacje?))- pojedyncza łza spłynęła ((*fanfary* KOLEJNA!)). {Nie można było tej chamskiej ekspozycji wcisnąć, gdy gadali o zaklęciu Cruciatus?} ((Ałtoka to sobie wymyśliła. Tego nie było w książce ani w filmie.))
- No dobrze. To wszystko na dzisiaj. Możecie wyjsć. - rzuciłam się w kierunku drzwi i pobiegłam do pokoju. Na moich policzkach czułam mokre strumyczki... ((Dlaczego płaczesz?)) Poszłam do łazienki((,)) przemyłam buzię, poprawiłam rzęsy tuszem i zamaskowałam zaczerwienienia. Wyszłam z pokoju i ruszyłam na następne zajęcia unikając każdego... Ale nadal musiałam być blisko Harrego ((*HARRY’EGO. Wiedziałabyś, gdybyś czytała książkę.)) i pilnując((,)) aby nie usypiał na lekcjach {Odnoszę wrażenie, że Dumbledore wynajął Ankę do pilnowania, by Harry się nie opuszczał z żadnego z przedmiotów.}.
Po kolacji, dziadek ((*hiperwentylacja*)) ogłosił((,)) iż zostały 2 ((*dwa)) tygodnie((,)) aby wrzucić swoje imię do czary, która cały czas stała przed podium. Udałam się do pokoju, dorobiłam cześć lekcji ((To miło, że mówisz „cześć” lekcjom.)) i o 23 poszłam spać. I tak minąłem {wszelkie normy logiczne, w ułamku sekundy zostając facetem. Czego to magia nie jest w stanie zrobić...} mi następne 2 tygodnie... Oczywiście bez płaczu i unikania ludzi, udało mi się nawet zdobyć kontakt z Harrym, Ronem i Hermioną, wiec nie było tak źle. Byłam u dziadka ((*hiperwentylacja*)) opowiedziałam mu mój sen pomijając ślizgona... ((*Ślizgona. WIELKIE LITERY NIE BOLĄ.)) Powiedziałam co z Harrym itp. Nacisnęłam na odcisk Malfoy'owi i zdobyłam z 35 punktów dla Slytherinu... {Ot, dzień jak co dzień.}

1095 słów!!! {Własnymi komentarzami dodałam ci kolejne trzysta. Jak z tobą, Dola?} ((Za dużo. Mam dość. *wychodzi*)) Nie sądziłam ((PRZECINEK.)) że uda mi się dojść do tylu! {Nie musisz nam dziękować ;*} Dziękuje wam za wszystkie gwiazdki :* Kilka rzeczy jest z prawdziwego życia... Może się do myślicie co :D {Powiedzcie, że to ten wybielacz w herbacie, proszę} ((Strychnina w cukierniczce.))

*przypuśćmy, że takie drzewo {chodzi o ten czarny dąb} istnieje, a jeśli tak to jeszcze lepiej ;P {Nosz ja pier... *powstrzymuje się przed uderzeniem ręką w stół* RE-KURWA-SEARCH. TO NIE BOLI.} ((Nyan, ciebie nie boli, bo jesteś inteligentna. Natomiast ałtorka ma musk ameby i nawet tak prosta czynność może sprawiać jej trudność.))