Mogłabym śmiało skopiować wszystkie zarzuty poprzednich dwóch części. Naprawdę. Ten rak nudny jest jak flaki z olejem i niczego nowego w zanadrzu zdaje się nie mieć. Tylko wścieka coraz bardziej w miarę upływu czasu! W dzisiejszym odcinku znów dostaniemy po twarzy absurdem, znów logika nie będzie miała nic do powiedzenia i znów powali nas poziom dialogu. Chłopcy z zespołu oczarują nas jak zawsze do tej pory, bo w końcu jedynie po to tu są. I biada temu, kogo nie cieszą tak ochoczo realizowane fantazje autorki! Opo jest złe. Tak po prostu i bezgranicznie złe, że nie da się ubrać tego w sensowne słowa. Dlatego bez zbędnego przedłużania... Enjoy!
Autor: Mikiyoo
Komentują:
*<Apocalyptical>
*((Dola))
14
Nick:A jutro nie przyjdziesz do szkoły ,bo będziesz miała
kaca po wypiciu wody...
<Czy ktoś może mi co się w poprzednim odcinku?> ((Eeee… Ałtorka chyba rozdzieliła jedną
rozmowę na dwa rozdziały… *sprawdza* Tak, dokładnie to zrobiła. Wcześniej
pisali o tym, że Dark Shadows mają poł miliona subskrypcji *prychnięcie* i chcą
to oblać (oczywiście Piccolo, no bo co innego mogą pić takie punki jak oni).
Tylko nie rozumiem dlaczego ta rozmowa nie mogła być cała w jednym rozdziale.))
Azjata:Płacze xD
Michael:Kac morderca nie ma serca
Pingwin:Cas wracaj! Nie pij tyle wody! Ej<,> bo się upijesz! ((Przestań.))
Coll:Nie bój się :D poszła do toalety.
Asthon:I nie zabrała telefonu?
Michael:Ona się w ciebie,Asthon((,)) nie bawi.
Pingwin:Boże ,z kim ja żyje? <*Boru, co ja czytam? ;_; > ((Mokry sen dwunastolatki, która marzy o tym, by prowadzić podobną rozmowę ze swoimi idolami. W pewnym sensie trochę współczuję chłopakom z 5sos, to co ałtorka im zrobiła powinno być karalne.))
Azjata:Z seksownym Azjatą,kolegą który ma okres na głowie <Huh? Aaa… Że czerwone włosy i ten, bo to w kolorze okresu? Ahaa… Ha ha ha ha… Nieśmieszne.>, loczkiem,Blondasiem aka obrońca Casidy i moją podróbką basa oraz z damską wersją Clifforda^-^ I vice versa ♡ <Ej... Ja naprawdę nie wiem co się tutaj dzieje...>
Ja:Calum ty jesteś z natury głupi czy któryś z inteligent<n>ych kolegów na urodziny wyjebał ci patelnią?
Pingwin:Mam to uznać jako komplement? <Nie? Czemu?>
Ja:Jak chcesz :)
Azjata:Naturalna to jest krowa na łące B)))) Pamiętam ,kiedyś na Urodziny chłopaki kupili mi przeterminowany tort i nie wychodziłem z łazienki przez tydzień... <... Dolu? Pomusz mi.> ((*poklepuje pocieszająco po głowie* Czej, dlaczego on o tym teraz wspomina? Ktoś go o to prosił? Ałtorka naprawdę myśli, że to zabawne???))
Ja:Oszczędź nam szczegółów ((Pierwszy raz się z nią zgadzam.))
Michael:Nawet nie przypominaj!
Pingwin:Do niego jak grochem o ścianę ;-;
Ja:Dobranoc!♡
Pingwin:Napisałaś serduszko ! :o Nie no,dobranoc
Michael:Dobranoc
Asthon:Kolorowych snów :)
Azjata:Pa
Nick:Narazie
Coll:Cześć. ((Perunie, jak dobrze, że to koniec.))
Azjata:Płacze xD
Michael:Kac morderca nie ma serca
Pingwin:Cas wracaj! Nie pij tyle wody! Ej<,> bo się upijesz! ((Przestań.))
Coll:Nie bój się :D poszła do toalety.
Asthon:I nie zabrała telefonu?
Michael:Ona się w ciebie,Asthon((,)) nie bawi.
Pingwin:Boże ,z kim ja żyje? <*Boru, co ja czytam? ;_; > ((Mokry sen dwunastolatki, która marzy o tym, by prowadzić podobną rozmowę ze swoimi idolami. W pewnym sensie trochę współczuję chłopakom z 5sos, to co ałtorka im zrobiła powinno być karalne.))
Azjata:Z seksownym Azjatą,kolegą który ma okres na głowie <Huh? Aaa… Że czerwone włosy i ten, bo to w kolorze okresu? Ahaa… Ha ha ha ha… Nieśmieszne.>, loczkiem,Blondasiem aka obrońca Casidy i moją podróbką basa oraz z damską wersją Clifforda^-^ I vice versa ♡ <Ej... Ja naprawdę nie wiem co się tutaj dzieje...>
Ja:Calum ty jesteś z natury głupi czy któryś z inteligent<n>ych kolegów na urodziny wyjebał ci patelnią?
Pingwin:Mam to uznać jako komplement? <Nie? Czemu?>
Ja:Jak chcesz :)
Azjata:Naturalna to jest krowa na łące B)))) Pamiętam ,kiedyś na Urodziny chłopaki kupili mi przeterminowany tort i nie wychodziłem z łazienki przez tydzień... <... Dolu? Pomusz mi.> ((*poklepuje pocieszająco po głowie* Czej, dlaczego on o tym teraz wspomina? Ktoś go o to prosił? Ałtorka naprawdę myśli, że to zabawne???))
Ja:Oszczędź nam szczegółów ((Pierwszy raz się z nią zgadzam.))
Michael:Nawet nie przypominaj!
Pingwin:Do niego jak grochem o ścianę ;-;
Ja:Dobranoc!♡
Pingwin:Napisałaś serduszko ! :o Nie no,dobranoc
Michael:Dobranoc
Asthon:Kolorowych snów :)
Azjata:Pa
Nick:Narazie
Coll:Cześć. ((Perunie, jak dobrze, że to koniec.))
<Well…
Wiecie co mnie zastanawia? Jaki rodzaj dialogów przez Internet prowadzi
ałtorka, jeśli uważa takiego potworka za naturalnego. Biedne współczesne dzieci,
jeśli tak wygląda norma… *zgorzkniałym tonem starca* Kiedyś to, kurła, były
czasy…>
Odłożyłam telefon i nakryłam się kołdrą. Momentalnie usnęłam<,> myśląc o sobotnim
występie.
-Cas<,>
wstawaj!-krzyknął mi nad uchem Nick.
-Pojebało czy pojebało?- spytałam<,> naciągając poduszkę na głowę.
-Nie widzę różnicy.-wtrącił Coll. <Hah. Widzę, że humor dalej trzyma poziom! :D >
-Ty tu jesteś najbardziej normalny. Weź go i powiedz ,żeby nie męczył biednej,małej dziewczynki od rana.-westchnęłam.
-Nie widzę,żadnej małej dziewczynki w tym domu. Wstawaj,jeszcze dwa dni i koncert ,nooo...Casidy dzisiaj czwartek!-oznajmił.
-Czyli dzień męczarni. Szkoła,potem idziemy do tego gostka z Capitol Records i próba <Założę się, że „próba” oznacza przegranie raz, no maksymalnie dwa razy, kawałka repertuaru i fajrant...> ((No tak, próba to strasznie ciężka praca, gra na instrumencie to nic przyjemnego, przecież wcale nie chciałaś być sławnym muzykiem, och wait.)),no chyba<,> że ten koleś będzie coś chciał.-mruknęłam.
-Wstawaj ,bo mamy 40 minut do rozpoczęcia lekcji,a Kauffman z<e> spóźnienia się nie ucieszy.-oznajmił Coll.
Chłopaki wyszli z pokoju<,> zostawiając mnie samą ,bym mogła się ogarnąć.
Zabrałam przygotowane wcześniej ubrania i wyszłam do łazienki.
-Pojebało czy pojebało?- spytałam<,> naciągając poduszkę na głowę.
