Autor: Saphira0706 (Wattpad)
Komentują:
* <Apocalyptical>
* ((Dola))
IV [Smok w mediach] <Ma
wiele wspólnego z fabułą. Na przykład symbolizuje jakąś urojoną fantazję>
#Moon
Przez całą noc drżałam z zimna. A
przez połowę dobiajałam ((Przepraszam, co robiłaś?)) <Jąka się dziewczę i tyle> się do drzwi po
to<,> by dali mi jakiś koc lub chociaż
bluzę! ((Oczywiście tego nie zrobili, bo są tam tylko
po to, by się nad tobą znęcać))
Kiedy udało mi się zasnąć od razu
obudziło mnie dobijanie ((Powtórzenie! A nie, chwila,
wcześniej się „dobiajała”)) do drzwi. Ludzie to już trzeba wstawać?!
Eh..<.> ((Niedokropkoza
atakuje!))
Posłusznie wstałam i z rękami w
górze stanęłam naprzeciw drzwi. Do pomieszczenia, którego zdecydowanie nienawidzę((,)) weszło dwóch mężczyzn. Doktoreczek ((Jak uroczo))od siedmiu boleści ((Skąd wiesz? Może jest dobrym lekarzem, nie oceniaj go tylko
na podstawie jednej rozmowy)) i Chris.((A któżby
inny?)) <Wszyscy inni strażnicy, widząc
co się tu wyrabia, zrezygnowali. Został tylko jeden desperat, któremu potrzeba
pieniędzy. Tylko nie bardzo wiem na co mu te pieniądze, bo Chris chyba nie ma
życia poza psychiatrykiem skoro jest zawsze i wszędzie>
-Dzień dobry Moon...
-Dla kogo dobry ten dobry((,)) dla mnie jest zdecydowanie zły- wymamrotałam pod
nosem<,> wtrącając się. Mężczyzna
zacisnął pięści((,)) <Ktoś
tutaj zbyt szybko się wścieka ^ ^> ale po chwili kontynuował swoją
wypowiedź całkiem spokojnym tonem.
-Dziś minęło 48 obiecanych godzin((Stop, wróć!!! 48 godzin? Dopiero teraz powinna mieć zdjęty
kaftan i jeszcze 24 godziny miała gnić w izolatce. Ktoś tu jest niekonsekwentny.)) <Ałtoreczka na ten przykład?>. Kaftan
został już zdjęty wczoraj ((Czyli po 24 godzinach. Ok,
idziemy dalej)), więc teraz czas na drugą część naszej umowy tak?-((Umowa była inna)) <A
kogo to obchodzi?! Wreszcie coś się zaczyna dziać!> spytał. Kiwnęłam
głową na potwierdzenie jego słów. – Christopher<,>
wyprowadź pannę Bluesky z izolatki i przenieś do pokoju 369 obok pokoju <Powtórzenie, ale tym razem ci wybaczę, bo istnieje w
dialogu, a to oznacza, że ów niedopatrzenie właściwie nie jest większym błędem.
Mowa mówiona ma to do siebie, że czasem bezwiednie zawiera powtórzenia.>
jej koleżanki.- chłopak bez mrugnięcia okiem podszedł do mnie i chwycił mocno
za przedramię. ((Dlaczego ona nie może iść sama?))
Przyzwyczaiłam się już do takich mocnych chwytów. <Co
rusz ktoś ją szarpie to przywykła. Ponoć ludzie, których próbujesz zamordować
strasznie się rzucają i ciągną za co popadnie>
Wyprowadził nas na korytarz,
który niestety też był biały! Ludzie czemu nie może być czerwony? Jak krew... <To już obsesja, zdajesz sobie z tego sprawę?>
Oj<,>
im się nie uda mnie wyleczyć. Zbytnio jestem uzależniona od tej pociągającej
szkarłaci ((Poprawna odmiana słowa „szkarłat”: szkarłatom,
szkarłatami, szkarłatach, szkarłatu, szkarłatowi, szkarłatem, szkarłacie,
szkarłaty, szkarłatów.)). Pewnie po pewnym czasie bez niej pewnie ((Powtórzenie.)) zacznę się samookaleczać chociaż
bardzi ((*o)) bym się chciała obejść bez tego. <Jak mówiłam, to obsesja. Co więcej, jest żałosna i
bezsensowna>
Idąc wraz z brązowookim mijaliśmy
różne pokoje. Pewnie inne izolatki. Ciekawe czy Mili jest już u siebie czy
nadal siedzi w tym przerażająco jasnym pokoju.
