piątek, 29 czerwca 2018

Jak obrazić czterech współautorów w trzech stronach - ,,Tak się wraca"

        Moi drodzy, to już prawie rok istnienia Republiki Absurdu. Rok naszych zmagań z rakiem, krabem, homarem i innymi skorupiakami tak popularnymi w internetowym pisarstwie. Dla nas, analizatorów, to przede wszystkim rok walki z merysuizmem - problemem przez nas szczerze znienawidzonym, ale niestety także cholernie bliskim, jak się ostatnio przekonałyśmy z dziewczynami w ostatnim czasie...
    Otóż istnieje sobie taki fenomen jak ,,blogi role-playowe", na których członkowie/współautorzy tworzą własne postaci i piszą opowiadania z ich perspektywy, utrzymując konwencję wszystkiego w fabule strony ustalonej przez jej właściciela. Całe wyzwanie polega na tym, że nie tworzysz tam własnej osobnej historii - poza twoimi postaciami znajdują się tam cudze, mogące mieć bezpośredni wpływ na twoje wątki. Jeśli zaczniesz jakiś wątek, ktoś inny może go dokończyć, na przykład wybrany przez ciebie bohater. W skrócie można to nazwać ,,pisaniem w systemie turowym". W ten sposób zgrana grupa amatorskich pisarzy potrafi tworzyć jedną dynamiczną historię, zlepioną z osobnych opowiadań. Warunek dobrej zabawy jest jeden: spójność.
    Tutaj pojawia się problem merysójek. W internecie można znaleźć sporo blogów w tym typie, na którym (jeśli masz szczęście) co druga postać jest zimną suką o średniej wiekowej siedemnaście i skrytym zauroczeniu do równie twardych sukinsynów, do którego oczywiście nigdy się nie przyzna na głos. Plaga merysójek nęka szczególnie blogi fantasy, bo w te klimaty najłatwiej się wpasować każdemu. Niestety, nie ciężko stracić wiarę w ludzkość dołączając do podobnej ,,zabawy". To sytuacja wzięta prosto z życia: tworzysz dopracowaną postać (z której jesteś niezwykle dumny), piszesz jej pierwsze opowiadanie zajmujące trzy strony A4 w Wordzie, publikujesz... i dostajesz w odpowiedzi opko złożone dosłownie z dziesięciu zdań dialogu. Na dodatek ze wszystkiego wynika, że twój bohater wychodzi na słabeusza, który stoi jak kołek w środku bójki i rumieni się na widok odsłoniętej nogi. A wszystko oczywiście dla podkreślenia, jak to wspaniała jest postać współautora twojego wątku.
    Dlaczego o tym piszę i czemu tak długo? Otóż niedawno zdarzyło się nam - mi, Apo, Blue i Red (czytelniczce RA, którą serdecznie pozdrawiamy) - dosłownie zderzyć z pędzącą merysójką na własnym blogu. Jej twórczyni jakiś rok temu z niczego przestała pisać z nami opowiadania i wróciła dopiero przed dwoma tygodniami z opkiem zatytułowanym ,,Tak sie wraca". Tfur ten uświadomił nam, że od początku istnienia naszego pięknego uniwersum miałyśmy w nim merysójkę, której dłużej nie możemy tolerować. Ałtorka wykazała się całkowitym brakiem poszanowania dla roku naszej pracy, wątków i nowych postaci, które ominęła. Bo po co nadrabiać rozwijającą się fabułę? Lepiej wepchnąć się w nią łokciem. Przy okazji, oczywiście, przypominając nam o tym, jakim niesamowitym badassem jest Mery Sue.
    Jako formę katharsis po całym shitstormie jaki z tego wyrósł, zdecydowałyśmy się na przeanalizowanie całego opka. Jednakże dałyśmy to do roboty Doli i Johnny'emu, którzy do tej pory nie mieli styczności z twórczością naszej znajomej. W ten sposób możesz być pewny, drogi czytelniku, że w analizie nikt nie sugerował się osobistymi urazami do ałtorki.
    Zanim jeszcze przejdziesz do czytania, wypadałoby pokrótce wyjaśnić, kim jest główna bochaterka i gdzie dzieje się akcja, bo podobne informacje z reguły są dobrze znane współautorom bloga i nie trzeba ich wałkować w każdym opku. Christina ,,Virus" Russo jest włoską mutantką, której głównym talentem jest używanie własnej z krwi z jakimiś nanobotami do walki (sama nie wiem jak to działa, a znam ją rok), zgrywanie kozaka i obleśne podrywanie każdej kobiety w swoim zasięgu. Postać sama w sobie obraźliwa dla osób każdej orientacji, co było tylko jednym z powodów usunięcia jej z bloga. Wspomnianym blogiem jest Megalopolis, założone przez Red i mnie, a współtworzone przez między innymi Apo i Blue. Fabuła dzieje się w tytułowej aglomeracji czterech futurystycznych miast i kręci się wokół historii gangu nazwanego przez opinię publiczną ,,Szczurami". Tworzonymi przez nas postaciami są najlepsi członkowie grupy, mający na celu ogólne sianie zamętu na całej wyspie i czerpanie z tego korzyści. Wszystko utrzymane jest w klimatach sci-fi/cyberpunku (stąd też wszyscy ci mutanci, cyborgi i inne dziwadła).
    Po tym długim wstępie nareszcie mogę zaprosić was do czytania. Przygotujcie się na masę niepotrzebnej badasserii, lekcję jak NIE podrywać i - jakżeby inaczej - niedobór przecinków. Enjoy!


Autor: Ursa
Komentują:
*((Dola))
*//Johnny//

  Chris uśmiechnęła się jednym kącikiem ust stając przed wejściem ((Stanęła przed wejściem kącikiem ust?)) i ścierając krew z policzka. Dawno jej tu nie było, ciekawe ile się zmieniło? Ale wreszcie mogła wrócić, czas się nieco zabawić...

