piątek, 13 września 2019

Zniszczyć wszystkich id(i)otów, czyli o zemście ortografią nie skalanej – Mam zasady #2

     Ortografia... To słowo będzie prześladować mnie i Dolę długimi tygodniami. W tym okrutnym, raniącym ciało i duszę, potworze zwyczajnie nie występuje takie zjawisko jak poprawność ortograficzna. Będąc zupełnie szczerą ze sobą przyznać muszę, iż coraz mniej żartobliwie patrzę na swój komentarz o ujemnej liczbie przeczytanych książek... Czy w takim razie są tu jakiekolwiek plusy? Interpunkcji też nie ma. A fabuła? Cóż... Clark nienawidzi wszystkiego i wszystkich, co zdaje się być zajęciem tak pochłaniającym jej głupiutką główkę, że wypełnia jej całe dnie. A trzeba wam powiedzieć, że jej głupiutka główka została gdzieś na poziomie wczesnej podstawówki. W tym odcinku poznamy innych nemezis poza Shylerem, który jednak okazuje się wcale nie być takim znowu najgorszym. No, ale jak to mawiają mądrzejsi od nas: Swój wróg zawsze jest lepszy od obcego. Przynajmniej wiesz czego się po nim spodziewać... (Żeby to jeszcze działało w przypadku tego raka... Doprawdy, nie masz tu żadnej świętości...)


Autor: Julciiak24
Komentują:
*<Apocalyptical>
*((Dola))

7.
Sobota upłynęła tak szybko, że nawet nie zdąrzyłam <nauczyć się ortografii.> ((Jak u Hitchcocka, zaczynamy trzęsieniem ziemi. Dalej będzie tylko lepiej.)) ponabijać się z Shylera i jego zdjęć. Wstawię je dopiero w poniedziałek<,> bo chcę widzieć<,> jak robi się z nich pośmiewisko. <Zemsta godna złola z najbanalniejszej kreskówki… Ale czego ja właściwie oczekuję?> Migiem nadeszła niedziela, w której nie działo się nic nadzwyczajnego. Prócz jednej rzeczy, na ktorą nie wpadłabym nigdy... Mianowicie dziś <Ale dzisiaj jest u mnie dopiero sobota, wiesz? Nieładnie tak zmieniać czas narracji i kłamać, Sue >.>  > o 15:00 przyjedzie mój tata... nie sam. Będzie z nim jego nowa żona i jej syn. Masakra mam nadzieję <Ja też, ja też…>, że to nie jakiś drący mordę gówniarz ((No co ty, nie chciałabyś poznać kogoś podobnego do siebie?)) <Jeden zero dla ciebie, Dolu ^ ^ >. Dlaczego tata nie mieszka z nami? Nie chodzi o to, że przestał kochać mamę... Popostu, gdy miałam 11 lat tata przez przypadek zamknął mnie w chłodni jego firmy. Pamiętam to jak przez mgłę jednak przez to wydarzenie mam do teraz klaustrofobię. Gdy jestem w małych pomieszczeniach brak mi powietrza i inne takie... Nic ciekawego. Mama straszenie się na niego wkurzyła i po roku rozwiedli się... od tamtej pory go nie widziałam. <Toooo… Chyba najgłupszy powód do rozwodu, o którym słyszałam. Poważnie. Mnie ojciec lata temu zamknął razem z bratem w samochodzie, kiedy zdawał egzamin na uczelni i jakoś mama go wtedy nie zostawiła, chociaż po paru godzinach zrobił się z auta piekarnik :”) > Nie wiem czy jestem na niego za to zła, ale  straciłam poczucie bezpieczeństwa, gdy spędzałam z nim czas. <Bullshit. BULLSHIT

 >

-Przyjechali-mama wyjrzała przez okno.
-Wystroiłaś mnie jak świnie na rzeź. ((A to ciekawy frazeologizm.)) <Oj tam! Po prostu umyła się po raz pierwszy od paru lat i aferę robi…> - spojrzałam na siebie.
-Wyglądasz pięknie. Niech zobaczy jaką jesteś śliczną kobietą.
-Nie masz nic przeciwko temu, że przyjechali?-usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
-Teraz nie ma odwrotu.-poszła otworzyć gością ((Czym jest „gościa” i w jaki sposób otwiera się nią drzwi?)) <Pewnie jakiś stary, dawno zapomniany, słowiański zwyczaj, ale nie wiem na czym miałby polegać O.o >.
Wzięłam głęboki wdech. Po chwili usłyszałam ich przywitanie. Nie pewnie zrobiłam kilka kroków umożliwiającym im moją widoczność ((Nie rozumiem tego zdania.)) <Ałtorka pewnie też nie… Ale Nyan rozumie! Podszepnęła mi, że postaci w tym opku muszą mieć słaby redner distance! :”) >.
-Juliet-tata obiął <Jak można sadzić takie ortograficzne byki w zdawałoby się, że najbanalniejszych słowach? Ałtorka ma fobię, która zabrania jej czytać czegokolwiek poza rakiem i Internetem, czy jak?> mnie swoimi sporymi ramionami. Nie wiedziałam co mam robić. Czy zrobić to co on? A może zacząć drzeć się na niego, że jest nieodpowiedzialnym idotą? <*Idiotą, ty niepoprawny pustaku, idiotą… A PO DRUGIE PO JAKĄ CHOLERĘ CHCESZ SIĘ PO NIM WYDZIERAĆ? Ach… Zapomniałam, że tylko to potrafisz, skretyniały bękarcie ewolucji wstecznej :”””””) > -Tyle lat... ((A właściwie to dlaczego nie widzieliście się wcześniej? Odebrali mu prawa rodzicielskie?)) <Ałtorka uznała, że jest zuy i tak będzie dramatyczniej>-wyszeptał w moje włosy. Przez to, że staliśmy tak troszkę czasu miałam okazję zobaczyć ludzi, z którymi przyjechał. Kobieta, z którą się związał miała na sobie czerwoną sukienkę i okulary przeciwsłoneczne, przez które nie mogłam zobaczyć jej kolor oczu. <Wszak ludzie składają się tylko z łachów, włosów i oczu, nie? Nie była pulchna, nie miała talii osy, nie miała dziwnych kolczyków czy dużego pieprzyka pod okiem. To byłoby zbyt mądre dla polskiego wattpada> Obok niej stał chłopak miał może 19 lat? Był to blondyn zapewnie <Mam nadzieję, że chociaż on potrafi w ortografię.> kolor włosów odziedziczył po matce. Zielone i chytre oczy myślę, że idealnie opisywały jego osobowość.
-Poznaj Tamare-szybko otarł ciecz ((Kwas solny?)) <Albo cyjanowodór> z policzków. Kobieta wyciągnęła rękę w moją stronę, której ani myślę uścisnąć. ((No pewnie, uprzejmość jest przereklamowana. Trzeba dbać o swoją reputację skończonego buca.)) Kiwnęłam tylko głową na znak przywitania.-A to... Victor.-przedstawił chłopaka, z którym na krótko wymieniłam się spojrzeniem.-Monica-zwrócił się do mojej mamy-możemy porozmawiać?
-Mhm... Wejdźmy do salonu-mama zaprosiła ich do środka.
-Mamo-szepnęłam do niej-Ja spadam.-spojrzała na mnie. <Mama spada? Nie chce być już w tym potworku?>
-Wolę, żebyś poszła niż zrobiła awanturę przy wszystkich.-dała mi pozwolenie ((Ona doskonale wie, że to dziewczę nijak się przy ludziach zachować nie potrafi.)) <Póki co to chyba moja ulubiona bohaterka tej części. Ałtorka zapewne niedługo mi ją zniszczy>. Po kryjomu chwyciłam paczkę papierosów i wyszłam na zewnątrz. Usiadłam na ławcę przed moim domem i odpaliłam nikotynę.

<**

Jak, moja droga? Jak odpaliłaś związek chemiczny? Totalnie widzę jak na tej ławce wydziela z tytoniu osobno nikotynę i podpala ją w małej miseczce. Naprzód, mały chemiku! XD> Dźwięki ptaków działały na mnie uspakajająco <Well... Fuck. Ujemna ilość książek here>. Zamknęłam oczy i dalej wsłuchiwałam się w odgłosy zwierząt.
-Cześć piękna-zauważyłam obok siebie nowego syna mojego ojca.
-Co ty tu rob...
-Cii...-przerwał mi<,> kładząc <*kładąc, na miłość czegokolwiek.> palec na usta.
-Co ty robisz? Nie normalny((, lecz szalony)) jesteś?!-odsunęłam się od niego.
-Oh kotku... Lubisz się bawić? ((Bezpośredni koleś.)) <On też jest ten zuy. W końcu ma ojca samego szatana>
-Spieprzaj-wystałam z ławki-Kolejny Shyler się znalazł.
-Nie wiem kim jest Shyler, ale gwarantuję ci, że jestem o wiele lepszy od niego...-złapał mnie w tali((i))-w łóżku-dodał.
((Simon Cowell Facepalm GIF
Aż mnie coś w środku zabolało od tego tekstu.))
<Uh… *rozmasowuje czoło od zbyt soczystego headdeska*>
-Puść mnie!-zamknął mnie w szczelnym uścisku, w którym nie chciałam się znajdować, ani sekundy dłużej...-Ja pierdole ty jesteś jakiś popierdolony!-udało mi się wyrwać.
-Inni twierdzą, że psychiczny, ale takie określenia też się zdarzają.
-Idiota ((Nacieszmy się tym słowem, to pierwszy i ostatni raz, kiedy jest poprawnie zapisane.)) <TY! NIEMOŻEBYĆ O.O >!-weszłam do domu<,> trzaskając drzwiami.-Przeciąg-wyjaśniłam, bo nie chciałam robić awantury przy ojcu.
-Skarbie pozwól tu na chwilkę-mama kazała mi przyjść do salonu.-Mamy dla ciebie nowinę... Od teraz w każdy weekend będziesz spotykała się z tatą... ((- powiedziała, starając się ukryć uśmiech. Chociaż przez dwa dni w tygodniu będzie mogła odpocząć od tej pustej dziewuchy.))