-Nie widzę różnicy.-wtrącił Coll. <Hah. Widzę, że humor dalej trzyma poziom! :D >
-Ty tu jesteś najbardziej normalny. Weź go i powiedz ,żeby nie męczył biednej,małej dziewczynki od rana.-westchnęłam.
-Nie widzę,żadnej małej dziewczynki w tym domu. Wstawaj,jeszcze dwa dni i koncert ,nooo...Casidy dzisiaj czwartek!-oznajmił.
-Czyli dzień męczarni. Szkoła,potem idziemy do tego gostka z Capitol Records i próba <Założę się, że „próba” oznacza przegranie raz, no maksymalnie dwa razy, kawałka repertuaru i fajrant...> ((No tak, próba to strasznie ciężka praca, gra na instrumencie to nic przyjemnego, przecież wcale nie chciałaś być sławnym muzykiem, och wait.)),no chyba<,> że ten koleś będzie coś chciał.-mruknęłam.
-Wstawaj ,bo mamy 40 minut do rozpoczęcia lekcji,a Kauffman z<e> spóźnienia się nie ucieszy.-oznajmił Coll.
Chłopaki wyszli z pokoju<,> zostawiając mnie samą ,bym mogła się ogarnąć.
Zabrałam przygotowane wcześniej ubrania i wyszłam do łazienki.
<Phhhh...
A dzie glany? Dzie czerwone gacie w czarną kratę? A dzie wczorajsze potargane
szmaty? Ja wiem, ja rozumiem, że dziewczę nie musi się ubierać tak uberpunkowo
jak żywy wzorzec (sama tak nie robię) i w ogóle... ale mierzi mnie przeokrutnie
to, że przykłady tego stylu wyglądają wszędzie tak samo i są żywcem ściągnięte
z gazetki modowej. A punk to nie moda.> ((Ty to wiesz. Ja to wiem. Ale jestem przekonana, że ałtorka myśli, że
wystarczy znać Green Day i farbować
włosy, żeby być punkiem. Pewnie nawet nie wie, że to się wiąże z pewną
ideologią.))
Na szybko nałożyłam makijaż i
wyleciałam z pokoju,zabierając uprzednio torbę. Nick siedział razem z brunetem
przy stole<,>
wcinając jogurty z mojej lodówki.
-Idziemy.-rzuciłam<,> zakładając buty.
-A śniadanie?-zapytał Nick.
-Kupie<*ę> sobie coś w szkole(( za pieniądze, które sobie wydrukowałam, bo przecież nie chodzę do pracy)).-odpowiedziałam<,> zgarniając klucze z szafki.
Chłopacy wyszli zaraz za mną ,bym mogła zamknąć mieszkanie. Dość szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę szkoły. Przed więzieniem dla nastolatków <Heh… Niezła próba. Przynajmniej powtórzenia uniknęła :”) > stała grupka uczniów.
-Ej<,> patrzcie!-krzyknął ktoś<,> wskazując na nas. <Oho. Czyżby instant sława?> ((No ba.))
Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni. Uczniowie znajdujący się na placu szkolnym podeszli do nas. <Wyimaginujcie sobie w tym miejscu taką leniwą hordę zombie, która zbliża się do naszych bohaterów. Od razu lepiej :) > ((A potem rozszarpują ich żywcem i pożerają. The end.))
-Przepraszamy ,ale spieszymy się na lekcje.-rzucił Coll.
Westchnęłam cicho i przepchaliśmy się przez zebrane osoby. Równo z dzwonkiem weszliśmy do klasy,podczas gdy reszta już siedziała.
-Uhu...spóźnienie.-zaczął pan Kauffman.
-Pan wybaczy,ale weszliśmy równo z dzwonkiem.-odparłam z uśmiechem.
-Tak.. <.>tak.. <.>i tak macie spóźnienie. ((O ty złodupcu, ty.))-odpowiedział ,zapisując coś w swoim zeszyciku.
-No chyba jednak nie.-krzyknęłam, wstając. <A instynkt samozachowawczy leży i kwiczy… Żaden obeznany ze szkolnym survivalem uczeń w życiu by tak tego nie rozegrał.> ((Wstając? A kiedy usiadła?))
Zwróciłam przy tym uwagę całej klasy. Tylko ja chyba byłam w stanie sprzeciwić się panu od matmy <Boś zdecydowanie najgłupsza z całej ekipy – to dlatego.>.
-Słucham?-zapytał<,> racząc podnieść na mnie swój wzrok. <Pssst, badasska Sue… Ale nauczyciel w szkole to jest jednak mimo wszystko ważniejszy niż taki śmieć jak ty. Ty se uważaj…> ((To je punk, ona się musi BUNTOWAĆ.)) <ALE TYLKO W SŁUSZNEJ SPRAWIE! CZY ŚWIAT SIĘ ZMIENI, BO ONA PYSKUJE DO NAUCZYCIELA? NIE, NIE ZMIENI!>
-Nie weszliśmy po dzwonku ,tylko równo z nim. Nie ma więc pan prawa wlepić nam spóźnienia.-odparłam stanowczo.
-Ona ma racje.-wtrącił Nick.
-Oo..kolejny obrońca. Mam prawo również wam wpisać uwagę za pyskowanie lub zagrożenie na koniec semestru ((Eeee, no nie bardzo. Zagrożenie to raczej z ocen powinno wynikać.)).-odparł nauczyciel<,> zaciskając szczęke<*ę> i łamiąc przy tym ołówek. <Stop. Zatrzymajmy się w tym miejscu, żeby coś ustalić. Po pierwsze szczerze ubolewam nad faktem, że mamy tu do czynienia z obrzydliwą karykaturą nauczyciela typu „zło wcielone bez powodu i wieczny mentalny okres, bo tak” ciętego na główną sójkę i tylko sójkę. Drogie dzieci, nauczyciele zwykle tak nie działają. Owszem, zdarzają się takie przypadki, ale nacinam się na nie dosłownie na każdym kroku na wattpadzie, co daje nam pokaźną armię złoli. No nie tędy droga. Poza tym ile lat może mieć pisząca to osoba, że imponują jej takie aroganckie pyskówki z nauczycielem? Z trzynaście? Dwanaście? Dzieci drogie, nauczyciele też nie przychodzą do szkoły dla przyjemności. Nie łatwiej żyje się, nie wchodząc sobie w drogę?>
-Niech się pan tylko waży!-krzyknęłam.
No bez przesady. On sobie z nas jaja robi? <Niet. To ałtorka robi sobie jaja z czytelników…>
-Tak nie wolno!-wydarł się Coll.
O,nareszcie się odezwał.
-Idziemy.-rzuciłam<,> zakładając buty.
-A śniadanie?-zapytał Nick.
-Kupie<*ę> sobie coś w szkole(( za pieniądze, które sobie wydrukowałam, bo przecież nie chodzę do pracy)).-odpowiedziałam<,> zgarniając klucze z szafki.
Chłopacy wyszli zaraz za mną ,bym mogła zamknąć mieszkanie. Dość szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę szkoły. Przed więzieniem dla nastolatków <Heh… Niezła próba. Przynajmniej powtórzenia uniknęła :”) > stała grupka uczniów.
-Ej<,> patrzcie!-krzyknął ktoś<,> wskazując na nas. <Oho. Czyżby instant sława?> ((No ba.))
Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni. Uczniowie znajdujący się na placu szkolnym podeszli do nas. <Wyimaginujcie sobie w tym miejscu taką leniwą hordę zombie, która zbliża się do naszych bohaterów. Od razu lepiej :) > ((A potem rozszarpują ich żywcem i pożerają. The end.))
-Przepraszamy ,ale spieszymy się na lekcje.-rzucił Coll.
Westchnęłam cicho i przepchaliśmy się przez zebrane osoby. Równo z dzwonkiem weszliśmy do klasy,podczas gdy reszta już siedziała.
-Uhu...spóźnienie.-zaczął pan Kauffman.
-Pan wybaczy,ale weszliśmy równo z dzwonkiem.-odparłam z uśmiechem.
-Tak.. <.>tak.. <.>i tak macie spóźnienie. ((O ty złodupcu, ty.))-odpowiedział ,zapisując coś w swoim zeszyciku.
-No chyba jednak nie.-krzyknęłam, wstając. <A instynkt samozachowawczy leży i kwiczy… Żaden obeznany ze szkolnym survivalem uczeń w życiu by tak tego nie rozegrał.> ((Wstając? A kiedy usiadła?))
