czwartek, 31 sierpnia 2017

Imaj Seksowny Tyłek i Brajan Seksowne Oczy - Moja Mała Blondyczneczko #1

        Lubicie romanse? Możliwe, że niekoniecznie, bo dosyć ciężko trafić na dobrze napisany wątek romantyczny. Wszystko wydaje się zalatywać kliszą, łatwo przewidzieć finał poszczególnych wątków, a bohaterowie przypominają kartki papieru podpisane przypadkowymi imionami. Koniec końców po zakończeniu seansu/książki jesteś tylko głębiej przekonany, iż romans nie jest gatunkiem przeznaczonym dla ciebie. Jak wykazały nowatorskie badania przeprowadzone przez wyspecjalizowanych analizatorów Republiki Absurdu, nie powinny go stosować także ałtoreczki oraz - co zaskoczyło nas jeszcze bardziej - ałtorzy.
    Przed wami ksionszka nagrodzona na polskim Wattpadzie wysokimi notami w kategorii romans. Pochylcie więc głowy i róbcie notatki, bo oto objawienie, które zmieni romans na zawsze... a tak na poważnie, to przygotujcie się na wszystkie typowe schematy ałtoreczkowego dzieua napisane przez (podobno) chłopaka. Oto przygody Imaj i Brajana, nieprzypadkowo perfekcyjnie pięknych nastolatków i wrogów z dzieciństwa, którzy wcale nie chcą skoczyć razem do łóżka.
    Miłego czytania!

Autor: Pawciooo (Wattpad)

Komentują
*((Dola))
*{Nyan}

Bohaterowie

((Ech… W naszym kochanym „Psychiatryku” ałtorka postanowiła zacząć swoje opowiadanie od przedstawienia postaci. Było to okropnie rakowe, ale przynajmniej mieliśmy tam opis bohaterów. Beznadziejny, to fakt, ale zawsze. Tutaj ałtor wspiął się na wyższy poziom i stworzył metrykę postaci. Bo tak.
To dopiero początek, a ja już się wkurzam.))
{Takie metryki z reguły zapowiadają braki późniejszych opisów. Bo przecież poznawanie postaci przez zachowanie i opisy innych bohaterów jest takie mainstreamowe. Albo po prostu trudne.}

1.Emy Clark :
(Zdjęcie)
Imię: Emy {,,Imaj”? Co to za imię? Ja słyszałam tylko o ,,Ejmi” pisanym ,,Amy”. Ale skoro taka wola ałtora...}
Nazwisko: Clark {O Perunie, córka Supermana?}
Wiek: 17 lat
Charakter: Wyszczekana, pewna siebie, twardo stąpa po ziemi, niczego się nie boi. ((Czyli sztampowa, zua Mary Sue))
Używki: Papierosy, alkohol. {Pisałam w życiu wiele formularzy do opisu postaci, nie tylko na blogi role play. Pole o nazwie ,,Używki” już na starcie straszy mnie przed resztą ksionszki. Poza tym: tylko szlugi i alko? Co z ciebie za zbuntowana merysójka?}
Zainteresowania: Chłopacy {*Chłopcy, na litość Wisznu}, sex  ((Ałtorze, czy wiesz, że mamy takie polskie słowo „seks”?)) {Ale przecież X brzmi tak ostro i po amerykańsku}, imprezy, piłka nożna. ((Nieno, fascynujące zainteresowania!))
Rola w książce {Bo cholernie ciężko się domyślić, kto tu może być tą ,,Małą blondyneczką”}: Główna bo((c))haterka, była sąsiadka Braiana.

Braian Cullen:
(Zdjęcie)
Imię: Braian ((Brajan. Czy tylko mnie to bawi?)) {*odgłos upadku* BRAJAN! MUAHAHAHA!}
Nazwisko: Cullen ((*wzdryga się* Mam złe skojarzenia z tym nazwiskiem.)) {Patrząc po preferencjach ałtora (np. ,,Pamiętnikach wampirów” - dzięki, Apo, za research) spotkamy pewnie sporo podejrzanie podobnych ,,nawiązań”...}
Wiek: 19 lat {Bo prawdziwy badass merysójki jest od niej niewiele starszy}
Charakter: Pewny siebie, lubiący ryzyko, niczego się nie boi. ((Czyli sztampowy, zuy Gary Stu)) {Ctrl+C i Ctrl+V charakterku Imaj}
Używki: Papierosy, alkohol, narkotyki ( rzadko ) .{1. Bo przecież on nie może być ZBYT niegrzeczny, bo Mary Sue wypadnie przy nim blado, 2. CZY TAM SĄ SPACJE PRZY NAWIASACH I KROPCE?!}
Zainteresowania: Dziewczyna {Jedna. Tylko merysójka może mieć harem}, sex, imprezy, motory, bijatyki.
Rola w książce: Główny bo((c))hater, były sąsiad Emy {*Imaj}.

Alan Mimik:
(Zdjęcie)
Imię: Alan {Seb... nie? To co z niego za kumpel Brajana?}
Nazwisko: Mimik {Z tym to znowu ja mam nieprzyjemne skojarzenia:}
Wiek: 19 lat
Charakter: Pewny siebie, zwariowany, szalony, pozytywnie pieprznięty {Ktoś go tak pozytywnie pieprznął?}.
Używki: Papierosy, alkohol, narkotyki ( rzadko ). {Dostanę od tych nawiasów palpitacji}
Zainteresowania: Dziewczyny, imprezy, sex {To chyba zaczyna podchodzić pod nimfomanię}, motory.
Rola w książce: Przyjaciel Braiana.

Melisa Jonik:
(Zdjęcie)
Imię: Melisa
Nazwisko: Jonik {Taki nowy sidekick Sonica - imię oryginalnego nawiązuje do prędkości dźwięku, a Jonika do jonów}
Wiek: 17 lat
Charakter: Zwariowana, pomocna, rozkręcona {Rozumiem pojęcie ,,zakręcona” (rodzice tak o mnie mówią), ale ,,rozkręcona”? Jest androidem i Alan Seba od motorów w niej grzebie, czy jak?}.
Używki: Papierosy, alkohol.
Zainteresowania: Chłopacy, sex, imprezy. ((Oni wszyscy mają takie same zainteresowania)) {To brzmi jakby akcja działa się w takiej wsi, gdzie jedyną formą rozrywki jest klub w blaszanym hangarze na zadupiu}
Rola w książce: Przyjaciółka Emy.

