Autor: Saphira0706 ((Czyli ałtorka
wspaniałego „Psychiatryka”!)) <Bo są
takie rzeczy, do których się wraca mimo wszystko :”) >
Komentują:
*<Apocalyptical>
*((Dola))
Rozdział 1
Biegłam przed siebie,
co chwila skręcając<,> by nie uderzyć w jakieś drzewo((, azaliż pojawiały się przede mną zupełnie nagle, bez
ostrzeżenia.)) <Taki trochę
odwrotny Copperfield!> . Nie uciekałam
<Szkoda.> przed niczym ((Uf, to
dobrze, już się martwiłam.)) . Po prostu ścigałam się z Melanie, kto
pierwszy dotrze na łąkę obok strumienia. Stamtąd był widok na całe miasto w
dole.
Czasem, w sumie nie
czasem tylko prawie zawsze <Czasem kiedy
widzę coś takiego, w sumie nie czasem, a prawie zawsze wydaje mi się, że ktoś
usiłuje nabić sobie słów na liczniku. I to jeszcze bardziej chamsko, niż
uprawiając klasyczne wodolejstwo...> obserwowałyśmy nie ludzi na dole <Nie ludzi, mówisz? Elfy, krasnoludy, urgale,
wróżki... Takie klimaty?>, lecz
smoki na niebie. ((A mama mówiła, nie bierz tych
narkotyków!))
Tak, właśnie tak. Smoki.
((Dobra, zrozumiałam.)) <A ja nie. Wszystkie znane mi źródła donoszą, że jak
się widzi smoka nad miastem to w dziewięciu na dziesięć przypadków trzeba
zebrać co śmielszych wojaków i gadzinę zestrzelić > < >
Są to piękne,
majestatyczne stworzenia, które już od dzieciństwa darzyłam sympatią. <A one odwdzięczały ci się ciepłem domowego ogniska?
Kilkukrotnie paląc pół wsi za jednym przelotem?>
Co roku odbywał się
dzień Przyjęcia ((Znaczy… dzień przyjęcia smoków?)) <Nie, Dolu. To dzień Przyjęcia. Gdziekolwiek Przyjęć
leży ma swoje dni miasta/wsi/osady/czterech domów na krzyż.>. W tym dniu, każdy chłopak i dziewczyna w
wieku 18 <*osiemnastu> lat dostają drugi dar ((Ale
jaki dar?)), który w jakiś sposób przyczyni się do ich przyszłości <Doradztwo zawodowe wersja fantasy?>.
Tak, jest to drugi dar ((O jakich darach mówisz? Złoto, kadzidło i mirra?)) <List z informacją o przyjęciu na wymarzone studia. A ten pierwszy to pewnie z podstawówki...>, ponieważ każdy rodzi się już z jednym. Ten drugi ma im pomóc wybrać drogę życiową ((Czy dowiem się o jakie dary ci chodzi?)) <Studia. Jeśli nie wiesz o co chodzi, to pewnie chodzi o studia>. Czy jakoś tak ((Nie wiesz? Naprawdę? Toż to twoje uniwersum!)).
Tak, jest to drugi dar ((O jakich darach mówisz? Złoto, kadzidło i mirra?)) <List z informacją o przyjęciu na wymarzone studia. A ten pierwszy to pewnie z podstawówki...>, ponieważ każdy rodzi się już z jednym. Ten drugi ma im pomóc wybrać drogę życiową ((Czy dowiem się o jakie dary ci chodzi?)) <Studia. Jeśli nie wiesz o co chodzi, to pewnie chodzi o studia>. Czy jakoś tak ((Nie wiesz? Naprawdę? Toż to twoje uniwersum!)).
Czasami zostają nawet
jeźdźcami lub opiekunami smoków! ((Mocne te prochy.)) <Wyobraź sobie minę rodziny, kiedy taki delikwent
zaczyna ujeżdżać odkurzacz, myśląc, że to jego ukochana gadzina O.o>
Smoki to coś a<*à> la taka nasza świętość. <Hej, Dola! Dej mnie dziewicę! W końcu jest okazja!
Trza smokom rzucić na ofiarę!> ((Poczekaj
chwilę! *bierze siekierę i kieruje się w stronę najbliższego przedszkola*)) Dla niektórych to po prostu latające
jaszczurki, które zioną ogniem <i kradną
błyskotki. Jak to jaszczurki na sterydach>, a dla innych (w tym dla mnie) <(Mam
nadzieję, że cię gadzina zeżre)> są całym życiem.
Co prawda nie mam
jeszcze 18 <*osiemnastu> ((Och, Apo,
tęskniłaś?)) <Słów nie znajduję,
żeby opisać jak bardzo mi tego brakowało!> lat (będę mieć za 2<*dwa> tygodnie), by wiedzieć dużo o smokach, ale
miałam z nimi już dużo styczności. <Mnie
do osiemnastki więcej brakuje, ale... *wsuwa na nos dodające powagi i intelektu
okularki w cienkich oprawkach* Czego chciałabyś się o tych smokach dowiedzieć,
młody padawanie?>
W mojej rodzinie
synowie bardzo często, praktycznie z pokolenia na pokolenie((,)) zostawali jeźdźcami bądź opiekunami smoków. Tak
więc mój tata i o 2<*dwa> lata starszy brat posiadają własne smoki <W moim pojęciu świata posiadać można dobro
materialne. Co podsuwa mi z kolei wizję dwóch facetów dzierżących przerośnięte
smoczki dla dzieci...>.
Smok mojego taty
nazywa się Vesus, a Raily' ego ((*wzdryga się* Wróciła.