Zwróciłam przy tym uwagę całej klasy. Tylko ja chyba byłam w stanie sprzeciwić się panu od matmy <Boś zdecydowanie najgłupsza z całej ekipy – to dlatego.>.
-Słucham?-zapytał<,> racząc podnieść na mnie swój wzrok. <Pssst, badasska Sue… Ale nauczyciel w szkole to jest jednak mimo wszystko ważniejszy niż taki śmieć jak ty. Ty se uważaj…> ((To je punk, ona się musi BUNTOWAĆ.)) <ALE TYLKO W SŁUSZNEJ SPRAWIE! CZY ŚWIAT SIĘ ZMIENI, BO ONA PYSKUJE DO NAUCZYCIELA? NIE, NIE ZMIENI!>
-Nie weszliśmy po dzwonku ,tylko równo z nim. Nie ma więc pan prawa wlepić nam spóźnienia.-odparłam stanowczo.
-Ona ma racje.-wtrącił Nick.
-Oo..kolejny obrońca. Mam prawo również wam wpisać uwagę za pyskowanie lub zagrożenie na koniec semestru ((Eeee, no nie bardzo. Zagrożenie to raczej z ocen powinno wynikać.)).-odparł nauczyciel<,> zaciskając szczęke<*ę> i łamiąc przy tym ołówek. <Stop. Zatrzymajmy się w tym miejscu, żeby coś ustalić. Po pierwsze szczerze ubolewam nad faktem, że mamy tu do czynienia z obrzydliwą karykaturą nauczyciela typu „zło wcielone bez powodu i wieczny mentalny okres, bo tak” ciętego na główną sójkę i tylko sójkę. Drogie dzieci, nauczyciele zwykle tak nie działają. Owszem, zdarzają się takie przypadki, ale nacinam się na nie dosłownie na każdym kroku na wattpadzie, co daje nam pokaźną armię złoli. No nie tędy droga. Poza tym ile lat może mieć pisząca to osoba, że imponują jej takie aroganckie pyskówki z nauczycielem? Z trzynaście? Dwanaście? Dzieci drogie, nauczyciele też nie przychodzą do szkoły dla przyjemności. Nie łatwiej żyje się, nie wchodząc sobie w drogę?>
-Niech się pan tylko waży!-krzyknęłam.
No bez przesady. On sobie z nas jaja robi? <Niet. To ałtorka robi sobie jaja z czytelników…>
-Tak nie wolno!-wydarł się Coll.
O,nareszcie się odezwał.
15
Zostaliśmy wysłani do dyrektora. Świetny pomysł!
Siedzieliśmy całą trójką u niego tyle razy,że możemy sobie iść i brak kazań. <Ale przynajmniej minie wam ta
paskudna i zła lekcja z samym pomiotem Szatana, c’nie?>
-Dobry,my do dyrektora.-mruknęłam<,> wchodząc do sekretariatu.
-U siebie.-odpowiedziała sekretarka<,> nie podnosząc wzroku z komputera.
Zapukałam i razem z chłopakami weszłam do środka. Na skórzanym fotelu siedział 60-letni mężczyzna w czarnej marynarce,białej koszulce i zwykłych jeansach.
-Wody?-spytał.
-Poprosimy.-odpowiedział Coll.
-Niech zgadnę,pan Kauffman znów was wysłał?-zagadnął facet.
-Tak,bo się niby spóźniliśmy,a weszliśmy razem z dzwonkiem.-mruknęłam<,> podchodząc do okna.
-Dobra,powiedzmy ,że macie wolne i możecie iść do domu. <Co.> ((Przepraszam?
-Dobry,my do dyrektora.-mruknęłam<,> wchodząc do sekretariatu.
-U siebie.-odpowiedziała sekretarka<,> nie podnosząc wzroku z komputera.
Zapukałam i razem z chłopakami weszłam do środka. Na skórzanym fotelu siedział 60-letni mężczyzna w czarnej marynarce,białej koszulce i zwykłych jeansach.
-Wody?-spytał.
-Poprosimy.-odpowiedział Coll.
-Niech zgadnę,pan Kauffman znów was wysłał?-zagadnął facet.
-Tak,bo się niby spóźniliśmy,a weszliśmy razem z dzwonkiem.-mruknęłam<,> podchodząc do okna.
-Dobra,powiedzmy ,że macie wolne i możecie iść do domu. <Co.> ((Przepraszam?
))
-rzucił krótko.
Chłopacy podeszli do dyrektora,by uścisnąć mu dłoń ,a ja miło uśmiechnęłam się w jego stronę.
Właśnie wychodziliśmy z sekretariatu i ruszaliśmy w stronę samochodu Colla. ((Chwila, chwila, chwila, chwila! Chwila! Co tu się właśnie stało???))
-Casidy!-krzyknął ktoś za nami.
Odwróciłam się razem z chłopakami. Uśmiechnęłam się na widok pewnej osoby.
-Cześć<,> Calum.-rzuciłam szybko.
-Chodźcie. Michael siedzi w samochodzie i jedziemy do Capitol Records.-oznajmił.
-Ale...my jeszcze nie jedliśmy obiadu,nie ogarnęliśmy się i jesteśmy zmęczeni.-wtrącił Nick. <Po czym? Po przyjściu do szkoły i niecałym kwadransie pierwszej lekcji? I jaki obiad, przecież jest rano…?>
-Ej,obiad zjecie w studiu.-wyskoczył Michael.
-Dobra dalej!-rozkazał Calum.
Z lekkim westchnięciem i ociąganiem ruszyliśmy z chłopakami. ((No, kurwa, przepraszam, ale nie. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacji, w której nowo powstały zespół z ociąganiem, niechęcią i ciągłym narzekaniem idzie na spotkanie z kolesiem z pieprzonego Capitol Records! Wytwórni, która wypromowała jebanych Beatlesów i Hendrixa! TYSIĄCE ZESPOŁÓW NA CAŁYM ŚWIECIE DAŁOBY SIĘ POKROIĆ ZA TAKĄ SZANSĘ, A TE BACHORY NARZEKAJĄ, ŻE SIĘ ZMĘCZYŁY DWOMA MINUTAMI LEKCJI I IM SIĘ, KURWA, NIE CHCE. TO SE DO USRANEJ ŚMIERCI NAGRYWAJ COVERY NA YOUTUBE, TY PRZEKLĘTA PAPUGO. *dyszy* Dobra, już mi lepiej.)) Wsiedliśmy do tyłu samochodu i zapięliśmy pasy. Nie miałam zamiaru się do nikogo odzywać ((No pewnie, jesteś ponad to, niech plebs się martwi, żeby Merysuka się nie nudziła.)). Przynajmniej sama z siebie. Nie lubie<*ę> zaczynać rozmów. Podczas ,gdy chłopaki rozmawiali o wczorajszym meczu,dostałam wiadomość. I tu was zaskoczę,wcale nie od Luke'a. <Brrr… Łamanie czwartej ściany z dupy wzięte >.< >
@Asthon:Hej ;)
@_Casidy_:Hej :)
@Asthon:Jedziecie już?
@_Casidy_:Tak. Coś się stało?
@Asthon: Nic takiego,ale obiad powoli staje się zimną papką. :/
@_Casidy_:To co na obiad? Owsianka? Z góry mówię,że jej nie lubię. ((To żryj gruz, cyganie.))
@Asthon:Nie... zobaczysz.
@_Casidy_:Dobra,zaraz będziemy.
-Wysiadasz czy zostajesz?-zapytał Calum.
-Wiesz... jestem ciekawa co to za papka na obiad,więc idę.-odparłam.
-Co na obiad?!-spytał zaskoczony Michael.
-Asthon-mruknęłam i wysiadłam z samochodu. <*gasp* Asfon na obiad?! O_O > ((Dzikusy jedne.))
Całą piątką ruszyliśmy w stronę wejścia. Na prawo znajdowała się czarna,skórzana kanapa z szklanym stolikiem,dwoma fotelami i kwiatami. Po lewej stronie stała recepcja lub cokolwiek to miało by być ,a zaraz za nią toaleta <Tak na widoku? :’) >,winda i schody.
Mój wzrok i wzrok Luke'a skrzyżował się. Uśmiechnięta podeszłam do niego i siedzącego obok Ash'a.