  Leżąc na łóżku w swoim przyszłym haremie przeciągała się zadowolona sącząc plany ((słomką prosto ze swojego mózgu)) która z piękności jako pierwsza znajdzie się koło niej. Niestety miłe snucie planów ((Ach, więc tobie o „snucie” planów chodziło! To wiele wyjaśnia.)) przerwał cichy dźwięk smsa. Warknęła((,)) sięgając po telefon ((i przy okazji zjadając przecinek)) //Powiedziano mi, że osoba stojąca za tym opowiadaniem PONOĆ umie pisać. Zalatuje mi tu ałtorką.//. Kto i dlaczego śmie jej przeszkadzać w tak miłym momencie.((*?))  Gdy jednak zobaczyła kto jest nadawcą((,)) uniosła brew.
 -Proszę, proszę... nie sądziłam że jeszcze ((kiedyś zobaczę człowieka, który omija przecinki przed „że”. Poważnie, nie spodziewałam się takiego wynaturzenia.)) //*wzdryg*// się do mnie odezwiesz...- Mruknęła zrywając się z miejsca i wychodząc na ulice ((Trzy na raz!)), nikt nawet nie widział ((Ewww, to nie było jednorazowe…)) //*wzzzdryg*// że wyszła. I dobrze, niech się na razie nie mieszają. Szła coraz głębiej w ciasne uliczki, w końcu zaczęła wspinać się po murach domów, balkonach i oknach by znaleźć się na dachu. Koło jasnego neonu już ktoś siedział. Postać w długim płaszczu przeciwdeszczowym kucnęła((,)) wyciągając spod płachty ((wszystkie skradzione przecinki i załadowała nimi)) broń snajperską. Zaczęła celować spokojnie, nawet nie zwracając uwagi na nowego towarzysza.
 -Cześć malutka, myślałam((,)) że jesteś na mnie obrażona.- Chris przytuliła się do mierzącego snajpera, który tylko cicho syknął z złości ((WUNSZ!)). //Snajper w środku misji pozwala sobie na pogaduszki? Co jeśli zgubi cel?//
 -Nie licz((,)) że to z empatii czy jakiegokolwiek innego celu pomagam tobie ((*ci. TOBIE pomagam, ale pomagam CI. Kolejność jest ważna.)). Chcę pomóc wam((,)) Szczurom, a jesteś jedyną((,)) z którą mogę bezpiecznie się skontaktować. W końcu nawet gdybyś chciała później cokolwiek wygadać na policji czy torturach nawet, nikt Ci ((Mała litera!)) nie uwierzy, w twojej teczce na samej górze leży stos żółtych papierów...- Damski, beznamiętny głos mógłby być wystarczający((,)) by zniechęcić do rozmowy, jednak Virus dobrze znała swoją siostrę i nawet za te wszystkie świństwa((,)) które jej zrobiła, nie była w stanie jej skrzywdzić.
 -Już się tak nie drocz kochana, lepiej powiedź o ci ((*o)) Ci ((Co ty, list piszesz?)) tak chodzi((,)) że musiałaś się przemóc i do mnie odezwać?- W odpowiedzi na pytanie dziewczyna w płszaczu ((Kszszszsz, kszszszsz, zakłócenia na linii!)) odsunęła się od lunety gestem nakłaniając siostre ((*ę)) by zerknęła na cel. Chris nachyliła się((,)) przymykając jedno oko. ((Na początku nieco się zdziwiła, gdyż nie mogła niczego dostrzec. Dopiero po chwili dotarło do niej, że powinna przymknąć drugie oko, nie to, które przyłożyła do celownika.)) Na celowniku był siwiejący mężczyzna, nieco przed pię((ć))dziesiątką, stał spokojnie przed siedzibą policji palac papierosa. Widząc to Virus sama sięgnęła do kieszeni po swoją paczke ((*ę)).
 -To Christian Blanc, ironiczne prawda? //Trzy rodzaje prawdów: szczere prawda, ironiczne prawda, gówniane prawda.//- Wydawało się że snjperka ((A cóż to za dziwne stworzenie?)) zachichotała. Chris jednak nie zwróciła jednak uwagi na słaby żart ((Eeee, chyba nie załapałam.)) zapalając fajkę i zaciągając się z uśmiechem. Druga dziewczyna skrzywiła się, widać że ((Co te biedne przecinki ci uczyniły, ałtorko?)) nie lubiła smrodu tytoniu. -Gość bardzo was nie lubi i ma rzeszę fanów w tej kwestii.
 -To zastrzel, masz gościa na muszce.- ((Rozumiem, że ta wypowiedź miała nam pokazać, jak bardzo merysójka jest zimna i wyrachowana. Schemat.)) Mruknęła obojętnie puszczając kółka z dymu w twarz siostry ((Mruknęła obojętnie, czy obojętnie puściła kółka z dymu? TO ZDANIE POTRZEBUJE PRZECINKA.))
 -Jeśli to zrobię, posądzą o to was. Ile zajmie im znalezienie waszej kryjówki i wyłapanie jeśli zginie nadinspektor? Dzień? Dwa? ((To słabo ukrytą mają kryjówkę. Brzmi jak amatorski gang, a z opowiadań Apo wiem, że amatorski nie jest, więc śmiem sądzić, że jesteś w błędzie.)) //Rozumiem, że nadinspektor jest wyjątkowo ważnym wrogiem gangu, skoro jest na muszce. Czy jego śmierć nie wprowadzi więc chaosu w śledztwie przeciwko Szczurom? Jeśli już, to odkrycie kryjówki potrwa dłużej, bo trzeba będzie przydzielić kogoś innego i zapoznać go z aktami sprawy. Jeśli filmy kryminalne czegoś uczą, to tego, że gliniarze cholernie nie lubią papierkowej roboty.// Wiem((,)) że nie należysz do rozważnych, ani ((romantycznych)) zrównoważonych, ale tym razem, proszę cię powstrzymaj się. Jego zabicie ot tak, będzie jak podpisanie wyroku.
 -Kto jak kto, ale ty powinnaś wiedzieć((,)) że już kilka sobie podpisałam- Wyszczerzyła się zuchwale ((*kaszel, kaszel* merysuizm *kaszel*)).
 -Tutaj nie o twoją dupę chodzi, chodzi o wszystkie szczury ((Wcześniej napisałaś to dużą literą. To to w końcu jest nazwa własna czy nie?)) //Może chodzi jej o zwierzątka w kanałach? Czy Szczury to tak naprawdę aktywiści ochrony praw zwierząt?//.
 -A tobie co tak zależy? Zawsze byłaś tą "porządną".- Chris usiadła((,)) opierając się o neon za plecami, wyjęła też zza paska piersiówkę i pociągnęła łyk.
 -Ta wasza organizacja może i śmierdzi ściekiem, ale jest jak to powiedziałaś "porządniejsza" od naszych władz. Każdy siedzi w kieszeni innego, każdy dba tylko  własną dupę. Nawet nie wiesz jak dobrze jest to zorganizowana mafia. Staram się jak mogę usuwać was z danych, sprzątać wasz syf, ale też nie jestem bóstwem. Współpracownicy już mnie podejrzewają, już węszą. Tym razem ty musisz mi pomóc, ((A tutaj, dla odmiany, przecinek nie powinien się pojawić. Próbuj dalej, ałtorko.)) albo raczej pomóc sobie i swoim ludziom.- Chris pociągnęła kolejny łyk ((*wzdycha* To mówiła ta druga dziewczyna, więc dlaczego po jej wypowiedzi opisana jest czynność Chris?)).
 -To jaki masz pomysł?
 -Dasz się złapać, w ten sposób bez zbędnych szopek znajdziesz się w środku, sam pan Blanc w twoim zasięgu i poza zasięgiem moich podejrzeń. Zniknie on, ja usunę dane i rozjedziemy się w pokoju.
 -No dobrze, czyli co dokładnie chcesz?
 -Ty rób to co zawsze, ja też będę robić to co zwykłam. A teraz przepraszam.- Zanim Chris zapytała za co((,)) siostra wyjęła glocka i strzeliła w klatkę piersiową Virus. Dobrze wiedziała((,)) że nie może uszkodzić jej kręgosłupa, a wtedy wyleczy się . ((Ach, dwa podmioty w jednym zdaniu! Czemu ałtorka pomyślała, że to będzie dobrze brzmiało?)) //Czy tam jest spacja przed kropką? *wzdryg*//