Spacja po apostrofie.)) <A może
rozmawiamy tu o ego gościa imieniem Raily’?> (mojego brata <(Pssst. Nie
spodziewałbym się tego. Linijkę wyżej wcale nie było podane, że masz brata, a
ja nie potrafię wyciągać wniosków :v)>) Axon. Ale dosyć już o smokach (nie wierzę, że to mówię) ((Nie wierzę, że wstawiłaś tu ten nawias.)) <Nie wierzę, że tutaj wszędzie są nawiasy...
Ałtorskie, oczywiście. Twoje, Dolu, są piękne <3 > ((Awww, dziękuję, Apo <3)).
Usłyszałam świst za
plecami i uchyliłam głowę. Przede mną doszło do katastrofy w wyniku zderzenia
dwóch drzew ((Nie wiem dlaczego, ale wyobraziłam sobie
katastrofę World Trade Center z udziałem drzew zamiast samolotów.)) <Mnie się zwizualizowała pułapka rodem z Indiany Jonesa :”) >.
-Melanie((,)) miało być uczciwie!- krzyknęłam.
-Wybacz, ale wiesz, że
ja nigdy nie przegrywam <i dlatego
napierniczam w ciebie drzewami! Umrzyj. :) >- odpowiedziała przyjaciółka <Woah!
Tylko prawdziwa przyjaciółka spróbuje cię zabić, żeby wygrać idiotyczny wyścig.
A panie mają, przypomnę, prawie osiemnaście lat...> ((Wiek to tylko
liczba.))i mnie wyprzedziła.
-Tak chcesz się bawić<*?>,
dobrze- powiedziałam do siebie z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
Wyciągnęłam rękę przed
siebie i nagle pod stopami Meli pojawił się lód, na którym się poślizgnęła <Czory. Dyjobelska magija!>.
Ja<,>
korzystając z okazji, zamieniłam<*co ta
spacja?*> ,za pomocą swojej
mocy, trampki na łyżwy <*headdesk* Mamy
tu wyraźnego kandydata do tytułu najgłupszej mocy ever >, i jechałam ze zdwojoną szybkością na lodowej
ścieżce ku mecie. ((Ach, więc o taki dar chodzi! To
miło, ałtorko, że nareszcie wyjaśniłaś!)) <To dyshonor dla całej sztuki magicznej i sztuk pokrewnych...>
Za plecami usłyszałam
warknięcie Melanie ((Melanie jest psem?)) <Smokiem.> i kolejny świst. Odwróciłam głowę i zobaczyłam kamień lecący prosto na
mnie ((Ej, ona chce ją wyprzedzić, czy zabić? Rzucanie
kamieniami w przyjaciółkę to nie jest najlepszy pomysł.)) <Rzucanie w nią drzewami też spoko nie było ‘-‘ >, skręciłam w prawo<,>
jednocześnie kierując w ta<*ę> stronę ścieżkę, która pojawiał się tuz<*ż> przed
tym jak na nią nastąpiłam ((Mój musk nie jest w stanie
znaleźć sensu w tym zdaniu. Apo, pomusz.)) <Wyobraź sobie, że stoisz na plamie lodu, dobrze?
Okej. No to jesteś. A teraz zrób krok w dowolną stronę. Widzisz jak ta plama
porusza się razem z tobą? No, to teraz zacznij zasuwać jakby od tego zależało
twoje życie, a plamka grzecznie pobiegnie równo z tobą. Gratulacje! Właśnie
stworzyłaś samobieżne jeziorko!> ((Dziękuję,
Apo, teraz wszystko nabrało sensu.)).
Melka starała się mnie
dogonić, lecz na łyżwach jestem nie do pobicia <Głównie
przez wzgląd na to, że ona tych łyżew nie miała, a bieganie po lodzie w
trampkach jest, lekko mówiąc, wymagające.>. W końcu moją mocą jest władza nad lodem, śniegiem<, buto-łyżwami, > i wiatrem, więc nie ma ze mną szans. <Zwłaszcza
w czasie lata, gdzie śniegu i lodu wszędzie pełno.> Moc mojej przyjaciółki to telekineza <Zapamiętajmy to sobie bardzo dokładnie. Przyda się
później>, potrafi siłą woli
przenieść dowolny przedmiot, rzucić go lub nawet go zniszczyć ((Czej, czy Melanie rzuciła w naszą merysójkę drzewami? Tylko
dlatego, że chciała wygrać wyścig?)) <To
normalne osiemnastolatki tak nie robią? O.o>.
Na metę dotarłam
pierwsza. Przemieniłam z powrotem łyżwy na buty <Pamiętacie
może hasło, że dar pomaga wybrać drogę w życiu? Coś mi się widzi, że droga
życiowa głównej merysójki wiedzie w linii prostej do kasy w najbliższej
wypożyczalni łyżew.> i
przywitałam się z Charlotte i Cortny. Razem z Melanie tworzymy zgrany zespół.
Po chwili na łąkę
dociera ((O, jaka ładna zmiana czasu narracji.)) zmęczona
Melka, wiem, że jest na mnie zła, ale jak na razie nie ma siły<,> by
się na mnie wyżyć i bardzo dobrze. Gdy Mela się wkurzy to lepiej już kopać dla
siebie grób ((Nie wątpię. Ona chyba nie jest całkiem
zdrowa psychicznie.)) <Na moje oko
to kopanie sobie grobu jest przy Melce jedynym rozsądnym wyjściem. Nigdy nie
wiesz skąd nadleci jakaś pancerna brzoza...>
Charlotte wyciąga
przed siebie rękę i już po chwili pojawiają się dwa roślinne, miękkie fotele <Kolejna do tytułu najgłupszej supermocy! Ale
przynajmniej robotę w Ikei ma jak w banku!>, na które zdyszana przyjaciółka pada od razu ((Na
dwa jednocześnie? Chyba komuś przydałaby się dieta.)) <Albo remont charakteru, żeby się nie kładła na obu na
raz. Egoistka.>. Gdy ((skrzat przechodzący nieopodal)) uznaje, ze jest
bezpiecznie siada na siedzeniu obok Melanie <Uciekaj,
skrzacie! Przy niej nie jest bezpiecznie!>.