Gdy korytarz się skończył
minęliśmy stołówkę <Czyli jak mniemam stołówka
leży poza obrębem budynku? To przynajmniej sugeruje mi enigmatyczny zwrot, iż
coś znajduje się w za miejscem, gdzie kończy się korytarz...> , świetlicę
i pełno przeszklonych pokoi, w których były przeprowadzane jakieś zajęcia,
badania lub rozmowy z doktorkami. <Wiec czemu
drzwi są przeszklone? Z tego co mi wiadomo w takich zajęciach chodzi o
stworzenie przyjaznej, komfortowej i przede wszystkim prywatnej atmosfery, więc
drzwi przez które świat zewnętrzny może podglądać te sesje są kompletnym
zaprzeczeniem idei...> Mam nadzieję szybko stąd uciec. Nie
zdzierżyłabym zajęć typu ,,Poznajmy się" lub coś w tym stylu.
W końcu dotarliśmy do moich nowych
drzwi. ((Kolejne drzwi. Też ożywione?))<Wiadomo, to w końcu DRZWI – ulubiony bohater dwóch na
dwóch komentatorek tego dzieła <.< > Może one będą lepsze jak <*niż> tamte z izolatki ((Najwidoczniej tak)). Zostałam siłą wepchnięta do
pokoju i posadzona na łóżku <Dlaczego ktoś
zmusza cię do siadania na łóżku? Po co?!>, które swoją drogą nie
wydawało się zbyt wygodne. Pomieszczenie było skromnie urządzone. Okno, łóżko,
szafa z ciuchami, jakiś stolik i krzesło, lustro ((Co.
Lustro. Ona ma lustro. Lustro, które w każdej chwili można roztrzaskać i zrobić
z niego broń. Aha.)) <W zasadzie to i z
łóżka można zrobić broń o ile ma się dość siły, by je zniszczyć. O krześle już
nawet nie wspominając. Tak po prawdzie to wszystkie meble powinny być przykręcone
do podłogi lub wcale nie powinno ich być w pokoju. Na nieszczęście
zgromadzonych w psychiatryku nikt o tym fakcie nie wie> i drzwi prowadzące do łazienki <Może masz jeszcze własną wannę z hydromasażem?> ((Prywatna łazienka?
Tam jest lepiej niż w sanatorium, do którego regularnie jeżdżę)).
Przynajmniej mam ją w pokoju, a nie na korytarzu.
Kiedy skończyłam zwiedzać ((Jest tak ogromny, że musisz go „zwiedzać”?)) <Wiesz, Dolo, od ściany do ściany można się pogubić.
Spróbuj przejść się po pokoju, nie mając mózgu, a gwarantuję ci, że po
pierwszym kroku zapomnisz, że w ogóle zaczęłaś się rozglądać. Tak więc to
pewnie trochę trwało i stąd „zwiedzać” >swój pokój usiadłam i
czekałam na Mili fantazjując o krwi... <OBSESJA>
#Mili
Leżę na tej WIELCE wygodnej ziemi
((Wcześniej to była PODŁOGA i była niewygodna. Przeszła
jakąś transformację?)) <Albo dziewczynie
obniżyły się standardy> i czekam na śniadanie. Jestem tu już dwa, a
może trzy dni, nie wiem, nie ogarniam czasu i chcę czekolady . Czy ja nie mogę
zjeść ani grama czekolady? ((Nie.)) Ludzie ja
przecież z tego żyje ((Kto żyje?)) <Jeśli nie wiadomo o kogo chodzi to – przynajmniej w
tym uniwersum – chodzi o drzwi!> . Zaczęłam nucić jakąś pierwszą
lepszą piosenkę i gapiłam się bezczynnie w sufit. Nagle usłyszałam walenie w
drzwi.
- Stań przy ścianie na przeciwko
drzwi. ((Powtórzenie.)) <Tego
już darować nie zamierzam. *przeładowuje glocka*>- nie chce mi się
wstawać. Co oni myślą, że zamkną mnie w białej dziurze i się przestraszę? ((Nie. Myślą, że chcesz się pozbyć kaftana i przenieść do
normalnego pokoju)) No chyba nie.
<No chyba tak.>
- Zrób to, albo ((Przed „albo” NIE stawiamy przecinków. Pała)) użyjemy
siły.- mhm już się boje ((Skąd się tam wzięły boje?
Mają jakieś jezioro w tej izolatce?)). Kto niby miałby mi coś zrobić?
Chris? ((Strażnicy?)) A może ten facet co był u
mnie za pierwszym razem? Z obudwoma ((Co?))<No obudwoma, no... To taki nowy model obudowy> spokojnie
dałabym sobie rade ((*ę. Oczywiście.
Dziewiętnastoletnia, nieuzbrojona dziewczyna spokojnie da sobie radę z dwoma
facetami, przy czym jeden jest już dorosły. Jasne)) <A drugi ma broń. Nie zapominaj o pistolecie>.