  Szatynka powoli otwierała oczy, zamrugała kilka razy, było ciemno, ciasno i zimno ((To mogłyby być dwa zdania. Wtedy wyglądałoby to ładniej.)). Czy to trumna? Nie, jeszcze nie. Sadząc po niskiej temperaturze i tym((,)) że jedyne co ją zakrywało to mały kawałek materiału byla w kostnicy. Chwile((tak ze dwie, trzy)) zastanawiała się jak długo tutaj mogła być, godziny? dni? tygodnie? miesiące? lata? ((Ja tam się nie znam, ale ciała w kostnicy to chyba przez kilka lat nie leżą.)) Chyba jeszcze nigdy nie regenerowała się z niemal że ((Już chciałam znowu wcisnąć tam przecinek, ale dotarło do mnie, że to tylko niepotrzebna spacja.)) śmierci. Żałowa((,)) że nie ma jakiegoś podłączenia do sieci robotów. W sumie to był pomysł na kolejny update. Leżala spoknie ((spokojnie + w oknie = spoknie.)) //”…leżała… Spock! Nie! Odłóż fazer!”// , w końcu ruszyć się nawet nie było jak. Wbiła sobie paznokcie w udo, wbijała tak mocno aż nie poczóła
((James Franco Wtf GIF
CO TO JEST.)) //PG-16!// że z rany sączy się krew. Z pomocą jedynie ruchów nadgarstka i palcy ((Widzę, że deklinacja jest dla plebsu, a nie dla takich wyższych istot, jak ałtorka. W naszej pięknej Polszy odmieniamy „palców”.)) zaczęła kierować cienką stróżką tak((,)) by znalazła się ona za małymi drzwiczkami i otworzyła zamek. Gdy tylko usłyszała ciche szczękniecie wykopnęła drzwiczki i zaczęła się wyczołgiwac z klaustrofobicznego pudełka. Przeciagnęła się((,)) ziewając.
 -Dość ożeźwiająca ((*przeciera oczy* Co?)) ta drzemka.- Uśmiechnęła się łobuzersko do chudej dziewczyny stojącej teraz z otwartą buzią, nie wiedząc czy krzyczeć((,)) czy lepiej nie ((Z tego zdania wynika, że to Chris nie wiedziała czy krzyczeć.)). Właśnie stała przed nią naga kobieta, która wstała z miejsca w kostnicy.
 -Słuchaj mała, pięknie otwierasz usteczka, może byś tak chciała pójść ze mną? – ((Wow. Z taką bajerą to chyba każda twoja, nie?)) Zawiesiła ramię na dziewczynie niemal wpychając jej twarz w swój biust
((Side Eye Wtf GIF
Chris powinna dostać w ryj za ten chamski i wulgarny podryw. Znam kilka lesbijek i ŻADNA nie zachowuje się w ten sposób. Żałosne.)) //Wyobraziłem sobie scenę rodem z „Westworld”. Już robiłem sobie nadzieję na epicką interakcję, ale wypowiedź i zdanie po niej szybko sprowadziły mnie do poziomu stereotypu i ignorancji na jakim stoi ten twór.//. Zanim jednak na dobre mogła zająć się podrywaniem((, subtelnym, niczym podryw typowego Seby spod bloku)) do pomieszczenia ktoś wszedł((,)) krzycząc głośne "O K%#*@!" //Tu dla odmiany PG-12.// ((Ciekawe. To musi być niewygodne, tak krzyczeć „O KPROCENTHASZTAGGWIAZDKAMAŁPA!”.)) //Znowu zakłócenia na linii.//
 -Proszę jej tak nie nazywać, oddaje mi się dobrowolnie, nie za pieniądze ((Nie. Ona nawet nie miała czasu zareagować, ty tępa dzido. Rozumiem, że to miało być zabawne, ale, kurwa, nie wyszło.)) .- Upomniała mężczyznę((,)) który stojąc w osłupieniu dał jednak radę dorwać jakiś guzik na ścianie. Zaraz usłyszała jak podnosi się alarm. Wyszczerzyła się((,)) ukazując szereg białych zębów i strzyknęła dwa razy karkiem.
 -Schowaj się kochanie, to nie będzie miły widok.- Zasłoniła oczy dziewczynie ((Naprawdę, Chris powinna dostać w ryj.)). Po czym wyciągnęła nagle rękę w stronę mężczyzny. Krwisty pocisk wbił się w brzuch przejmując kontrole nad ciałem.
 -A teraz po proszę o spodnie, nie przystoi rycerzowi bronić swojej księżniczki całkiem nago.- Mężczyzna jak zahipnotyzowany posłusznie zdjął spodnie i podał Chris. -Koszule też. ((Najlepiej tak ze trzy. Trochę mi się ostatnio przytyło.))- Założyła ją, ale zapinając tylko jeden guzik. W tym czasie chuda nieznajoma zdążyła schować się pod biurkiem. Chris posłała jej oczko i nieme "zadzwonię"((,)) po czym puściła się biegiem przez korytarz. Powtarzając w myślach((,)) że jak spotka młodą to puści jej lanie. //Czy to ma być jakiś bondowski romans na przecenie? Bohaterka wydaje się obeznana w temacie infiltracji, to nie jej pierwsza misja. Czy na wszystkich poprzednich podrywała sobie ukochaną na czas trwania operacji?// Rana na udzie zdążyła już częściowo się zasklepić, więc Virus rozdrapała sobie tym razem nadgarstek i strzeliła krwawym pociskiem w kamery. Teraz miała wgląd ((Perunie, czy jest coś, czego ta merysójka nie potrafi? Oczywiście, poza taktownym podrywem…)). Chwilę zajęło jej znalezienie drogi wyjściowej, ale taiła na coś jeszcze, oddział idący w jej kierunku((,)) a na przedzie.((..)) Cóż za szczęście((,)) pan Blanc ((*kaszel, kaszel* imperatyw *kaszel*)). Popędziła  jego kierunku. Wiedząc którędy będzie biegła wstawił się z swoimi ludźmi wzdłuż wyjścia. Wyszła((,)) spokojnie ((Albo to tu powinien być przecinek… *drapie się po głowie*  Za cholerę nie wiem, co ałtorka miała na myśli.)) patrząc na celujących w nią ludzi.
 -Pani Russo, proszę stać! //Ta uprzejmość ma sugerować, że dobrze się znają? Jedynym powodem, dla którego pada słowo „proszę” jest stworzenie okazji do merysuizmowego dogryzienia.//
 -Co tak niemiło((,)) panie inspektorze, oj przepraszam nadinspektorze.-Wysyczała to najbardziej kpiąco jak tylko się dało ((*kaszel, kaszel* znowu merysuizm *kaszel*)). Mężczyzna jednak stał twardo, wcale się nie bojąc. -Chyba nie czytał pan moich akt((,)) co? //Może właśnie dlatego się nie boi? Zna cię, więc chyba czytał.//- Znów ((merysuizm)) kpina. Cały czas podchodząc do policjantów ((Co? CO ROBIŁAŚ PODCHODZĄC DO TYCH POLICJANTÓW?)). No z nieba spadł jej ten gnojek, teraz tylko go zabić i do domku. Na krótki gest dowódcy wszyscy ponieśli broń ((hen, hen daleko ponieśli i już jej z powrotem nie przynieśli)).
 -Mogę trochę twojej krwi?- Mrugnęła zalotnie do najbliższego funkcjonariusza, ten widząc niemal gołą kobietę nieco zwątpił, a w spodniach na pewno stał na baczność ((*wzdycha ciężko* Masz spodnie i koszulę, pustaku, więc nie jesteś „niemal goła”. A drugiej części zdania nie skomentuję. Nie mam siły, powzdycham sobie w kącie.)).
// Press Association GIF 
Gościnnie wystąpili: Tom Hanks i masa zaszufladkowanych facetów.// Nim się jednak zorientował z nadgarstka kobiety wystrzeliła krwawa macka podrzynając mu gardło ((Z tych policjantów to straszne pierdoły są, dlaczego pozwolili jej tak blisko podejść?)). Jego krew błyskawicznie stała się jej krwią. //To stwarza duże ryzyko wystąpienia konfliktu serologicznego. Chyba, że ma jakąś butelkę albo sakiewkę na zgromadzoną po drodze krew. A tak przy okazji – chamska zrzynka Katary z „Awatar: legenda Aanga”. Blood bending much?// Jednak w tym też momencie wystrzeliła na nią salwa z policyjnej broni ((Dopiero teraz?)). Teraz jednak zamiast pół litra potrzebnych((,)) żeby nie zemdleć //Może i nie zemdlała, ale mięśnie też potrzebują krwi. Ludzie po zabiegu oddania krwi (pobiera się około 600 ml) zataczają się w drodze do domu, a mery, mając pół litra, WALCZYŁA.//miała koło sześciu, to w zupełności wystarczyło by zasłonić się przed pociskami. //Okej, mogę uwierzyć w tą imitację krwiogięcia, ale nie wmówicie mi, że sześć litrów krwi ma wystarczającą masę i gęstość by zatrzymać lecący pocisk, nie mówiąc o strzałach seriami.// Gdy tylko przeczekała pierwszą salwę wypompowując powoli krew z chłopaka ((To…? CO ZROBIŁA? DLACZEGO TO ZDANIE JEST NIEDOKOŃCZONE?)). Wreszcie mając już całą jego zawartość ((łącznie z wszystkimi narządami)) //Sączenie planów z początku opka wygląda teraz zupełnie inaczej.// zaczęła krwawy taniec. Piruet i długie ostrze wysuwające się z ściany krwi cięło niczym sierp w trzech z nich ((Piruet też ciął? PIRUET, KURWA?)) //Zapachniało epickimi ujęciami w stylu anime, ale opis zadziałał jak chmura taniego, mokrego odświeżacza powietrza. *wzdryg*//. Jeszcze tylko jedenastu plus nadinspektor ((*facepalm* A co się ograniczasz? We wszystkich obecnych w tym budynku zabij, przeca dla ciebie to nie problem.)). Miała za mały zasięg, musiała opuścić swoją zasłonę. Faktycznie ochrona zniknęła((,)) ale wokół pojawiły się długie macki((,)) które teraz mogły sięgać daleko w przód. Dziewczyna znów machnęła ręką((,)) jedna z macek pochwyciła czterech policjantów((,)) po czym rzuciła przez całe pomieszczenie uderzając  ściany, //Wcześniej macki cięły, więc mogły być cienkie i długie. Ale wiele macek, długich i wystarczająco grubych, żeby rzucić kilku policjantów? Chyba przeceniamy objętość sześciu litrów, zwłaszcza biorąc pod uwagę to co mówiłem wcześniej o mięśniach.// wszyscy pozostali już w bezruchu. Kopniak, garda, dwa ciosy, znów obrót, znów kopnięcie. Makabryczny taniec w towarzystwie macek trwał. Dostała w nogę na wylot, w brzuch, w ramię, łuk brwiowy rozcięty rykoszetem ((Oczywiście, dla niej to żadna przeszkoda. Jestem w stanie zrozumieć, że się regeneruje, ale bólu też nie czuje?)). Po niedługiej chwili stała już tylko ona i pan Blanc. Wiedziała ((W nienawiści do przecinków…)) że nie ma już kul, podeszła do niego pewnie, choć kulała. Uśmiechnęła ((się)) perfidnie((,)) gdy ten sapał z nienawiścią.
 -Z taką wiedzą, umiejętnościami mogłabyś być największym bohaterem. ((To tak na wypadek, gdybyś nie zauważył, jaka jest zajebista i badassowska, czytelniku.))- Warczał ((Wkurwiony, ale i tak ją chwali. Takie rzeczy tylko z merysójkami.)), ale ona tylko się uśmiechnęła
 -Nie bój się, już jestem- Wbiła mu trzy macki w ciało -Choćby w łóżku.
((Facepalm GIF by Grieves ))
- Uśmiechnęła się znowu patrząc na mężczyznę. Zaraz miało być tutaj więcej ludzi, ruszyła w stronę wyjścia, wbiegła w pierwszy lepszy zaułek i używając krwi((,)) której jeszcze się nie pozbyła uniosła się nad murem, tam już nie powinni jej załapać tak łatwo. Zakaziła najbliższe auto //Krwią? Jeśli już to zhakowała albo ukradła.// i ruszyła do szczurów //,żeby nasypać im karmy i wyczyścić klatkę.//, po drodze zmieniając jeszcze kilka razy samochody żeby jej nie namierzyć //Kogo nie chciała namierzyć? *namierzyli// ((,)) a skończyła podróż pieszo.