-To co dzisiaj robimy?
((To co zawsze, Pinky.))-spytała Lotte.
Lotte jest najmłodsza
z nas wszystkich. Pomimo, że wszystkie jesteśmy w tym samym wieku<,> to
ona najpóźniej się urodziła. ((Muszę przyznać, że w
pewien sposób naprawdę brakowało mi tych zdań.)) <Eww... Przypomina mi to taką jedną bardzo denerwującą
znajomą. Jest między nami niecałe cztery miesiące różnicy, ale ona traktuje
mnie tak, jakby to były cztery lata.>
Jakby ktoś jeszcze nie
zauważył ((*Wzdryga się* Czy to ma być jakieś
obrzydliwe złamanie czwartej ściany?)) <Owszem.
Za tym też tęskniłam.>,
Charlotte posiada wszelką władzę nad ((fotelami.))
roślinnością. A tego jeszcze nie mówiłam, ale Cortny posiada specyficzną umiejętność.
Ma władze ((*ę)) nad mrokiem i cieniami <W praktyce wygląda to tak, że uderza ręką w
przełącznik na ścianie i światło w pokoju gaśnie. Prawdziwe czory *o* >. Potrafi nadać im dowolny kształt i sprawić((,)) by zrobiły wszystko((,))
co im rozkarze ((GRAMMAR NAZI MODE: ON. *ROZKAŻE, NA
SIEDEM KRĘGÓW PIEKŁA!)). Jest jedyną osobą w moim mieście, która posiada
taką moc ((O Perunie, czyżby to ona była jedyną i
prawdziwą merysójką?)) <The Chosen
One. Wybrana spośród wybranych.>.
-Może pójdziemy
popływać?- proponuje Cortny.
Cortny jest wysoką,
szczupłą i bardzo wygimnastykowaną blondynką. Dużo chłopaków się za nią ogląda((,)) ale nie tylko za nią <Oczywiście. Przeca wszystkie cztery tworzycie swój
Kwartet Zagłady i wszyscy faceci padają wam do stóp.>. Melanie jest niewysoką brunetką, z
niebieskimi oczami, o kobiecych kształtach. Charlotte również jest niewysoką
brunetką. Różni się z Melką tym, że Lotte ma zielone oczy, Melanie ma więcej
piegów i Charlotte umi <To chyba powinno
być trochę przerażające, że ona uważa, że ta forma jest poprawna. Takie
pocieszne „ałtoreczkowe” coś :3 > bardzo szybko biegać ((Umi też gwałcić
ortografię.)). Ja natomiast mam białe, niefarbowane włosy do pasa <No proszę... To dzieje się z wiedźminami, kiedy zbyt
długo unikają barbera <.< > i do tego mam bardzo jasne szare <*kocie> oczy, prawie białe. I nie noszę soczewek <Konia z rzędem temu, kto pierwszy pokaże mi fantasy z
prawdziwymi kolorowymi soczewkami w pakiecie albo białe, ZDROWE oczy w realnym
świecie>. W większości kolor
oczu i włosów zależy od mocy jaką się posiada. ((Opisów
postaci też mi brakowało. Idealne.)) <Patrz!
Kolorowe włosy znowu mają głębsze znaczenie... Czy to oznacza, że transformuję
w Milkę z Psychiatryka? O.O >
-Ja jestem
za-zpowiedziala ((Zapowiedziała? Teraz pytam na serio,
bo nie wiem, co ałtorka miała na myśli. „Z” jest dosyć daleko na klawiaturze od
„P”.)) <Z-Zapowietrzyła się – to
jąkający się skrót myślowy.> Melka. Wiedziała, że jak
będziemy pływać to będzie najlepsza i w sumie nic nowego.
-Ja też((,)) ale pod warunkiem, że ścigamy się na miejsce <Znowu? Litości... One mają po osiemnaście lat. Czemu
wszystkie ścigają się wszędzie jak dzieciarnia na placu szkolnym mojej
podstawówki?> ((Trzeba zaprezentować czytelnikom kolejne możliwości tych bezsensownych
mocy.)) - powiedziała Lotte.
-Ok. Kto ostatni u
tego nocujemy!-krzyknęła Mela i wystrzeliła przed siebie.
Charlotte pobiegła
zaraz za nią potem ja i Cortny. Obie wiedziałyśmy, że brunetki są szybkie i, że
w taki sposób ich nie pokonamy.
Spojrzałyśmy zgodnie
na siebie. Cortny wskoczyła na drz((e))wo i
skakała z jednej gałęzi na drugą ((Ktoś tu chyba
naoglądał się za dużo „Naruto”. Mało znany fakt, ale w praktyce znacznie
wygodniej biega się po ziemi.)) <No
chyba, że Cortny jest chimerą małpy i człowieka...>. W ten sposób poruszała się o wiele szybciej ((Oczywiście.)) <Małpa.>. Ja znowu zmieniłam swoje buty na łyżwy i
pojechałam przed siebie. <Ale tak po
ziemi? Na łyżwach? *szturcha butem zalegające wszędzie liście i gałązki,
marszcząc brwi w konsternacji*> Po chwili minęłam Cortny. Owszem((,)) była
szybka na swój sposób((,)) ale ja byłam szybsza((, w końcu to ja jestem tu <jedyną i prawdziwą> merysójką)). Przede((spacja))mną biegły brunetki. Widać
było, że obie chcą wygrać. <Może nie
wiesz, moja droga, ale startując w wyścigu przeważnie chce się wygrać.> ((Ja zazwyczaj chciałam po prostu dobiec do mety niezauważona
przez nikogo, żeby nie narazić się na złośliwości ze strony rówieśników.