- Natychmiast wykonaj polecenie,
albo cię sam ustawie((*Ę!!!))!!- no dobra, już
wstaje ((Kto wstaje? Drzwi?))<Zawsze chodzi o drzwi... Przecież ściana już stoi>.
Uspokój się<,> bo ci jeszcze żyłka
pęknie. <Hahahahah... Śmieszne *ociera
wyimaginowaną łezkę* Panie i panowie! Oto przykład klasycznego pyskowania w
myślach! Schemat, lecimy dalej> Stanęłam tam<,>
gdzie mi kazano i czekałam na otwarcie drzwi. Nie miałam zamiaru uciekać, bo
wiedziałam, że i tak nie mam szans ((Pierwszy raz
pomyślałaś w miarę logicznie. Apo, otwieraj szampana))<*z rozmachem wystrzela korkiem od butelki*>.
Muszę czekać aż przeniosą mnie gdzie indziej.
Do pomieszczenia wszedł Chris i
jakiś mięśniak. Nie widziałam go jeszcze. Mężczyzna spojrzał na Chris a ((Co ta spacja))<Przynajmniej
nie apostrof :’) >, po czym wyszedł. Chwilę przyglądałam się drzwiom <Wiesz co, Dola? Z tego można zrobić świetną grę na
imprezie. Jedna osoba czyta tę perełkę na głos, a pozostali wsłuchują się w
tekst. Za każdym razem, gdy narracja wspomni o drzwiach całe wszyscy piją
kolejkę. Po pierwszych kilku rozdziałach towarzystwo zobojętnieje na tyle, że
kiepska forma przestanie im przeszkadzać i wszyscy będą zadowoleni!> ((Grałabym)) , ale
po chwili przeniosłam swój wzrok na Chrisa, a dokładniej na jego oczy. One są
czekoladowe! ((Zjedz je!)) Uwielbiam je. <Tyle już wiemy. Ta informacja padła z dwa lub trzy
razy, o ile nie więcej. Możemy tak dla odmiany przeczytać o czymś nowym?>
- Masz jedzenie?- zapytałam pewna
siebie <A na co ci pewność siebie? Wszak pytasz
go tylko o coś do zjedzenia. Tu pewność siebie jest ci potrzebna jak rybie
rower> z nadzieją, że jednak przyniósł mi coś do jedzenia. ((Oczywiście. Schował tacę z jedzeniem w kieszeni))
- Nie. Ale mam nowinę.- co mi tam
po nowinie, ja chcę jedzonko!- przez ostatnie dwa dni byłaś wystarczająco
znośna, abym mógł zdjąć ci kaftan.- ((Ona musiała
czekać dwa dni. Niestety przyjaciółki merysójek nie są tak uprzywilejowane)) <Mówisz jakbyś nie wiedziała. Merysójki zawsze mają
łatwiej, to oczywiste> w końcu! Nie
mogę tak dłużej w tym czymś wytrzymać. Chłopak odpiął mi kaftan, a ja zaczęłam
machać rękami<,> bo były strasznie zdretwiałe.
((Jakie?))
- I jeszcze jedno. Jak będziesz
przez kolejny dzień grzeczna, to przeniesiemy cię do innego pokoju.
- Ja zawsze jestem grzeczna<.>
- To powiez ((Oni znowu seplenią)) to tym osobom<,> które zabilas<*ś>
i ochroniarzom, którzy muszą ci((*ę, na rany
Chrystusa!)) pilnować. <A po kiego oni
pilnują zamykanych od zewnątrz drzwi? O.o>
- No może czasem coś nabroje <A może chodziło jej o to, że czasem ma jakieś naboje?
Tutaj nic mnie już nie zaskoczy> ((*szlocha
cicho w kącie, bo ilość literówek ją przeraża*)), ale to się rzadko
zdarza. A ochroniarze mnie po prostu nie lubią i tyle.- bo to prawda. Czepiają
się mnie o byle co. ((Kiedy i o co? Podaj przykład, bo
w tekście nic na ten temat nie ma)) <Domyśl
się.>
Chris nic nie powiedział tylko
zaczął wpatrywać się we mnie. Miał kamienny wyraz twarzy co raczej nie wróżyło
nic dobrego.
- Co? Mam coś na twarzy, czy po
prostu zachipnotyzowalam ((GRAMATYCZNY NAZISTA MODE:ON.
ROZSTRZELAĆ MI TO!!!))<Słowa bym nie rzekła.
Naprawdę. Ale nie za to mi nie płacą. *wyciąga słownik i podsuwa pod nos
aktoreczki* Słuchaj no. Ta wielka, magiczna księga zawiera w sobie całą prawdę
wszechświata, a, co więcej, nie gryzie. Więc zacznij korzystać z tego
dobrodziejstwa zanim komuś stanie się krzywda!> cię swoją urodą ((Zrozum,
dziecino, piękno jest pojęciem względnym)).