Rozdział 1

- Nie będę na tej pieprzonej kolacji! – wydzieram się w stronę matki. ((Zwracasz się tak do matki? Szacunku trochę, niewdzięczny bachorze!))
- Będziesz!- wrzeszczy matka gestykulując dłońmi w powietrzu. {Za każdym razem, gdy czytam podobne zdanie, wyobrażam sobie, że bohater wymachuje rękami w powietrzu bez żadnego celu. Taki helikopter}
- Nie – odpowiadam z aroganckim uśmiechem. {O ty zua dziewucho}
- Zapłacę ci 200 zł – mówi. ((*śmiech* Czy wam też mama proponuje pieniądze w zamian za spełnienie jej prośby? Pytam, bo może czegoś nie wiem. {Mi grozi. Nie wchodźmy w szczegóły.} Poza tym, płaci jej w złotówkach? Imiona sugerują, że jesteśmy w Anglii lub w Ameryce, więc skąd tam złotówki?)) {Bieda, na dolary ich nie stać. Pewnie rodzice pracują na czarno}
Hmm… Brzmi kusząco, ale czy warto dla 200 zł spędzic wieczór z osobą, której nienawidziłam w dzieciństwie? ((Ludzie się zmieniają, wiesz? To, że kiedyś go nie lubiłaś, nie znaczy, że teraz nie polubisz.))
- Ugh, no dobra, ale pierwszy i ostatni raz – mówię stanowczo. {Na pewno pierwszy? Skoro tak szybko jej matce wpadł pomysł zapłacenia jej za wyjście, to znaczy, że chyba wcześniej też działało.}
- Dziękuję – mówi uśmiechając się ironicznie. ((Ale po co jej tu ironia? Wszak ona tylko jej podziękowała.)) {Trzeba podkreślić, że każda rodzicielka to zuo wcielone, które nie potrafi się wyrażać bez krztyny ironii lub sarkazmu.}
To właśnie dzisiejszego wieczoru mam jeść kolację z osobą, która w dzieciństwie sypała mi piasek do włosów, ciągnęła za nie, wyrywała zabawki {Odynie, no to faktycznie zniewaga do końca życia}. A to osoba nazywała się Braian Cullen {Ciotka Dżesika też będzie?}
Niby było to dawno temu, ale nie łatwo zapomnieć o osobie, przez którą ryczałaś w dzieciństwie, bo ta wyrywała ci włosy, ale także zabawki z ręki ((On wyrywał ci włosy z ręki? {*gładzi się po przedramieniu* Auć.} Musisz mieć cholernie włochate ręce.)) {Ja tu widzę paskudne powtórzenia}. Twoje ulubione zabawki. {WIEMY}
Braian Cullen, nie było go w Londynie ((Czyli akcja rozgrywa się w Anglii. Powraca więc pytanie, dlaczego mama merysójki zaproponowała jej zapłatę w złotówkach?)) {Przyjechali za chlebem i trafili na Polaka-pracodawcę, to ten im płaci w złotówkach, bo tańsze. Taki zbieg okoliczności w opku nawet by mnie nie zdziwił.} z 12 lat, a teraz wraca ze swoja obsesyjną matką {Dżesiką} i ma zamiar jeść u nas kolacje. Zajebiscie {sciesciesciescie...} c’nie? ((*wzdycha głęboko* To jest ten moment, w którym zaczynam się modlić o utratę oczu. Niestety same nie wypadną, więc…  *idzie po łyżkę*))
- Robie ((*ę)) to tylko i wyłącznie dla kasy {Han Solo też tak powiedział do Leii. Wiemy, jak to się skończyło} – mówię do matki, po czym ruszam do swojego pokoju
Kiedy znajduję się w moim pokoju ((No nie, znowu powtórzenia? )), wychodzę na balkon, aby zapalić papierosa. Gdy znajduje się na balkonie wyciągam z kieszeni paczkę papierosów ((Przez te kiepskie opowiadania słownik synonimów zaczyna mi się jawić, jako tajemna, niedostępna księga, z której korzystać mogą tylko wybrańcy.)), wyciągając jednego, a następnie odpalając go. {To brzmi jak nie podzielony na wersy wiersz. ,,Gdy znajduję się na barierce, myślę o następnym kroku, mogącym ucieszyć tyle istnień...}
{Gdy znajduję się na balkonie...} Zaciągam się dymem, następnie wydychając go z płuc.
Pieprzony Braian.
Gdyby go dzisiaj nie było, mogłabym iść na imprezę z Melisą. Ale nie, bo pojawia się jakiś dupek, który w dzieciństwie lubił mi dokuczać {Masz siedemnaście lat. Mnie rodzice przestali już zmuszać do podobnych wyjść, bo nie boją się mnie zostawić samej w domu. Chociaż w sumie patrząc na twoją relację z matką, nie dziwię się, że brakuje jej do ciebie zaufania}.
Ale nie będzie tak łatwo .
Nie będę grzeczną dziewczynką. {Będę merysójką.}
Kiedy spaliłam fajkę {- wrzuciłam do świętego ognia na ofiarę prastarym bogom melanżu -} weszłam do domu i zaczęłam szukać jakiś dobrze wyglądających ciuchów. ((Oczywiście, bo to właśnie robisz, gdy musisz iść na kolację z osobą, której nie lubisz. Stroisz się.)) {Przecież nie pokaże się w jeansach.}
Po chwili szperania w mojej garderobie, wyciągnęłam różowy pudrowy ((„Różowy pudrowy”? Serio? To opowiadanie jest pisane przez chłopaka. Nawet ja nie wiem jaki to kolor, a jestem dziewczyną. Coś mi tu śmierdzi.)) {Chłopaka, który czyta ,,Pamiętniki wampirów”. Oczywiście, że będzie się na tym znał lepiej od nas.} crop-top z adidasa, niebieskie spodenki z wysokim stanem, oraz białe super stary. ((*odhacza owe buty z listy standardowego obuwia Mary Sue*))
(Zdjęcie)
Kiedy ubrałam ciuchy, ruszyłam zrobić sobie makijaż, oraz ((*uparcie wpatruje się w przecinek przed „oraz”, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę tam jest*)) ogarnąć włosy.
Po 15 minutach siedzenia w łazience, byłam gotowa. ((Wow. Twoje włosy same się uczesały i makijaż sam się zrobił, podczas gdy ty tylko siedziałaś? Ucz mnie, mistrzu.))  Mój makijaż był widoczny, ale nie za bardzo wyzywający {Kurna, powrót Maskary Schrödingera?}, włosy upiełam ((Ekhem, że co zrobiłaś?)) {Na początku przeczytałam ,,upiekłam”... moja wyobraźnia jak zwykle niezawodna.} w dwa małe koczki. {Jeszcze napisz na czole ,,Tumblr Girl”}
Teraz pozostało mi tylko czekać na tego dupka i jego ((dwie))  mamusie {Dżesiki. W Polsce nie ma możliwości małżeństw homoseksualnych, dlatego cała rodzina wyprowadziła się z Radomia}. Dla zabicia czasu zaczęłam przeglądać Instagrama, Tumblr’a, Facebooka, Snapchata{, Tindera, Aska, Naszą Klasę, Shazam, nawet Ubera} (( Czyli robić to, co typowa Mary Sue.)) i wiele innych rzeczy.