#traumatycznewspomnieniazpodstawówki))
Lotte za pomocą mocy
wyciągała na wierzch grube korzenie, przez które Melka często się przewracała <I dobrze. Niech zobaczy jak to jest, kiedy ktoś
próbuje cię zabić *^* >.
Natomiast Melanie
wyrywała z ziemi drzewa, często te, na których przed chwilą stała Cortny, i
rzucała nimi w przyjaciółkę. ((Melanie niepokoi mnie
coraz bardziej. To mi raczej wygląda na usiłowanie zabójstwa niż wyścig)) <Pamiętaj, że Moon, Mili i Melanie zaczynają się na tę
samą literę~ > ((Och, rzeczywiście.))
Po chwili wyprzedziłam
i Melanie<,> i Charlotte, ale nie na długo.
Widząc, że je
wyprzedziłam<,> zaczęły((popełniać
paskudne powtórzenia)) atakowac<*ć> mnie wspólnymi siłami <I żadnych drzew, kamieni i gałęzi. Atakowały tylko
wspólnym wysiłkiem.>. W pewnym
momencie<,> gdy serio się już wkurzyłam, odwróciłam się w
ich stronę i zamroziłam wszytsko ((Zauważcie, że
ałtorka może ze dwa razy na całe opowiadanie napisała „wszystko”. Najczęściej
popełnia ten właśnie błąd (w „Psychiatryku również), co jest cholernie
niepokojące, bo ona najprawdopodobniej jest pewna, że forma „wszytsko” jest
poprawna.)) co było przede mną ((*śmiech* Skoro
zamroziłaś wszystko, co było PRZED tobą, to po jakiego czorta odwracasz się do
dziewczyn, które są ZA tobą?)) <Może
wymroziła wszystko w promieniu paruset metrów w każdą stronę?>. Dziewczyny zaczęły się ślizgać i wywracać.
Lotte wyczarowała
pnącze, na którym stanęła<,> by prowadziło ją do mety. I była pierwsza.
((Nie mogła zrobić tego od
razu?)) <Wierzgały w niej ostatnie
resztki uczciwości w tym wyścigu śmierci. Albo to imperatyw stłamsił wszystkie
dobre pomysły...>
Następnie dotarłyśmy
ja i Cortny. Dokładnie w tym samym czasie ja dojechałam do Charlotte, a
blondynka zaskoczyła ((Apo, one znowu próbują kogoś
zaskoczyć!)) <Udało się im –
zaskoczyły mnie i kompletnie nie wiem co się dzieje *konsternacja once
again*> z drzewa<,> lądując obok niej.
Na samym końcu
przybyła zziajana Melanie<.>
-Cicho((,)) nic nie mócie. – ((Naucz
mnie mócić. Chyba, że chodziło ci o „młócić”, np. zboże.)) <*łapie za cep* Łby też chyba można wymłócić, nie?> powiedziała zanim ktokolwiek otworzył buzię.
Wiedziałyśmy, że była
wściekła. W końcu to ona wymyśliła, że kyo <Zajechało
japońszczyzną. Co z lekka mnie niepokoi, bo to ja wprowadziłam to dziecię w
świat animców. Fanficki are comming.> dobiegnie ostatni u tego nocujemy.
Gdy Melka się
uspokoiła zmieniliśmy swoje ciuchy na stroje kąpielowe <A te czary to czyje?> ((Tego skrzata, który wcześniej przechodził.)) i poszłyśmy popływać do jeziora.
Strój Melanie wyglądał
tak:
((Ałtorka, oczywiście,
nie jest świadoma tego, że ludzie mają coś takiego jak „wyobraźnia”. No i uważa
napisy za zbytek.)) <I tak pokażę
wam wszystkie możliwe zdjęcia. Tym wybitnym dziełem należy się napawać w
całości.>
Cornty tak ((Dola nie)):
Charlotte tak:
A mój tak:
Zabawa trchwała ((trwała + chwała = trchwała <A nawet truchlała :v >))
w najlepsze. Ścigałyśmy się,
nurkowałyśmy i chlapałyśmy wodą. Najbardziej chlapała Mela((,)) ale w sumie co się dziwić. Skoro ma władze ((*Ę)) nad wodą to może nawet z kałuży zrobić tsunami ((Stop, wróć! Czy ten sadystyczny pustak nie miał przypadkiem
mocy telekinezy?)). <Co tam
nieścisłość w mocach. Wyobraź sobie FIZYCZNIE MOŻLIWE tsunami z kałuży... Taki
słupek wody na dwadzieścia kilka metrów w górę ^ ^ >
Po udanym popołudniu
udałyśmy się do brunetki. Niby przegrała, ale spędzimy więcej czasu ze sobą
więc... już się nie gniewa.
Wysuszyłyśmy się,
przebrałyśmy i poszłyśmy na górę. Tam, ((Przecinku
niedobry! Idź stąd!)) zaczęły się rozmowy na tematy poważne i niepoważne
przy 10<*dziesięciu> paczkach żelek ((Wow,
co za szalona impreza.)).
₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪
Cześć ludziska!