8.
-Do zobaczenia-mama pożegnała wszystkich gości.
-Co to cholera ma być?!-wściekłam się-ustalacie coś za moimi plecami o czym w ogóle nie mam pojęcia, a potem od tak mi o tym mówicie! Ja też mam prawi głosu nie sądzisz?! <No… Nie masz. I nigdy nie miałaś, pustaku. Sąd ma, a wedle prawa – jeśli twojemu ojcu nie odebrano praw rodzicielskich – ten nadal może cię widywać. Zwłaszcza, że porozumiał się z twoją matką, a ona nie ma nic przeciwko temu. Jedyną osobą, która mogłaby tu mieć jakieś pretensje i roszczenia jest właśnie twój ojciec.>
-Chciał się z tobą spotykać i ma do tego prawo w końcu jest twoim ojcem. ((A ja mam dość patrzenia na ciebie przez siedem dni w tygodniu.)) <Matka sójki głosem rozsądku!>
-Może ja nie chciałam?! Może nie jestem na to gotowa? Pomyślałaś o tym? <Miałam 11 lat mamo! Ja nie wiem, jak sobie poradzę z taką życiową traumą! Zobacz, nic mi się nie stało i nadal żyję! Czy ty widzisz do czego on doprowadził?>
-Nie chcesz się z nim spotykać?-spytała.
-Nie wiem! Ja naprawdę nie wiem!-łzy zebrały mi się do oczu- Ale co z tego? Będzie tak jak wy postanowicie, bo ja jestem zwykłą siedemnastolatką, która nie ma prawa się odezwać! ((Może dlatego, że za każdym razem jak się odzywasz, ludziom z całej dzielnicy momentalnie spada poziom IQ.)) <I może dlatego, że wcale nie brzmisz jak siedemnastolatka u progu dorosłości? Ja bym dała w porywach do trzynastu lat. Przy średniej w okolicach mocnego dziewięć.>-zamknęłam się w swoim pokoju. Nie wytrzymałam. Starałam się trzymać język za zębami przy ojcu, żeby nie wyszło, że mama ma na mnie zły wpływ, ale dłużej tego nie pociągne. Szybko się ogarnęłam i wzięłam długi prysznic. Strarałam się o tym nie myśleć ((To nie powinien być dla ciebie problem.)). Gdy przebrałam się w piżamę wskoczyłam do łóżko i zaczęłam przeglądać internet. Pokusiło mnie, żeby jeszcze dziś wstawić zdjęcia z imprezy. Wybrałam te najgorsze i dałam krótki podpis. Tak... To właśnie cała zemsta. <Oh, to urocze. Zemsta z piaskownicy :3 >Wyjdzie, że są pedałami i pół szkoły straci do nich szacunek!  ((„Chłopak i dziewczyna, prawdziwa rodzina!”, pomyślałam, po czym położyłam się spać w swojej piżamie z napisem „JP na 100%”.))
***
-Fuck!-spojrzałam na zegarek 7:48-Ja pieprze...-zdałam sobie sprawę, że nie nastawiłam wczoraj budziku. Szybko przebrałam się i zrobiłam delikatny makijaż ((#klisza)). Zabrałam torbę i zeszłam na dół. Chwyciłam tylko jabłko i popędziłam do szkoły... ((#klisza))
***
-Me..Me...Meghan-wysapałam-spóźniłam się?-spytałam.
-Nie((,)) dzwonek jest za dwie minuty, ale dużo cię przegapiło... <Tak. Pół szkoły przechodzących korytarzem uczniów tak konkretnej.>
-To znaczy?-uspokoiłam oddech.
-Jest nowa para w naszej szkole.
-Co? Jak to?
-Normalnie. W okół nich jest spore zamieszanie. <Bo oni pewnie umieją w ortografię>Wszyscy się nimi ekscytują, ale to nie wszystko... Prowadzą razem instagrama, na którym mają ponad 25 tyś. followersów!
-Jak się nazywają?-wyjęłam telefon.
-,,Nina i Sasza''
Faktycznie! Followersów po kuźwa dupę i mnóstwo zdjęć z mnóstwem polubień! Na każdym zdjęciu, albo się całują, albo zachowują się jak te wszystkie pary ze zdjęć! Takie coś nie powinno istnieć! ((Dokładnie! Potworność! Jest tylko jedna rzecz gorsza od tego…
TO OPOWIADANIE.)) <Oj, Sue. Jesteś zazdrosna? :3 >
-Ja pierdolę. Te zdjęcia nie mają końca.
-Wszyscy chcą z nimi zdjęcia i autografy ((Autografy? Od jakiejś parki z Instagrama? Czy ty, ałtorko, wiesz jak wygląda prawdziwe życie?)). Są świetni w sporcie i ludzie ich mega lubią. <Mnie to bardzo śmierdzi jak inspiracja instagramową działalnością FitLoversów. Zobaczycie>
-Kto normalny przeprowadza się dwa miesiące przed zakończeniem roku szkolnego?
-Nie wiem, ale widać, że mieli ważny powód.
-Clark-przystanęła ((To wygląda, jakby Juliet mówiła o sobie w trzeciej osobie.))
-Co?
-Patrz-dała mi do ręki telefon. Pół godziny temu wstawili zdjęcie ((Osobiście sugerowałabym wstawić tu kropkę. Albo chociaż przecinek.)) <Ale wstawili tylko zdjęcie> ta dziewczyna była ubrana w strój cheerlederki<,> a chłopak miał na sobie ubranie piłkarskie. Normalnie zamurowało mnie, gdy zobaczyłam podpis:
,,Świetnie jest być kapitanami różnych dziedzin sportowych! Lubimy próbować nowych rzeczy w życiu i wy również nie bójcie się tego robić!''
N i S
-Meghan przecież to ja jestem kapitanem cheerliederek! Dlaczego o niczym nie wiem?! ((Hmmm… No nie wiem, może dlatego, że… nie przychodzisz na treningi???)) <Ona naprawdę nie wie o co chodzi? Ałtorce też nic, a nic nie świta? Serio…? Gdzie mój miecz.>
-Nie wien, ale tak na marginesie Shyler również jest wściekły!
-Mógł nie knuć za moimi plecam z Noah! <Yup. Bo jego knucie na boku sprowadziło do szkoły te dwie gwiazdeczki. A kamień jest fioletowy, bo kosmici nie noszą kapeluszy>
-Nie z tego powodu! Posta raczej jeszcze nie widział, ale ludzie powoli zaczynają na niego źle patrzeć. Jest wściekły<,> bo ten chłopak zają((c)) jego miejsce w drużynie piłkarskiej<.> przecież to Alan <też zając> był kapitanem<,> a teraz...
To jest jedyny rozdział, który pojawi się w tym weekendzie, ponieważ przyjechała do mnie rodzinka i nie wypada siedzieć przed telefonem także... Do następnego💗💗 ((Piszesz to na telefonie? Chociaż, w sumie raczej nie powinnam się dziwić.)) <One WSZYSTKIE piszą na telefonie!>