- Raczej zastanawia mnie czemu
taka pozornie grzeczna i spokojna dziewczyna jak ty może być zabójcą. No i masz
ciekawy kolor włosów. <Magia kolorowych włosów!
To ZAWSZE działa! Wiem z doświadczenia ^ ^>
- Włosy sobie pofarbowałam, ((Naprawdę? No nie żartuj! Nie są naturalne?)) bo nie
podobał mi się mój kolor <Tak. Zwykle po to
farbuje się włosy. No chyba, że jesteś dziwna lub po prostu chcesz być
wyjątkowa>, a co do zabójcy to ja nim nie jestem. Po prostu odbieram
życie tym co mnie wkurzają. ((W takim razie podaj mi
swoją definicję zabójcy, tępa dzido))Także radzę ci przynieś mi
jedzenie, bo jak jestem głodna to tym bardziej jestem wściekła ((Powiało grozą)). <Ten
dialog jest tak pusty, tak suchy... Ałtorko – robisz to źle> -
odparłam pewna siebie <A kiedy przestałaś być
pewna siebie, że znowu nam o tym wspominasz?> i zaczęłam chodzić po
pokoju. Chris nic nie powiedział tylko podszedł do drzwi i zapukał pięć razy.
Drzwi uchyliły się i zobaczyłam w nich tego samego kolesia co wcześniej z tacką
w ręku. ((Jebany, silny jest. Ja czasem mam problem
utrzymać pustą tackę w poziomie, gdy trzymam ją jedną ręka))<Oni wszyscy potrafią tak robić z tackami.
Prawdopodobnie na podstawie zdolności w utrzymaniu tacki jedną ręką opiera się
tutejsza rekrutacja <.< > Chris zabrał tackę i podszedł do
mnie. Dziś na śniadanie zafundowali mi chemiczne płatki ze skwaszonym mlekiem ((Smacznego)). Podał mi tackę<POWTÓRZENIE>
i pokierował się o wyjścia.
- Masz 24 godziny. Jak się nie
dostosujesz, zostajesz tutaj. Zrozumiałaś?- zaczęłam jeść płatki i
tykopokiwalam ((Co zrobiłaś???))<Słowotwórczo pokiwała mu tyką> głową.-
Zrozumiałaś?!
- Tak jest ser<*sir, jeśli już -_-> kapitan.- zasalutowałam <Do pustego łba się nie salutuje, deklu> i
wróciłam do jedzenia. Trudno było to nazwać jedzeniem<,>
no ale okej. Po skończeniu jedzenia ((Kolejne
powtórzenie.))<*wzdech* Nie pierwsze i na
pewno nie ostatnie...> zaczęłam chodzić po pokoju w te i spowrotem, ((A cóż to za tajemniczy kierunek, to „spowrotem”?))
aby zabić nudę. Po pewnym czasie zaczęłam nucić i wymyślać układy do piosenek.
Skoro nie mam już kaftanu<*a – poprawna odmiana
„kaftana”. Wiedziałabyś, gdybyś tylko uznawała istnienie słownika> to
mam większe pole do popisu.
Popołudniu znowu przyszedł Chris
z obiadem. I znowu nie przyniósł czekolady! Czy ja mówię po chińsku czy co?
Wyraźnie proszę o czekoladę, a tu nic! ((Jeszcze ani
razu o nią nie poprosiłaś)) Masakracja. ((Nie ma
takiego słowa.)) <A mnie przychodzi na
myśl podobne słowo, które też pasuje do kontekstu. W końcu z przyjemnością
dokonałabym na tym raku ANIHILACJI> ((Jestem
za. *wyciąga karabin maszynowy*))
- Masz- podał mi jedzenie.
Chciałam coś powiedzieć, ale wyszedł z celi. Aha? <No
jak on mógł wykonać swój obowiązek i nie zaszczycić najlepszej przyjaciółki
merysójki rozmową?! No jak?! Przecież to gość VIP i należy bawić go dialogiem!
Ona tu przyjechała odpocząć, a on... Wait. Przecież my jesteśmy w
psychiatryku> Jeszcze mnie
ignorują, co za bezczelność! <Złóż skargę w
administracji> Zjadłam niechętnie obrzydliwe jedzenie <Nikt ci nie kazał. Mogłaś nie jeść, a skoro jednak to
zrobiłaś to wcale nie było takie obrzydliwe> i nie pozostało mi nic
innego((,)) jak tylko leżeć i nic nie robić. Nie
mam pojęcia kiedy zasnęłam. <Schemat. Wszystkie
dzieua wykorzystują sen jako jedyny i słuszny time skip>
Obudziło mnie walenie do drzwi.
Nawet pospać nie dadzą. Nie otwierając oczu przewróciłam się na drugi bok.