  Chris uśmiechnęła się jednym kącikiem ust((,)) stając przed wejściem i ścierając krew z policzka, która skapnęła z brwi. Dawno jej tu nie było, prawdopodobnie, ciekawe ile się zmieniło? Ale wreszcie mogła wrócić, czas się nieco zabawić...
 -Cześć wszystkim!- Weszła pewnie do środka, jeszcze kapiąc krwią z nie do końca zasklepionych ran. Rozsiadła się oczywiście między dwoma dziewczynami obejmując je ramionami i uśmiechając się szeroko. //Następnie dostała z dwóch stron łokciami w szczękę i została sama na kanapie.//
 -Podobno ubrudzenie krwią niektóre podnieca, a c((o)) wy mi powiecie? W ogóle co tu się dzieje i co mnie ominęło, bo mam dziwne wrażenie((,)) że dawno mnie tutaj nie było.- Puściła oczko do swojej Różyczki. ((Po całej sali przeszedł pomruk niezadowolenia. Wszyscy cieszyli się, że mają z głowy tę tępą dzidę, a tu taka przykra niespodzianka…))

<Nie spodziewałyście się mnie co? :D>

środa, 20 czerwca 2018

Ten fiolet nosi znamiona czerni - Assassyn z Przypadku #1



Z  fanfiction pisanym na podstawie gry zawsze jest jeden, kluczowy problem. No, może dwa. Po pierwsze trzeba oczywiście umieć pisać, bo samo uwielbienie dla danej produkcji jeszcze nie robi z nikogo wspaniałego pisarza. Co najwyżej ściągnie na ałtorską głowę łowców raka – takich jak my – albo te tabuny ludzi tak przeżartych złymi fanfickami, że w zasadzie wszystko im jedno i wychwalają pod niebiosa każdy ochłap byle tylko pojawił się ich ulubiony bohater. Po drugie, porywając się na takie pisarskie wyzwanie, trzeba być maksymalnie skupionym przez cały czas. Naprawdę – wystarczy zaledwie jedna chwila nieuwagi, by mechanika rozgrywki i wszystkie jej absurdy niecnie wypaczyły historię. Nie masz świętości dla tej zarazy, bo raz wpuszczona do tforu szybko kładzie się cieniem na sensie i logice oraz grzebie jakąkolwiek zgodność z realnym światem. Przecież ikoniczny dla całej serii Assassin’s Creed skok na główkę do siana kilkanaście lub kilkadziesiąt metrów niżej nie jest niczym niesamowitym i na pewno nie skończy się złamaniem karku, bo przecież w grze zawsze wychodzi, prawda? Prawda! O tym, co nasza radosna czwórka asasynów z piaskownicy zrobiła źle, mogłabym pisać godzinami, ale ałtorka zrobiła to lepiej. Nawet nie łudźcie się, że dowiemy się, czym jest i gdzie leży tytułowy Przypadek – podejrzewamy, że to wieś, która graniczy z Przyjęciem, ale kto wie? Dla ałtorki nie ma tu rzeczy niemożliwych, bowiem bez najmniejszego trudu ciska w nasze twarze takimi kwiatkami jak przykładowo trzyosobowe pary czy przodków, którzy grzecznie czekają na przydzielenie do człowieka. Mało tego, nasza czwórka dysponuje tak nieoczywistymi i zaskakującymi nazwiskami, że nawet nieudolnie opisany samouczek w Animusie się chowa! Dlatego wszystkich początkujących asasynów i starych wyjadaczy u poszarpanych nerwach uprzejmie proszę o wyjście lub przynajmniej zachowanie szczególnej ostrożności. I pamiętajcie: pracujemy w ciemności, by służyć światłu!


Assassyn <*Asasyn – to słowo też się spolszcza> z Przypadku
Autor:  Queen_Of_Ash
 
Komentują:
* <Apocalyptical>
* {Nyan}

Prolog

Stoję nad przepaścią.<*spacja*>Co mam
zrobić? Skoczyć? {ZRÓB TO. Oszczędź cierpień} <Nope. To nie mój enter się wcisnął w tekst – to oryginalny zapis>
A może lepiej będzie jak się wycofam<?>
Nikt przecież mnie nie zmusza.... <.....> {Oh, czyli wojna na kropki jeszcze się nie skończyła? Dobra, idę po CKM...}
Nie, a jeśli <wściekły kot> nie wyceluje w środek tego przeraźliwie małego<,> z tej odległości<,> stogu siana?? {Beg your pardon, ten rudzielec jeszcze nigdzie nie skacze, Apo! *^*}
Nie<*bez spacji*> , zrobię to<*tu też*> , muszę to zrobić! <To zrób i skończ chrzanić :v > {*kibicuje samotnie* Skacz! Skacz! Skacz!}
Muszę! <No to rób! Jezu... Co cię powstrzymuje? Żartowałam z tym wściekłym kotem> {JUST DO IT!}
Przecież teraz<,> kiedy już stoję tu od pół godziny nie zejdę tak po prostu z tego dachu. {Koledzy by wyśmiali od lamusów.} <Więc skacz. Po prostu skacz.> Wychylam się i...... <....... Już dawno nie widziałam dramatyzmu mierzonego w kropkach.> {To amunicja, Apo. Ałtorka karze nam z niej skorzystać.}

Witam! {Wut? Co się stało z dachem? Gdzie mój skok?!} Nazywam się Keria. <Apo, niemiło mi. Skoro formalności mamy za sobą... Możemy ominąć kliszę z łamaniem czwartej ściany na początku każdej wattpadowej epopei? Nie? Okej, idę po colę.> {*wpieprza po cichu czekoladę*}
Jestem w miejscu<,> gdzie wszyscy pragną moich wspomnień. <Trochę nie łapię tego artyzmu wyrażonego za pomocą enterów... Swoją drogą. Dziwni ci „wszyscy”, ja osobiście wolałabym coś materialnego jej zabrać.> {Na przykład komputer, komórkę, papier, długopisy, pióra, dłuta i kamienne tablice - wszystko, czym i na czym można pisać.}
Nie jest to jednak więzienie ani jakiś ośrodek zamknięty {To tylko koreański obóz pracy.} <Całe szczęście. Mam złe wspomnienia z ośrodkami zamkniętymi. (a z psychiatrykami to już w ogóle)>.
To jest jak szkoła<,> no tak jakby z internatem. <To zdanie jest jak błąd, no tak jakby niepotrzebnie wydłużone w pokraczny sposób.>
Mam zajęcia z nauczycielami i moimi przyjaciółmi. <Tylko przyjaciele i nauczyciele? Żadnych pustych Barbie na horyzoncie? Niebywałe... Naprawdę.> {Zabierz mnie do tej cud-szkoły, w której nie istnieją żadni irytujący ludzie. Ani pracownicy, chociaż tych to można polubić.}
Nasi rodzice w każdej chwili mogą nas odwiedzić. <Pytanie tylko czy rzeczywiście istnieją i czy nie umrą przedwcześnie.> {Czemu rodzice mieliby nie móc odwiedzić dzieci w szkole? Ja sobie żartowałam z tym obozem pracy...}
W każdej chwili mogę przestać {paść różowe baranki} i wypisać się z tąd <*STĄD>.
Ale czy jednak nie lepiej zostać i zobaczyć co dalej z moim {stadem baranków...?} przodkiem? <Co za różnica? To już historia.> {Może mają go beatyfikować? To jednak jakieś wydarzenie jest.}

Hejo! Witam wszystkich? <Mnie pytasz czy witasz wszystkich? Ja nic nie wiem!> {*cykanie świerszczy w odpowiedzi*}
Jak wam się podoba? <Średnio, bym powiedziała, a to dopiero początek...> {Ba, to dokładnie *liczy* dziewiętnaście zdań. To nawet początek nie jest.}
To pierwsza moja praca na wattpadzie <Naah. Nie potraktuję tego ulgowo. Jest w Internecie – naraża się na krytykę. Było dać komuś bardziej obeznanemu z arkanami sztuki, żeby sprawdził.> i napiszcie w komentarzach jak wam się podoba<*bez spacji*> ,
<*i bez entera*>co dodać<,> a co ująć. <Na początek ujmij niepotrzebne spacje przed znakami interpunkcyjnymi i nadprogramowe entery, a dodaj sens i poprawność. Dziękuję.>

❤Info❤  

<Well...  Już czuję w kościach, że to będzie dzika jazda bez trzymanki...>
Sorry za ten krótki prolog<. Nie szkodzi, wybaczam ci.> mam nadzieje że się podoba .... <Ach... Moja droga, widzę, że znowu masz z tym problem. Powiem ci więc, że wielokropek tylko w nazwie ma ,,wielo”. W rzeczywistości chodzi o trzy kropki. Tylko trzy.> {Ale z trzech nie zrobisz pożytku. A ja dalej czekam z CKMem!}
Wszystko wyjaśni się w kolejnym rozdziale.... ☺☺☺☺ <Jeden:  tylko TRZY kropki. Dwa: na jaką cholerę ci te minki?> {Trzy: to zły sposób na zapychanie sobie ilości części książki na Wattpadzie. Czekam na dzień, w którym ludzie przestaną wykorzystywać swoje twory jak bloga lub status na facebooku...}
Informacje o głównych bohaterach:  <Bo bez tego oczywiście ani rusz... Każda „książka”, którą ostatnio czytam ma z przodu metryczkę z danymi bohaterów, bo jak inaczej mam ich poznać? Poprzez tekst? A zapomnij! (Rany... Jak to wyznanie źle o mnie świadczy O.o)> {Wyobraziłam sobie metryczki na początku takiego opowiadania Howarda Lovecrafta; “Imię: Yog-Sothoth, Nazwisko: Brak, Wiek: Przedwieczny, Przezwisko: Yoggi...”}

 
Imię: Keria
Nazwisko: Dorian
Wiek: 16 <... sekund, minut, tygodni, miesięcy, lat, dekad czy stuleci? To ważne.>
Przezwisko: Keri <Kreatywnie :’) >
Główny przodek: Dowiecie się zaraz (<*bez spacji*> pewnie się domyślacie) <(Pewnie tak, ale skoro już piszesz ten punkt, wypadałoby go jakoś konkretnie uzupełnić, wiesz? Arno Dorian, bądź Arno Victor Dorian wcale nie jest złe.)> {(JEST złe, Apo. Toż to profanacja!)}