Mam nadzieję, że podobał się wam pierwszy
rozdział mojego nowego opowiadania^^ ((Oczywiście, że nie ^^)) <Ale chociaż poziom z Psychiatryka względnie został
:”) >
Liczę na jakieś gwiazdki <***** mosz i się ciesz. Tylko dlatego, że lubię
poprawiać twoje liczebniki> i komentarze 😜😁
Do zobaczenia 😜😝😜
Rozdział 2< https://youtu.be/sBo52--2XU4 -> jeśli kogokolwiek interesuje gust muzyczny
ałtorki, proszę, to dodała w mediach>
Jako iż miałyśmy przy
sobie 10 <*dziesięć> paczek żelek, długo nie trzeba było czekać aż
nam odbije ((A mama mówiła, nie kupuj żelek od tych
dziwnych panów w prochowcach, którzy czają się pod szkołą!)) <Jeśli po tych żelkach pojawiają się smoki... ZAMAWIAM
CZTERY PACZKI!> ((Apo, spokojnie, tamten
odkurzacz to nie smok!)).
Poszłyśmy spać około 5
<*piątej (I ałtoreczka jeszcze ma
czelność żebrać o gwiazdki)> ((około pięć)) nad ranem, a ja o 6.30 już nie spałam<,>
gdyż czyiś wyjątkowo głośny budzik nie chciał się zamknąć!
<*zmieniamy czas narracji, bo
poranne zmagania z budzikiem wymagają więcej dynamizmu*>
Ja i Charlotte mamy
najlżejszy sen co się czasem przydaje, a czasem nie <Kto by się spodziewał?>. Natomiast 2 ((<*>Bo słowo „dwie” jest tak kurewsko trudne.)) pozostałe przyjaciółki śpią wyjątkowo mocno, tak, że chyba jedynie kubeł
zimnej wody na nich <*nie – chyba, że
twoje koleżanki mają brody, wąsy i inne atrybuty męskości, których przy
dzieciach na poziomie ałtorki nie przywołuje się z nazwy...> zadziała.
-Mela<,>
wyłącz to...- odpowiedziało mi mruknięcie ((Ale jakie
mruknięcie? Czyje mruknięcie? I na co odpowiedziało?)) <Mela jest zmiennokształtną. Raz warczy, raz
mruczy...>
-Mela<,>
no..((.))-powiedziała Lotte, ale ona też nic nie
wskórała.
-Cornty...-powiedziałam
przesłodzonym głosem- wyłącz to cholerstwo((,))
bo je zamrożę i wywalę przez okno.
Tym razem też
odpowiedziało mi jakieś miauknięcie. <Czemu
sama nie wstaniesz i nie wyłączysz draństwa?>
Popatrzałam na
Charlotte i wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia. Wyciągnęłam rękę
zamrażając budzik, co stłumiło nieco jego wrzaski <Budzik krzyczał, że bardzo nie chce być zamrożony,
ale nikt nie zwracał na niego żadnej uwagi, bowiem w pomieszczeniu zgromadziły się jedynie
sadystki i psychopatki, dla których ta rozpacz brzmiała jak muzyka.>. Lotte wykonała kilka ruchów dłonią i nagle
znikąd pojawiła się gałązka, która zabrała urządzenie i wystawiła je przez okno<,>
zostając tam w bezruchu. ((A nie mogłyście po prostu,
no nie wiem, WSTAĆ I SAME GO WYŁĄCZYĆ? ROZUMIEM, ŻE MACIE DOŚĆ NISKIE IQ, ALE
WE DWIE CHYBA SPROSTAŁYBYŚCIE TEMU TRUDNEMU ZADANIU.)) <NO CO TY? TO BY NIE BYŁO WYSTARCZAJĄCO „KUUL” DLA
MERYSÓJEK. MAJĄ MOCE I ZAMIERZAJĄ DOBITNIE UŚWIADOMIĆ CI, ŻE BEZ NICH NIE
POTRAFIĄ ŻYĆ.>
Uśmiechnęłyśmy się
zgodnie i poszłyśmy spać...
Niestety nasz sen nie
chciał przyjść <Gdyby mnie ktoś bez
powodu zrobił pobudkę o 6:30 nic nie mogłoby mnie powstrzymać przed zaśnięciem
po raz kolejny i wstaniem dopiero po dziesiątej. Tak profilaktycznie, żeby
upewnić się, że zagrożenie minęło ^ ^”>, więc byłyśmy zmuszone z brunetką wstać ((i go
zawołać)).
Poszłyśmy się przebrać
i zeszłyśmy na dół ((*odhacza z listy klisz*)).
Rodziców Melanie nie było <*nachyla się
nad ramieniem Doli i skreśla punkt: „Nieobecni rodzice kogokolwiek”*> ((,)) ponieważ wyjechali służbowo razem z moimi rodzicami na tydzień. Inaczej
nasi rodzice mają ciutkę <*trochę> konferencji, a tak to mają po prostu tydzień
wakacji. Eh...((spacja))niestety ja muszę
chodzić do szkoły. <Bo ty, tak dla
odmiany, wakacji masz dwa miesiące.>
Wakacje skończyły się
miesiąc temu. Ale z dziewczynami często urządzamy sobie takie wypady w weekend((,)) więc da się przeżyć.
Najbardziej nie
potrafimy się doczekać 18<*osiemnastego> października. W tym dniu każdy chłopak i dziewczyna w wieku 18<*osiemnastu> lat otrzymują moc.
Jest to ich druga
umiejętność, ponieważ((,)) jak już każdy
zauważył, rodzimy się już z jedną.