-Co to za papka?-zapytałam prosto z mostu.
-Jaka papka?-wtrącił Luke.
-Nie papka,tylko karkówka z kapustą kiszoną. Jak byliśmy w Polsce to nam zasmakowała.-oznajmił Irwin prowadząc nas do innego pomieszczenia ,drzwiami których nie zauważyłam.
Chłopacy podeszli do dyrektora,by uścisnąć mu dłoń ,a ja miło uśmiechnęłam się w jego stronę.
Właśnie wychodziliśmy z sekretariatu i ruszaliśmy w stronę samochodu Colla. ((Chwila, chwila, chwila, chwila! Chwila! Co tu się właśnie stało???))
-Casidy!-krzyknął ktoś za nami.
Odwróciłam się razem z chłopakami. Uśmiechnęłam się na widok pewnej osoby.
-Cześć<,> Calum.-rzuciłam szybko.
-Chodźcie. Michael siedzi w samochodzie i jedziemy do Capitol Records.-oznajmił.
-Ale...my jeszcze nie jedliśmy obiadu,nie ogarnęliśmy się i jesteśmy zmęczeni.-wtrącił Nick. <Po czym? Po przyjściu do szkoły i niecałym kwadransie pierwszej lekcji? I jaki obiad, przecież jest rano…?>
-Ej,obiad zjecie w studiu.-wyskoczył Michael.
-Dobra dalej!-rozkazał Calum.
Z lekkim westchnięciem i ociąganiem ruszyliśmy z chłopakami. ((No, kurwa, przepraszam, ale nie. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacji, w której nowo powstały zespół z ociąganiem, niechęcią i ciągłym narzekaniem idzie na spotkanie z kolesiem z pieprzonego Capitol Records! Wytwórni, która wypromowała jebanych Beatlesów i Hendrixa! TYSIĄCE ZESPOŁÓW NA CAŁYM ŚWIECIE DAŁOBY SIĘ POKROIĆ ZA TAKĄ SZANSĘ, A TE BACHORY NARZEKAJĄ, ŻE SIĘ ZMĘCZYŁY DWOMA MINUTAMI LEKCJI I IM SIĘ, KURWA, NIE CHCE. TO SE DO USRANEJ ŚMIERCI NAGRYWAJ COVERY NA YOUTUBE, TY PRZEKLĘTA PAPUGO. *dyszy* Dobra, już mi lepiej.)) Wsiedliśmy do tyłu samochodu i zapięliśmy pasy. Nie miałam zamiaru się do nikogo odzywać ((No pewnie, jesteś ponad to, niech plebs się martwi, żeby Merysuka się nie nudziła.)). Przynajmniej sama z siebie. Nie lubie<*ę> zaczynać rozmów. Podczas ,gdy chłopaki rozmawiali o wczorajszym meczu,dostałam wiadomość. I tu was zaskoczę,wcale nie od Luke'a. <Brrr… Łamanie czwartej ściany z dupy wzięte >.< >
@Asthon:Hej ;)
@_Casidy_:Hej :)
@Asthon:Jedziecie już?
@_Casidy_:Tak. Coś się stało?
@Asthon: Nic takiego,ale obiad powoli staje się zimną papką. :/
@_Casidy_:To co na obiad? Owsianka? Z góry mówię,że jej nie lubię. ((To żryj gruz, cyganie.))
@Asthon:Nie... zobaczysz.
@_Casidy_:Dobra,zaraz będziemy.
-Wysiadasz czy zostajesz?-zapytał Calum.
-Wiesz... jestem ciekawa co to za papka na obiad,więc idę.-odparłam.
-Co na obiad?!-spytał zaskoczony Michael.
-Asthon-mruknęłam i wysiadłam z samochodu. <*gasp* Asfon na obiad?! O_O > ((Dzikusy jedne.))
Całą piątką ruszyliśmy w stronę wejścia. Na prawo znajdowała się czarna,skórzana kanapa z szklanym stolikiem,dwoma fotelami i kwiatami. Po lewej stronie stała recepcja lub cokolwiek to miało by być ,a zaraz za nią toaleta <Tak na widoku? :’) >,winda i schody.
Mój wzrok i wzrok Luke'a skrzyżował się. Uśmiechnięta podeszłam do niego i siedzącego obok Ash'a.
-Co to za papka?-zapytałam prosto z mostu.
-Jaka papka?-wtrącił Luke.
-Nie papka,tylko karkówka z kapustą kiszoną. Jak byliśmy w Polsce to nam zasmakowała.-oznajmił Irwin prowadząc nas do innego pomieszczenia ,drzwiami których nie zauważyłam.
<**>
Przy stole siedziało może z czterech facetów i blond babka. Definitywnie
tleniona blondyna. <To
musi być bardzo zua!> ((Szuja
wstrętna i niedobra.))Przywitałam się ,a wzrok wcześniej wspomnianej osoby <Emmm… Dokładnie której z osób? Ta blondi wymieniona na końcu czy czterech facetów?> został skierowany na mnie.
Uhu... robi się gorąco. Może ktoś otworzyć okno? ((Pewnie, chętnie cię przez nie wyrzucę.))
-Kto to jest?-spytała pogardliwie tym swoim piszczącym tonem. <HA! Wiedziałam!>
-Dark Shadows,Beth.-oznajmił Michael.
Usiadłam razem z Nickiem i Collem na końcu stołu.
-Po co oni tu?-zapytała jeszcze raz.
-Żebyś miała się co głupio pytać.-warknęłam. ((Ciętych ripost ciąg dalszy.))
Widzę dziewczynę może 15min ,a już czuje,że BEST FRIENDS FOREVER nie będziemy. <*wzdryg* A ja wiedziałam to już od pierwszej sekundy…>
-Słucham?-spytała oburzona.
-Umyj uszy.-mruknęłam.
Nick i Coll patrzyli na mnie zaskoczeni,a chłopaki z 5Sos nie mogli powstrzymać się od śmiechu((, ponieważ mieli po dwanaście lat)).
-O nie! Zaraz ci oczy wydłubie!-krzyknęła.
-Uważaj ,żeby sobie tipsów nie połamać.-odpowiedziałam.
<W
sumie biedna ta badasska sójka. Gdzie nie polezie tam ją atakują i musi bez
przerwy nadwyrężać swój arsenał chamskich odzywek, żeby się bronić. Niemalże mi
jej szkoda.>
16
-Witam zespoły.-powiedział<,> wchodząc menager.
Skierowałam na niego swój wzrok.
-Dobry-przywitał się Nick.
-Dziękuje ,że przyszliście. Do pierwszego koncertu zostały dwa dni. Stresujecie się?-zapytał<,> siadając obok nas i popijał kawę.
-Nie,raczej nie(( to dla nas chleb powszedni, dawaliśmy już setki koncertów, och wait. Nie wmówisz mi ałtorko, że banda gówniarzy z mentalnością dwunastolatków w ogóle nie stresuje się występem na tak dużej scenie.)).-odpowiedział Coll.
Jakoś nie słuchałam szczególnie co mówił. Patrzyłam na ekipe 5Sos. Byli tacy szczęśliwi w tym miejscu. Powiodło im się w życiu. Zazdrościłam im tego cholernie. <Ale ty przecież też już to masz! Instant sława, własny dom, kasa na rozdawanie gitar… Nie pierdziel, Sue, nie jesteś biedna.> Mieli co chcieli,kase,rodzinę,fanów, siebie nawzajem i albumy. Ja miałam tylko tą dwójkę idiotów ((Och, jak ładnie się wypowiadasz o swoich najbliższych przyjaciołach.)). Nie miałam rodziców i żadnych innych przyjaciół,znajomych ((A spróbowałaś kiedyś nie być irytującą szmatą i przestać rzucać na prawo i lewo odzywkami zasłyszanymi z najbliższej podstawówki? Może łatwiej by było zdobyć przyjaciół.)) czy czegokolwiek oprócz nich. Byli dla mnie wszystkim((, ale mimo to wciąż będę nazywać ich idiotami i będę dla nich chamska, bo tak.)).
-A ty Casidy co o tym myślisz?-zapytał menager.
-Słucham?-spytałam.