Skip Time  {Metryka na początku i didaskalia kojarzą mi się tylko ze scenariuszem. Drodzy ałtorzy i ałtorki, jeśli którekolwiek z was to czyta: czytelnik nie jest idiotą, zauważy time skip po treści opka.}

Dochodziła 19, więc oznaczało to((,)) iż zaraz pojawią się goście {Składnia tego zdania boli}. Po chwili zadzwonił dzwonek, więc {Powtórzenie powtórzenie powtórzeniem pogania} wstałam z łóżka i ruszyłam na dół… ((One zawsze schodzą na dół. Zawsze. Czytaliście kiedyś o Mary Sue, która ma pokój na parterze? One nigdy nie mają pokoju na parterze! Co jest złego w pokojach na parterze?!)) {Są za nisko. Zrównałyby się z plebsem *nasuwa na nos okulary przeciwsłoneczne*}

No siemka! Tak, znowu nowa książka (emotki (( które zastępują kropkę))) Ale te ((*tę)) książkę postaram się dokończyć, bo mam na nią plan! {Uśmiałam się czytając to zdanie.} Tak też się sam dziwię, ale cóż planowałem te ((*tę, na gniew wielkiego Cthulhu!)) {Cthulhu raczej nie chce mieć z tym nic wspólnego} książkę od paru tygodni, więc pora ją zacząć! Mam nadzieję że się spodoba, przypadnie wam do gustu, no i zakochacie się w niej {Te trzy wyliczenia znaczą właściwie to samo} (emotki ((Ponownie zastępujące kropkę.))) Liczę na aktywność z waszej strony ^^ Miłej lektury

Rozdział 2

Gdy byłam na schodach, moja mam ((Ja… nawet nie potrafię tego skomentować)) już witała się z gośćmi.
- A to Emy{*Imaj} – mówi moja mama, odwracając się w moją stronę. ((Czej, czy ona zauważyła Emy, będąc odwróconą w drugą stronę? Oczy z tyłu głowy, czy słuch jak nietoperz?)) {Szósty zmysł!}
- Dzień dobry – ((mały, zielony chochlik)) podaje rękę mamie ((Trzy powtórzenia w ciągu trzech zdań. Brawo, ałtorze.)) Braiana{, Dżesice. To imię nigdy nie przestanie mnie bawić}.
- Witam – odpowiada kobieta po czym odwzajemnia mój gest {Zawsze się gubię czytając opko pisane w czasie teraźniejszym > < Mój musk nie ogarnia tego następstwa wydarzeń}. – A to Braian, nie wiem czy pamiętasz – odzywa się, a zza jej pleców wychodzi chłopak ((Ona musi mieć bardzo szerokie plecy, skoro zakryła nimi dziewiętnastolatka)) {Albo Brajanek jest malutki}.
Wysoki, umięśniony {To jednak plecy Dżesiki są szerokie}, wysportowany, {Przecinku, bo jak cię pacnę...} szatyn z rozczochranymi włosami, co tylko dodaje mu seksapilu. Ma kolczyk w lewym uchu. Na sobie ma czarną rozpiętą koszule, a pod nią biały podkoszulek, który jest dość ciasny. Ma także niebieskie Jeansy, oraz czarne skórzane buty, nie wspomnę o jego seksownych czekoladowych oczach {,,Nienawidzę go”, mów mi jeszcze}, które teraz mierzą mnie wzrokiem. ((Wysoki, wysportowany, przystojny truloff z kolczykiem w uchu. Schemat!))
Pojebany jakiś, na dworze jest +27 stopni są wakacje, a ten jest ubrany jakby wiosna była. ((Wariat!))
- Witam – mówię podając mu prawą rękę. ((No, gdy się z kimś witasz to zazwyczaj podajesz prawą rękę. Mało znany fakt.)) {Ja bym Imaj podawała lewą. Tak dla picu.}
Ciekawe czy także poda. ((A miałby nie podać, ponieważ…?)) {Bo przecież faceci są tak samo pamiętliwi jak kobiety, oczywiście. To na pewno chłopak pisał to wszystko?}
- Siema – odpowiada podając ((Kolejne trzy powtórzenia w ciągu trzech zdań.)) mi rękę, przez jeden moment moje ciało przechodzą miłe dreszcze. ((Oczywiście.)) {W sadze Sapkowskiego, gdy Triss (czarodziejka) podawała rękę któremukolwiek z wiedźminów, odczuwała podobne dreszcze. Może czeka nas plot twist?}
Po chwili zasiadamy do stołu. Mama urządza sobie pogawędke na mój temat, ((*próbuje usunąć ten przecinek siłą woli*)) oraz mama Braiana na jego temat. ((Azaliż obie cierpiały na rozdwojenie jaźni. Dlatego każda rozmawiała sama ze sobą, na temat własnego potomka)) {Matki nie mają o czym gadać, oczywiście. Albo to ja jestem nieciekawym tematem, albo moja mama jest dziwna.}
Nudzi mi się.
Myslę, po czym „ niechcący” oblewam Braiana wodą. ((No pewnie, to pierwsza rzecz, którą robisz gdy się nudzisz. Ja też tak robię. Biorę butelkę wody, wychodzę na miasto i zaczynam oblewać przypadkowych przechodniów.)) {Wyobraźnio, przestań, staram się do tego tekstu podejść poważnie...}
- Oj, przepraszam – mówię uśmiechając się pod nosem. {Przepraszanie z uśmiechem na pewno nie pomoże ci zwrócić uwagi pana Brajana Seksowne Oczy}
- Gdzie jest toaleta – ((Gdzie jest znak zapytania?)) pyta się mnie poważnym jak i lodowatym tonem {To był rozkaz}.
- Emy, idź zaprowadzić Braiana do toalety.
- A muszę? – pytam niechętnie, na co mama odpowiada morderczym wzrokiem. {Na bandaże Ozyrysa! Dlaczego to wygląda jak przedszkole?!}
- Ruszaj swoje łaskawe cztery litery – mówię wstając od stołu, ten posłusznie wykonuje polecenie {Przez chwilę zrozumiałam, że to jej matka to powiedziała i wcale mi to nie przeszkadzało. Ale nie, to ponowna wypowiedź Imaj}.
Idziemy w grobowej ciszy.
- Do końca korytarza i na lewo – mówię wskazując drzwi.
- Nie musisz tu stać i mnie niańczyć – mówi wkurzony.
- No niestety muszę – robię przykrą minę. {- Inaczej matka spierze mnie pasem.}
- Najchętniej znowu pociągnął bym twoje blond włosy, ale tym razem w łóżku, jakbym miał Cię brać od tyłu ((*krztusi się herbatą* To miał być tekst na podryw? Moim zdaniem powinien dostać za to w ryj.)) {Albo w krocze. Poza tym, wyczuwam tu jakieś chore, sadystyczne fetysze} – mówi uwodzicielsko, wyobraziłam sobię, jakby to wyglądało, najchętniej bym to zrobiła, ale na pewno nie z nim.
- Spierdalaj do tego kibla – mówię odwracając się na pięcie.
Po 15 minutach siedzenia przy stole Braian dalej się nie pojawi. ((*rwie włosy z głowy, bo rakowość tego zdania ją przerosła*))
A kto wie? Może załatwia swoje potrzeby fizjologiczne? {Podciął sobie żyły, bo merysójka nie chce się z nim przespać}
((Pożarł go Golgotan. Na bank.))
{Fascynuje mnie jedno: co przy wyszukiwaniu Golgotana robi tyłek Kim Kardashian?}