Ten dzień nazywamy
dniem Przyjęcia. Ponieważ przyjmujemy nową moc, która ma pomóc wybrać życiową
ścieżkę czy jakoś tak. <Nah. Moja teoria
o wsi Przyjęć była lepsza. Balony, dmuchane zamki i wata cukrowa zamiast
jakiejś idiotycznej mocy> ((Wolę watę cukrową.)) <Jak każdy.>
Rocznikowo nasza
czwórka ma już 18<*osiemnaście> lat, czyli w tym roku dostaniemy nową moc.
Wczorajszej nocy,
każda z nas rozkminiała ((Obrzydliwe zastosowanie
slangu poza dialogiem. Pała.)) <Heh,
żeby to raz jej się zdarzyło :”) >jaką moc może otrzymać.
Wszystkie jednogłośnie
stwierdziłyśmy, że Melanie dostanie moc władzy nad wodą ((Jeszcze niedawno twierdziłaś, że Melanie MA moc władzy nad wodą. <A wcześniej była telekineza. To z wodą to tylko wróż
merysójka miała widzenie > < >)). Ma z nią do czynienia praktycznie każdego dnia, bo nie ma takiego((,)) w którym by nie poszła popływać lub coś w tym
stylu. Uznałyśmy, że Lotte otrzyma jakąś leczniczą moc lub związana ze
zwierzętami. <I gdzie tu element
niespodzianki? No gdzie?>
Co do mnie i do Cortny
to nie umiałyśmy stwierdzić jaką umiejętność otrzymamy ((Jesteś
jedyną i prawilną Mary Sue. Dostaniesz jakąś w chuj potężną moc, która
najprawdopodobniej przydarza się raz na sto lat.)) <I do tego Żodyn nie będzie wiedział czym właściwie
jesteś i jak w razie czego cię powstrzymać.>.
Niecierpliwiłyśmy się
na ten dzień też dlatego, że wtedy mam urodziny ^^ jeeej juchuuu ((CO TO, KURWA, MA BYĆ?)) <The Chosen One vol.2 >. Jest to moja 18<*osiemnastka – powtórz tę magiczną liczbę jeszcze kilka razy dla
pewności, że każdy na pewno zauważył, zrozumiał i zapamiętał> więc szykuję się i<m>prezkaa((aaaaaaaaaaa))aa.
Mam taką nadzieję, że
może jakiś smok mnie sobie wybierze <na
przystawkę.> ((Gdybym była smokiem prędzej bym cię spaliła, niż pozwoliła
się dosiąść.)). Zazwyczaj w dniu urodzin smok wybiera sobie jeźdźca lub
opiekuna. Może go sobie wybrać w zwykły dzień((,))
ale zazwyczaj jest to w urodziny tej osoby. <Bo
smoki mają szczególny dar lokalizowania solenizantów już na pierwszy rzut oka.
Tego jeszcze nie grali.> ((Może chodzi o
urodziny smoka.))
Nikt tego nie
powiedział na głos, ale wiem, że ludzie są bardzo ciekawi tegorocznego dnia
Przyjęcia, ponieważ tylko raz się zdarzyło dziecko, które się urodziło w ten
dzień i było ono najpotężniejszym człowiekiem na świecie ((*tarza się po podłodze ze śmiechu* Codziennie rodzą się
dzieci. W chuj dzieci. Ale tego jednego dnia nie. Jeśli jakaś ciężarna kobieta
trafi do szpitala, to lekarze na siłę wciskają jej dziecko z powrotem, BO,
KURWA, CZEMU NIE.)).
Ale wątpię by mnie coś takiego spotkało ((Oczywiście, że cię spotka.)). Bo nie licząc białych
włosów i bardzo jasnych oczu <Które
oczywiście powstały naturalnie i nie świadczą o żadnej wyjątkowości> , jestem zupełnie zwyczajna ((Nie, nie jesteś zwyczajna. Jesteś merysójką!)). A
sławy nie potrzebuję i nie chcę. Po prostu do szczęścia mi nie potrzebna. <Każda merysójka na początku tak mówi... Każda.>
Zeszłyśmy z Lotte do
kuchni i zabrałyśmy się za robienie śniadania. Wszystkie po prostu
ubóstwiałyśmy naleśniki((,))więc na śniadanie
będzie właśnie to danie (ale się zrymowało xD~dop aut.). ((*przeładowuje karabin* NIE BĘDĘ TEGO TOLEROWAĆ.)) <*headdesk* ~dop.analiz.>
Zabrałyśmy wszystkie
potrzebne składniki i już po chwili były gotowe. Przypomniało mi się, że muszę
lecieć szybko do domu, tak więc zwinęłam szybko 2 <*dwa> naleśniki i pobiegłam do domu ((Słownik synonimów,
wbrew pozorom, nie gryzie. W odróżnieniu ode mnie.)) <A liczebniki to już w ogóle połykają w całości,
patrząc na to jak uparcie ałtorka ich unika>.
Tam czekał na mnie mój
brat Raily<’ – jeśli dobrze pamiętam to
tak wyglądał pierwszy zapis>.
Raily<’> był o 2 <*dwa.> lata starszym, wysokim blondynem o zielonych oczach. Wiele dziewczyn w naszej okolicy na niego leciało, ale on dalej był zakochany w tej jedynej, a tak dokładniej w Melanie ((Brat merysójki z przyjaciółką merysójki. Schemat, lecimy dalej.)) <Oczywiście brat, siostra i przyjaciółka są tak niepodważalnie piękni i młodzi, że każda osoba w zasięgu wzroku mdleje na ich widok. Każda jedna, bez wyjątków, bo w tym uniwersum pojęcie „gust” nie istnieje, więc wszyscy biją pokłony temu, co pani i władczyni świata – ałtorka – uzna za ideał>. Kiedyś Mel mi coś mówiła jaki to mój brat jest słodki, uroczy i w ogóle, ale w sumie każdy wie, że mają sie((*Ę)) ku sobie.
