wtorek, 31 lipca 2018

Kto bogatemu zabroni? Zróbmy sobie najlepszy zespół punk rockowy świata! - Nowy Zespół #1


 Uwaga! Uwaga! Słowem wstępu i wyjaśnienia powiedzieć należy, że opowiadanie to zakończone zostało dokładnie 29. grudnia 2016 roku, więc nie jest świeże i nowe. Autorka w niedalekiej przeszłości zapewniła mnie, że wstyd jej za swoje stare dzieła i to, co robiła. Czy jej wierzę? Tak. Patrząc na wypowiedź, jestem skłonna uwierzyć w poprawę i zapewnienie, że stara się pisać zgodnie z zasadami wszelkiej poprawności. Jednocześnie autorka nie zamierza poprawiać poniższego ochłapu, gdyż to nie ma sensu. Dlatego bawcie się dobrze! W dzisiejszym odcinku zmierzymy się z wcale nie tak trudnym zakładaniem zespołu, ponieważ jak powszechnie wiemy, grać każdy może. A to czy lepiej, czy gorzej to już nikogo nie powinno interesować. Zwłaszcza, gdy w składzie mamy merysójkę, której samo 5 Seconds Of Summer łasi się do kolan. Nie przestraszcie się tylko, gdy wychodząc spotkacie przypadkiem kobiece truchło, które wygląda jak wyciągnięte żywcem z gazetki o modzie – punk rock sam to zrobił! Ja mu tylko troszeczkę pomagałam!

Nowy Zespół 
Autor: Mikiyoo
Komentują:
*<Apocalyptical>
*[Blue]
*((Dola))


1
https://d.wattpad.com/story_parts/257016213/images/144e754791d4bb7d.jpg

Rozpoczął się kolejny rok szkolny. Ci sami znajomi,[spacja]nauczyciele,[spacja]klasy i korytarze. Te same twarze będziemy widywać codziennie. W każdym razie,[spacja, ale do trzech razy sztuka] ((Żeby tylko te trzy razy…))siedząc na lekcji matematyki z Kauffmanem nieźle się nudzimy.
-Panno Morgan,coś nie tak?-zapytał.
-Wszystko w jak najlepszym porządku.-mruknęłam.
Niech mi ktoś wytłumaczy dlaczego ten stary zgred jeszcze uczy? (Bo jeszcze nie przeszedł na emeryturę?)) Zawsze coś do mnie ma[Póki co, jedynie zapytał, czy wszystko u Ciebie w porządku. Ja to bym tak bardzo nie narzekała na Twoim miejscu. Poza tym, wstaw tu spację],to mu się moje farbowanie włosów nie podoba <Nie wszystkie szkoły pozwalają farbować włosy. Czasami ­­– jak w moim gimnazjum – jest to regulowane statutem. Niby nie jest to żadna przeszkoda, bo sama pół gimnazjum przechodziłam z włosami do połowy czerwonymi lub zielonymi, ale nauczyciele w większości bardzo krzywo na to patrzyli. Sue powinna być z tym pogodzona, skoro już się zdecydowała na pokolorowanie kłaków :”) > ,to styl ubierania [Czy tylko mi przeszkadza fakt, że tak często farbowane włosy służą za etykietkę „typowego szkolnego rebela”? Cała filozofia polega na pozbywaniu się swojego pigmentu i zastępowaniu go nowym, mniej lub bardziej naturalnym… proszę, skończ już]. Co on matką moją jest? Na szczęście to ostatnia klasa liceum.
Moim jedynym ratunkiem teraz jest dzwonek ,który oznajmiał by koniec lekcji((, normalnie by oznajmiał, ale teraz dyrektor stwierdził, że będzie sygnalizował tylko pożar.)).
Leniwie spojrzałam na zegar[,] wiszący nad tablicą. Tarcza zegara [A może ”Jego tarcza”? Unikanie powtórzeń sprawia, że zdania brzmią znacznie lepiej] pokazywała jeszcze 10 (Apo, patrz! Znowu cyferki!)) <WEHEY! Kocham cyferki!> minut męczarni.
-Zostało 10 <*dziesięć :D > minut ,[Spacja… proszę]więc zapisujemy <liczebniki słownie oraz> zadanie domowe.-oznajmił.
Wszyscy jęknęliśmy z niezadowolenia. Pierwszy dzień szkoły,[spacja]a on już zadaje lekcje.
-Zrobicie zadania od 4<*czwartego do> -10 <*dziesiątego> ze strony 25<*dwudziestej piątej>.-powiedział i zaczął mazać tablicę[Wróć tutaj i przeczytaj to zdanie jeszcze raz, ale tym razem na głos i odpowiedz sobie na pytania, czy aby na pewno brzmi ono tak, jak powinno i czy nauczyciel, zapisując pracę domową na pewno maże tablicę].
Po zapisaniu już miałam zacząć się pakować ,ale przeszkodził mi w tym latający obiekt ((UFO?)),[Zgadnijcie, czego zabrakło między przecinkiem, a słowem obok?] <Sensu…? Nie! Spacji!>który trafił w oko [W czyje oko?!] ((W oko tego kosmity, który leciał w UFO.)).
-Cholera-syknęłam.
Rozwinęłam zwiniętą kartkę. ((No, rozwijanie rozwiniętej byłoby dziwne.))
-”Casidy mam sprawę N.”-przeczytałam cicho [A czym jest ta tajemnicza „sprawa N”?] ((To kryptonim. Sue jest szpiegiem.)) <Ewentualnie chodzi o jakieś słowo z tej listy: https://wordlist.eu/slowa/na-litere,n Może „Nebokadnezar”? .
No to już wiem kogo pozwać o zniszczenie oka. <
Po spakowaniu wreszcie wszystkich rzeczy wyszłam z sali i skierowałam się do łazienki.
Przed lustrem stała czerwono włosa ,brązowooka 18 latka w czarnych leginsach ,koszuli w kratę zawiązanej na biodrach ((*spogląda na swoje koszule* Czuję się brudna.)),[spacja]czarnej bluzce i czarnej czapce ((*odhacza opis przed lustrem*)) [Przyznać się, kto wzywał Krwawą Mary i czemu zaświaty podesłały jakąś nędzną imitację?]. <*zerka na zdjęcie z początku i przypomina sobie, że później mowa o punk rocku, więc patrzy raz jeszcze na zdjęcie* DLACZEGO ONA WYGLĄDA JAKBY SPIERNICZYŁA Z GAZETKI O MODZIE ZAMIAST WYGLĄDAĆ JAKOŚ TAK:
https://i.pinimg.com/564x/a9/89/76/a98976d6c6ae067bbb1ced46855e95f4.jpg>
Poprawiłam tylko czapkę i wyszłam z łazienki. Wychodząc z<e> szkolnego więzienia skierowałam się pod jedno z nielicznych drzew rosnących na placu. [Stop. Czy aŁtorka naprawdę skierowała bohaterkę do łazienki tylko po to, by opisać nam jej wygląd?] ((Nieno, przecież czapkę poprawiła!)) <Czapki kładą irokezy :v Niedasie ich nosić nawet na czubie :v >
-Casidy!-[spacja]krzyknął chłopak siedzący pod drzewem.
-Idę!-[spacja]odkrzyknęłam i rzuciłam się biegiem w jego stronę.
-Nie musiałaś biegać((,)) Cas.-[spacja. Mogę tak cały dzień, aż się nauczysz]odparł.
-Ależ ty zabawny((,)) Nick.[No właśnie trochę średnio. Nie rozumiem ani Twojego sarkazmu, ani  rzekomego żartu tego chłopaka]Gdzie Coll?-spytałam i usiadłam obok niego.
-Zaraz powinien być.-odparł[,] wyciągając butelkę wody.
Nick i Coll byli moimi przyjaciółmi od czasów gimnazjum. <To w takim razie wieloletnia, kryształowa przyjaźń! Znają się na wylot! :”) > Nigdy nic do siebie nie czuliśmy [A nikt o żadne głębsze uczucia nie pytał. Poza tym, skąd w ogóle pomysł, że znajomość dziewczyny z chłopakiem koniecznie przerodzi się w miłość? A mówimy tutaj o trzech osobach, to dopiero byłby zwrot akcji] <Gdyby każda znajomość damsko-męska prowadziła do zakochania miałabym harem z prawdziwego zdarzenia…>. Kiedyś jeżeli ktoś by mi powiedział ,że przyjaźń damsko-męska istnieje<,> to bym go wyśmiała [No patrz, a ja się śmieje z osób, które uparcie i bezpodstawnie uważają, że taka przyjaźń nie istnieje. Najwyraźniej istnieją dwa typy ludzi]. Teraz już w to wierze ((*ę)).
-Coll!-wydarłam się w stronę idącego chłopaka.
-Casidy!-krzyknął.
((-Dola!))
<-Apo!>
-Ej<,> dobra<,> co było takie ważne ,[Wstawiła spację, ale w złe miejsce. Już sama nie wiem, czy to jest progres, czy raczej krok wstecz]że ucierpiał na tym mój wzrok?-spytałam [Czy tylko ja mam wrażenie, że ta rozmowa albo nie ma sensu, albo aŁtorka pogubiła kilka wcześniejszych linijek dialogu?].
Oczywiście nie miałam Nick’owi ((A kysz, apostrofie!)) tego za złe.
-Dostałem nową gitarę!-wykrzyczał uradowany Nick.
-Seeeerio? ((*wzdryga się* Znowu przeciągamy samogłoski?)) Tylko tyle? <No… Patrząc po cenach na rynku, to chyba AŻ tyle, moja droga :”) >-spytałam zażenowana.
Niebieskooki ,blond włosy Nick. Zawsze taki sam i niezmienny od tylu lat [Ach, ta niezmienna, żelazna więź pomiędzy aparycją, a zachowaniem bohatera i jego instrumentem muzycznym] <Coś w tym jest… W „Smokach” nawet kolor musiał się zgadzać.>
Coll brązowooki ,brunet z blond pasemkiem <Koloru?> na grzywce. Cała nasza trójka miała typowy styl Punk Rock’owy ((*powstrzymuje się od pogardliwego prychnięcia*)) <*wściekły wrzask* TO NAZYWASZ TYPOWYM PUNK ROCKIEM?! TO COŚ?! IĆ I RZUĆ SIĘ DO ŚMIETNIKA!>
-Ten entuzjazm.-odparł brunet.
-Ej ,a co wy na to((,)) żeby samemu założyć zespół? [Ta zmiana tematu]
-Myślisz,że nam się uda?-zapytał Nick. <Oczywiście, przecież macie pozera merysójkę w składzie.>
-Trzeba wierzyć. 5 Seconds of Summer zaczynali od Youtube <Napawajmy się pięknem tego wyrazu. Potem będzie tylko gorzej…> to my też tak zrobimy [Biorąc pod uwagę wcześniejsze słowa bohaterki i jej wzmiankę o stylu punk rockowym znajomych, porównywanie się do 5SoS jest raczej niepokojące] ((Dalej będzie tylko gorzej. Pojawi się jeszcze Nickelback.)) <Naprawdę rozumiem, że można nie znać/nie kojarzyć Television, The Stooges, Richarda Hella albo The New York Dolls. Cholera, można nie znać nawet MC5, Iggy’iego Popa, Lou Reeda lub The Velvet Underground! Ale grać punk rocka, wzorując się na klasycznych złotych chłopcach w wielkich willach i z worami kasy z pop punka? Dlaczego ałtorka nie mogła wzorować się na nieśmiertelnych klasykach gatunku w postaci Sex Pistols, The Clash albo Ramones? Mówi się przecież, że Ramonesi i Sex Pistols to nawet pierwsi byli. Wszystko co przed nimi to protopunk i narodziny nowego nurtu…> . Będziemy tak samo sławni jak oni.... ((TRZY KROPKI.)) Zobaczycie.-odpowiedziałam.
-Oj Casidy ,ty to masz plany na przyszłość.-zaśmiał się Coll.
-Ej<,> to nie jest taki głupi pomysł.-zaczął Nick.
-Wszyscy gramy na gitarach,do tego ja i Nick elektryczna ,a Coll basowa [Czy w tym gronie ukrywa się jeszcze czwarty, tajemniczy człowiek, że w taki sposób przedstawiasz dwóch chłopaków?] ((Dobra, szanuję, że wreszcie jakaś ałtorka umieściła w zespole basistę, ale… Gdzie perkusja?)) <Ni ma c: Nie można mieć wszystkiego.> Będzie ok.-stwierdziłam.
-To co? Jaka nazwa? -podchwycił Coll.
-Dark Shadows?- ((Whoa, szybko wam to poszło! )) <Yhmmm… Cas musiała naprawdę długo nad tym myśleć, skoro odpowiedź miała już przygotowaną. Z doświadczenia wiem, że nazywanie czegokolwiek z marszu jest cholernie trudne i tylko czasem się udaje. Zwłaszcza, gdy próbujesz nazwać coś, co ma być z tobą przez co najmniej kilka najbliższych lat.> zapytałam podnosząc się z trawnika [Po pierwsze, pokaż mi proszę cienie, które są jasne. Po drugie, bardzo podoba mi się, że autorka, zamiast opisywać jak jej postacie faktycznie nad czymś myślą, albo podczas rozmowy dochodzą do jakiegoś konkretnego wniosku (chociażby pomysłu na założenie zespołu), decyduje się tworzyć bohaterów, którzy bez jasnego powodu, ani przyczyny decydują się robić rzeczy „od tak”. Bo czemu nie? Po co nam postacie, z którymi możemy się utożsamiać i rozwijające się relacje międzyludzkie, widoczne chociażby poprzez  n a t u r a l n e  rozmowy, skoro można pisać z gracją stepującego nosorożca i emocjami tostera?] .
-Może być.-oznajmił Nick. ((Tak po prostu? Rzuciła z dupy wziętym pomysłem i już się zgadzasz? Nie masz lepszych pomysłów? Przecież na dobrą nazwę zespołu potrzeba czasu! To NIGDY nie wychodzi w ten sposób!)) <Dark Shadows brzmi bardziej jak nazwa dla dziecięcego zespołu death metalowego. Takoż mi się kojarzy. Znam trochę zespołów w klimatach „punk” i każdy z nich raczej celował w coś innego niż „ciemne cienie”.>
-Tylko jedna sprawa...gdzie próby czy coś? [”Gdzie próby czy coś”? Naprawdę? Ja rozumiem, że w sieci każdy może pisać opowiadania i tworzyć swoje historie, no ale błagam. Poprawna, albo chociaż ładnie brzmiąca konstrukcja zdań wcale nie jest taka męcząca. Bardzo polecam spróbować] -spytał Coll. <Próby polecam w salonie. Powszechnie wiadomo, że to doskonałe miejsce dla grania muzyki, bo jest duże, robi się pogłos i nijak się tego sensownie nie wyciszy bez remontu. „Czy coś” natomiast polecam robić w piwnicy. Bo tak.>
-Mieszkam sama,więc wychodzi na to ,że u mnie. –odparłam [Czy to jest jakaś nowa moda na nastoletnie merysujki, które są dojrzałymi, samowystarczalnymi dzieciakami, mieszkającymi bez rodziców i utrzymującymi się zupełnie samodzielnie?] ((Yaay, klisza! *skreśla nieobecnych rodziców*)) <Chciałabym, żeby moi rodzice też mi zostawili na koncie grube miliony…> .

-*-
Hej:) To moje nowe Ff i mam nadzieję,że przypadnie wam do gustu [Też po cichu miałam taką nadzieję. Zamiast tego, czeka mnie amputacja gałek ocznych]. Z góry mówię,że rozdziały będą dodawane nieregularnie.