- Emy, idź zobacz na górę, może coś się stało ((No mówiłam, pożarł go Golgotan.)) - mówi panikująca mama {Jej matka ma jakieś zaburzenia psychiczne, to pewne}, wzdycham po czym ((mały, zielony chochlik)) wstaje z krzesła i ruszam na górę.
Idę na koniec korytarza i pukam w drzwi po lewej stronie. Cisza, więc otwieram je {O ty, chciałaś podglądać Brajanka?}, ale nikogo nie ma. Po chwili dostrzegam światło w MOIM POKOJU! {Czujcie moc tego caps locka napięcia}
Momentalnie odwracam się i idę w stronę drzwi, które prowadzą do mojego pokoju. {Ja już nie chcę widzieć ani tej logiki, ani tych powtórzeń *wyciąga colta spod biurka i ładuje jedną kulę*}
- Popierdoliły Ci się drzwi? – pytam sarkastycznie. {Bo sarkazm to pierwsze, co może przyjść do głowy, gdy ktoś wpierdala ci się do pokoju}
- Nie, ciekawy ten pokój - mówi siadając na łóżku i zaczynając na nim podskakiwać. ((No teraz to już naprawdę zasłużył na strzał w ryj.)) {Strzał, mówisz? *odsuwa lufę od skroni. Po namyśle dokłada drugą kulę*}
- Wypierdalaj z niego, póki jestem jeszcze miła – ((Ta, całe twoje zachowanie ocieka uprzejmością.)) mówię uśmiechając się ironicznie. {Kochana, nie znamy definicji słowa ,,ironia”}
- Nie tak ostro mała – mówi obojętnym tonem.
- Mała to jest twoja pała – ((*stęka z bólu, po czym odhacza ten tekst z listy standardowych ripost Mery Sue*)) {Helu, jakbym słyszała dzieci z mojego podwórka} odpowiadam, na co ten przez chwilę nie wie co odpowiedzieć ((Powtórzenie)) {Error: Brajan.exe has stopped working. Riposta is too strong}.
- Oj((,)) zdziwiłabyś się – mówi po czym wstaje z łóżka i wychodzi z mojego pokoju.
Co za dupek. Ta kolacja jest coraz gorsza.
Schodzę na dół, mama siedzi obok pani {Dżesiki} Cullen, natomiast tylko obok Briana jest wolne krzesło, na które po chwili zastanowienia się siadam. ((*kaszel, kaszel* imperatyw narracyjny *kaszel*)) {Czekaj... czy ona ,,SIĘ SIADŁA?”}
Po chwili czuje czyjś dotyk na moim kolanie, jadący prosto w moje krocze. Gwałtownie walnęłam te {krasnoludki} dłoń.
((- Weź go wreszcie jebnij w ryj! – krzyknęła Dola wyglądając zza okna))
{- W jaja go, w jaja! - dodaje Nyan zza zasłony.}
- Łapy przy sobie – szeptam ((Szeptam! Tu jest szeptam! Jak dobrze, myślałam, że ałtor nie zna innych słów niż „mówię”, „odpowiadam” i „pytam”)) Braianowi na ucho, tak aby rodzicielki nie słyszały {I wstawił ,,rodzicielki” zamiast ,,mam”!}
- Sama jeszcze będziesz mnie o nie prosić- mówi ((I wracamy do punktu wyjścia.)) uśmiechając się.

SKIP TIME {Ja pier...}

Nareszcie! Wyszli! Jest zaraz 24 ((Jest zaraz dwadzieścia cztery.)), a oni wyszli jakieś 3 minuty temu {I na co nam ta wiadomość?}. Przeżyłam to! ((A szkoda.)) {I nawet cię nie zgwałcili! Piąteczka!}
- A hajs? – pytam matki {Dwie. Postępowy model rodziny} wystawiając rękę w jej stronę
- Już, już – mówi wyciągając portfel i kładąc mi na rękę 200 zł. {That was easy}
- Dziekuje – mówię((,)) po czym idę się myć.