No tak trochę się zamyśliłam. <No tak trochę jakby zauważyliśmy… Nie trzeba nam wyjaśniać i powtarzać innymi słowami.>
-No na temat jutrzejszej próby na miejscu już.-odpowiedział Rick.
Przynajmniej to wychwyciłam z rozmowy.
-Tak ,pasuje.-odparłam.
-A teraz idziecie nagrywać cover!-krzyknął uradowany Calum.
-Że co?-zapytał Nick.
-No tak,pogadałem z studiem i możecie nagrać tu profesjonalny cover.-odpowiedział Luke.
-Świetnie!-krzyknęli chórem Coll i Nick.
-Dziękujemy za wszystko ,ale zbytnio was wykorzystujemy. Za dużo już dla nas zrobiliście. Promowanie,trasa i zaproszenie do studia.-rzuciłam szybko. <A tak poza tym to nie macie tu swoich gitar… Bo nie macie, prawda? Nie chowacie ich po kieszeniach w podręcznym ekwipunku, co?> ((Nie bądź taka pewna, Sue już raz schowała bas w kieszeni.))
-Casidy,to naprawdę nic takiego. -wtrącił Michael.
-Nie,troche zbytnio się wam narzucamy.-odparłam. ((*agresywne drganie powieki* Jasne, zmarnuj życiową szansę przez z dupy wziętą skromność, która jeszcze niedawno nie istniała.))
-My też zaczynaliśmy tak jak wy. Od coverów poprzez wypromowanie przez One Direction ((Zostali wypromowani przez One Direction i mają czelność nazywać się punkami. *triggered*)).-dodał Asthon.
-Heh...dobra ,ale najpierw obiecany obiad.-odpowiedziałam z uśmiechem<,> kładąc ręce na biodra.
Wszyscy obecni w pomieszczeniu wybuchnęli śmiechem.
-To aż tak śmieszne,że jestem głodna? ((Nie.))-zapytałam<,> przewracając przy tym oczami.
Usiedliśmy do stołu całą siódemką. Zostałam wepchnięta w miejsce obok Caluma i Michaela.
-Smacznego!-krzyknął Asthon.
Odpowiedzieliśmy mu tym samym i zabraliśmy się za nakładanie karkówki na talerz.
-O matko<,> jakie to dobre.-wypalił Nick.
Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
Jezuuu...jaka siara. Blond przygłup ma 19 lat ,a mentalnie chyba 6. <Ale on tylko skomentował, że mu smakuje. Siara to jest pokazywać się z tobą, Sue, na mieście. Wychodząc z domu na spacer, zaniżasz poziom całej dzielnicy :”) >
Luke,Michael,Calum i Ash zaczęli się dusić ze śmiechu przez niego. No cóż. Tak to bywa jak zabieramy ze sobą Nick'a.
Po zjedzeniu obiadu,Luke i Calum zaprowadzili nas do studia nagraniowego.
-Ej,ej!-krzyknęłam zanim nas wepchnęli do środka.
-Co?-zapytał Calum.
-No bo nie mamy pełnego składu,a wątpie,że zagramy na trzy gitary.-odpowiedziałam. <NO PACZ A WCZEŚNIEJ WAM TO JAKOŚ NIE PRZESZKADZAŁO> ((No nareszcie to do ciebie dotarło!))
-Czekamy na Asthona. Ma z wami zagrać,a teraz do środka przygotować się.-oznajmił Luke<,> wpychając nas do <tunelu czasoprzestrzennego, proszę.> środka.
Pomieszczenie było koloru czerwonego. Kilka mikrofonów i instrumentów stało w rogu. Usiedliśmy się na krzesłach i czekaliśmy na Irwina.
-Jestem!-krzyknął<,> wchodząc do pokoju.
-Czyli co gramy?-zapytał Coll.
-Cover Green Day's <Ym… Chyba Green Day.> Boulverad ((Ta… widać, jaka z ciebie wierna fanka, Sue. *Boulevard się pisze. A ja ich nawet nie lubię.)) Of Broken Dreams-odpowiedział<,> siadając za perkusją.
Zabraliśmy gitary i usiedliśmy na wcześniejszych krzesłach.
Chwilę później Luke dał znać<,> podnosząc kciuki do góry,że nagrywamy.
-Hej,jesteśmy Dark Shadows razem z Asthonem Irwinem z zespołu 5Seconds of Summer nagramy cover piosenki Boulverad ((*Boulevard)) Of Broken Dreams Green Day's. <Mother of rock music, to nie była literówka… *ze zgrozą*>-zaczęłam.
Po chwili z naszych instrumentów zaczęły wydobywać się pierwsze dźwięki i słowa z naszych ust.
Co jakiś czas patrzyłam na przezroczystą szybę,za którą stali pozostali. Michael patrzył na nas uważnie<,> wpatrując się głównie w ruchy na gitarze. Caluma wzrok spoczywał na nas wszystkich. <Zabrzmiało mi trochę jak zez rozbieżny ^ ^ > Gdy tylko spojrzałam na Luke'a,ten podniósł kciuki do góry i uśmiechnął się. Siedziało tam jeszcze kilka osób zajmujących się sprzętem i Rick. Odwzajemniłam uśmiech Hemmingsa i skupiłam się na nutach i słowach. Ash miał naprawde<*ę> talent do perkusji.
Skierowałam na niego swój wzrok.
-Dobry-przywitał się Nick.
-Dziękuje ,że przyszliście. Do pierwszego koncertu zostały dwa dni. Stresujecie się?-zapytał<,> siadając obok nas i popijał kawę.
-Nie,raczej nie(( to dla nas chleb powszedni, dawaliśmy już setki koncertów, och wait. Nie wmówisz mi ałtorko, że banda gówniarzy z mentalnością dwunastolatków w ogóle nie stresuje się występem na tak dużej scenie.)).-odpowiedział Coll.
Jakoś nie słuchałam szczególnie co mówił. Patrzyłam na ekipe 5Sos. Byli tacy szczęśliwi w tym miejscu. Powiodło im się w życiu. Zazdrościłam im tego cholernie. <Ale ty przecież też już to masz! Instant sława, własny dom, kasa na rozdawanie gitar… Nie pierdziel, Sue, nie jesteś biedna.> Mieli co chcieli,kase,rodzinę,fanów, siebie nawzajem i albumy. Ja miałam tylko tą dwójkę idiotów ((Och, jak ładnie się wypowiadasz o swoich najbliższych przyjaciołach.)). Nie miałam rodziców i żadnych innych przyjaciół,znajomych ((A spróbowałaś kiedyś nie być irytującą szmatą i przestać rzucać na prawo i lewo odzywkami zasłyszanymi z najbliższej podstawówki? Może łatwiej by było zdobyć przyjaciół.)) czy czegokolwiek oprócz nich. Byli dla mnie wszystkim((, ale mimo to wciąż będę nazywać ich idiotami i będę dla nich chamska, bo tak.)).
-A ty Casidy co o tym myślisz?-zapytał menager.
-Słucham?-spytałam.
No tak trochę się zamyśliłam. <No tak trochę jakby zauważyliśmy… Nie trzeba nam wyjaśniać i powtarzać innymi słowami.>
-No na temat jutrzejszej próby na miejscu już.-odpowiedział Rick.
Przynajmniej to wychwyciłam z rozmowy.
-Tak ,pasuje.-odparłam.
-A teraz idziecie nagrywać cover!-krzyknął uradowany Calum.
-Że co?-zapytał Nick.
-No tak,pogadałem z studiem i możecie nagrać tu profesjonalny cover.-odpowiedział Luke.
-Świetnie!-krzyknęli chórem Coll i Nick.
-Dziękujemy za wszystko ,ale zbytnio was wykorzystujemy. Za dużo już dla nas zrobiliście. Promowanie,trasa i zaproszenie do studia.-rzuciłam szybko. <A tak poza tym to nie macie tu swoich gitar… Bo nie macie, prawda? Nie chowacie ich po kieszeniach w podręcznym ekwipunku, co?> ((Nie bądź taka pewna, Sue już raz schowała bas w kieszeni.))
-Casidy,to naprawdę nic takiego. -wtrącił Michael.
-Nie,troche zbytnio się wam narzucamy.-odparłam. ((*agresywne drganie powieki* Jasne, zmarnuj życiową szansę przez z dupy wziętą skromność, która jeszcze niedawno nie istniała.))
-My też zaczynaliśmy tak jak wy. Od coverów poprzez wypromowanie przez One Direction ((Zostali wypromowani przez One Direction i mają czelność nazywać się punkami. *triggered*)).-dodał Asthon.
-Heh...dobra ,ale najpierw obiecany obiad.-odpowiedziałam z uśmiechem<,> kładąc ręce na biodra.
Wszyscy obecni w pomieszczeniu wybuchnęli śmiechem.
-To aż tak śmieszne,że jestem głodna? ((Nie.))-zapytałam<,> przewracając przy tym oczami.
Usiedliśmy do stołu całą siódemką. Zostałam wepchnięta w miejsce obok Caluma i Michaela.
-Smacznego!-krzyknął Asthon.
Odpowiedzieliśmy mu tym samym i zabraliśmy się za nakładanie karkówki na talerz.
-O matko<,> jakie to dobre.-wypalił Nick.
Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
Jezuuu...jaka siara. Blond przygłup ma 19 lat ,a mentalnie chyba 6. <Ale on tylko skomentował, że mu smakuje. Siara to jest pokazywać się z tobą, Sue, na mieście. Wychodząc z domu na spacer, zaniżasz poziom całej dzielnicy :”) >
Luke,Michael,Calum i Ash zaczęli się dusić ze śmiechu przez niego. No cóż. Tak to bywa jak zabieramy ze sobą Nick'a.
Po zjedzeniu obiadu,Luke i Calum zaprowadzili nas do studia nagraniowego.
-Ej,ej!-krzyknęłam zanim nas wepchnęli do środka.
-Co?-zapytał Calum.
-No bo nie mamy pełnego składu,a wątpie,że zagramy na trzy gitary.-odpowiedziałam. <NO PACZ A WCZEŚNIEJ WAM TO JAKOŚ NIE PRZESZKADZAŁO> ((No nareszcie to do ciebie dotarło!))
-Czekamy na Asthona. Ma z wami zagrać,a teraz do środka przygotować się.-oznajmił Luke<,> wpychając nas do <tunelu czasoprzestrzennego, proszę.> środka.
Pomieszczenie było koloru czerwonego. Kilka mikrofonów i instrumentów stało w rogu. Usiedliśmy się na krzesłach i czekaliśmy na Irwina.
-Jestem!-krzyknął<,> wchodząc do pokoju.
-Czyli co gramy?-zapytał Coll.
-Cover Green Day's <Ym… Chyba Green Day.> Boulverad ((Ta… widać, jaka z ciebie wierna fanka, Sue. *Boulevard się pisze. A ja ich nawet nie lubię.)) Of Broken Dreams-odpowiedział<,> siadając za perkusją.
Zabraliśmy gitary i usiedliśmy na wcześniejszych krzesłach.
Chwilę później Luke dał znać<,> podnosząc kciuki do góry,że nagrywamy.
-Hej,jesteśmy Dark Shadows razem z Asthonem Irwinem z zespołu 5Seconds of Summer nagramy cover piosenki Boulverad ((*Boulevard)) Of Broken Dreams Green Day's. <Mother of rock music, to nie była literówka… *ze zgrozą*>-zaczęłam.
Po chwili z naszych instrumentów zaczęły wydobywać się pierwsze dźwięki i słowa z naszych ust.
Co jakiś czas patrzyłam na przezroczystą szybę,za którą stali pozostali. Michael patrzył na nas uważnie<,> wpatrując się głównie w ruchy na gitarze. Caluma wzrok spoczywał na nas wszystkich. <Zabrzmiało mi trochę jak zez rozbieżny ^ ^ > Gdy tylko spojrzałam na Luke'a,ten podniósł kciuki do góry i uśmiechnął się. Siedziało tam jeszcze kilka osób zajmujących się sprzętem i Rick. Odwzajemniłam uśmiech Hemmingsa i skupiłam się na nutach i słowach. Ash miał naprawde<*ę> talent do perkusji.
17
-Uwaga,naciskam opublikuj.-oznajmił Luke.
Chłopak jak oznajmił tak zrobił. Po chwili cover był na youtobe <Bruh! Zapomniałam już o tym :v >.
-Nie wierze<*ę> w świat.-westchnęłam.
-Czemu?-spytał Mike.
-Bo niedawno chodziłam do zwykłej szkoły,byłam zwykłą uczennicą i słuchałam was. Teraz mam okazje rozmawiać z moimi idolami. To śmieszne.-odpowiedziałam.
-No troche<*ę>.-przytaknął Ash.
-Skoro byłaś naszą fanką ,to kogo najbardziej lubiłaś?-spytał Calum.
-Sory<,> Luke,masz prywatny ogród z koprem na twarzy. Kiedyś ciebie najbardziej lubiłam,ale serio<,> ogól się ((Przestała go lubić, bo teraz ma zarost. Prawdziwa fanka.)).Wielbiłam cie<*ę> za wygląd, ((Oczywiście, wygląd jest na pierwszym miejscu.))za kolczyk ,za śpiew ((Śpiew dopiero na trzecim.)) i radość jaką dawałeś i dajesz innym. Clifforda kocham za te włosy,chociaż niedługo będziesz łysy,a nie<*spacja*>chciałabym łysego idola albo z tupecikiem ((Aha. Tylko za włosy, na gitarze grasz chujowo.)). Asthona uwielbiam za perkusje ((Dziękuję, wreszcie coś związanego z muzyką!)) nadawającą sens piosenką <Wha?! Dola?! Ratunku napomocy!> ((A mnie to kto pomoże? Ja też cierpię!)),a Caluma za mega zajebiste poczucie humoru.-odparłam.
Jak na zawołanie wydali z siebie "ooo..." ((Ooo, lubi nas za wygląd i w dupie ma naszą muzykę, uroczo <3)). Śmiać mi sie chciało,no.((Mnie też, Sue. Mnie też))
-Jakie to słodkie.-powiedział Calum.
-Przez tydzień nie będe<*ę> musiał słodzić herbaty.-wtrącił Irwin.
-Czyli co? Najbardziej lubisz Caluma?-zapytał Nick.
-Powiedzmy. Chociaż uwielbiam was wszystkich równo za muzykę. ((Nie wierzę ci.)) -rzuciłam<,> popijając wodą.
-Kurwa ,aż sie<*ę> chyba ogolę.-westchnął Luke.
-Dobra<,> ja spadam. Muszę lecieć do domu.-oznajmiłam<,> zabierając ze sobą torbę.
-Odwieźć cie<*ę>?-spytał Mike.
-Jak chcesz.-powiedziałam.
Nick i Coll jeszcze zostali i gadali z Rickiem. Cuda sie zdarzają. Mamy mały zespół...eee... co ja gadam? Mały zespół to złe określenie. Mamy na koncie 450tys subskrypcji. Własnego menagera Ricka i tour po Australii z koncertem w tą sobotę wraz z sławnym zespołem 5Seconds of Summer ((Ach, uroki instant sławy.)).
-O czym tak myślisz?-spytał Michael.
-Nie powiem ci<,> Gordon-odpowiedziałam.
Specjalnie użyłam drugiego imienia,nie lubił go.
-Coś ty powiedziała?-zapytał.
-Gordon.-powiedziałam.
W tym momencie Michael Gordon Clifford przerzucił mnie przez ramie i niósł ,aż pod samochód. Czy on jest normalny? Odpowiedź brzmi-nie. <No to powinniście się świetnie dogadywać, Sue.>
-Clifford<,> puść mnie!-krzyczałam.
-Ani mi się śni!-krzyknął.
Bezwładnie leżałam...nie to nie pasuje <Bo skasowanie poprzedniego słowa przewyższyło możliwości techniczne ałtorki czy jak? A licznik słów bije…>...wisiałam na plecach aktualnie czerwonowłosego.
-Mike<,> ja mam nogi,po to by po nich chodzić. <A guzik prawda, bo chodzi się po ziemi, a nie po nogach, o!>-westchnęłam.
Chłopak<,> nic nie robiąc sobie z tego<,> wrzucił mnie do samochodu. Po 30minutach jazdy ,rozmawiając przy tym o wczorajszych chmurach,dotarłam do domu.Niesamowite jak zdążyłam się z nimi zżyć.
-Dzięki-rzuciłam na odchodne.
Weszłam do domu i ruszyłam do łazienki , by wziąć prysznic. Nawet nie wiadomo kiedy minął ten czas od 8:10 do 20. Jutro piątek,nareszcie. W sobotę już zaczynamy trasę,uh...jak to szybko czas minął. Wracając,położyłam Samsunga <Dobrze, że nie Asfona. Iks-kurnać-de> na podłogę koło łóżka i utopiłam< się w misce wody. The end.> głowę w poduszce. Myślałam,że Morfeusz przyjdzie trochę później ,a jednak przeliczyłam się. Usnęłam natychmiastowo.
Chłopak jak oznajmił tak zrobił. Po chwili cover był na youtobe <Bruh! Zapomniałam już o tym :v >.
-Nie wierze<*ę> w świat.-westchnęłam.
-Czemu?-spytał Mike.
-Bo niedawno chodziłam do zwykłej szkoły,byłam zwykłą uczennicą i słuchałam was. Teraz mam okazje rozmawiać z moimi idolami. To śmieszne.-odpowiedziałam.
-No troche<*ę>.-przytaknął Ash.
-Skoro byłaś naszą fanką ,to kogo najbardziej lubiłaś?-spytał Calum.
-Sory<,> Luke,masz prywatny ogród z koprem na twarzy. Kiedyś ciebie najbardziej lubiłam,ale serio<,> ogól się ((Przestała go lubić, bo teraz ma zarost. Prawdziwa fanka.)).Wielbiłam cie<*ę> za wygląd, ((Oczywiście, wygląd jest na pierwszym miejscu.))za kolczyk ,za śpiew ((Śpiew dopiero na trzecim.)) i radość jaką dawałeś i dajesz innym. Clifforda kocham za te włosy,chociaż niedługo będziesz łysy,a nie<*spacja*>chciałabym łysego idola albo z tupecikiem ((Aha. Tylko za włosy, na gitarze grasz chujowo.)). Asthona uwielbiam za perkusje ((Dziękuję, wreszcie coś związanego z muzyką!)) nadawającą sens piosenką <Wha?! Dola?! Ratunku napomocy!> ((A mnie to kto pomoże? Ja też cierpię!)),a Caluma za mega zajebiste poczucie humoru.-odparłam.
Jak na zawołanie wydali z siebie "ooo..." ((Ooo, lubi nas za wygląd i w dupie ma naszą muzykę, uroczo <3)). Śmiać mi sie chciało,no.((Mnie też, Sue. Mnie też))
-Jakie to słodkie.-powiedział Calum.
-Przez tydzień nie będe<*ę> musiał słodzić herbaty.-wtrącił Irwin.
-Czyli co? Najbardziej lubisz Caluma?-zapytał Nick.
-Powiedzmy. Chociaż uwielbiam was wszystkich równo za muzykę. ((Nie wierzę ci.)) -rzuciłam<,> popijając wodą.
-Kurwa ,aż sie<*ę> chyba ogolę.-westchnął Luke.
-Dobra<,> ja spadam. Muszę lecieć do domu.-oznajmiłam<,> zabierając ze sobą torbę.
-Odwieźć cie<*ę>?-spytał Mike.
-Jak chcesz.-powiedziałam.
Nick i Coll jeszcze zostali i gadali z Rickiem. Cuda sie zdarzają. Mamy mały zespół...eee... co ja gadam? Mały zespół to złe określenie. Mamy na koncie 450tys subskrypcji. Własnego menagera Ricka i tour po Australii z koncertem w tą sobotę wraz z sławnym zespołem 5Seconds of Summer ((Ach, uroki instant sławy.)).
-O czym tak myślisz?-spytał Michael.
-Nie powiem ci<,> Gordon-odpowiedziałam.
Specjalnie użyłam drugiego imienia,nie lubił go.
-Coś ty powiedziała?-zapytał.
-Gordon.-powiedziałam.
W tym momencie Michael Gordon Clifford przerzucił mnie przez ramie i niósł ,aż pod samochód. Czy on jest normalny? Odpowiedź brzmi-nie. <No to powinniście się świetnie dogadywać, Sue.>
-Clifford<,> puść mnie!-krzyczałam.
-Ani mi się śni!-krzyknął.
Bezwładnie leżałam...nie to nie pasuje <Bo skasowanie poprzedniego słowa przewyższyło możliwości techniczne ałtorki czy jak? A licznik słów bije…>...wisiałam na plecach aktualnie czerwonowłosego.
-Mike<,> ja mam nogi,po to by po nich chodzić. <A guzik prawda, bo chodzi się po ziemi, a nie po nogach, o!>-westchnęłam.
Chłopak<,> nic nie robiąc sobie z tego<,> wrzucił mnie do samochodu. Po 30minutach jazdy ,rozmawiając przy tym o wczorajszych chmurach,dotarłam do domu.Niesamowite jak zdążyłam się z nimi zżyć.
-Dzięki-rzuciłam na odchodne.
Weszłam do domu i ruszyłam do łazienki , by wziąć prysznic. Nawet nie wiadomo kiedy minął ten czas od 8:10 do 20. Jutro piątek,nareszcie. W sobotę już zaczynamy trasę,uh...jak to szybko czas minął. Wracając,położyłam Samsunga <Dobrze, że nie Asfona. Iks-kurnać-de> na podłogę koło łóżka i utopiłam< się w misce wody. The end.> głowę w poduszce. Myślałam,że Morfeusz przyjdzie trochę później ,a jednak przeliczyłam się. Usnęłam natychmiastowo.
TIME SKIP (RANO)
<**>
O godzinie 9 zadzwonił mój telefon. Chwila,wróć o 9? To co robię sobie wolne od szkoły dzisiaj? <Najwyraźniej.> ((Kogo ty się pytasz?)) Tak naprawdę to i tak mamy być dzisiaj na próbie o 11. Ze stanu zamyślenia <Rzadki stan ^ ^ > wyrwała mnie ciągle grająca muzyczka Kids in the Dark -All Time Low.
-<Samara> Morgan,przy telefonie.-zaczęłam
((-Siedem dni…))
Tsa...lepiej,że nikt mnie nie widział w tym momencie.
-Cześć Casidy,tu Asthon. Chciałem się zapytać czy na pewno przyjedziecie na dzisiejszą próbę.-powiedział.
-Tak,tak właśnie wstaje i będę się ogarniała.-odpowiedziałam.
-Asthon,gdzie są moje gacie?!-usłyszałam.
-Czy to był Calum?-spytałam.
Jego głos był najbardziej podobny.
-Nie,to był Luke.Dobra muszę kończyć.Cześć-rzucił tylko i się rozłączył.
Moją pierwszą myślą było "O ja pierdole,mam dwie godziny",a kiedyś to by była "O ja pierdole Asthon Irwin do mnie zadzwonił i słyszałam w dodatku Hemmingsa!" <Ehhhh… No kto by się spodziewał?>((Mam dość. W sensie, mam dość każdego opka, które analizujemy, ale tego to szczególnie. Nienawidzę jej.)).Zebrałam ciuchy z wieszaków i popierdzieliłam do łazienki. Oszczędzę wam opisu mojego malowania i ubierania. <Łaskawca.> Zaznaczę tylko,że zostało mi 30minut bym dotarła na czas ((Na cholerę mi to mówisz, w dupie to mam.)).
Tsa...lepiej,że nikt mnie nie widział w tym momencie.
-Cześć Casidy,tu Asthon. Chciałem się zapytać czy na pewno przyjedziecie na dzisiejszą próbę.-powiedział.
-Tak,tak właśnie wstaje i będę się ogarniała.-odpowiedziałam.
-Asthon,gdzie są moje gacie?!-usłyszałam.
-Czy to był Calum?-spytałam.
Jego głos był najbardziej podobny.
-Nie,to był Luke.Dobra muszę kończyć.Cześć-rzucił tylko i się rozłączył.
Moją pierwszą myślą było "O ja pierdole,mam dwie godziny",a kiedyś to by była "O ja pierdole Asthon Irwin do mnie zadzwonił i słyszałam w dodatku Hemmingsa!" <Ehhhh… No kto by się spodziewał?>((Mam dość. W sensie, mam dość każdego opka, które analizujemy, ale tego to szczególnie. Nienawidzę jej.)).Zebrałam ciuchy z wieszaków i popierdzieliłam do łazienki. Oszczędzę wam opisu mojego malowania i ubierania. <Łaskawca.> Zaznaczę tylko,że zostało mi 30minut bym dotarła na czas ((Na cholerę mi to mówisz, w dupie to mam.)).
<Dobra,
tu jest troszeczkę, minimalnie lepiej, ale to nadal gazetka o modzie.> ((Bro, widziałaś kiedyś punka, który przez
półtora godziny szykuje się do wyjścia? Gdyby jeszcze irokeza stawiała…)) <Tak bez stawiania czuba sobie i wszystkim kumplom dookoła? Nevah!>
Zgarnęłam torbę z kuchni i wrzuciłam do niej klucze z
telefonem,zawiązałam sznurówki obuwia <Bo „buty” byłyby zbyt prostackie dla jej
persony.> ((„Sznurówki” w zupełności by
wystarczyły.)) naciągnęłam czapkę na włosy. Wybiegłam z domu jak
poparzona. Heh...na największe gwiazdy się czeka najdłużej. Nie,dobra ja nie
jestem gwiazdą. <No
z ust mi to wyjęłaś!> Przynajmniej nie uważam się za takową osobę.
(())
Walnęłam sobie w twarz z otwartej ręki i wleciałam z
powrotem do domu. Zabrałam swoją deskorolkę,sądząc ,że się nią szybciej
przemieszczę.Zamknęłam ponownie drzwi i pojechałam na deskorolce do Sydney
Entertainment Centre. Wzięłam mój środek transportu pod pachę i pchnęłam drzwi
wejściowe.
-Nazwisko-powiedział ochroniarz.
-Casidy Morgan -odparłam.
-Przepustka<.>
Zaczęłam przeszukiwać torbę w nadziei ,że wzięłam i wrzuciłam tam moją cholerną przepustkę.
-Bo wie pan,tak się zdarzyło,że na złamanie karku jechałam na tym czymś tutaj na próbę. Ja z Dark Shadows <Ja z Absurdu>,a przepustka musiała przez przypadek zostać w domu.-westchnęłam.
-Przepustka.-ponowił swoją wypowiedź tym razem groźniej.
Załamana wsadziłam ręce w kieszenie i już chciałam wrócić po tą jebaną <Uhu. Zrobiło się groźniej :3> przepustkę ,gdyby nie fakt,iż miałam ją w kieszeni.
-AHA!-krzyknęłam zadowolona.
Dumna z siebie i swojego odkrycia podałam ją temu gostkowi i założyłam ją na szyję. Koleś otworzył następne wrota do świata muzyki. Na korytarzu kręciło się już kilka osób.
-Casidy<,> chodź tu!-rozkazał czyiś głos.
Wyszukałam właściciela głosu,którym okazał się być Nick. Co on tu już robi? Spojrzałam na zegarek telefonu,zdumiona zobaczyłam godzinę 11:10. Moja reakcja? "Że cooooooo.....?" ((Po co się ograniczasz? Walnij tam jeszcze z piętnaście „o”, przecież to wcale nie drażni czytelnika.)). Ruszyłam za nim<,> próbując go nie zgubić.
-Zostaw tu torbę.-powiedział.
Skinęłam głową i zrobiłam wydane przez Nicka polecenie. Taa...stracić go na chwilę z oczu i już go nie ma.
Wyszłam znów na korytarz i szłam za zielonymi strzałkami.Na końcu tej jakże uroczej drogi przez kilometrowe wręcz korytarze były granatowe drzwi. Ciekawość wzięła górę i otworzyłam je. Czarno wszędzie,ciemno wszędzie ,co to będzie,co to będzie? <Czy to jest… Inteligentne nawiązanie? *przekrzywia głowę w konsternacji*> Nie,a tak na serio? Czarny materiał i podłoga. To ja jestem w piekarniku <Mój piekarnik jest chyba zepsuty. Ja mam srebrny w środku.> czy coś? Jedyną nadzieją były schody,również czarne,bo jakby inaczej. Wpięłam się po nich i weszłam na...badum tssss...scenę na której byli już chłopcy z 5sos i moi idioci.
-Dzięki,że ktoś mi powiedział gdzie mam iść.-mruknęłam<,> podchodząc bliżej.
I tym jakże sposobem zwróciłam na siebie uwagę wszystkich. Spojrzeli na mnie i przelecieli wzrokiem(EJ,EJ BEZ SKOJARZEŃ OK?) <TO PO JAKĄ CHOLERĘ PISZESZ TO CAPSEM?> ((PO JAKĄ CHOLERĘ TO PISZESZ?)). Czy teraz jest odpowiedni moment ,by się zarumienić tak jak to w tych wszystkich romansidłach? ((Cóż, jesteś główną bohaterką kliszowego opka z wątkiem romantycznym, więc nie krępuj się.)) Chwilę po tym chłopacy wrócili do oglądania miejsca koncertu. Czy mi się zdaje ,czy Luke skosił ogródek? <A co? Miał siano w butach i trawę we włosach?>
-Nazwisko-powiedział ochroniarz.
-Casidy Morgan -odparłam.
-Przepustka<.>
Zaczęłam przeszukiwać torbę w nadziei ,że wzięłam i wrzuciłam tam moją cholerną przepustkę.
-Bo wie pan,tak się zdarzyło,że na złamanie karku jechałam na tym czymś tutaj na próbę. Ja z Dark Shadows <Ja z Absurdu>,a przepustka musiała przez przypadek zostać w domu.-westchnęłam.
-Przepustka.-ponowił swoją wypowiedź tym razem groźniej.
Załamana wsadziłam ręce w kieszenie i już chciałam wrócić po tą jebaną <Uhu. Zrobiło się groźniej :3> przepustkę ,gdyby nie fakt,iż miałam ją w kieszeni.
-AHA!-krzyknęłam zadowolona.
Dumna z siebie i swojego odkrycia podałam ją temu gostkowi i założyłam ją na szyję. Koleś otworzył następne wrota do świata muzyki. Na korytarzu kręciło się już kilka osób.
-Casidy<,> chodź tu!-rozkazał czyiś głos.
Wyszukałam właściciela głosu,którym okazał się być Nick. Co on tu już robi? Spojrzałam na zegarek telefonu,zdumiona zobaczyłam godzinę 11:10. Moja reakcja? "Że cooooooo.....?" ((Po co się ograniczasz? Walnij tam jeszcze z piętnaście „o”, przecież to wcale nie drażni czytelnika.)). Ruszyłam za nim<,> próbując go nie zgubić.
-Zostaw tu torbę.-powiedział.
Skinęłam głową i zrobiłam wydane przez Nicka polecenie. Taa...stracić go na chwilę z oczu i już go nie ma.
Wyszłam znów na korytarz i szłam za zielonymi strzałkami.Na końcu tej jakże uroczej drogi przez kilometrowe wręcz korytarze były granatowe drzwi. Ciekawość wzięła górę i otworzyłam je. Czarno wszędzie,ciemno wszędzie ,co to będzie,co to będzie? <Czy to jest… Inteligentne nawiązanie? *przekrzywia głowę w konsternacji*> Nie,a tak na serio? Czarny materiał i podłoga. To ja jestem w piekarniku <Mój piekarnik jest chyba zepsuty. Ja mam srebrny w środku.> czy coś? Jedyną nadzieją były schody,również czarne,bo jakby inaczej. Wpięłam się po nich i weszłam na...badum tssss...scenę na której byli już chłopcy z 5sos i moi idioci.
-Dzięki,że ktoś mi powiedział gdzie mam iść.-mruknęłam<,> podchodząc bliżej.
I tym jakże sposobem zwróciłam na siebie uwagę wszystkich. Spojrzeli na mnie i przelecieli wzrokiem(EJ,EJ BEZ SKOJARZEŃ OK?) <TO PO JAKĄ CHOLERĘ PISZESZ TO CAPSEM?> ((PO JAKĄ CHOLERĘ TO PISZESZ?)). Czy teraz jest odpowiedni moment ,by się zarumienić tak jak to w tych wszystkich romansidłach? ((Cóż, jesteś główną bohaterką kliszowego opka z wątkiem romantycznym, więc nie krępuj się.)) Chwilę po tym chłopacy wrócili do oglądania miejsca koncertu. Czy mi się zdaje ,czy Luke skosił ogródek? <A co? Miał siano w butach i trawę we włosach?>