- Wstawaj!!- rozległ się wrzask
zza drzwi. Zaspana wstałam z podłogi i stanęłam pod ścianą ze sztucznym
uśmiechem. ((Po co się uśmiechasz?)) <Może myśli, że robią jej zdjęcia z ukrycia>
Możliwe ((Stawiać przecinek przed „że” potrafią już
dzieci z podstawówki. Widać ałtorka zatrzymała się w rozwoju jeszcze
wcześniej.)) że przenoszą nie do innego miejsca ((Nie
do innego, lecz do tego samego))<I
wszystko stało się jasne>. Drzwi się otworzyły i ((*z))obaczyłam w nich tego samego gościa co czoraj ((Kiedy?)) i jeszcze drugiego podobnie wyglądającego
kolesia. <W tym psychiartyku są tylko dwa typy
ochroniarzy: Chris i armia sklonowanych goryli> Wzięli mnie z((*a)) ręce i wyprowadzili na zewnątrz. Czeka tam mój
doktorek. ((Tu widzimy przykład pięknego przejścia z
czasu przeszłego do teraźniejszego. Jest to często praktykowany zabieg u
ałtoreczek. Czytała Krystyna Czubówna))
- Zgodnie z obietnicą przenosimy
cię <*d>o ((*szloch*
Apo, dlaczego ona nam to robi? Za co?))<Nie
wiem i nie zamierzam o to pytać. Przynajmniej się nie nudzisz, prawda?>
innego pokoju.
- A co z moją przyjaciółką?-
dawno się nie widziaysmy<... WIDZIAŁYŚMY do
cholery jasnej! Gdyby ałtoreczka poświęciła chwilę i przeczytała tekst przed
publikacją z pewnością oszczędziłaby wielu czytelnikom cierpienia i przy okazji
nie zaniżałaby sobie i tak wątpliwej jakości>.
- O nią się nie martw. Dostała <*t>e ((Ja już nawet
nie chcę tego komentować))<Wygląda to tak
jakby nie stykała jej klawiatura> same warunki co ty.- nie wiem czy
mnie to uspokoiło. Ona potrafi być nieprzewidywalna. <To
też już chyba wiemy. Tak trudno o nową wiadomość?>
Przeszliśmy parę korytarzy, coś
co wyglądało na świetlicę i stołówkę. Dalej już nie patrzałam tylko szłam i
zastanawiałam się nad sensem mojego zamknięcia. <Seryjne
morderstwo nadal niczego ci nie mówi, prawda?>
- To tu.- zatrzymaliśmy się przy
pokoju nr 370. Doktor wpuścił mnie do środka. Rozejrzałam się. Ściany były
niebieskie, w końcu coś nie białego. Nawet łóżko tu było! Może nie było one jak
w hotelu ale zawsze coś. Po chwili rozglądania dostrzegłam drzwi do łazienki.
No i tak mogę mieszkać.
- Rozgość się. Nie próbuj
uciekać, bo wrócisz do izolatki.- ostrzegł mnie doktor po czym wyszedł.
Położyłam się na łóżku i myślałam jak by tu z tąd<*stąd.
STĄD! Co z tobą, kobieto, jest nie tak?!> uciec. Muszę czekać<,>
innej opcji nie ma. Ciekawe co tam u Moon... ((Niestety,
mam złą wiadomość. Wciąż żyje))<Co gorsze
nie zamierza też zdychać>
V [A
w mediach: https://www.youtube.com/watch?v=o3b383SFRnI
]
#Moon
Nudyyy((yyyyy))<yyyyyyyy>. Dlaczego musi być tutaj tak
nudno? I dlaczego nie ma tu nic czerwonego?! Brak mojego ulubionego koloru
zaczyna mnie odbijać <Wizualizuję sobie wielką
piłkę z napisem: „Brak czerwieni”, która odbija się od boCHaterki i nie
zamierza przestawać> ((Odbijać to tobie
zaczęło już wcześniej)). A najgorsze jest to, że nie mogę wyjść z tego
przeklętego pokoju! Nie ważne, że nie
jestem już w izolatce. Zamknęli mnie i myślą, że będę spokojna i grzeczna. Ta
nuda zaczyna mnie dobijać! <Wiemy, wiemy.
Wspominałaś, że się nudzisz ledwo kilka linijek wcześniej>
Wstałam i podeszłam do okna.
Widok nie był jakiś zachwycający. Według mnie((,))
to miał być ogród((,)) ale za cholerę tego nie
przypomina<*ł. Jeden czas w jednym zdaniu,
kur... *głęboki oddech i liczy do dziesięciu*>. Jakieś porozwalane((,)) małe uliczki i chwasty, które ludzie mieli brać
za kwiaty. Jednym słowem ten ,,ogród<”>
był okropnie zapuszczony.