9.
Gdy skończyła się 2 <*druga.> lekcja usiadłam z Meghan przy jednym ze stolików koło sklepiku.
-İdę ((Jak to za pierwszym razem zobaczyłam, to byłam pewna, że mam brudny ekran, ale nie… Jak, do cholery, zrobić duże „i” z kropką??? Z jakiego to w ogóle jest języka???)) <Ja… Nie wiem? Moja tablica znaków specjalnych tego nie uwzględnia O.O > do łazienki. Zaraz wrócę-poinformowała mnie, gdy sprawdzałam instagrama.
-Usuń to!!((!))-usłyszałam wrzaśnięcie Shylera. Obok niego dostrzegłam równie wściekłego Noah.
-Niech pomyślę-udawałam, że się zastanawiam((, ale tylko udawałam, bo ja przecież nie umiem myśleć)) <Touché!>.- Nie!
-Clark...-wysyczał przez zęby.-Nie bądź powodem przez, który wybuchnę<,> bo akurat dzisiaj nie tylko ty działasz mi na nerwy!
-Chcieliście mnie udupić we dwoje i nie myślcie, że o tym nie wiem. Dlatego w zamian postanowiłam zrobić wam kilka fajnych fotek. Wyszliście prze słodko.
-Clark!-złapał mnie za nadgarstek.
-Shyler<,> nie myśl, że tylko ciebie wywalili z tej posady! ((Szybka zmiana tematu.)) <Ona też była kapitanem piłkarzy? On miał mózg, a ona nogi, czy jak?> Z kapitana spadłam na zwykłe stanowisko. Nie jesteś pokrzywdzony jako jedyny! ((Whoa. I ty się pustaku uważasz za pokrzywdzoną??? Dziwisz się, że trenerka nie chciała mieć na stanowisku kapitana osoby, która nie przychodzi na treningi, nie umie choreografii i nie jest w stanie przebiec czterech kółek na bieżni bez marudzenia jaki to świat jest niesprawiedliwy? Doprawdy, jesteś bezczelna.)) Dwoje nowych od tak zajęli nasze miejsce ((Miejsce, na które tak ciężko harowałam i na którym tak bardzo mi zależało, och wait.)). A ja nie pozwolę, żeby to działo się dalej! Zniszczyłam ciebie<,> zniszcze i ich.-wzięłam moją torbę i odeszłam od stolika. ((Shyler i Noah stali tam jeszcze, lekko skonsternowani. Chcieli tylko, żeby usunęła zdjęcia, a ona nagle zaczęła pierdolić o tym, że już nie jest kapitanem. Kogo to kurwa obchodzi?)) <I w jaki niby sposób zniszczyła Shylera? Toć to szkoła! Za miesiąc absolutnie nikt nie będzie pamiętał jakichś durnych fotek, bo zwierzęta z 2D wysmarują szkolne kible musztardą!>-Chodź Meghan-zgarnęłam ją koło drzwi od łazienki i razem poszłyśmy pod salę gdzie mamy teraz lekcję-czyli informatyczną. Po drodze oczywiście nie mogło zabraknąć rozmów o tych nowych. To jest denerwujące! Każdy o nich rozmawia! ((No jak oni śmią!? Dlaczego nie rozmawiają o mnie?!?11??1!!))
-Meg, dlaczego wszyscy tak bardzo ich lubią?
-No wiesz... Nie każdy ma tyle follow<ów>.
-I to jest jedyny powód dla, którego każdy się nimi zachwyca? <Usłyszała od kogoś, że po „który” ma być przecinek. Szkoda, że nikt nie powiedział jej, że nie w bezwzględnie każdym przypadku…> Ludzie są idotyczni. ((I znowu źle. Próbuj dalej, może w końcu zapamiętasz ten piekielnie trudny układ liter.)) <Nafaszerowany trudnościami ortograficznymi jak… Oh, zaczekaj.>
-Chłopaki<,> patrzcie na Shylera!-jakiś gimnazjalista pokazał kolegą zapewne zdjęcia Shylera i Noah. <Chwycił kolegę za nogi i jak się nie zamachnie! Ekran telefonu w smutne drzazgi poszedł. Głowa kolegi podobnież.>
-Widzisz jest jakiś plus! Shyler zmienia się w pośmiewisko.  ((TYLKO CHŁOPAK I DZIEWCZYNA!!11!1!!))
***
-Proszę pani<,> może mi pani wytłumaczyć dlaczego nie jestem już kapitanem cheerlederek?-zaczęłam nękać pytaniami naszą trenerkę.
<„-Teraz nic nie wymyślisz tylko stracisz bo pani McHenz chce cię wyrzucić z drużyny cheerlieleaderek.
-Co?-przystanęłam na chwilę.
-Za dużo treningów opuszczasz przez co jesteś w tyle z choreografią.
-Kiedy jest trening?-westchnęłam.”
I że jeszcze masz czelność pytać…>
-Clark przecież wiesz... Nie jesteś kapitanem<,> bo za dużo opuszczałaś zajęć, a Nina doskonale radzi sobie z takim brzemiem ((Radzi sobie z brzmieniem? Jest brzemienna?)) <Brzmi jak kobieta brzemienna. Pani McHenz nie była w stanie jej odmówić> na rękach.
-Dlaczego nie zostałam o tym poinformowana?
-Jakbyś nie została poinformowana to byś nie wiedziała. Skończyłam-zakończyła naszą rozmowę ((Szanuję. Właśnie stała się pani moją ulubioną bohaterką.)), a ja nadal nie dowiedziałam się niczego nowego... Właśnie skończyliśmy zajęcia, więc udałam się do sztani <I znowu. „Szatnia” nie jest chyba aż tak wymagającym słowem, by nie móc go sobie powolutku przeliterować i zapisać…?>, żeby zmienić obuwie. Nagle poczułam<,> jak ktoś łapię mnie za prawą rękę.
-Shyler<,> jeśli znowu masz zamiar gadać o tych zdjęciach to sobie daruj! Nie usunę ich!
-O tym moja droga porozmawiamy<,> kiedy inndziej teraz chodzi o coś innego...

Czuć wakacje! <Domyślam się, że nie zamierzasz w czasie ich trwania nadrobić żenujących braków w ortografii?>

10.
-To o co i chodzi?-byłam trochę obrzydzona tym, że jesteśmy tak blisko siebie, więc starałam się od niego oddalić.
-Wiem co możemy zrobić, żeby wrócić na naszą posadę i odzyskać popularność.
-Mów-byłam zaciekawiona co ten idota ((To naprawdę zabawne, że tak ochoczo wyzywasz ludzi od idiotów, a nawet nie jesteś w stanie poprawnie zapisać najprostszych słów.)) <Każdy sposób dobry, żeby podnieść sobie samoocenę!> wymyślił, bo przecież on nie umie myśleć. <To zupełnie tak jak ty!>
-Moglibyśmy założyć konto na instagramie o nas. 
-No, ale co ty tam chcesz zamieszczać?-zmarszczyłam brwi.
-Jak to co? No nasze zdjęcia. <A na jakiej podstawie? Nazwiecie się Haters_gonna_hate, We_re_not_together, Just_revange_things, czy coś w tym stylu?>
-Ale to nie wypali<,> bo dzięki Bogu nie jesteśmy razem, więc jak wstawić...-właśnie dotarło do mnie co mi zaproponował. -Chyba żartujesz! W życiu! Nigdy!
-Clark...Ja załatwię pierwsze tysiące followersów<,> tylko musisz się zgodzić.
-Porąbało cię?! Weź fu! Widziałeś jakie obleśne zdjęcia oni tam wstawiają? Nie ma opcji!-zaczęłam dalej iść
-Clark<,> przemyśl to. <Prosisz, chłopcze, o zbyt wiele…> Chcesz, żeby jakaś nowa laska zajęła twoje miejsce?-szepnął mi do ucha-nie wymyślisz nic innego.
-Zawsze jest jeszcze plan b.-On chyba jest jakiś spierdolony! Jeśli myślał, że się na to zgodzę to chyba na serio jest  głupi. ((Nie to co ty, c’nie?)) <*smirk*>
***
-Kochanie...-zaczepiła mnie mama-Masz rację. Popełniliśmy błąd<,> nie pytając cię o to. I zaraz zadzwonię i wszystko odwołam jeśli nie chcesz się z nim spotykać.-wyciągnęła komórkę.
-Ale ja chcę...
-Naprawdę?-nie dowierzyła co właśnie powiedziałam.
-Naprawdę-powtórzyłam.
-W takim razie... Możesz ustalić terminy wizyt.
-Ok-miałam zamiar przemierzyć schody jednak mama mnie zatrzymała.
-Clark... wiem, że twoi znajomi tak do ciebie mówią. Przyszła do ciebie paczka.-podała mi jakieś pudełko.
-Do mnie?-sprawdziłam i faktycznie była ona zaadresowana do mnie.-Okey dzięki-zmierzyłam w stronę mojego pokoju z wielkim zaciekawieniem. Było to białe pudełko z czarną wstąrzką ((Nosz kurwa jego mać, przecież to jest takie proste słowo!)) <ARGH! Nie zniosę tego dłużej!>, którą powoli rozwiązałam. No nie wierzę! Kto mógł coś takiego wysłać?! Jakaś zboczona bielizna, a najlepsze jest to, że to mój rozmiar! <Zakład, że to po prostu najzwyklejsza w świecie koronka? Niczego więcej się po poziomie bohaterów nie spodziewam.>
,,Wyślesz mi w niej zdjęcie?'' ((W sensie, ma zrobić jakieś zdjęcie, zapakować w tę bieliznę i tak wysłać?)) <Yup. That’s what he said>
Znalazłam karteczkę z takim napisem. Po chwili mój telefon zawibrował.
Od Shylera:
Zgodzisz się?
No tak mogłam się tego spodziewać po tym oblechu! <Taaaaaaaak… Bo Shyler doskonale wiedział, kiedy paczka trafi w ręce Clark! Na bank siedzi z lornetką na drzewie przy jej oknie i czeka dniami i nocami na kuriera!> Nie ma co! Dzwonie do niego i mu nagadam!
Pierwszy sygnał, drugi sygnał i odebrał.
-Co ty sobie myślisz!?
-Ja...
-Stój nie odpowiadaj!-przerwałam mu-powiem ci jedno jesteś wstrętny! Ochydny! I zboczony! Ja ci dam zdjęcie! Pierdol się Shyler! Masz swoje panienki do bzykania to im takie coś załatw napewno się ucieszą! Nadal chcesz wojny?! Nie mało ci?!
-Clark o czym ty mówisz?!-zabrzmiał poważnie.
-Jak to o czym?! O paczce, którą do mnie wysłałeś.
-Clark... Ja ci nic nie wysyłałem. <I w tym momencie Julietka zdała sobie sprawę z faktu, że jest głupiutka jak pantofelek. Tyle, że nie.>

11.
-J-Jakto?-zacięłam się.
-Normalnie! Jedyne co ci wysłałem to sms ,,Zgodzisz się'' bo chodziło mi o naszą dzisiejszą rozmowę...
-Nie ważne..-starałam się uspokoić.
-Clark<,> brałaś coś?
-Pierdol się debilu-rozłączyłam się. ((Zadzwoniłaś do niego, oskarżyłaś go o coś, czego nie zrobił, urządziłaś mu awanturę, a potem jeszcze zwyzywałaś, mimo że to ty popełniłaś błąd?