Siemanko! Jest git? :D ((Nie.)) {Umrzyj.}

czwartek, 24 sierpnia 2017

Pastor Amelia pupilkiem Talonu, hangar ćwiczebny i statki pod ziemią - Życie Bez Istnienia #3

        Jesteście gotowi pożegnać Dolores i kartony profanujące postaci z Overwatch? My tak. A więc do dzieła! Czas wracać do nieogarniętego miejsca akcji, pokrowców na nogi, oszczędnych opisów parkouru i biednej, wymęczonej przez los Pastor Amelii, która jakimś cudem zabłądziła między grami. Po drodze zwiedzimy hangary ćwiczebne mieszczące samoloty (pod ziemią!) oraz poznamy sekret upuszczania ciśnienia za pomocą podnoszenia głosu i opuszczania głowy równocześnie. Niech moc będzie z wami, a merysójki daleko!


Autor: Wiidowmaker (Wattpad)

Komentują:
* <Apocalyptical>
* {Nyan}

~5~
<Im Back, In Black~>
Postanowiłam rozejrzeć się dokładnie po moim pokoju. Oczywiście nie był za duży, więc długo to nie trwało {Tym bardziej mnie fascynuje, dlaczego nie mogłaś go obejrzeć poprzedniego wieczoru}. Obczaiłam <To słowo nie istnieje w języku polskim> jakie ciuchy mam w szafie. Same czarne rzeczy, jak na żałobę <W jednostce panował absolutny zakaz noszenia ubrań w innym kolorze – nikt nie chciał podpaść Reaperowi, którego najzwyklej w świecie irytowały podobne kreacje> , ale się dziwię, że są w moim rozmiarze. Mają tu jakiegoś jasnowidza, albo coś? {Nie, Sombrę. Hakerzy na jej poziomie zwykli bez trudu odnajdywać potrzebne informacje. Ciekawi mnie, dlaczego ostatnio oszczędzają na sprzęcie, równocześnie kupując ci nowe ciuchy.} <Właśnie po to oszczędzali – muszą godnie przyjąć merysójkę *^*>
Nałożyłam czarną koszulkę na ramiączkach, długie czarne jeansy i czarne, wysokie trampki {Kolorów opisywać nie musisz, skoro WSZYSTKO w szafie było czarne. Oszczędzisz sobie powtórzeń}. Długie, ciemne włosy spięłam w warkocza. Oczywiście nigdzie się nie ruszałam bez mojej czapki... też czarnej <Strój Mary Sue dopasowany został pod kolor (mo)jej duszy, czy coś> {WIIII, WIIII, WIIII *hipster alarm*}. Normalnie jak na pogrzeb {Na pogrzeb (nie licząc te zimą) nie chodzi się w CZAPCE, a przynajmniej w moich stronach. Szacunku dla zmarłego, łachudro!}. Na nogi nałożyłam moje pokrowce {To po co ci te spodnie? Pokrowce powinny wystarczać}, razem z nożami. <Za każdym razem kiedy Bolesna wdziewa swe pokrowce wizualizuję sobie jak wciska na spodnie takie średniowieczne nogawice, które składają się z dwóch, materiałowych „tub” na nogi i sznurka do wiązania> Ciekawa jestem czy dadzą mi jeszcze jakieś wyposażenie. Czym mam niby się bronić i w ogóle? {Nożami? Poza tym, uszanuj fakt, że i tak cokolwiek na ciebie wydali przy tej swojej okropnej sytuacji finansowej. Sombra sprzedała swoje monitory, byś ty miała w czym chodzić!}
Usłyszałam pukanie do moich drzwi. Otworzyłam, po chwili zobaczyłam Amelię <- wielka bestia wypuszczona z Archikatedry w swoich krzywych łapach trzymała jakiś amulet, który wyciągnęła w moją stronę, z szczenięcym piskiem domagając się rzutu w głąb korytarza ->, bez swojego "kasku" {*krztusi się*} i różnych broni {*krztusi się ponownie*}.
-Gotowa?- spytała się{, bo pytanie o zdanie nowicjuszki było poniżej jej godności}.
-Raczej tak...- odpowiedziałam.
-Chodź na salę <*do hangaru ćwiczebnego>.
Kobieta poszła pierwsza, a ja<,> zamykając drzwi stałam osłupiała <I tak stała i zamykała, osłupiała nic nie miała, ale stała i zamykała>. Przypomniało mi się co mówiła Sombra o Amelii <*Am... Nieistotne.> , poczułam się trochę nieswojo, ale muszę przeżyć z nią trening.
W drodze nie wymieniliśmy {*niłyśmy, Lacroix chyba nie zmieniła płci podczas tego spaceru} żadnego słowa, wszyscy prócz Sombry są tutaj tacy... martwi {A już zwłaszcza Gerard Lacroix! *ba dum tsss*} <No Gabe też przykładem nie świeci :’) >. Doszliśmy do tej<*tego> samej<*samego> sali<*hangaru> co wcześniej, ten sam rozwalony obiekt stał gdzie powinien <i tej samej Apo nóż się w kieszeni otwiera, gdy widzi podobne powtórzenia> {Nie stać ich było na naprawę}.