Niestety((,))
ale z okna bym nie mogła wyskoczyć, ponieważ umieścili mnie i Mili na cholernym
4 <Małe liczby pisze się SŁOWNIE>
piętrze. ((A, pierdolisz. Skacz, jesteś merysójką, nic
ci się nie stanie)) Trochę wysoko jest((,))
ale gdybym próbowała zaskoczyć ((Kogo ty chcesz
zaskoczyć?))<Może nas? Wiesz, gdyby teraz
zaczęła nagle myśleć byłabym w szoku> z 2 <SŁOWNIE>
piętra być może by mi się udało. <Zdajesz sobie
sprawę z tego, że skakanie z drugiego piętra nie jest o wiele lepsze niż
skakanie z czwartego? Już przy skoku z pierwszego możesz połamać nogi... A moja
dobra znajoma skręciła kostkę przy próbie takiego wyskoku na parterze. Także
powodzenia i miłego lotu> Obok
okna z którego udało<Weź tę niepotrzebną spację
*^*> by mi się<,> nie
zabijając się przy okazji ((To zdanie istnieje))<I chyba coś znaczy> stała jakaś szopa z w
miarę solidnym dachem<Wiesz to na podstawie
obserwacji. Brawo. Ja też tak zrobiłam kiedyś. Gałąź wydawała się być solidna,
a potem razem ze mną spadła na ziemię. I tyle mi przyszło z oceniania wytrzymałości
na oko> . Mogłabym skoczyć na nią a potem zaskoczyć na ziemię <Jak ty chcesz zaskoczyć ZIEMIĘ?>. Później
tylko sprint do muru który ma z 5 metrów wysokości <Taki
niziutki płotek... Jak się dobrze rozpędzi to na raz przeskoczy!>,
skok i wolność. ((Cóż może pójść nie tak?))<Nic – to zdesperowana merysójka i jej
przyjaciółeczka> Oczywiście podczas takiej akcji nie obyło by się bez
jakiś trupów ((Najprawdopodobniej to ty byłabyś tym
trupem, kretynko)) <A jednak ma rację, bo
dwa trupy by były. Jeden pogrzebany pod stropem szopy-z-szalenie-wytrzymałym-dachem,
a drugi w drodze do wcale-nie-wysokiego muru> co by mnie ucieszyło,
ponieważ w końcu zobaczyłabym krew... <Swoją
własną, po prawdzie, ale kto by się przejmował. Mnie też ucieszyłby ten
widok>
Moje rozmyślania przerwało
otwieranie zamka w drzwiach. A już po chwili coś fioletowego wskoczyło na mnie
zwalając z nóg. <To pewnie pies... Albo
drzwi>
-Mooooooooooon! Oni są tacy źli!
Nie chcieli mi dać czekolady! Rozumiesz to?! Przez kilka dni (nie wiem ile tu
siedziałyśmy zbytnio marzyłam o czekoladzie a ty wiesz jak ja ją kocham) ((Jak się mówi nawiasem? Ucz mnie!)) <Szepcz teatralnie to może ci kiedyś nawias wyjdzie...
Ale wiesz. To wiele pracy> nie dali mi
ani grama mojej ukochanej czekolady!!!!((1111oneoneone!!11))!!-
krzyczała mi do ucha fiołkowo-oka, ((Na chuj tu ten
myślnik?)) <Bo tak *^*> a całą
swoją wypowiedź powiedziała dosłownie na jednym oddechu. Czasem była na prawdę
wybuchowa. <Niczym zamachowiec z bombą w
kieszeni>
-Też za tobą tęskniłam Mili.
Uwierz przez te 4 dni 16 godzin 31 minut i 27 sekund <JAK
TY LICZYSZ TEN CZAS?!> nie widziałam nawet zwykłej małej czerwonej
kropki na ścianie. <Nosz kurw... Masz długie,
CZERWONE włosy, tępy kartonie upadku ludzkości. Wystarczyło SIĘGNĄĆ i przysunąć
je sobie do oczu> Oni nie mają tu nic koloru krwi! To jest złeeeeee<eeeee>!
- To oni są źli, że nas tu
trzymają chociaż nic nie zrobiłyśmy<.>
-W 100 procentach się z tobą
zgadzam. <No, a ja się nie zgadzam.>
-No może nie licząc Chris' a <Apostrof i spacja. W jednym miejscu. Zupełnie bez
powodu. A tam, gdzie potrzeba interpunkcji to jej nie znajdziesz...>
on mi dał jedzenie, obstawiam, że tobie tez<*ż>,
bo okropnie narzekał na jakąś czerwono włosa ((*rwie
włosy z głowy*)) <*idzie po colę w
puszce, bo na trzeźwo już się nie da*> dziewczynę, a z tego co wiem
to czerwony nie jest tak powszechny jak blond czy brąz.