J Alexander Wtf GIF by swerk ))

<* *>

Jeśli nie on to kto? Wzięłam do ręki tę samą kartkę i dokładnie przeanalizowałam każdy wyraz. Przekręciłam kawałek papieru na drugą stronę, na której było napisane V. Już wiem kto to wysłał! Victor! Bydlak! Niech poszuka sobie kogoś ze swojego rocznika! Mama mówiła, że ma 20 lat co znaczy, że jest ode mnie starszy o 3 lata. Zwykły zbok! ((Matko śfinto, jakie te wykrzykniki są męczące! Czy ty musisz tak ciągle krzyczeć?)) <What, wait? To w świecie dorosłych trzy lata robią różnicę? *patrzy na swoich ponad dwudziestoletnich kolegów i koleżanki* Rany Julek! Pedofilia!>
Czemu otaczają mnie sami idoci ((Ciągnie swój do swego, skarbie.)) <Przysięgam, że zaraz mnie szlag jasny trafi. Już sobie puściłam muzykę relaksacyjną, zaparzyłam melisy i wzięłam na kolana kota. Kończą mi się alternatywy, żeby dotrwać do końca bez kolejnego soczystego wkurwu.>? Nie mogę spotkać jakiegoś przystojnego dżentelmena ((Najpierw sama zacznij coś sobą reprezentować.))? Zgasiłam światło i położyłam się spać. Chwilę gapiłam się w sufit poczym ((zjadłam spację i)) zasnęłam.
***
Dziś już na spokojnie wyszykowałam się do szkoły<,> czyli jak codzień: ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż<, zeszłam do kuchni> i zjadłam śniadanie. Przed wyjściem sprawdziłam internety i wyszłam. ((To jest chyba najbardziej niepotrzebny akapit, jaki w życiu czytałam.)) <W dodatku oddzielony separatorami jak jakaś ważna, potrzebna scena… *wzryga się* Potworność…>
***
Dumnie weszłam do szkoły i zdjęłam okulary przeciwsłoneczne. Zdziwiło mnie, że korytarz był prawie pusty ((Żadnego plebsu, na który mogłabym spoglądać z pogardą. Żałosne.)) jednak nie przeszkadzało mi to. Nagle  jakiś gimnazjalista biegł tak szybko, że prawie by mnie potrącił! <Czyli szedł spokojnie i nagle, ani chybi na widok sójki, zerwał się do szaleńczego cwału? Niebywałe…>
-Świże ((Świeże?)) uważaj na kogo wpadasz!
<>
-Sor<r>y spieszę się! Nina i Sasza pokazują triki na boisku!-zaczął dalej biedz
((Disgusted Jennifer Lawrence GIF))
 jak szalony.
-Idoci <Sekundy dzielą mnie od pójścia na sekcję komentarzy tego raka i wyrzucenia ałtorce capslockiem, że IDIOTA pisze się w ten sposób>-pokręciłam głową i zeszłam na dół do szatni. Ja pierdolę teraz w-f ((Panie i Panowie! Oto dziewczyna, która wciąż nie rozumie dlaczego została wywalona z posady kapitana drużyny! *klaszcze*)) <*ostrzy miecz*>. Zobaczymy czy ta Nina jest warta tego co o niej mówią. Gdy szłam się przebrać zobaczyłam, że korytarz zapełnia się co znaczy, że Ninka i  Saszetka ((Whoa, ale zawiało pogardą!)) zakończyli przechwalanie się na boisku. Gdy weszłam do szatni były praktycznie wszystkie dziewczyny prócz Meghan no i tej Niny. Zdziwiło mnie brak mojej przyjaciółki, ale pomyślałam, że się po prostu rozchorowała lub coś w tym stylu. Gdy wszystkie się przebrałyśmy poszłyśmy na boisko, no oprócz jednej Betty... Jest jak 5 koło u wozu. Nikt jej nie lubi ani nie chce się z nią zadawać. <Nie była tak fajna jak MerySu> Kilka razy podpadła Shylerowi, który nie mógł nie powiedzieć jej kilka słów. Więc jedyne co nas łączy to wspóla nienawiść do tego idoty ((Może znajdź sobie jakąś obelgę, którą będziesz potrafiła poprawnie zapisać.)) <Na przykład „głupek”… Czy też za trudne?>. Zawsze ostatnia wychodzi z sali, zawsze jako ostatnia jest wybierana do składów. Mówiąc inaczej totalny niewypał ((NIE TO CO TY, C’NIE?)). Ale wracając do nas... Nagle wszystkie dziewczyny zaczęły o czymś szeptać. Czy tylko ja jedyna nie wiem o co chodzi? <Proszę cię, Julietko, ty jesteś zbyt zajebista na takie plebejskie rozrywki!> W pewnym momencie dowiedziałam się co było ich tematem plotek.... Na boisko weszła Nina, a obok niej szła moja przyjaciółka. Tego już za wiele!


12.
-Nie warto-od bójki powstrzymała mnie Ana-jedna z dziewczyn z mojej klasy.
-Ana<,> nie powstrzymuj mnie<,> bo tobie się dostanie!-warknęłam.
-Załatwisz to po lekcji. Teraz dostaniesz uwagę lub w ogóle McHenz wyrzuci cię z drużyn. ((Czy to głos rozsądku?)) <Stłamszony i rozsmarowany po chodniku jak każdy inny jego przejaw tutaj…>
Miała rację. Nie wiem<,> jak się powstrzymam, ale postaram się im nic nie powiedzieć do końca TYCH zajęć.
-Rozgrzeweczka!-trenerka pisknęła przy mnie.-2 kółeczka. Szybko!-wydarła się.
Co za szumowina z tej Niny! Meghan cały czas się kręci obok niej! Zniszczę ją! <„I ją, i jego, i tamtą też! Zniszczę was wszystkich!” Trochę upośledzona kuzynka jakiegoś złola z kreskówki dla dzieci c’nie?>
***
-Wow-wszystkie dziewczyny zachwycały się, gdy Nina pokazywała im jak robi salto itp. Ile można gadać o sobie((Spytała dziewczyna, która potrafi mówić tylko o sobie albo ewentualnie o obiekcie swojej nienawiści.)) <I to przez całe ostatnie dwanaście rozdziałów…>? Ja też prawie umiem salto! Tyle, że na podłodzę. ((Prawie robi wielką różnicę.)) <Czyli nawiasem mówiąc nawet najbanalniejszego przewrotu nie potrafi zrobić. Cheerleaderka, psia mać. I ona nadal nie wie czemu nie nadaje się na kapitana drużyny…>
-Teraz może ty pokażesz co umiesz?-po raz pierwszy zwróciła się do mnie
-Nie, dzięki wolę popatrzeć na panią idealną <Ohoho! ZAZDROŚĆ KOGOŚ ZŻERA!>-dziewczyny uważnie przysłuchiwały się naszej rozmowie.
-Widzę, że niektórzy mają problem z tym, że ktoś jest od kogoś lepszy-spoglądała na swoje paznokcie.
-Posłuchaj mnie<,> lalo-wnerwiłam się. <Tylko? Ja już od dobrej strony jestem srogo wścieknięta…>
-Clark-Ana starała się mnie kontrolować.
-Jeszcze nie wiesz kim ja jestem.-szepnęłam jej do ucha-Ale skoro tak bardzo chcesz się dowiedzieć... To ci pokażę.-popchnęłam ją. ((Ja wiem! Ja wiem kim jesteś! Jesteś rozpuszczonym, niedojrzałym bachorem z kompleksem wyższości, który przez swoje ciągłe krzyki i nieuzasadnioną agresję próbuje zwrócić na siebie uwagę innych, żeby później móc wmawiać sobie, że kogokolwiek obchodzi jego pozbawiona znaczenia egzystencja.)) <Bardzo dobrze, Dolu! W nagrodę dostaniesz ode mnie… *patrzy na stan tego raka i czego będzie wymagać remont psychiki do stanu używalności* skrzynkę morderczego samogonu wujka?>
-Koniec zajęć!-nagle odwróciła się do nas trenerka.-Możecie iść.-dała nam zezwolenie na opuszczenie boiska.
***
Przebrałam się podobnie jak większość dziewczyn i właśnie miałam wychodzić, ale dziewczyny wraz z Niną zagrodziły mi drogę.
-Pieski zejdą mi z drogi?-zwróciłam się do tych, które stały murem za tą szmatą.
-Musimy wyjaśnić sobie jedno-zrobiła krok do przodu przez co byłyśmy dość blisko siebie-Ja zawsze wygrywam, więc nie wchodź mi w drogę<,> bo to może się dla ciebie źle skończyć. <Ah, ci niewychowani celebryci!>
-Posłuchaj<,> paniusiu. Kiedyś wyjdzie na jaw, dlaczego się tu przeprowadziłaś razem ze swoim chłoptasiem i obiecuję, ci że wszyscy dowiedzą się o tym ode mnie. Ja zawsze wygrywam, więc nie wchodź mi w drogę<,> bo to może się dla ciebie źle skończyć. - <Powtórzyłam kropka w kropkę jej całe ostatnie zdanie, żeby nie wyjść na żałosnego smarka bez kreatywności, któremu brakło weny na sklejenie jakiejś uszczypliwej uwagi.>przepchnęłam się do drzwi-Waruj Meghan-spojrzałam na dziewczynę ze spuszczonymi na swoje buty oczami ((Spojrzałaś na nią, mając oczy spuszczone na swoje buty? No nieźle.)) <Dziurawe powieki!>.
Zniszczę tę Ninę za to, że zabrała mi Meghan ((To przeświadczenie, że Nina ukradła Meghan jest przeurocze. Nie przyszło ci do głowy, Juliet, że Meghan to nie ozdoba, tylko myśląca osoba i sama, dobrowolnie podjęła tę decyzję? Nie pomyślałaś, że miała już serdecznie dosyć twoich ciągłych krzyków, twojej nienawiści do całego świata i tego, że cały czas mówisz tylko o sobie albo o Shylerze? Nie, oczywiście, że nie pomyślałaś, bo twoje przerośnięte ego nie pozwala ci dostrzec CZEGOKOLWIEK co nie jest bezpośrednio związane z tobą lub twoją chorą zemstą.))! Nie dopuszczę, żeby choć jeszcze jedną minutę latała sobie po MOJEJ szkole. ((Pokora. Może powinnaś zapoznać się ze znaczeniem tego słowa.)) <I zacząć zbierać kasę na wykupienie aktu własności szkoły. Wtedy faktycznie będzie twoja na poziomie, na którym byś sobie tego życzyła, smarkaczu.>
-Chodź-odciągnęłan Shylera od grupy jego durnych koleżków.
-Co jest Clark? Znowu ci coś wysłałem?-No raz się pomyliłam i teraz mi to wypomina...Debil. <Nie to co ty, nie? IKS-KURNA-DE>
-Kuźwa, Shyler nie nawidzę ((ortografii)) cię.-spotkałam się z jego pytającym spojrzeniem-Zrobię to... ((Wohoho, cóż za cliffhanger!))
<Wszelkim znanym mi bogom dzięki, że to już koniec tego cierpienia…>