-Słuchaj, w życiu nikogo niczego nie uczyłam {Pardon, nauczyła całkiem sporo osób komendy ,,Zdechł pies”}, ale mam nadzieję, że trochę ci pomogę...{Błe, Serduszkotopienna Wdowa kontratakuje} Na treningu szło ci nieźle, ale brakuje w tobie energii {To wsadźcie jej Duracella w tyłek i po problemie} <A nie lepiej przypiąć ją śmigła tego ogromnego wiatraka w elektrowniach wiatrowych?> i pierwsze co masz robić...- zatrzymała się- to mnie gonić. <Co mi zrobisz jak mnie złapiesz? :3>
*Wtf... bawimy się w berka {Pomyślałam dokładnie to samo}, no nieźle, nie to co wcześniej.*
-Mam po prostu cie wyprzedzić, tak?
-Nie bądź taka pewna siebie, mało kto skacze jak ja... <- oświadczyła nieskromnie Widowmaker, po raz kolejny zaskakując czytelników swoją niebywałą elokwencją i talentem w budowaniu zdań, które nie brzmią ani trochę finezyjnie>
<Pastor/Vicar> Amelia wskoczyła na pierwsze piętro obiektu, po czym spytała się "Na co czekasz?". {WAIT, ja rozumiem, że Wdowę ciężko pokonać w parkourze, ale CHOLERA JASNA - w grze nią ledwo na payload wyskoczysz!} <Bo to nie jest Wdowa – to crossover z Bloodborne *^*> Zaczęłam biec, zanim wskoczyłam na najniższy poziom ona była już w 1/3 drogi {Magiczna zasada karząca pisać niektóre...nieważne}.
*No nieźle... Dobra, dam radę.*
Naśladowałam kroki Amelii <*wyje z rozpaczy*>, dużo mi brakuje do jej poziomu. Dla niej skakanie po obiektach jest jak niedzielny spacerek {Też skaczę po obiektach w niedziele. Głównie turystycznych, ale czasem odwiedzamy z rodzicami jakiś sportowy}. W każdym razie biegłam jak nigdy, szybko i ze skupieniem <Wedle tego boCHaterka zwykle biegała wolno i bezmyślnie>. Jednak nie dorównywałam Amelii <Give Me A Break>... Gdzie ona się tego nauczyła...{Zapytaj jej martwego męża}
Dobiegłam do końca (tym razem nie wbiegłam w dziurę {Szkoda}) gdzie czekała na mnie Amelia <To imię już śni mi się po nocach...>. Normalnie sobie stoi jak gdyby nigdy nic, z założonymi rekami patrzy się na mnie.
-Za wolno... {TO brzmi jak Wdowa} ale muszę przyznać że nawet nieźle {A TO już nie}.
-Czekaj...- padłam na podłogę zmęczona jak nie wiadomo co {Słowo wyjaśnienia: ,,nie wiadomo co” to takie wiecznie zmęczone stworki}- muszę odpocząć. <Die! *^*>
-Tutaj nie ma odpoczynku, wstawaj! {O, tu jest moja kochana bezlitosna Wdowa! Chyba zaczyna się budzić ze snu zimowego}
-Jaja se {*plaskacz* - Sobie, smarkulo - syknęła Widowmaker.} robisz? Nigdy nie było mi potrzebne skakanie po budynkach... może kiedyś, ale to już nie ważne... {AHAHAHA, i ty chcesz być agentką Talonu?}- odpowiedziałam.
-Za dwie minuty widzę cie<*ę> na dole z powrotem. Nie umiem obsługiwać się nożami {*posługiwać, posługiwać...*tłucze czołem o klawiaturę*} <Well... Z pamiętnika Bolesnej, co Nyan?>, ale Sombra to już coś innego. {Ehm, nie? Z tego co pamiętam, Sombra korzystała wyłącznie z uzi i zhakowanych maszyn} <Uzi czy nóż... A jaka to różnica? Grunt, że to BROŃ i jest ZABÓJCZA>
Zniknęła mi z oczu w pół sekundy <*puf*> {rzucając ,,Translocating” z francuskim akcentem}. Skierowałam wzrok w dół. Stał tam Gabriel z gotową już Sombrą{, a Wdowa najwyraźniej rozpłynęła się w powietrzu}. Mężczyzna patrzył się prosto na mnie, źle mi z tym<,> że jestem jakieś 10 metrów od podłogi, a ja słyszę ich rozmowę, jakbym stała tuż obok nich. {Ehh...Gabe, na cholerę ty dałeś jej super-duper-uszy, gdy zapominasz o ich istnieniu?}
-Patrzysz się na nią jak łysy na grzebień {- W sensie jak na zupełnie zbędny w moim życiu przedmiot? To by się zgadzało - odpowiedział ze wzruszeniem ramion.}, w sumie już od chwili kiedy ją zobaczyłeś pierwszy raz. Nie rozumiem cie Gab...- powiedziała Sombra do Gabriela. <Ja też nie rozumiem... Zwłaszcza od kiedy mam wrażenie, że Reaper jako jedyny facet w towarzystwie został poddany jakiemuś praniu mózgu, żeby móc dopasować się do roli tru loffa dla merysójki ;-;>
-Wiesz<,> że ta dziewczyna nie ma rodziców i chyba dobrze wiesz przez kogo {wiesz, że wiem, że ty wiesz}...- odpowiedział.- Jedyna decyzja której teraz żałuję. {Wdowa może i faktycznie się budzi, ale nasz kochany Reaper dalej mocno śpi} <Need Healing >
Zaniepokoiłam się jego odpowiedzią <Och... Ja niepokoję się wszystkim co mówi już od samego początku>. Od razu wstałam, jak najszybciej wróciłam na dół.
-Masz coś do powiedzenia... Gabriel?- spytałam się.