2
<*słucha w skupieniu piosenki* Ok, wierzę, że to się może ludziom podobać. I tego krytykować nie zamierzam, bo gusta są różne. Tylko dlaczego gatunek tego w tytule ma człon ,,punk"? To nie jest punk. Punk w założeniach miał być brudny, głośny i zły. Kapele uważane w pewnym momencie za najlepsze na świecie grały tak, że ludzie czuli się, jakby hałas uderzał w nich niczym wiatr. Chłopakom z 5SoS bliżej do One Direction niż pionierów gatunku. To jednak bardziej pop niż punk. Wiem, że nie ma to zbyt wiele wspólnego z analizą, ale naprawdę nie mogę zrozumieć dlaczego dziewczyny, które słuchają tego bardzo często uważają się za punkówy. Przecież zespoły tego typu to galopująca komercja. Chłopaki grają tak, by jak najszersze grono ludzi ich pokochało, bo koncerty, sprzedane płyty i grube miliony. Podczas gdy ten prawdziwy muzyczny punk był tak naprawdę muzyką z kosza na śmieci i tylko dzięki ogólnemu nastrojowi w Ameryce miał szansę wybrzmieć. Był odpowiedzią na coś, niemalże rewolucją. Tutaj nie umiem tego znaleźć, przykro mi.>
We trójkę poszliśmy do mojego domu znajdującego się niedaleko szkoły.
Przekręciłam klucz w zamku białych drzwi frontowych <A nie były mahoniowe albo dębowe? Buuu… To się nie liczy!>. Niebieską elewacje ((*ę)) domu perfekcyjnie uzupełniały białe elementy ((I to tyle? To cały opis?)) <Potrzebujesz więcej informacji? Ja tam oczyma wyobraźni widzę Santorini w negatywie.>.
-Chcecie coś do picia?-spytałam<,> rzucając pod wieszak torbę.
-Obojętnie-odpowiedzieli jednocześnie ((Świadomość zbiorowa znowu atakuje!)) [Jak na prawdziwe gwiazdy rocka przystało, już jest im wszystko jedno. That’s the spirit].
Wyciągnęłam z lodówki wodę i nalałam ją do trzech szklanek. Postawiłam je na stoliku w salonie i pobiegłam po gitarę do pokoju. Wleciałam do niego jak burza<,> zabierając dwie gitary. ((Zdziwiłabym się, gdybyś poszła po gitary i wróciła z ukulele.)) <Mnie natomiast wcale nie zdziwiłoby, gdyby jednak przybiegła z tamburynem :”) >
Zbiegłam po schodach jak najszybciej mogłam i na ostatniej prostej prawie się wywaliłam,gdyby nie fakt ,że złapał mnie Nick.
-Czy ty się chcesz zabić? Powoli-powiedział i odebrał ode mnie jedną z gitar.
-Wybaczcie mam tylko dwie. ((Mieszka sama i stać ją na dwie gitary? Jak?)) <Albo nawet po co? Znaczy… Wiem, że niektórzy ludzie mają całe kolekcje, ale oni zwykle pracują i w większości znanych mi przypadków są muzykami. Młodociana merysójka jakoś nie podchodzi mi pod odpowiednią kategorię… Startujący punk rock nigdy nie chodzi w parze z bogactwem.> -oznajmiłam((,)) nie zwracając uwagi na wcześniejsze słowa blondyna ((A może byś mu podziękowała za to, że ocalił cię od upadku? Nie? Buc.)) <Uratowanie jej było jego zawszonym obowiązkiem.>.
Usiadłam na kanapie i ułożyłam gitarę. Nick usiadł na fotelu , a Coll na podłodze.
Na laptopie wpisałam nuty do piosenki ”Jet Black Heart”. ((A zapytałaś czy oni też chcą grać akurat tę piosenkę? Bo chyba mi umknęło.)) <Patrząc po tym, że koledzy Sue są tutaj od potakiwania, bo ona sama nie umie grać na trzech gitarach na raz… To więcej niż oczywiste, że będą chcieć grać to samo. Muszą chcieć grać to samo, bo pewnie przypadkiem mają ten sam gust.>
Ustawiłam odpowiednio  laptopa,tak by widzieli wszyscy nuty ((Ale… zdajesz sobie sprawę, że każda gitara gra co innego i ma inne nuty? Wiesz to, prawda?)) <Och, oczywiście, że nie. Przeca to fundamentalne, że jedne nuty obowiązują wszystkich! Ja to bym się nawet nie zdziwiła gdyby to była strona internetowa z karaoke, a nie faktycznymi nutami…> i tekst. Na trzy razem z Nickiem zaczęliśmy grać ((*słucha tej piosenki* Ten utwór jest na cztery. CZTERY, NIE TRZY.)) <I zaczyna się perkusją. Jak oni to zrobili trzema gitarami? Bili łapami w pudła?> pierwsze akordy.
Jak na pierwszy raz zaczęliśmy w miarę ok. ((Śmiem wątpić, skoro nawet nie wiecie w jakim to jest podziale.))
Za drugim razem zaczęliśmy śpiewać. ((Ale wszyscy?)) <Kto tu jest wokalem prowadzącym?>

<*wyciąga z kieszeni malutkie nożyczki i wycina z rozdziału pełny tekst piosenki po angielsku – żadna strata*>

-Idzie nam całkiem,całkiem ((Oczyyywiiiście! Ile razy to zagraliście, dwa? Ałtorka nie wspominała, czy wcześniej graliście razem! Masz świadomość, ałtorko, że potrzeba czasu, żeby się zgrać? DWA RAZY NIE WYSTARCZĄ.)) <I pewnie ten drugi raz też zagrali na trzy bez perkusji. To chyba jakaś alternatywna wersja piosenki.> -oznajmił Coll.
-No może być.-wtrącił Nick. ((Czy ałtorka stworzyła tę postać tylko po to, by cały czas przytakiwał głównej boChaterce? NA RAZIE NIC INNEGO NIE ROBI.))
-Musimy tylko ćwiczyć. Jutro na 16 próba?-spytałam. ((Czej, to wy nie macie teraz próby? Chyba, że… Czy wy skończyliście próbę po dwukrotnym zagraniu jednej piosenki? Nieno, szacun, aż dziwne, że odcisków na palcach nie macie.)) <I pomyśleć, że ja bez żadnych prób potrafię siedzieć z gitarą bite trzy godziny, kiedy nie mam nic lepszego do roboty, a dom jest pusty i nadal uważam, że to niewielkie poświęcenie…>
-Pasuje.-krzyknęli chórem [Czy wy też potraficie sobie wyobrazić dwóch obojętnych na wszystko chłopaków, jedynie potrafiących wydusić z siebie krótkie ”może być” albo ”obojętnie”, którzy nagle odkrzykują coś chórem w odpowiedzi? No właśnie ja też nie].
Czasem zastanawiam się czy oni trenowali ten synchrom ((Syntetyczny chrom?)) [Dniami i nocami. W końcu wszyscy faceci pragną zaimponować Mary Sue]. Pożegnaliśmy się ,a później zaczęłam sprzątać. Po godzinnym ogarnianiu usiadłam na kanapie z telefonem w ręce. Weszłam na snapa i przeglądałam sobie snapy [Szok i niedowierzanie!] <Serio?! To na snapie nie przegląda się instagramów?!> różnych ludzi. Dotarłam do wearefivesos.
-”Hej wszystkim. Chciałem powiedzieć,że Callum zabił pluszowego pingwina Luke’a i teraz leży martwy ,ponieważ Luke go za to zabił...” <I właśnie tak zachowują się pop punkowe gwiazdeczki? *prychnięcie pogardy* To ja chyba wolę tych moich zaćpanych i podartych chłopaków z lat siedemdziesiątych. Więcej punka w punku!>
Zaczęłam się śmiać jak opentana [Gdyby to jeszcze było opętanie, moglibyśmy chociaż wezwać egzorcystę. Niestety, na opentanie nie ma już żadnej rady] ((Eutanazja!)).
Tsa... biedny pingwin. <Przez chwilę gapiłam się na to zdanie z myślą, że coś się zwaliło przy kopiowaniu. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że chodzi o pluszową zabawkę. Ech… Cierpienie moje granic tu nie zazna.>
Postanowiłam jeszcze przez chwilę poćwiczyć grę na gitarze. Tym razem wybrałam elektryczną. <Ile ona dokładnie ma gitar? I – co ważniejsze – jakie?> Dźwięki instrumentu wypełniały dom.

3
Obudził mnie budzik.
-Ugh...kolejny dzień w szkole.-mruknęłam<,> wkładając głowę pod poduszkę [Możesz tam zostać trochę dłużej, każdemu oszczędzi to cierpień].
Niestety natrętny budzik nie dawał mi spać. ((To… może go wyłącz?)) <Te budziki to jakaś zaraza w opkach. Wszechmocne bestie!> Wymacałam go ręką i wyłączyłam. ((No widzisz, da się.)) <*gwiżdże niewinnie* A w Smokach to we dwie nie dały rady!> Leniwie wyczłapałam się spod kołdry <Na moje oko człapanie to jakaś forma chodu, ale co ja tam wiem?> ruszając w stronę szafy. Wyciągnęłam ubrania i poszłam do łazienki.
https://i.pinimg.com/564x/d3/c1/a3/d3c1a3e8d119bf6926fc0444155a847f.jpg
[Zawsze mnie ciekawiło, co siedzi w głowie aŁtorów i aŁtoreczek, którzy decydują się napisać opowiadanie, a potem wstawiają zdjęcia w środku tekstu. Czy to dlatego, że normalny opis wymaga wysiłku i wyobraźni?]
<Aha, aha... STYLOWI.PL. To ja już wiem w czym problem! Ałtorka szukała wiedzy w złym miejscu! Kiedy szuka się ,,stylu punk" wychodzi moda nowoczesna, oswojona. Jedna z takich stron (ekhem... party.pl... ekhem...) mówi nawet wprost, że: ,,Inspiracją dla stylizacji w stylu punk jest światopogląd subkultury punkowej, która stawia na indywidualizm.". Także no... Nie o to w tym wszystkim chodzi :") Nasza Casidy, zakładając, że nadal chce podawać się za przedstawiciela nurtu punk rockowego, powinna dążyć do wyglądania jakoś tak (chociaż sam wygląd i tak mało powinien ją obchodzić):
https://i.pinimg.com/564x/61/87/3a/61873a7829af77848b79a43f699086a0.jpg >
Zrobiłam makijaż i w biegu chwyciłam plecak. Zbiegłam po schodach<,> wlatując do kuchni.
Przyszykowałam sobie kanapkę do szkoły i<,> wpychając ją do torby<,> wyszłam z domu ,uprzednio go zamykając. Przed furtką stali chłopacy [*Dokładnie w tym samym miejscu, w którym grzecznie zostawiłam ich dzień wcześniej*]<*przekrzywia głowę* Parking dla androidów? O.o>.
-Hejo.-krzyknęłam w ich stronę [Poważnie? „Hejo”? Chyba sobie żartujesz].
-Hej.-odpowiedział Nick.
-Cześć-odkrzyczał <Chyba odkrzyknął, jeśli już :") > Coll.
-Idziemy?-spytałam.
Nick skinął głową i razem ruszyliśmy przed siebie w stronę szkolnego więzienia.
Nagle w tylnej kieszeni zawibrował telefon ((Komu?)) <Każdemu na raz. Wiesz, świadomość zbiorowa i te sprawy.>. Uśmiechnęłam się do chłopaków przepraszająco i wyciągnęłam go ,by sprawdzić co było takiego ważnego na Twitterze,że przerwało moją nad wyraz ważną konwersację [Póki co zdążyliście jedynie odegrać rytuał porannych powitań, który wyglądał jakbyś wyjęła go z pierwszej lepszej kreskówki. Nie chcę być niemiła, ale to naprawdę jedyne rozmowy, jakie póki co pojawiły się w opowiadaniu] ((Nie jesteśmy godni, by poznać treść prawdziwej konwersacji.)).

@Luke5Sos
Hej wszystkim:) Za jakiś czas zaczynamy trasę po Australii. Mam nadzieje ,że ktoś przyjdzie ;’) Chwilowo odpoczywamy.

-Co tam masz?-zapytał Coll.
-5Seconds of Summer zaczynają za jakiś czas trasę po Australii.-krzyknęłam szczęśliwa.
-Włączyłaś fangirl? [Oh boy…]-spytał Nick<,> śmiejąc się z mojej reakcji.
-Wal się.-mruknęłam<,> uderzając go z otwartej <*otwartą> dłoni <*dłonią> w tył głowy.
Udając,że go bolało potarł miejsce styczności mojej ręki z jego pustą,blond główką [Odczep się tych opisów włosów. Tak, Twój kolega jest blondynem, załapaliśmy dwa rozdziały wcześniej]. Przewróciłam oczami i w tym momencie zaczął się koszmar każdej osoby [Nasza Marysia ma tajemnicze moce, które zsyłają Piekło na Ziemię za każdym razem, kiedy przewróci oczami?] ((Muszę przyznać, że wtedy opowiadanie byłoby znacznie ciekawsze.)). Próg szkolny [Ach]. Przekroczyliśmy go<,> jęcząc i narzekając na szkołę. Podeszłam do swojej szafki<,> zabierając z niej strój na ćwiczenia fizyczne. Moja szafka ogólnie była w bardzo oryginalny sposób ozdobiona. Na drzwiczkach wisiały zdjęcia i teksty piosenek 5Sos i Green Day’s [Bardzo oryginalna na Twoja szafka, drugiej takiej nigdzie nie znajdziesz. Poza tym, nie jestem pewna, czy „Green Day’s” to dobra odmiana, zważywszy na język, w którym piszesz opowiadanie] ((E tam, Green Day’s to pewnie cover band Green Day.)) <Patrzcie no... A ja na mojej szafce raz tylko znalazłam napisane markerem: "HUJ". Mam nudną szafkę...>.
Trzasnęłam szafką ,jak to miałam w zwyczaju((,)) zwracając przy tym uwagę kilku osób [A także biednych czytelników, którzy po raz kolejny z rzędu musieli sobie przypomnieć, jakim to jesteś badassem]. Posłałam im spojrzenia typu ”Jak nie przestaniesz się gapić to... [… nie wstawię spacji w kolejnym zdaniu. A nie, czekaj…]((To co? Znowu trzaśniesz szafką?))<Gorzej! Poprawi czapkę i tupnie nóżką!>.
Przebrałam się ((Ale… Ty dalej stoisz przy tych szafkach? Przebierasz się tak przy wszystkich?)) w szarą koszulkę z napisem”Tomorrow never dies” ((Jestem zawiedziona, spodziewałam się czarnej z pentagramem.)),czarne legginsy i tego samego koloru trampki ((Ej, a gdzie zdjęcia? Mam to sobie teraz wyobrazić?)). Wyszłam na salę razem z kilkoma dziewczynami z mojej klasy ,których imion nawet nie znałam. W tłumie znalazłam Coll’a ((A kysz! A kysz!)). Szybkim krokiem do niego podeszłam.
-Gdzie jest Nick?-spytałam<,> wypatrując blondyna.
-Siedzi na ławce.-odpowiedział i wskazał palcem na siedzącego niebieskookiego.
-Co znowu zrobił?-zapytałam.
-Jak rozmawialiśmy w szatni o próbie,podsłuchał to jakiś frajer z innej klasy i zaczął się śmiać. Ten mu przywalił w nos,tym samym skazując się na ławkę. -odpowiedział.
-Co za debil.-mruknęłam. <Nick czy ten drugi? I czemu siedzenie na ławce jest takie złe?>
Brunet chciał coś jeszcze powiedzieć,ale przerwał mu gwizdek nauczyciela wf [A kim jest „nauczyciel wf”? To słowo można bardzo ładnie odmienić].
-Dzisiaj bieganie.-oznajmił.
Po tych słowach zaczęły się jęki i przekleństwa skierowane na zadane przez nauczyciela ćwiczenie [No ja już widzę grupę licealistów, przeklinających nauczyciela i jego zadania. Na dodatek, tylko dlatego, bo najzwyczajniej w świecie kazał im biegać, wykonując tym samym swoją pracę. Nie jestem pewna, czy aŁtorka kiedykolwiek miała styczność ze środowiskiem szkolnym] <To brzmi jakby miała styczność z moją klasą. Tylko minus przekleństwa. Zamiast nich zapewne doszłoby do masowej okupacji ławek>.
Lekcje minęły dość szybko. Żadnych większych awantur. W drodze do domu wstąpiliśmy do jakiejś dennej knajpki na jakiegoś kebaba na obiad,ponieważ nie miałam chęci  i umiejętności by gotować [„Nie miałam umiejętności by gotować” naprawdę istnieje]<*marszczy nos z niesmakiem*>. Z jedzeniem na wynos dalej szliśmy do mojego domu. W sumie to tylko ja i Nick szliśmy ,bo Coll musiał wrócić do domu po swoja gitarę [Nie uwierzę, że aŁtorka chociaż raz przeczytała ten tekst, kiedy już skończyła pisać] <Bo nie przeczytała. One nigdy nie czytają.>.
Razem z blondynem usiedliśmy w kuchni i zaczęliśmy wcinać kupione wcześniej jedzenie.
Gdy skończyłam jeść((,))  rozległ się dzwonek do drzwi.
-Coll((,)) możesz wejść!-krzyknęłam ,nie chcąc ruszyć się z krzesła.
Chłopak wszedł do domu z czarno-czerwoną gitarą basową w ręce ((A wzmacniacz?))<A na co komu wzmacniacz? Naprawdę myślisz, że ałtorka umie na czymś poważnie zagrać?>. Wyrzuciłam plastikowe opakowanie po jedzeniu,umyłam ręce i pobiegłam po gitary akustyczne. Dałam jedną blondynowi,a następnie usiedliśmy w salonie [Ciekawi mnie jakie dźwięki im wyszły po połączeniu gitary basowej z dwoma akustykami].