-I tu już się z tobą nie zgodzę.((Nie no, przejdź się dowolną ulicą o dowolnej porze dnia.
Gwarantuję, że blondynek i brunetek zauważysz więcej)) Po pierwsze dał
mi jakieś ohydne leki i kazał siedzieć w tym głupim kaftanie,((To nie on ci kazał. On tylko roznosi jedzenie, do cholery))<Znalazła kozła ofiarnego to się czepia o wszystko
czego nie zrobił> który na dodatek jest niewygodny- zrobiłam krótką
przerwę aby zlokalizować źródło cichego poruszenia krzesła ((Mamy również ożywione krzesło. Ciekawe, czy łóżko też))<No drzwi to na pewno żyją>, które
skrzypiało. Oho! O wilku mowa!- Po drugie kazał mi się nudzić, a po trzecie
jest nudziarzem okropnym, który przejawia pewne psychopatyczne odruchy, a po
ostatnie to on trzyma razem z tym głupim doktorkiem. <Urzekła
mnie ta wypowiedź...>
-Nie chciałbym przerywać<,> ale tak jakby mnie obgadujesz-
powiedział brązowooki ((czy on przenika przez drzwi?))<Skoro ma trzecią rękę to dlaczego nie miałby
przenikać?>. Mili od razu spojrzała w jego stronę. Gapili się na
siebie z bite pół minuty aż przypomnieli sobie o świecie zewnętrznym. <Prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia. Schemat,
znowu> Czyżby Milcia coś czuła
do naszego strażniczka? ((ON NIE JEST STRAŻNIKIEM, ON
TYLKO ROZNOSI CHOLERNE JEDZENIE!))W sumie byłoby ciekawie gdyby okazał
się jednym z nas, czyli tym ,,nienormalnym" <A
użyłaś cudzysłowu z powodu?>, ponieważ jako strażnik zna rozkład
pokoi i tym podobnych dlatego ucieczka mogła by pójść szybciej i sprawniej.
-Co z tego że cię ogaduję? ((Ekhem, co robisz?))- wzruszyłam ramionami- a w ogóle
co ty tutaj robisz?
-Jako((,))
iż jesteście tu nowe muszę niestety was oprowadzić i pilnować was przez jakieś
dwa dni? ((Odpowiadasz, czy się pytasz?)) <A na cholerę oprowadzać po szpitalu psychiatrycznym?
Przecież nikt tam nikogo nie oprowadza. Od wszystkiego są znaki, strzałki i
tabliczki. To nie cholerne muzeum, żeby organizować wycieczki z
przewodnikiem>
-Ej no! Ino bez takich! Miało być
koniec niańczenia przez "strażnika"- powiedziała Mili po czym
wybuchłyśmy śmiechem. ((Śmiechom nie było końca!)) <Chyba spadłam z tej karuzeli śmiechu> Po
chwili mnie olśniło. Szybko powiedziałam fiołkowo-okiej ((Cóż to za neologizm?)) <Dziewczyna
o oczach zastąpionych przez fiołki. Straszna choroba, a ty i tak powiesz, że to
bezsensowny myślnik> co wymyśliłam po czym zwróciłam się do naszej
szansy na ucieczkę.
-Dobra zgadzamy się na te twoje
warunki..<.> ((To
nie była propozycja)) <Jakie, do diabła,
warunki?!>
-I tak nie miałyście innej
opcji.- wtrąciła się mądrala jedna. <Znaczy się
Mili, tak?>
-...ale musisz nas zaprowadzić na
stołówkę czy coś w tym stylu...
-...I ma być prawdziwe jedzenie<,> a nie jakieś chemiczne płatki.- dodała
Mili. ((To nie wy tu dyktujecie warunki))
<Tak właśnie
działa świadomość zbiorowa. Panienki Moon i Mili dzielą jeden, niewielki
móżdżek>
-Zobaczymy co da się zrobić<, *po raz kolejny przed „ale”> ale najpierw
musicie się przebrać.
-Niby dlaczego?
-Nie wasz interes. Ruchy<, *po raz kolejny przed „bo”> bo nigdzie
nie pójdziecie.
-Kusząca oferta.- wymamrotałam
pod nosem
-Co powiedziałaś?!
-Nic.- odparłam i uśmiechnęłam
się uroczo. <Kretynka. Po prostu kretynka...>
Nasz wielki strażnik (wyczuj ten
sarkazm) <No ja już tego nie wytrzymam... CO DO
KURWY NĘDZY?! NA CHOLERĘ TEN PIERDOLONY NAWIAS?!> opuścił pokój razem
z Mili. Podeszłam do sterty ubrań które zostawił tu Chris.