 <- You Never Were A Good Student.>
-Ona chyba to słyszała.- Sombra skierowała wzrok na mężczyznę.
{- No shit, Sherlock. W końcu daliśmy jej super czuły słuch - wtrąciła się asystentka Nyan, po czym szybko wycofała się w cień Reyesa.}
-Ty to zrobiłeś?!- podniosłam głos<,> zwieszając głowę w dół. <Kiedy podnosząc głos musisz opuszczać głowę, żeby wyrównać ciśnienie w czaszce...>
{- Nie, zeszłoroczny śnieg. Domyśl się, skarbie.}
Gotowałam się w środku, miałam wielką ochotę go zabić, teraz, w tym miejscu. <Skarbie, możesz spróbować. Chętnie popatrzę jak zeskrobują cię ze ściany ^ ^> Chciałam sięgnąć po noże, zaciskałam pięści. {Zrób to, a skończysz swoje szkolenie w jednej chwili}
-Nie miałem wyjścia...- <powiedział> jak zwykle powolnym głosem, jednak coraz głośniej {Ale...co? Co zrobił powolnym głosem, ale jednak coraz głośniej? O.o} <AŁtorka chyba słuchała reaperowego voice line’u odrobinę zbyt długo (o ile w ogóle czegokolwiek słuchała) >
-Dlaczego to zrobiłeś?!- wściekłam się bardziej.
<- I Am The Angel Of Death – odpowiedział Reaper. Nie musiał się tłumaczyć przed Mary Sue.>
-To ja może pójdę po <Pastor> Amelię <, ona z pewnością pomoże z tą merysójką>...- wtrąciła się Sombra {Taktyczny odwrót *kciuk w górę*}.
-Zabiłeś moich rodziców... Dlaczego... Dlaczego to zrobiłeś!?!?!- rzuciłam się na niego<,> przygniatając mężczyznę do ściany, w ręku trzymałam nóż {AHAHAHA! Obezwładniłaś GABRIELA REYESA? REAPERA?!} <That Was A Tactical Error>.
-Dziecko... nic tym nie zdziałasz...{No i to brzmi jak Reaper!}
-Kochałam moich rodziców!!!<!!!11!1!!> Kto ci zaszkodził że ich zabiłeś!?!
<- Twoi rodzice. To powinno być oczywiste. – wtrąciła się Apo, pierwsza tego imienia - samozwańczy padawan Reapera – by obronić swego mistrza przed bezlogiką Sue>
-Uspokój się natychmiast!- krzyknął.
-Przyciągnęliście mnie tutaj żeby uprzykrzać mi życie!?!?
-Zabiłem twoich rodziców, żebyś mogła tu trafić! {Wszak by zwerbować Mery Sue trzeba się cholernie napracować z wieloletnim wyprzedzeniem}- odepchnął mnie, poleciałam na podłogę, on się do mnie zbliżał i z każdym krokiem robił się bardziej zły {Status ulty: 97%...98...}. <Death Blossom Is Ready... DIE! DIE! DIE!>
Wstałam powolnym krokiem {Naucz mnie wstawać powolnym krokiem, mistrzu!}, podniosłam głowę.
-Po co niby miałam tu trafić...
-Twoi rodzice... twój ojciec... pracował dla Szponu... jednak twoja matka go przekonała do dobrej strony, zdradził nas, byłaś jeszcze ty... przez ciebie sprawy się komplikowały... twój ojciec za dużo wiedział o naszej organizacji, musieliśmy jego <*go> zdyskwalifikować... a ciebie obserwowaliśmy od tamtego zdarzenia... {Ałtorko kochana! Talon od ,,dyskwalifikacji” miał Wdowę! Reaper był dowódcą akcji wymagających pozbywania się ochrony bardziej ważnych ,,celów”, jak choćby w przypadku Katyi Volskayi (a ten cinematic na pewno widziałaś, skoro tak się znasz na Sombrze). Gdy chodzi o byle cywila to jeden strzał i po sprawie, a dzieciakiem czemu mieliby się przejmować?}
-To nie możliwe, że mój tato tu pracował... Kłamiesz!
-Maciej Figus, pracował ze mną całe sześć lat! {Kot mojej sąsiadki miał na imię Figus. Taki fun fact. Ponadto: obaliliśmy właśnie teorię, że Dolores jest hiszpanką.} <Wtedy przynajmniej miało to jakiś większy sens...>
-Nie możliwe {Zła spacja, sio mi stąd!}... oszukiwał mnie całe życie {Skądże, po prostu nie mówił ci gdzie pracuje}...- schowałam noże.
-Teraz zrozum... To było najlepsze wyjście {dla Talonu. Zdanie jakiejś smarkuli gówno nas wtedy obchodziło}- zbliżył się do mnie.
-Nie podchodź do mnie...- oddaliłam się.
Uświadomiłam sobie wszystko co powiedział {Ale masz wolny zapłon}. Jednak Gabriel ma racje {żywnościowe, dla całej ekipy. W końcu trzeba się dobrze odżywiać}...
Przyszła Sombra razem z Amelią <, wlokąc ją na smyczy – nie będę dociekać jak udało jej się skrępować tak wielkiego potwora>.
{Wersja Apo sprawiła, że wyobraziłam sobie Pastor Amelię jako zwierzątko domowe... Uwieczniłam swoją wizję szkicem. Indżoj :3 }
Ja nie wiedziałam co robić, więc wybiegłam jak najszybciej z sali do swojego pokoju. Zamknęłam się na klucz... muszę dojść do siebie...