4
https://d.wattpad.com/story_parts/257688471/images/144ed4573ed72ff0.jpg 
 <Panie i panowie! Wzór punk rocka wedle ałtoreczki!>
Podczas próby przed nagraniem usłyszałam dźwięk wydobywający się z mojego telefonu. <Dlatego kompletnie olałam chłopaków i rzuciłam się do telefonu. Nagranie nagraniem, ale social media to podstawa życia!> Jak się okazało Michael na Twittera wrzucił zdjęcie Calluma ,który spał po zjedzeniu pizzy. [Nie wiem, czy to przez to, że zrobiłam sobie przerwę między rozdziałami, ale już od samego początku nie wiem, co się dzieje. Poza tym, co konkretnie robicie z tymi gitarami na próbie, że byłaś wstanie usłyszeć dzwonek z telefonu? Dobrze się zapowiada…]

@Michael5Sos
Zabrał mi całą pizzę ;-;

Zaśmiałam się z tego zdjęcia.
Widok był rozczulający. <Skoro tak mówisz...>
-Nagrywamy?-spytał Coll po następnej próbie grania ”Jet Black Heart”.
Skinęliśmy głową i po chwili podeszłam do szuflady pod telewizorem po kamerę <Założę się, że to kamera super jakości, bo nie godzi się, żeby nagrywała obraz jak ziemniak. Skoro jest u merysójki, musi być najlepsza na rynku :") >.
Ustawiłam ją pod stojakiem kupionym kiedyś przez rodziców. Gdyby jeszcze tylko żyli. Zmarli w wypadku samochodowym ((*odhacza śmierć rodziców*)). Na samo wspomnienie o tym łza mi się kręci w oku ((*drapie się po głowie* Czy mogę to już zaliczyć do „pojedynczej łzy”? Niby nie spłynęła, więc…)) <Klisza mówi o samotnej, kryształowej łzie spływającej po policzku. Kręcąca się w oku to stan alarmowy poprzedzający kliszę.>.
Usiedliśmy się na kanapie i podłodze ,tak ((Teleportujący się przecinek, powinien być tu!)) by kamera wszystkich załapała [Czyli łzawemu wspomnieniu o zmarłych rodzicach poświęcamy jedynie zdanie, a w kolejnym już o nich zapominany, bo mamy większe zmartwienie, jakim jest nagrywanie piosenki?] ((Są rzeczy ważne i ważniejsze.)). Tak dla jasności,nigdy nie fałszowałam [Oczywiście, że nie! W końcu jesteś Mary Sue, a one wszystkie dostają krystalicznie czysty głos w pakiecie] <W takich momentach żałuję, że nie jestem żywą Sue. Ich życie musi być znacznie prostsze :") >. Talent odziedziczyłam po rodzicielce [Właśnie w taki sposób bohaterka zwraca się do zmarłej matki, którą jeszcze kilka zdań wcześniej wspominała ze smutkiem]. Występowałam na apelach szkolnych. Było fajnie,dopóki mi się nie znudziło.
-Hej ,a więc nazywamy się Dark Shadows.-odezwał się Nick.
-Nagrywamy cover piosenki ”Jet Black Heart” 5Second of Summer.-dopowiedziałam.
Z gitar zaczęły wydobywać się pierwsze dźwięki.
<*uśmiecha się rozbrajająco i po raz kolejny wycina ten sam tekst piosenki swoimi malutkimi nożyczkami*>
Po skończonym nagraniu przerzuciłam nagranie z kamery na laptopa i zaczęliśmy słuchać.
-Fajnie nam to wyszło ((Oczywiście. Nagranie zrobione pierwszą lepszą kamerą, w niewyciszonym pomieszczeniu. Z dwoma akustykami i basem bez wzmacniacza. Musiało wyjść przezajebiście. )) <Heeeeej! To nadal jakaś kulawa forma punka! Takie rzeczy czasem się zdarzają. Nie, nie wiem czemu ich bronię '-'>-odezwał się Nick.
Zgodnie przytaknęliśmy na jego słowa. Wrzuciliśmy go na Youtobe’a ((A cóż to za tajemnicza strona internetowa?)) <Taka, gdzie wybitne merysójki dzielą się ze światem swoimi mistrzowskimi osiągnięciami! Co czwarta ma już nawet Nobla!> czekając na jakiekolwiek reakcje [To zdanie brzmi tak, jakbyś wrzuciła swojego kumpla na Youtube, a nie piosenkę]<A nawet nie na Youtube, co Youtobe c: >.
Chłopacy po niedługim czasie po skończeniu musieli iść. Zamknęłam laptopa i odłożyłam gitary na swoje miejsce. Pogrzebałam trochę w telefonie,nawet nie zauważając ciemnego nieba. Zdziwiona późną porą dnia spojrzałam na zegarek w telefonie.
-23:47-mruknęłam.
Na szybko zjadłam kromkę chleba z Nutellą <Pssst! Dola, półkliszę ominęłaś. Nutella w kanapce lub naleśniku to klasyk nad klasyki kuchni ałtoreczkowej ;) >,następnie szybki prysznic i ostatnim moim punktem było ((szybkie)) łóżko. Położyłam telefon na stoliku obok łóżka i szczelnie opatuliłam się kołdrą.
Ze stanu pół jawy- pół snu wyrwał mnie dzwonek telefonu. Na wyświetlaczu Samsunga Galaxy S6 <Jak uniknąć chamskiego powtórzenia? Walnij w tekst swój model telefonu! Swoją drogą niepracująca, nastoletnia merysójka, która ma piętrowy dom, kilka gitar i cholera wie co jeszcze, posiada też telefon za niecałe siedemset złotych. Biednie dość jak na standardy reszty, prawda? :D > : pojawiło się imię :Nick i zdjęcie tego blond przygłupa.
-Casidy?-spytał.
-Święty mikołaj.-odpowiedziałam.
Skoro dzwoni do mnie to raczej,że ja. [Nie wiem, co jest gorsze - brzmienie tego zdania, czy zapisanie imienia „mikołaj” z małej litery]
-Ej<! albo , (sama już nie wiem jak to uratować ;-;) > ale nie [Cofam wcześniejszą wypowiedź. To zdanie jest jednak znacznie gorsze]. Słuchaj<,> wejdź na Twittera mojego,twojego i Coll’a. Zobacz co tam się stało ((Rzeczy niestworzone!)). Potem jeszcze wejdź na snapa 5Sos i na ich tt też.-odpowiedział i się rozłączył.
Przewróciłam oczami i weszłam na twittera.
-Kolejny tysiąc obserwatorów? Skąd?-spytałam niedowierzając.
Zajrzałam również na profile chłopaków. Im też przybyła liczba osób. Następnie jak kazał Nick weszłam na konta chłopaków z 5sos.

@Luke5Sos
Nudziło nam się i postanowiliśmy wejść na Youtobe<Wiecie co jest straszne? Wychodzi, że ,,Youtube" było literówką...> ,by popatrzeć na wasze covery. Natrafiliśmy na pewien filmik z Dark Shadows. Dopiero się rozwijają ,ale nagrali to świetnie. Razem z chłopakami słuchamy tego chyba setny raz. Dobra robota ;)
@Callum5Sos
Zaczęła mi się jakaś faza na cover Jet Black Heart. <3
@Michael5Sos
Przypominają nas wcześniej. Dobrze ,że się rozwijają. [No oczywiście, że dopiero co założony zespół, który miał się wzorować na Five Seconds of Summer tak nagle został przez nich odkryty. A jeszcze na dodatek sami członkowie uznali, że te dzieciaki tak bardzo ich przypominają] ((Nie spodziewałam się, że ałtorka zrobi to aż tak szybko. *klaszcze*)) <Uroki wrzucania piosenek na Youtobe'a. Administracja strony sama wysyła linki managerom zespołów, żeby upewnić się, że covery zostają natychmiast odkryte. Innej opcji nie ma.> Posłuchajcie ich ;)
@Ashton5Sos
Wpadnijcie do Dark Shadows
-> htpp.sjnsisishy738hAh.com

(P.S-Błagam nie klikajcie w to xD link wymyślony) ((Domyśliłam się ałtorko. Jakbyś nie zauważyła, to w linkach zazwyczaj jest podwójne „t”, a nie „p”.)) <I zwykle idzie tak: https:// >

5
https://d.wattpad.com/story_parts/257880144/images/14504bebe877fe8d.jpg
Weszłam jeszcze na snapa wearefivesos. Odrazu pokazała mi się twarz Asthona [Z każdym kolejnym rozdziałem nabieram wrażenia, że autorka po prostu kończy je i zaczyna w zupełnie przypadkowych miejscach].
-Jaka faza. Calum to puszcza chyba po raz...um... tysięczny? Ale nie no<,> serio grają nieźle.
               
Uśmiechnęłam się do siebie. Nie wierzę,że 5Sos widzieli nasz cover. Jak? <Eee... W internecie?> Nie docierało to do mnie. Gwiazdy na światową skalę ((No już nie przesadzaj.)) i my.
Postanowiłam napisać do Luke'a ,wiedząc ,że pewnie tego nie przeczyta [Jak znam życie (i tego typu opowiadania), to na pewno przeczyta i jeszcze Ci odpisze]<No ba. Prawdziwym plot twistem byłoby gdyby ją olał. Ech. To mogłaby być naprawdę dobrze zrobiona historia, która pokazuje początki zespołu, ich drogę do bycia kimś chociażby lokalnie. Szkoda, że to ja na to wpadłam...>.
@_Casidy_: Dziękujemy .
Zablokowałam telefon i odłożyłam go spowrotem ((Już w Psychiatryku natknęliśmy się na ten tajemniczy kierunek, a ja wciąż nie wiem, gdzie jest to „spowrotem”.)) na swoje miejsce. Wtuliłam twarz w poduszkę i usnęłam ((Stop, wróć, poczekaj. Czy ja dobrze widzę, że bohaterka obudziła się, bo przyjaciel do niej zadzwonił, potem sprawdziła wszystkie portale społecznościowe i teraz ZNOWU POSZŁA SPAĆ?)) <Może zadzwonił do niej w sobotę o siódmej? Ja tak robię, kiedy ktoś dzwoni do mnie o nieludzkiej porze :") Poza tym wiesz, te emocje, kiedy zauważy cię jakaś sława. Wybitnie się śpi, prawda.>.
Następnego ranka znów obudził mnie natrętny dzwonek...telefonu? [No coś takiego? Cały czas korzystasz z telefonu i bez przerwy wspominasz, że jego dzwonek wyrywa Cię ze snu, albo przeszkadza w połowie rozmowy] <Ej, sójka jest leniwcem. Przespała całą noc, zrobiła sobie przerwę na Twittera, a potem przespała całą dobę. Dobra jest...>
Podniosłam zdziw[i]ona głowę i sięgnęłam po leżącego Samsunga. @Luke5Sos : Nie ma za co ;).
Patrzyłam jak pojebana na wyświetlacz. Właśnie na twitterze odpisał mi Hemmings. <Noi? Ić spać jak ostatnio.>
@_Casidy_: Odpisałeś mi.
Szybko znalazłam numer do Coll'a ((Weź mi ten apostrof sprzed oczu, bo nie ręczę za siebie.)).
-Obudziłam cię?-spytałam.
-Nie((,)) wcale.-mruknął.
-To dobrze.-odpowiedziałam((,)) wyczuwając w jego wypowiedzi sarkazm.
-Co się stało?-zapytał.
-Luke Hemmings mi odpisał i tak troche ((*ę)) nas wypromowali.-pisnęłam.
-Ogarnij się.-krzyknął do słuchawki.
-Ktoś tu ma okres?-zapytałam drażliwie.
-Jeb się. -odparł.
-Tylko z 5Sos.- ((Heh. Nie ma to jak żarty na poziomie gimnazjum.))odpowiedziałam((,)) śmiejąc się. [No błagam… ani to dojrzałe, ani zdrowe, ani tym bardziej zabawne]
-Co z tobą nie tak od rana?-spytał i po chwili się rozłączył. [Też zadaję sobie to pytanie i to nie tylko rano. Szczerze, to chyba jedyny moment, w którym mogę się utożsamiać z jakimkolwiek bohaterem tego opowiadania] <No proszę, czyli mamy jedno sensowne zdanie w tym morzu bełkotu. Zawsze coś. Zatrzymam się i będę się napawać dopóki nie poczuję, że znowu wszystko jest dobrze i logicznie *^* >
Dostałam następną wiadomość.
@Luke5Sos : To takie dziwne?
@_Casidy_ : Jesteś sławny i tysiące osób pisze do ciebie codziennie , a ty odpisałeś właśnie mi [Ale nie każdy fan jest Mary Sue, to daje Ci znaczną przewagę].
@Luke5Sos : Mało osób umie grać tak jak wy [Oczywiście! Na świecie jest tak niewiele dobrych, utalentowanych zespołów i muzyków]<Nie wszyscy oni grają razem od trzech dni.>. Skąd jesteście?
@_Casidy_ : Sydney
@Luke5Sos : Dobry wybór ;) <Jakby mieli jakikolwiek wpływ na miejsce swojego urodzenia...>
Uśmiechałam się do telefonu. To dziwne? Samo uczucie,że piszesz z swoim idolem i gwiazdą rocka jest średnie [Czy było tak samo średnie, kiedy jeszcze niedawno piszczałaś w ekran telefonu i to dlatego, bo ten sam idol Ci odpisał?] ((Och, Casidy, ale ty nie piszesz z gwiazdą rocka. Ty piszesz tylko z członkiem 5SOS.))<Autentycznie śmiechłam. Pop punk to rocka nawet w nazwie nie ma, njet?>. Widziałam go tysiące razy na koncertach <To pieruńsko dużo koncertów zagrali O.o> i kilka razy na M&G,a on widział mnie raz na nagraniu covera. Dziwne to troche ((*ę))...
Na dole mojego domu można było usłyszeć dźwięk otwieranych drzwi.
-Do góry!- ((Właśnie! *skreśla pokój na piętrze*)) krzyknęłam.
Wiedziałam,że to któryś z tych dwóch. Ewentualnie mógł to być jakiś pedofil ((Jesteś w liceum, więc już chyba nie wpisujesz się w target pedofili.))<Ewentualnie to pedofil 70+. Wtedy można powiedzieć, że się łapie w pewnym sensie...> seryjny morderca ,ale cóż miałam to w dupie [Ignorancja głównej bohaterki dobija mnie po raz kolejny. Nie jestem pewna, czy bycie Marysią naprawdę zapewnia aż taką nietykalność, ale zgaduję, że o tym jeszcze zdążymy się przekonać]. Sypialniane drzwi otwarły się i z hukiem trzasnęły o ścianę.
-Pojebało?-spytałam.
<Morderca speszył się i schował nóż za plecami. Nie powiedziano mu, że w tym domu mieszka Mary Sue, więc się nie przygotował. Przeprosił grzecznie i wycofał się rakiem, by nie zakłócać już dłużej spokoju wielkiej merysójki.>
-Przepraszam ,ale nie mogę wytrzymać,no.-odpowiedział Nick.
-Ogarnij się ,bo orgazmu dostaniesz [Dziewczyno, błagam Cię, po prostu  przestań. Takie docinki są naprawdę żałosne] ((Jesteś pewna, że chodzisz do liceum, Casidy?)). Co jest tak ważne,że ucierpiała na tym moja ściana?-zapytałam podnosząc się z łóżka.
-Cover ma 100tys wyświetleń! ((Tylko sto tysięcy? A po co się ograniczasz, ałtorko? Jebnij se od razu milion a co!))-krzyknął.
Heh ,ciekawe dlaczego? ((Bo imperatyw.)) <A chłopcy z 5SoS nie mają nic lepszego do roboty i nałogują ten cover przez cały, calutki czas.>
-Otwieraj Pic<c>olo<,> robimy imprezę.-zaśmiałam się. <*krztusi się dyskretnie* Punk rockowcy. Przy Piccolo. Heh. Tak, to się uda.>
Razem z Nickiem wyszliśmy z mojego domu. Chłopak obiecał mi tydzień temu,że pójdzie razem ze mną do kosmetyczki. ((Jasne, już widzę prawdziwego punka u kosmetyczki. *kaszel, kaszel* pozer *kaszel*)) 
<https://i.pinimg.com/564x/e5/f1/a6/e5f1a6971f1ad119dd45b8d8537d4a2a.jpg 
Tia... Totalnie widzę ich czekających na krzesełkach, bo umówili się na manicure. To przecież wcale nie tak, że punki chodzą w szmatach, ponieważ gdzieś mają swój wygląd. Przecież o to się nie dba. Nie jesteś punkiem, jeśli nigdy nie śmierdziałeś chociaż przez tydzień i tyle.>
Weszliśmy razem do różowego pomieszczenia. Jak ja nie znoszę tego koloru...ugh... [Tylko śmierć, czaszki, wylewające się wnętrzności i złamania otwarte. <I agrafki! Nie zapominaj o agrafkach! *^* > Swoją drogą, zabawne jak nasza bohaterka dobrowolnie idzie w miejsce, zazwyczaj jednak uznawane za damskie, ale w dalszym ciągu próbuje podkreślić, że nie lubi stereotypowych „damskich rzeczy”]<Najpierw tam lezie, a potem narzeka, że różowo. Przecież wiedziała chyba gdzie idzie. Nie wiedziała natomiast jak bardzo przy tym grzeszy i żadne nienawiści do koloru tutaj nie pomogą. Poza tym różowy irokez to żadna ujma. Punki nie mają większych awersji do kolorów. Zwłaszcza jeśli te są odpowiednio krzykliwe i zastosowane w dobrym miejscu.>
W każdym razie,usiadłam na krześle przed czarnowłosą kobietą ((*Brunetką. To wystarczy.)). Nick tylko co chwile jęczał jak to mu się nudzi. <A dziwisz się? Z jakiegoś powodu te przybytki piękna omija się szerokim łukiem.> Po straceniu dwóch godzin na pl<*ł?>aszczeniu dupy na fotelu kosmetyczki poszliśmy do KFC na szybki obiad.
-Zaraz Coll przyjdzie-oznajmił Nick<,> chowając telefon do kieszeni.
Skinęłam głową na znak ,że rozumiem. Poczułam wibracje telefonu. Spojrzałam przepraszająco na chłopaka i wyciągnęłam urządzenie z kieszeni . ((Gdyby moja przyjaciółka CAŁY CZAS, który spędza ze mną siedziała z ryjem w telefonie, to już nie byłaby moją przyjaciółką. To jest cholernie niekulturalne. Buc.))<Nawet ja tak nie robię! No, w każdym razie bardzo się staram skupiać uwagę na fizycznym rozmówcy i nie siedzieć w telefonie! A jestem dostępna 24/7 i wśród moich znajomych panuje powszechna opinia, że nigdy nie śpię *^*>
@Luke5Sos : Czemu mi nie odpisujesz?
@_Casidy_ : Bo jestem w KFC? A co tęskniłeś?
@_Luke_ : Najbardziej na świecie ;) [Mam bardzo złe przeczucie, że ta dwójka wyląduje razem. Poza tym, jakoś mi się nie widzi, żeby członek znanego zespołu przejmował się tym, że fanka mu nie odpisała. Z drugiej strony, to opowiadanie tak bardzo odbiega od rzeczywistości, że może powinnam przestać się czepiać] <Czepiaj się do woli! Od tego tu jesteś!>
Uśmiechnęłam się do telefonu i odłożyłam go.
-Ratujcie mnie!-krzyknął zdyszany Coll((,)) podbiegając w naszą stronę.
-Co jest?-zapytałam. <Atak fanek, oczywiście? Życie gwiazdy jest ciężkie, co?>
-Wchodzę sobie do galerii ,a przy wejściu zaczepiło mnie kilka osób. Oczywiście ktoś tam chciał autograf ((*śmiech*)) ,to dałem. Potem zaczęło się o zdjęcia i to już była masakra.-odpowiedział<,> upijając połowę mojego napoju.
-Przepraszam,że przeszkadzam,ale mogłabym zrobić sobie z wami zdjęcie?-wtrąciła jakaś dziewczyna. [Z tego, co pamiętam, póki co nasi bohaterowie nagrali jeden cover, który z resztą dobił sto tysięcy wyświetleń. Nawet zakładając, że każdy przesłuchał go tylko raz, sto tysięcy osób na skalę światową, to naprawdę nie jest tak dużo. Nawet, jeśli akcja ma miejsce w Sydney, które małym miastem nie jest, sam fakt, że tyle osób zaczepia tę grupkę zaledwie następnego dnia jest po prostu nierealistyczny] ((Jak wszystko w tym opku.)) <Po prostu ałtorka skrycie marzy o sławie. Dlatego ta projekcja dostała jakiekolwiek prawa do bycia...>