Imię: Asha
Nazwisko: Kenway <Zaraz, zaraz... Momencik. Ale wiesz, ałtorko, że nazwiska przeważnie tak nie działają? Popatrz na biednego Desmonda! Miał na nazwisko Miles, podczas, gdy jego przodkami są Altaïr Ibn-La'Ahad (średniowiecze) i Ezio Auditore (włoski renesans) – wszyscy trzej mają różne nazwiska. I pomyśleć, że fanfiction piszą ludzie, którzy mieli do czynienia z kanonem :’) > {Ludzie mający do czynienia z kanonem w przeważającej większości nie biorą się za fanfiki.} 
Wiek: 16 <nanosekund> {Obstawiam milimetry}
Przezwisko: {“}Ashi{t, zapomniałam o żelazku”?}
Główny przodek: Wszystko o tym w rozdziale ,, Nasi przodkowie" <Obecność tego punkt jest więcej niż bezsensowna. Ałtorka sama nie wie kim są przodkowie tej radosnej grupki? Czy po prostu nie chce nam zdradzić tej nierozwiązywalnej tajemnicy?> {Jesteśmy głupi, a słów word naliczył za mało. Ot cała tajemnica.}

Imię: Adrel
Nazwisko: Kenway
Wiek: 16 <Czyżby oni wszyscy mieli to matematycznie doskonałe szesnaście czegoś?> {Parseków}
Przezwisko: Adri{an Pogromca Kanonu (z całym szacunkiem dla wszystkich Adrianów)}
Gło<*ó>wny przodek{ A może jednak chodziło tylko o przodka “głownego”? Wiesz, może w tym posranym uniwersum twoja wątroba ma przodka z Francji, a płuca hiszpański akcent.}: Wszystko o tym w rozdziale ,,Nasi przodkowie"<... Mreh, nie będę znowu tego komentować.> {Jak odcinek MacGyvera”, który nigdy nie nadejdzie. :’) }
 
Imię: Jason
Nazwisko: Cormac <Tak patrząc po nazwiskach... Cóż. Pocieszam się myślą, że Altaïr i Ezio są chociaż względnie bezpieczni. Rodzeństwo Frye i Bayek również. Gorzej z Edwardem/Haythamem/Connorem, Arno i Shay’em.> {Czym wy sobie na to zasłużyliście...}
Wiek: 16 <mileniów> {grzybów}
Przezwisko: Jasi{ek. Wait, Johnny, co ty tu robisz?!}
Główny przodek: Wszystko o tym w ro<z>dziale ,, Nasi przodkowie"
<Czyli podsumowując: nasi bohaterowie to Keri, Ashi, Adri  i Jasi. Ja tez od dzisiaj na przezwisko będę mieć Api, bo czemu nie? Może w tym szaleństwie jest metoda!> {*anime voice* “NYANI”?!}

Nowa szkoła

Zajęłam miejsce w trzeciej ławce (<*bez spacji*> siedziałam sama <Z tego dałoby się zrobić osobne zdanie.>) <,> kiedy nagle do klasy wparowała dyrektorka{ porywając za sobą drzwi, futrynę i próg}. Miała ona krótkie<,> czarne<,> kręcone włosy<*bez spacji*> , zielone oczy i długi szpiczasty nos<*bez spacji* Poza tym dyrektorka na bank należy do Slytherinu *^*> , jej ciuchy były no cóż...... <...... Znowu kropki. Tylko TRZY.>
babcine?! <Jak to w przypadku starszych pań w opkach bywa. One nigdy nie mają gustu. NIGDY.> Powiedziała tylko<:> ,,Na korytarz,, <Pierwszy raz spotykam na swojej drodze tak wynaturzony cudzysłów. O.o > {*odgłos przeładowania* To lepiej się z nim pożegnaj.} i wybiegła informować inne klasy. Nauczycielka wyprowadziła nas z sali. Kiedy już wszyscy byli na korytarzu<,> dyrektorka ledwo z siebie wydusiła <Jakoś nie jestem w stanie traktować jej poważnie> {Jak do tej pory zachowuje się jak ja gdy fangirluję...}:
- To przełom<*bez spacji*> , przełom!!!!!!{ PRZEUOM, JA WAM MÓWIĘ!!!!!!!}  <!1!!!!!11!!111!>
Kiedy już uspokoiła się powiedziała:
- Od roku zapowiadaliśmy wam wprowadzenie tego do szkoły. <,,Tego”, czyli znaczy się czego?>
Uczniowie zaczęli szeptać:
- Czy to<*BEZ SPACJI*> {szafot}? Niemożliwe!
- To Animus!? {Meeeh, dajcie mi szafot! *^*}
- Tak w<*tutaj dla odmiany ta przeklęta spacja by się przydała*>końcu{ będę mogła skazywać wagarowiczów na karę śmierci}!!!! <Zbyt wiele wykrzykników. Dawno nie czytałam tak źle zapisanego dialogu...> {To nie wykrzykniki! To amunicja do wyrzutni rakiet!}
- Już myślałam<,> że nauczyciele stale nas okłamywali w związku z tym!
- A jednak! {Dalej mam w głowie ten szafot. To brzmi tak pięknie.}
W<*tutaj też spacja by się przydała*>końcu dyrektorka warknęła <Nadal nie umiem brać jej poważnie. Przypomina mi miotającego się i warczącego szczeniaka>:
- Cisza!!!!!{!!!1!!1!} <Daj sobie spokój z tymi wykrzyknikami... Poważnie. Nawalenie ich po brzegi nie sprawi, że bohater będzie krzyczeć „bardziej”. Jedyny uzyskany efekt jest taki, że ma się wrażenie, że pisało to dziecko, które niedawno dorwało się do klawiatury po raz pierwszy.>
Wszyscy się u<s>pokoili<,> a ona powiedziała:
- Tak<,> to Animus! {No kto by pomyślał.}
Wtedy jakaś dziewczyna zapytała się{, bo nie} mnie:
-  Jaki Animus? Co to ma znaczyć? <*enter*>Była ona kompletnie nieobeznana w tych rzeczach<,> więc grzecznie jej odpowiedziałam bez ironicznego komentarza{ A po co miałabyś być dla niej wredna w pierwszej kolejności? Główna boChaterka już walczy o moją nienawiść...}:
- Animus to tak{, w rzeczy samej,} maszyna<,> w której będziemy widzieć, słyszeć i czuć wspomnienia naszego głównego przodka. <Moim głównym przodkiem jest mój ojciec. Mam po nim pół genów. Czy to znaczy, że w Animusie będę widziała dzieciństwo swojego taty? Poza tym rozdział nazywa się „Nowa szkoła”, a więc to sugeruje mi, że wszyscy nasi weseli bohaterowie są nowi i jeszcze się nie orientują we wszystkim. Jak to jest, że jedna wie czym jest Animus, a druga nie?> {Jak w prawdziwym życiu: nie wszystkie dziewczyny grały w którąkolwiek część AC, więc to normalne, że tylko jedna łapie co to jest.}
Ona zachwycona odpowiedziała:
- Łoł!! <To spolszczenie wygląda dość brzydko, ale, o dziwo, nie jest zupełnie błędne. W przeciwieństwie do podwójnego wykrzyknika.> A tak a<*spacja*>propo<s> to jestem Asha Kenway<.> jesteśmy razem w pokoju<,> a ty? <– Ja też jesteśmy razem w pokoju.>
Odpowiedziałam:
- Ja nazywam się Keria Dorian. Sorry, ale nawet nie byłam w naszym pokoju<,> a tak a<*spacja*>propo<s – mam wrażenie, że ałtorka nie do końca wie co robi z tym słowem, ale jest obce, więc musi być go dużo> ile masz lat<*bez spacji*> ? Ja 16 <SZESNAŚCIE attosekund> {hektarów}.
Ona odpowiedziała:
- Na serio? Ja też! <Co za zbieg okoliczności! Obie mają po szesnaście trylionowych sekundy! *o*> {Będąc tym samym rocznikiem? Niemożliwe! O.O}
Postanowiłyśmy zostać przyjaciółkami <W przedszkolu też tak to działało.> {A potem będzie gadać, że to w ogóle taka jędza była, nieogarnięta i stanika jeszcze nie nosi.}.
Zacze<*ę>łyśmy rozmawiać<,> gdy nagle podszedł do nas jakiś chłopak i powiedział:
- Nowe przyjaźnie uuuuu!.....! <Co to, to jest? O.O> {APO, ODSUŃ SIĘ! *siada za CKM*}
Nagle Asha krzyknęła do niego {Litości, bo biedak ogłuchnie!}:
- Adrel<,> idź stąd!!!!! <Tam kopki, tu wykrzykniki... Są siebie warci.>
Zdziwiona zapytałam:
- Zaraz<*bez spacji*> , zaraz to ty go znasz?! <– A dlaczego nie? W tym przedszkolu można mieć dużo przyjaciół na raz.> {- Po moim trupie, zdrajco - odgłos wystrzału zakończył dyskusję. Oraz znacznie skrócił całą historię.}
- Tak to jest ..... <W tej analizie zdecydowanie nie było wiewiórek. Ich CKMy na kropki miałyby amunicji na miesiące bitwy. Oddajcie mi moje wiewiórki!> {Czego wiewiórki nie użyją, tym ja się nacieszę *zaciera łapki z diabolicznym chichotem*} - Nie<*spacja*>zdążyła dokończyć<,> gdy nagle chłopak wtrącił:
- No jasne<,> że mnie zna i to nawet bardzo<,> ponieważ ona jest moją............  <Ech… Może nie dość jasno się wyraziłam. Wstawienie kropek do oporu wcale nie sprawi, że przerwa między wyrazami będzie dłuższa i bardziej dramatyczna. Przeciwnie wręcz, czytelnik zamiast zatrzymać się na chwilę, przebiega wzrokiem po tej hybrydzie szybciej niż powinien.> siostrą !!!! {DAM DAM DAMMM} <Niech ktoś zabierze jej te wykrzykniki, proszę uprzejmie.>
- Co?- Zapytałam <Jest jego siostrą, czyli są rodzeństwem – czego tutaj nie rozumiesz?>
- Tak, tak wiem<,> nie jesteśmy w<*spacja*>ogóle do siebie podobni. <Ja do mojego brata też niespecjalnie i jakoś nikt się nie dziwi.> {Mi to mówisz? Ja mam w sobie geny w większości po ojcu, a brat po matce. Czy to znaczy, że mamy innych przodków? O.o} - Powiedziała- No dobra <*bez spacji*>, <*bo ma być tutaj*>Keria oto Adrel, Adrel oto Keria. {Też nie czujecie tego dramatyzmu związanego z przyznaniem się do bycia czyjąś siostrą? Asha musi się braciszka strasznie wstydzić.}
- Miło mi<*spacje grają ze mną w chowanego?*> .- Powiedział szarmancko chłopak<,> całując przy tym moją dłoń<.>
Nagle nauczycielka zawołała nas do sal<,> a ja weszłam<,> ignorując chłopaka<*bez spacji*> , który właśnie odprowadzał mnie wzrokiem do sali. <Truloffa wyczuwam. Moc w nim silna jest.>
- Matko! Ale kretyn! {Pocałował cię w dłoń! Doprawdy nie do pomyślenia! A tak na serio, to nie widzę w tym żadnych problemów - siedzę w męskiej klasie, której zaskakująco wysoki procent to prawdziwi gentlemani. Jeśli przepuszczanie kobiet w drzwiach i odsuwanie im krzeseł to oznaka kretynizmu, to chyba jednak powinnam sobie szukać żony.} - Powiedziałam <do> Ashy, która usiadła ze mną w ławce i posłała mi oczko � <Albowiem nie posiadłam ja zdolności wizualizowania sobie tej czynności i trzeba mi ją pokazać> i minę jak bym powiedziała<,> że się zakochałam albo<,> że biorę ślub{ Ach, te opkowe wątki romantyczne. Dorastają niczym szczury w Czarnobylu: szybko i nienaturalnie}.
- Jutro zacznie się świetny rok szkolny pełen przygód i wspomnień.
Rzekłam do Ashy<,> która potwierdziała <Co.> {potwierdziła + powiedziała = potwierdziała} to<,> co powiedziałam uśmiechem.