~6~
Zaszyłam się w swoim pokoju. Dręczy mnie dziwne uczucie, że mieszkam w tym samym budynku z zabójcą moich rodziców {Wiesz czemu? Bo tak jest - psycholog Nyan} <Nagle okazało się, że Talon nie zajmuje się sadzeniem kwiatków w rabatkach i dokarmianiem wiewiórek. Czego Dolores spodziewała się po organizacji, której trzon stanowią mordercy?>. Znienawidziłam go, ale możliwe że ma racje {żywnościowe oczywiście, to już ustaliłyśmy} <Zawsze trzymaj z tym, który ma jedzenie. ZAWSZE>. Naszła mnie myśl aby dowiedzieć się więcej o mojej rodzinie, oczywiście na telefonie nic nie zdziałam <Oj tam. Dla chcącego nic trudnego>. Sombra powinna umieć to zrobić... ale to później. Nie chcę się nikomu pokazywać w takim stanie. Kurwa nienawidzę faceta... {Oooo, przestaliśmy gwiazdkować. Robi się poważnie} Teraz w sumie już wiem dlaczego zapisali mnie do szkoły samoobrony {Reaper i reszta, nie rodzice}.
Od wczoraj nic nie jadłam <Nie będę ci współczuć, bo w każdej chwili mogłaś temu zapobiec>. W lodówce było jedzenie. Wyciągnęłam pierwszą lepszą sałatke {*ę, kobieto, Ę! Ale spokojnie, klawisz alt da się naprawić}. Zauważyłam<,> że jest taka sama jaką kupuje <Kto ci ją kupuje?> codziennie na śniadanie... Chujowa jak zwykle<,> ale poczułam się jak w domu.
W pokoju nawet nie miałam okna, w sumie co się dziwić jak jestem pod ziemią. Światło dawała mi jedynie mała żarówka na suficie {W końcu, jak zostało wcześniej ustalone, Talon oszczędzał obecnie na wszystkim}. Usiadłam na łóżku, zaczęłam przeglądać coś w telefonie {Pewnie Kwejka}<Instagrama.>, jednocześnie wsuwałam salatke {Oj, teraz to nawet ,,ł” się pochorowało}. Mam bardzo dużo nie odebranych {*odgania złą spację gazetą*} połączeń od ciotki. Waham się czy zadzwonić czy żeby dalej się martwiła. Ale co ja powiem<:> "znalazłam pracę! Będę zabijać ludzi wraz z kimś kto mi zajebał moich rodziców" {Nie wiem jak u ciebie, ale moją ciocię bardziej zmartwiłaby informacja ,,Dostałam robotę na kasie w Biedronce!”} <Biznes jest biznes. U mnie pytaliby zapewne tylko o to czy dobrze płacą>. Zajebisty plan.
Nagle usłyszałam pukanie do moich drzwi. Podeszłam i lekko je uchyliłam.
-Czego chcesz?- spytałam Sombre {Zła merysójka! Wypluj te ogonki!}<,> która stała pod drzwiami.
-Masz budynek cały dla siebie {Taktyczny błąd *kciuk w dół*}, tylko niczego nie zepsuj.
-Ale jak to?- zdziwiłam się. <No właśnie...? Toż to jeszcze dziecko ‘-‘>
-Mamy misję...{Kolejne merysójki wymagają porwania...} <„Mam armię!” ~ Loki Laufeyson *^* >
-Dobra... a co ze mną?
-Możesz pozwiedzać, tylko nie wchodź do pokoju gdzie na drzwiach piszę {w tej właśnie chwili, i to grubym markerem do płyt} "nie wpuszczam policjantów, listonoszy, {FBI, CBŚ, NFZ, <M16, CIA, CBA, ONZ...>} pracowników szponu i Sombry" {Idealny sposób na zachęcanie Sombry do włamania}, to pokój Gabriela.
-Łatwo się domyślić {Ej, zawsze to Wdowa mogła sobie taką kartkę nakleić}... dobra poradzę sobie, długo was nie będzie?
-Ogólnie sam lot w jedną stronę zajmie nam 2 godziny... i nie wiadomo ile czasu Bedzie {Razem z Altem buntuje się także Shift. Uwolnić klawiaturę!} trwać sama akcja więc... do ośmiu godzin się wyrobimy {Kropki też zaczęła połykać. Zaraz zeżre pół opka *^*} <Klawiatura niepokorna <.< >
-A czy... mogę wyjść z budynku?- spytałam się {bo chyba nie Sombrę} nieśmiało.
-Żartujesz sobie?- przerwała zdanie {Ale...kiedy niby?}- dobra my idziemy {Dostała telepatyczny sygnał od Reapera}.
-No to... cześć...
Patrzyłam na Sombre<ę> do czasu aż zniknie w windzie. Pomyślałam<,> że skoro nie będzie także Sombry... jej komputery są wolne {Ty chyba naprawdę chcesz umrzeć. Może jeszcze podwędzisz Doomfistowi rękawicę?} <Albo zwiniesz McCree’iemu Peacekeepera razem z kapeluszem?>... Ale dobra to później, bo jeszcze na serio mnie nakryje. Co tu by porobić? Tak bardzo chciałabym wyjść zapalić... ale nie mam fajek, ani hajsu {Ani zgody na wyjście}. Dobra, pozwiedzam.
Korytarz nie był długi, na końcu była winda. Na tym piętrze były pokoje Sombry, Gabriela i Amelii <*otwiera usta, by coś powiedzieć, ale poddaje się, bo i tak każdy wie o co chodzi*>. Przynajmniej cieszę się że nie słyszę dziwnych dźwięków zza ściany... tak jak słyszałam u mnie w bloku... Nie ważne <Nie, ważne? To może nam powiesz skoro to takie ważne? Nie? No trudno...>. Jest tu jakiś pokój gdzie często siedzą ci pracownicy {No wiecie...CI pracownicy...}. Stoły i krzesła, no i automaty. No i pokój który zwiedzil<*ł>am jako pierwszy... czyli to nie wiem {Ta konstrukcja boli w moje przeżarte rakiem serduszko}, pokój do badań, bardziej "mutowania". Do pokoi na tym piętrze nie mam zamiaru wchodzić, więc zjadę pietro  <„Quicksilver” Maximoff> niżej, gdzie właśnie jest sala<*hangar> treningowa<*ćwiczebny>. W korytarzu po lewej stronie także są drzwi... takie trochę większe. Postanowiłam otworzyć... <A tu znikąd wyskoczyła ta bestia, którą wszyscy nazywają Amelią – to właśnie w tym pomieszczeniu łudząco przypominającym katedrę musieli ją trzymać przez cały ten czas> z trudem<,> ale otworzyłam. I tu szczęka mi opadła. Samoloty, niesamoloty <Ciekawi mnie jak te twory wyglądają...> czego tylko chcesz. Zajebiście duży plac i to pod ziemią {No właśnie. POD, KURNA, ZIEMIĄ. Jak to stamtąd wylatuje?!} <Jak? To proste! Najpierw do dziury w ścianie, później długim, krętym i stromym tunelem w górę i ostatecznie, po odsunięciu wielkiego głazu maskującego dziurę w ziemi, na wolność! Jak w dobrej kreskówce :’) >. Podeszłam do jednego ze statków <Ok. Samoloty jeszcze jakoś wytłumaczyłam... Ale STATKI?!>... jestem wysoka<,> ale przy tym bydlaku czułam się jak mrówa {Ale mrówka, tylko taka napakowana mrówa}. Pewnie polecieli tym mniejszym, którym mnie tu sprowadzili <Latającą Zmywarką ^ ^>... no cóż, w tej sali {*hangarze} jest mega zimno, nie mam zamiaru tu więcej siedzieć.
Dużo jest tu sal zebraniowych itp<.> ale nie miałam zamiaru ich zwiedzać. Są nudne dla takich ludzi jak ja {Takich zajebistych ludzi jak ty} <Te wszystkie potencjalnie niepilnowane papiery, które choć w niewielkich ilościach musiały zostać w którejś z tych sal faktycznie są nudne... Mój duch eksploratora i złodzieja także machnął na to ręką i poszedł miotać się po szalenie ciekawym korytarzu>...
Chciałam zajechać windą jak najwyżej, ale dobra... będę posłuszna i tam nie pójdę. Chociaż no kurde, nie mam 6 lat... ale w sumie nie chce narobić kłopotów {Chyba tylko sobie}.
W końcu czas na komputery Sombry... Poradzę sobie? {Potkniesz się o Firewalla i rozbijesz zęby na pozostałych zabezpieczeniach :> Miłej zabawy!}

***
Señorita ludziska {Pamiętacie, jak po drugim rozdziale señorita Sue wspominała, że pouczy się hiszpańskiego? Kłamała} <I to w wyjątkowo paskudny sposób...> , jakiś krótki rozdział wyszedł, nie bijcie mnie. Jeszcze kolega mnie zdradził z nocnikiem i jak tu żyć <*sięga po popcorn* Mów dalej... To może być najciekawszy moment tego rozdziału>... wgl kupiłam sobie koszulkę z napisem na plecach "muchacha" z wąsami co mnie śmieszy xd {Zatrzymajcie tą karuzelę śmiechu...} Hasta la vista ziemnioczki! {Adios, Sue! Jak dobrze, że nie ma więcej rozdziałów...} <Au revoir, ałtorko! Oby nasze drogi znowu się nie przecięły!>