Autor:
Julciiak24
Komentują:
*<Apocalyptical>
*((Dola))
7.
Sobota upłynęła tak szybko, że nawet nie zdąrzyłam <nauczyć się ortografii.> ((Jak u Hitchcocka, zaczynamy trzęsieniem ziemi. Dalej będzie
tylko lepiej.)) ponabijać się z Shylera i jego zdjęć. Wstawię je dopiero
w poniedziałek<,> bo chcę widzieć<,> jak robi się z nich pośmiewisko. <Zemsta godna złola z najbanalniejszej kreskówki… Ale
czego ja właściwie oczekuję?> Migiem nadeszła niedziela, w której nie
działo się nic nadzwyczajnego. Prócz jednej rzeczy, na ktorą nie wpadłabym
nigdy... Mianowicie dziś <Ale dzisiaj jest u
mnie dopiero sobota, wiesz? Nieładnie tak zmieniać czas narracji i kłamać, Sue
>.> > o 15:00 przyjedzie
mój tata... nie sam. Będzie z nim jego nowa żona i jej syn. Masakra mam
nadzieję <Ja też, ja też…>, że to nie
jakiś drący mordę gówniarz ((No co ty, nie chciałabyś
poznać kogoś podobnego do siebie?)) <Jeden
zero dla ciebie, Dolu ^ ^ >. Dlaczego tata nie mieszka z nami? Nie
chodzi o to, że przestał kochać mamę... Popostu, gdy miałam 11 lat tata przez
przypadek zamknął mnie w chłodni jego firmy. Pamiętam to jak przez mgłę jednak
przez to wydarzenie mam do teraz klaustrofobię. Gdy jestem w małych pomieszczeniach
brak mi powietrza i inne takie... Nic ciekawego. Mama straszenie się na niego
wkurzyła i po roku rozwiedli się... od tamtej pory go nie widziałam. <Toooo… Chyba najgłupszy powód do rozwodu, o którym
słyszałam. Poważnie. Mnie ojciec lata temu zamknął razem z bratem w
samochodzie, kiedy zdawał egzamin na uczelni i jakoś mama go wtedy nie
zostawiła, chociaż po paru godzinach zrobił się z auta piekarnik :”) >
Nie wiem czy jestem na niego za to zła, ale
straciłam poczucie bezpieczeństwa, gdy spędzałam z nim czas. <Bullshit. BULLSHIT
>
-Przyjechali-mama wyjrzała przez okno.
-Wystroiłaś mnie jak świnie na rzeź. ((A to ciekawy frazeologizm.)) <Oj
tam! Po prostu umyła się po raz pierwszy od paru lat i aferę robi…> -
spojrzałam na siebie.
-Wyglądasz pięknie. Niech zobaczy jaką jesteś śliczną
kobietą.
-Nie masz nic przeciwko temu, że przyjechali?-usłyszałyśmy
dzwonek do drzwi.
-Teraz nie ma odwrotu.-poszła otworzyć gością ((Czym jest „gościa” i w jaki sposób otwiera się nią drzwi?))
<Pewnie jakiś stary, dawno zapomniany,
słowiański zwyczaj, ale nie wiem na czym miałby polegać O.o >.
Wzięłam głęboki wdech. Po chwili usłyszałam ich przywitanie.
Nie pewnie zrobiłam kilka kroków umożliwiającym im moją widoczność ((Nie rozumiem tego zdania.)) <Ałtorka
pewnie też nie… Ale Nyan rozumie! Podszepnęła mi, że postaci w tym opku muszą
mieć słaby redner distance! :”) >.
-Juliet-tata obiął <Jak można
sadzić takie ortograficzne byki w zdawałoby się, że najbanalniejszych słowach?
Ałtorka ma fobię, która zabrania jej czytać czegokolwiek poza rakiem i
Internetem, czy jak?> mnie swoimi sporymi ramionami. Nie wiedziałam
co mam robić. Czy zrobić to co on? A może zacząć drzeć się na niego, że jest
nieodpowiedzialnym idotą? <*Idiotą, ty
niepoprawny pustaku, idiotą… A PO DRUGIE PO JAKĄ CHOLERĘ CHCESZ SIĘ PO NIM
WYDZIERAĆ? Ach… Zapomniałam, że tylko to potrafisz, skretyniały bękarcie ewolucji
wstecznej :”””””) > -Tyle lat... ((A
właściwie to dlaczego nie widzieliście się wcześniej? Odebrali mu prawa
rodzicielskie?)) <Ałtorka uznała, że jest
zuy i tak będzie dramatyczniej>-wyszeptał w moje włosy. Przez to, że
staliśmy tak troszkę czasu miałam okazję zobaczyć ludzi, z którymi przyjechał.
Kobieta, z którą się związał miała na sobie czerwoną sukienkę i okulary
przeciwsłoneczne, przez które nie mogłam zobaczyć jej kolor oczu. <Wszak ludzie składają się tylko z łachów, włosów i
oczu, nie? Nie była pulchna, nie miała talii osy, nie miała dziwnych kolczyków
czy dużego pieprzyka pod okiem. To byłoby zbyt mądre dla polskiego wattpada>
Obok niej stał chłopak miał może 19 lat? Był to blondyn zapewnie <Mam nadzieję, że chociaż on potrafi w ortografię.>
kolor włosów odziedziczył po matce. Zielone i chytre oczy myślę, że
idealnie opisywały jego osobowość.
-Poznaj Tamare-szybko otarł ciecz ((Kwas
solny?)) <Albo cyjanowodór> z
policzków. Kobieta wyciągnęła rękę w moją stronę, której ani myślę uścisnąć. ((No pewnie, uprzejmość jest przereklamowana. Trzeba dbać o
swoją reputację skończonego buca.)) Kiwnęłam tylko głową na znak
przywitania.-A to... Victor.-przedstawił chłopaka, z którym na krótko
wymieniłam się spojrzeniem.-Monica-zwrócił się do mojej mamy-możemy
porozmawiać?
-Mhm... Wejdźmy do salonu-mama zaprosiła ich do środka.
-Mamo-szepnęłam do niej-Ja spadam.-spojrzała na mnie. <Mama spada? Nie chce być już w tym potworku?>
-Wolę, żebyś poszła niż zrobiła awanturę przy
wszystkich.-dała mi pozwolenie ((Ona doskonale wie, że
to dziewczę nijak się przy ludziach zachować nie potrafi.)) <Póki co to chyba moja ulubiona bohaterka tej części.
Ałtorka zapewne niedługo mi ją zniszczy>. Po kryjomu chwyciłam paczkę
papierosów i wyszłam na zewnątrz. Usiadłam na ławcę przed moim domem i
odpaliłam nikotynę.
<**
Jak, moja droga? Jak odpaliłaś
związek chemiczny? Totalnie widzę jak na tej ławce wydziela z tytoniu osobno
nikotynę i podpala ją w małej miseczce. Naprzód, mały chemiku! XD>
Dźwięki ptaków działały na mnie uspakajająco <Well... Fuck. Ujemna ilość książek here>. Zamknęłam oczy i dalej
wsłuchiwałam się w odgłosy zwierząt.
-Cześć piękna-zauważyłam obok siebie nowego syna mojego
ojca.
-Co ty tu rob...
-Cii...-przerwał mi<,>
kładząc <*kładąc, na miłość czegokolwiek.>
palec na usta.
-Co ty robisz? Nie normalny((, lecz
szalony)) jesteś?!-odsunęłam się od niego.
-Oh kotku... Lubisz się bawić? ((Bezpośredni
koleś.)) <On też jest ten zuy. W końcu ma
ojca samego szatana>
-Spieprzaj-wystałam z ławki-Kolejny Shyler się znalazł.
-Nie wiem kim jest Shyler, ale gwarantuję ci, że jestem o
wiele lepszy od niego...-złapał mnie w tali((i))-w
łóżku-dodał.
((
Aż mnie coś w środku zabolało od
tego tekstu.))
<Uh… *rozmasowuje czoło od
zbyt soczystego headdeska*>
-Puść mnie!-zamknął mnie w szczelnym uścisku, w którym nie
chciałam się znajdować, ani sekundy dłużej...-Ja pierdole ty jesteś jakiś
popierdolony!-udało mi się wyrwać.
-Inni twierdzą, że psychiczny, ale takie określenia też się
zdarzają.
-Idiota ((Nacieszmy się tym słowem,
to pierwszy i ostatni raz, kiedy jest poprawnie zapisane.)) <TY! NIEMOŻEBYĆ O.O >!-weszłam do domu<,> trzaskając
drzwiami.-Przeciąg-wyjaśniłam, bo nie chciałam robić awantury przy ojcu.
-Skarbie pozwól tu na chwilkę-mama kazała mi przyjść do
salonu.-Mamy dla ciebie nowinę... Od teraz w każdy weekend będziesz spotykała
się z tatą... ((- powiedziała, starając się ukryć
uśmiech. Chociaż przez dwa dni w tygodniu będzie mogła odpocząć od tej pustej
dziewuchy.))
8.
-Do zobaczenia-mama pożegnała wszystkich gości.
-Co to cholera ma być?!-wściekłam się-ustalacie coś za moimi
plecami o czym w ogóle nie mam pojęcia, a potem od tak mi o tym mówicie! Ja też
mam prawi głosu nie sądzisz?! <No… Nie masz. I
nigdy nie miałaś, pustaku. Sąd ma, a wedle prawa – jeśli twojemu ojcu nie
odebrano praw rodzicielskich – ten nadal może cię widywać. Zwłaszcza, że
porozumiał się z twoją matką, a ona nie ma nic przeciwko temu. Jedyną osobą,
która mogłaby tu mieć jakieś pretensje i roszczenia jest właśnie twój
ojciec.>
-Chciał się z tobą spotykać i ma do tego prawo w końcu jest
twoim ojcem. ((A ja mam dość patrzenia na ciebie przez
siedem dni w tygodniu.)) <Matka sójki
głosem rozsądku!>
-Może ja nie chciałam?! Może nie jestem na to gotowa?
Pomyślałaś o tym? <Miałam 11 lat mamo! Ja nie
wiem, jak sobie poradzę z taką życiową traumą! Zobacz, nic mi się nie stało i
nadal żyję! Czy ty widzisz do czego on doprowadził?>
-Nie chcesz się z nim spotykać?-spytała.
-Nie wiem! Ja naprawdę nie wiem!-łzy zebrały mi się do oczu-
Ale co z tego? Będzie tak jak wy postanowicie, bo ja jestem zwykłą
siedemnastolatką, która nie ma prawa się odezwać! ((Może
dlatego, że za każdym razem jak się odzywasz, ludziom z całej dzielnicy
momentalnie spada poziom IQ.)) <I może
dlatego, że wcale nie brzmisz jak siedemnastolatka u progu dorosłości? Ja bym
dała w porywach do trzynastu lat. Przy średniej w okolicach mocnego
dziewięć.>-zamknęłam się w swoim pokoju. Nie wytrzymałam. Starałam
się trzymać język za zębami przy ojcu, żeby nie wyszło, że mama ma na mnie zły
wpływ, ale dłużej tego nie pociągne. Szybko się ogarnęłam i wzięłam długi
prysznic. Strarałam się o tym nie myśleć ((To nie
powinien być dla ciebie problem.)). Gdy przebrałam się w piżamę wskoczyłam
do łóżko i zaczęłam przeglądać internet. Pokusiło mnie, żeby jeszcze dziś
wstawić zdjęcia z imprezy. Wybrałam te najgorsze i dałam krótki podpis. Tak...
To właśnie cała zemsta. <Oh, to urocze. Zemsta z
piaskownicy :3 >Wyjdzie, że są pedałami i pół szkoły straci do nich
szacunek! ((„Chłopak
i dziewczyna, prawdziwa rodzina!”, pomyślałam, po czym położyłam się spać w
swojej piżamie z napisem „JP na 100%”.))
***
-Fuck!-spojrzałam na zegarek 7:48-Ja pieprze...-zdałam sobie
sprawę, że nie nastawiłam wczoraj budziku. Szybko przebrałam się i zrobiłam
delikatny makijaż ((#klisza)). Zabrałam torbę i
zeszłam na dół. Chwyciłam tylko jabłko i popędziłam do szkoły... ((#klisza))
***
-Me..Me...Meghan-wysapałam-spóźniłam się?-spytałam.
-Nie((,)) dzwonek jest za
dwie minuty, ale dużo cię przegapiło... <Tak. Pół
szkoły przechodzących korytarzem uczniów tak konkretnej.>
-To znaczy?-uspokoiłam oddech.
-Jest nowa para w naszej szkole.
-Co? Jak to?
-Normalnie. W okół nich jest spore zamieszanie. <Bo oni pewnie umieją w ortografię>Wszyscy
się nimi ekscytują, ale to nie wszystko... Prowadzą razem instagrama, na którym
mają ponad 25 tyś. followersów!
-Jak się nazywają?-wyjęłam telefon.
-,,Nina i Sasza''
Faktycznie! Followersów po kuźwa dupę i mnóstwo zdjęć z
mnóstwem polubień! Na każdym zdjęciu, albo się całują, albo zachowują się jak
te wszystkie pary ze zdjęć! Takie coś nie powinno istnieć! ((Dokładnie! Potworność! Jest tylko jedna rzecz gorsza od
tego…
TO OPOWIADANIE.)) <Oj, Sue. Jesteś zazdrosna? :3 >
-Ja pierdolę. Te zdjęcia nie mają końca.
-Wszyscy chcą z nimi zdjęcia i autografy ((Autografy? Od jakiejś parki z Instagrama? Czy ty, ałtorko,
wiesz jak wygląda prawdziwe życie?)). Są świetni w sporcie i ludzie ich
mega lubią. <Mnie to bardzo śmierdzi jak
inspiracja instagramową działalnością FitLoversów. Zobaczycie>
-Kto normalny przeprowadza się dwa miesiące przed
zakończeniem roku szkolnego?
-Nie wiem, ale widać, że mieli ważny powód.
-Clark-przystanęła ((To wygląda,
jakby Juliet mówiła o sobie w trzeciej osobie.))
-Co?
-Patrz-dała mi do ręki telefon. Pół godziny temu wstawili
zdjęcie ((Osobiście sugerowałabym wstawić tu kropkę.
Albo chociaż przecinek.)) <Ale wstawili
tylko zdjęcie> ta dziewczyna była ubrana w strój cheerlederki<,> a chłopak miał na sobie ubranie
piłkarskie. Normalnie zamurowało mnie, gdy zobaczyłam podpis:
,,Świetnie jest być kapitanami różnych dziedzin sportowych!
Lubimy próbować nowych rzeczy w życiu i wy również nie bójcie się tego robić!''
N i S
-Meghan przecież to ja jestem
kapitanem cheerliederek! Dlaczego o niczym nie wiem?! ((Hmmm…
No nie wiem, może dlatego, że… nie przychodzisz na treningi???)) <Ona naprawdę nie wie o co chodzi? Ałtorce też nic, a
nic nie świta? Serio…? Gdzie mój miecz.>
-Nie wien, ale tak na marginesie Shyler również jest wściekły!
-Mógł nie knuć za moimi plecam z Noah! <Yup. Bo jego knucie na boku sprowadziło do szkoły te
dwie gwiazdeczki. A kamień jest fioletowy, bo kosmici nie noszą kapeluszy>
-Nie z tego powodu! Posta raczej jeszcze nie widział, ale
ludzie powoli zaczynają na niego źle patrzeć. Jest wściekły<,> bo ten chłopak zają((c)) jego miejsce w drużynie piłkarskiej<.> przecież to Alan <też zając> był kapitanem<,>
a teraz...
To jest jedyny rozdział, który pojawi się w tym
weekendzie, ponieważ przyjechała do mnie rodzinka i nie wypada siedzieć przed
telefonem także... Do następnego💗💗 ((Piszesz to na telefonie? Chociaż, w sumie raczej nie powinnam się
dziwić.)) <One WSZYSTKIE piszą na
telefonie!>
9.
Gdy skończyła się 2 <*druga.>
lekcja usiadłam z Meghan przy jednym ze stolików koło sklepiku.
-İdę ((Jak to za pierwszym razem
zobaczyłam, to byłam pewna, że mam brudny ekran, ale nie… Jak, do cholery,
zrobić duże „i” z kropką??? Z jakiego to w ogóle jest języka???)) <Ja… Nie wiem? Moja tablica znaków specjalnych tego
nie uwzględnia O.O > do łazienki.
Zaraz wrócę-poinformowała mnie, gdy sprawdzałam instagrama.
-Usuń to!!((!))-usłyszałam
wrzaśnięcie Shylera. Obok niego dostrzegłam równie wściekłego Noah.
-Niech pomyślę-udawałam, że się zastanawiam((, ale tylko udawałam, bo ja przecież nie umiem myśleć)) <Touché!>.- Nie!
-Clark...-wysyczał przez zęby.-Nie bądź powodem przez, który
wybuchnę<,> bo akurat dzisiaj nie
tylko ty działasz mi na nerwy!
-Chcieliście mnie udupić we dwoje i nie myślcie, że o tym
nie wiem. Dlatego w zamian postanowiłam zrobić wam kilka fajnych fotek.
Wyszliście prze słodko.
-Clark!-złapał mnie za nadgarstek.
-Shyler<,> nie
myśl, że tylko ciebie wywalili z tej posady! ((Szybka
zmiana tematu.)) <Ona też była kapitanem
piłkarzy? On miał mózg, a ona nogi, czy jak?>
Z kapitana spadłam na zwykłe stanowisko. Nie jesteś pokrzywdzony jako
jedyny! ((Whoa. I ty się pustaku uważasz za
pokrzywdzoną??? Dziwisz się, że trenerka nie chciała mieć na stanowisku
kapitana osoby, która nie przychodzi na treningi, nie umie choreografii i nie
jest w stanie przebiec czterech kółek na bieżni bez marudzenia jaki to świat
jest niesprawiedliwy? Doprawdy, jesteś bezczelna.)) Dwoje nowych od tak
zajęli nasze miejsce ((Miejsce, na które tak ciężko
harowałam i na którym tak bardzo mi zależało, och wait.)). A ja nie
pozwolę, żeby to działo się dalej! Zniszczyłam ciebie<,>
zniszcze i ich.-wzięłam moją torbę i odeszłam od stolika. ((Shyler i Noah stali tam jeszcze, lekko skonsternowani.
Chcieli tylko, żeby usunęła zdjęcia, a ona nagle zaczęła pierdolić o tym, że
już nie jest kapitanem. Kogo to kurwa obchodzi?)) <I w jaki niby sposób zniszczyła Shylera? Toć to
szkoła! Za miesiąc absolutnie nikt nie będzie pamiętał jakichś durnych fotek,
bo zwierzęta z 2D wysmarują szkolne kible musztardą!>-Chodź
Meghan-zgarnęłam ją koło drzwi od łazienki i razem poszłyśmy pod salę gdzie
mamy teraz lekcję-czyli informatyczną. Po drodze oczywiście nie mogło zabraknąć
rozmów o tych nowych. To jest denerwujące! Każdy o nich rozmawia! ((No jak oni śmią!? Dlaczego nie rozmawiają o
mnie?!?11??1!!))
-Meg, dlaczego wszyscy tak bardzo ich lubią?
-No wiesz... Nie każdy ma tyle follow<ów>.
-I to jest jedyny powód dla, którego każdy się nimi
zachwyca? <Usłyszała od kogoś, że po „który” ma
być przecinek. Szkoda, że nikt nie powiedział jej, że nie w bezwzględnie każdym
przypadku…> Ludzie są idotyczni. ((I znowu
źle. Próbuj dalej, może w końcu zapamiętasz ten piekielnie trudny układ
liter.)) <Nafaszerowany trudnościami
ortograficznymi jak… Oh, zaczekaj.>
-Chłopaki<,>
patrzcie na Shylera!-jakiś gimnazjalista pokazał kolegą zapewne zdjęcia Shylera
i Noah. <Chwycił kolegę za nogi i jak się nie
zamachnie! Ekran telefonu w smutne drzazgi poszedł. Głowa kolegi podobnież.>
-Widzisz jest jakiś plus! Shyler zmienia się w pośmiewisko. ((TYLKO CHŁOPAK I
DZIEWCZYNA!!11!1!!))
***
-Proszę pani<,>
może mi pani wytłumaczyć dlaczego nie jestem już kapitanem
cheerlederek?-zaczęłam nękać pytaniami naszą trenerkę.
<„-Teraz nic nie wymyślisz
tylko stracisz bo pani McHenz chce cię wyrzucić z drużyny cheerlieleaderek.
-Co?-przystanęłam na chwilę.
-Za dużo treningów opuszczasz
przez co jesteś w tyle z choreografią.
-Kiedy jest
trening?-westchnęłam.”
I że jeszcze masz czelność pytać…>
-Clark przecież wiesz... Nie jesteś kapitanem<,> bo za dużo opuszczałaś zajęć, a Nina
doskonale radzi sobie z takim brzemiem ((Radzi sobie z
brzmieniem? Jest brzemienna?)) <Brzmi jak
kobieta brzemienna. Pani McHenz nie była w stanie jej odmówić> na
rękach.
-Dlaczego nie zostałam o tym poinformowana?
-Jakbyś nie została poinformowana to byś nie wiedziała.
Skończyłam-zakończyła naszą rozmowę ((Szanuję. Właśnie
stała się pani moją ulubioną bohaterką.)), a ja nadal nie dowiedziałam
się niczego nowego... Właśnie skończyliśmy zajęcia, więc udałam się do sztani <I znowu. „Szatnia” nie jest chyba aż tak wymagającym
słowem, by nie móc go sobie powolutku przeliterować i zapisać…?>,
żeby zmienić obuwie. Nagle poczułam<,>
jak ktoś łapię mnie za prawą rękę.
-Shyler<,> jeśli
znowu masz zamiar gadać o tych zdjęciach to sobie daruj! Nie usunę ich!
-O tym moja droga porozmawiamy<,>
kiedy inndziej teraz chodzi o coś innego...
Czuć wakacje! <Domyślam
się, że nie zamierzasz w czasie ich trwania nadrobić żenujących braków w
ortografii?>
10.
-To o co i chodzi?-byłam trochę obrzydzona tym, że jesteśmy
tak blisko siebie, więc starałam się od niego oddalić.
-Wiem co możemy zrobić, żeby wrócić na naszą posadę i
odzyskać popularność.
-Mów-byłam zaciekawiona co ten idota ((To naprawdę zabawne, że tak ochoczo wyzywasz ludzi od idiotów, a nawet
nie jesteś w stanie poprawnie zapisać najprostszych słów.)) <Każdy sposób dobry, żeby podnieść sobie samoocenę!>
wymyślił, bo przecież on nie umie myśleć. <To
zupełnie tak jak ty!>
-Moglibyśmy założyć konto na instagramie o nas.
-No, ale co ty tam chcesz zamieszczać?-zmarszczyłam brwi.
-Jak to co? No nasze zdjęcia. <A
na jakiej podstawie? Nazwiecie się Haters_gonna_hate, We_re_not_together,
Just_revange_things, czy coś w tym stylu?>
-Ale to nie wypali<,>
bo dzięki Bogu nie jesteśmy razem, więc jak wstawić...-właśnie dotarło do mnie
co mi zaproponował. -Chyba żartujesz! W życiu! Nigdy!
-Clark...Ja załatwię pierwsze tysiące followersów<,> tylko musisz się zgodzić.
-Porąbało cię?! Weź fu! Widziałeś jakie obleśne zdjęcia oni
tam wstawiają? Nie ma opcji!-zaczęłam dalej iść
-Clark<,> przemyśl
to. <Prosisz, chłopcze, o zbyt wiele…> Chcesz,
żeby jakaś nowa laska zajęła twoje miejsce?-szepnął mi do ucha-nie wymyślisz
nic innego.
-Zawsze jest jeszcze plan b.-On chyba jest jakiś
spierdolony! Jeśli myślał, że się na to zgodzę to chyba na serio jest głupi. ((Nie to co
ty, c’nie?)) <*smirk*>
***
-Kochanie...-zaczepiła mnie mama-Masz rację. Popełniliśmy
błąd<,> nie pytając cię o to. I zaraz
zadzwonię i wszystko odwołam jeśli nie chcesz się z nim spotykać.-wyciągnęła
komórkę.
-Ale ja chcę...
-Naprawdę?-nie dowierzyła co właśnie powiedziałam.
-Naprawdę-powtórzyłam.
-W takim razie... Możesz ustalić terminy wizyt.
-Ok-miałam zamiar przemierzyć schody jednak mama mnie
zatrzymała.
-Clark... wiem, że twoi znajomi tak do ciebie mówią.
Przyszła do ciebie paczka.-podała mi jakieś pudełko.
-Do mnie?-sprawdziłam i faktycznie była ona zaadresowana do
mnie.-Okey dzięki-zmierzyłam w stronę mojego pokoju z wielkim zaciekawieniem.
Było to białe pudełko z czarną wstąrzką ((Nosz kurwa
jego mać, przecież to jest takie proste słowo!)) <ARGH! Nie zniosę tego dłużej!>, którą powoli
rozwiązałam. No nie wierzę! Kto mógł coś takiego wysłać?! Jakaś zboczona
bielizna, a najlepsze jest to, że to mój rozmiar! <Zakład,
że to po prostu najzwyklejsza w świecie koronka? Niczego więcej się po poziomie
bohaterów nie spodziewam.>
,,Wyślesz mi w niej zdjęcie?'' ((W sensie, ma zrobić jakieś
zdjęcie, zapakować w tę bieliznę i tak wysłać?)) <Yup. That’s what he said>
Znalazłam karteczkę z takim napisem. Po chwili mój telefon
zawibrował.
Od Shylera:
Zgodzisz się?
No tak mogłam się tego spodziewać po tym oblechu! <Taaaaaaaak… Bo Shyler doskonale wiedział, kiedy
paczka trafi w ręce Clark! Na bank siedzi z lornetką na drzewie przy jej oknie
i czeka dniami i nocami na kuriera!> Nie ma co! Dzwonie do niego i mu
nagadam!
Pierwszy sygnał, drugi sygnał i odebrał.
-Co ty sobie myślisz!?
-Ja...
-Stój nie odpowiadaj!-przerwałam mu-powiem ci jedno
jesteś wstrętny! Ochydny! I zboczony! Ja ci dam zdjęcie! Pierdol się Shyler!
Masz swoje panienki do bzykania to im takie coś załatw napewno się ucieszą!
Nadal chcesz wojny?! Nie mało ci?!
-Clark o czym ty mówisz?!-zabrzmiał poważnie.
-Jak to o czym?! O paczce, którą do mnie wysłałeś.
-Clark... Ja ci nic nie wysyłałem. <I w tym momencie Julietka zdała sobie sprawę z faktu,
że jest głupiutka jak pantofelek. Tyle, że nie.>
11.
-J-Jakto?-zacięłam się.
-Normalnie! Jedyne co ci wysłałem to sms ,,Zgodzisz się''
bo chodziło mi o naszą dzisiejszą rozmowę...
-Nie ważne..-starałam się uspokoić.
-Clark<,>
brałaś coś?
-Pierdol się debilu-rozłączyłam się. ((Zadzwoniłaś do niego, oskarżyłaś
go o coś, czego nie zrobił, urządziłaś mu awanturę, a potem jeszcze zwyzywałaś,
mimo że to ty popełniłaś błąd?
))
<* *>
Jeśli nie on to kto? Wzięłam do ręki tę samą kartkę i
dokładnie przeanalizowałam każdy wyraz. Przekręciłam kawałek papieru na drugą
stronę, na której było napisane V. Już wiem kto to wysłał! Victor! Bydlak!
Niech poszuka sobie kogoś ze swojego rocznika! Mama mówiła, że ma 20 lat co
znaczy, że jest ode mnie starszy o 3 lata. Zwykły zbok! ((Matko śfinto, jakie te wykrzykniki są męczące! Czy ty musisz tak ciągle
krzyczeć?)) <What, wait? To w świecie
dorosłych trzy lata robią różnicę? *patrzy na swoich ponad dwudziestoletnich kolegów
i koleżanki* Rany Julek! Pedofilia!>
Czemu otaczają mnie sami idoci ((Ciągnie
swój do swego, skarbie.)) <Przysięgam, że
zaraz mnie szlag jasny trafi. Już sobie puściłam muzykę relaksacyjną, zaparzyłam
melisy i wzięłam na kolana kota. Kończą mi się alternatywy, żeby dotrwać do
końca bez kolejnego soczystego wkurwu.>? Nie mogę spotkać jakiegoś
przystojnego dżentelmena ((Najpierw sama zacznij coś
sobą reprezentować.))? Zgasiłam światło i położyłam się spać. Chwilę gapiłam
się w sufit poczym ((zjadłam spację i))
zasnęłam.
***
Dziś już na spokojnie wyszykowałam się do szkoły<,> czyli jak codzień: ubrałam się, zrobiłam
lekki makijaż<, zeszłam do kuchni> i
zjadłam śniadanie. Przed wyjściem sprawdziłam internety i wyszłam. ((To jest chyba najbardziej niepotrzebny akapit, jaki w życiu
czytałam.)) <W dodatku oddzielony separatorami
jak jakaś ważna, potrzebna scena… *wzryga się* Potworność…>
***
Dumnie weszłam do szkoły i zdjęłam okulary przeciwsłoneczne.
Zdziwiło mnie, że korytarz był prawie pusty ((Żadnego
plebsu, na który mogłabym spoglądać z pogardą. Żałosne.)) jednak nie
przeszkadzało mi to. Nagle jakiś
gimnazjalista biegł tak szybko, że prawie by mnie potrącił! <Czyli szedł spokojnie i nagle, ani chybi na widok
sójki, zerwał się do szaleńczego cwału? Niebywałe…>
-Świże ((Świeże?)) uważaj na
kogo wpadasz!
<>
-Sor<r>y spieszę
się! Nina i Sasza pokazują triki na boisku!-zaczął dalej biedz
(())
jak szalony.
-Idoci <Sekundy dzielą mnie
od pójścia na sekcję komentarzy tego raka i wyrzucenia ałtorce capslockiem, że
IDIOTA pisze się w ten sposób>-pokręciłam głową i zeszłam na dół do
szatni. Ja pierdolę teraz w-f ((Panie i Panowie! Oto dziewczyna,
która wciąż nie rozumie dlaczego została wywalona z posady kapitana drużyny!
*klaszcze*)) <*ostrzy miecz*>.
Zobaczymy czy ta Nina jest warta tego co o niej mówią. Gdy szłam się przebrać
zobaczyłam, że korytarz zapełnia się co znaczy, że Ninka i Saszetka ((Whoa, ale
zawiało pogardą!)) zakończyli przechwalanie się na boisku. Gdy weszłam
do szatni były praktycznie wszystkie dziewczyny prócz Meghan no i tej Niny.
Zdziwiło mnie brak mojej przyjaciółki, ale pomyślałam, że się po prostu
rozchorowała lub coś w tym stylu. Gdy wszystkie się przebrałyśmy poszłyśmy na
boisko, no oprócz jednej Betty... Jest jak 5 koło u wozu. Nikt jej nie lubi ani
nie chce się z nią zadawać. <Nie była tak fajna jak
MerySu> Kilka razy podpadła Shylerowi, który nie mógł nie powiedzieć
jej kilka słów. Więc jedyne co nas łączy to wspóla nienawiść do tego idoty ((Może znajdź sobie jakąś obelgę, którą będziesz potrafiła
poprawnie zapisać.)) <Na przykład „głupek”…
Czy też za trudne?>. Zawsze ostatnia wychodzi z sali, zawsze jako
ostatnia jest wybierana do składów. Mówiąc inaczej totalny niewypał ((NIE TO CO TY, C’NIE?)). Ale wracając do nas... Nagle
wszystkie dziewczyny zaczęły o czymś szeptać. Czy tylko ja jedyna nie wiem o co
chodzi? <Proszę cię, Julietko, ty jesteś zbyt
zajebista na takie plebejskie rozrywki!> W pewnym momencie
dowiedziałam się co było ich tematem plotek.... Na boisko weszła Nina, a obok
niej szła moja przyjaciółka. Tego już za wiele!
12.
-Nie warto-od bójki powstrzymała mnie Ana-jedna z dziewczyn
z mojej klasy.
-Ana<,> nie
powstrzymuj mnie<,> bo tobie się
dostanie!-warknęłam.
-Załatwisz to po lekcji. Teraz dostaniesz uwagę lub w ogóle
McHenz wyrzuci cię z drużyn. ((Czy to głos rozsądku?)) <Stłamszony i rozsmarowany po chodniku jak każdy inny
jego przejaw tutaj…>
Miała rację. Nie wiem<,>
jak się powstrzymam, ale postaram się im nic nie powiedzieć do końca TYCH
zajęć.
-Rozgrzeweczka!-trenerka pisknęła przy mnie.-2 kółeczka.
Szybko!-wydarła się.
Co za szumowina z tej Niny! Meghan cały czas się kręci obok
niej! Zniszczę ją! <„I ją, i jego, i tamtą też!
Zniszczę was wszystkich!” Trochę upośledzona kuzynka jakiegoś złola z kreskówki
dla dzieci c’nie?>
***
-Wow-wszystkie dziewczyny zachwycały się, gdy Nina
pokazywała im jak robi salto itp. Ile można gadać o sobie((Spytała dziewczyna, która potrafi mówić tylko o sobie albo
ewentualnie o obiekcie swojej nienawiści.)) <I
to przez całe ostatnie dwanaście rozdziałów…>? Ja też prawie umiem salto!
Tyle, że na podłodzę. ((Prawie robi wielką różnicę.)) <Czyli nawiasem mówiąc nawet najbanalniejszego
przewrotu nie potrafi zrobić. Cheerleaderka, psia mać. I ona nadal nie wie
czemu nie nadaje się na kapitana drużyny…>
-Teraz może ty pokażesz co umiesz?-po raz pierwszy zwróciła
się do mnie
-Nie, dzięki wolę popatrzeć na panią idealną <Ohoho! ZAZDROŚĆ KOGOŚ ZŻERA!>-dziewczyny
uważnie przysłuchiwały się naszej rozmowie.
-Widzę, że niektórzy mają problem z tym, że ktoś jest od
kogoś lepszy-spoglądała na swoje paznokcie.
-Posłuchaj mnie<,>
lalo-wnerwiłam się. <Tylko? Ja już od dobrej
strony jestem srogo wścieknięta…>
-Clark-Ana starała się mnie kontrolować.
-Jeszcze nie wiesz kim ja jestem.-szepnęłam jej do ucha-Ale
skoro tak bardzo chcesz się dowiedzieć... To ci pokażę.-popchnęłam ją. ((Ja wiem! Ja wiem kim jesteś! Jesteś rozpuszczonym,
niedojrzałym bachorem z kompleksem wyższości, który przez swoje ciągłe krzyki i
nieuzasadnioną agresję próbuje zwrócić na siebie uwagę innych, żeby później móc
wmawiać sobie, że kogokolwiek obchodzi jego pozbawiona znaczenia egzystencja.))
<Bardzo dobrze, Dolu! W nagrodę
dostaniesz ode mnie… *patrzy na stan tego raka i czego będzie wymagać remont
psychiki do stanu używalności* skrzynkę morderczego samogonu wujka?>
-Koniec zajęć!-nagle odwróciła się do nas trenerka.-Możecie
iść.-dała nam zezwolenie na opuszczenie boiska.
***
Przebrałam się podobnie jak większość dziewczyn i właśnie
miałam wychodzić, ale dziewczyny wraz z Niną zagrodziły mi drogę.
-Pieski zejdą mi z drogi?-zwróciłam się do tych, które stały
murem za tą szmatą.
-Musimy wyjaśnić sobie jedno-zrobiła krok do przodu przez co
byłyśmy dość blisko siebie-Ja zawsze wygrywam, więc nie wchodź mi w drogę<,> bo to może się dla ciebie źle skończyć. <Ah, ci niewychowani celebryci!>
-Posłuchaj<,>
paniusiu. Kiedyś wyjdzie na jaw, dlaczego się tu przeprowadziłaś razem ze swoim
chłoptasiem i obiecuję, ci że wszyscy dowiedzą się o tym ode mnie. Ja zawsze
wygrywam, więc nie wchodź mi w drogę<,>
bo to może się dla ciebie źle skończyć. - <Powtórzyłam
kropka w kropkę jej całe ostatnie zdanie, żeby nie wyjść na żałosnego smarka
bez kreatywności, któremu brakło weny na sklejenie jakiejś uszczypliwej uwagi.>przepchnęłam
się do drzwi-Waruj Meghan-spojrzałam na dziewczynę ze spuszczonymi na swoje
buty oczami ((Spojrzałaś na nią, mając oczy spuszczone
na swoje buty? No nieźle.)) <Dziurawe
powieki!>.
Zniszczę tę Ninę za to, że zabrała mi Meghan ((To przeświadczenie, że Nina ukradła Meghan jest przeurocze. Nie przyszło ci do głowy, Juliet,
że Meghan to nie ozdoba, tylko myśląca osoba i sama, dobrowolnie podjęła tę
decyzję? Nie pomyślałaś, że miała już serdecznie dosyć twoich ciągłych krzyków,
twojej nienawiści do całego świata i tego, że cały czas mówisz tylko o sobie
albo o Shylerze? Nie, oczywiście, że nie pomyślałaś, bo twoje przerośnięte ego
nie pozwala ci dostrzec CZEGOKOLWIEK co nie jest bezpośrednio związane z tobą
lub twoją chorą zemstą.))! Nie dopuszczę, żeby choć jeszcze jedną minutę
latała sobie po MOJEJ szkole. ((Pokora. Może powinnaś
zapoznać się ze znaczeniem tego słowa.)) <I
zacząć zbierać kasę na wykupienie aktu własności szkoły. Wtedy faktycznie będzie
twoja na poziomie, na którym byś sobie tego życzyła, smarkaczu.>
-Chodź-odciągnęłan Shylera od grupy jego durnych koleżków.
-Co jest Clark? Znowu ci coś wysłałem?-No raz się pomyliłam
i teraz mi to wypomina...Debil. <Nie to co ty,
nie? IKS-KURNA-DE>
-Kuźwa, Shyler nie nawidzę ((ortografii))
cię.-spotkałam się z jego pytającym spojrzeniem-Zrobię to... ((Wohoho, cóż za cliffhanger!))
<Wszelkim znanym mi bogom
dzięki, że to już koniec tego cierpienia…>