Co?! 

{Moja dokładna myśl po przeczytaniu wstępu.} <I to jest dobre pytanie!>
I w<*spacja*>końcu ten pierwszy dzień w tej dość nietypowej szkole. {Szkoła im. Shrödingera: niby taka normalna, ale jednak nietypowa.} Stałam przed salą czekając na Ashe<*ę,> gdy ta nagle podbiegła do<*spacja w złym miejscu*>{*przecinek też niedzisiejszy*} ,mnie złapała mnie za rękę i zaciągnęła {mnie} w miejsce<,> gdzie stało to cudo - Animus.
Nie mogąc powstrzymać zachwytu krzyknęłam:
- Łoooooo!!!!!! <111!!!11!! Mam wrażenie, że ałtorka dysponuje całą armią wykrzykników>
Wszyscy zebrani obok maszyny (<*wywalić spację*> a było ich naprawdę sporo) spojrzeli na mnie jak na jakąś dziwaczke<*ę,> a Adrel stojący obok Ashy zaczął się śmiać{, a obok niego Nyan... bardziej z zażenowania niż faktycznego ubawu}. Zaraz po tym zaczął mi dogryzać<,> a ja mu{ Wspaniale, że nie wykorzystałaś tej okazji to zabawnego dialogu. Lepiej pozostawić to jako jedno zdanie opisu - niech sobie czytelnik dopowie resztę.}. Przez tą kłutnię<*chwyta się za serce* Damn. Od podstawówki nie robię takich błędów.>{*odgłos ciężkiego upadku* Halp me} nawet nie usłu<*y>szeliśmy<,> że dyrektorka weszła do sali i stanęła przed nami. <*spacja*>Asha szturchnęła mnie<,> a ja natychmiastowo odwróciłam <Co? Co odwróciłaś? Mięso na ruszcie?> {Dyrektorkę. Po czym majestatycznie wypchnęła ją przez otwarte okno. }. Szturchnęła też Adrela<,> który najwyraźniej nie<*spacja*>zauważył<,> że stanęłam jak wryta.
- Ooooo pani dyrektor.- Powiedział chłopak<.>
- Ooooo <Nie wierzę, że ktoś mógłby chociaż pomyśleć o włożeniu podobnego dźwięku w usta dyrektorki szkoły...> {Ubierającej się w “babcine” ciuchy. Kryzys wieku średniego najwyraźniej dotyka też kobiety.} Adrel Kenway i Keria Dorian{ Tyrze, dalej mi nie przechodzi przez gardło to imię, zwłaszcza z tym nazwiskiem. Ani to francuskie (jakby wskazywała logika ksionszki o przodkach), ani takie czy owakie, po prostu zlepek liter, który w głowie ałtorki brzmiał zajebiście i niepowtarzalnie. Wattpad brzydzi mi wszystkie wariacje imion na “K”.}. Skoro macie tyle energii będziecie razem pracować z Animusem jako para tak długo aż nie skończycie tej szkoły - Powiedziała pani dyrektor <. W porządku, ale po co? To ma być jakaś długoterminowa kara za... bycie?> {To ship. Dyrektorka bawi się w swatkę.}
- Co<?> aż 4 <cztery> lata razem w parze z Animusem?! {- Cztery lata w trzyosobowej parze z tymi tłukami?! - oburzył się się Animus.} <No Animus to chyba jest w tej parze niezbędny, jeśli chcą się bawić w Desmonda.> - Zapytaliśmy chórem.
- Tak! - Powiedziała dyrektorka i odeszła. <Chyba wolę te jędzowate dyrektorki, które toczą o wszystko pianę. Ta zachowuje się jakby mentalnie została w podstawówce.> {Może to wskazówka, że za niedługo przyjedzie starostwo i cały ten burdel zamknie?}
Co prawda Adrel był ładnym<,> wysokim<,> brunetem o dużych<,> czarnych oczach<, Pst! Ale dyrektorka nie kazała wam iść od razu do łóżka. Nikt nie kazał ci nawet go lubić. Po prostu będziecie ćwiczyć razem i tyle. Nie jesteś na niego skazana przez resztę życia, zdajesz sobie sprawę?> {*wciąga powietrze* A może właśnie muszą? Co, jeśli dyrektorka jest IMPERATYWEM?! Bóstwo przywdziało ludzką powłokę i miesza się w życie śmiertelników!} ale to nie znaczyło że chce z nim slędzać <Cokolwiek to oznacza.> {Ja... nie, nawet ja nie potrafię tego wyjaśnić.} każdą chwilę<,> którą chce spędzać z Animusem. <Ten Animus to chyba padł ofiarą perfidnej personifikacji. Biedna maszyna, którą ałtorka potraktowała jak człowieka. Mało tego! Udało jej się stworzyć trzyosobową parę O.o> {Animus na pewno jest z tej pary jeszcze mniej zadowolony od Kerii.} (<*bez spacji*> a przez najbliższy czas będziemy spędzać wszystkie wolne chwile w tej maszynie).
Razem w jedmym {jednym + mym = jedmym} wpomnieniu? {Mam nieodparte wrażenie, że siostra Adrela już nie dostanie więcej screentime’u w tej opowieści...} Przegięcie! <Dokładnie! Tak jak tamte dwie literówki pod rząd w słowach, które nie mają w sobie ŻADNEJ ZNACZĄCEJ trudności ortograficznej!> Co prawda każdy z nas ma własnego Animusa<,> ale łączymy się w jednym wspomnieniu <Więc w czym problem? Każdy i tak jest osobno. Daruj sobie opór. Jest bezcelowy... I bezsensowny przy okazji. Wieszasz się o urojony problem> {Może te Animusy działają na zasadzie Jägerów z “Pacific Rim”? Główny bohater tego filmu też był bardzo wygodnie kompatybilny umysłowo z azjatką, która wpadła mu w oko. :’) }...... Nie!!!! <*wzdech* Tego się już chyba nie leczy... Ale chociaż krótko było :”)>

Nasi przodkowie.... 