6
-Dlaczego chcesz z nami zdjęcie? Nie jesteśmy sławni.-zapytał Nick. <Ależ jesteście, tylko jeszcze to do ciebie nie dotarło! Mogę się założyć, że znają was już wszyscy w mieście.>
-Nie,ale będziecie,ja w was wierzę. Potem na koncertach będą tysiące fanów w tym ja i zapomnicie o dzisiejszym dniu. Dlatego wolę teraz zdjęcie,niż wkrótce być na waszym koncercie gdzieś z tyłu. O ile dostanę bilety, a o M&G już nie wspominam.-odpowiedziała.
-Słuchaj mnie. Nie lubie((, gdy ktoś pomija „ę”.)) zapominać o ludziach,których polubię. Teraz zrobimy sobie zdjęcie,okej? Następnie dasz mi swój numer czy twittera i jak będą te koncerty ,gdzieś tu blisko,to dostaniesz bilet przed sprzedażą.-oznajmiłam. <Wo. Chyba zacznę robić zdjęcia przypadkowym ludziom w nadziei, że stworzą zespół, z którego coś będzie. Koncerty za pół darmo w przedsprzedaży to musi być piękna sprawa.>
-Świetnie. Dziękuje ((*Ę)).-pisnęła uradowana dziewczyna.
Całą trójką zrobiliśmy sobie zdjęcie z tą nastolatką. Jak się okazało ma na imię Jenny i ma 15<*piętnaście> lat. Blond włosa odeszła<,> zostawiając nam swój numer telefonu i tt.
-Serio w nas wierzy?-spytałam. ((Też mnie to dziwi.))
-Wychodzi na to ,że tak.-odpowiedział Coll.
Na telefonie znów pojawiła się wiadomość. Huh...ciekawe od kogo? Hemmings.
-Kto tak do ciebie pisze?-spytał Nick.
-Kolega.
-Jaki?
-Luke Hemmings.
-Co was łączy?
-Twitter.
-Ile to trwa?
-Pisanie jakieś dwa dni. Moja miłość do niego i do reszty chłopaków,jakieś 4<*cztery>((*spacja*))lata. [Gdyby ktoś mi teraz powiedział, że bohaterowie opowiadania tak naprawdę są robotami, próbującymi się zadomowić w ludzkim świecie, uwierzyłabym od razu. Ich rozmowy to po prostu przesłuchania, albo wymuszane wypluwanie odpowiedzi, bardziej przypominające rozmowę z maszyną, niż z jakimkolwiek człowiekiem]
Coll wybuchnął śmiechem ,a ja razem z nim.
@_Luke5Sos_ : Możemy się spotkać? Mam ważną sprawę.
@_Casidy_ : Jak ,skoro jesteście w Niemczech?
@_Luke5Sos_ : Skąd wiesz? :o
@_Casidy_ : Tak naprawdę jestem stalkerem B)))) Nie no,na instagrama Calum wrzucił zdjęcia z Berlina.
@_Luke5Sos_ : Idiota... dobra za dwa tygodnie wracamy. Co powiesz na spotkanie w Sydney Opera House w środę o 17?
@_Casidy_ : Sama czy z chłopakami?
@_Luke5Sos_ : Obojętnie.
@_Casidy_ : Pasuje. [Wracając do narzekania na to, jak bardzo nierealistyczne jest to opowiadanie. Muzyk odpisał swojej fance, ok. To twitter i faktycznie, w jakimś procencie pewnie jest to możliwe. Ale skupmy się na tym, że ta dwójka pisze ze sobą od dwóch dni, z czego większość rozmowy uwzględniała niedowierzanie naszej bohaterki w sam fakt, że idol jej odpisał. Jaką sprawę może mieć ten cały Luke do fanki, której w ogóle nie zna? I czemu tak po prostu proponuje jej spotkanie? Czy autorka, podczas pisania naprawdę pomyślała „tak, to będzie całkowicie naturalne”?] <Wziął ją za groupie? I chłopaków też? Nic tutaj nie ma sensu!>
-Możesz odłożyć ten telefon?-spytał Coll.
-Sory,Luke pisze. Już odkładałm.-powiedziałam i schowałam telefon do kieszeni.
Wyszliśmy z galerii i poszliśmy do mnie.
-Ej co wy na to by iść do parku i tam dać mały koncert?-spytałam.
-No,to nie jest głupi pomysł.-stwierdził Nick.
-Lecę tylko po gitarę.-oznajmił Coll.
-Stój! Kupiłam nową basową dla ciebie,byś nie musiał latać tam i spowrotem. ((Co.)) -powiedziałam i podałam mu nowiutką gitarę [Którą do tej pory przebiegle chowałam w tylnej kieszeni spodni i tylko czekałam na odpowiedni moment, aby (wzorem każdego bohatera z kreskówek dla dzieci) wyciągnąć ją zza pleców].
-Wiesz,że nie musiałaś?-zapytał brunet.
-Wiem,ale nie miałam co zrobić z kasą. <,,Miał złoto Cortes | Klejnoty Pizzaro | Lecz przy mnie żebraków | Być mogliby parą!"> -odparłam. [Przypominam, że nasza bohaterka nie ma rodziców, mieszka sama i najwyraźniej jakimś cudem sama się również utrzymuje. W jaki sposób? Tego nie wiemy! Grunt, że ma tyle pieniędzy, aby móc tak po prostu kupić kumplowi gitarę basową, bo czemu nie?] ((Tymczasem ja mieszkam z rodzicami, więc nie muszę płacić za rachunki i jedzenie, a na perkusję zbierałam trzy lata. A i tak stać mnie było tylko na najtańszą i używaną, i od tego czasu (czyli od ponad pół roku) nie stać mnie nawet na statyw. Mój tata też od kilku lat zbiera na nowy bas i wciąż go nie stać. A ONA, MIMO ŻE MUSI PŁACIĆ ZA RACHUNKI I ZA JEDZENIE (I NIKT NIGDZIE NIE NAPISAŁ, ŻE MA JAKĄKOLWIEK PRACĘ) TAK PO PROSTU KUPUJE KOLEDZE BAS. CO JA ROBIĘ ŹLE?))
<NIE JESTEŚ MERYSÓJKĄ I TYLE! IM ZAWSZE JEST ŁATWIEJ, MAJĄ ZAWSZE WSZYSTKO I NIGDY NICZEGO IM NIE BRAKUJE!>
-Rodzice byli by dumni z ciebie ((Za co? Że tak nieodpowiedzialnie szasta hajsem?)) <Że miłosierna i hojna. Teraz kolega ma dwa basy. Jeden w domu i jeden u Sue, bo przecież ganianie z futerałem po mieście jest takie złe i czasochłonne...>.-zaczął Nick.
-Błagam,tylko znowu nie zaczynaj.-mruknęłam<,> opierając się jedną ręką o ścianę w salonie.
-Cass<, A poza tym Casidy ma tylko jedno ,,s". Spokojnie, ałtorko, ja też się na to na początku włapałam :") > możesz od tego nie uciekać?-zapytał Coll. [Podobne rozmowy są już chyba schematem, powielanym przez każdego aŁtora i aŁtoreczkę. Słowo daję, wygląda jak kopiuj-wklej z pierwszego, lepszego blogaska]
-Nie-rzuciłam krótko.
-Musisz ich odwiedzić i ty o tym wiesz.-stwierdził Nick<,> krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Daj mi spokój.-mruknęłam.
-Casidy!-krzyknął Coll.
-No co?-zapytałam<,> wyrzucając ręce w góre<*ę>.
[ john green lizzie GIF]
Wyciągnęłam tylko na chwilę telefon ,by wrzucić posta na twittera.
<Ona ma jakiś tik nerwowy i sięga po telefon za każdym razem, kiedy się zdenerwuje? To by tłumaczyło fakt, że rozmowa o odwiedzeniu rodziców na cmentarzu poskutkowało postem na Twitterze?>

sobota, 14 lipca 2018

Ładny romans w ładnym mieście - Uwaga! Samolot! - Rockowiec #2



Spieszmy się kochać rocka, bo szybko odchodzi!  Druga analiza tego raczka jest jednocześnie jego ostatnią, bo zwyczajnie zabrakło nam materiału na dalszą część. Wiem, wiem - cieszycie się. Ja też się cieszę, bo z prawdziwą muzyką ten poTFOREK nigdy nie miał niczego wspólnego. Zapomnijmy o zespole merysójka Majka, bo ałtorka chyba też stara się tego nie pamiętać. Nie potrzebuje do szczęścia tak dobrego, nakręcającego fabułę motywu grupy muzyków, bo ma imperatywną katastrofę lotniczą. Więc czego chcieć więcej? No właśnie. Tanie romanse, intryga jednego słowa i latające prywatne autobusy upchnięte elegancko w jednym miejscu są tylko tłem, zaledwie prologiem prowadzącym do nowatorskiej sztuki survivalu wedle merysójka i jego nieustraszonego duetu. Znowu nie wiemy gdzie jesteśmy, znowu nie wiemy dlaczego i po co ktoś zadał sobie trud publikowania czegoś tak niedopracowanego. Wiemy natomiast, że miasto jest ładne, ładne oraz ładne. Najwyraźniej Stany Zjednoczone Polski Japońsko-Bułgarskiej są miejscem, gdzie chciałby mieszkać każdy z nas. Tylko samoloty często spadają z nieba, ale to nie szkodzi - reżyserowie filmów katastroficznych zacierają w zachwycie ręce. Bawcie się dobrze i nie wsiadajcie do żadnych podejrzanych busów ze skrzydłami!

Autor: KiraAsahina

Komentują:
*<Apocalyptical>
*((Dola))
*//Johnny//

6.Mistrzowie drugiego planu <Kojarzycie może takie kolorowe gazetki podrzędnej jakości? Wiecie, takie, które oferują króciutkie historyjki nadesłane przez rzekomych czytelników? Ano właśnie...>
Nadszedł dzień Halloween((,)) dzień<,> kiedy dzieciaki przebierają się za zombie, wampiry i inne takie <Dzięki za wyjaśnienie. Pierwszy raz w życiu słyszę tę nazwę...> ((W naszej pięknej Polszy nie ma takich wynalazków.)). Ja osobiście nie obchodzę tego święta<,> ale postanowiłem się przebrać za wampira i zabrać Kaname na imprezę Halloween'ową ((*odgania apostrof miotłą*))<Co za poświęcenie! Wreszcie widać, że romansidło!>. Podjechałem pod jej dom i gdy zdjąłem kask podeszłem <=.= Zaczyna się.> do drzwi i zapukałem. Czekałem chwilę aż do momentu<,> kiedy otworzyła mi Kaname przebrana za kotka. //Otworzyli mu wszyscy domownicy po kolei, ale on czekał aż otworzy Kaname. Tak to zrozumiałem.// Przyznam<,> uroczo wyglądała.
-Kaname<,> idziemy razem na imprezę Halloween'ową? - zapytałem i patrzałem ((Patrzał, patrzał i napatrzać się nie mógł.)) na nią wyczekująco. <Facet. Powiem to tylko raz i bardzo, bardzo wolno: Ty się przebrałeś, ona też się przebrała, przyjechałeś po nią, więc to, że pójdziecie na zabawę jest więcej niż oczywiste. I to nawet nie dlatego, że wszechobecny tu imperatyw wsadzi ci ją na siedzenie pasażera.>
-Z chęcią - odpowiedziała po dłuższej chwili i ubrała czarne botki. Objąłem ją ramieniem i poszliśmy do miejsca imprezy. Gdy tak sobie szliśmy zerkałem na nią. Słodko w tym wygląda <Wspominałeś już.> ((Była tak słodka, że musiał to podkreślić jeszcze raz.)). Ledwo szesnasta dochodziła<,> //Czepiam się, ale w tej kolejności te słowa nie brzmią naturalnie.//a dzieciaki już biegały po domach i zbierały cukierki. Weszliśmy do domu ((*stodoły)) Pawła ((A kim jest Paweł?)) //*tapla się w poprzednim rozdziale* Mieliśmy jednego tajemniczego gitarzystę, tego niedoszłego basistę. To chyba on. I znowu imię, które nie brzmi zagranicznie! Grześ nie jest sam!// i zaczęła się zabawa. Tańce, konkursy, słodkości na stołach, napoje<,> wszystko co dobre. Każdy był za coś przebrany <Woah. No tego się nie spodziewałam po IMPREZIE  HALLOWEENOWEJ. Za mało sugestywne były te ich przebrania >.> > ((No kto by pomyślał?)). Na sali rozległ się wolny kawałek. //Pizzy? Sera? Leć na wolność, plasterku!// Spojrzałem na Kaname i objąłem ją w talii<,> a ta splotła dłonie na moim karku i tak zaczęliśmy tańczyć wolnego <tańca. Ja wiem, to teoretycznie dopuszczalne, ale i tak źle wygląda.>. Przez cały taniec wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Przysunąłem się bliżej i złączyłem nasze usta w pocałunku. Byłem przekonany, że dostanę z liścia, czy coś<,> lecz Kaname <, straciwszy resztki jakiegokolwiek zdrowego rozsądku, gustu, a nawet godności,> odwzajemniła pocałunek. Chłopacy z zespołu klaskali i gwizdali po chwili <Bo wcześniej tylko klaskali ochoczo i przez myśl im nie przeszło, żeby zagwizdać dla aprobaty, tak?> ((Bo są w podstawówce i pierwszy raz widzą, jak kolega całuje się z dziewczyną.))) dołączyli się do nich też inni goście //Nasza zakochana para chyba zawyża średnią wieku na tej zabawie.//. Oberwałem się <z gałęzi niczym dorodna gruszka> od pocałunków i uśmiechnąłem się<,> poczym <*zapowietrzenie*> ((*hiperwentylacja*)) //*wzdryg*// przytuliłem do siebie Kaname. Wtuliła się we mnie i zamknęła oczy. Wtulałem ją <w rozgrzany asfalt> i po chwili po sali rozniósł się flesz aparatu <Wyjątkowo długo się rozchodził jak na krótki błysk światła...> ((Mike musi być strasznym przegrywem, skoro wszyscy tak cieszyli się, że wreszcie ma dziewczynę.)). Spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem Pawła z aparatem. Impreza trwała dalej. Wszyscy się upijali do nieprzytomności. Paweł robił zdjęcia. Z tego co widziałem<,> mogłem stwierdzić, że Ririanna napiła się najwięcej ze wszystkich zgromadzonych gości. Chodziła chwiejnym krokiem ((OHOHO, wyczuwam  element komiczny! Przygotujmy się!)), tańczyła jakby była sama na parkiecie<,> a nawet podrywała... szklanke<*ę> z colą. //Niezbadane są drogi pijanych podstawówkowiczów.// Gdy poszła do łazięki <OHOHO!> ((*headdesk*))
// //


usłyszeliśmy krzyk i błaga<l>nie pobiegliśmy <Nie ma kropek – nie ma sensu.> do niej i Ririanna klęczała przed prysznicem<,> z którego lała się woda.
-Błagam cię<,> prysznicu! Przestań płakać<.> już więcej nie będę wiedziała na twoich drzwiach ręczników <Jak można wiedzieć ręczników na drzwiach? O-O > obiecuję! – ((Mówiłam, element komiczny! Mam już zacząć się śmiać?)) To jej błaganie prysznica aby przestał płakać tylko potwierdziło to, że Ririanna była napita bardziej niż my wszyscy <Albo chora psychicznie. Nie wykluczaj tej bardzo prawdopodobnej opcji.> ((Tam wszyscy są chorzy psychicznie. Wszyscy.)).
Po imprezie zostałem z chłopakami i Kaname u Pawła i zaczęliśmy ogarniać dom. //”Wszyscy się upijali do nieprzytomności”. Oczywiście poza gołąbeczkami, oni się do takiego poziomu nie zniżają. Bo jak opowiadać dalej historię, kiedy bohaterowie na zmianę chrapią i rzygają?// Vanessa pilnowała Ririanny<,> aby ta czegoś znowu nie odwaliła //Odwal się, cosiu!// i ona chyba miała najtrudniejsze zadanie z nas wszystkich. <To czemu nie odesłali jej do domu? Albo nie położyli spać? Nikt jej przecież nie przykuł do podłogi w salonie... Chociaż to pewnie załatwiłoby sprawę...> ((Trzeba się jeszcze pośmiać z koleżanki.))
Gdy skończyliśmy sprzątać<,> usiadłem na kanapie<,> a Kaname na moich nogach. Z chłopakami zaczęliśmy przeglądać zdjęcia zrobione przez Pawła<.> z jednych śmie//*a//liśmy się bardziej<,> a z drugich mniej. ((Wszyscy śmiali się i dokazywali.))
-Czekaj<,> pokaż to - wziąłem zdjęcie<,> gdzie jest //*na którym został// uwieczniony nasz pocałunek i prze//*y//jrzałem się mu uważnie i<*.> pokazałem na Vanesse i Cris'a ((Ić mie stont, apostrofie niedobry!)). Cris był umalowany kosmetykami Vanessy i robił dziwną mine <przeciwpancerną>. Światło od migawki aparatu odbijało się od jego oczu<,> nadając im czerwony kolor. Obok była Vanessa trzymająca wyrwaną lampę z sufitu i całowała ją.
-Teraz wiem czemu nie nam lampy na suficie - wszyscy ((mimo ogromnego)) za((żenowania)) śmie//*a//liśmy się. Ta impreza była jedną z najlepszych. Zwłaszcza((,)) że mieliśmy takich mistrzów drugiego planu. <*odchrząka* A NIE MÓWIŁAM?! KOLOROWA GAZETKA INSPIRACJĄ!> ((*krzywi się*))