sobota, 31 sierpnia 2019

Tam, gdzie łaska punka na pstrym koniu jeździ, czyli instant sława Ciemnych Cieni kontratakuje! – Nowy Zespół #3


     Mogłabym śmiało skopiować wszystkie zarzuty poprzednich dwóch części. Naprawdę. Ten rak nudny jest jak flaki z olejem i niczego nowego w zanadrzu zdaje się nie mieć. Tylko wścieka coraz bardziej w miarę upływu czasu! W dzisiejszym odcinku znów dostaniemy po twarzy absurdem, znów logika nie będzie miała nic do powiedzenia i znów powali nas poziom dialogu. Chłopcy z zespołu oczarują nas jak zawsze do tej pory, bo w końcu jedynie po to tu są. I biada temu, kogo nie cieszą tak ochoczo realizowane fantazje autorki! Opo jest złe. Tak po prostu i bezgranicznie złe, że nie da się ubrać tego w sensowne słowa. Dlatego bez zbędnego przedłużania... Enjoy!

Autor: Mikiyoo
Komentują:
*<Apocalyptical>
*((Dola))

14
Nick:A jutro nie przyjdziesz do szkoły ,bo będziesz miała kaca po wypiciu wody... <Czy ktoś może mi co się w poprzednim odcinku?> ((Eeee… Ałtorka chyba rozdzieliła jedną rozmowę na dwa rozdziały… *sprawdza* Tak, dokładnie to zrobiła. Wcześniej pisali o tym, że Dark Shadows mają poł miliona subskrypcji *prychnięcie* i chcą to oblać (oczywiście Piccolo, no bo co innego mogą pić takie punki jak oni). Tylko nie rozumiem dlaczego ta rozmowa nie mogła być cała w jednym rozdziale.))
Azjata:Płacze xD
Michael:Kac morderca nie ma serca
Pingwin:Cas wracaj! Nie pij tyle wody! Ej<,> bo się upijesz! ((Przestań.))
Coll:Nie bój się :D poszła do toalety.
Asthon:I nie zabrała telefonu?
Michael:Ona się w ciebie,Asthon((,)) nie bawi.
Pingwin:Boże ,z kim ja żyje? <*Boru, co ja czytam? ;_; > ((Mokry sen dwunastolatki, która marzy o tym, by prowadzić podobną rozmowę ze swoimi idolami. W pewnym sensie trochę współczuję chłopakom z 5sos, to co ałtorka im zrobiła powinno być karalne.))
Azjata:Z seksownym Azjatą,kolegą który ma okres na głowie <Huh? Aaa… Że czerwone włosy i ten, bo to w kolorze okresu? Ahaa… Ha ha ha ha… Nieśmieszne.>, loczkiem,Blondasiem aka obrońca Casidy i moją podróbką basa oraz z damską wersją Clifforda^-^ I vice versa <Ej... Ja naprawdę nie wiem co się tutaj dzieje...>
Ja:Calum ty jesteś z natury głupi czy któryś z inteligent<n>ych kolegów na urodziny wyjebał ci patelnią?
Pingwin:Mam to uznać jako komplement? <Nie? Czemu?>
Ja:Jak chcesz :)
Azjata:Naturalna to jest krowa na łące B)))) Pamiętam ,kiedyś na Urodziny chłopaki kupili mi przeterminowany tort i nie wychodziłem z łazienki przez tydzień... <... Dolu? Pomusz mi.> ((*poklepuje pocieszająco po głowie* Czej, dlaczego on o tym teraz wspomina? Ktoś go o to prosił? Ałtorka naprawdę myśli, że to zabawne???))
Ja:Oszczędź nam szczegółów ((Pierwszy raz się z nią zgadzam.))
Michael:Nawet nie przypominaj!
Pingwin:Do niego jak grochem o ścianę ;-;
Ja:Dobranoc!
Pingwin:Napisałaś serduszko ! :o Nie no,dobranoc
Michael:Dobranoc
Asthon:Kolorowych snów :)
Azjata:Pa
Nick:Narazie
Coll:Cześć. ((Perunie, jak dobrze, że to koniec.))
<Well… Wiecie co mnie zastanawia? Jaki rodzaj dialogów przez Internet prowadzi ałtorka, jeśli uważa takiego potworka za naturalnego. Biedne współczesne dzieci, jeśli tak wygląda norma… *zgorzkniałym tonem starca* Kiedyś to, kurła, były czasy…>

Odłożyłam telefon i nakryłam się kołdrą. Momentalnie usnęłam<,> myśląc o sobotnim występie.
                   
-Cas<,> wstawaj!-krzyknął mi nad uchem Nick.
-Pojebało czy pojebało?- spytałam<,> naciągając poduszkę na głowę.
-Nie widzę różnicy.-wtrącił Coll. <Hah. Widzę, że humor dalej trzyma poziom! :D >
-Ty tu jesteś najbardziej normalny. Weź go i powiedz ,żeby nie męczył biednej,małej dziewczynki od rana.-westchnęłam.
-Nie widzę,żadnej małej dziewczynki w tym domu. Wstawaj,jeszcze dwa dni i koncert ,nooo...Casidy dzisiaj czwartek!-oznajmił.
-Czyli dzień męczarni. Szkoła,potem idziemy do tego gostka z Capitol Records i próba <Założę się, że „próba” oznacza przegranie raz, no maksymalnie dwa razy, kawałka repertuaru i fajrant...> ((No tak, próba to strasznie ciężka praca, gra na instrumencie to nic przyjemnego, przecież wcale nie chciałaś być sławnym muzykiem, och wait.)),no chyba<,> że ten koleś będzie coś chciał.-mruknęłam.
-Wstawaj ,bo mamy 40 minut do rozpoczęcia lekcji,a Kauffman z<e> spóźnienia się nie ucieszy.-oznajmił Coll.
Chłopaki wyszli z pokoju<,> zostawiając mnie samą ,bym mogła się ogarnąć.
Zabrałam przygotowane wcześniej ubrania i wyszłam do łazienki.


<Phhhh... A dzie glany? Dzie czerwone gacie w czarną kratę? A dzie wczorajsze potargane szmaty? Ja wiem, ja rozumiem, że dziewczę nie musi się ubierać tak uberpunkowo jak żywy wzorzec (sama tak nie robię) i w ogóle... ale mierzi mnie przeokrutnie to, że przykłady tego stylu wyglądają wszędzie tak samo i są żywcem ściągnięte z gazetki modowej. A punk to nie moda.> ((Ty to wiesz. Ja to wiem. Ale jestem przekonana, że ałtorka myśli, że wystarczy znać Green Day  i farbować włosy, żeby być punkiem. Pewnie nawet nie wie, że to się wiąże z pewną ideologią.))
Na szybko nałożyłam makijaż i wyleciałam z pokoju,zabierając uprzednio torbę. Nick siedział razem z brunetem przy stole<,> wcinając jogurty z mojej lodówki.
-Idziemy.-rzuciłam<,> zakładając buty.
-A śniadanie?-zapytał Nick.
-Kupie<*ę> sobie coś w szkole(( za pieniądze, które sobie wydrukowałam, bo przecież nie chodzę do pracy)).-odpowiedziałam<,> zgarniając klucze z szafki.
Chłopacy wyszli zaraz za mną ,bym mogła zamknąć mieszkanie. Dość szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę szkoły. Przed więzieniem dla nastolatków <Heh… Niezła próba. Przynajmniej powtórzenia uniknęła :”) > stała grupka uczniów.
-Ej<,> patrzcie!-krzyknął ktoś<,> wskazując na nas. <Oho. Czyżby instant sława?> ((No ba.))
Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni. Uczniowie znajdujący się na placu szkolnym podeszli do nas. <Wyimaginujcie sobie w tym miejscu taką leniwą hordę zombie, która zbliża się do naszych bohaterów. Od razu lepiej :) > ((A potem rozszarpują ich żywcem i pożerają. The end.))
-Przepraszamy ,ale spieszymy się na lekcje.-rzucił Coll.
Westchnęłam cicho i przepchaliśmy się przez zebrane osoby. Równo z dzwonkiem weszliśmy do klasy,podczas gdy reszta już siedziała.
-Uhu...spóźnienie.-zaczął pan Kauffman.
-Pan wybaczy,ale weszliśmy równo z dzwonkiem.-odparłam z uśmiechem.
-Tak.. <.>tak.. <.>i tak macie spóźnienie. ((O ty złodupcu, ty.))-odpowiedział ,zapisując coś w swoim zeszyciku.
-No chyba jednak nie.-krzyknęłam, wstając. <A instynkt samozachowawczy leży i kwiczy… Żaden obeznany ze szkolnym survivalem uczeń w życiu by tak tego nie rozegrał.> ((Wstając? A kiedy usiadła?))
Zwróciłam przy tym uwagę całej klasy. Tylko ja chyba byłam w stanie sprzeciwić się panu od matmy <Boś zdecydowanie najgłupsza z całej ekipy – to dlatego.>.
-Słucham?-zapytał<,> racząc podnieść na mnie swój wzrok. <Pssst, badasska Sue… Ale nauczyciel w szkole to jest jednak mimo wszystko ważniejszy niż taki śmieć jak ty. Ty se uważaj…> ((To je punk, ona się musi BUNTOWAĆ.)) <ALE TYLKO W SŁUSZNEJ SPRAWIE! CZY ŚWIAT SIĘ ZMIENI, BO ONA PYSKUJE DO NAUCZYCIELA? NIE, NIE ZMIENI!>
-Nie weszliśmy po dzwonku ,tylko równo z nim. Nie ma więc pan prawa wlepić nam spóźnienia.-odparłam stanowczo.
-Ona ma racje.-wtrącił Nick.
-Oo..kolejny obrońca. Mam prawo również wam wpisać uwagę za pyskowanie lub zagrożenie na koniec semestru ((Eeee, no nie bardzo. Zagrożenie to raczej z ocen powinno wynikać.)).-odparł nauczyciel<,> zaciskając szczęke<*ę> i łamiąc przy tym ołówek. <Stop. Zatrzymajmy się w tym miejscu, żeby coś ustalić. Po pierwsze szczerze ubolewam nad faktem, że mamy tu do czynienia z obrzydliwą karykaturą nauczyciela typu „zło wcielone bez powodu i wieczny mentalny okres, bo tak” ciętego na główną sójkę i tylko sójkę. Drogie dzieci, nauczyciele zwykle tak nie działają. Owszem, zdarzają się takie przypadki, ale nacinam się na nie dosłownie na każdym kroku na wattpadzie, co daje nam pokaźną armię złoli. No nie tędy droga. Poza tym ile lat może mieć pisząca to osoba, że imponują jej takie aroganckie pyskówki z nauczycielem? Z trzynaście? Dwanaście? Dzieci drogie, nauczyciele też nie przychodzą do szkoły dla przyjemności. Nie łatwiej żyje się, nie wchodząc sobie w drogę?>
-Niech się pan tylko waży!-krzyknęłam.
No bez przesady. On sobie z nas jaja robi? <Niet. To ałtorka robi sobie jaja z czytelników…>
-Tak nie wolno!-wydarł się Coll.
O,nareszcie się odezwał.

15
Zostaliśmy wysłani do dyrektora. Świetny pomysł! Siedzieliśmy całą trójką u niego tyle razy,że możemy sobie iść i brak kazań. <Ale przynajmniej minie wam ta paskudna i zła lekcja z samym pomiotem Szatana, c’nie?>
-Dobry,my do dyrektora.-mruknęłam<,> wchodząc do sekretariatu.
-U siebie.-odpowiedziała sekretarka<,> nie podnosząc wzroku z komputera.
Zapukałam i razem z chłopakami weszłam do środka. Na skórzanym fotelu siedział 60-letni mężczyzna w czarnej marynarce,białej koszulce i zwykłych jeansach.
-Wody?-spytał.
-Poprosimy.-odpowiedział Coll.
-Niech zgadnę,pan Kauffman znów was wysłał?-zagadnął facet.
-Tak,bo się niby spóźniliśmy,a weszliśmy razem z dzwonkiem.-mruknęłam<,> podchodząc do okna.
-Dobra,powiedzmy ,że macie wolne i możecie iść do domu. <Co.> ((Przepraszam?
Confused Parks And Recreation GIF ))
-rzucił krótko.
Chłopacy podeszli do dyrektora,by uścisnąć mu dłoń ,a ja miło uśmiechnęłam się w jego stronę.
Właśnie wychodziliśmy z sekretariatu i ruszaliśmy w stronę samochodu Colla. ((Chwila, chwila, chwila, chwila! Chwila! Co tu się właśnie stało???))
-Casidy!-krzyknął ktoś za nami.
Odwróciłam się razem z chłopakami. Uśmiechnęłam się na widok pewnej osoby.
-Cześć<,> Calum.-rzuciłam szybko.
-Chodźcie. Michael siedzi w samochodzie i jedziemy do Capitol Records.-oznajmił.
-Ale...my jeszcze nie jedliśmy obiadu,nie ogarnęliśmy się i jesteśmy zmęczeni.-wtrącił Nick. <Po czym? Po przyjściu do szkoły i niecałym kwadransie pierwszej lekcji? I jaki obiad, przecież jest rano…?>
-Ej,obiad zjecie w studiu.-wyskoczył Michael.
-Dobra dalej!-rozkazał Calum.
Z lekkim westchnięciem i ociąganiem ruszyliśmy z chłopakami. ((No, kurwa, przepraszam, ale nie. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacji, w której nowo powstały zespół z ociąganiem, niechęcią i ciągłym narzekaniem idzie na spotkanie z kolesiem z pieprzonego Capitol Records! Wytwórni, która wypromowała jebanych Beatlesów i Hendrixa! TYSIĄCE ZESPOŁÓW NA CAŁYM ŚWIECIE DAŁOBY SIĘ POKROIĆ ZA TAKĄ SZANSĘ, A TE BACHORY NARZEKAJĄ, ŻE SIĘ ZMĘCZYŁY DWOMA MINUTAMI LEKCJI I IM SIĘ, KURWA, NIE CHCE. TO SE DO USRANEJ ŚMIERCI NAGRYWAJ COVERY NA YOUTUBE, TY PRZEKLĘTA PAPUGO. *dyszy* Dobra, już mi lepiej.)) Wsiedliśmy do tyłu samochodu i zapięliśmy pasy. Nie miałam zamiaru się do nikogo odzywać ((No pewnie, jesteś ponad to, niech plebs się martwi, żeby Merysuka się nie nudziła.)). Przynajmniej sama z siebie. Nie lubie<*ę> zaczynać rozmów. Podczas ,gdy chłopaki rozmawiali o wczorajszym meczu,dostałam wiadomość. I tu was zaskoczę,wcale nie od Luke'a. <Brrr… Łamanie czwartej ściany z dupy wzięte >.<  >
@Asthon:Hej ;)
@_Casidy_:Hej :)
@Asthon:Jedziecie już?
@_Casidy_:Tak. Coś się stało?
@Asthon: Nic takiego,ale obiad powoli staje się zimną papką. :/
@_Casidy_:To co na obiad? Owsianka? Z góry mówię,że jej nie lubię. ((To żryj gruz, cyganie.))
@Asthon:Nie... zobaczysz.
@_Casidy_:Dobra,zaraz będziemy.
-Wysiadasz czy zostajesz?-zapytał Calum.
-Wiesz... jestem ciekawa co to za papka na obiad,więc idę.-odparłam.
-Co na obiad?!-spytał zaskoczony Michael.
-Asthon-mruknęłam i wysiadłam z samochodu. <*gasp* Asfon na obiad?! O_O > ((Dzikusy jedne.))
Całą piątką ruszyliśmy w stronę wejścia. Na prawo znajdowała się czarna,skórzana kanapa z szklanym stolikiem,dwoma fotelami i kwiatami. Po lewej stronie stała recepcja lub cokolwiek to miało by być ,a zaraz za nią toaleta <Tak na widoku? :’) >,winda i schody.
Mój wzrok i wzrok Luke'a skrzyżował się. Uśmiechnięta podeszłam do niego i siedzącego obok Ash'a.
-Co to za papka?-zapytałam prosto z mostu.
-Jaka papka?-wtrącił Luke.
-Nie papka,tylko karkówka z kapustą kiszoną. Jak byliśmy w Polsce to nam zasmakowała.-oznajmił Irwin prowadząc nas do innego pomieszczenia ,drzwiami których nie zauważyłam.
<**>
Przy stole siedziało może z czterech facetów i blond babka. Definitywnie tleniona blondyna. <To musi być bardzo zua!> ((Szuja wstrętna i niedobra.))
Przywitałam się ,a wzrok wcześniej wspomnianej osoby <Emmm… Dokładnie której z osób? Ta blondi wymieniona na końcu czy czterech facetów?> został skierowany na mnie.
Uhu... robi się gorąco. Może ktoś otworzyć okno? ((Pewnie, chętnie cię przez nie wyrzucę.))
-Kto to jest?-spytała pogardliwie tym swoim piszczącym tonem. <HA! Wiedziałam!>
-Dark Shadows,Beth.-oznajmił Michael.
Usiadłam razem z Nickiem i Collem na końcu stołu.
-Po co oni tu?-zapytała jeszcze raz.
-Żebyś miała się co głupio pytać.-warknęłam. ((Ciętych ripost ciąg dalszy.))
Widzę dziewczynę może 15min ,a już czuje,że BEST FRIENDS FOREVER nie będziemy. <*wzdryg* A ja wiedziałam to już od pierwszej sekundy…>
-Słucham?-spytała oburzona.
-Umyj uszy.-mruknęłam.
Nick i Coll patrzyli na mnie zaskoczeni,a chłopaki z 5Sos nie mogli powstrzymać się od śmiechu((, ponieważ mieli po dwanaście lat)).
-O nie! Zaraz ci oczy wydłubie!-krzyknęła.
-Uważaj ,żeby sobie tipsów nie połamać.-odpowiedziałam.
<W sumie biedna ta badasska sójka. Gdzie nie polezie tam ją atakują i musi bez przerwy nadwyrężać swój arsenał chamskich odzywek, żeby się bronić. Niemalże mi jej szkoda.>