<To jest nazwa rozdziału. Zapisana błędnie nazwa rozdziału tak konkretniej. Dalej może być już tylko gorzej. Ale, ale! Przynajmniej uzupełnimy sobie wiedzę z metryczek na początku!>
      Budzę się...... I słyszę... <Jęk rozpaczy Apo... Brzmi jak chór potępionych na wiecznych torturach...>
- Wstawaj!!!! <Już nie mam siły komentować bezsensowności gwałcenia klawiszy odpowiedzialnych za kropki i wykrzykniki> {Dzwonię na policję i zgłaszam molestowanie.} Bo się spóźnimy!!!! - Krzyczała Asha <Krzyczała jak zacięta płyta. W kółko i w kółko, i w kółko>{, aż wszystkim bochaterom opka nareszcie pękły bębenki uszne i historia nareszcie zaczęła się robić ciekawsza.}
- Co się stało???? <*dopisuje do listy nadużyć pytajniki* Witamy w rodzinie. Siadaj, wykrzyknik zajął ci miejsce> {Wyobraziłam sobie takie kółko AMK: “Anonimowych Molestowanych Klawiszy”. To kto chce zacząć jako pierwszy? Wykrzyknik?} Gdzie się spóźnimy???? - Zapytałam zaspana<.>
- Zaspałyśmy!!!! Spóźnimy się na przydzielanie przodków!!!!!!! <BO PRZODKÓW SIĘ ADOPTUJE JAK SZCZENIAKI W KOJCU! WCALE NIE MACIE ICH ZAPISANYCH W GENACH. TO BY BYŁO ZBYT PROSTE!> {I na cholerę te oczywiste nazwiska...}
- O nie!!!! Zapomniałam - Krzyknęłam i wyskoczyłam z łóżka po pięciu minutach <Nie spieszyło jej się za bardzo, skoro jeszcze pięć minut poleżała> wybiegłyśmh<*y> {OGTHROD AI'FGEB'L-EE'HYOG-SOTHOTH'NGAH'NG AI'YZHRO!} z pokoju i wbiegłyśmy na wielką salę<,> {Ale wygodny ten plan ośrodka - dormitoria od razu prowadzą gdzie zechcesz. To jak jakiś naszprycowany Hogwart.} gdzie właśnie zaczęło się przydzielanie par do wspólnych wspomnień <Czyli jednak nie przydzielanie przodków. Zostałam oszukana *^*>. Nagle usłyszałam swoje imię i poseszłam <Skrót myślowy od „poszłam do posesji”? o.O> {O Perunie, to wy jeszcze tam posesje własne dostajecie?!} do jakiegoś pana<,> który powiedział:
- Dobrze<,> Keriu<,> {Wait... O ile się nie mylę imię bochaterki to “Keria”, tak więc odmienia się to bardziej “Kerio”... chyba, że to jakieś inne zasady gramatyczne... *siada skonfundowana*} ty będziesz w parze z Adrelem <Albowiem jest on truloffem twym jedynym i wybranym przez gwiazdy i planety. Musicie być razem zawsze i wszędzie, bo jak inaczej macie się w sobie prawdziwie zabujać?> {Na pewno nie poprzez nieoczywisty i dopracowany wątek rozwijającej się więzi. To by było przecież nudne.}.
(<*bez spacji*> Jak<* tu też bez spacji*> bym się tego w<*SPACJA*>ogóle nie<*brak mi słów. Czemu tamte dwie niepotrzebne spacje nie trafiły tutaj, gdzie powinny siedzieć?*>spodziewała) <Pokraczny system zapisu myśli bohaterki mode: on> Ten pan kazał mam <Co masz? I czemu ja nic nie mam?> {Ciesz się, Apo, że nie masz. Pewnie ten nie wspomniany nigdzie pan to tak naprawdę lekarz psychologii opkowej, który stwierdził u bochaterki nakłady agresji popychające ją do niekontrolowanych gwałtów na kanonie i niewinnych klawiszach znaków interpunkcyjnych.} wejść do sali obok<,> żeby przydzielić nam naszych głównych przodków <Jeszcze raz... Droga ałtorko, przodek to osoba, która była wcześniej. Żyła jeszcze przed narodzinami danej osoby. Tego się nie przydziela i nie wybiera. Tak się składa, że historię można zmienić tylko wtedy, kiedy ma się dostęp do wehikułu czasu. Przypomnę ci, że w uniwersum AC takowych nie ma.>.
- Dziewczyny przodem. - Powiedział speniany <Spełniony? Spieniony? Cokolwiek przychodzi mi do głowy brzmi bardzo źle O.o> {Ło kur... to nie dyrektorka była tym warczącym szczeniakiem!} Adrel.
- Peniacz. <Miałam spytać co to magiczne słowo znaczy, ale przypomniałam sobie o istnieniu słownika. Otóż to piękne (brzmiące jak hybryda kucyka pony) słowo oznaczać ma osobę, która wszystkiego się boi; tchórza. Mądre słowo na dziś zaliczone :”) >- Powiedziałam<,> wchodząc do maszyny.
Lecz przed włączeniem Animusa <Biedny ten Animus. Najpierw wkręcili go w trzyosobową parkę, a potem chcą jeszcze go włączać i do niego wchodzić. Tak się ludziom nie robi :v > {To poważnie brzmi jak zapowiedź gwałtu... mój biedny mózg...} nauczyciel powiedział<,> że kiedy wejde<*ę> do Animusa<,> {ktoś na pewno zadzwoni na policję} wyświetli się nazwa mojego przodka<.> mam zaczekać<,> a kiedy odtworzy się jego wspomnienie, dotrzeć do celu. <Oho... Odpaliła samouczek. Brace yourself *^*>
- To jest test sprawnościowy<*po raz kolejny spacja w złym miejscu*> ,który oceni czy zostaniesz w tej szkole następne cztery lata<,> czy będziesz musiała opuścić szkołę <w drewnianej skrzynce nogami do przodu. Sama rozumiesz. To Animus. Jego sekrety muszą być bezpieczne... Żartowałam. Po prostu Darwin mówi, że powinnaś umrzeć zanim przekażesz wadliwe geny przyszłemu pokoleniu.> {Hardkorowy tutorial.}.- Powiedział nauczyciel, a po chwili dodał, że następne wspomnienie będę przeżywać razem z Adrelem.
- Gotowa? - Zapytał<.>
- Gotowa. - Odpowiedziałam<.>
- Zaczynamy..... <... *headdesk*>
Poczułam jak zapada mi się podłoga pode mną, a ja wstaję z maszyny. Nagle zobaczyłam imię mojego przodka <Brzmi jak głupkowaty teleturniej, ale co ja tam wiem? Spędziłam z AC ledwo kilkaset godzin...> i usłyszałam głos Adrela <Bóg! Głos z nieba!>:
{ - SIM-BAAA - powiedziała wielka chmura formująca się w kształt lwiej głowy.}
- Arno Dorian< Nie spodziewałabym się tego. Nazwisko było zbyt mało sugestywne...> ,łoł<.>
No to teraz test sprawnościowy ..... <Było już wspomniane. Możemy pójść dalej?> Lecimy  (Powiedziałam sama do siebie) <Ja też mówię nawiasem, ale ja mam dobry powód. Analizujesz sama siebie, ałtoreczko?> {Samokrytyka to przydatna umiejętność.}
- Dobra<,> widze<*ę> cel - Powiedziałam.
- To teraz po<*spacja*>prostu do niego dotrzyj bez desynchronizacji <Innymi słowy: Nie zabij się. W końcu jesteś w grze komputerowej> i jesteś oficjalnym uczniem naszej szkoły. <I tylko tyle? Dziesięciu na dziesięciu asasynów i piętnastu na dziesięciu wiedźminów patrzy wilkiem na taki system rekrutacji... I w duchu żałuje, że im się tak nie poszczęściło.> - Powiedział nauczyciel<.>
Wspięłam się na dach i zaczęłam po nich skakać <jakbym robiła to przez całe życie. Animus zagina rzeczywistość.> {Ja tam sobie wyobraziłam, że wlazła na dach i tak sobie podskakuje w miejscu czekając na dalsze instrukcje.}
- Zaraz, zaraz to ...... <Nie dość, że spacja to jeszcze kropki. Ałtorka atakuje coraz brutalniej>
- Assassyn <Wunsz. Samo „asasyn” wystarczy. Jest bardziej po polsku i nie brzmi jakby powietrze uciekało ałtorce przez zęby> {Reptilianka!} - Przerwał mi Adrel
No nie ( pomyślałam ) <zabierając się za pisanie. To by się zgadzało jak jedna z niewielu rzeczy tutaj...>
- Dobra widzisz tego strażnika Keriu,? <Szlag. Ta dzika interpunkcja wygląda jak zalążek buntu maszyn .-. Zaczyna się niewinnie... Od klawiatur> {Powstają przeciwko molestowaniu, brutalności i niewolnictwu (#KlawiaturaBecomeHuman).} - Zapytał się mnie nauczyciel - To templariusz.
Templariusze od lat toczą zawziętą wojnę z Assassynami <*asasynami – to teraz tak będziemy się bawić?> , zabijają się nawzajem<,> więc musisz zrobić to<,> co zrobił by twój przodek <Znaczy wbić się w pierwszy napotkany stóg siana i czekać aż zaraza sobie pójdzie, żeby zrobić misję bez wykrycia?>.
- Mam go zabić?! - Zapytałam z paniką w głosie. < – Nie! Masz wleźć w siano. Opcjonalnie wskoczyć do niego z jakiejś wieżyczki czy coś...>
- Tak naprawdę nikogo nie zabijesz<*znowu spacja nie tutaj*> , to tylko <symulacja stworzona w sztucznym środowisku oprogramowania Animusa, a nie żadne> wspomnienie twojego przodka. - Dodał<.>
{Pytanie za sto punktów! Czy ona teraz siedzi w skórze Arno?} <Nie, nie siedzi. W dalszych rozdziałach będzie popylać po Jerozolimie w swoim babskim ciele. Ci przodkowie to bujda. :”)>
Kiedy na niego skoczyłam wysunęło się z rękawa <A zacofane pokolenia asasynów ukryte ostrza uruchamiają ruchem nadgarstka...> już nie powiem jak dziwnego stroju {Szacunku dla przodka! Dla Arno to twoje ciuchy byłyby dziwne!} ukryte ostrze <Tak po prostu? Wyskoczyło pchnięte siłą woli, tak?>
http://i0.kym-cdn.com/photos/images/newsfeed/000/773/124/532.gif
 , które wbiło mu się w kark {Samo. Wcale nie potrzeba do tego wprawy ani jakiegokolwiek wysiłku.}. Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę że to był mój cel. <Zaznaczony wielkim, świecącym punktem na mini mapie. Bohaterka wywnioskowała tę prawdę objawioną, bo nagle mapka jej opustoszała.>
Nagle obudziłam się i podniosłam się jak najszybciej <,od razu tego żałując, kiedy wyrżnęłam czołem o panel nad głową. (Nie jestem pewna co do wersji Animusa, więc chwilowo powołuję się na pierwszą, bo niedługo skoczymy w średniowiecze...) >.
- Twój przodek jest bardzo ważny<,> Kerio <OBVIOUSLY.> {WAIT, czyli jednak odmieniamy to zgodnie z polską gramatyką?!}, a twoje umiejętności przekraczają grznice normy. {Wut?} <Ech... Jak dobrze, że to są jakieś „grznice”, a nie granice. Inaczej byłabym bardzo, bardzo zła. Owszem, Desmond potrafił używać ukrytego ostrza, skakał i biegał tak, jak jego genetyczni przodkowie, ale u niego zmiana ta zachodziła stopniowo. Odgrywając wspomnienia przodka w jego ciele uczył się tych umiejętności. Nie było wspomniane, by Keria jakkolwiek się zmieniła, co zmusza mnie do sądzenia, że po symulacji biegała jako ona. Co nie powinno mieć miejsca, bo już tam miało się do czynienia z kimś, kto żył wcześniej. Czemu Keria nie zmieniła płci i nie stała się Arno? Proste: Ałtorka nie ma pojęcia jak działa Animus.> {Albo nie uznaje wsadzania dziewczyny w męskie ciało. Przypomniało mi się “Ready Player One” i plot twist opierający się na tym, że wybór twojego “avatara” nie był ograniczony przez twoją płeć. Ja bym na przykład mogła być takim Zer0 z Borderlands 2 albo Moon Knightem czy nawet Deadpoolem z Marvela. ^^ Animus chyba powinien działać na tej samej zasadzie, skoro przodkami każdego są przedstawiciele obu płci.} - usłyszałam słowa dyrektorki- Masz niesamowite wyniki <CO ZA ZASKOCZENIE. Prawie.> - bardzo szybko, się wspinasz i biegasz <Pewnie najszybciej ze wszystkich. Pobiła rekord światowy z ręką przywiązaną do kostek i związanymi kolanami <.<  > {Wlazła na budynek, poskakała i zabiła jednego faceta. Szok i niedowierzanie.}, nie sprawia ci to prawie w<*spacja*>ogóle wysiłku <Z interpunkcją i poprawnością też się nie wysila...>. Myśle<*ę,> że dobrze was sobie przydzieliłam.
Dyrektorka uśmiechnęła się do mnie. Po odwzajemnieniu mojego uśmiechu wyszła z pomieszczenia. <Wait. What...? Dyrektorka uśmiechnęła się do niej, po czym ten sam uśmiech odwzajemniła i wyszła. Co się tutaj zadziało? O.o> {Kolejny dowód na to, że dyrektorka nie jest stworzeniem ludzkim: nie ogarnia ludzkich zachowań. Zachowuje się jak zepsuty android... >.> }
W<*GAAAH!*>ogóle  nie zauważyłam<,> że Adrel siedzi obok w Animusie. Zaczęłam patrzeć na wielkim telewizorze co robi. Jeny<*idź mi stąd z tą spacją*> , jak on szybko się wspina (Pomyślałam <Nie oszukuj! Nikt ci w to nie uwierzy :v >) A zaraz potem dodałam w myślach: Wow!! Ale bicki!! {Musiałam sobie zrobić chwilę przerwy - gdy przeczytałam ostatnie zdanie po prostu się zacięłam ze śmiechu. :’)} <Truloffometr wywaliło poza skalę. Jestem prawie pewna, że się w sobie zakochają i będą żyli długo i szczęśliwie, razem wychowując dzieci w duchu skrytobójczej tradycji. Na bank tak będzie, bo dyrektorka skojarzyła ich w parę>
Kiedy skończył swoją symulacje<*ę> zapytał się z tym swoim wkurzającym {Poważnie, czym on ją tak zirytował do tej pory? Jak na razie tylko ucałował ją w dłoń.} uśmiechem na twarzy<Czy ktoś mógłby zabrać ałtorce prawo do spacji?> :
- I co<?> jak tam wrażenia po tej całej symulacji? W<*spacja, do cholery*>końcu pogratulowała Ci dyrektorka więc źle pójść Ci nie mogło.- Powiedział chłopak.
- Słyszałeś? - Zapytałam.
- No jasne<,> że tak. - Powiedział z uśmiechem na twarzy.
- No dobra, a kim jest twój przodek? - Zapytałam<. A on powiedział, po czym on zapytał, a ona odpowiedziała, żeby móc znowu go zapytać... Ałtorka wielu więcej określeń tego typu nie zna, więc...>
- Edward Kenway - Odpowiedział z przekonaniem. {W takim razie jego przodkiem jest także Haytham Kenway i Connor Kenway. Jak to jego siostrze "przydzielą" któregoś z nich, to znowu padnę ze śmiechu.}
Gawędząc tak<,> nawet nie zauważyliśmy<,> kiedy podeszła do nas Asha.
- No jak tam? Mów Asha, Jak ma na imię twój przodek ? <Już nie mam siły naprawiać tych wszystkich spacji przed znakami. Tę bitwę wygrałaś, ałtoreczko, ale wojna trwa nadal!>
- No więc mój przodek to........ Connor Kenway {*odgłos upadającego krzesła* Ja pier...}