7.Wspominki
<Drogi pamiętniczku! Tak nawiasem mówiąc nie krytykuję wcale narracji pamiętnikarskiej. To piękne, ale specyficzne narzędzie, którym trzeba umieć się posłużyć, a wtedy wychodzą naprawdę dobrze opowiadania i historie. Nie mniej: Drogi pamiętniczku!>
Spacerowałem po parku z Kaname. Jesteśmy już ze sobą od tygodnia. Czas szybko leci. ((No tak, wszak tydzień to kupa czasu.)) Jest wiosna<,> a park o tej porze jest śliczny. Park kwitnącej wiśni <Ale tylko jednej? Eeee, to biedny ten park.>. Delikatny wiaterek muskał nasze twarze i unosił różowe płatki zakwitających wiśni, które potem opadały na rzeczkę przechodzącą przez park. <Słowem: Japonia. W tych Stanach Zjednoczonych Polski Bułgarskiej alias Opkolandzie :”) > ((Założę się, że ałtorka sama nie wie, gdzie rozgrywa się akcja JEJ opka.)) Trawa była soczyście zielona. Na niej były rozłożone koce<,> a na nich rodziny <też w stanie rozkładu – jeszcze nikt nie sprzątnął dekoracji po Halloween z poprzedniego rozdziału. Swoją drogą... Ile czasu właściwie minęło? Tam była późna jesień, a tutaj kwitną wiśnie O.o> ((Powiedział, że są ze sobą od tygodnia. Pory roku jakoś szybciej się zmieniają w tym uniwersum.)), przyjaciele albo jedni i drudzy na spotkaniu. Postanowiłem również rozłożyć ((się i w ten sposób użyźnić glebę. Chociaż tak mogę przydać się ludzkości.)) koc i razem z Kaname usiadłem na nim.
<Uwaga, uwaga! To jest doskonały moment, żeby skoczyć po coś mocniejszego (jak cola, kawa, herbata czy inne czasoumilacze w płynie) i popcorn! Czas na ckliwe klisz-wyznania!
Standing Ovation Applause GIF by The Maury Show >
((O nie… Nienienienienie
Sponge Bob No GIF ))
////

-Pamiętam kiedyś z siostrą, bratem i tatą przychodziliśmy tu w nocy - zaczęła miło wspominać ukochana <Czyli naprawdę Japonia! *o* Ale pewnie tylko przez chwilę...> - lecz pewnego razu<,> gdy mieliśmy iść tutaj nasz dom napadła moja i mojego rodzeństwa <*nasza. Ja wiem, że licznik słów i te sprawy, ale... NASZA.> ciotka Laura ((Mało japońskie imię.)). Schowałam sie ((*ę)) z rodzeństwem w pokoju pod łóżko. Tata i mama zaczęli rozmawiać z ciocią<,> a bardziej kłócić się. Kłótnia była ostra<,> szły <w równej kolumnie, podśpiewując harcerskie piosenki,> przekleństwa za przekleństwami. W końcu usłyszeliśmy tylko dźwięk strzału i zaczęła się strzelanina. <Czej. Strzelanina na jedną giwerę? Oni go sobie podają z ręki do ręki? Czy rodzina Kaname po prostu wiecznie chodzi z bronią?> ((Pewnie cały arsenał pod podłogą mieli.))Tata bronił mamy<,> lecz ta z krzykiem przerażenia i bólu poległa pierwsza. <Zaiste krwawy to był bój i ginęli niewinni... *przez chwilę mierzy wzrokiem stygnące truchło, a potem wzrusza ramionami* Wojna jest wojna. Hej! Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani... *idzie dalej w fabułę, radośnie nucąc*> Ojciec zaczął strzelać w ciocie<,> lecz ta nie miała na sobie ani draśnięcia.
<https://78.media.tumblr.com/f63e8886de3a21a6dc4e4856629a94ef/tumblr_p51n7eE2fz1vigpn1o4_500.gif >
((E tam, po prostu nie zwracała uwagi na te draśnięcia.
Terry Gilliam Film GIF ))
Po kilku chwilach do domu wszedł ktoś jeszcze i wbił w tatę nóż<,> a strzały cioci tylko go dobiły. <Co za intryga!> ((Czy tylko ja parsknęłam w tym momencie śmiechem? To jest tak niezdarnie opisane…)) Widzieliśmy wszystko spod łóżka drzwi <Ok. To ja pójdę poszukać gdzie moje łóżko ma drzwi... Jak jeden ominięty spójnik cudownie zagina rzeczywistość :”) > ((A ja sprawdzę, czy moje drzwi mają łóżko.)) //A ja spróbuję przeczytać to jeszcze raz i potraktować to poważnie.//były uchylone. Krew lała sie ((*ę)) strumieniami <A może oni tam wcale nie zabili rodziców Kaname... Może po prostu mieli stadko wieprzków do ubicia?> //Nope, nie da się tego traktować poważnie. Powaga opisu nijak ma się do dotychczasowego nastroju opka. Dość makabryczna sytuacja opowiedziana tak po prostu, bez zająknięcia. Tutaj chyba mam zacząć przejmować się spieprzonym dzieciństwem bohaterki, ale… no nie. Nie da się. Nie zrobiła nic, za co mógłbym ją polubić albo znienawidzić (chyba że za tą właśnie nijakość). A nagły slasher tylko wybija z rytmu.// . Cała nasza trójka zakrywała usta<,> aby nie krzyknąć. Po krótkim dialogu<, którego prosty plebs czytelniczy nie jest godzien poznać> poszli rozejrzeć sie ((*ę)) po domu i nas szukać. Dla mnie i rodzeństwa była to okazja na ucieczkę. Mój brat wyszedł pierwszy za nim moja siostra<,> a na końcu ja. Udaliśmy sie szybko i cicho do wyjścia i uciekliśmy. <Oszywiście. Wszakże ci „oni” na pewno nie zorientują się, że trójka dzieci, których to przypadkiem szukają, właśnie w popłochu biegnie do drzwi.> ((Może są niewidomi…)) Facet zaczął w nas strzelać<,> lecz udało nam sie ujść bez szwanku <Albo biegli bardzo, bardzo szybko, albo gęstym zygzakiem ._.> ((Rickon z Gry o Tron mógłby się od nich uczyć.)). Znaleźliśmy schronienie w opuszczonym budynku. Isana <–> moja siostra <–> płakała najbardziej. Nie zniosła tego wszystkiego i jej psychika nawaliła. Każdego dnia ja Izaya ((Orihara)) <A ja Apo.> sprzątaliśmy jej pokój, który był cały w jej krwi. <Kolejna prosiaki ubija na dywanie <.<  > ((Dożywotni zapas bekonu!)) Cięła się ((Ale o tym, żeby z nią do lekarza pójść to nie pomyśleli.)) //Czy to jest Chris z poprzedniej analizy, że jej krew sika po całym pokoju?//. Musieliśmy być dzielni i pewnego dnia uciekliśmy cała nasza trójka do właśnie tego miasta. Ja, Isana i Izaya ((Orihara)) <–> mój brat <–> jesteśmy trojaczkami<, a> najstarszy jest Izaya ((Orihara)). On wspierał nas i motywował do ucieczki. Ja i on pomagamy teraz codziennie Isanie, która leczy się psychicznie - mówiła smutno patrząc się w koc //Szloch szloch. Nie wystarczy napisać, że jest smutna, nie jest to jakoś bardzo wiarygodne. Dziwne też, że tylko jedno z rodzeństwa musiało się leczyć. Reszta z taką wytrzymałością na traumę powinna już zostać Batmanami.//. Biedna - tamtego feralnego dnia mieliśmy sześć lat ((Sześć lat? Czej, chcesz mi wmówić, że sześcioletnie bachory tak same, bez rodziców, sobie radziły w jakimś opuszczonym budynku?)) - ciągnęła dalej Kaname. Przytuliłem ją mocno do siebie i wtuliłem ją. ((Tuliłem ją tak długo, aż w końcu przestała oddychać. The end.)) Odwzajemniła mój uścisk. <*tonem stereotypowego złego z kreskówki* Myślicie może, że to już koniec? Otóż mylicie się okrutnie! To piekło nie ma końca! Mwahahahahaha!>
-Też nie miałem najłatwiej<,> ale w porównaniu do twojej historii to u mnie był luksus. <I oczywiście zaraz się o tym przekonamy :”) > ((Azaliż szczęśliwe dzieciństwo jest mainstreamowe i w ogóle dla plebsu.)) Jak miałem siedem lat mieszkałem z mamą i tatą w biedzie. Nie miałem pokoju własnego //Brzmi jak wiersz, po co ta inwersja?//<,> więc zawsze jak chciałem pobyć sam wychodziłem do salonu <Bo w salonie oczywiście nigdy nikogo nie było, tak?>. Do kuchni nie odważałem sie<*ę> wchodzić. Ojciec bił moją mamę. Każdego dnia się kłócili. Mama prosiła<,> aby przestał pić i zajął się rodziną. //Nawet stereotyp jest zepsuty. Więc szukałeś samotności w salonie? Czy stereotypowi ojcowie alkoholicy nie przesiadują zwykle właśnie tam? Na swoim tronie z wypierdzianą dziurą, w Szacie Żonobijce i z Piwnym Berłem w ręku?//Ale on nie słuchał i bił ją ((*ziewa* Ile jeszcze będę słuchać TAKICH SAMYCH historii w różnych opkach? Drodzy ałtorzy, szczęśliwa rodzina naprawdę NIE JEST ZŁA.)). Pewnego dnia kłótnia była zbyt agresywna i butelką od piwa uderzył moją mamę w głowę a potem <bił ją> to co trzymał z tej butelki wbił jej w szyje <Gdyż jego mama na bank musiała być hydrą i szyj miała pod dostatkiem. Pozostaje tylko pytanie dlaczego umarła? Nie powinna jej po prostu wyrosnąć kolejna głowa?> ((Ojciec czytał przygody Heraklesa i wiedział, że wystarczy przypalić szyje. Wtedy głowy nie odrosną.)). Wziął do tego młotek i zadawał jej ciosy. Potem wziął nóż kuchenny i dźgał ją((, potem jeszcze poćwiartował, oblał benzyną i spalił. Serio, ałtorko? Naprawdę musiałaś aż tak dobitnie podkreślić jakim to chujem i brutalem był ojciec głównego bohatera?)) //Myślę, że mogę tutaj przytoczyć porównanie zasłyszane w Internecie: filmy, książki, bohaterowie i wątki są jak pizza. Jest dużo rzeczy, które czynią pizzę dobrą. Trzeba jednak zachować równowagę. Przyprawa w postaci tragizmu dodaje smaku, ale zbyt duża ilość zabija ten smak. Dalej – jeśli nawrzucamy dodatków z innych, dobrych pizz na jedną, mogą do siebie nie pasować, a efekt końcowy stanie się ciężki i ohydny. Tym właśnie są bohaterowie tego opka: kawałkami pizzy, które mają tak dużo (tanich) składników, że aż się wylewa. Ałtorka władowała w nich ile kuchnia miała, ale ciasto po prostu nie da rady tego utrzymać, a czytelnik wchłonąć.//. Mama zmarła na miejscu ((YOU DON’T SAY.)). Widząc to<,> uciekłem z domu i chodziłem po mieście<.> ((Ale o tym, żeby pójść na policję to nie pomyślałeś, nie?)) spojrzałem na chłopaków grających na gitarach, bębnach z puszek po farbach i śpiewające dziewczyny. <O! I to jest ten najlepszy zespół rockowy na świecie w pełnej okazałości! Nie pomyliliśmy się wiele, drodzy towarzysze! *^*> Byli to właśnie ci<,> z którymi teraz sie trzymam. Podeszłem
<>
 do nich i nasłuchiwałem muzyki. Mimo kilku zrobionych na szybko instrumentów grali<,> jakby grali już od kilku lat<,> a dziewczynki słodko śpiewały. Zaproponowali mi((,)) abym do nich dołączył<.> tak też zrobiłem i od tamtej pory gram z nimi. //Tak po prostu zapytali randoma na ulicy, czy nie chciałby z nimi grać? Na czym Mike wtedy w ogóle umiał grać?. Szansa na kompleksowe origin story zespołu właśnie potknęła się o puszkę i rozbiła ten swój głupi ryj.// Tydzień po śmierci mamy ja stałem sie celem ojca. Bił mnie i zamykał w piwnicy na kilka godzin. Zmuszał do żebrania pieniędzy <Całe szczęście. Żebranie pieniędzy na pewno nie jest tak tłamszące godność jak żebranie O PIENIĄDZE >.< > i nie miałem wyboru<,> musiałem to robić. //Ten tragizm kapie mi już po spodniach. Fuj.//Wszystko opowiadałem przyjaciołom i oni mnie w tych trudnych chwilach wspierali. Nawet oddawali mi swoje jedzenie, picie i opatrunki. Byłem im dłużny. Gdy od nich wróciłem pewnego dnia<,> ojciec zaczął mnie bić pasem<,> gdy przestał<,> wstałem chwyciłem szklanke<*ę> i rzuciłem nią w ojca. Szklanka roztrzaskała sie o jego głowę. Odwrócił się w moją stronę i podchodził <Szedł, szedł i szedł, a dystans jak na złość wcale się nie skracał.>. Zacząłem się cofać i uciekłem do garażu<.> stamtąd wziąłem siekierę i schowałem się za drzwiami. Gdy wszedł do garażu i mnie zauważył zacząłem się z nim szarpać aż w końcu wbiłem w jego brzuch siekierę. <Wydaje mi się, że to fizycznie trudno wykonalne, kiedy się z kimś szarpiesz. Żeby z bliska wbić coś komuś w brzuch na ogół trzeba dysponować bronią kłującą, a o tym, że siekierą się rąbie, a nie dźga chyba nie muszę nikomu mówić. Właśnie dlatego najpierw oczami wyobraźni zobaczyłam ojca ze sterczącym trzonkiem siekiery wbitej na siłę płaską częścią głowicy. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że w zwarciu można się zamachnąć i inaczej ją wbić :”) >  //Fizyka z minecrafta.//Ojciec plunął krwią i padł martwy. Zacząłem uciekać i uciekłem do moich przyjaciół<.> opowiedziałem im wszystko i rodzice Ririanny przygarnęli mnie po usłyszeniu mojej historii. <*pojawia magicznie listę klisz i wykreśla kolejno traumatyczną przeszłość, sieroctwo i martwych rodziców*> //Nie powinien w pierwszej kolejności trafić do bliskiej rodziny? Nie ma nawet o tym wzmianki! Nie można tak po prostu zgarnąć bachora z ulicy! A policja, psycholog, rzecznik praw dziecka?// Czułem się tam bezpiecznie - wtulałem w siebie Kaname i mocno to robiłem. //Myślę sobie, że takie wyżalanie się nie może działać. Aż tu nagle przypominam sobie wymianę Wade’a z Vanessą w pierwszym Deadpoolu. Tak to się robi, proszę państwa. Dwa cholernie mocno przyprawione kawałki pizzy, ale na tyle interesujące, że zajada się je z przyjemnością.// Uroniłem łze <*błyskawicznie przekreśla na liście samotną łzę* MAM CIĘ!>((Ej, to ja zakreślam te wszystkie klisze!)) <Niczego nie żałuję! *oddaje listę prawowitej właścicielce*>. Poczułem jak ktoś mi ją wyciera i spojrzałem na Kaname. ((Nawet nie miałam siły, żeby komentować. Wszelkim bogom dzięki, że to już koniec tych wyznań! 
Excited Happy New Year GIF
))
-Nie<*bez spacji*> ważne co się stanie czy stało. Będziemy siebie wspierać<,> prawda<,> Mike? – zaołżyłem <Wohoho. Co to za mutant?> ((*drapie się po głowie* Nie. Poddaję się.)) kosmyk jej włosów za jej uszko ((Za dużo patosu. I czułości)) //Do tego jeszcze czułość. To jak znaleźć kawałek ananasa w tej zupie dodatków.//.
-Tak. Nie myślmy już o przeszłości<,> ważne to<,> co stanie się w przyszłości - ująłem jej dłonie w swoje i spojrzałem w jej oczy - nie zostawimy siebie nigdy<. Eheheheheh... Jeszcze zobaczymy...> ((*stara się powstrzymać odruch wymiotny*))
-Nigdy - nasze usta złączyły się w pełnym czułości pocałunku. Oboje mieliśmy jakieś przejścia //Jakieś? JAKIEŚ? Droga ałtorko, nie doceniasz samej siebie. To moja robota.// i będziemy mieć. Każdy będzie mieć nie ważne <A jednak ważne. Gdyby było NIEWAŻNE to co innego.> czy chudy czy gruby, wysoki czy niski ((Taki mały, taki duży może świętym być!)) każdy ma za sobą jakieś przeżycie. //Przypomniał mi się żart w postaci filmu „The room”. Oglądałem go ze znajomymi, i wspólnie doszliśmy do wniosku, że ma najbardziej ckliwe i kiczowate dialogi z jakimi się w życiu spotkaliśmy. Miłosne wypociny powyżej trzymają ten sam poziom.// Ja ją //Ją? Kim jest ona? Dwa słowa dalej pada imię Kaname, więc kim jest ona?// dopilnuje<,> aby Kaname<,> moja Julia<,> czuła się ze mną jak w niebie. <Pssssst, Mikey! Oboje będziecie w niebie szybciej niż myślisz ^^ *sugestywnie kartkuje szekspirowski dramat*> Sprawię, że zapomni o tym<,> co przeżyła<,> a ja zapomnę o tym co ja przeżyłem.