Stare przetarte jeansy i kilka
koszul i koszulek. Ale oczywiście nie było ani jednej czerwonej. Do tego dali
jeszcze nam bieliznę oraz coś co pewnie miało służyć za piżamę, czyli spodenki
odkrywające pół dupy i koszulka na ramiączkach. Nie ma co, w zimę będziemy się
ubierali jak na lato, a w lato jak w zimę ((Nie
rozumiem twojego toku rozumowania. Taka piżama, to raczej na lato, czyli w
opowiadaniu jest zima. Ale czy to znaczy, że na lato będą wam dawali do spania
dres, bluzę i skarpety? Przecież to nadinterpretacja. Poza tym nie mogą mieć
tam zimy, bo gdy Moon opisywała ogród, to jednak coś tam rosło, więc… Jak mam
to rozumieć?! Apo? Pomusz!)) <Mnie nie
pytaj jak to działa... Już nie pytaj. Ja wysiadam z tego poronionego tworu
chorej wyobraźni gimnazjalistki...> . Logika! ((NIE MA JEJ W TYM OPOWIADANIU!!!))
Ubrałam spodnie zostając w swojej
koszulce na ramiączkach ((Nie przebierałaś jej od dwóch
dni. Fuj.))<W zasadzie to od czterech,
gdyby wierzyć temu, co napisano wyżej. Ta koszulka za niedługo wyhoduje sobie
nibynóżki i własną świadomość>, zakładając na wierzch tylko koszulę w
kratę (niebieską -.- bo nie mają czerwonej ((Już
mówiłaś))<I jeszcze pewnie kilka razy to
powtórzysz>). Przejrzałam się jeszcze w lustrze <W którym odbijają się jej czerwone kłaki – dalej
będzie płakać, że nie widzi czerwonego, ale tym razem nikt nie będzie jej
współczuł> ((Ja wciąż nie mogę uwierzyć, że
tam jest lustro)) poprawiłam swoją czarną bokserkę, przeczesałam <czerwone!> włosy i wyszłam na korytarz. Zastałam
tam już gotowych Chris' a ((Zabierzcie mu ten
apostrof!))<i spację> i Mili.
Moja przyjaciółka postanowiła
pójść w fiolety i tak miała na sobie: fioletowe rurki, fioletową bluzkę,
fioletowe trampki i oczywiście swoje fioletowe włosy, które podkreślały jej
fiołkowe oczy. <Jednym zdaniem: Mili została
nijaką plamą fioletu>
Podeszłam do nich i tak
ruszyliśmy na zwiedzanie. Ludzieee<eeeeee>
czuję się jak dziecko! <I tak też się
zachowujesz>
-Tutaj mieszka większość osób z
naszego ośrodka. Praktycznie każde piętro, z wyjątkiem ostatniego, jest
zbudowane tak samo. Na 3 <TRZECIM>
oraz 2 <DRUGIM> mieszkają osoby, że
tak to ujmę mocno chore natomiast na 1
<PIERWSZYM. To naprawdę nie jest SMS – tutaj można poświęcić kilka liter na
zapisanie słownie liczby bez żadnych konsekwencji...> i na parterze
są osoby<,> które za niedługo stąd
wyjdą. Na 4 <CZWARTYM> piętrze są
specjalne pokoje dla osób hmm... w gorszym stanie psychicznym jak ((*niż)) <Pamiętaj, że
one są na czwartym piętrze, wśród sobie podobnych> wy. Po prostu są w
stanie zabić siebie jak i innych za wszelką cenę.
O! Czyżby była mowa o mnie? To
dlaczego jestem na 3 < Po pierwsze: TRZECIM!!! A
po drugie:>((Na trzecim, powiadasz? *Przewija
do góry* „umieścili mnie i Mili na cholernym 4
piętrze”. Dobra, idziemy dalej)) ? Może już mi niedaleko do pełnego
zwariowania albo po prostu mają na 4 <CZWARTYM,
CHOLERA> piętrze za dużo świrów. Zaśmiałam się cichutko pod nosem. ((Karuzela śmiechu))
Kiedy Mili obserwowała każdy ruch
Chris' a <Dolo, powiedz mi, że mam zwidy i tam
wcale nie ma apostrofu i spacji. Przecież to prosta zasada: Jeśli imię
zapożyczone z innego języka kończy się na spółgłoskę nie stawia się apostrofu,
a jeśli zakończone jest samogłoską, wtedy apostrof oddziela imię od
odmienionego przyrostka... Prawda?> ((Przykro
mi, Apo, ale dobrze widzisz, tu jest ten apostrof. Przeproszę cię na chwilę,
idę przemyć oczy kwasem solnym)) i rozglądała się za stołówką((,)) ja śledziłam wzrokiem ludzi, zapamiętywałam
układ pomieszczeń oraz wypatrywałam kamer. Przyda nam się to potem, kiedy
będziemy uciekać z tego głupiego wariatkowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz