piątek, 13 września 2019

Zniszczyć wszystkich id(i)otów, czyli o zemście ortografią nie skalanej – Mam zasady #2

     Ortografia... To słowo będzie prześladować mnie i Dolę długimi tygodniami. W tym okrutnym, raniącym ciało i duszę, potworze zwyczajnie nie występuje takie zjawisko jak poprawność ortograficzna. Będąc zupełnie szczerą ze sobą przyznać muszę, iż coraz mniej żartobliwie patrzę na swój komentarz o ujemnej liczbie przeczytanych książek... Czy w takim razie są tu jakiekolwiek plusy? Interpunkcji też nie ma. A fabuła? Cóż... Clark nienawidzi wszystkiego i wszystkich, co zdaje się być zajęciem tak pochłaniającym jej głupiutką główkę, że wypełnia jej całe dnie. A trzeba wam powiedzieć, że jej głupiutka główka została gdzieś na poziomie wczesnej podstawówki. W tym odcinku poznamy innych nemezis poza Shylerem, który jednak okazuje się wcale nie być takim znowu najgorszym. No, ale jak to mawiają mądrzejsi od nas: Swój wróg zawsze jest lepszy od obcego. Przynajmniej wiesz czego się po nim spodziewać... (Żeby to jeszcze działało w przypadku tego raka... Doprawdy, nie masz tu żadnej świętości...)


Autor: Julciiak24
Komentują:
*<Apocalyptical>
*((Dola))

7.
Sobota upłynęła tak szybko, że nawet nie zdąrzyłam <nauczyć się ortografii.> ((Jak u Hitchcocka, zaczynamy trzęsieniem ziemi. Dalej będzie tylko lepiej.)) ponabijać się z Shylera i jego zdjęć. Wstawię je dopiero w poniedziałek<,> bo chcę widzieć<,> jak robi się z nich pośmiewisko. <Zemsta godna złola z najbanalniejszej kreskówki… Ale czego ja właściwie oczekuję?> Migiem nadeszła niedziela, w której nie działo się nic nadzwyczajnego. Prócz jednej rzeczy, na ktorą nie wpadłabym nigdy... Mianowicie dziś <Ale dzisiaj jest u mnie dopiero sobota, wiesz? Nieładnie tak zmieniać czas narracji i kłamać, Sue >.>  > o 15:00 przyjedzie mój tata... nie sam. Będzie z nim jego nowa żona i jej syn. Masakra mam nadzieję <Ja też, ja też…>, że to nie jakiś drący mordę gówniarz ((No co ty, nie chciałabyś poznać kogoś podobnego do siebie?)) <Jeden zero dla ciebie, Dolu ^ ^ >. Dlaczego tata nie mieszka z nami? Nie chodzi o to, że przestał kochać mamę... Popostu, gdy miałam 11 lat tata przez przypadek zamknął mnie w chłodni jego firmy. Pamiętam to jak przez mgłę jednak przez to wydarzenie mam do teraz klaustrofobię. Gdy jestem w małych pomieszczeniach brak mi powietrza i inne takie... Nic ciekawego. Mama straszenie się na niego wkurzyła i po roku rozwiedli się... od tamtej pory go nie widziałam. <Toooo… Chyba najgłupszy powód do rozwodu, o którym słyszałam. Poważnie. Mnie ojciec lata temu zamknął razem z bratem w samochodzie, kiedy zdawał egzamin na uczelni i jakoś mama go wtedy nie zostawiła, chociaż po paru godzinach zrobił się z auta piekarnik :”) > Nie wiem czy jestem na niego za to zła, ale  straciłam poczucie bezpieczeństwa, gdy spędzałam z nim czas. <Bullshit. BULLSHIT

 >

-Przyjechali-mama wyjrzała przez okno.
-Wystroiłaś mnie jak świnie na rzeź. ((A to ciekawy frazeologizm.)) <Oj tam! Po prostu umyła się po raz pierwszy od paru lat i aferę robi…> - spojrzałam na siebie.
-Wyglądasz pięknie. Niech zobaczy jaką jesteś śliczną kobietą.
-Nie masz nic przeciwko temu, że przyjechali?-usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
-Teraz nie ma odwrotu.-poszła otworzyć gością ((Czym jest „gościa” i w jaki sposób otwiera się nią drzwi?)) <Pewnie jakiś stary, dawno zapomniany, słowiański zwyczaj, ale nie wiem na czym miałby polegać O.o >.
Wzięłam głęboki wdech. Po chwili usłyszałam ich przywitanie. Nie pewnie zrobiłam kilka kroków umożliwiającym im moją widoczność ((Nie rozumiem tego zdania.)) <Ałtorka pewnie też nie… Ale Nyan rozumie! Podszepnęła mi, że postaci w tym opku muszą mieć słaby redner distance! :”) >.
-Juliet-tata obiął <Jak można sadzić takie ortograficzne byki w zdawałoby się, że najbanalniejszych słowach? Ałtorka ma fobię, która zabrania jej czytać czegokolwiek poza rakiem i Internetem, czy jak?> mnie swoimi sporymi ramionami. Nie wiedziałam co mam robić. Czy zrobić to co on? A może zacząć drzeć się na niego, że jest nieodpowiedzialnym idotą? <*Idiotą, ty niepoprawny pustaku, idiotą… A PO DRUGIE PO JAKĄ CHOLERĘ CHCESZ SIĘ PO NIM WYDZIERAĆ? Ach… Zapomniałam, że tylko to potrafisz, skretyniały bękarcie ewolucji wstecznej :”””””) > -Tyle lat... ((A właściwie to dlaczego nie widzieliście się wcześniej? Odebrali mu prawa rodzicielskie?)) <Ałtorka uznała, że jest zuy i tak będzie dramatyczniej>-wyszeptał w moje włosy. Przez to, że staliśmy tak troszkę czasu miałam okazję zobaczyć ludzi, z którymi przyjechał. Kobieta, z którą się związał miała na sobie czerwoną sukienkę i okulary przeciwsłoneczne, przez które nie mogłam zobaczyć jej kolor oczu. <Wszak ludzie składają się tylko z łachów, włosów i oczu, nie? Nie była pulchna, nie miała talii osy, nie miała dziwnych kolczyków czy dużego pieprzyka pod okiem. To byłoby zbyt mądre dla polskiego wattpada> Obok niej stał chłopak miał może 19 lat? Był to blondyn zapewnie <Mam nadzieję, że chociaż on potrafi w ortografię.> kolor włosów odziedziczył po matce. Zielone i chytre oczy myślę, że idealnie opisywały jego osobowość.
-Poznaj Tamare-szybko otarł ciecz ((Kwas solny?)) <Albo cyjanowodór> z policzków. Kobieta wyciągnęła rękę w moją stronę, której ani myślę uścisnąć. ((No pewnie, uprzejmość jest przereklamowana. Trzeba dbać o swoją reputację skończonego buca.)) Kiwnęłam tylko głową na znak przywitania.-A to... Victor.-przedstawił chłopaka, z którym na krótko wymieniłam się spojrzeniem.-Monica-zwrócił się do mojej mamy-możemy porozmawiać?
-Mhm... Wejdźmy do salonu-mama zaprosiła ich do środka.
-Mamo-szepnęłam do niej-Ja spadam.-spojrzała na mnie. <Mama spada? Nie chce być już w tym potworku?>
-Wolę, żebyś poszła niż zrobiła awanturę przy wszystkich.-dała mi pozwolenie ((Ona doskonale wie, że to dziewczę nijak się przy ludziach zachować nie potrafi.)) <Póki co to chyba moja ulubiona bohaterka tej części. Ałtorka zapewne niedługo mi ją zniszczy>. Po kryjomu chwyciłam paczkę papierosów i wyszłam na zewnątrz. Usiadłam na ławcę przed moim domem i odpaliłam nikotynę.

<**

Jak, moja droga? Jak odpaliłaś związek chemiczny? Totalnie widzę jak na tej ławce wydziela z tytoniu osobno nikotynę i podpala ją w małej miseczce. Naprzód, mały chemiku! XD> Dźwięki ptaków działały na mnie uspakajająco <Well... Fuck. Ujemna ilość książek here>. Zamknęłam oczy i dalej wsłuchiwałam się w odgłosy zwierząt.
-Cześć piękna-zauważyłam obok siebie nowego syna mojego ojca.
-Co ty tu rob...
-Cii...-przerwał mi<,> kładząc <*kładąc, na miłość czegokolwiek.> palec na usta.
-Co ty robisz? Nie normalny((, lecz szalony)) jesteś?!-odsunęłam się od niego.
-Oh kotku... Lubisz się bawić? ((Bezpośredni koleś.)) <On też jest ten zuy. W końcu ma ojca samego szatana>
-Spieprzaj-wystałam z ławki-Kolejny Shyler się znalazł.
-Nie wiem kim jest Shyler, ale gwarantuję ci, że jestem o wiele lepszy od niego...-złapał mnie w tali((i))-w łóżku-dodał.
((Simon Cowell Facepalm GIF
Aż mnie coś w środku zabolało od tego tekstu.))
<Uh… *rozmasowuje czoło od zbyt soczystego headdeska*>
-Puść mnie!-zamknął mnie w szczelnym uścisku, w którym nie chciałam się znajdować, ani sekundy dłużej...-Ja pierdole ty jesteś jakiś popierdolony!-udało mi się wyrwać.
-Inni twierdzą, że psychiczny, ale takie określenia też się zdarzają.
-Idiota ((Nacieszmy się tym słowem, to pierwszy i ostatni raz, kiedy jest poprawnie zapisane.)) <TY! NIEMOŻEBYĆ O.O >!-weszłam do domu<,> trzaskając drzwiami.-Przeciąg-wyjaśniłam, bo nie chciałam robić awantury przy ojcu.
-Skarbie pozwól tu na chwilkę-mama kazała mi przyjść do salonu.-Mamy dla ciebie nowinę... Od teraz w każdy weekend będziesz spotykała się z tatą... ((- powiedziała, starając się ukryć uśmiech. Chociaż przez dwa dni w tygodniu będzie mogła odpocząć od tej pustej dziewuchy.))

8.
-Do zobaczenia-mama pożegnała wszystkich gości.
-Co to cholera ma być?!-wściekłam się-ustalacie coś za moimi plecami o czym w ogóle nie mam pojęcia, a potem od tak mi o tym mówicie! Ja też mam prawi głosu nie sądzisz?! <No… Nie masz. I nigdy nie miałaś, pustaku. Sąd ma, a wedle prawa – jeśli twojemu ojcu nie odebrano praw rodzicielskich – ten nadal może cię widywać. Zwłaszcza, że porozumiał się z twoją matką, a ona nie ma nic przeciwko temu. Jedyną osobą, która mogłaby tu mieć jakieś pretensje i roszczenia jest właśnie twój ojciec.>
-Chciał się z tobą spotykać i ma do tego prawo w końcu jest twoim ojcem. ((A ja mam dość patrzenia na ciebie przez siedem dni w tygodniu.)) <Matka sójki głosem rozsądku!>
-Może ja nie chciałam?! Może nie jestem na to gotowa? Pomyślałaś o tym? <Miałam 11 lat mamo! Ja nie wiem, jak sobie poradzę z taką życiową traumą! Zobacz, nic mi się nie stało i nadal żyję! Czy ty widzisz do czego on doprowadził?>
-Nie chcesz się z nim spotykać?-spytała.
-Nie wiem! Ja naprawdę nie wiem!-łzy zebrały mi się do oczu- Ale co z tego? Będzie tak jak wy postanowicie, bo ja jestem zwykłą siedemnastolatką, która nie ma prawa się odezwać! ((Może dlatego, że za każdym razem jak się odzywasz, ludziom z całej dzielnicy momentalnie spada poziom IQ.)) <I może dlatego, że wcale nie brzmisz jak siedemnastolatka u progu dorosłości? Ja bym dała w porywach do trzynastu lat. Przy średniej w okolicach mocnego dziewięć.>-zamknęłam się w swoim pokoju. Nie wytrzymałam. Starałam się trzymać język za zębami przy ojcu, żeby nie wyszło, że mama ma na mnie zły wpływ, ale dłużej tego nie pociągne. Szybko się ogarnęłam i wzięłam długi prysznic. Strarałam się o tym nie myśleć ((To nie powinien być dla ciebie problem.)). Gdy przebrałam się w piżamę wskoczyłam do łóżko i zaczęłam przeglądać internet. Pokusiło mnie, żeby jeszcze dziś wstawić zdjęcia z imprezy. Wybrałam te najgorsze i dałam krótki podpis. Tak... To właśnie cała zemsta. <Oh, to urocze. Zemsta z piaskownicy :3 >Wyjdzie, że są pedałami i pół szkoły straci do nich szacunek!  ((„Chłopak i dziewczyna, prawdziwa rodzina!”, pomyślałam, po czym położyłam się spać w swojej piżamie z napisem „JP na 100%”.))
***
-Fuck!-spojrzałam na zegarek 7:48-Ja pieprze...-zdałam sobie sprawę, że nie nastawiłam wczoraj budziku. Szybko przebrałam się i zrobiłam delikatny makijaż ((#klisza)). Zabrałam torbę i zeszłam na dół. Chwyciłam tylko jabłko i popędziłam do szkoły... ((#klisza))
***
-Me..Me...Meghan-wysapałam-spóźniłam się?-spytałam.
-Nie((,)) dzwonek jest za dwie minuty, ale dużo cię przegapiło... <Tak. Pół szkoły przechodzących korytarzem uczniów tak konkretnej.>
-To znaczy?-uspokoiłam oddech.
-Jest nowa para w naszej szkole.
-Co? Jak to?
-Normalnie. W okół nich jest spore zamieszanie. <Bo oni pewnie umieją w ortografię>Wszyscy się nimi ekscytują, ale to nie wszystko... Prowadzą razem instagrama, na którym mają ponad 25 tyś. followersów!
-Jak się nazywają?-wyjęłam telefon.
-,,Nina i Sasza''
Faktycznie! Followersów po kuźwa dupę i mnóstwo zdjęć z mnóstwem polubień! Na każdym zdjęciu, albo się całują, albo zachowują się jak te wszystkie pary ze zdjęć! Takie coś nie powinno istnieć! ((Dokładnie! Potworność! Jest tylko jedna rzecz gorsza od tego…
TO OPOWIADANIE.)) <Oj, Sue. Jesteś zazdrosna? :3 >
-Ja pierdolę. Te zdjęcia nie mają końca.
-Wszyscy chcą z nimi zdjęcia i autografy ((Autografy? Od jakiejś parki z Instagrama? Czy ty, ałtorko, wiesz jak wygląda prawdziwe życie?)). Są świetni w sporcie i ludzie ich mega lubią. <Mnie to bardzo śmierdzi jak inspiracja instagramową działalnością FitLoversów. Zobaczycie>
-Kto normalny przeprowadza się dwa miesiące przed zakończeniem roku szkolnego?
-Nie wiem, ale widać, że mieli ważny powód.
-Clark-przystanęła ((To wygląda, jakby Juliet mówiła o sobie w trzeciej osobie.))
-Co?
-Patrz-dała mi do ręki telefon. Pół godziny temu wstawili zdjęcie ((Osobiście sugerowałabym wstawić tu kropkę. Albo chociaż przecinek.)) <Ale wstawili tylko zdjęcie> ta dziewczyna była ubrana w strój cheerlederki<,> a chłopak miał na sobie ubranie piłkarskie. Normalnie zamurowało mnie, gdy zobaczyłam podpis:
,,Świetnie jest być kapitanami różnych dziedzin sportowych! Lubimy próbować nowych rzeczy w życiu i wy również nie bójcie się tego robić!''
N i S
-Meghan przecież to ja jestem kapitanem cheerliederek! Dlaczego o niczym nie wiem?! ((Hmmm… No nie wiem, może dlatego, że… nie przychodzisz na treningi???)) <Ona naprawdę nie wie o co chodzi? Ałtorce też nic, a nic nie świta? Serio…? Gdzie mój miecz.>
-Nie wien, ale tak na marginesie Shyler również jest wściekły!
-Mógł nie knuć za moimi plecam z Noah! <Yup. Bo jego knucie na boku sprowadziło do szkoły te dwie gwiazdeczki. A kamień jest fioletowy, bo kosmici nie noszą kapeluszy>
-Nie z tego powodu! Posta raczej jeszcze nie widział, ale ludzie powoli zaczynają na niego źle patrzeć. Jest wściekły<,> bo ten chłopak zają((c)) jego miejsce w drużynie piłkarskiej<.> przecież to Alan <też zając> był kapitanem<,> a teraz...
To jest jedyny rozdział, który pojawi się w tym weekendzie, ponieważ przyjechała do mnie rodzinka i nie wypada siedzieć przed telefonem także... Do następnego💗💗 ((Piszesz to na telefonie? Chociaż, w sumie raczej nie powinnam się dziwić.)) <One WSZYSTKIE piszą na telefonie!>

9.
Gdy skończyła się 2 <*druga.> lekcja usiadłam z Meghan przy jednym ze stolików koło sklepiku.
-İdę ((Jak to za pierwszym razem zobaczyłam, to byłam pewna, że mam brudny ekran, ale nie… Jak, do cholery, zrobić duże „i” z kropką??? Z jakiego to w ogóle jest języka???)) <Ja… Nie wiem? Moja tablica znaków specjalnych tego nie uwzględnia O.O > do łazienki. Zaraz wrócę-poinformowała mnie, gdy sprawdzałam instagrama.
-Usuń to!!((!))-usłyszałam wrzaśnięcie Shylera. Obok niego dostrzegłam równie wściekłego Noah.
-Niech pomyślę-udawałam, że się zastanawiam((, ale tylko udawałam, bo ja przecież nie umiem myśleć)) <Touché!>.- Nie!
-Clark...-wysyczał przez zęby.-Nie bądź powodem przez, który wybuchnę<,> bo akurat dzisiaj nie tylko ty działasz mi na nerwy!
-Chcieliście mnie udupić we dwoje i nie myślcie, że o tym nie wiem. Dlatego w zamian postanowiłam zrobić wam kilka fajnych fotek. Wyszliście prze słodko.
-Clark!-złapał mnie za nadgarstek.
-Shyler<,> nie myśl, że tylko ciebie wywalili z tej posady! ((Szybka zmiana tematu.)) <Ona też była kapitanem piłkarzy? On miał mózg, a ona nogi, czy jak?> Z kapitana spadłam na zwykłe stanowisko. Nie jesteś pokrzywdzony jako jedyny! ((Whoa. I ty się pustaku uważasz za pokrzywdzoną??? Dziwisz się, że trenerka nie chciała mieć na stanowisku kapitana osoby, która nie przychodzi na treningi, nie umie choreografii i nie jest w stanie przebiec czterech kółek na bieżni bez marudzenia jaki to świat jest niesprawiedliwy? Doprawdy, jesteś bezczelna.)) Dwoje nowych od tak zajęli nasze miejsce ((Miejsce, na które tak ciężko harowałam i na którym tak bardzo mi zależało, och wait.)). A ja nie pozwolę, żeby to działo się dalej! Zniszczyłam ciebie<,> zniszcze i ich.-wzięłam moją torbę i odeszłam od stolika. ((Shyler i Noah stali tam jeszcze, lekko skonsternowani. Chcieli tylko, żeby usunęła zdjęcia, a ona nagle zaczęła pierdolić o tym, że już nie jest kapitanem. Kogo to kurwa obchodzi?)) <I w jaki niby sposób zniszczyła Shylera? Toć to szkoła! Za miesiąc absolutnie nikt nie będzie pamiętał jakichś durnych fotek, bo zwierzęta z 2D wysmarują szkolne kible musztardą!>-Chodź Meghan-zgarnęłam ją koło drzwi od łazienki i razem poszłyśmy pod salę gdzie mamy teraz lekcję-czyli informatyczną. Po drodze oczywiście nie mogło zabraknąć rozmów o tych nowych. To jest denerwujące! Każdy o nich rozmawia! ((No jak oni śmią!? Dlaczego nie rozmawiają o mnie?!?11??1!!))
-Meg, dlaczego wszyscy tak bardzo ich lubią?
-No wiesz... Nie każdy ma tyle follow<ów>.
-I to jest jedyny powód dla, którego każdy się nimi zachwyca? <Usłyszała od kogoś, że po „który” ma być przecinek. Szkoda, że nikt nie powiedział jej, że nie w bezwzględnie każdym przypadku…> Ludzie są idotyczni. ((I znowu źle. Próbuj dalej, może w końcu zapamiętasz ten piekielnie trudny układ liter.)) <Nafaszerowany trudnościami ortograficznymi jak… Oh, zaczekaj.>
-Chłopaki<,> patrzcie na Shylera!-jakiś gimnazjalista pokazał kolegą zapewne zdjęcia Shylera i Noah. <Chwycił kolegę za nogi i jak się nie zamachnie! Ekran telefonu w smutne drzazgi poszedł. Głowa kolegi podobnież.>
-Widzisz jest jakiś plus! Shyler zmienia się w pośmiewisko.  ((TYLKO CHŁOPAK I DZIEWCZYNA!!11!1!!))
***
-Proszę pani<,> może mi pani wytłumaczyć dlaczego nie jestem już kapitanem cheerlederek?-zaczęłam nękać pytaniami naszą trenerkę.
<„-Teraz nic nie wymyślisz tylko stracisz bo pani McHenz chce cię wyrzucić z drużyny cheerlieleaderek.
-Co?-przystanęłam na chwilę.
-Za dużo treningów opuszczasz przez co jesteś w tyle z choreografią.
-Kiedy jest trening?-westchnęłam.”
I że jeszcze masz czelność pytać…>
-Clark przecież wiesz... Nie jesteś kapitanem<,> bo za dużo opuszczałaś zajęć, a Nina doskonale radzi sobie z takim brzemiem ((Radzi sobie z brzmieniem? Jest brzemienna?)) <Brzmi jak kobieta brzemienna. Pani McHenz nie była w stanie jej odmówić> na rękach.
-Dlaczego nie zostałam o tym poinformowana?
-Jakbyś nie została poinformowana to byś nie wiedziała. Skończyłam-zakończyła naszą rozmowę ((Szanuję. Właśnie stała się pani moją ulubioną bohaterką.)), a ja nadal nie dowiedziałam się niczego nowego... Właśnie skończyliśmy zajęcia, więc udałam się do sztani <I znowu. „Szatnia” nie jest chyba aż tak wymagającym słowem, by nie móc go sobie powolutku przeliterować i zapisać…?>, żeby zmienić obuwie. Nagle poczułam<,> jak ktoś łapię mnie za prawą rękę.
-Shyler<,> jeśli znowu masz zamiar gadać o tych zdjęciach to sobie daruj! Nie usunę ich!
-O tym moja droga porozmawiamy<,> kiedy inndziej teraz chodzi o coś innego...

Czuć wakacje! <Domyślam się, że nie zamierzasz w czasie ich trwania nadrobić żenujących braków w ortografii?>

10.
-To o co i chodzi?-byłam trochę obrzydzona tym, że jesteśmy tak blisko siebie, więc starałam się od niego oddalić.
-Wiem co możemy zrobić, żeby wrócić na naszą posadę i odzyskać popularność.
-Mów-byłam zaciekawiona co ten idota ((To naprawdę zabawne, że tak ochoczo wyzywasz ludzi od idiotów, a nawet nie jesteś w stanie poprawnie zapisać najprostszych słów.)) <Każdy sposób dobry, żeby podnieść sobie samoocenę!> wymyślił, bo przecież on nie umie myśleć. <To zupełnie tak jak ty!>
-Moglibyśmy założyć konto na instagramie o nas. 
-No, ale co ty tam chcesz zamieszczać?-zmarszczyłam brwi.
-Jak to co? No nasze zdjęcia. <A na jakiej podstawie? Nazwiecie się Haters_gonna_hate, We_re_not_together, Just_revange_things, czy coś w tym stylu?>
-Ale to nie wypali<,> bo dzięki Bogu nie jesteśmy razem, więc jak wstawić...-właśnie dotarło do mnie co mi zaproponował. -Chyba żartujesz! W życiu! Nigdy!
-Clark...Ja załatwię pierwsze tysiące followersów<,> tylko musisz się zgodzić.
-Porąbało cię?! Weź fu! Widziałeś jakie obleśne zdjęcia oni tam wstawiają? Nie ma opcji!-zaczęłam dalej iść
-Clark<,> przemyśl to. <Prosisz, chłopcze, o zbyt wiele…> Chcesz, żeby jakaś nowa laska zajęła twoje miejsce?-szepnął mi do ucha-nie wymyślisz nic innego.
-Zawsze jest jeszcze plan b.-On chyba jest jakiś spierdolony! Jeśli myślał, że się na to zgodzę to chyba na serio jest  głupi. ((Nie to co ty, c’nie?)) <*smirk*>
***
-Kochanie...-zaczepiła mnie mama-Masz rację. Popełniliśmy błąd<,> nie pytając cię o to. I zaraz zadzwonię i wszystko odwołam jeśli nie chcesz się z nim spotykać.-wyciągnęła komórkę.
-Ale ja chcę...
-Naprawdę?-nie dowierzyła co właśnie powiedziałam.
-Naprawdę-powtórzyłam.
-W takim razie... Możesz ustalić terminy wizyt.
-Ok-miałam zamiar przemierzyć schody jednak mama mnie zatrzymała.
-Clark... wiem, że twoi znajomi tak do ciebie mówią. Przyszła do ciebie paczka.-podała mi jakieś pudełko.
-Do mnie?-sprawdziłam i faktycznie była ona zaadresowana do mnie.-Okey dzięki-zmierzyłam w stronę mojego pokoju z wielkim zaciekawieniem. Było to białe pudełko z czarną wstąrzką ((Nosz kurwa jego mać, przecież to jest takie proste słowo!)) <ARGH! Nie zniosę tego dłużej!>, którą powoli rozwiązałam. No nie wierzę! Kto mógł coś takiego wysłać?! Jakaś zboczona bielizna, a najlepsze jest to, że to mój rozmiar! <Zakład, że to po prostu najzwyklejsza w świecie koronka? Niczego więcej się po poziomie bohaterów nie spodziewam.>
,,Wyślesz mi w niej zdjęcie?'' ((W sensie, ma zrobić jakieś zdjęcie, zapakować w tę bieliznę i tak wysłać?)) <Yup. That’s what he said>
Znalazłam karteczkę z takim napisem. Po chwili mój telefon zawibrował.
Od Shylera:
Zgodzisz się?
No tak mogłam się tego spodziewać po tym oblechu! <Taaaaaaaak… Bo Shyler doskonale wiedział, kiedy paczka trafi w ręce Clark! Na bank siedzi z lornetką na drzewie przy jej oknie i czeka dniami i nocami na kuriera!> Nie ma co! Dzwonie do niego i mu nagadam!
Pierwszy sygnał, drugi sygnał i odebrał.
-Co ty sobie myślisz!?
-Ja...
-Stój nie odpowiadaj!-przerwałam mu-powiem ci jedno jesteś wstrętny! Ochydny! I zboczony! Ja ci dam zdjęcie! Pierdol się Shyler! Masz swoje panienki do bzykania to im takie coś załatw napewno się ucieszą! Nadal chcesz wojny?! Nie mało ci?!
-Clark o czym ty mówisz?!-zabrzmiał poważnie.
-Jak to o czym?! O paczce, którą do mnie wysłałeś.
-Clark... Ja ci nic nie wysyłałem. <I w tym momencie Julietka zdała sobie sprawę z faktu, że jest głupiutka jak pantofelek. Tyle, że nie.>

11.
-J-Jakto?-zacięłam się.
-Normalnie! Jedyne co ci wysłałem to sms ,,Zgodzisz się'' bo chodziło mi o naszą dzisiejszą rozmowę...
-Nie ważne..-starałam się uspokoić.
-Clark<,> brałaś coś?
-Pierdol się debilu-rozłączyłam się. ((Zadzwoniłaś do niego, oskarżyłaś go o coś, czego nie zrobił, urządziłaś mu awanturę, a potem jeszcze zwyzywałaś, mimo że to ty popełniłaś błąd?

J Alexander Wtf GIF by swerk ))

<* *>

Jeśli nie on to kto? Wzięłam do ręki tę samą kartkę i dokładnie przeanalizowałam każdy wyraz. Przekręciłam kawałek papieru na drugą stronę, na której było napisane V. Już wiem kto to wysłał! Victor! Bydlak! Niech poszuka sobie kogoś ze swojego rocznika! Mama mówiła, że ma 20 lat co znaczy, że jest ode mnie starszy o 3 lata. Zwykły zbok! ((Matko śfinto, jakie te wykrzykniki są męczące! Czy ty musisz tak ciągle krzyczeć?)) <What, wait? To w świecie dorosłych trzy lata robią różnicę? *patrzy na swoich ponad dwudziestoletnich kolegów i koleżanki* Rany Julek! Pedofilia!>
Czemu otaczają mnie sami idoci ((Ciągnie swój do swego, skarbie.)) <Przysięgam, że zaraz mnie szlag jasny trafi. Już sobie puściłam muzykę relaksacyjną, zaparzyłam melisy i wzięłam na kolana kota. Kończą mi się alternatywy, żeby dotrwać do końca bez kolejnego soczystego wkurwu.>? Nie mogę spotkać jakiegoś przystojnego dżentelmena ((Najpierw sama zacznij coś sobą reprezentować.))? Zgasiłam światło i położyłam się spać. Chwilę gapiłam się w sufit poczym ((zjadłam spację i)) zasnęłam.
***
Dziś już na spokojnie wyszykowałam się do szkoły<,> czyli jak codzień: ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż<, zeszłam do kuchni> i zjadłam śniadanie. Przed wyjściem sprawdziłam internety i wyszłam. ((To jest chyba najbardziej niepotrzebny akapit, jaki w życiu czytałam.)) <W dodatku oddzielony separatorami jak jakaś ważna, potrzebna scena… *wzryga się* Potworność…>
***
Dumnie weszłam do szkoły i zdjęłam okulary przeciwsłoneczne. Zdziwiło mnie, że korytarz był prawie pusty ((Żadnego plebsu, na który mogłabym spoglądać z pogardą. Żałosne.)) jednak nie przeszkadzało mi to. Nagle  jakiś gimnazjalista biegł tak szybko, że prawie by mnie potrącił! <Czyli szedł spokojnie i nagle, ani chybi na widok sójki, zerwał się do szaleńczego cwału? Niebywałe…>
-Świże ((Świeże?)) uważaj na kogo wpadasz!
<>
-Sor<r>y spieszę się! Nina i Sasza pokazują triki na boisku!-zaczął dalej biedz
((Disgusted Jennifer Lawrence GIF))
 jak szalony.
-Idoci <Sekundy dzielą mnie od pójścia na sekcję komentarzy tego raka i wyrzucenia ałtorce capslockiem, że IDIOTA pisze się w ten sposób>-pokręciłam głową i zeszłam na dół do szatni. Ja pierdolę teraz w-f ((Panie i Panowie! Oto dziewczyna, która wciąż nie rozumie dlaczego została wywalona z posady kapitana drużyny! *klaszcze*)) <*ostrzy miecz*>. Zobaczymy czy ta Nina jest warta tego co o niej mówią. Gdy szłam się przebrać zobaczyłam, że korytarz zapełnia się co znaczy, że Ninka i  Saszetka ((Whoa, ale zawiało pogardą!)) zakończyli przechwalanie się na boisku. Gdy weszłam do szatni były praktycznie wszystkie dziewczyny prócz Meghan no i tej Niny. Zdziwiło mnie brak mojej przyjaciółki, ale pomyślałam, że się po prostu rozchorowała lub coś w tym stylu. Gdy wszystkie się przebrałyśmy poszłyśmy na boisko, no oprócz jednej Betty... Jest jak 5 koło u wozu. Nikt jej nie lubi ani nie chce się z nią zadawać. <Nie była tak fajna jak MerySu> Kilka razy podpadła Shylerowi, który nie mógł nie powiedzieć jej kilka słów. Więc jedyne co nas łączy to wspóla nienawiść do tego idoty ((Może znajdź sobie jakąś obelgę, którą będziesz potrafiła poprawnie zapisać.)) <Na przykład „głupek”… Czy też za trudne?>. Zawsze ostatnia wychodzi z sali, zawsze jako ostatnia jest wybierana do składów. Mówiąc inaczej totalny niewypał ((NIE TO CO TY, C’NIE?)). Ale wracając do nas... Nagle wszystkie dziewczyny zaczęły o czymś szeptać. Czy tylko ja jedyna nie wiem o co chodzi? <Proszę cię, Julietko, ty jesteś zbyt zajebista na takie plebejskie rozrywki!> W pewnym momencie dowiedziałam się co było ich tematem plotek.... Na boisko weszła Nina, a obok niej szła moja przyjaciółka. Tego już za wiele!


12.
-Nie warto-od bójki powstrzymała mnie Ana-jedna z dziewczyn z mojej klasy.
-Ana<,> nie powstrzymuj mnie<,> bo tobie się dostanie!-warknęłam.
-Załatwisz to po lekcji. Teraz dostaniesz uwagę lub w ogóle McHenz wyrzuci cię z drużyn. ((Czy to głos rozsądku?)) <Stłamszony i rozsmarowany po chodniku jak każdy inny jego przejaw tutaj…>
Miała rację. Nie wiem<,> jak się powstrzymam, ale postaram się im nic nie powiedzieć do końca TYCH zajęć.
-Rozgrzeweczka!-trenerka pisknęła przy mnie.-2 kółeczka. Szybko!-wydarła się.
Co za szumowina z tej Niny! Meghan cały czas się kręci obok niej! Zniszczę ją! <„I ją, i jego, i tamtą też! Zniszczę was wszystkich!” Trochę upośledzona kuzynka jakiegoś złola z kreskówki dla dzieci c’nie?>
***
-Wow-wszystkie dziewczyny zachwycały się, gdy Nina pokazywała im jak robi salto itp. Ile można gadać o sobie((Spytała dziewczyna, która potrafi mówić tylko o sobie albo ewentualnie o obiekcie swojej nienawiści.)) <I to przez całe ostatnie dwanaście rozdziałów…>? Ja też prawie umiem salto! Tyle, że na podłodzę. ((Prawie robi wielką różnicę.)) <Czyli nawiasem mówiąc nawet najbanalniejszego przewrotu nie potrafi zrobić. Cheerleaderka, psia mać. I ona nadal nie wie czemu nie nadaje się na kapitana drużyny…>
-Teraz może ty pokażesz co umiesz?-po raz pierwszy zwróciła się do mnie
-Nie, dzięki wolę popatrzeć na panią idealną <Ohoho! ZAZDROŚĆ KOGOŚ ZŻERA!>-dziewczyny uważnie przysłuchiwały się naszej rozmowie.
-Widzę, że niektórzy mają problem z tym, że ktoś jest od kogoś lepszy-spoglądała na swoje paznokcie.
-Posłuchaj mnie<,> lalo-wnerwiłam się. <Tylko? Ja już od dobrej strony jestem srogo wścieknięta…>
-Clark-Ana starała się mnie kontrolować.
-Jeszcze nie wiesz kim ja jestem.-szepnęłam jej do ucha-Ale skoro tak bardzo chcesz się dowiedzieć... To ci pokażę.-popchnęłam ją. ((Ja wiem! Ja wiem kim jesteś! Jesteś rozpuszczonym, niedojrzałym bachorem z kompleksem wyższości, który przez swoje ciągłe krzyki i nieuzasadnioną agresję próbuje zwrócić na siebie uwagę innych, żeby później móc wmawiać sobie, że kogokolwiek obchodzi jego pozbawiona znaczenia egzystencja.)) <Bardzo dobrze, Dolu! W nagrodę dostaniesz ode mnie… *patrzy na stan tego raka i czego będzie wymagać remont psychiki do stanu używalności* skrzynkę morderczego samogonu wujka?>
-Koniec zajęć!-nagle odwróciła się do nas trenerka.-Możecie iść.-dała nam zezwolenie na opuszczenie boiska.
***
Przebrałam się podobnie jak większość dziewczyn i właśnie miałam wychodzić, ale dziewczyny wraz z Niną zagrodziły mi drogę.
-Pieski zejdą mi z drogi?-zwróciłam się do tych, które stały murem za tą szmatą.
-Musimy wyjaśnić sobie jedno-zrobiła krok do przodu przez co byłyśmy dość blisko siebie-Ja zawsze wygrywam, więc nie wchodź mi w drogę<,> bo to może się dla ciebie źle skończyć. <Ah, ci niewychowani celebryci!>
-Posłuchaj<,> paniusiu. Kiedyś wyjdzie na jaw, dlaczego się tu przeprowadziłaś razem ze swoim chłoptasiem i obiecuję, ci że wszyscy dowiedzą się o tym ode mnie. Ja zawsze wygrywam, więc nie wchodź mi w drogę<,> bo to może się dla ciebie źle skończyć. - <Powtórzyłam kropka w kropkę jej całe ostatnie zdanie, żeby nie wyjść na żałosnego smarka bez kreatywności, któremu brakło weny na sklejenie jakiejś uszczypliwej uwagi.>przepchnęłam się do drzwi-Waruj Meghan-spojrzałam na dziewczynę ze spuszczonymi na swoje buty oczami ((Spojrzałaś na nią, mając oczy spuszczone na swoje buty? No nieźle.)) <Dziurawe powieki!>.
Zniszczę tę Ninę za to, że zabrała mi Meghan ((To przeświadczenie, że Nina ukradła Meghan jest przeurocze. Nie przyszło ci do głowy, Juliet, że Meghan to nie ozdoba, tylko myśląca osoba i sama, dobrowolnie podjęła tę decyzję? Nie pomyślałaś, że miała już serdecznie dosyć twoich ciągłych krzyków, twojej nienawiści do całego świata i tego, że cały czas mówisz tylko o sobie albo o Shylerze? Nie, oczywiście, że nie pomyślałaś, bo twoje przerośnięte ego nie pozwala ci dostrzec CZEGOKOLWIEK co nie jest bezpośrednio związane z tobą lub twoją chorą zemstą.))! Nie dopuszczę, żeby choć jeszcze jedną minutę latała sobie po MOJEJ szkole. ((Pokora. Może powinnaś zapoznać się ze znaczeniem tego słowa.)) <I zacząć zbierać kasę na wykupienie aktu własności szkoły. Wtedy faktycznie będzie twoja na poziomie, na którym byś sobie tego życzyła, smarkaczu.>
-Chodź-odciągnęłan Shylera od grupy jego durnych koleżków.
-Co jest Clark? Znowu ci coś wysłałem?-No raz się pomyliłam i teraz mi to wypomina...Debil. <Nie to co ty, nie? IKS-KURNA-DE>
-Kuźwa, Shyler nie nawidzę ((ortografii)) cię.-spotkałam się z jego pytającym spojrzeniem-Zrobię to... ((Wohoho, cóż za cliffhanger!))
<Wszelkim znanym mi bogom dzięki, że to już koniec tego cierpienia…>