8.Mówiła, że tęskni... cz.1
Od kilku dni z Kaname rozmawiamy ze sobą przez Internet, ponieważ wyjechała za granice <ziem polsko-bułgarsko-((amerykańsko-))japońskich> wraz z bratem i siostrą. Rozmawialiśmy tak codziennie ((„Tak” czyli jak?)) po kilka godzin, lecz z czasem nasz kontakt zaczął się urywać.. <.>//Serce się kraje, przecież oni są sobie pisani! A teraz na serio, błagam, zostańcie razem. Jeśli się rozstaniecie, będę musiał czytać wasze łzawe pojednanie, a na to nie mam najmniejszej ochoty. Niech Mike wróci na trasę z zespołem, żebym mógł lepiej poznać grupę drugoplanowych postaci, które powinny tu grać (no pun intended) dużo większą rolę. Chcę więcej rockowca w rockowcu! Romansidło już zaliczyliśmy, idźmy dalej.// Z dnia na dzień coraz mniej rozmawialiśmy. Gdy do niej dzwoniłem nie odbierała ((Czyżby wreszcie zmądrzała?)). Wszędzie chodziłem z telefonem<,> w którym był non stop włączony czat<,> na którym rozmawialiśmy przez kamerkę i pisaliśmy do siebie. Tego dnia nie pisaliśmy ani nie dzwoniliśmy. Za każdym razem kiedy próbowałem nawiązać kontakt, nawet na moje listy nie odpisywała <„Od kilku dni z Kaname rozmawiamy [...]. Tego dnia nie pisaliśmy [...] na moje listy nie odpisywała.” Czy ałtorka ma świadomość, że prawdziwe listy to NIE e-maile i potrzebują czasu, żeby dotrzeć do odbiorcy? Jeśli Mike bazgrał szybciutko list na kolanie, wrzucał go do skrzynki i biegł migiem do domu, żeby sprawdzić czy był już listonosz... Nie. Nie, nie, nie, nie. Wychodzę.>  a w telefonie cały czas włączała się poczta głosowa, lecz na żadną wiadomość głosową nie dostałem odpowiedzi. Zacząłem się martwić<,> więc kupiłem dwa bilety. Dla mnie i dla Pawła<, bo> on najlepiej zna miejsce ich pobytu ((Szkoda, że czytelnicy nie są godni, by dowiedzieć się chociaż w jakim kraju przebywają.)). Spakowałem wszystko<,> co chciałem do czarnej walizki na kółkach, telefon schowałem do kieszeni dżinsów, zawiązałem buty i <bardzo, ale to bardzo długo> szedłem do Pawła. Co pięć minut sprawdzałem czy Kaname nie napisała wiadomości. Niestety nie było nic na czacie. Szedłem<,> patrząc na śpieszących się, zapracowanych ludzi. Nikt nie zwracał na nic uwagi. Mieli przed oczami pewnie swoją ścieżkę do danego punktu. <... Androidy.> //*Replikanci.// ((Zombie.)) Kierowcy jadący jak wariaci. //A tutaj mieliśmy krótką refleksję o szarości ludzkiego życia i nieświadomości obcowania z uczuciami wyższymi, takimi jak miłość na całe życie. Była ona całkowicie bezużyteczna. Idziemy dalej.// Usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Szybko go odebrałem i uradowałem się, gdy wreszcie usłyszałem głos mojej ukochanej Kaname. Nie zdążyłem nic powiedzieć nawet się przywitać. <UWAGA! Trzymać się wszyscy krzeseł, foteli i biurek! Czas na zakręt fabularny!> Królowa mego serca powiedziała tylko jedno, krótkie słowo<:> "Tęsknię" potem sygnał się urwał. Stałem jak wryty na środku chodnika z telefonem przy uchu//, a dwie osoby idące za mną zderzyły się z moimi plecami.//. Zapaliła mi się czerwona lampka ((Cóż za emocje. *ziewa*)). Ona nigdy tak szybko się nie rozłącza. I nigdy nie mówi tak słabo jak powiedziała to słowo<:> "Tęsknię". Schowałem telefon i pobiegłem do Pawła. Coś musiało się stać<, Superman za rogiem> czuje to. Nie mogę zostawić mojej pani serca. Biegłem<,> wymijając przechodniów ((*zombie/androidy)). Przebiegłem przez pasy<,> auta trąbiły na mnie. Ignorowałem uwagi innych i biegłem. Nie chcę stracić mojej luby ((*LUBEJ, do cholery!)). Wbiegłem do domu Pawła zdyszany<,> a on siedział na kanapie<,> czytając jakiś magazyn <i> popijając <ten magazyn> kawą.
-Zwolnij konie<,> stary. Gdzie ci tak śpieszno? - Zapytał<,> spoglądając na walizkę. <No proszę. On nic o swoim wyjeździe nie wiedział... No kto by się spodziewał?!> ((No tak, widocznie Paweł nie ma własnego życia. Dlatego Mike wybrał jego, bo wiedział, że i tak nie ma innych planów.))Wstał i udał się do pokoju<,> ja poszedłem za nim i wszystko mu tłumaczyłem. Jak zawsze w takich sytuacjach zachowywał stu <*bez spacji*>procentową powagę. Dokładnie wiedział<,> co czułem  w tej chwili<, bo> sam kiedyś stracił dziewczynę przez to, że została porwana i brutalnie zabita <na śmierć! (Przepraszam, wyjątkowo mi to tutaj pasowało)> ((Kolejny z trudnymi przeżyciami…)). //Oni się w tych Stanach Zjednoczonych Polski Bułgarsko-Japońskiej tak mordują, że dziwię się, że nie mają jeszcze żadnego super bohatera. Bo Superman za rogiem chyba ma ważniejsze sprawy na głowie.// On się pakował<,> a ja próbowałem nawiązać jaki <*BEZ SPACJI*> kolwiek kontakt z moją wybranką. Dzwoniłem raz z mojego telefonu<,> a raz z telefonu przyjaciela, lecz na żadny<*żaden> telefon, na żadny<*ŻADEN> SMS nie było odpowiedzi <Nah, bo przecież jeśli nie odbierała od swojego własnego chłopaka, na pewno zechce odebrać połączenie z nieznanego numeru. Dokładnie tak.>.  Jak tylko ten się spakował poszliśmy do jego auta i ruszyliśmy na lotnisko. Po drodze rozważaliśmy wszystkie scenariusze te dobre i te złe.
-Tylko to powiedziała.. <.> "Tęsknię"<,> ale nie powiedziała za czym a ni <*dziki wrzask i odgłos ciała uderzającego w ziemię obok fotela*> za kim ((Skoro powiedziała to DO CIEBIE, to chyba oczywiste, że właśnie O CIEBIE jej chodziło, kretynie.)). Mogłem jej nie puszczać za tą granice <Albo TE granice, albo tĘ granicĘ =.= >. Nie była <*bez spacji* - czy ałtorka się cofa?>((A można się bardziej cofnąć?)) by w tarapatach - obwiniałem się. Mogłem jej nie puszczać ((Psst, Majk! Kaname jest dorosła i ma prawo latać gdzie chce, nie musi pytać ciebie o zgodę.)). Teraz dzieje się z nią nie wiadomo co.
-Nie obwiniaj się<,> zadzwoń do któregoś z jej rodzeństwa - powiedział<,> kierując i patrząc na drogę pierwszy raz byłem na tyle skupiony <. Ale to Mike po raz pierwszy był tak skupiony na tym, że Paweł kieruje czy to narrator... A dobra. Poddaję się.>
-Żebym ja tylko wiedział jak się nazywają, miał ich numery i jak wyglądają. <.>.  <Czekaj! Pomyślmy chwilkę i cofnijmy się o jeden rozdział (ja wiem, naprawdę wiem, że pamięć ałtorki nie sięga tak daleko, by wiedzieć co napisała rozdział wcześniej, ale...) i przeczytajmy historię Kaname. Co tam widzimy? Właśnie! „Ja, Isana i Izaya ((Orihara))”.>
-Chcesz mi powiedzieć, że nie wiesz nic o jej rodzeństwie mimo tego, że jesteście ze sobą już prawie miesiąc?
 -Czego ty ode mnie oczekujesz? < – Zaangażowania – odparła Apo znudzonym tonem. Jednak po chwili wyprostowała się jak struna i nabrała głęboko powietrza, by dodać jeszcze – I SENSU!> ((I mógłbyś też słuchać, co twoja dziewczyna do ciebie mówi.)) Dopiero miałem ich poznać - Zacząłem szperać w internecie<.> musi coś być chociażby na jakiś portalach, ale niestety nic nie mogłem znaleźć. Nic nigdzie. <No proszę, czyli wszystkie trojaczki to zwąpierzone zombie enigmy...? ^ ^> Zacząłem na nowo dzwonić, pisać na czacie i SMS-ować, lecz starania na nic. Po długiej jeździe na lotnisko zostawiliśmy samochód na parkingu strzeżonym i pobiegliśmy do samolotu<,> ciągnąc za sobą walizki i wsiedliśmy do samolotu ((Co.)). <Tak bez odprawy i z tymi walizkami... JAK? Wieśniaki zachowują się jakby na pociąg do miasta lecieli. Ktoś tu chyba nigdy nie był na lotnisku. <.<  > Zajęliśmy miejsca i czekaliśmy na odlot.
< >
 Usłyszeliśmy głos stewardessy i spojrzałem na panią. Pani //Omae wa mou shindeiru. PANI?!// okazała się moją kuzynką. Sara ma<*miała> ciemną cere<*ę>, jest<*była> wysoka<,> włosy //Zakodowałem, że miała wysokie włosy. Twór, który sobie wyobraziłem zostanie już ze mną na zawsze.// <*były> czarne<,> a oczy fiołkowe.  <Ojacie. Ona jest jak damski Cole Holland! *o*> Jak zawsze promiennie się uśmiechała. Spojrzałem na Pawła<,> który patrzył się na nią jak ciele na malowane wrota. Pstryknąłem kilka razy przed jego oczami. Paweł szybko się ogarnął i spojrzał na nią<. Czyyyyliiiii... Przestał się gapić na nią i dopiero wtedy na nią spojrzał? Dobrze rozumiem?> ((*czyta te trzy zdania jeszcze trzy razy* Na to wygląda…))
-Paweł, Sara, Sara, Paweł. Sara tym samolotem leciała ciemna blondynka o szaro niebieskich
oczach?  <*pluje kawą na monitor* Jak żyję nie słyszałam tak głupiego pytania! Ałtorko SAMOLOT TO NIE AUTOBUS :D > ((AHAHAHAHAHA… HA. Oczywiście, przecież każdy samolot jest przypisany do jednego lotniska i TYLKO JEDNEGO. Tak samo obsługa, stewardessy ZAWSZE latają TYM SAMYM samolotem i na inne w ogóle nie wchodzą. No i dziewczyna, która najprawdopodobniej nie ma żadnej pracy leci TYMI SAMYMI LINIAMI I TĄ SAMĄ KLASĄ CO *krztusi się przez chwilę* GWIAZDA NAJPOPULARNIEJSZEGO ZESPOŁU NA ŚWIECIE. WIDAĆ, ŻE AŁTORKA NIGDY NIE LECIAŁA SAMOLOTEM.)) //https://www.youtube.com/watch?v=wvdDca1d08Q Proszę. Pół minuty riserczu, pięć minut oglądania. Takie trudne.//
-Miło mi poznać twojego kolege<*ę> - oznajmiła Sara swoim melodyjnym głosem - I tak jakaś leciała ((JASNE, STEWARDESSY PAMIĘTAJĄ KAŻDEGO PASAŻERA, KTÓRY Z NIMI LECIAŁ. I NA PEWNO KANAME BYŁA JEDYNĄ BLONDYNKĄ Z NIEBIESKIMI OCZAMI, KTÓRA LECIAŁA TYM SAMOLOTEM.
https://i.makeagif.com/media/10-02-2015/BmF2dd.gif))
 z chłopakiem o ciemnych włosach i szkarłatnych oczach i identyczną do niego dziewczyną. Na rodzeństwo wyglądali - ciągnęła Sara.
-Czyli dobrym samolotem lecimy <AHAHAHAHAHAHAH!> ((AHAHAHAHAHAHAHA
Ray Liotta Laughing GIF ))  
//*wsiada do samolotu linii Opkoflaj*
- Dokąd lecimy?
- Jak najdalej stąd… //
- jak zobaczyłem, że Paweł przelatuje moją kuzynkę wzrokiem trzepnąłem go w łeb - za co? - zapytał<,> głaszcząc się po głowie<.>
-Oczy ona ma wyżej - zabrałem głos. Sara zaśmiała się pod nosem i poszła dalej. //Ha. Ha. Trzymamy wesoły humorek. Ha.//W końcu jesteśmy o krok bliżej do odnalezienia Kaname - wybranki mojego serca ((WIEMY.)). Zza okna samolotu podziwiałem piękne widoki zachodzącego nieba. Chmury tonęły w odcieniach czerwieni, różu, żółci i fioletu. Po tej krótkiej chwili poczuliśmy ostre turbulencje i odczuliśmy, że spadamy w dół. Wokół ludzie krzyczeli spanikowani i mocno się trzymali. <Ugh! A absurdu tej sceny nawet nie jestem w stanie skomentować inaczej niż tak:
*https://www.picgifs.com/reaction-gifs/reaction-gifs/abandon-thread-fuck-this-shit/picgifs-abandon-thread-fuck-this-shit-5468116.gif *>

9. Mówiła, że tęskni... cz.2
Samolot spadał w dół ((Dobrze, że to zaznaczyłaś, ałtorko, bo już myślałam, że spadał w GÓRĘ.)) do uszu docierały okrzyki bojących się ludzi i płacz dzieci. Starałem się zachować spokój. Złożyłem ręce jak do pacierza i zamknąłem oczy ((Jasne. W ogóle nie bał się o życie. To tylko katastrofa lotnicza.)). Modliłem się abyśmy to przeżyli <On to się chyba modlił do Wielkiego Imperatywu. Żadna inna siła wyższa nie byłaby w stanie udźwignąć tej szopki :”) >. Otworzyłem jedno oko i spojrzałem na Pawła<,> który robił to samo<,> po czym przeniosłem wzrok na okno i widziałem jak skrzydło się urywa i odlatuje <Paczcie państwo! Toż to doskonały materiał na film katastroficzny! Jestem urzeczona.> //Wstrząsy, wybuchy, emoc… zzz… Bored Trailer GIF //
Zamknąłem oczy i czekałem na najgorsze. Przyznam<,> bałem się. Mogłem stracić życie i nigdy nie odnaleźć mej luby <Taaa... „Jeśli nie chcesz mojej zguby...> ((… krokodyla daj mi luby!”)), nigdy nie zagrałbym już na scenie ((To akurat dobrze.)), nigdy bym już nie spotkał przyjaciół<,> bez których nie zaszedłbym tak daleko, mogłem już więcej nie spotkać swoich wiernych fanów, nigdy bym już nie zagrałbym na gitarze<,> a ja naraziłem mojego przyjaciela na tak niebezpieczną podróż. <Stałoby się to wszystko i nawet jeszcze więcej, gdybym tylko zginął, ale na szczęście wziąłem to pod uwagę wcześniej i pomodliłem się do Imperatywu, a ten w swojej łaskawości obdarował mnie tymczasową nieśmiertelnością. Jakem Gary Stu!> Po chwili krzyki ludzi, <Apo gorzko> płacze dzieci ((Płaczesz dzieci?)), panika ustała<,> a ja przed oczami miałem ciemność. Po pewnym czasie obudziłem się <Niestety zginąłem... Ale przeżyłem!> i podniosłem wzrok. Samolot był przerwany na pół <,> a ludzie nie dawali oznak życia. Szturchałem Pawła <,> aby się obudził  <On też uderzał w Imperatyw tą swoją modlitwą.> i po około siedmiu minutach <z zegarkiem w ręce> obudził się. Wyjrzałem zza okno  <Naaaah! ZZA OKNA to se możesz co najwyżej wyjrzeć, panienko z okienka. W tym wypadku gapisz się PRZEZ OKNO.> ((Skoro samolot był przepołowiony, to po co ci okno?)). Dotarliśmy do celu naszej podróży ((AHAHAHAHAHAHAHA.)).
<* *
NO NIE WIERZĘ! LECIELI SAMOLOTEM I ZUPEŁNYM, CHOLERA, PRZYPADKIEM ROZBILI SIĘ AKURAT W MIEJSCÓWCE, GDZIE CHCIELI SIĘ ZATRZYMAĆ?! JA TO CHRZANIĘ, NIECH SIĘ AŁTORECZKA SAMA BAWI W SWOJE DURNE LĄDOWANIE EKSPERYMENTALNE! CZEMU TO TRAFIŁO DO INTERNETU?!> //*zaspanym głosem* Dole… dolecieliśmy? Czyli już prawie koniec, cnie…?// Wyszliśmy z miejsc siedzących i zaczęliśmy szukać Sary ((Tak po prostu. Wstanie nie sprawiło wam żadnego problemu, mimo że WŁAŚNIE ROZBILIŚCIE SIĘ SAMOLOTEM.)). Tył samolotu był pod skosem<,> więc trudno było nam wejść na górę. Szukaliśmy Sary mniej więcej kwadrans może więcej nie wiem. //Co robiliście z pozostałymi? Olaliście wszystkich potencjalnych ocalałych, żeby szukać znajomej osoby? Walcie się.//W końcu znaleźliśmy ją leżącą z nogą rozciętą na udzie. <Aha. Skrzydła odleciały, samolot na pół, nikt nie przeżył... ALE MERYSÓJEK MAJK I JEGO DRUŻYNA TYLKO SIĘ LEKKO DRASNĘLI.> ((CZORY! CZARNA MAGIA!
Monty Python Witchcraft GIF ))
 Paweł zatamował krwawienie<,> a ja pobiegłem szukać apteczki czy czegoś w tym stylu. Jak znalazłem jakieś bandaże podbiegłem do nich <do tych bandaży, ale mam ręce Gadżeta> i zacząłem bandażować ranę kuzynki. //A inni? SRAĆ INNYCH, GARY NA RATUNEK KUZYNECZCE!// Później oboje pomogliśmy jej wstać i pomagaliśmy jej wyjść z nami z samolotu. Rozejrzałem sie<*Ę> i samolot rozbił się gdzieś w lesie. Pomagaliśmy iść Sarze i szliśmy ((*pomagaliśmy)) w stronę<,> w którą mogło być miasto. <Ekhem... „Dotarliśmy do celu naszej podróży.”> Szliśmy tak trzy cztery godzinki //Nic wielkiego, tylko małe godzinki, tak żeby rozprostować nogi po KATASTROFIE LOTNICZEJ!!!// i po mieście nie było śladu. //To zdanie sugeruje, że miasto było i zniknęło. Jakby już w nim byli, wrócili do wraku, poszli znowu, a tu PUFF!// Usiedliśmy pod jakimś drzewem i odpoczywaliśmy. //Przecież to były tylko trzy, cztery godzinki marszu, nic wielkiego.//
-Bez sensu <Całe opko w jednym zdaniu :”) >.. <.> na darmo tu lecieliśmy - marudził zdyszany Paweł<. >
-A gdyby twoja dziewczyna na wycieczce nagle urwała z tobą<,> kurwa<, (Gdzie? O_O)> ((ŁOHOHO, MOCNE SŁOWA! ROBI SIĘ POWAŻNIE!))  kontak<t>y to byś nie martwił sie<*Ę>?! - wydarłem sie<*Ę, do cholery!> na niego.
-Zamknąć sie<*ę,> kurde! - krzyknęła Sara<,> a my na nią spojrzeliśmy -mamy ją znaleźć czy nie? //Osobiście sugeruję zostać przy wraku do przybycia służb ratunkowych, ewentualnie poszukać ocalałych. W tej sytuacji nie macie żadnych szans na znalezienie CZEGOKOLWIEK.// Więc zamknąć sie ((*ę)) i idziemy szukać miasta ((Naprawdę? WŁAŚNIE PRZEŻYŁAŚ KATASTROFĘ LOTNICZĄ, A I TAK MARTWISZ SIĘ TERAZ O ZUPEŁNIE OBCĄ DZIEWCZYNĘ?))!
<– MY? – zdziwiła się Apo, marszcząc brwi w konsternacji – Ja się na nic nie umawiałam! A ty po prostu byłaś w pracy i miałaś pecha! Niech sobie sami szukają. Miej godność i resztki rozsądku, kobieto!>
-Wow<,> aż mnie uszy zabolały - sara zakleiła usta Pawła taśmą ((Co.)) <O kurczaki... To się dzieje naprawdę. Oni naprawdę wytrzasnęli skądś taśmę klejącą w środku lasu i marnują ją na element komiczny...  *zaczyna rytmicznie headdeskować*> -Mówie<*Ę> cicho i idziemy - poszliśmy w strone<*Ę,> gdzie mogło być miasto. <A wywnioskowali to na podstawie?> ((Wywróżyli z fusów.)) //Zmajstrowali GPS z patyków i taśmy.// Sara utykała i to mocno to//*,więc// Paweł wziął ją na ręce i szliśmy do sklepu ((Jakiego sklepu???)). Zciemniało <*okrzyk zaskoczenia* Woah. Nowy akapit, nowe niespodzianki. A do końca jeszcze tak daleko...> ((Zaciemniało + Ściemniło = Zciemniało. Było tak ciemno, że ałtorka musiała stworzyć na to nowe słowo.)) sie<*Ę,> więc ja poszedłem szukać czegoś jadslnego<,> a Paweł z Sarą robili ognisko. //W samolocie jest jedzenie. I apteczki. I urządzenia z których można wezwać pomoc, jeśli z jakiegoś powodu nikt jeszcze nie zareagował (po „trzech, czterech GODZINKACH” po okolicy latałaby chmara helikopterów ratunkowych). Tak tylko mówię.// Wróciłem do nich z jabłkami z dzikich jabłoni<, które to ochoczo rosną sobie po lasach, żeby merysójek Majk miał co żreć =.=> i jagodami.  Rozpaliliśmy ognisko i usiedliśmy<,> zaczynając jeść jabłka. <Mam wizję jak przymierzają się do ugryzienia jabłka, po czym cofają rękę, żeby po chwili spróbować ponownie. Wizja na poziomie intelektualnym boCHaterów :”) >
-Jutro z rana idziemy szukać miasta - rzekła Sara ja i Paweł <Te, od kiedy Sara występuje w trzech osobach imperatywnych?>  potwierdziliśmy i wieczór minął nam na rozmowie. //Taka sobie pogaduszka, o TRAGICZNEJ ŚMIERCI WSPÓŁPASAŻERÓW, Z KTÓRYCH CZĘŚCI MOŻNA BYŁO POMÓC, ZAMIAST SZUKAĆ MIŁOŚCI MAJKUSIA.//
Z rana poszedłem po jedzenie i po chwili przyszedłem <UWAGA! Jeśli ktokolwiek myślał, że szczyt głupoty został już osiągnięty i gorzej nie będzie to... najlepiej niech nie czyta dalej. Nie stać mnie za bardzo na terapie psychiatryczne dla niewinnych osób trzecich.>
-skąd masz chipsy i Cole? -zapytał zdziwniony Paweł ((Nie tak zdziwiony jak Dola. Czy on naprawdę…?))<. Pamiętacie jak łazili po lesie, nigdzie nie było miasta, a oni jedli jabłka i jagody przy ognisku? Ostrzegałam.>
-No tam jest sklep ((Nie wierzę. To zbyt wiele. *wychodzi*)) - odpowiedziałem<,> otwierając paczke<*ę> sero chrupków. //Są wycieńczeni, odwodnieni, okaleczeni, a ON KUPUJE CHOLERNE SEROCHRUPKI. I PRZYCHODZI SAM, NIE INFORMUJE NIKOGO O OCALAŁYCH. „Pomocy! Rozbiliśmy się w lesie!”? NIE, „SEROCHRUPKI I COLE POPROSZĘ”! *trzaska monitorem peceta jak laptopem*//
Ci od raz.u sie<*ę> na mnie rzucili<,> więc zacząłem uciekać. Po kilku minutowej gonitwie złapał mnie Paweł<,> a Sara doszła troche później. <Jak dzieci. Mentalny wiek znowu dopomina się o wycieczkę w kierunku najbliższego przedszkola.>
-Skoro jesteśmy w mieście. <Co ta kropka...?> To blisko powinien być hotel<,> a tam Kaname <Oszyyyyywiście. W mieście jest tylko jeden hotel, a moteli, pensjonatów, schronisk i innych noclegowni nie uświadczysz.> ((*otwiera usta, żeby skomentować, ale rezygnuje*)) - stwierdził<.>
-Być może - dodała od siebie Sara, która po chwili podeszła do mapy miasta - hotel jest blisko<.> dwie ulice dalej od razy<*u> jak tam wejdziemy wy pójdziecie do tej dziewczyny - ja i Paweł tylko przytaknęliśmy<kiedyś w bliżej nieokreślonej przeszłości, bo> nie chcemy jej <teraz, w tym momencie> wkurzać<,> zwłaszcza ja. Jak ona uderzy to boli przez miesiąc <Boś miękki ziemniak, Majk. Ustaliliśmy to już ostatnio> ((A może Sara też jest wąpierzem?)). Szliśmy od przystanku do przystanku, od zakrętu do zakrętu <Pffff... To już wyższe poziomy skrajnego idiotyzmu, skoro tak krążą chociaż „hotel jest blisko dwie ulice dalej”.> ((*headdesk*)). Miasto było ładne. budynki eleganckie, nowoczesne w odcieniach bieli, czerni, szarości i beżu. //Rozumiem, że zapominamy już o katastrofie? Drogi opku, nie oczekuj, że będę nadążał za tak nagłymi zmianami nastroju. Jeśli ma być poważnie, a potem opisowo, to powinno być wyraźne przejście.// Auta jeżdżące po ulicy też były ładne. <Ludzie byli ładni, kwiatki i drzewka przy drogach tez były ładne. W ogóle wszystko było ładne. No istna futurystyczna arkadia, ale hotel to mieli tylko jeden.> ((Nie można mieć wszystkiego.)) Ich lakier lśnił i wyglądały jakby dopiero wyszły z fabryki. //Po co nam to wiedzieć?!//Niebo było bezchmurne. Patrzałem ((I napatrzać się nie mogłem.))<*przenikliwy zgrzyt zębów*> na ludzi zabieganych i zamyślonych. //Znowu refleksja o szaro… IDZIEMY DALEJ!// Po kilku godzinach,> no dobra<,> godzinie i pół doszliśmy ((To długie były te „dwie ulice”.)) do wysokiego białego eleganckiego budynku do wejścia prowadził szkarłatny dywan<,> a po lewej i prawej stronie stały dwie fontanny<,> z których wypływałą krystalicznie czysta <... Czekolada? *^*> woda ((Tylko jeden hotel, ale jaki porządny! Ciekawe skąd Kaname na to stać.)). Wszystko wyglądało jak z jakiegoś świetnego filmu. //„The room”, nie aspirujmy wyżej.// Podeszliśmy do recepcji<,> a zaraz potem do pokoju<,> gdzie mogła być Kaname. Sara została i miała opatrywaną ranę <Na bank każda jedna pokojówka ukończyła zaoczne kursy na pielęgniarkę.> ((No ba! Bez tego nie przyjmują do roboty!)). Stanąłem z Pawłem przed drzwiami pokoju zapukałem i zagadałem się z Pawłem i dostałem drzwiami w nos <A to tylko element komiczny niecnie zaatakował po raz kolejny.> ((trzy)) chwile potem przewróciłem sie<*ę> na ziemie <sandomierską i wielkopolską>. W drzwiach stał średniego wzrosty mężczyzna o czarnych jak bezgwiezdna noc i szaro-niebieskich <w gwiazdki> oczach. Miał na sobie czarne dżiny <Po pierwsze: Czemu miała na sobie muzułmańskie demony? A po drugie: Kariny czy ifryty? Może ghule albo sile?>, czarny płaszcz ((Kto nosi płaszcz w pokoju hotelowym?)) //Charakter tak ciorny, że aż światła migają.// oraz czarne buty sportowe. Chwilę na siebie patrzeliśmy<,> a potem ten parsknął psychopatycznym śmiechem. Spojrzeliśmy na siebie z Pawłem i naszła mnie myśl: Uciekinier z psychiatryka? <Pomyślał o sobie?>((No co ty, Apo, jak taka sierota jak Majk mogłaby uciec z psychiatryka?)) <... Punkt dla ciebie. =.= > Potem Paweł pomógł mi wstać i czekaliśmy aż gościu przestanie się ze mnie albo z czegoś tam śmiać. <.>. no trochę to zajęło.
-Dobra kim wy i czego tu? ((GDZIE MOJE ORZECZENIE?))– narzucił <się>  nam <z> pytanie<m – to nadal nie ma sensu, ale chociaż ratuje źle włożone w zdanie słowo.> swoim wkurzającym głosem.
-My do Kana... - przerwał Pawłowi facet<. To raczej powinno iść jakoś tak: „facet przerwał Pawłowi”, ale co ja tam wiem? Jeszcze chwila i zapomnę jak się nazywam...> //Przerwał mu mówiąc „my do Kana…”?//
-Siostra poszła z siostrą <*siostry poszły. Wiem, wiem, licznik słów się sam nie nabija.> do centrum - czyli Kaname nic nie jest<,> więc westchnąłem z ulgą i ten psychol jest jej siostrą <Psychol jest bratem Kaname i to jest jakoś skorelowane z westchnięciem Majka? *marszczy brwi skonfundowana* To jest gorsze niż książka po niemiecku.> ((Apo, czytaj ze zrozumieniem, psychol jest SIOSTRĄ Kaname. Gender, jak nic.))<Naaaah. Mój musk jeszcze odrzuca tego raka i stara się wygładzić wszystko jak może najlepiej...>  - Kim jesteście i czego oczekujecie? - No chyba nie dzieci((,)) psycholu ((Odszczekiwanie w myślach - robisz to źle.)) <Nie bądź tego taki pewien, Majk ( ͡° ͜ʖ ͡°)>.
-Jestem Mike<,> a to mój kumpel Paweł. Przylecieliśmy<,> a raczej rozbiliśmy się <jeden pies, wyszło na to samo> tu<,> aby szukać Kaname<.> długo się nie odzywała ani przez telefon<,> ani przez internet<, a jej> ostatnie słowo to "Tęsknię" - Koleś tylko drapał się po głowie//"Jak tyś tą katastrofę przeżył? Selekcja naturalna? Halo?"// i potem odpowiedział
-A to pewnie przez to, że jej telefon wpadł do jeziora<,> pamiętam<,> coś tam mówiła, że tęskni a laptop "przypadkiem" spadł z balkonu<.> //Cóż za zwrot akc… zzz…// ((To w końcu laptop czy telefon? I wpadł do jeziora, czy wypadł  balkonu? AŁTORKO, CZY TY NAPRAWDĘ ZAPOMNIAŁAŚ CO NAPISAŁAŚ W TYM SAMYM ZDANIU?)) //Jezioro zjadło telefon, a balkon pozbył się laptopa. Fabuła sama się nie nakręci, elementy otoczenia też muszą pomagać.//
-"Przypadkiem"<?> - zaznaczył Paweł<.>
-Chciałem zobaczyć czy lata //C O ?// - Chwilę z Pawłem się zwiesiliśmy. Kto normalny wyrzuca laptop<,> aby sprawdzić czy lata? //Co napędza fabułę? Intryga? Zdrada? Nie. Latający, kuźwa, laptop.// Czy oni na pewno są rodzeństwem? Mam nadzieję, że nie jestem w tej chwili oszukiwany<. Maaaajk... Majk, Majk, Majk, Majk. Czym ty się przejmujesz? Doskonale pasujesz do tej rodziny. Ty też, racz zauważyć, masz inteligencję martwego pantofelka.>
-Ahia //Na zdrowie!//.. A ty jakie imie<*ę> masz? - zapytałem.
-Izaya ((Orihara)) - jakbym coś kojarzył <No raczej... W końcu Kaname sama ci zdradziła taką złotą informację?>. Pewnie kiedyś ukochana mi o nim wspominała ((Stereotypowy facet. Nawet tak poważnej rozmowy nie potrafi zapamiętać.)) - Too... wpuścisz nas? - ciągnąłem i Izaya odsunął się<,> abyśmy weszli do środka. Mieszkanie było nowoczesne, ładne <jak wszystko w tym nierzeczywistym mieście. Może Majk i ferajna tak naprawdę zginęli w tej katastrofie, a to, co widzimy, to jakaś chora wizualizacja „drogi na drugą stronę” i raju? O.o > ((Twoja wersja ma znacznie więcej sensu, niż to, co się tu wyprawia. Szkoda, że to twoja wersja.)). Wszystko było białe i lśniło czystością. Paweł zagwizdał i podszedł do drzwi balkonowych. Zrobiłem to samo((,)) no widoki ładne <*headdesk* „Ubogie słownictwo” to w tym przypadku cholerne niedopowiedzenie.> //*analizuje możliwe wersje wydarzeń* Nie, to tylko pusty opis. Idziemy dalej.//. Spojrzałem w stronę drzwi<,> przez które weszła niska dziewczyna o kruczoczarnych włosach długich do pasa. Miała na sobie czerwoną koszulkę<,> a na niej skórzaną czarną kurtkę do połowy talii. Czarne sportowe buty na koturnach <*sneakersy – bardziej fachowo. Chyba nie muszę mówić, że stricte sportowe i na koturnach razem to combo kill. Nawet jeśli wyglądają na sportowe, bo dają wrażenie, że do adidasa ktoś z fantazją doczepił klocek drewna, nigdy sportowe nie były :”) >  i czarne rurki<,które miały> oczy były szaro-niebieskie<.> wyglądała mi na bliźniaczke<*ę> tego Izayi. <Ciekawe dlaczego.> Za nią weszła identycznie ubrana Kaname. Podbiegłem do niej i przytuliłem ją mocno do siebie. Królowe mego serca <– były do siebie podobne jak dwie krople wody, więc szybko się poprawiłem i objąłem swoim płomiennym uczuciem też drugą siostrę – > najwyraźniej była zaskoczona moim pojawieniem się w tym hotelu. Nie musiałem długo czekać na odwzajemnienie uścisku. Mocno ją w siebie wtulałem. 
-Tęskniłam ((Wiemy.)) - wyszeptała Kaname<,> wtulając się i przymykając oczy - wybacz, że przeze mnie musiałeś się martwić i wydawać pieniądze<,> aby przylecieć tutaj do mnie. //Kiedy do niego zadzwoniłaś i powiedziałaś „tęsknię”, nie prościej było powiedzieć „laptop mi wypadł przez balkon, nie mogę pisać”? Czemu byłaś ograniczona do jednego słowa? Czy to było po tym, jak ci telefon wpadł do jeziora i musiałaś szybko coś nadać zanim padnie? Co było pierwsze, laptop czy telefon? Czemu opek nam tego nie wyjaśnia?//
-Nic nie szkodzi. I czy to aby na pewno twój brat<,> a nie jakiś psychol<,> który zaraz wyjmie skądś piłę motorową i będzie chciał nam coś zrobić? <To jedno wyklucza drugie? O_o >
-Tak<,> ((wyjmie zaraz piłę i będzie chciał nam coś zrobić.)) to mój brat<,> a ona to moja siostra - uśmiechnąłem się i pocałowałem moją Kaname w głowę i usiedliśmy wszyscy na dywanie ((Niby taki nowoczesny hotel, ale krzeseł nie mają.))<A może są w kraju gdzie siedzi się na podłodze? *duma nad miejscem akcji*>. Kaname, Isana <–> jej siostra <–> i Izaya opowiadali nam co się tu wydarzyło<.> //Co się tam wydarzyło? Poważnie pytam. Chyba nie jesteśmy godni wyjaśnienia.// chwilę potem dołączyła do nas Sara. Razem spędzaliśmy ten dzień na rozmowach. I przekonałem się w nocy o drugim, namiętnym obliczu Kaname. <Emmm... Tak przy wszystkich? Kto co lubi.> ((Perunowi dzięki, że ałtorka oszczędziła nam opisów.)) A co z Sarą i Pawłem? ((Nie obchodzi mnie to.)) Sara spała w pokoju z Isaną a Paweł z Izayą.. <.> nie zazdrościłem mu. <.>. Warto było się rozbić tym samolotem. <*prycha z najwyższą pogardą*> ((*histeryczny śmiech*)) //*odgłosy załamania*//

Przepraszam, że tak długo<,> ale wena mnie trochę opuściła przez szkołę <Aha. To jest pisane pod wpływem weny. Aaahaaa...> i kilka spraw. Wasze komentowanie ((*śmiech* Wiecie ile ałtorka ma komentarzy pod całym swoim opowiadaniem? JEDEN, JEDYNY KOMENTARZ.)) <Serio?! *biegnie sprawdzić, o mały włos nie zabijając się na progu Wattpada* FAKTYCZNIE! O_O >  i gwiazdkowanie bardzo mnie do tego motywuje <Żeby stracić wenę?> mam nadzieję, że następny rozdział będzie szybciej.
See you! Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku ;) <Zgiń, poczwaro.>

10.Miła niespodzianka na Wigilię
Tydzień temu wróciliśmy do naszego kraju tym razem samolot się nie rozbił ((A szkoda.)) <NO CO ZA ZASKOCZENIE! PRZECA SAMOLOTY TO SIĘ ROZBIJAJĄ CO I RUSZ! OSIEM NA DZIESIĘĆ LOTÓW KOŃCZY SIĘ KATASTROFĄ I ZBIOROWĄ MOGIŁĄ>. Na całe szczęście ((Zależy dla kogo)). Wraz z Kaname rozpakowywałem jej rzeczy((.)) postanowiliśmy, że ona się do mnie wprowadzi. Układaliśmy ubrania do szafy. Sprawnie nam to dosyć szło. Po kilku godzinach wszystko było na swoich miejscach <To ona pieruńsko dużo łachów miała...> ((Albo oni strasznie się guzdrali. Tak też może być.)) więc poszedłem po choinkę. Wsadziłem ją do stojaka i zacząłem z ukochaną stroić choinkę <Autentycznie przeczytałam tutaj „i zacząłem ukochaną stroić choinkę”. Czas umierać :”) >. Dałem jej gwiazdkę i wziąłem ją na bark<,> aby mogła założyć gwiazdke<Nope. Błąd nie sprawia, że powtórzenie nie zachodzi. Niezła próba, ałtorko.> na czubek choinki. Gdy już to zrobiła postawiłem ją na ziemi i objąłem ją w talii ((W sensie choinkę?)) //Przeskoczyłem linijkę i przeczytałem „postawiłem ją na ziemi i karku”. Nie ty jedna umierasz, Apo :’)//. Kaname uśmiechnęła się i splotła swoje dłonie na moim karku. Choinka ładnie <Dostaję już alergii na widok tego słowa *wzdryg*> wyglądała. Białe lampki migotały<,> a ich światło odbijało się od białych i różowych bombek. Igiełki drzewka bożonarodzeniowego ((JEST! JEST „DRZEWKO BOŻONARODENIOWE. TO NIE BYŁO TAKIE TRUDNE, PRAWDA, AŁTORKO?)) były pokryte sztucznym śniegiem. Po chwili co druga lampka świeciła na różowo. Całe drzewko dobrze się prezentowało <A nie było ŁADNE?>. Na święta przyjeżdżają do nas Paweł, Izaya, Isana oraz Sara. Oczywiście nie zapomniałem o jemiole. Już zamierzałem złączyć usta moje i Kaname w pocałunku<,> ale ta pobiegła do łazienki ((Zemdliło ją. Godność wciąż walczy)) Poszedłem<,> więc za nią <warować jak pies pod drzwiami, gdyż dziewczę na kilka sekund nie mogło się ode mnie oddalić> i chwilkę czekałem zanim wyszła. Objąłem ukochaną ramieniem i poszedłem z nią na kanapę. //Czy to wyjście za potrzebą coś wprowadza? Czy dzieje się coś ważnego? Czy w toalecie zawiązuje się jakiś wątek? Tyle pytań...// Usiadłem<,> a królową mego serca wziąłem na kolana.
-Wszystko dobrze? - Spytałem zmartwiony<.>
-Dobrze - Kaname pogłaskała mnie po policzku<,> a ja wtuliłem twarz w jej dłoń i przymknąłem oczy. Zerknąłem na nią i lekko się uśmiechała <Ale to dlatego, że merysójek na nią spojrzał. Inaczej by się nie uśmiechała.>. Wtulałem twarz w jej dłoń <Było. Zaskocz mnie czymś więcej, ałtorko.> i poczułem jak wstaje z moich nóg i idzie do kuchni ((Poszła do kuchni, a nigdzie nie było napisane, żeby puszczała jego rękę. Dalej, dalej, ręko Gadżeta!)). Odprowadziłem ją wzrokiem //*ręką Gadżeta// i wziąłem klucze od auta. Podszedłem, dałem jej całusa i wziąłem kurtkę. Powiedziałem gdzie jadę<,> a oczywiście jadę po prezenty ((To ty w Boże Narodzenie dopiero prezenty kupujesz? Powodzenia w poszukiwaniu, Majk.)). Poszedłem do garażu, wsiadłem do auta i pojechałem na miasto. //Przez takich ostatniochwilowych buców jak ty sprzedawcy muszą stać w święta za ladą.// Izaya głupi to zadowoli się wszystkim <Wiesz z autopsji, Majk?>. Kupię mu jakiegoś misia i tradycyjnie skarpetki. //Ta decyzja może i jest usprawiedliwiona, ale Ałtorce szkoda było czasu na uzasadnienie. Nie znam go, więc muszę przyjąć zdanie, że jest głupi. Nie podoba mi się to.// Isanie jakieś perfumy, słodycze<,> biżuterie <wiele ich>, Pawłowi coś się wymyśli //Nie wiem czy szkalować za lenistwo, czy dziękować za brak zbędnych informacji.//, Sara bardzo lubi podróże<,> więc <wyślę ją w paczce do Bangkoku > coś się kupi<,> a Kaname kupię pieska. <I całą niespodziankę szlag trafił.> Zatrzymałem się przed schroniskiem i wyszedłem ze swojego czarnego, sportowego auta ((Oczywiście ałtorka musiała to podkreślić, bo jeszcze byśmy pomyśleli, że wyszedł z malucha.)). Zamknąłem je i poszedłem do środka. Schronisko jak schronisko wszędzie szczekanie psów porzuconych, tych które uciekły, tych które zostały zabrane od właścicieli. Nie wiem jak to możliwe, że są ludzie<,> którzy nie mają serca i nie wiedzą, że zwierzęta to też istoty <Ja to w tym momencie zastanawiam się bardziej jak to możliwe, że istnieją ludzie, którzy nie mają mózgu i nadal żyją...>((Apo, teraz masz współczuć pieskom i ma ci być przykro. Wszystko psujesz.)) <Przepraszam?> //A tutaj mamy refleksję o bezduszności i obojętności ludzi, nawet w Święta Bożego Narodzenia. Kolejny temat podjęty i zostawiony na zimnie jak niechciany zwierzak. Idziemy dalej.//... Podszedłem do wolontariusza i razem poszliśmy do szczeniaków. Oglądałem z nim różne szczeniaki <Serio? Poszedłeś do szczeniaków i nie oglądałeś kociaków? Nie powiem, jestem pod wrażeniem.>. Każde szczenie <szczeniĘ czy szczAnie? TO JEST RÓŻNICA, AŁTORKO. DAJESZ MI ZA DUŻE POLE DO INTERPRETACJI.> było słodkie<.> ciężko mi się było zdecydować<,> ale w końcu wybrałem golden retrievera ((Rasowy szczeniak w schronisku?))<To akurat jest możliwe. Mój kot za przykład!>. Wolontariusz dał mi co potrzebne i poszedłem z//e// szczeniakiem do auta. Głaskałem go. Miał miękkie<,> przyjemne futerko i jak tu sie<*ę> nie uśmiechnąć dla takiego słodkiego psiulka <Czego?> ((*wertuje słownik* Nie ma tu takiego słowa.))? Po kilku godzinach wróciłem do domu. <Biedny piesek... Tyle godzin w samochodzie ‘-‘ > W garażu na szyi pieska zawiązałem czerwoną wstążkę i włożyłem go do kartonu wyłożonym//*wyłożonego// moimi koszulkami i tak już za małe były. <Co za potwór. Tak się szczeniaczkom nie robi *^* > Po bokach zrobiłem dziurki i włożyłem mu do środka miseczkę z niewielką ilością jedzenia i wody ((Łaskawco.)). Wszedłem do domu i Paweł i Sara parzyli na mnie z podejrzanymi uśmiechami. Chwilę potem dołączyła do nich Kaname. Już się boję<, bo> te ich uśmieszki nigdy nie przynosiły nic dobrego<, a> zwłaszcza uśmieszek Pawła. //Drogi Święty Mikołaju, na Święta chciałbym dowiedzieć się CZEGOKOLWIEK o relacji Paweł-Mike.// Gdy nadeszła pora prezentów, najlepsza pora zaraz po kolacji, zacząłem je rozdawać. //Nie było cię kilka godzin. Przegapiłeś sporą część święta, zabaw i rozmów, tylko dlatego, że nie pomyślałeś wcześniej o prezentach. Wstyd.// Dałem Kaname kartonik z psinką. Ukochana bardzo się ucieszłya <O! Jestem w takim stanie, że właśnie tak teraz piszę. Jak widać można współpracować z korektą i nie robić syfu! >i jak widziałem jak cieszy się z pieska aż mi się łezka w oku zakręciła. Tuliła go do siebie, głaskała i wtulała w siebie. //Tulić a wtulać to dwie różne rzeczy, zapamiętam.// Nazwała go Civilian <– Obywatelu, do mnie!    – Już idę, idę! Mam na imię Iwan, wiesz?> nie mam pojęcia skąd pomysł na to imie<*ę> ((Ałtorka chyba próbuje się tłumaczyć.)). Po kilku minutach wszystkie prezenty były już rozdane. //Na szczęście brak pomysłu Ałtorki na te prezenty oszczędził nam dodatkowego męczeństwa.//
-Jeszcze jeden - powiedział Paweł.
-Jaki? Pod choinką nic nie ma - odrzekłem<, znów popisując się niebywałą elokwencją i wysokim poziomem inteligencji.>
-A czy musi być pod choinką? - odparł Paweł<.>
-No chyba raczej tak - dodałem od siebie<.>
-To żeś z choinki spadł – ((Nie jestem pewna czy to był element komiczny, czy nie… Na wszelki wypadek *chrząka* AHAHAHAHAHA!)) rzekł <ten teleportujący się znikąd, bezimienny> kolega. Spojrzałem na Kaname<,> która położyła dłoń na swoim brzuchu. Zrozumiałem o co chodzi<,> więc objąłem moją Kaname w talii i obkręciłem <*pada na wznak* Ale teraz to już na pewno gorzej nie będzie, co?> się z nią wokół własnej osi. //Stop. *czyta jeszcze kilka razy ostatnie dwa zdania* Chwila. *idzie dorobić herbaty i przemyśleć wybór analizowania „rockowca”* Kontynuujmy.// Dałem jej całusa w usta i przytuliłem do siebie. Czułem się jak w siódmym niebie. Sara nie wytrzymała i musiała pójść po chusteczki ((Wpadło jej coś do oka.)). Bardzo się ucieszyłem z tego prezentu. <Hmmm... Czy to się liczy jako prezent czy już jako półprezent? Jakby nie patrzeć Majk powinien być jego współautorem...> ((Niekoniecznie…)) //ONA zrobiła prezent JEMU. Ciągle tylko lawirował, nie mógł przejść od słów do czynów, więc wzięła sprawy w swoje ręce.// Najlepsze święta w moim życiu. Po chwili zaczęliśmy bawić się z pieskiem i rozmyślać nad imieniem dla dziecka. No oczywiście wcinaliśmy słodycze jakie dostaliśmy wszyscy pod choinkę. Spojrzałem na brata Kaname, który uciekał przed Civilian'em <Bier mnie ten apostrof sprzed nosa.> komicznie to wyglądało. Dorosły facet uciekający przed szczeniakiem. Kilka minut przed północą wszyscy ubraliśmy się i poszliśmy w stronę kościoła na pasterkę<.> byłem pewien, że nic mnie nie zaskoczy dzisiaj czy kiedyś tam<,> a tu proszę, <zaprzyjaźniony pan listonosz> dowiaduje się, że zostanę ojcem, ten Izaya uciekał przed szczeniakiem<.>.. Oby tak wesoło wyglądał każdy dzień. Ta Wigilia okazała się najlepszą w naszym życiu.

<I feel so much better
Now that you're gone forever
I tell myself that I don't miss you at all
I'm not lying, denying that I feel so much better now
That you're gone forever!
[“Gone Forever” Three Days Grace]
*przeciąga się i radośnie zamyka laptopa* Nigdy więcej!>