<Kropka-kropka-kropka-kropka-kropka-kropka-kropka-kropka-kropka-Connor. Oryginalne imię... Pomyśleć, że dotychczas myślałam, że nazywanie go Ratonhnhaké:tonem zajmuje sporo czasu :”) >
- UUUUUUuuuu <Czemu te wielkie litery robią co chcą? ‘-‘ > {Puszą się, by wydawać się większymi. To taktyka obronna skrzywdzonej klawiatury.} - Odrzekł Adrel<.>
-  No to skoro tak się wymądrzasz<,> to kim jest twój przodek? - Zapytała się Asha<. Nie rozumiem pytania. No... Może niekoniecznie stricte pytania, ale części z wymądrzaniem się.>
-Moj przodek " kochana siostrzyczko" <Oh... Sweet Irony> to Edward Kenway.- Powiedział pewny siebie chłopak. <Po raz kolejny. Za każdym razem, kiedy padnie imię Edwarda będzie podkreślone, że Adrel jest pewny/przekonany? Gdyby jeszcze miał się chłopak z czego cieszyć... W szkole asasynów trafił mu się pirat, który prawdziwym asasynem raczej bywał, a nie był, a i te wyskoki kończyły się dość szybko>
<-> UUUUuuuu – Odzrzekła <Hkszkhksz *muskApo.exe has stopped working. Please wait to restart.*>  Asha
Po chwili dodała<,> wyrywając mnie z zamyślenia:
- A twój przodek jak się zwie? {Raczej zwał, chyba, że gdzieś po okolicy biega sobie świrnięty dziadzio pamiętający Rewolucję Francuską.}
- Arno Dorian- Odpowiedziałam- A z kim wogóle <Nie wierzę, że ona naprawdę uważa, że tak powinno to słowo wyglądać. Ałtoreczki zbyt często żyją w nieświadomości do czego służy czerwony wężyk pod wyrazem. Może czas zebrać jakiś fundusz i zacząć z tym walczyć?>  jesteś w parze? - Dodałam<,> a Asha odpowiedziała:
- Z tym ładnym blondynem, który stoi tam w rogu.
- Uuuu , no to masz lepiej. <Uuuuuch, tego nie da się czytać. Mogę dostać NORMALNY, ŁADNIE ZAPISANY I POPRAWNY dialog?>
- Wiem! Ma on podobno{, bo się go (kurwa) nie zapytałam wprost,} na imię Jason Cormac<,> a jego przodek to Shay Cormac, i ma 16 lat. {SHAY MA DOPIERO SZESNAŚCIE LAT?! CO JA PRZEGAPIŁAM?!}
- Ooooo , ile ty o nim wiesz�.... - Powiedziałam. <Zna jego imię i nazwisko, wiek oraz przodka, w którego się wciela – co one wiedzą o stalkingu konkretnych ludzi? Nic. Mogłyby się ode mnie spoo nauczyć :v >
Nagle usłyszałam jak dyrektorka woła nas do siebie.Całą trójkę!