Raily<’> był o 2 <*dwa.> lata starszym, wysokim blondynem o zielonych oczach. Wiele dziewczyn w naszej okolicy na niego leciało, ale on dalej był zakochany w tej jedynej, a tak dokładniej w Melanie ((Brat merysójki z przyjaciółką merysójki. Schemat, lecimy dalej.)) <Oczywiście brat, siostra i przyjaciółka są tak niepodważalnie piękni i młodzi, że każda osoba w zasięgu wzroku mdleje na ich widok. Każda jedna, bez wyjątków, bo w tym uniwersum pojęcie „gust” nie istnieje, więc wszyscy biją pokłony temu, co pani i władczyni świata – ałtorka – uzna za ideał>. Kiedyś Mel mi coś mówiła jaki to mój brat jest słodki, uroczy i w ogóle, ale w sumie każdy wie, że mają sie((*Ę)) ku sobie.
-Hejka-powiedziałam na
przywitanie i przytuliłam się<,> dając mu buziaka w policzek.
-Cześć sis ((*wzdryga się* Nie wiem, co mnie bardziej boli. Ten wstrętny
skrót, czy fakt, że muszę go zaakceptować, bo to dialog.)) <A ja nie będę w polskiej literaturze akceptować
skróconej angielszczyzny pod żadną postacią. Zwłaszcza w pseudo fantastycznym
uniwersum. *przytacza sobie armatę*>
-To...dlaczego
musiałeś mnie wyciągnąć wcześniej od dziewczyn?
((- Żebyś
oddała tę spację, którą zajebałaś.))
-Mam dla ciebie małą
propozycję.-spojrzałam na niego podejrzliwie- wiem, że nie przepadasz za tą
pracą w kawiarence, a chcesz zarobić trochę grosza. Niedawno Mike zrezygnował z
dalszej współpracy z nami. A, że wspomniany wcześniej osobnik był wokalistą naszego
zespołu ((Vive la chamska ekspozycja! Wydaje mi się, że
Sue wie, kto jest wokalistą w twoim zespole.)) <Ona może i wie, ale przeca my nie wiemy. Raily’
stanął na wysokości zadania i wyręczył ałtorkę. I tu nasuwa mi się pytanie: Czy
on wie, że jest w kiepskim opku i liczy, że jak coś zepsuje to ałtorka go
wyrzuci ze sceny, a wtedy będzie wolny? Może trzeba biedakowi pomóc! *^* > mamy teraz problem. Raven ((Nareszcie wiem, jak nazywa się boCHaterka.)) <Wolałam nie wiedzieć. Zbyt wiele pięknych wspomnień
na sprofanowanie...> wiem jak
ty śpiewasz, i każdy kro cię zna i kto cię słyszał wie, że masz anielski i
zarazem diabelski głos ((*konsternacja* Że niby jak to
brzmi?)) <Jak już wspominałam,
znam ałtorkę osobiście. Czytała moje opowiadania i zna część moich postaci. W
tym także białowłosego Ravena, który, śmiesznie się złożyło, był aniołem, ale
upadł i stał się demonem. Niech żyje zupełnie przypadkowa analogia! Ach.
Zemsta jest słodka...> . Dlatego więc składam ci propozycję dołączenia
do ,,Magic Army". <Mój Raven
zakrztusiłby się tlenem, gdyby usłyszał coś takiego, a potem uśmiechnąłby się
drwiąco i zmieszał rozmówcę z błotem za próbę pozbawienia go godności. Gdy
tymczasem...>
Nie powiem((,)) zatkało mnie. Brat razem ze swoją paczką często
wyjeżdżają nawet na kilka dni na jakieś tam swoje koncerty. Raz nawet byłam na
jednym i muszę powiedzieć, że są genialni. <Czy
raczej byli. Moim skromnym zdaniem zmiana wokalisty na Rejwen może nie wyjść
temu zespołowi na dobre. A już na pewno nie będą brzmieli tak, jak w
oryginale> ((To nie ma znaczenia. Wszyscy
będą tak zachwyceni urodą merysójki, że nikt nie usłyszy wokalu.)) Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Mówisz serio?
-Jak najbardziej-
powiedział<,> szczerząc się do mnie. Bez zastanowienia
rzuciłam się mu na szyję. Krzyczałam mu bez opamiętania do ucha((,)) jak bardzo mu dziękuję. On tylko się zaśmiał i
odstawił na ziemię, odrywając się przy tym od mojego przytulaska <*wzdryg*>
((*wzdycha*)).
-Pierwsza próba za 2 <*dwa> dni- mrugnął do mnie i poszedł do drzwi prowadzących do piwnicy, skąd
zapewne później pójdzie na dwór w kierunku ,,stajni" <To ciekawe, że smoki w stajniach się trzyma. Czego to
ludzie nie wymyślą?> aż dotrze
do Axon' a ((Kur… *Axona.)). Muszę przyznać, że
Axon<,> tak samo jak Vesus<,> byli zachwycającymi smokami. Smok Raily' ((Perunie, czy wy też widzicie tę olbrzymią przestrzeń
pomiędzy imieniem, a przyrostkiem?)) <Bo
znowu mówimy o jego ego *^* >
ego był cały zielony <ZIELONE EGO?
Proszki z początku weszły za mocno?>. Był dosyć sporych rozmiarów, ale i tak nie dorównywał wzrostem Vesus' owi
((*głęboki wdech* *Vesusowi.)). Wiadomo
dlaczego. Vesus jest starszy, a przez to na pewno większy ((To nie jest reguła.)) <W „Eragonie” i owszem. Tam smoki nigdy nie przestawały rosnąć.
#chamska_kalka >. Ale oby dwa
smoki są kochane. Po prostu nie da się ich nie kochać^^ <Emotka, która zastępuje kropkę... *flashback z
Psychiatryka* Obawiam się, że stoimy w miejscu>
Po chwili poszłam na
górę i wbiłam< sobie klamkę w oko> ((WBIĆ to ty se możesz
nóż w serce, do pokoju to się WCHODZI.)) do mojego pokoju.
Był śliczny. Może
ciutkę <*trochę> zbyt ponury, ale mi się bardzo podobał. Gdy
słońce rano wpadało przez okna, wcale nie wydawał się taki okropny czy
straszny. ((To cały opis? Żartujesz sobie ze mnie?)) <Reszty się domyśl! To nie jest takie trudne. Co może
mieć prawie-mhroczna merysójka w swoim pokoju na piętrze?>
Walnęłam się na łóżko ((WALNĄĆ to ja ci mogę w twój pusty ryj, na łóżku się
KŁADZIE.)) <Coś cię przed tym
powstrzymuje, Dolu? Nie krępuj się!> i myślałam o tym wszystkim co się wydarzyło w ciągu nawet nie 5<*pięciu> minut. ZAŁAPAŁAM SIĘ DO ZESPOŁU!!!!! ((NA OSIEM
NÓG SLEIPNIRA, NAJWYŻEJ TRZY WYKRZYKNIKI.)) Postanowiłam zrobić sobie
szybki obiad, a potem spotkać się z dziewczynami. Zeszłam więc na dół i wbiłam ((sobie nóż w serce <i
klamkę w drugie parszywe oko>. The end.)) do kuchni. Widok,
który tam ujrzałam tak mnie zaskoczył, że byłam prawie pewna, że moja szczęka
wylądowała na ziemi <z głośnym łupnięciem
i dźwiękiem tłuczonej ceramiki. Wtedy zdałam sobie sprawę, że trzeba będzie
wymienić płytki.>. Mianowicie
zastałam w pomieszczeniu mojego brata, co nie było by niczym dziwnym<,>
gdybym go nie przyłapała na całowaniu się z Melanie. ((A
to jest dziwne, ponieważ…? Sama mówiłaś, że do siebie pasują.)) <I że mają się ku sobie. Na moje oko właśnie mają się
ku sobie bardziej :3 >
Stałam tam i
próbowałam zrozumieć co tu się dzieje ((*prychnięcie*
Czego ty nie rozumiesz?)) <Zastanawia
się od czego zacząć remont uszkodzonej szczęką podłogi>. Postanowiłam powolutku wycofać się do swojego
pokoju, ale oczywiście musiałam zahaczyć o krzesło<*imperatyw>, które stało w roku pokoju ((Oczywiście całkiem
przypadkowo i niechcący. I co to jest „rók” pokoju?)). Zaskoczeni
oderwali się od siebie i stanęli w bezpiecznej odległości. Oboje byli
zakłopotani zaistniałą sytuacją, dlatego postanowiłam przerwać denerwującą
ciszę.
-Mel, chodź ze mną na
chwilę do mojego pokoju-brunetka posłusznie skinęła głową i ruszyła w stronę
schodów. Kiedy miałam pewność, że mnie nie usłyszy szepnęłam do Raily' ego- a
my sobie później pogadamy ((ALE PO CHUJ? JEST DOROSŁYM
CZŁOWIEKIEM, NIE MUSiAŁBY CI SIĘ TŁUMACZYĆ NAWET GDYBY PRZELECIAŁ JĄ NA BLACIE
W KUCHNI. OFICJALNIE NIENAWIDZĘ GŁÓWNEJ BOHATERKI.)) <Gdyby ją przeleciał, już nigdy nie spojrzałabym
ałtorce w oczy inaczej niż z niechęcią i obrzydzeniem. Bogowie brońcie przed
tym scenariuszem > < > ((A TERAZ POTRAFISZ PATRZEĆ NA NIĄ BEZ NIECHĘCI I
OBRZYDZENIA?)) <Potrafię stwarzać
pozory.>- powiedziałam i
wyszłam z kuchni.
Wparowałam do swojego
pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Z grobową mina podeszłam do przestraszonej
Melanie. Sądziła pewnie, że zacznę po niej krzyczeć lub coś w tym stylu, ale
ja,((postawiłam zupełnie niepotrzebny przecinek i))
zadałam tylko jedno pytanie:
-Powiedz mi jak do
tego doszło. ((Wohohoho, cóż za cliffhanger!))
₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪
Elo ludzie!^^ <Yo!>
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał ;) <Oczywiście. Podobał mi się tak samo jak zawsze :*
>
Liczę na jakieś gwiazdeczki i szczere <Nie wiesz o co prosisz *szepnęła Apo ze złowieszczym
uśmieszkiem chochlika*> komentarze ;D naprawdę możecie mnie krytykować
i wytykać błędy ((Dzięki
za pozwolenie, bardzo chętnie.)) <Nie! To
pułapka! Nie pamiętasz już co działo się pod Psychiatrykiem, kiedy ktoś zwrócił
jej uwagę na zapis liczb?!>. Po prostu chcę wiedzieć jaka jest wasza
opinia na temat tego rozdziału/ opka ;) ((Beznadziejne ;)))
Dobrej nocy ;P
Ps. Ile pączków wczoraj zjedliście/ zjadłyście?
;)