16
-Witam zespoły.-powiedział<,> wchodząc menager.
Skierowałam na niego swój wzrok.
-Dobry-przywitał się Nick.
-Dziękuje ,że przyszliście. Do pierwszego koncertu zostały dwa dni. Stresujecie się?-zapytał<,> siadając obok nas i popijał kawę.
-Nie,raczej nie(( to dla nas chleb powszedni, dawaliśmy już setki koncertów, och wait. Nie wmówisz mi ałtorko, że banda gówniarzy z mentalnością dwunastolatków w ogóle nie stresuje się występem na tak dużej scenie.)).-odpowiedział Coll.
Jakoś nie słuchałam szczególnie co mówił. Patrzyłam na ekipe 5Sos. Byli tacy szczęśliwi w tym miejscu. Powiodło im się w życiu. Zazdrościłam im tego cholernie. <Ale ty przecież też już to masz! Instant sława, własny dom, kasa na rozdawanie gitar… Nie pierdziel, Sue, nie jesteś biedna.> Mieli co chcieli,kase,rodzinę,fanów, siebie nawzajem i albumy. Ja miałam tylko tą dwójkę idiotów ((Och, jak ładnie się wypowiadasz o swoich najbliższych przyjaciołach.)). Nie miałam rodziców i żadnych innych przyjaciół,znajomych ((A spróbowałaś kiedyś nie być irytującą szmatą i przestać rzucać na prawo i lewo odzywkami zasłyszanymi z najbliższej podstawówki? Może łatwiej by było zdobyć przyjaciół.)) czy czegokolwiek oprócz nich. Byli dla mnie wszystkim((, ale mimo to wciąż będę nazywać ich idiotami i będę dla nich chamska, bo tak.)).
-A ty Casidy co o tym myślisz?-zapytał menager.
-Słucham?-spytałam.
No tak trochę się zamyśliłam. <No tak trochę jakby zauważyliśmy… Nie trzeba nam wyjaśniać i powtarzać innymi słowami.>
-No na temat jutrzejszej próby na miejscu już.-odpowiedział Rick.
Przynajmniej to wychwyciłam z rozmowy.
-Tak ,pasuje.-odparłam.
-A teraz idziecie nagrywać cover!-krzyknął uradowany Calum.
-Że co?-zapytał Nick.
-No tak,pogadałem z studiem i możecie nagrać tu profesjonalny cover.-odpowiedział Luke.
-Świetnie!-krzyknęli chórem Coll i Nick.
-Dziękujemy za wszystko ,ale zbytnio was wykorzystujemy. Za dużo już dla nas zrobiliście. Promowanie,trasa i zaproszenie do studia.-rzuciłam szybko. <A tak poza tym to nie macie tu swoich gitar… Bo nie macie, prawda? Nie chowacie ich po kieszeniach w podręcznym ekwipunku, co?> ((Nie bądź taka pewna, Sue już raz schowała bas w kieszeni.))
-Casidy,to naprawdę nic takiego. -wtrącił Michael.
-Nie,troche zbytnio się wam narzucamy.-odparłam. ((*agresywne drganie powieki* Jasne, zmarnuj życiową szansę przez z dupy wziętą skromność, która jeszcze niedawno nie istniała.))
-My też zaczynaliśmy tak jak wy. Od coverów poprzez wypromowanie przez One Direction ((Zostali wypromowani przez One Direction i mają czelność nazywać się punkami. *triggered*)).-dodał Asthon.
-Heh...dobra ,ale najpierw obiecany obiad.-odpowiedziałam z uśmiechem<,> kładąc ręce na biodra.
Wszyscy obecni w pomieszczeniu wybuchnęli śmiechem.
-To aż tak śmieszne,że jestem głodna? ((Nie.))-zapytałam<,> przewracając przy tym oczami.
Usiedliśmy do stołu całą siódemką. Zostałam wepchnięta w miejsce obok Caluma i Michaela.
-Smacznego!-krzyknął Asthon.
Odpowiedzieliśmy mu tym samym i zabraliśmy się za nakładanie karkówki na talerz.
-O matko<,> jakie to dobre.-wypalił Nick.
Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
Jezuuu...jaka siara. Blond przygłup ma 19 lat ,a mentalnie chyba 6. <Ale on tylko skomentował, że mu smakuje. Siara to jest pokazywać się z tobą, Sue, na mieście. Wychodząc z domu na spacer, zaniżasz poziom całej dzielnicy :”) >
Luke,Michael,Calum i Ash zaczęli się dusić ze śmiechu przez niego. No cóż. Tak to bywa jak zabieramy ze sobą Nick'a. 
Po zjedzeniu obiadu,Luke i Calum zaprowadzili nas do studia nagraniowego.
-Ej,ej!-krzyknęłam zanim nas wepchnęli do środka.
-Co?-zapytał Calum.
-No bo nie mamy pełnego składu,a wątpie,że zagramy na trzy gitary.-odpowiedziałam. <NO PACZ A WCZEŚNIEJ WAM TO JAKOŚ NIE PRZESZKADZAŁO> ((No nareszcie to do ciebie dotarło!))
-Czekamy na Asthona. Ma z wami zagrać,a teraz do środka przygotować się.-oznajmił Luke<,> wpychając nas do <tunelu czasoprzestrzennego, proszę.> środka.
Pomieszczenie było koloru czerwonego. Kilka mikrofonów i instrumentów stało w rogu. Usiedliśmy się na krzesłach i czekaliśmy na Irwina.
-Jestem!-krzyknął<,> wchodząc do pokoju.
-Czyli co gramy?-zapytał Coll.
-Cover Green Day's <Ym… Chyba Green Day.> Boulverad ((Ta… widać, jaka z ciebie wierna fanka, Sue. *Boulevard się pisze. A ja ich nawet nie lubię.)) Of Broken Dreams-odpowiedział<,> siadając za perkusją.
Zabraliśmy gitary i usiedliśmy na wcześniejszych krzesłach.
Chwilę później Luke dał znać<,> podnosząc kciuki do góry,że nagrywamy.
-Hej,jesteśmy Dark Shadows razem z Asthonem Irwinem z zespołu 5Seconds of Summer nagramy cover piosenki Boulverad ((*Boulevard)) Of Broken Dreams Green Day's. <Mother of rock music, to nie była literówka… *ze zgrozą*>-zaczęłam.
Po chwili z naszych instrumentów zaczęły wydobywać się pierwsze dźwięki i słowa z naszych ust.
Co jakiś czas patrzyłam na przezroczystą szybę,za którą stali pozostali. Michael patrzył na nas uważnie<,> wpatrując się głównie w ruchy na gitarze. Caluma wzrok spoczywał na nas wszystkich. <Zabrzmiało mi trochę jak zez rozbieżny ^ ^ > Gdy tylko spojrzałam na Luke'a,ten podniósł kciuki do góry i uśmiechnął się. Siedziało tam jeszcze kilka osób zajmujących się sprzętem i Rick. Odwzajemniłam uśmiech Hemmingsa i skupiłam się na nutach i słowach. Ash miał naprawde<*ę> talent do perkusji.

17

-Uwaga,naciskam opublikuj.-oznajmił Luke.
Chłopak jak oznajmił tak zrobił. Po chwili cover był na youtobe <Bruh! Zapomniałam już o tym :v >.
-Nie wierze<*ę> w świat.-westchnęłam.
-Czemu?-spytał Mike.
-Bo niedawno chodziłam do zwykłej szkoły,byłam zwykłą uczennicą i słuchałam was. Teraz mam okazje rozmawiać z moimi idolami. To śmieszne.-odpowiedziałam.
-No troche<*ę>.-przytaknął Ash.
-Skoro byłaś naszą fanką ,to kogo najbardziej lubiłaś?-spytał Calum.
-Sory<,> Luke,masz prywatny ogród z koprem na twarzy. Kiedyś ciebie najbardziej lubiłam,ale serio<,> ogól się ((Przestała go lubić, bo teraz ma zarost. Prawdziwa fanka.)).Wielbiłam cie<*ę> za wygląd, ((Oczywiście, wygląd jest na pierwszym miejscu.))za kolczyk ,za śpiew ((Śpiew dopiero na trzecim.)) i radość jaką dawałeś i dajesz innym. Clifforda kocham za te włosy,chociaż niedługo będziesz łysy,a nie<*spacja*>chciałabym łysego idola albo z tupecikiem ((Aha. Tylko za włosy, na gitarze grasz chujowo.)). Asthona uwielbiam za perkusje ((Dziękuję, wreszcie coś związanego z muzyką!)) nadawającą sens piosenką <Wha?! Dola?! Ratunku napomocy!> ((A mnie to kto pomoże? Ja też cierpię!)),a Caluma za mega zajebiste poczucie humoru.-odparłam.
Jak na zawołanie wydali z siebie "ooo..." ((Ooo, lubi nas za wygląd i w dupie ma naszą muzykę, uroczo <3)). Śmiać mi sie chciało,no.((Mnie też, Sue. Mnie też))
-Jakie to słodkie.-powiedział Calum.
-Przez tydzień nie będe<*ę> musiał słodzić herbaty.-wtrącił Irwin.
-Czyli co? Najbardziej lubisz Caluma?-zapytał Nick.
-Powiedzmy. Chociaż uwielbiam was wszystkich równo za muzykę. ((Nie wierzę ci.)) -rzuciłam<,> popijając wodą.
-Kurwa ,aż sie<*ę> chyba ogolę.-westchnął Luke.
-Dobra<,> ja spadam. Muszę lecieć do domu.-oznajmiłam<,> zabierając ze sobą torbę.
-Odwieźć cie<*ę>?-spytał Mike.
-Jak chcesz.-powiedziałam.
Nick i Coll jeszcze zostali i gadali z Rickiem. Cuda sie zdarzają. Mamy mały zespół...eee... co ja gadam? Mały zespół to złe określenie. Mamy na koncie 450tys subskrypcji. Własnego menagera Ricka i tour po Australii z koncertem w tą sobotę wraz z sławnym zespołem 5Seconds of Summer ((Ach, uroki instant sławy.)).
-O czym tak myślisz?-spytał Michael.
-Nie powiem ci<,> Gordon-odpowiedziałam.
Specjalnie użyłam drugiego imienia,nie lubił go.
-Coś ty powiedziała?-zapytał.
-Gordon.-powiedziałam.
W tym momencie Michael Gordon Clifford przerzucił mnie przez ramie i niósł ,aż pod samochód. Czy on jest normalny? Odpowiedź brzmi-nie. <No to powinniście się świetnie dogadywać, Sue.>
-Clifford<,> puść mnie!-krzyczałam.
-Ani mi się śni!-krzyknął.
Bezwładnie leżałam...nie to nie pasuje <Bo skasowanie poprzedniego słowa przewyższyło możliwości techniczne ałtorki czy jak? A licznik słów bije…>...wisiałam na plecach aktualnie czerwonowłosego.
-Mike<,> ja mam nogi,po to by po nich chodzić. <A guzik prawda, bo chodzi się po ziemi, a nie po nogach, o!>-westchnęłam.
Chłopak<,> nic nie robiąc sobie z tego<,> wrzucił mnie do samochodu. Po 30minutach jazdy ,rozmawiając przy tym o wczorajszych chmurach,dotarłam do domu.Niesamowite jak zdążyłam się z nimi zżyć.
-Dzięki-rzuciłam na odchodne.
Weszłam do domu i ruszyłam do łazienki , by wziąć prysznic. Nawet nie wiadomo kiedy minął ten czas od 8:10 do 20. Jutro piątek,nareszcie. W sobotę już zaczynamy trasę,uh...jak to szybko czas minął. Wracając,położyłam Samsunga <Dobrze, że nie Asfona. Iks-kurnać-de> na podłogę koło łóżka i utopiłam< się w misce wody. The end.> głowę w poduszce. Myślałam,że Morfeusz przyjdzie trochę później ,a jednak przeliczyłam się. Usnęłam natychmiastowo.
TIME SKIP (RANO)
<*Stephanie Mcmahon Wwe GIF by CBS*>

O godzinie 9 zadzwonił mój telefon. Chwila,wróć o 9? To co robię sobie wolne od szkoły dzisiaj? <Najwyraźniej.> ((Kogo ty się pytasz?)) Tak naprawdę to i tak mamy być dzisiaj na próbie o 11. Ze stanu zamyślenia <Rzadki stan ^ ^ > wyrwała mnie ciągle grająca muzyczka Kids in the Dark -All Time Low.
-<Samara> Morgan,przy telefonie.-zaczęłam
((-Siedem dni…))
Tsa...lepiej,że nikt mnie nie widział w tym momencie.
-Cześć Casidy,tu Asthon. Chciałem się zapytać czy na pewno przyjedziecie na dzisiejszą próbę.-powiedział.
-Tak,tak właśnie wstaje i będę się ogarniała.-odpowiedziałam.
-Asthon,gdzie są moje gacie?!-usłyszałam.
-Czy to był Calum?-spytałam.
Jego głos był najbardziej podobny.
-Nie,to był Luke.Dobra muszę kończyć.Cześć-rzucił tylko i się rozłączył.
Moją pierwszą myślą było "O ja pierdole,mam dwie godziny",a kiedyś to by była "O ja pierdole Asthon Irwin do mnie zadzwonił i słyszałam w dodatku Hemmingsa!" <Ehhhh… No kto by się spodziewał?>((Mam dość. W sensie, mam dość każdego opka, które analizujemy, ale tego to szczególnie. Nienawidzę jej.)).Zebrałam ciuchy z wieszaków i popierdzieliłam do łazienki. Oszczędzę wam opisu mojego malowania i ubierania. <Łaskawca.> Zaznaczę tylko,że zostało mi 30minut bym dotarła na czas ((Na cholerę mi to mówisz, w dupie to mam.)).
                         
              

<Dobra, tu jest troszeczkę, minimalnie lepiej, ale to nadal gazetka o modzie.> ((Bro, widziałaś kiedyś punka, który przez półtora godziny szykuje się do wyjścia? Gdyby jeszcze irokeza stawiała…)) <Tak bez stawiania czuba sobie i wszystkim kumplom dookoła? Nevah!>
Zgarnęłam torbę z kuchni i wrzuciłam do niej klucze z telefonem,zawiązałam sznurówki obuwia <Bo „buty” byłyby zbyt prostackie dla jej persony.> ((„Sznurówki” w zupełności by wystarczyły.)) naciągnęłam czapkę na włosy. Wybiegłam z domu jak poparzona. Heh...na największe gwiazdy się czeka najdłużej. Nie,dobra ja nie jestem gwiazdą. <No z ust mi to wyjęłaś!> Przynajmniej nie uważam się za takową osobę.

((Znalezione obrazy dla zapytania oczywiście gif))

Walnęłam sobie w twarz z otwartej ręki i wleciałam z powrotem do domu. Zabrałam swoją deskorolkę,sądząc ,że się nią szybciej przemieszczę.Zamknęłam ponownie drzwi i pojechałam na deskorolce do Sydney Entertainment Centre. Wzięłam mój środek transportu pod pachę i pchnęłam drzwi wejściowe.
-Nazwisko-powiedział ochroniarz.
-Casidy Morgan -odparłam.
-Przepustka<.>
Zaczęłam przeszukiwać torbę w nadziei ,że wzięłam i wrzuciłam tam moją cholerną przepustkę.
-Bo wie pan,tak się zdarzyło,że na złamanie karku jechałam na tym czymś tutaj na próbę. Ja z Dark Shadows <Ja z Absurdu>,a przepustka musiała przez przypadek zostać w domu.-westchnęłam.
-Przepustka.-ponowił swoją wypowiedź tym razem groźniej.
Załamana wsadziłam ręce w kieszenie i już chciałam wrócić po tą jebaną <Uhu. Zrobiło się groźniej :3> przepustkę ,gdyby nie fakt,iż miałam ją w kieszeni.
-AHA!-krzyknęłam zadowolona.
Dumna z siebie i swojego odkrycia podałam ją temu gostkowi i założyłam ją na szyję. Koleś otworzył następne wrota do świata muzyki. Na korytarzu kręciło się już kilka osób.
-Casidy<,> chodź tu!-rozkazał czyiś głos.
Wyszukałam właściciela głosu,którym okazał się być Nick. Co on tu już robi? Spojrzałam na zegarek telefonu,zdumiona zobaczyłam godzinę 11:10. Moja reakcja? "Że cooooooo.....?" ((Po co się ograniczasz? Walnij tam jeszcze z piętnaście „o”, przecież to wcale nie drażni czytelnika.)). Ruszyłam za nim<,> próbując go nie zgubić.
-Zostaw tu torbę.-powiedział.
Skinęłam głową i zrobiłam wydane przez Nicka polecenie. Taa...stracić go na chwilę z oczu i już go nie ma.
Wyszłam znów na korytarz i szłam za zielonymi strzałkami.Na końcu tej jakże uroczej drogi przez kilometrowe wręcz korytarze były granatowe drzwi. Ciekawość wzięła górę i otworzyłam je. Czarno wszędzie,ciemno wszędzie ,co to będzie,co to będzie? <Czy to jest… Inteligentne nawiązanie? *przekrzywia głowę w konsternacji*> Nie,a tak na serio? Czarny materiał i podłoga. To ja jestem w piekarniku <Mój piekarnik jest chyba zepsuty. Ja mam srebrny w środku.> czy coś? Jedyną nadzieją były schody,również czarne,bo jakby inaczej. Wpięłam się po nich i weszłam na...badum tssss...scenę na której byli już chłopcy z 5sos i moi idioci.
-Dzięki,że ktoś mi powiedział gdzie mam iść.-mruknęłam<,> podchodząc bliżej.
I tym jakże sposobem zwróciłam na siebie uwagę wszystkich. Spojrzeli na mnie i przelecieli wzrokiem(EJ,EJ BEZ SKOJARZEŃ OK?) <TO PO JAKĄ CHOLERĘ PISZESZ TO CAPSEM?> ((PO JAKĄ CHOLERĘ TO PISZESZ?)). Czy teraz jest odpowiedni moment ,by się zarumienić tak jak to w tych wszystkich romansidłach? ((Cóż, jesteś główną bohaterką kliszowego opka z wątkiem romantycznym, więc nie krępuj się.)) Chwilę po tym chłopacy wrócili do oglądania miejsca koncertu. Czy mi się zdaje ,czy Luke skosił ogródek? <A co? Miał siano w butach i trawę we włosach?>